Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Joanna Marcinkowska
Urgent!
Joanna Marcinkowska , 47 years old

Każdy mój dzień to ból. Walczę ze złośliwym nowotworem!

Chciałabym, żeby pewnego dnia się okazało, że to wszystko to zły sen. Niestety, lata walki z chorobą pozbawiły mnie złudzeń. Moja codzienność to ból i cierpienie. Jestem pod opieką hospicjum domowego, jednak nie tracę nadziei. Chcę żyć jak najdłużej i zrobię wszystko, by przechytrzyć tę bezlitosną chorobę… Muszę przyznać, że moja choroba przyszła w najgorszym możliwym momencie – na początku pandemii. Gdy wyczułam guzek w piersi, natychmiast udałam się prywatnie do lekarza. Skierowano mnie na dalsze badania. Wszystko trwało bardzo długo: pobrano wycinek, czekałam na wyniki. Każdy dzień dłużył się w nieskończoność. W końcu pojawiła się diagnoza, która zwaliła mnie z nóg: nowotwór złośliwy piersi. Na taką wiadomość nie da się przygotować. Rozpoczęłam ratujące życie leczenie: mastektomię, chemioterapie i radioterapię. A tuż za rogiem czyhała kolejna tragedia… Czułam się coraz gorzej. W sierpniu ból był nie do zniesienia, a do tego straciłam czucie w nogach. Okazało się, że mam przerzuty do kości i doszło do złamania kręgosłupa! Tym samym otrzymałam informację, po której już nic nie było takie samo: nie ma możliwości wyleczenia. Przeszłam chemioterapię, w kolejnym roku mastektomię, radioterapię.  Są różne momenty. Leczenie całkowicie mnie wycieńczyło. Straciłam włosy, jednak wygląd to nic w porównaniu z bólem. W październiku 2023 roku nastąpiła kolejna progresja choroby w kościach. Przeszłam leczenie metodą cyberknife oraz radioterapię, po której bardzo źle się czułam. Problemy z chodzeniem, zadyszki… W końcu trafiłam do szpitala. Okazało się, że doszło do zatoru płucnego wskutek zakrzepicy.   Obecnie jestem leczona paliatywnie. Przyjmuję na stałe leki: przeciw zakrzepicy, na cholesterol, na wątrobę, kwasy omega, antydepresanty, leki na alergię, Będę przyjmować leczenie tak długo, jak mój organizm będzie mógł je znosić. Udaje mi się samodzielnie poruszać po domu, jednak bez wsparcia nie jestem w stanie udać się do lekarza, czy na zakupy. Odbywam fizjoterapię, by walczyć o sprawność i niezależność.  Chemioterapia jest refundowana. Jednak leki, specjalistyczne maści, wszelkie konsultacje lekarskie i dojazdy co miesiąc tworzą stos rachunków, które z ledwością udaje mi się opłacić. Dlatego tak ważne jest dla mnie Twoje wsparcie. Moja codzienność jest trudna, ale wierzę, że czeka mnie jeszcze wiele wspaniałych chwil. Joanna

11 131,00 zł ( 34.87% )
Still needed: 20 784,00 zł
Nela Malanowska
Nela Malanowska , 15 months old

Bezdechy i ataki padaczki są realnym zagrożeniem dla naszego dziecka! Pomocy❗️

Nie ma nic gorszego, jak strach o życie własnego dziecka! Niestety los doświadczył nas właśnie w ten okrutny sposób… W dniu narodzin, Nela trafiła do inkubatora z powodu tajemniczych bezdechów. Od tamtej pory każdy kolejny dzień dla niej i dla nas, to walka o jej życie, zdrowie i bezpieczeństwo. Dziecięcy uśmiech, który jest najpiękniejszym darem na świecie, u Neli często musi ustępować miejsca cierpieniu i bólowi… Córeczka została zdiagnozowana z lekooporną padaczką, co oznacza, że każdy dzień to dla niej walka z nieprzewidywalnymi atakami. Padaczka ma wiele postaci: drgawki czasem obejmują całe ciało, a czasem np. tylko rękę lub wargę. Nigdy nie wiemy, jak będzie wyglądał kolejny atak!  Największym zagrożeniem są jednak bezdechy, które występują nawet kilka razy w tygodniu! Nasza codzienność zamieniła się w jeden wielki strach o to, co będzie dalej! Niestety lekarze nie potrafią określić jeszcze źródła problemów i wytyczyć skutecznej formy leczenia...  Wszystko to sprawia, że rozwój psychomotoryczny Neli jest znacznie opóźniony. Nie ma dla nas rzeczy ważniejszej niż zapewnienie córeczce najlepszej możliwej opieki i rehabilitacji, które pomogą w pokonaniu tych wszystkich trudności. Dlatego zwracamy się do Was z gorącą prośbą o wsparcie. Zebrane środki zostaną przeznaczone na leczenie, rehabilitację i dalszą diagnostykę Neli. Każda złotówka będzie dla nas nadzieją, a każdy gest solidarności przyniesie ulgę w tej trudnej chwili. Dziękujemy, że jesteś z nami i z całą naszą rodziną! Rodzice Neli

11 130 zł
Łukasz Kaźmierczak
Łukasz Kaźmierczak , 32 years old

Łukasz uległ potwornemu wypadkowi! Potrzebna pomoc, by walczyć o jego przyszłość!

W maju 2021 roku życie mojego brata wywróciło się do góry nogami! Tego dnia Łukasz, znany wszystkim jako Kasper, uległ poważnemu wypadkowi w pracy! Od tamtej chwili trwa walka o powrót do sprawności! Pomóż, aby mogła trwać... Jak doszło do tego strasznego wypadku? Kasper spadł z wysokości 8 metrów w trakcie wykonywania swoich obowiązków w pracy, która polegała na instalacji paneli fotowoltaicznych na dachu. Niestety, były to pierwsze dni Kaspra w firmie, która nie zdążyła jeszcze dopełnić wszystkich formalności związanych z zatrudnieniem, a to oznacza, że Kasper nie miał jeszcze ubezpieczenia... Kasper pracował w wówczas w Niemczech, jednak został przewieziony do szpitala w Holandii. Po wypadku miał uszkodzone narządy wewnętrzne, połamane ręce (na które przechodził i wciąż będzie przechodził kolejne operacje), a także pękniętą czaszkę... W późniejszym czasie przeszedł zapalenie opon mózgowych oraz kilka infekcji, które znacząco pogorszyły jego stan. Kasper po wypadku stracił też pamięć i dopiero stopniowo wszystko sobie przypomina... Dobra informacja w tym wszystkim była taka, że nie połamał kręgosłupa i była szansa, że powoli, ale dojdzie do siebie. Cały czas była przy nim mama, która codziennie wspiera Kaspra w terapii. Mama uczy go też od nowa jeść, pić i liczyć... Dla matki widok własnego dziecka w takim stanie jest koszmarem! Przed bratem i całą naszą rodziną długa i wyboista droga. Kasper ma dopiero 29 lat. Przed sobą mnóstwo rzeczy do zrealizowania... Prosimy o pomoc, aby zapewnić mu jak najlepszą opiekę i rehabilitację i dać szansę na powrót do zdrowia po wypadku! Jan, brat Więcej o Łukaszu ➡️ KLIK

11 122 zł
Marcin Kościelniak
11 days left
Marcin Kościelniak , 44 years old

Trzeci udar mógł zabić Marcina! To CUD, że przeżył! Wesprzyj go w walce o sprawność!

Marcin w swoim życiu przeszedł nie jeden udar. Niestety ten ostatni okazał się dla niego najcięższy i tragiczny w skutkach. W tych trudnych chwilach, gdy nie wiedziałam jeszcze jak dalej potoczy się los mojego ukochanego, chwytałam go za rękę i marzyłam, aby to wszystko okazało się wyłącznie złym snem. Niestety kiedy otwierałam oczy, widziałam tylko jego nieobecną twarz, a otaczała nas ogłuszająca cisza… Wszystko wydarzyło się dokładnie 18 lutego 2024 roku. Marcin tego dnia miał mieć wolne, jednak wezwano go do pracy. Wyszedł wczesnym rankiem – to była ostatnia chwila, gdy widziałam go zdrowego. Później wszystko zadziało się tak szybko. Gdy policja zapukała w moje drzwi, serce stanęło mi w gardle. Dali mi tylko szczątkowe informacje, o tym, że Marcin został znaleziony gdzieś na przystanku, koło auta, nieprzytomny i wyziębiony… Byłam w szoku! Mój mąż został w stanie ciężkim przetransportowany do szpitala. Miał masywny krwotok śródmózgowy, ostrą niewydolność oddechową oraz niedowład lewostronny. Lekarze poinformowali mnie, że jego stan jest agonalny. Kiedy usłyszałam, że mam się przygotować na najgorsze, nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Jeszcze kilka godzin wcześniej był cały i zdrowy, nic nie wskazywało na to, że może zaraz umrzeć! Dziś, gdy wracam myślami do tej chwili łamie mi się głos, a łzy same napływają do oczu… Kolejne sześć tygodni Marcin walczył o życie na OIOMie. Ten czas dłużył mi się w nieskończoność. Każdego dnia modliłam się o to, by przeżył. Mąż z całych sił walczył, chociaż na jego drodze pojawiało się wiele przeszkód. Musiał zostać podpięty do respiratora, przez co dostał zapalenia płuc. Następnie walczył z bardzo wysoką temperaturą i skaczącym ciśnieniem. Naprawdę bałam się, że go stracę! Wtedy zdarzył się CUD! Stan mojego męża stopniowo zaczął się stabilizować. Lekarze wybudzili go ze śpiączki farmakologicznej, następnie odłączyli od respiratora. Wiedziałam, że teraz najważniejszy jest czas. Dzięki pomocy znajomych i rodziny udało nam się przetransportować Marcina do ośrodka w Lubawie, gdzie objęty jest profesjonalną opieką wielu specjalistów.  Chociaż mąż jest tam od krótkiego czasu już widzę, że z każdym dniem odnosi kolejne sukcesy. Marcin zaczął ruszać rękoma i nogami, zgina palce u rąk, stara się nawiązywać kontakt wzrokowy, zaczyna reagować na polecenia rehabilitantów. Jeszcze jest za wcześnie, aby stwierdzić czy uda mu się wrócić do pełnej sprawności, ale wiem, że z całych sił będzie o to walczył! A ja razem z nim! Zdaję sobie sprawę, że rekonwalescencja Marcina będzie długa i niezwykle ciężka. A wysokie koszty leczenia, rehabilitacji, pobytu męża w ośrodku i wszystkich potrzebnych artykułów czy sprzętów nie ułatwiają sprawy. Dlatego z całego serca proszę o pomoc! Wierzę, że są na świecie anioły, które zechcą nas wesprzeć. Za każdy przejaw dobroci z całego serca dziękuję! Ewelina, żona Marcina

11 100 zł
Jadwiga Galica
Jadwiga Galica , 73 years old

Pomóżmy Jagódce w walce z Parkinsonem❗️ By żyła bez potwornego bólu❗️

Jadwiga, moja ukochana żona, osoba o wielkim sercu, niezwykle oddana rodzinie i przyjaciołom, kiedyś także pracy zawodowej, bardzo potrzebuje waszego wsparcia.  Z chorobą Parkinsona zmaga się od 2012 roku. Zanim jednak usłyszała diagnozę, była pewna, że te pierwsze objawy drżenia palców u prawej ręki, które pojawiły się w ostatnich dwóch latach jej zawodowego życia, przejdą, i że przede wszystkim, nie zwiastują tak poważnego schorzenia. Niestety wizyta u lekarza nie pozostawiła żadnych złudzeń. Rzeczywistość okazała się brutalna i mojej żonie przyszło stawić czoła tej bardzo podstępnej i nieprzewidywalnej chorobie Parkinsona. Wyleczyć się jej niestety nie da, ale można starać się zatrzymać jej postęp. Nasze wszystkie starania miały właśnie to na celu. Rozpoczęliśmy bardzo nierówną walkę z bardzo trudnym przeciwnikiem.  Pierwsza operacja mózgu (wszczepienia do mózgu stymulatora odpowiedzialnego za sprawność ruchową) została przeprowadzona w lutym 2019 r. Pół roku później konieczna była ponowna operacja (poprawka). W marcu 2020 r. Jagódka przeszła drugą operację mózgu, ale jej poprawka musiała być przeprowadzona w styczniu 2021 r.  W maju 2023 r. został wymieniony generator stymulatora, który niestety musiał rok później być zastąpiony nowym. Dziś Jagódka jest rehabilitowana trzy razy w tygodniu po 45 minut, a koszt jednej wizyty wynosi 100 zł. Poza rehabilitacją potrzebna jest opieka całodobowa. Jagoda samodzielnie nie wykonuje już żadnych czynności związanych z higieną, jedzeniem… Nie chodzi. Ma problemy z mówieniem. Nie może się nawet poruszać wózkiem, ponieważ nie jest w stanie wykonać żadnego samodzielnego ruchu.  Pomimo choroby i ciągłego, wielkiego bólu związanego z przykurczem mięśni, Jagoda stara się nie okazywać swojego cierpienia, nie narzeka, tylko od czasu do czasu, wydobywa z ogromnym wysiłkiem swój bezcenny uśmiech. Koszty związane z dostępem do odpowiedniej opieki medycznej, leków oraz rehabilitacji są bardzo duże. Coraz trudniej jest mi pokryć je samodzielnie. Chciałbym poszukać innych metod walki z Parkinsonem, ale jeszcze nie wiem, które pomogłyby Jagodzie. Wiem natomiast, że muszę mieć na nie środki. Dlatego proszę o wsparcie, które pomoże mi pokryć koszty prywatnej rehabilitacji, złagodzenia bólu oraz przygotowania się na dalszą walkę Jagody z Parkinsonem. Każda, nawet najmniejsza kwota, będzie ogromnym gestem dla Jagody, która tak bardzo kocha ludzi, życie i swoich bliskich.   Bardzo trudno jest mi prosić o Waszą pomoc, bo wiem, jak wielu ludzi też jej potrzebuje. Gdyby nie koleżanki z pracy mojej ukochanej Jagódki, które mnie do założenia tej zbiórki namówiły i przekonały, nie ośmieliłbym się na ten krok.  Wesprzyjmy wspólnymi siłami Jagodę w tej ciężkiej chorobie. Wojciech, mąż

11 100,00 zł ( 10.43% )
Still needed: 95 283,00 zł
Edyta Prokopowicz
Edyta Prokopowicz , 49 years old

Zatrzymaj się na chwilę i... pomóż! Walczę z rakiem o swoje życie... Z Tobą mi się uda!

Dokładnie tu, gdzie jesteś – TERAZ. Zatrzymaj się na chwilę. Czasami życie wystawia nas na próbę i niesie ze sobą trudne sytuacje. Nie jesteśmy w stanie ich pojąć i to jest absolutnie normalne. Zamknij wtedy oczy i weź głęboki oddech. Zachowaj spokój i ufaj, że wydarzą się dobre rzeczy… Tak jak ja zaufałam dwa lata temu… Zwróciłam się wtedy do Was z prośbą o… życie. W największych koszmarach nie sądziłam, że przyjdzie mi o to prosić. Byłam świeżo co po otrzymaniu diagnozy: nowotwór złośliwy – guz lewego płuca z przerzutami do kości. Byłam też wtedy żoną Rafała, mamą Gabrysi i Jakuba oraz właścicielką Stefana – teriera szkockiego. I wiecie co? Nadal jestem! Wciąż mam niewiarygodne szczęście pełnić wszystkie te role!  Otrzymałam wtedy pomoc, która dosłownie „postawiła mnie na nogi". Połączenie leczenia konwencjonalnego z niekonwencjonalnymi metodami (wlewy dożylne, suplementy diety), na które wówczas zbieraliśmy, przyniosło pozytywne rezultaty, wzmocniło organizm i zatrzymało chorobę. Jestem Wam wdzięczna za każdy dzień dobrego życia! Nie jest łatwo tu wracać i ponownie prosić o pomocną dłoń. Nie mam jednak innego wyjścia, jeśli nadal chcę prowadzić życie, jakie do tej pory prowadziłam… Z powodu niewielkiego powiększenia guza przede mną kolejny etap. Czekam na kwalifikacje do radioterapii stereotaktycznej. Metoda ta polega na jednorazowym lub kilkukrotnym podaniu dużej dawki promieniowania, która ma doprowadzić do martwicy guza nowotworowego. Jak widzicie – nie poddaję się. W momentach krytycznego zwątpienia wybieram optymizm. Wtedy czuję się lepiej! Jeśli zechcesz mi pomóc utrzymać ten stan i dołożyć cegiełkę do mojego leczenia będę niezmiernie wdzięczna… Edyta Mój optymizm to również moja pasja, którą jest robienie zdjęć. Uchylam przed Tobą skrawek mojego dobrego życia: https://www.instagram.com/eddapro https://www.instagram.com/photo_edyta_prokopowicz/ Może będzie Ci ze mną miło? Serdecznie zapraszam.

11 094,00 zł ( 18.49% )
Still needed: 48 900,00 zł
Ela Michniewicz
Ela Michniewicz , 56 years old

Elżbieta nie może mówić ani ruszać prawą stroną ciała! Pomóż odzyskać sprawność!

Elżbieta to niezwykła kobieta o wielkim sercu i ogromnej pasji do swojej pracy jako fryzjerka. Niestety, silny udar niedokrwienny mózgu odebrał jej sprawność – nie może poruszać prawą stroną ciała ani mówić. To właśnie teraz potrzebuje naszej pomocy, aby powrócić do pełni zdrowia i normalnego życia. Elżbieta 35 lat swojego życia spędziła na niesieniu uśmiechu w swoim salonie fryzjerskim. Była nie tylko fryzjerką, ale także przyjaciółką dla wielu swoich klientów. Teraz gdy sama potrzebuje wsparcia, czas zjednoczyć się i okazać jej wdzięczność za lata oddane innym. Po udarze Elżbieta straciła zdolność do mówienia oraz poruszania się prawą ręką i nogą. Wciąż płonie w niej jednak iskra walki i chęci do powrotu do normalności. Ma troje wnucząt, dla których chce wrócić do zdrowia. Kompleksowa rehabilitacja może jej pomóc w powrocie do aktywnego życia, ale wymaga to znacznego nakładu finansowego. Dlatego zwracamy się do Was, ludzi o wielkich sercach, o wsparcie dla Elżbiety. Niezbędne jest jak najszybsze rozpoczęcie intensywnej rehabilitacji, która pomoże jej odzyskać utracone umiejętności i niezależność. Czas gra wielką rolę – im szybciej zaczniemy profesjonalną terapię, tym większa szansa na powrót mowy oraz odzyskanie funkcjonalności w ręce i nodze. Z całego serca prosimy Was o pomoc dla Elżbiety. Niech nasza wspólna siła i dobroć pokażą, że w obliczu trudności jesteśmy w stanie zmienić czyjeś życie na lepsze. Każdy gest dobroci przybliża nas do wspólnego celu – przywrócenia Elżbiecie normalności.  Razem możemy zdziałać wielkie rzeczy. Z góry dziękujemy za Waszą hojność i serce, które bije w rytm pomocy dla innych. Dołączcie do nas już teraz i pomóżcie Elżbiecie wrócić do zdrowia i normalności! Bliscy Elżbiety

11 086,00 zł ( 20.84% )
Still needed: 42 106,00 zł
Lena Westphal
6 days left
Lena Westphal , 4 years old

Zespół Retta odbiera mi córeczkę❗️Wyrwij Lenkę z sideł choroby❗️

Chciałabym móc teraz patrzeć na moje dziecko, które radośnie biega z rówieśnikami po podwórku. Chwycić córeczkę za rękę i pójść na długi spacer, albo rysować z nią piękne obrazki. Niestety, na razie to tylko marzenia, które mogą się spełnić wyłącznie dzięki Waszej pomocy! Lena urodziła się zdrowa. Otrzymała 10/10 punktów w skali Apgar i początkowo rozwijała się prawidłowo. To był piękny czas. Z wypełniającą moje serce dumą, obserwowałam wszystkie sukcesy córeczki. Jej pierwsze gaworzenie, unoszenie w rękach zabaweczek, rozrabianie… I tak nagle, bez uprzedzenia – coś pękło. Kiedy Lenka skończyła rok, wszystkie zdobyte umiejętności zaczęły zanikać! Czynności, które dotychczas wydawały się proste, zaczęły sprawiać mojemu dziecku ogromną trudność. Niezwłocznie udałam się z córeczką do lekarza, który rozpoczął specjalistyczną diagnostykę. Po wielu konsultacjach i badaniach (w tym genetycznych) otrzymałam ostateczną diagnozę… Okazało się, że za wszystkie problemy i trudności Leny odpowiada Zespół Retta! Byłam przerażona! Nie mogłam zrozumieć, dlaczego los tak okrutnie każe moje dziecko! Przecież to choroba, której nie da się wyleczyć. Będzie towarzyszyć mojej córeczce do końca życia… Co najgorsze jest to schorzenie postępujące, którego nic nie jest w stanie na stałe zatrzymać, a kolejne dolegliwości tej choroby będą pojawiały się w przyszłości. Uczucie bólu i cierpienia zalewało moje serce. Lenka stała się milczącym aniołkiem... Zdawałam sobie sprawę, że rodzicielstwo wiąże się z wieloma emocjami – zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Niestety na taki wyrok chyba żaden rodzic nie potrafiłby się przygotować...  Obecnie Lenka nie jest samodzielna jak jej rówieśnicy. Praktycznie przy każdej czynności potrzebuje pomocy mojej czy męża. Samodzielnie nie chodzi, nie je, nie potrafi utrzymać zabawki w dłoniach, ani komunikować się z innymi.  W walce z opanowaniem skutków choroby pomocna jest intensywna rehabilitacja i liczne terapie. Dzięki nim ciało Lenki nie jest takie spięte i jest w stanie utrzymać równowagę.   Niestety koszty stałej rehabilitacji i leczenia są ogromne. Mimo szczerych chęci wiem, że bez pomocy Darczyńców, razem z mężem nie damy rady. Mam nadzieję, że dzięki rehabilitacji Lence uda się zrobić samodzielnie PIERWSZY KROK, zjeść samodzielnie posiłek i narysować piękne serduszko w podziękowaniu za każdą przekazaną dla niej złotówkę! Agnieszka, mama Lenki

11 069 zł
Franio Smoliński
Franio Smoliński , 6 years old

Pomóż Franiowi w walce z Dystrofią❗️

W kwietniu 2023 roku nasz świat legł w gruzach. Dowiedzieliśmy się, że nasz synek cierpi na śmiertelnie poważną chorobę. Nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego akurat on – nasz wesoły, pełen życia, aktywny chłopiec… Musieliśmy zacząć działać natychmiast, choroba nie czekała. U Franka zdiagnozowano Dystrofię Mięśniową Duchenne’a. To rzadka choroba genetyczna, która atakuje i rujnuje funkcjonowanie mięśni, jeden po drugim, nie dając żadnych szans. Występuje raz na 3500-6000 urodzeń. Padło akurat na nasze dziecko… W tym momencie Frankowi potrzebna jest przede wszystkim rehabilitacja. Synek jest pod opieką specjalistów w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie – kardiologa, pulmonologa, laryngologa i psychologa.  Musimy również uczęszczać z Frankiem na basen, gimnastykę korekcyjną i wizyty kontrolne u specjalistów. Musimy zapewnić mu wszystko, co niezbędne, do możliwie jak najlepszego funkcjonowania. Franio ma dopiero 6 lat… Powinien biegać po placu zabaw razem z rówieśnikami, cieszyć się każdą chwilą beztroskiego dzieciństwa – przeżywać, doświadczać, czerpać garściami… Nie powinien mieć żadnych zmartwień… Diagnoza spadła na nas nagle, przez przypadek. Badaliśmy synka pod kątem wątroby i właśnie wtedy, zupełnie niespodziewanie skierowano nas na badania genetyczne. Po nich poznaliśmy te przerażającą diagnozę. Franek chodzi na palcach, ma bardzo mocno rozbudowane łydki. Na szczęście poza tym nie odczuwa postępu choroby. Uwielbia sport – piłkę nożną i koszykówkę. Stara się normalnie funkcjonować, a my robimy wszystko, by zapewnić mu rehabilitację, leczenie i wszystkie niezbędne terapie. Bardzo prosimy o pomoc. Potrzebujemy Waszego wsparcia, by zapewnić Frankowi wszystko, co niezbędne. Porzucamy lęk i obawy, bo chodzi o zdrowie naszego dziecka – otwórzcie dla niego swoje serca. Wasz mały gest może odmienić jego przyszłość! Rodzice

11 042 zł