Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mariusz Tobjaszewski
Mariusz Tobjaszewski , 15 years old

Przed nim wiele operacji... Pomóżmy mu w dochodzeniu do zdrowia!

Choroba dziecka jest chorobą całej rodziny… Jego cierpienie – jest naszym. Wszyscy żyjemy od diagnozy do diagnozy, od operacji do operacji. Pobyt w szpitalu to dodatkowy stres związany z samym przebiegiem leczenia, jak i oderwaniem dziecka i mamy od reszty rodziny… Jestem mamą siódemki dzieci. Kocham wszystkie nad życie, ale jedno z nich potrzebuje mnie w sposób szczególny i to już od samego urodzenia. Mój synek Mariusz urodził się z Zespołem Downa i wadą serca. W zaledwie 7 miesiącu życia przeszedł pierwszą operację! Wszystko przez to, że miał wspólny kanał przedsionkowo-komorowy. Obecnie znów przebywa w szpitalu, ponieważ jest po drugiej operacji serca. Ma wstawioną sztuczną zastawkę i będzie potrzebował aparatu do mierzenia krzepliwości krwi, który muszę zakupić na własną rękę… Już teraz wiemy na pewno, że za 6 lat ponownie trafi do szpitala. Po raz kolejny na operację serca, ale tym razem wstawienia sztucznej przegrody. Na domiar złego Mariusz od 2016 roku choruje na eozynofilowe zapalenie przełyku. To powoduje, że musi być na diecie płynnej, w tym mleku, które jest prawie nieosiągalne… W przyszłości musi przejść zabieg poszerzania przełyku. Niestety mieszkamy w takim miejscu, że dojazd do szpitala czy poradni to podróż 100 km w jedną stronę… Już samo to generuje ogromne koszty! Do tego leki, które musi przyjmować na stałe, zakup specjalistycznego sprzętu, specjalna dieta… Nie mam już środków, żeby to wszystko opłacić! Proszę, pomóż mi w tym! Życie Mariusza – jego zdrowie – jest tego warte! Elżbieta, mama 

9 586 zł
Paulina Kisiel
Paulina Kisiel , 9 years old

Białaczka nie może zniszczyć życia Paulinki! Pomóż!

Moja córeczka jest jeszcze taka mała... Ma zaledwie 6 lat i powinna każdą chwilę spędzać na beztroskiej zabawie z rówieśnikami, jednak zamiast tego, czas upływa jej w szpitalnym łóżku walcząc o każdą minutę swojego życia. Paulinka zna już niewyobrażalny ból, poznała też strach. Nowotwór nie ma dla niej litości... Dlatego proszę, pomóż nam wygrać tę nierówną walkę...   Październik 2021 roku to miesiąc, w którym wszystko się zaczęło. Córka zachorowała na zapalenie tchawicy. Lekarz od razu wdrożyli silne antybiotyki, które na szczęście okazały się bardzo skuteczne. Uciążliwe objawy szybko zniknęły, a Paulinka zaczęła wracać do formy. I kiedy wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku na jej nogach zauważyliśmy siniaki. Bardzo się zaniepokoiliśmy, ponieważ z każdym dniem przybywało ich coraz więcej! Niezwłocznie wykonaliśmy badania, które nie przyniosły dobrych wieści. Przeraziliśmy się, jednak wierzyliśmy, że złe wyniki krwi są spowodowane przebytym zapaleniem tchawicy... Niestety, tak bardzo się myliśmy. Kolejne badania nie pozostawiły złudzeń – ostra białaczka limfoblastyczna.  Kiedy usłyszeliśmy ten wyrok, czuliśmy, jakby ktoś wyrwał nam serce i pozbawił wszelkiej radości. W jednej chwili staliśmy się innymi ludźmi. Dotychczasowe problemy stały się nieistotne, błahe… Najważniejsze jest życie naszego dziecka!  Od tego czasu naszym drugim domem stał się szpital i oddział onkologiczny.  Miejsce, w którym toczą się najbardziej zaciekłe bitwy, gdzie naprzeciwko siebie stają bezbronne, niewinne dzieci  i śmiertelny przeciwnik – nowotwór.  Obecnie Paulinka jest w trakcie leczenia. Codziennie przyjmuje mocne dawki chemii, które niestety osłabiają cały jej organizm... Dziś nasza córeczka musi walczyć nie tylko z ostrym bólem, ale również mdłościami, uciążliwym brakiem sił i częstym zapaleniem jelit.  Przez obostrzenia związane z pandemią COVID-19, nie możemy wychodzić poza naszą szpitalną salę. Przez to Paulinka ma bardzo mało ruchu i praktycznie cały dzień leży w łóżku. W efekcie w jej nóżkach zaczęły zanikać mięśnie... Nasze serca pękają z rozpaczy i bezradności... Z głowy naszej córki zniknęły już gęste warkocze, z oczu – iskierki radości, a z ust – psotny uśmiech. Tylko jedno się nie zmieniło – chęć do życia. Mimo wielkiego bólu, Paulinka wciąż dzielnie walczy, jednak bez Waszej pomocy nigdy nie wygra...  Przed nami wiele miesięcy, a może nawet i lat intensywnego leczenia i rehabilitacji. Koszty już teraz przerażają, jednak wiemy, że to jedyny sposób, aby uratować naszą córkę. Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o pomoc.  To nasza jedyna nadzieja...  Karolina, mama

9 579 zł
Dariusz Matysek
Dariusz Matysek , 40 years old

Tragiczny wypadek mógł zabić Darka❗️Trwa walka o jego sprawność – POMÓŻ❗️

Nigdy nie zapomnę dnia, w którym dostałam tę tragiczną wiadomość… Mój brat Dariusz dokładnie 1.04.2024 roku, jadąc na motocyklu uległ poważnemu wypadkowi! Po dotarciu do szpitala okazało się, że ma złamany kręgosłup i to aż w dwóch miejscach! Konieczna była pilna operacja. Niestety złamaniu uległy również żebra, które przebiły płuca, przez co stworzyła się odma! Brat był w bardzo ciężkim stanie. Kolejne dwa tygodnie spędził na w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej terapii. Bardzo bałam się, że go stracę!  Na szczęście Bóg pozwolił Darkowi żyć! Dzięki wspaniałym lekarzom i swojej heroicznej walce – wciąż jest wśród nas!  Niestety Darek nadal musi walczyć o odzyskanie upragnionej sprawności. Przez częściowo uszkodzony rdzeń kręgowy ma niedowład lewej nogi i pęcherz neurogenny, który objawia się brakiem kontroli oddawania potrzeb fizjologicznych. To niesamowicie utrudnia jego codzienne życie. Obecnie brat musi być stale rehabilitowany, jednak to generuje ogromne koszty, a potrzeb jest o wiele więcej… Z całego serca proszę o wsparcie! Pieniążki ze zbiórki przekażemy na dalszą rehabilitację Darka oraz artykuły pielęgnacyjne i wizyty u wielu specjalistów. Błagam, pomóżcie mojego bratu stanąć na nogi! Każda nawet najmniejsza wpłata jest naprawdę cenna!  Marta, siostra Darka ➡️ Licytacje dla Darka Matyska

9 560,00 zł ( 12.83% )
Still needed: 64 909,00 zł
Żaneta Rzeczkowska
Żaneta Rzeczkowska , 49 years old

Pomóżmy samotnej mamie zatrzymać postępy choroby!

Pomóżcie mi, bo sama nie dam rady! Od 7 lat choruję na białaczkę, a teraz nowotwory złośliwe piersi. Leczenie, terapie, konsultacje lekarskie. To wszystko pochłania moje życie, ale też dzięki temu moje życie trwa.... Badania kontrolne przeprowadzałam systematycznie, USG, kilkanaście biopsji itp,  zwłaszcza że od wielu lat pojawiały się w nich dziwne zmiany. Do tej pory wyniki nie wykazywały znamion złośliwości, ale w tym roku stało się inaczej. Wyczuwalny guz zaczął rosnąć bardzo szybko. Jest to podstępny nowotwór, rozwija się cicho i jest trudny do zdiagnozowania i nagle uderza z wielką siłą. Po  licznych konsultacjach i serii badań obu piersi w tym badania biopsji gruboigłowej i mammotonicznej (gdzie nastąpiły bolesne powikłania) już w klinice onkologicznej chorób piersi zapadła najgorsza diagnoza- rak złośliwy wieloogniskowy zrazikowy inwazyjny -stadium zaawansowane piersi lewej. W prawej piersi były również zmiany pierwotnie- rak złośliwy  wewnątrz przewodowy wieloogniskowy inwazyjny. Nastąpiły pilne przygotowania do radykalnej mastektomii lewej piersi. Rekomendacja usunięcia również piersi prawej w jak najkrótszym odstępie czasowym  (z podejrzeniem, że w tym podtypie szybko przeinaczy się w typ jak w piersi lewej) Kolejne nowotwory w moim życiu, przeraziły mnie, czułam się jak w zawieszeniu... Potężny strach i wielka niewiadoma co dalej... Mimo przerażającej diagnozy nie poddam się! Przed oczami stanęła mi moja 12-letnia córeczka, dla której walczę od lat o wszystkie okruchy życia, które starannie zbieram i łączę w całość...  Zapisane mam w myśli słowa bliskiej mi osoby - "Żeby walczyć trzeba uświadomić sobie ,że jest wojna! Nadszedł czas mojej operacji – 30 września amputowano mi lewą pierś. W szpitalu nasłuchałam się różnych historii od będących tam pacjentek chorych na raka piersi. Strach, załamanie, poddanie, a ja wciąż mimo wielkiego lęku i  dużego bólu pozytywnie nastawiona, wciąż pełna nadziei i ogromnej wiary. Dziwiło to, a jednocześnie krzepiło koleżanki szpitalne. Po 2 tygodniach przyszedł czas na amputację piersi prawej, drugi pobyt w szpitalu i znów trudne rozstanie z córką. To był bardzo ciężki czas, po pierwszej operacji nastąpiły komplikacje, unieruchomiona  lewa ręka z powodu porozrywanych ścięgien i powrózek limfatycznych oraz znaczne unieruchomienie i ból barku. W trakcie operacji piersi prawej chirurg wykonał również zabieg rozrywania ścięgien Rekonwalescencja w szpitalu i po już dużo gorsza, bardzo bolesna i z komplikacjami. Wyniki histopatologiczne po 10 dniach w obu piersiach -rak złośliwy wieloginiskowy inwazyjny typ zrazikowy. W piersi prawej węzły chłonne z naciekami białaczki/ chłoniaka. Komplikacje pooperacyjne też  2 ręki, naciągnięte ścięgna, unieruchomienie i nieustanny towarzyszący ból. Decyzją komisji pilna chemioterapia, radioterapia i hormonoterapia. Konieczna  rehabilitacja w trybie specjalnym w celu usprawnienia rąk  i barku, na którą dojeżdżam codziennie do kliniki. Przyjęłam już 1 dawkę chemii ( znaczne osłabienie, bóle kości, wybuchy gorąca i napady zimna, wymioty) później kolejne  wlewy co 3 tyg. Największym niepokojem jest moja białaczka z najsilniejszą  terapii chemii. Jest to bardzo wycieńczająca  organizm terapia. Przy białaczce nie mam bardzo słabą odporności organizmu... Okrutnie boję się, jak zniosę to leczenie i jakie będą rezultaty. Myśl przewodnia- Walka! Do tej  też walki moją największą mobilizacją jest moja córka. To jest bohaterka przez duże"B". Jest moim potężnym  wsparciem. Przejęła niemal większość obowiązków domowych, pomaga na każdej płaszczyźnie  Na ból i każde smutki ma jedyną najwspanialszą receptę–swoją obecność, wsparcie, poświęcenie i niesamowite pokłady radości,, cudowną dobrą energię Nigdy nie ma dość, a przecież jest dzieckiem, ma prawo. Nie powinna mieć takich trosk i wyzwań szczególnie w tym wieku. To nasza miłość  jest motorem tych działań! Bliscy dziwią się, że mam te straszne nowotwory, a uśmiecham się, że potrafię cieszyć się każdym dniem mimo cierpienia, że zarażam radością i funkcjonuję,  jakby mnie to nie dotknęło. Myślę, że coś w tym jest- z takim nastawieniem na  przekór wszystkiemu trwam w wielkiej sile do walki! Są dni i noce, że daję upust targających mną emocjom skrywanych na dnie serca...i wylewam z siebie wszystko...nie brakuje też tych najgorszych myśli- one są przerażające i obezwładniają człowieka.  Straciłam piersi, stracę włosy-są to traumatyczne przeżycia. Jednak nie stracę nadziei, bo ona trzyma mnie przy życiu. Nadal jestem w pełni kobietą i nadal pragnę nią być. Pragnę żyć dla mojej córki, ofiarować jej każdy dzień i kolejne  wspólne lata... Mimo moich chorób pragniemy razem cieszyć się każdym dniem, doświadczać, tworzyć, malować, przeżywać nasze małe i duże przygody. Wciąż mamy marzenia! Dostrzegamy piękno w maleńkich rzeczach, w cudach tego świata... Jesteśmy jak Słoneczniki, które nawet w pochmurne dni uśmiechają się w cieniu... Wierzę, że los, który nigdy nie był dla nas łaskawy, tym razem pokaże swoje łagodne oblicze i mimo wszystko wygramy wojnę; pokonamy potwora! Zwracam się  o ogromną prośbą o zbiórkę i pomoc, na kontynuację terapii CBD  i CBG w celu spowolnienia chorób i zwalczania bólu i wzmocnienie odporności, rehabilitacje usprawniające ręce, bark i kręgosłup, specjalną zbilansowaną dietę wzmacniającą układ odpornościowy i redukująca skutki terapii onkologicznej. Potrzebne są też  suplementy i medyczne produkty stymulujące organizm i łagodzenie objawów wycieńczającej chemii, konsultacje onkologiczne, konsultacje i leczenie specjalistyczne fizjoterapeutyczne, konsultacje neurologiczne, leki, dojazdy. Za każdą pomoc będę bardzo wdzięczna!   Żaneta  

9 557 zł
Maciej Ignaszak
Maciej Ignaszak , 7 years old

Maciuś jest jedyny w Polsce z taką mutacją genów! Pomóż, by mimo to miał szansę na sprawność!

Na diagnozę Maciusia czekaliśmy 4 lata. Byliśmy odsyłani od jednego lekarza do kolejnego, niektórzy nawet twierdzili, że wmawiamy dziecku chorobę. My mimo wszystko szukaliśmy pomocy dalej, bo wiedzieliśmy, że coś złego dzieje się z naszym dzieckiem. Jak się później okazało, mieliśmy rację... Maciuś długo nie podnosił głowy, nie chciał leżeć na brzuszku, nie wodził płynnie oczkami za przedmiotem. Nie próbował siadać i raczkować. Niezwłocznie rozpoczęliśmy intensywne rehabilitacje. Zaczęła się droga przez mękę do poznania diagnozy. Szpitale, badania aż w końcu diagnoza zbiła nas z nóg. Ataksja rdzeniowo-móżdżkowa o wczesnym początku, postępująca. Maciej to jedyny przypadek w Polsce o takiej mutacji genów. Jest jedynie 68 przypadków na całym świecie! I trafiło na nasze dziecko... Tym bardziej tak niezwykle ciężko nam się z tym pogodzić.  U syna może wystąpić padaczka, oczopląs, problemy z serduszkiem oraz wiele innych objawów. Aby Maciuś mógł w miarę normalnie funkcjonować, musi być rehabilitowany i cyklicznie badany. Niestety zajęcia pochłaniają lwią część naszego budżetu. A rehabilitacji potrzeba dużo. Liczy się każda złotówka... Rodzice ➡️ Macieja możesz wesprzeć również poprzez licytacje

9 532 zł
Bartłomiej Dłubak
Bartłomiej Dłubak , 25 years old

Moją codzienność wypełniają ból i kolejne dawki leków... Proszę, pomóż mi pokonać chorobę!

Mam na imię Bartek i jestem młodym chłopakiem, który dopiero niedawno wszedł w dorosłe życie. Miałem wiele planów i marzeń, nie sądziłem, ze cokolwiek będzie mogło stanąć im na drodze… Niestety, półtora roku temu wszystko się zmieniło… To właśnie wtedy poszedłem do urologa z powodu dolegliwości bólowych. Początkowo podejrzewano u mnie zapalenie pęcherza lub prostaty… Pieczenie, parcie i ból w podbrzuszu były tak duże, że uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie… Niestety, wyniki przeprowadzanych badań nie przynosiły jednoznacznej odpowiedzi na to, co mi dolega. Kolejne leki i antybiotyki nie przynosiły ulgi, a lekarze załamywali ręce… Dzięki przeprowadzeniu niezwykle kosztownej diagnostyki udało się w końcu postawić rozpoznanie: przewlekłe zakażenie układu moczowego. Okazało się, ze choroba towarzyszy mi od wielu lat, jednak dopiero teraz przyniosła krytyczne objawy. Przy wsparciu lekarzy leczę się już rok, jednak terapię nadal trzeba kontynuować, a jest to niezwykle kosztowne.  W leczeniu pomaga mi mama i moja dziewczyna, która podaje mi kroplówki. Niestety, choroba bardzo utrudnia mi życie i uniemożliwia mi pracę. W  tej chwili jestem na zwolnieniu lekarskim, ponieważ muszę przyjmować kroplówki 3 razy dziennie. Sytuacja jest wyjątkowo trudna, bo na leczenie wydałem już właściwie wszystkie swoje dotychczasowe oszczędności i brakuje mi środków na dalszą terapię… Jest ona dla mnie jednak jedyną szansą na odzyskanie zdrowia… Jest mi niezwykle ciężko, nie tak powinno wyglądać życie młodego mężczyzny! Tak bardzo chciałbym móc odzyskać sprawność i wrócić do pracy… Proszę, pomóżcie mi wygrać z chorobą i zostawić cały ten koszmar za sobą. Wierzę, że dobro wysłane w świat – wraca z podwójną mocą! Bartek

9 522 zł
Julia Till
Julia Till , 7 years old

Ten uśmiech co dwa tygodnie gasi wizyta w szpitalu... Pomóż je zakończyć!

Mieliśmy to nieszczęście, że Julka zachorowała w szczycie pandemii. Szpitale nas nie przyjmowały, oferowano tylko teleporady, a my mogliśmy tylko podawać to co nam zapisują i patrzeć jak… nic nie działa! Gdy w końcu nas przyjęto, jej stan był na tyle poważny, że karetką w trybie pilnym byliśmy przewożeni do bardziej specjalistycznego szpitala… Wszystko zaczęło się dwa lata temu od niewinnej biegunki. Pech chciał, że rozpoczęła się w piątek, co oprócz pandemii dodatkowo utrudniało, dostanie się do lekarza w weekend. Jednak kiedy w sobotę jej stan się pogarszał, dzwoniliśmy, gdzie się dało po pomoc. W niedzielę pojechaliśmy do szpitala, ale jedyne świadczenie, jakie otrzymaliśmy to… teleporada pod szpitalem! W poniedziałek rano doszedł kolejny objaw w postaci temperatury. Kontaktowaliśmy się z lekarzem pierwszego kontaktu, ale i tu otrzymaliśmy tylko pomoc telefoniczną. Cały czas staraliśmy się nawadniać córkę, podawać leki, ale kończyło się to tym, że po wypiciu łyżki wody, zwracała ją, jakby wypiła cały litr! W końcu gdy przyjęto ją do szpitala i zrobiono pierwsze podstawowe badania, wyszło, że w nerkach nie ma moczu, że one nie pracują! Wymagała pilnej operacji założenia cewnika, jednak jej wyniki były zbyt słabe! Płytki powinna mieć na poziomie minimum 150 tys., a ona miała ich zaledwie 17 tys… Trafiła na oddział intensywnej terapii.  W końcu, gdy udało się ją zacewnikować i dokonać pierwszych dializ, zaledwie po 9 dniach musiała być operowana po raz drugi! Konieczne było odetkanie zapchanego cewnika. Ostatecznie zdecydowano się na hemodializy, dlatego wykonano jej… dziurę w pachwinie! Postawiono również diagnozę – choroba aHUS, czyli atypowy zespół hemolityczno mocznicowy.  Jest to rzadkie przewlekłe schorzenie. Roczne leczenie w Polsce kosztuje 2 mln zł. Póki co jest refundowane. Co będzie gdy jednak spadnie z listy finansowanej przez NFZ? Nie chcemy nawet myśleć… Zwłaszcza że jeśli nie znajdziemy alternatywy do tego leczenia, będzie musiała przyjmować lek do końca życia! A to oznacza, wizyty w szpitalu równo co dwa tygodnie. Przez lata! Trudno jest czynić jakieś plany, skoro całe życie ma się podporządkować tym wizytom… Sam główny lek to nie wszystko. Z uwagi na to, że bardzo mocno osłabia on odporność, musimy Julce dodatkowo cały czas podawać antybiotyki. Każda infekcja to dla nas niesamowity stres. Gdy tylko zagorączkuje musimy natychmiast wykonać jej morfologię, by sprawdzić stan płytek krwi. Każda groźniejsza choroba to ryzyko kolejnego rzutu! Tak bardzo się tego boimy! Przecież Julka jest mała, więc ryzyko wszelkich chorób zwłaszcza tych okresu dziecięcego jest ogromne… Cała ta sytuacja mocno wpłynęła na psychikę Julki. Boi się lekarzy, ucieka przed nimi, chowając się pod szpitalne łóżka… Diagnoza i wszystko to, co się działo wokół, bardzo ją wystraszyło. Do całej listy wydatków musimy więc jeszcze doliczyć terapię psychologiczną oraz hipoterapię, którą nam zalecono. Jako rodzicom ciężko jest nam zaakceptować to co się dzieje. Robimy, co możemy, aby znaleźć inne rozwiązania, które nie będą wymagały tak częstych wizyt w szpitalu i były takim obciążeniem dla jej organizmu… Trudno jednak poszukiwać jeśli się nie ma środków, by konsultować to prywatnie, czy też po prostu jeździć nie tylko po Polsce, ale również po świecie, by trafić w końcu na to, co jej pomoże!  Dlatego zwracamy się z prośbą o wsparcie. To, co jest teraz, jest dobre na chwilę, ale w perspektywie całego życia, jakie ma przed sobą nasza córka, jest mocno ograniczające i wyniszczające… Będziemy wdzięczni jeśli wesprzesz nasze poszukiwania pomocy dla naszej cudownej, małej dziewczynki! Rodzice Julki 

9 520 zł
Mikołaj i Pola Brzuchacz
Mikołaj i Pola Brzuchacz , 6 years old

Usłyszeć świat, usłyszeć siebie... Pola i Mikołaj proszą o pomoc❗️

Mikołaj i Pola to rodzeństwo, które każdego dnia dzielnie stawia czoła wszystkim napotkanym przeciwnościom. Dzieci przyszły na świat z obustronną wadą wrodzoną słuchu, która już do końca życia będzie ich nieustannym towarzyszem. Pomimo trudności staram się patrzeć z nadzieją w przyszłość i głęboko wierzę w to, że zdołam zapewnić im dobre życie.  U moich dzieci zdiagnozowano niedosłuch obustronny czuciowo-nerwowy. Choć Pola jest jeszcze mała i tak naprawdę jest na początku tej niełatwej dla nas wszystkich drogi, wiem, że już teraz ważne jest, by uczęszczała razem z bratem na wszelkie terapie. Obserwując zachowanie Mikołaja przez ostatnie lata, wiem, że w swoich działaniach musimy być nieustępliwi i konsekwentni. Mikołaj od listopada 2018 roku korzysta z aparatów słuchowych. Z powodu zaburzeń rozwoju mowy i języka jest pod opieką laryngologiczną, logopedyczną, surdopedagogiczną oraz psychologiczną. Dzięki aparatom reaguje na dźwięki otoczenia, lokalizuje i stara się je identyfikować.  Próbuje nawiązać relacje z rówieśnikami, jednak z uwagi na obniżony zasób słownictwa oraz niezrozumiałą mowę, nie zawsze potrafi je zainicjować. Mikołaj często mówi za głośno, zaczyna krzyczeć i frustrować się, gdy inni go nie rozumieją. W przedszkolu ma problemy ze zrozumieniem komunikatów – wymaga licznych powtórzeń. Gdy obok niego robi się głośno, staje się nadpobudliwy. Łatwo się rozprasza, wymaga podtrzymywania uwagi, choć jest bardzo aktywnym i ciekawym świata chłopcem.  Pola również korzysta z aparatu słuchowego. Jest jednak młodsza od Mikołaja i dopiero uczy się mówić i powoli odnajduje się w tej rzeczywistości. Na szczęście ma wspaniałego brata, na którego zawsze może liczyć. Dla moich dzieci najważniejsze są liczne i regularne terapie ze specjalistami oraz rehabilitacje wspomagające ich rozwój. Ze względu na wiek i to, że dzieci stale rosną, konieczna jest częsta wymiana wkładek usznych niezbędnych do noszenia aparatów. Dodatkowo cyklicznie muszę wymieniać same aparaty słuchowe, ponieważ sprzęt się zużywa. Niestety leczenie, wizyty, częste kontrole lekarskie i potrzebny sprzęt pochłaniają wszystkie moje oszczędności. Chciałabym, by z twarzy Mikołaja i Poli nigdy nie znikał uśmiech. Marzę o tym, by dzieci mogły rozwijać się w dobrych warunkach, czując się bezpieczne i zaopiekowane. Dlatego wszystkich ludzi dobrej woli proszę o wsparcie! Wasza pomoc i każda przekazana złotówka będzie dla nas niezwykle cenna! Mama Kinga

9 515 zł
Wacław Kędzierski
Urgent!
Wacław Kędzierski , 74 years old

Ratujmy nogi Wacława! Pilnie potrzebna rehabilitacja!

Niezależnie od wieku, nikt nie chce być ciężarem dla innych. Gdy w grę wchodzi dwójka kochających się, choć już w sile wieku ludzi, sprawa staje się tym bardziej problematyczna. Przecież jeden drugiego nie udźwignie, nie będzie w stanie pomóc... Nie tak dawno, bo 30 stycznia 2023 roku mój partner, z którym żyję już od 20 lat, został przyjęty w trybie pilnym do szpitala na oddział celem diagnostyki i leczenia z powodu zespołu stopy cukrzycowej lewej. Wykonano wiele badań, po których okazało się, że jest niezbędne wykonanie nacięcia i drenażu płuczącego lewej stopy. Niestety okazało się, że są cechy infekcji kostnej…  W wykonanym tomografie widoczny jest rozległy obrzęk tkanek miękkich w okolicy stawu skokowego. Dodatkowo są nasilone cechy destrukcji kostnej w zakresie nasady kości piszczelowej, strzałkowej, skokowej i piętowej. Do tego ubytek utkania kostnego w zakresie nasady dalszej V-tej kości śródstopia. W okolicy zarysu stawu skokowego oraz podeszwy stopy widoczne są obszary o charakterze zwyrodnienia płynowego i wymiarach przekroju do 24x18mm. Oprócz tego zmiany miażdżycowe w saniach widocznych odcinków naczyń tętniczych.  Jest naprawdę ciężko… Z dnia na dzień nasze życie zmieniło się o 180 stopni! Wszystkiemu jest winna cukrzyca insulinoniezależna z powikłaniami w zakresie krążenia obwodowego. Ale to już ma mniejsze znaczenie niż fakt, że Wacław może stracić stopę! Od lekarzy otrzymaliśmy informację, iż jedynym sposobem na jej uratowanie jest operacja w prywatnej klinice w Krakowie mająca na celu wstawienie implantu. Koszt operacji ze wszystkimi badaniami wynosi 15.000zł!  Jesteśmy osobami starszymi, samotnymi, a nasze wspólne dochody wynoszą 2.900 zł, przez co nie jesteśmy w stanie uzbierać pieniędzy na operację… Błagamy o pomoc, to nasza ostatnia szansa a czasu mamy niewiele… Róża, partnerka Wacława

9 506,00 zł ( 59.56% )
Still needed: 6 452,00 zł