Każdy mój dzień to ból. Walczę ze złośliwym nowotworem!
Chciałabym, żeby pewnego dnia się okazało, że to wszystko to zły sen. Niestety, lata walki z chorobą pozbawiły mnie złudzeń. Moja codzienność to ból i cierpienie. Jestem pod opieką hospicjum domowego, jednak nie tracę nadziei. Chcę żyć jak najdłużej i zrobię wszystko, by przechytrzyć tę bezlitosną chorobę… Muszę przyznać, że moja choroba przyszła w najgorszym możliwym momencie – na początku pandemii. Gdy wyczułam guzek w piersi, natychmiast udałam się prywatnie do lekarza. Skierowano mnie na dalsze badania. Wszystko trwało bardzo długo: pobrano wycinek, czekałam na wyniki. Każdy dzień dłużył się w nieskończoność. W końcu pojawiła się diagnoza, która zwaliła mnie z nóg: nowotwór złośliwy piersi. Na taką wiadomość nie da się przygotować. Rozpoczęłam ratujące życie leczenie: mastektomię, chemioterapie i radioterapię. A tuż za rogiem czyhała kolejna tragedia… Czułam się coraz gorzej. W sierpniu ból był nie do zniesienia, a do tego straciłam czucie w nogach. Okazało się, że mam przerzuty do kości i doszło do złamania kręgosłupa! Tym samym otrzymałam informację, po której już nic nie było takie samo: nie ma możliwości wyleczenia. Przeszłam chemioterapię, w kolejnym roku mastektomię, radioterapię. Są różne momenty. Leczenie całkowicie mnie wycieńczyło. Straciłam włosy, jednak wygląd to nic w porównaniu z bólem. W październiku 2023 roku nastąpiła kolejna progresja choroby w kościach. Przeszłam leczenie metodą cyberknife oraz radioterapię, po której bardzo źle się czułam. Problemy z chodzeniem, zadyszki… W końcu trafiłam do szpitala. Okazało się, że doszło do zatoru płucnego wskutek zakrzepicy. Obecnie jestem leczona paliatywnie. Przyjmuję na stałe leki: przeciw zakrzepicy, na cholesterol, na wątrobę, kwasy omega, antydepresanty, leki na alergię, Będę przyjmować leczenie tak długo, jak mój organizm będzie mógł je znosić. Udaje mi się samodzielnie poruszać po domu, jednak bez wsparcia nie jestem w stanie udać się do lekarza, czy na zakupy. Odbywam fizjoterapię, by walczyć o sprawność i niezależność. Chemioterapia jest refundowana. Jednak leki, specjalistyczne maści, wszelkie konsultacje lekarskie i dojazdy co miesiąc tworzą stos rachunków, które z ledwością udaje mi się opłacić. Dlatego tak ważne jest dla mnie Twoje wsparcie. Moja codzienność jest trudna, ale wierzę, że czeka mnie jeszcze wiele wspaniałych chwil. Joanna