Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zuzia Banasiak
11 days left
Zuzia Banasiak , 8 years old

Rzadka choroba genetyczna i tylko jeden ratunek – operacja! Pomóżmy Zuzi w walce o zdrowie!

Każdy rodzic marzy o tym, żeby jego dziecko było zdrowe. Jest to najważniejsza rzecz, która przysłania całą resztę. Niestety, w przypadku naszej córeczki o zdrowie i sprawność musimy jeszcze zawalczyć. Wszystko ze względu na diagnozę, którą otrzymaliśmy, gdy Zuzia miała zaledwie parę dni… Nasza córeczka choruje na ultra rzadką wadę genetyczną, zespół rzepkowo–paznokciowy. Dodatkowo zdiagnozowano u niej stopę płasko–koślawą, a także zespół wrodzonych wad rozwojowych dotyczący głównie kończyn. Wszystko to powoduje, że jej chód jest nieprawidłowy, a kręgosłup nadmiernie obciążony.  Przez wiele lat leczenie w Polsce odbywało się zachowawczo, zalecano nam rehabilitację, ćwiczenia i masaże. Nie zliczę ile ciężkiej pracy, potu i łez nasze dziecko zostawiło w gabinetach specjalistów. Przez 5 lat próbowaliśmy licznych metod terapii, łapiąc się nadziei, że któraś z nich umożliwi Zuzi normalne chodzenie. Niestety – bezskutecznie.  Zdesperowani parę tygodni temu pojechaliśmy do Wiednia na konsultację ortopedyczną do jednego z najlepszych i najbardziej polecanych w Europie specjalistów. Dopiero on wytłumaczył nam, czemu lata terapii nie przynoszą efektów. Zuzi potrzebne jest wydłużenie ścięgna Achillesa oraz operacja stawu kolanowego, ponieważ jej rzepka jest nieprawidłowo w nim osadzona.  Dowiedzieliśmy się także, że doktor operuje tego typu przypadki, kiedy dziecko ma 2,5 roku. Zuzia ma już 7 lat... Czyli operację powinna przejść już 5 lat temu! Dlaczego nikt nie powiedział nam tego wcześniej? Dlaczego nikt nie skierował nas na operację? Z tymi pytaniami pozostaniemy już na zawsze.  Przez te 5 lat córcia miałaby zupełnie inny komfort życia. Ja nie musiałabym zrezygnować z pracy, żeby się nią opiekować i wozić na codzienną rehabilitację i specjalistyczne zajęcia.  Rówieśnicy nie patrzyliby na nią przez pryzmat chorych nóżek. Nieprawidłowy chód i postawa nie niszczyłyby latami jej kręgosłupa…  Wiemy jednak, że nasz żal nie cofnie czasu i nie zmieni przeszłości. Możemy jednak zmienić przyszłość Zuzi i dać jej nadzieję na zdrowie i sprawność.  Rozpoczęcie leczenia w Austrii jest dla nas w tej chwili sprawą priorytetową, ponieważ wraz z wiekiem wada będzie się cały czas pogłębiać. Operacja może jednak zapoczątkować proces zdrowienia Zuźki. Nie będzie on łatwy, miły ani przyjemny – będzie ból, łzy oraz ciężka rehabilitacja po zdjęciu gipsu...... Chcielibyśmy, by istniała inna droga, ale tylko w taki sposób możemy pomóc jej skutecznie. Niestety, wycena zabiegu w Austrii przerasta nasze możliwości finansowe, dlatego musimy zwrócić się do Was o pomoc – bez niej nie damy rady uratować zdrowia Zuzi.  Prosimy, pomóżcie nam rozpocząć tę drogę. Wierzymy, że skończy się ona sukcesem, a w efekcie naszej ciężkiej pracy córka pójdzie przez życie na zdrowych nóżkach – tak jak inne dzieci. Marzymy o momencie, w którym zamiast martwić się lekarzem albo kolejną terapią, po prostu – pójdziemy razem na spacer. Rodzice Zuzi

123 810,00 zł ( 145.47% )
Iwona Glazer
Urgent!
Iwona Glazer , 37 years old

Let's help Iwona!

This fundraiser is my last hope, it's my cry for help, begging for a chance to live... My spine is killing me. I can't breathe anymore. I have to be attached to a respirator 24 hours a day. How long will my body last? Without back surgery I don't have much time… My life has a price. That's the price of an operation at a US clinic. An operation that has already saved Maja and that can save me! If only I can collect an unimaginably large sum... In a gesture of despair I beg for help. You are my only hope! I suffer from high-degree thoracolumbar kyphoscoliosis. For a year now, my condition has got worse dramatically, the disease is progressing faster than ever before! Moving around and carrying out everyday activities is a huge problem for me. Not to mention breathing... Today I require 24/7 oxygen therapy. Without specialized equipment, oxygen saturation drops drastically... My only salvation is an immediate operation in the USA, which costs a fortune... I have never asked for help in my life, but the situation in which I find myself now leaves me no choice. I know that without the help of people with great hearts, without your help, I may not be here soon ... My history: When I was born, I was an example of health. It was only in elementary school when scoliosis was diagnosed... Despite my hard work and exercise, the disease progressed, and so at the age of 12 an operation was necessary, which involved inserting implants on both sides of the spine. After the surgery, I enjoyed a happy life for a year, but one night I was awakened by a strong pain in my spine. There was no way out - another surgery to remove the implants, and then one more, which involved the insertion of a special hoist. I spent over 3 weeks in the hospital. The lift made me grow by 10 cm. Another implant, a plaster corset, and then it turned out that there was a pressure ulcer on the left shoulder blade. I treated it for a year… They took my corset off when I was 15. I was about to undergo an operation, but it never happened. I was growing, as a result of which I was in danger of piercing the cervical implant. I had to be careful until the operation in 2006. Six months after the surgery, my condition began to deteriorate. An oxygen concentrator was needed and I spent 8 to 12 hours under it every day. This was the case until the beginning of February 2009. At one point, I felt very bad. I was weak, my nails and lips turned blue. I was taken to the hospital. There was a cardiac arrest... They rescued me and found bilateral pneumonia. I was in a pharmacological coma for a week. Nobody gave me a chance to survive. I don't know how, but I survived. Subsequent tests showed sleep apnea, I had to be intubated. I returned home with specialized equipment that breathed for me during the night. Seeing how my kyphoscoliosis was progressing, I was still looking for a specialist. One of the doctors stated that he would not undertake the operation because I would land on a wheelchair. Years passed, the pressure on my lungs was increasing and my saturation was getting worse. In 2019, I went to an appointment with an orthopedist, he ordered me to be examined and declared that he will risk treatment. After the examination, it turned out that despite my 32 years old I suffer from advanced osteoporosis! After a month, I went back to the orthopedist for consultation with my results. I had to wait for my admission to the hospital. Months passed and I didn't get any reply. My condition worsened ... My life is all about limitations. I can't go for a walk, meet my friends or ride a bike. Often I can't even get to the bathroom alone... Due to osteoporosis, every day carries risks. I can't wait any longer. My spine can't take it! The only chance for me is a very costly operation in the United States, where I will be provided with the best equipment and outstanding specialists. My surgery has been valued at over PLN 5 million... A cosmic amount, and necessary to be collected in a short time. Where is the average person supposed to get such money? It's impossible... That's why this fundraiser, that's why my cry for help... Please, I am begging you for support. Despite the enormous amount to be raised, I must hope that it will succeed. I will not get another chance ...

2 210 893,00 zł ( 42.18% )
Still needed: 3 030 200,00 zł
Staś Wójcik
Urgent!
Staś Wójcik , 3 years old

POMOCY❗️"Zabójca dzieci" zabiera nam Stasia - grozi mu ŚMIERĆ❗️

Wiecie, co jest najgorsze w walce z chorobą? To, że cierpi dziecko, które kompletnie nie wie, dlaczego tak się dzieje. Podchodzę, ocieram łzy, całuję w czoło i pocieszam. To jedyne co mogę zrobić. Jestem przy nim i będę zawsze.  Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się u Stasia krótko po tym, jak skończył pół roczku. Zaczęło się od niewielkiego, jak wtedy myślałam, twardego siniaka pod kolankiem. Początkowo podejrzewano, że skóra Stasia w wyjątkowy sposób reaguje na uderzenia. Zaufałam lekarzom, ale gdy kilka dni później na jego małych pleckach, w okolicach nerek, zauważyłam kolejne zasinienie, zaczęłam rozumieć, że dzieje się coś o wiele poważniejszego. Dwa tygodnie później siniaki pojawiły się także wokół oczu… Byłam przerażona. Tuliłam synka w ramionach, choć sama okropnie się bałam. Nie rozumiałam, co się dzieje… Wizyty u specjalistów, badania i w końcu szczegółowa diagnostyka w szpitalu dały odpowiedź – to neuroblastoma IV stopnia – zabójca dzieci! Nie potrafię opisać żadnymi słowami, co czułam. Takich słów, po prostu nie ma… Potem wszystko rozegrało się już bardzo szybko. Musieliśmy działać od razu. Staś przyjął 11 cykli chemioterapii. W grudniu 2022 roku lekarze usunęli z jego ciałka guza nadnercza. Przez kolejne tygodnie wzmacnialiśmy leczenie immunoterapią i radioterapią. Żyliśmy z dnia na dzień, a gdy każdego dnia zasypiałam, modliłam się o CUD. Modliłam się o to, by rano obudzić się, tuląc ciepłą rączkę. Modliłam się o to, by Stasiu dał radę....  Niestety, w listopadzie mały zaczął pokazywać na główkę. Mówił, że bardzo boli, płakał. Choć w duchu prosiłam, by tak nie było, nasze przypuszczenia się potwierdziły – kolejny guz, tym razem twarzoczaszki… Dziś jesteśmy już po drugiej dawce chemii. Czekamy na dokładne wyniki badań, które pokażą, czy guz zareagował na leczenie. Od tego będą zależały kolejne miesiące walki.  Leczenie, wizyty, dojazdy do specjalistów mocno nadszarpnęły nasz budżet, dlatego choć nie jest nam łatwo, musimy prosić o pomoc. Trudno w tym momencie określić, w jak dużym zakresie będziemy jej potrzebowali. Wciąż czekamy na wyniki, ale wiemy, że w naszej sytuacji może zabraknąć już możliwości w kraju. Jeśli tak się stanie naszym ostatnim ratunkiem, będzie szpital w Barcelonie specjalizujący się w leczeniu takich dzieciaczków, jak Staś. Koszty takiej terapii, jak i samego pobytu są ogromne. W tym momencie nie mamy takich pieniędzy. Jeśli będziemy musieli z dnia na dzień wyjechać z Polski, by ratować życie synka, nie będzie już czasu na zbieranie środków…  Z tego miejsca, trzymając w objęciach mojego śmiertelnie chorego synka, błagam Was wszystkich, błagam Was o wsparcie, o pomoc...  On ma tylko 2 latka. Nie wie, nie rozumie, co się dzieje... Nie wie, że właśnie trwa walka o jego życie. Mama Stasia

599 455 zł
Katarzyna Nowakowska
Urgent!
Katarzyna Nowakowska , 54 years old

Katarzyna opiekuje się niepełnosprawnym synem i walczy ze WZNOWĄ RAKA❗️ Ratunku❗️

Z całego serca dziękuję Wam za całe dotychczas okazane mi dobro. Myślałam, że z Waszą pomocą udało mi się wygrać z rakiem i zostawić onkologiczne piekło za sobą – już na zawsze.  Niestety, dziś po zaledwie 9 miesiącach remisji, po raz drugi staję do walki ze śmiertelnym nowotworem... Moja historia: Jestem mamą, kobietą po pięćdziesiątce. Mój syn jest już prawie dorosły, lecz ogranicza go niepełnosprawność. Macierzyństwo nie należy do łatwych zadań, ale jakoś dawałam radę. Boję się, że ono się skończy… I nie dlatego, że moje dziecko jest coraz starsze, ale dlatego, że mogę umrzeć… W styczniu 2021 roku spadła na mnie druzgocząca diagnoza – rak jajnika III stopnia. Z Waszą pomocą z całych sił walczyłam o zdrowie. Gdy myślałam, że najgorsze mam już za sobą – nastąpiła wznowa. Rak jajnika IV stopnia i nowe, rozsiane zmiany. Za mną już cztery operacje i sześć chemioterapii. Niestety, guz jest nieoperacyjny. Kiedy myślę, że syn zostanie bez opieki, serce mi pęka na miliony kawałków. Muszę chronić moje dziecko i być przy nim jak najdłużej się da, lecz wiem, że sama potrzebuję, by ktoś zaopiekował się mną. Lekarz na ostatniej komisji zauważył, że "kończą się dla mnie pomysły na leczenie". Obecnie zakwalifikowałam się do programu badań genetycznych. Jest szansa, że to właśnie tam znajdzie się dla mnie leczenie i otrzymam szansę na dalsze życie – szansę na dalszą opiekę nad moim synem. Nie znam dokładnych kosztów leczenia, lecz już teraz wiem, że będą bardzo wysokie. Niezbędna jest także wspierająca rehabilitacja oraz m.in. terapia tlenowa.  Niestety, nasze zasoby finansowe się kończą i jedyną szansą na przedłużenie mojego życia jest zwrócenie się do Was z prośbą o pomoc. Mój syn codziennie na mnie patrzy i gdy widzi, jak z dnia na dzień staję się coraz słabsza – cierpi razem ze mną.   Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń. Chcę żyć dla mojego dziecka jak najdłużej. Podarujcie mi więcej czasu – tylko o to proszę. Katarzyna

11 032 zł
Maria Gądek
Maria Gądek , 8 years old

W życiu Marysi znowu pojawiły się przeszkody!

Dziękujemy. Dzięki Waszym wspaniałym sercom poprzednia zbiórka dla naszej córeczki nie osiągnęła 100%, a ponad 130%! Wiele Wam zawdzięczamy i jako rodzice nigdy o tym nie zapomnimy! Stanęliśmy jednak przed kolejnym wyzwaniem, kolejną diagnozą, przez którą znowu nie śpimy po nocach. Dlatego dzisiaj ponownie stajemy przed Wami, prosząc o wsparcie... Nasza historia:  Marysia to nasze trzecie dziecko. Niestety pozorne szczęście z jej narodzin nie trwało długo. Była bardzo płaczliwa i rozdrażniona. Wszyscy mówili nam, że taka jest jej uroda, a ja jako doświadczona mama na pewno sobie poradzę. Mimo zgłaszania niepokojących sytuacji, lekarze uciszali wszelkie wątpliwości.  Po latach walki możemy śmiało powiedzieć, że szpital to nasz drugi dom. Marysia często choruje na zapalenie górnych dróg oddechowych. W 2018 roku trafiliśmy do lekarza, gdzie okazało się, że oddycha przeponą brzuszną, w efekcie czego sinieje. Każda infekcja to dla niej tortura utrudniająca oddychanie! W lipcu 2020 roku córeczka miała pierwszy duży epizod padaczki. Nasz świat się zatrzymał. Bywało, że w ciągu dnia miała po kilkanaście ataków! Do tego Marysia ma cechy zespołu Arnolda-Chiariego, dziecięce porażenie mózgowe, opóźnienie psychoruchowe i dużą wadę wzroku. Rezonans wykazał także znaczne powiększenie się torbieli Jamy Vergi. Zakwalifikowano ją wówczas do jak najszybszej operacji, która 20 października 2020 roku uratowała jej życie. Od tego momentu zaczęliśmy przesypiać noce, co wcześniej graniczyło z cudem, jednak nasz strach całkowicie nie minął…  W kwietniu 2022 roku zdiagnozowano u Marysi Zespół Angelmana. Jest to wada genetyczna. Dlatego też córeczka potrzebuje jeszcze bardziej specjalistycznej pomocy, którą uzyskać może podczas rehabilitacji, a zwłaszcza turnusów. Nasze dziecko nie jest samodzielne, nie zgłasza swoich potrzeb. Dlatego potrzebuje całodobowej opieki. Nasza córeczka bardzo dużo przeszła. A teraz znowu pojawiła się kolejna kłoda pod jej malutkimi nogami. Czy i tym razem pomożecie nam usunąć wszelkie przeszkody, które stoją na drodze ku zdrowiu naszej córeczki? Prosimy o Waszą pomoc… Rodzice Marysi

511 zł
Grażyna Rygiel
Grażyna Rygiel , 76 years old

Nasza mama stoczyła dramatyczną walkę o życie! Teraz toczy kolejną – o sprawność! POMOCY!

W 2023 roku tuż przed świętami Bożego Narodzenia nasza mama zaczęła się gorzej czuć. Była osłabiona, jakby walczyła z przewlekłą infekcją. Pozostawała pod stałą opieką internisty. Zalecone leczenie nie pomagało, a kiedy do listy niepokojących objawów doszedł ból ucha, mama ponownie udała się do doktora. Kolejnego dnia po wizycie zaczęła się okropnie czuć... Wymiotowała, kręciło jej się w głowie, nie mogła wstać z łóżka. Wezwaliśmy pogotowie, które zabrało mamę do szpitala. Tam zaczęła się dramatyczna walka o jej życie! Wieczorem otrzymaliśmy informację, że mamę przyjęli na oddział chorób wewnętrznych, gdzie zostanie poddana diagnostyce. Razem z tatą byliśmy bardzo przejęci, jednak trwaliśmy w nadziei, że mama trafiła w dobre ręce. Nie spodziewałyśmy, że rano okaże się, że w nocy musiała przejść operację ratującą jej życie! To było jak najgorszy koszmar, z którego nie mogłyśmy się obudzić. Gdy zobaczyłyśmy mamę przypiętą do respiratora, w śpiączce, byłyśmy przerażone! Okazało się, że lekarze wykryli u mamy przewlekłego ropniaka podtwardówkowego. Jej stan bardzo ciężki. Wprost mówiono nam, że mamy się pożegnać, bo jej organizm może nie wytrzymać tak dużego obciążenia! Nasza mama jednak okazała się niesamowitą wojowniczką. Z wszystkich sił walczyła o swoje życie. Dwa miesiące spędziła na oddziale intensywnej terapii w śpiączce, jednak później jej stan zaczął się stabilizować. Tuż przed Wielkanocą było na tyle dobrze, że mogliśmy przetransportować ją do ośrodka rehabilitacyjnego. Tam udało się odpiąć mamę od respiratora – co było ogromnym sukcesem. Niestety w wyniku choroby doszło do porażenia 2 kończynowego oraz uszkodzenia podstawowych funkcji życiowych... Za naszą mamą już prawie 5 miesięcy intensywnych zajęć. Widzimy ogromne postępy. Mama jest karmiona PEGiem, jednak zaczyna też normalnie jeść, dużo z nami rozmawia. Niestety przy spustoszeniu dokonanym przez chorobę rehabilitacja wymaga znacznie więcej czasu. Następnym kamieniem milowym, jakże trudnym do pokonania, jest wstawanie i możliwość przesadzania się z łóżka na wózek, czy skorzystania z toalety… Chciałybyśmy bardzo, aby mama mogła wrócić do domu. Tata bardzo za nią tęskni i jest gotowy się nią zająć przy wsparciu osoby do pomocy. Tak jak sobie obiecywali wiele lat temu… W zdrowiu i chorobie. Jednakże, zanim to nastąpi mama potrzebuje dalszej wielopłaszczyznowej rehabilitacji, którą zapewnia jej ośrodek rehabilitacyjny. Niestety pobyt tam jest niezwykle kosztowny…  Do tej pory starałyśmy się pokrywać wszelkie potrzeby z własnych środków, jednak przestajemy dawać radę i musimy zwrócić się do Was z prośbą o pomoc! Droga rodzino, przyjaciele i wszyscy ludzie dobrych serc prosimy, nie zostawiajcie naszej mamy w potrzebie! Ona nigdy nie pozostawała obojętna na prośby innych o pomoc. Wierzymy, że dobro do niej wróci!  Córki Grażyny

25 330,00 zł ( 23.81% )
Still needed: 81 053,00 zł
Helena Leonarczyk
Urgent!
Helena Leonarczyk , 53 years old

Ukochana mama walczy o życie❗️Pomóż Helenie pokonać raka!

PILNE! Mam na imię Paulina i jestem córką najwspanialszej kobiety na świecie - Helenki. Mama walczy o życie, zmaga się ze śmiertelnym przeciwnikiem - nowotworem. Choroba mamy dotknęła całą naszą rodzinę... W imieniu taty, brata, mojej córeczki i swoim bardzo proszę o pomoc, byśmy nie stracili ukochanej żony, mamy i babci...  Rok 2021 okazał się najgorszym rokiem w życiu naszej rodziny. Już sam początek był dramatyczny, w styczniu mama trafiła do szpitala. Jej skóra i oczy były zupełnie żółte... Zachorowała na żółtaczkę. W szpitalu stwierdzono, że przyczyna stanu mamy jest znacznie bardziej poważna... Nikt z nas nie spodziewał się tak druzgocącej diagnozy.  Okazało się, że mama ma guza wnęki wątroby i brodawki Vatera... To bardzo rzadki rodzaj raka, ze względu na umiejscowienie powoduje trudności z oddawaniem żółci, stąd jednym z jego objawów jest właśnie żółtaczka. To był dla nas szok i ogromna rozpacz. Mama była gotowa do walki o życie, a ta okazała się wyjątkowo trudna. Najpierw endoskopowo wprowadzono jej protezę do przewodu żółciowego, by pobrać wycinek z guza. 2 marca 2021 roku odbyła się bardzo trudna i rozległa operacja, w wyniku której mamie usunięto m.in. głowę trzustki, dwunastnicę oraz drogi żółciowe. Rak brodawki Vatera należy do chorób typowo chirurgicznych, najskuteczniejszym sposobem leczenia jest właśnie operacja. Jeśli uda się wyciąć wszystko, wtedy niepotrzebna jest chemia i są duże szanse na wyzdrowienie.  Operacja w przypadku mamy powiodła się. Wróciła upragniona normalność, mama była pod kontrolą lekarza, dochodziła do siebie po operacji. Mieliśmy nadzieję, że już najgorsze za nami...  Niestety szczęście nie trwało długo. Podczas kontroli w grudniu okazało się, że jest podejrzenie zmian przerzutowych węzłów jamy brzusznej... To był dla nas ogromny szok. Choroba wróciła... Lekarze zdecydowali o włączeniu chemioterapii oraz radioterapii. 28 grudnia, zaraz po Świętach, mama stawiła się w szpitalu, by dostać pierwszą kroplówkę z chemią... Otrzymywała ją do września 2023 roku. W międzyczasie w sierpniu 2022 roku była podawana też radioterapia stereotaktyczna. Wydawało się, że mama jest na dobrej drodze do pokonania choroby. W kwietniu 2023 roku mama została szczęśliwą babcią małej Marty. Narodziny mojej córeczki dały mamie wielką motywację do niepoddawania się i szukania dalej czegoś, co pomoże jej wygrać z rakiem. Martusia jest jej oczkiem w głowie. Niestety - mimo leczenia badanie, wykonane 11 listopada 2023 roku, pokazało, że doszło do progresji choroby... Lekarze nie mieli dla nas dobrych wieści... W Polsce możliwości leczenia dla mamy wyczerpały się.  Zostaje tylko leczenie paliatywne, uśmierzające ból, które ma nie wyleczyć, ale kupić mamie czas... Albo bardzo silna chemia, która - lekarze nas uprzedzają - może prowadzić nawet do śmierci. Mama dostała pierwszy cykl, niestety zniosła go bardzo źle... Zaczęła cierpieć na neuropatię, dokucza jej ostry ból, drętwienie całego ciała.  Zrozpaczeni, zaczęliśmy szukać ratunku poza granicami naszego kraju... Szansa, która się pojawiła, to leczenie w Niemczech. Mama będzie pod opieką doktora Janusa Vorreitera oraz Prof. Dr. med. Johannes Sheele. Lekarze chcą zrobić wszystko, by zoperować mamę. Byliśmy już na pierwszym cyklu leczenia, na kolejny mamy wrócić w kwietniu i mamy ogromną nadzieję, że wtedy dostaniemy zielone światło co do operacji. Mama ma gorsze i lepsze dni, czasami nie ma siły, by wstać z łóżka, bo jest bardzo słaba, ale po zaczęciu leczenia w Niemczech widzimy ogromną poprawę. Niestety, wizyty, pobyt, operacja i leczenie są bardzo drogie... Na ten moment zdrowie i życie mamy zostało wycenione na około 200 tysięcy złotych. Bardzo proszę o pomoc w tej zbiórce, o nic nigdy bardziej nie prosiłabym na świecie! Mama jest dla mojej rodziny, dla mojego brata i taty najwspanialszą i najukochańszą osobą na świecie ❤️  Wierzymy, że czeka ją jeszcze wiele długich i szczęśliwych lat z rodziną. Liczymy na Waszą pomoc, na każdą złotówkę, na każde wsparcie. Nie wiem, jak będziemy mogli się odwdzięczyć, ale mam nadzieję, że dobro wróci do Was z podwójną siłą!  Dziękuję za każdy gest wsparcia! ❤️ Paulina, córka Heleny

44 350,00 zł ( 20.84% )
Still needed: 168 416,00 zł
Mateusz Szymański
Mateusz Szymański , 29 years old

Żołnierz otarł się o śmierć! Pomóż!

Najlepszy okres mojego życia zakończył się wraz z tragicznym wypadkiem. Nigdy nie myślałem, że mnie to spotka. Krótka chwila odebrała mi to, co zawsze było dla mnie najważniejsze – sprawność. Mam na imię Mateusz. Jestem żołnierzem zawodowym w czynnej służbie. Moja praca jest moją pasją i powołaniem. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Niestety, jednym z jej wymogów jest sprawność, której pozbawił mnie wypadek… 16 lipca 2024 roku wracałem z pracy na motocyklu. Nadjeżdżający samochód wymusił pierwszeństwo i we mnie uderzył. Bezwładnie zderzyłem się z drzewem, tracąc przytomność. Wszystko wiem jedynie z policyjnych notatek. Z wypadku nie pamiętam niczego prócz potwornego bólu. Do szpitala przetransportowano mnie helikopterem. Mój stan był tragiczny. Lekarze ledwo uratowali mi życie. Gdy się obudziłem, nie wiedziałem, co się dzieje. Okazało się, że wskutek zdarzenia moja lewa noga została zmiażdżona. Lekarze musieli ją amputować, inaczej czekałaby mnie śmierć. Dziś próbuję przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Boję się, że nie będę mógł robić tego, co kocham. Przed wypadkiem prowadziłem aktywny tryb życia, do którego chciałbym powrócić. Nie poddaję się tylko dzięki wsparciu mojej ukochanej żony i wspaniałej rodziny. Wierzę, że kiedyś będę sprawnym człowiekiem. By to osiągnąć, potrzebuję protezy oraz pilnej rehabilitacji. Niestety, ich koszt jest ogromny. Jeśli zechcesz pomóc mi w tej trudnej sytuacji, będę niezwykle wdzięczny... Teraz liczy się każdy gest! Pomocy! Mateusz

146 322,00 zł ( 39.29% )
Still needed: 226 019,00 zł
Antek Pietrzak
Antek Pietrzak , 6 years old

❗️Daliśmy mu nowy dom i miłość – Wciąż walczymy o zdrowie Antka❗️

Nikt na niego nie czekał. Nikt nie cieszył się z jego pojawienia na świecie. W szpitalu był sam. Bez żadnej rodziny, z ogromnym rachunkiem do zapłacenia. Ale pokochaliśmy go od pierwszego wejrzenia. Daliśmy dom, nazwisko, rodzinę i nieskończenie wiele ciepła. Antoś urodził się 2 miesiące za wcześnie w zamartwicy z niedotlenieniem. W pierwszych godzinach stoczył walkę na śmierć i życie. Przeżył cudem… W wieku 8 miesięcy neurolog postawiła diagnozę — mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe. Powiedziała, że nigdy nie będzie chodził, chwytał, całe życie będzie zależny od innych... My się jednak nie poddawaliśmy! Odwiedzaliśmy go codziennie w szpitalu. Zapoznawanie się z dzieciątkiem w towarzystwie personelu. My nieznający się na dzieciach totalnie i Antoś malutki tak bardzo, że żona, widząc go pierwszy raz, powtarzała to kilka razy w kółko. W końcu zabraliśmy Antka do domu. Radość ogromna, nasze dziecko wymarzone. Zaczęła się walka. Dzięki wsparciu ze zbiórek udało nam się odbyć terapię komórkami macierzystymi w Bangkoku, kontynuować rehabilitacje, terapie, masaże, ćwiczenia wzroku, słuchu. Wyprawy na drugi koniec miasta, od wizyty do wizyty. Wszystko po to, żeby mu pomóc. Wszystko po to, żeby spróbować odzyskać jak najwięcej z utraconego zdrowia… Antoś płaci ogromną cenę za nieswoje błędy, a my kochamy go nad życie. To uczucie w połączeniu z niesamowitą siłą naszego synka sprawiło, że zdarzył się cud. Dziecko, które miało być leżące, zaczęło samo siadać, raczkować, interesować się światem i nami. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, a z nami rehabilitanci i lekarze. Każdego dnia walczymy o kolejne postępy. Ten rok był dla nas i Antka przełomowy. Dziękujemy Wam z całego serca za pomoc w spełnianiu marzeń Antosia i naszych. Po udanej fibrotomii  we wrześniu i intensywnej rehabilitacji Antoś nie dość, że zaczął chodzić to jeszcze zbiega z i pod górkę, przekracza progi, wchodzi i schodzi ze schodów, tańczy i każdego dnia nas zaskakuje! Każda nowa umiejętność to dla niego mega radość i duma! Antek jest najdzielniejszym i najbardziej upartym małym mężczyzną, jakiego znamy. Upada, potyka się, ale wstaje i dzielnie idzie naprzód. Udało nam się w tym roku zrobić 3 turnusy wyjazdowe, ale rehabilitacja trwa cały czas. Antoś zszedł też zupełnie z leków na padaczkę i mamy nadzieję, że ona nigdy nie wróci. Dla mnie największą radością jest to, że Antoś po 6 latach powiedział „mama”  i teraz to słowo jest przez niego powtarzane 1000 razy dziennie, a ja mam łzy w oczach! Wciąż walczymy o mowę i to na niej oraz na intensywnej rehabilitacji chcielibyśmy się teraz skupić. W planach mamy turnusy, rehabilitację logopedyczną, zakup specjalnego roweru... Wszystko przed nami, ale przyszłość maluje się w barwach nadziei. Zrobimy wszystko, żeby pomóc naszemu synowi, ale finansowo sami tego nie udźwigniemy. Kochani po raz kolejny prosimy Was o pomoc finansową w realizacji marzeń naszego niezłomnego cudownego synka, który swoim uśmiechem i determinacją mógłby obdarować cały świat. Rodzice, Anna i Artur ➡️ Możesz pomóc, biorąc udział w LICYTACJACH

5 672,00 zł ( 6.45% )
Still needed: 82 201,00 zł