Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jacek Tyrawski
Jacek Tyrawski , 44 years old

Wygrałem walkę o ŻYCIE! Dziś toczę kolejną, tym razem o sprawność – POMOCY!

5 października 2023 roku, to data, która zarówno dla mnie jak i dla całej mojej rodziny już zawsze będzie tragiczna. Wtedy dokładnie, w trakcie mojego pobytu na kontrakcie w Szwecji, doznałem rozległego wylewu krwi do mózgu. Gdyby nie szybka interwencja moich kolegów i natychmiastowa pomoc szwedzkiej służby zdrowia, pewnie nie pisałbym tych słów… Niezwłocznie zostałem przetransportowany do szpitala, gdzie lekarze musieli walczyć o moje życie. Przeszedłem dwie operacja, a później przez długi czas znajdowałem się w śpiączce farmakologicznej. Niestety, każda podjęta próba wybudzania mnie powodowała nagły wzrost ciśnienia śródczaszkowego… A to nie wszystko. Moja droga do ustabilizowania stanu zdrowia była niezwykle ciężka. Doświadczyłem kilku infekcji, począwszy od trzykrotnego zapalenia płuc, poprzez zapalenie opon mózgowych, zapalenie dróg moczowych, kończąc na zakażeniu COVID-19. Miałem założoną rurkę tracheostomijną, byłem karmiony za pomocą PEG-a i od nowa musiałem uczyć się oddychania oraz przełykania. Najtrudniejszą walkę wygrałem, ale czekały mnie kolejne ciężkie wyzwania. Po pobycie w szpitalu zostałem skierowany na rehabilitację. Trafiłem tam z wieloma problemami. Byłem otoczony troskliwą opieką i cały czas czuwał przy mnie mój kochany brat, który przyleciał do Szwecji zaraz po moim wylewie. By być przy mnie, zrezygnował z pracy. Kosztowało go wiele wysiłku i wyrzeczeń, ale dzięki niemu nie czułem się obco w obcym kraju. Moja sytuacja była naprawdę ciężka, ale przy wsparciu dobrych ludzi pokonałem większość trudności rzuconych przez okrutny los.  Dziś przebywam już w Polsce. Pragnę jak najszybciej powrócić do zdrowia i aktywności, zwłaszcza że trud opieki nade mną spoczął głównie na moim bracie i  mamie, która jest po poważnej operacji onkologicznej. Chciałbym im ulżyć i umożliwić mojemu bratu prowadzenie normalnego życia oraz realizowania swoich życiowych planów. Mam orzeczony znaczny stopień niepełnosprawności, ale poczyniłem już postępy. Samodzielnie wykonuję niektóre czynności pielęgnacyjne, spożywam posiłki, przy wsparciu logopedy przypominam sobie coraz więcej słów. Specjaliści uważają, że sporo mogę jeszcze osiągnąć. Niestety przede mną jeszcze długa i kosztowna droga. Bez pomocy ludzi dobrych serc nie dam rady! Aby kontynuować skuteczną rehabilitację w dobrych ośrodkach, specjalizujących się w tego typu przypadkach jak mój, potrzebuję kwoty ponad 200 tysięcy złotych. Wiem, że to bardzo dużo, ale liczę na Państwa wsparcie i życzliwość. Każda nawet najmniejsza wpłata jest dla mnie na wagę złota.  Jacek                                          

128 282,00 zł ( 60.29% )
Still needed: 84 484,00 zł
Michalinka Bijak
Michalinka Bijak , 3 years old

Misia walczy o to, by chodzić❗️Operacja pilnie potrzebna - pomocy!

POMOCY - w nóżce naszej córeczki brakuje kości! Michalinka urodziła się z bardzo rzadką wadą... Kiedyś takie dzieci jak ona skazane były na amputację! Dziś dla naszej córeczki jest szansa, żeby żyć normalnie. Niestety, potrzebna jest skomplikowana operacja. Bez niej Misia nigdy nie będzie chodzić, biegać, skakać jak zdrowa dziewczynka... Bardzo prosimy Cię o pomoc dla naszej córeczki! Michalinka była planowanym, wyczekanym przez nas dzieckiem... Ciąża była prowadzona wzorcowo. Wykonaliśmy wszystkie niezbędne badania, nawet te genetyczne... Wszystkie pokazywały, że nie ma żadnych nieprawidłowości, a nasza ukochana córeczka urodzi się zupełnie zdrowa. Nic nie wskazywało na to, że Misia urodzi się z hemimelią strzałkową w prawej nóżce. Problem zdrowotny naszej córeczki można zobaczyć gołym okiem... Dostrzegliśmy go od razu po jej narodzinach. Prawa nóżka była dużo krótsza od lewej i zdeformowana... Był to dla nas cios i ogromny szok, dlaczego akurat trafiło na naszą córeczkę? Przecież wszystkie badania wychodziły dobrze... Okazało się, że  Misia cierpi na hemimelią strzałkową - bardzo rzadką wadę... To wrodzony brak kości strzałkowej, co powoduje niestabilność stopy oraz skrócenie nóżki o kilka centymetrów. Córeczka ma tylko cztery paluszki, a w prawej stópce część jest zrośnięta. Tak chore nóżki powodują, że Misia nigdy nie będzie mogła samodzielnie chodzić... Co więcej, prawa nóżka rośnie wolniej, więc różnica w długości między nimi pogłębia się z każdym dniem! Kiedyś takim dzieciom jak Misia wykonywano amputację i zakładano protezę... Dziś na szczęście jest szansa, by nasza córeczka była zupełnie sprawna. Szukaliśmy dla niej ratunku i znaleźliśmy... Tak trudne wady ortopedyczne jak Misi od wielu lat leczy się z powodzeniem w Paley European Institute. Kilka razy do roku operuje tam dr Dror Paley ze swoim zespołem, ortopeda światowej sławy. Pomógł już wielu dzieciom z hemimelią... Misia może być wśród nich. Nadzieją jest operacja, którą Misia musi przejść między 18. a 24. miesiącem życia. Następnie czekają ją dwa zabiegi wydłużenia nogi oraz ciężka i długa rehabilitacja. Wiemy, że nasza córka da radę, bo to mała wojowniczka! Jednak cena operacji, jak i każdego wydłużenia, jest ogromna... Mamy mało czasu na uzbieranie prawie 400 tysięcy złotych na pierwszy etap ratowania nóżki naszej córeczki. Musimy to zrobić najpóźniej do lutego... Kolejna duża suma będzie potrzebna po zakończeniu rehabilitacji po pierwszym wydłużaniu. Na już potrzebna jest kwota blisko 400 tysięcy złotych... To cena sprawności naszego dziecka. Metoda oraz koszt kolejnego wydłużenia będzie znana dopiero po zakończeniu pierwszego etapu ratowania nóżki Michaliny. Łzy napływają nam do oczu, gdy widzimy, jak Michalinka stara się i chce stanąć na nogi o własnych siłach... Niestety brak kości jej to uniemożliwia. Wada bardzo utrudnia jej codzienne funkcjonowanie... Musimy jej pomóc! Kochamy Misię najbardziej na świecie, ale nie mamy takich pieniędzy... Szansą na jej normalne życie jesteś Ty. Twoja pomoc może uratować jej nóżkę i dać Jej szansę na sprawność  oraz piękne i spełnione życie. Bardzo prosimy o ratunek dla naszej córeczki! Dominika i Krzysiek, Rodzice Michaliny ➡️ Misi możesz pomóc też przez udział w LICYTACJACH DLA MICHALINY - klik! ➡️ Śledź walkę Misi na Facebooku - Stawiamy Michalinkę na nogi ➡️ Śledź walkę Misi na Instagramie - Stawiamy Michalinkę na nogi

462 578,00 zł ( 70.84% )
Still needed: 190 360,00 zł
Kubuś Kamzol
Kubuś Kamzol , 10 years old

Proszę, nie pozwól, by zabrakło nadziei...

Przez pierwsze dwa lata synek rozwijał się prawidłowo. Dopiero po trzecich urodzinach zauważyłam, że coś jest nie tak. Kubuś mówił tylko pojedyncze słowa, w dodatku bardzo niewyraźnie. Zaczęłam szukać pomocy. Wiele wizyt u specjalistów dały diagnozy: zaburzony rozwój mowy, obniżone napięcie mięśniowe i zaburzenia integracji sensorycznej. Dziś Kubuś jest już dużym chłopcem, jednak jego trudności rosną razem z nim… Syn chodzi do szkoły, ale zamiast radości z poznawania nowych kolegów i uczenia się nowych rzeczy, towarzyszy mu smutek i frustracja… Ciężko opanować mu opanować podstawę programową. Mocno zaburzona mowa nie ułatwia uczestnictwa w lekcjach, czytania, wypowiadania się… Nie pozwala też swobodnie komunikować się i bawić z rówieśnikami czy nawiązywać przyjaźnie… Pęka mi serce! Czy Kuba będzie w przyszłości szczęśliwy? Czy będzie w stanie żyć samodzielnie? Czy poradzi sobie w życiu? Te pytania nieustannie krążą w mojej głowie. Nie mogę pozwolić, by odpowiedzią na którekolwiek z nich było „nie”! Dlatego robię wszystko, co w mojej mocy, by mu pomóc! Kuba potrzebuje intensywnej stymulacji mózgu – terapii ze specjalistami, którzy pomogą mu dalej się rozwijać oraz wesprą jego komunikację. Wykorzystuję wszystkie możliwości, by mu pomóc, niestety za wiele z nich trzeba słono zapłacić… Ze względu na dużą wadę zgryzu syn przeszedł operację stomatologiczną i czeka go założenie aparatu. To usprawni jego wymowę, ale kosztuje krocie! Dlatego jako mama zwracam się z prośbą o wsparcie. Każda złotówka przekazana na tę zbiórkę to szansa na lepszą przyszłość mojego syna. Z serca za nią dziękuję. mama Kuby, Agata

549 zł
Nikodem Wziontek
Nikodem Wziontek , 3 years old

Przez chorobę Nikoś traci dzieciństwo. Proszę, pomóż naszemu synkowi!

Nikoś ma dopiero dwa latka, a doświadczył więcej niż niejeden dorosły. Choć to wesoły, cudowny i bardzo mądry chłopczyk, od początku nie rozwijał się jak jego rówieśnicy. Zdiagnozowano u niego autyzm, ale to zaledwie wierzchołek góry jego problemów ze zdrowiem. To przecież tylko malutkie dziecko... Matka zawsze wie, kiedy coś złego dzieje się z jej dzieckiem. U nas nie było inaczej. Czułam, że z moim synkiem było coś nie tak. Badania nie pozostawiły żadnych złudzeń. Dostaliśmy diagnozę, która złamała nam serca, nie byliśmy przygotowani na taki los. Nie tak wyobrażaliśmy sobie życie naszego małego chłopczyka. Autyzmu nie da się przecież wyleczyć, będzie z nami na zawsze. Codziennie widzimy, jak choroba zabiera mu dzieciństwo, jak traci nabyte wcześniej umiejętności i zamyka się w świecie, który tworzy w swojej głowie. Walczymy o każdy jego uśmiech, o każde spojrzenie. Naszym największym marzeniem jest to, by w końcu usłyszeć długo wyczekiwane słowa: mama i tata oraz żeby Nikodem mógł bawić się ze swoim rodzeństwem. I po prostu, żeby był zdrowy! Nikoś ma potwierdzony autyzm, afazję rozwojową wrodzoną, dyslalię rozwojową całkowitą, hipotonię mięśniową twarzy, niedokształcenie mowy, nadwrażliwość słuchową, zaburzenia przetwarzania sensorycznego i wybiórczość pokarmową. To lista, z którą zmagamy się codziennie. Nasz mały chłopiec nie mówi, nie reaguje na polecenia, a każda próba nawiązania z nim kontaktu kończy się niepowodzeniem. Rokowania też są niepewne, nie wiemy, czy kiedykolwiek zacznie mówić. Żeby mu pomóc, Nikodem chodzi na prywatne zajęcia do psychologa, neurologa, neurologopedy, zajęcia SI, rehabilitację. Konieczne jest jeszcze wykonanie EEG głowy, bo lekarze podejrzewają, że krótko po porodzie doszło do wylewu. To badanie pozwoli nam zorientować się, jakie uszkodzenia mogły zajść w mózgu. Planujemy także wykonanie badań genetycznych WES, które pokażą nam, czy mamy do czynienia z autyzmem okołoporodowym, czy też genetycznym. Nigdy nie myśleliśmy, że będziemy musieli prosić obcych ludzi o pomoc, ale jeśli zmieni to życie naszego synka to proszę, nie zostawiajcie nas. Rodzice ➡️ Pomagamy Nikosiowi - LICYTACJE ➡️ Waleczny Nikoś

64 494,00 zł ( 30.31% )
Still needed: 148 272,00 zł
Krzyś Gorzawski
Krzyś Gorzawski , 6 years old

Dla nas schody to tylko schody – dla Krzysia przeszkoda nie do pokonania! Pomóż być samodzielnym!

O tym, że Krzyś urodzi się chory, dowiedzieliśmy się w ciąży. Nie wiedzieliśmy wtedy jednak jeszcze jak bardzo… Niestety, nasz kochany synek urodził się z poważnym rozszczepem kręgosłupa. W konsekwencji tego schorzenia porusza się na wózku aktywnym. Pomimo tego, że jest jeszcze malutkim dzieckiem, przeszedł już 3 operacje – w tym dwie ratujące życie.  Dzięki intensywnej rehabilitacji od urodzenia jest samodzielny na tyle, na ile pozwalają mu warunki domowe. Bardzo lubi gotować, więc staraliśmy się jak najbardziej przystosować przestrzeń, by w kuchni czuł się swobodnie. Niestety, mimo wszystkich naszych starań, nadal nie udało się pokonać wszystkich barier architektonicznych. Krzyś potrzebuje podnośnika zewnętrznego tzw. windy w szybie, która da mu możliwość swobodnego poruszania się między piętrami. Jest ona jednak niezwykle kosztowna, a my nie jesteśmy w stanie samodzielnie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego. Aktualnie jakiekolwiek wyjście z synkiem z domu staje się ogromną wyprawą.  Mieszkamy na I. piętrze, kuchnia znajduje się na półpiętrze. Codziennie nosimy Krzysia i jego wózek po schodach. Synek ma ogromną potrzebę rozwoju, jednak nadal jest uzależniony od pomocy drugiego człowieka. Na turnusach rehabilitacyjnych oraz na zajęciach aktywnej rehabilitacji uczy się m.in. przesiadać i pokonywać przeszkody.  Winda to spełnienie marzeń, wisienka na torcie samodzielności Krzysia. To właśnie dzięki niej ma szansę na pełną swobodę ruchu...  Krzyś rok temu jeszcze nie mówił, a dziś można z nim porozmawiać o wszystkim! Codziennie korzysta z rehabilitacji oraz ćwiczy umiejętności poznawcze. Robimy wszystko, by mógł wyjeżdżać na turnusy oraz dbać jak najlepiej o swoją sprawność, natomiast do zakupu windy potrzebujemy Waszego wsparcia.  Prawdopodobnie naszego synka czekają  kolejne operacje związane z garbem kostnym, z którym się urodził. To sprawia, że noszenie go na rękach w górę i w dół będzie jeszcze bardziej utrudnione…  Krzyś jest energicznym chłopcem, który chce rozwijać się maksymalnie na miarę swoich możliwości… Uwielbia słuchać muzyki i tańczyć w jej rytm, a także gotować oraz piec. Prosimy, pomóż mu w tej drodze do samodzielności...  Rodzice Krzysia ➡️ WINDA wisienka na torcie Krzysia do samodzielności - LICYTACJE

89 820,00 zł ( 42.21% )
Still needed: 122 946,00 zł
Franek Doliński
Franek Doliński , 4 months old

Jedno uszko to za mało, by Franio rozwijał się prawidłowo! Pomóż!

Narodziny synka miały być najpiękniejszym dniem w naszym życiu. Niestety, szokująca diagnoza sprawiła, że szczęście trwało jedynie krótką chwilę. Lekarze poinformowali nas, że Franek urodził się bez uszka! W ciąży nic na to nie wskazywało. Układaliśmy piękne plany i marzenia, które w jednym momencie rozsypały się na drobny mak. W naszej codzienności pojawił się nowy priorytet. Walka o zdrowie i sprawność Frania! Mikrocja i atrezja sprawiają, że synek ma zarośnięty kanał słuchowy oraz widoczne zniekształcenie uszka. Już w szpitalu dokładaliśmy wszelkich starań, by dowiedzieć się jak najwięcej o chorobie, z którą przyszło nam się mierzyć. Przeszukaliśmy internet, pytaliśmy lekarzy. Doradzono nam założenie naszemu dziecku aparatu słuchowego, jednak to jedynie tymczasowe rozwiązanie. Skutki choroby da się zniwelować! Chcemy, by Franio przeszedł operację otworzenia kanału słuchowego oraz rekonstrukcji małżowiny usznej w Stanach Zjednoczonych. Koszt takiej operacji jest ogromny, a na uzbieranie potrzebnej kwoty mamy jedynie trzy lata! To właśnie w tym wieku otwiera się możliwość wykonania takiego zabiegu. Zrobimy wszystko, by wygrać z chorobą Frania. Czekają nas badania genetyczne, by dowiedzieć się, czy mikrocja stanowi u synka część zespołu wad wrodzonych. Przez asymetrię twarzy konieczne są również wizyty u neurologopedy oraz innych specjalistów. Wiemy, że przed nami długa, nierówna walka. Tylko z Waszą pomocą możemy być na nią gotowi! Oddalibyśmy wszystko, by nasze dziecko miało możliwość dalszego leczenia, rehabilitacji oraz wzięcia udziału w planowanej operacji. Dzięki Wam będziemy w stanie mu pomóc. Każda złotówka przybliża nas do celu! Z góry dziękujemy za każdą wpłatę! Rodzice

20 380,00 zł ( 3.19% )
Still needed: 617 918,00 zł
Tymek Kotow
Urgent!
9 days left
Tymek Kotow , 4 years old

Mój synek umiera na raka❗️Bez Was stracimy ostatnią szansę!

Na USG lekarka długo milczała. Nagle po jej policzku poleciała łza. Dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko ma guza w brzuchu, około 10 cm. Nasz świat natychmiast się zawalił! Cała rodzina pojechała z Tymkiem do szpitala. Zaczęły się badania, a po biopsji zapadła diagnoza – neuroblastoma przestrzeni zaotrzewnowej lewej z przerzutami do węzłów chłonnych. Czekaliśmy na nowy 2023 rok. Nasza czteroosobowa rodzina szykowała się do sylwestra. W noc z 31 grudnia na 1 stycznia, kiedy wszystko zapowiadało radosne świętowanie, nasz synek Tymek zaczął gorączkować. Następnego dnia lekarz stwierdził COVID. Ledwo wrócił do zdrowia, dopadł go rotawirus. Miesiąć później, bawiąc się ze swoją siostrą Marysią, Tymek upadł na brzuch. Dziecko zabrała karetka. Nic strasznego nie wykryto, ale brzuch nadal bolał, więc zabrałam syna na USG. W tym momencie zaczyna się nasza dramatyczna historia. Diagnoza była straszna – ogromny guz w brzuszku – rak! płakaliśmy wszyscy, łącznie z panią doktor... Od 1 marca 2023 do 20 kwietnia 2023 synek miał dwie chemioterapie. Chemioterapia przechodziła ciężko. Przez cały ten czas nie jadł i w ogóle nie chodził. Mogliśmy się tylko modlić, żeby guz się zmniejszył. I on się zmniejszył! O 30%. 25 kwietnia 2023 odbyła się operacja – usunęli mu guza razem z nadnerczem. Ta historia miała się skończyć szczęśliwie – słowem "remisja". Tak uważali wszyscy nasi lekarze w dwóch szpitalach, gdzie mieliśmy okazję się leczyć. Ale w czerwcu 2023, podczas badań, poinformowano nas, że dziecko się "świeci" i za parę miesięcy na miejscu usuniętego nadnercza wyrośnie coś nowego. To jest koszmar. To jest po prostu jakiś koszmar! Wszystko zaczęło się od nowa. Pięć cykli chemioterapii, przez które dziecko nie mogło samodzielnie jeść i nie chciało wstawać, wymioty, rozwolnienia, podwyższona temperatura. Wszystko szło zgodnie z nowym planem do piątego cyklu – wtedy tomografia komputerowa wykazała, że guz znów rośnie. Od 14 do 29 grudnia 2023 znów badania. Zapadła decyzja o trzech cyklach chemii. Przeszła trochę łatwiej, ale nie pomogła. W ogóle... 11 marca 2024 chirurdzy podjęli decyzję o usunięciu 70% guza. Operacja przeszła dobrze. Potem jeden cykl chemioterapii i planowano przeszczep szpiku. Ale... Nieszczęście. Łzy. Guz znów rośnie. Który to już nawrót? Przestaliśmy liczyć. Postanowiono powtórzyć chemioterapię, która kiedyś pomogła. Nie mieliśmy wyboru. Już po pierwszym dniu spuchł i zaczął boleć szew na brzuchu. Czyżby to był znak? Dziecko czuło się coraz gorzej. Brzuch bolał niesamowicie, a guz tylko się rozrastał. Ile takie dziecko może wytrzymać operacji? Chemioterapii, które nie pomagają? Po rozmowie z ordynatorem szpitala zrozumiałam, że za bardzo nie wiedzą, co nam zaproponować i w każdej chwili mogą nas wysłać do domu, byśmy czekali na śmierć. Zaczęłam rozsyłać maile po całym świecie. Podjęliśmy decyzję – jedziemy do Izraela. Bardzo wierzymy, że usłyszymy pewnego dnia: "Remisja nastąpiła! Tymeczek jest zdrowy!". Ale leczenie kosztuje niesamowicie dużo. Nasza rodzina należy do biednych. Mamy dwójkę dzieci – bliźniaków. Jak sprzedamy wszystko, co mamy, nie wystarczy nam nawet na depozyt. Robimy to, co potrafimy i bardzo liczymy na pomoc.

118 887,00 zł ( 5.98% )
Still needed: 1 867 635,00 zł
Jerzy Wasiewicz
Jerzy Wasiewicz , 62 years old

Lekarze nie dawali mu szans, ale Jerzy dalej walczy! Potrzebna pomoc z walce z rakiem❗️

Jestem Anna i przychodzę tu z całego serca prosić Was o pomoc dla mojego taty Jerzego. Od ponad dwóch lat toczy on dramatyczną walkę o życie. Dopadł go rak jelita grubego w najgorszym, IV stadium. Koszty są coraz większe, dlatego założyłam tę zbiórkę i zdecydowałam się poprosić o pomoc. Kilka lat temu tata umówił się na kolonoskopię. Badanie jednak bardzo mocno się przesunęło ze względu na pandemię koronowirusa. To sprawiło, że chorobę wykryto w zaawansowanym stadium… Wszystko zaczęło się w czerwcu 2022, kiedy tatę bardzo mocno rozbolał brzuch. Nie mógł jeść, a żadne leki nie pomagały… Wtedy okazało się, że jelito jest przymknięte i konieczna jest pilna operacja! Przed nią lekarze powiedzieli nam, że mamy przygotować się na najgorsze, że tata nie przeżyje operacji… Jednak on walczył i operację przeżył! Choć powikłania po niej były poważne… Rany nie goiły się przed dwa miesiące… Dopiero po tym czasie mógł rozpocząć chemioterapię. Pomimo bardzo złych rokowań, leczenie zadziałało i guzy zaczęły się zmniejszać! Niestety druga linia leczenia, którą chciano wdrożyć, okazała się zbyt toksyczna i terapię przerwano. Próby wątrobowe osiągnęły niepokojące wskaźniki… A w tym roku przyszły kolejne złe informacje... W lipcu tata dostał sepsy, a lekarze nie dawali mu szans na przeżycie! Wątroba stała się niewydolna od antybiotyków, które dostawał. Ale po raz kolejny się udało i tata wygrał tę walkę! Niestety w naszym lokalnym szpitalu lekarze nie mogą zaproponować tacie już żadnego innego leczenia. Szukamy innych sposobów, żeby mu pomóc. Niedługo powinniśmy wiedzieć coś więcej, natychmiast damy Wam znać.  Istnieje jednak duże ryzyko, że za leczenie będzie trzeba zapłacić ogromną kwotę, a koszty już teraz są ogromne. Niestety lata walki bardzo nadwyrężyły nasz budżet. Dlatego w imieniu swoim, naszej rodziny i taty proszę o wsparcie! Wierzę, że da się mu pomóc i będzie mógł dalej cieszyć się wnukami i wyjazdami na swoje ukochane ryby. Proszę, dajcie nam nadzieję! Anna, córka

180 zł
Władek Siemienow
Urgent!
Władek Siemienow , 7 years old

Białaczka nie może mi zabrać Władzia❗️Z piekła onkologii proszę o ratunek dla synka!

To był dzień moich urodzin. 2 czerwca. Wszystko było gotowe na przyjście gości. Stół, tort, dekoracje... Poszłam obudzić synka, żeby go szykować na przyjęcie. Nie chciał wstać z łóżka. "Mamusiu, źle się czuję" - płakał... Mówił, że boli go głowa, że mu niedobrze. Dotknęłam jego policzka, był rozpalony. Gdy Władek chciał wstać, zwymiotował... Z samochodu dzwoniłam do gości, że odwołuję przyjęcie, bo jedziemy z Władkiem do szpitala. Moja matczyna intuicja mi mówiła, że dzieje się coś złego. Jak bardzo - nie miałam wtedy jeszcze pojęcia... Lekarze nie wiedzieli, co się dzieje. Morfologia wyszła dobrze, nie stwierdzono też objawów zatrucia, wydawało się, że jest wszystko w porządku... Ostatecznie rozpoznano ostre zapalenie żołądka i jelit. Zalecono stosowanie diety i dużo picia. Wróciliśmy do domu, jednak stan Władka nie poprawiał się ani trochę... Minęło kilka dni, podczas których nie zmrużyłam nawet oka. Widziałam, że zamiast być lepiej, jest coraz gorzej... Synek był coraz słabszy, leciał przez ręce. Zabrałam go tym razem do stołecznego szpitala. Podejrzewałam jakiś stan zapalny, miałam nadzieję, że może lekarze mi pomogą. Nie miałam jednak pojęcia, z czym przyjdzie nam się zmierzyć.  Kiedy lekarz zapytał, czy to ja jestem Olga i jestem mamą Władka, a potem zaprosił mnie na rozmowę na osobności, czas zwolnił tempo... "Niestety wszystko wskazuje na ostrą białaczkę limfoblastyczną" - padły słowa, a ja słuchałam i nie wierzyłam. Czułam, jakby to nie dotyczyło mnie ani mojego synka, jakbym oglądała film nie o swoim życiu... Przecież Władek jeszcze niedawno się śmiał, miał pełno energii, nie mogłam za nim nadążyć, a teraz miał umierać na białaczkę? Kiedy dotarła do mnie brutalna prawda, myślałam, że sama umrę z rozpaczy... To była taka fala bólu i strachu, która obezwładnia człowieka - myśl, że może stracić swoje ukochane dziecko, że może go już więcej nie zobaczyć... Nie było czasu, żeby się z tym oswoić, bo choroba nie dała nam czasu - natychmiast zaczęła się walka o życie. Naszym domem stał się oddział onkologii i hematologii dziecięcej... Długo staraliśmy się z mężem o dziecko. Negatywne testy ciążowe, wylane łzy, strach, że nam się nie uda... Władek był naszym cudem. Naszym ukochanym synkiem. Oszalałam na jego punkcie o pierwszej myśli o nim... Fakt, że okrutny los dał mi go, żeby zaraz mi go odebrać, był dla mnie nie do pojęcia... W tych ciężkich chwilach to synek dał mi siłę... Jego organizm bardzo dobrze reagował na leczenie. Władzio znów zaczął się uśmiechać... Zrozumiałam, że choroba jest tylko wyzwaniem, które na pewno wspólnie pokonamy. Wróciła nadzieja. "Remisja" - po kilku miesiącach padło wymarzone słowo. Kontrola. Potem kolejna i następna. Wróciła radość i upragniona codzienność. Do czasu... Luty 2022 roku. Wchodzę z synkiem do gabinetu lekarza. Widzę jego twarz. Wiem już, co usłyszę... "Wznowa" - jedno słowo, a z nim ponownie skok w mrok i rozpacz... Białaczka wróciła. Boję się, tak bardzo się boję... Przestaję jeść, spać, szukam ratunku dla syna. Wtedy po raz pierwszy ośmielam się poprosić o pomoc - jedziemy z synkiem do szpitala w Izraelu, gdzie leczy się najcięższe przypadki nowotworów dziecięcych. Kolejnym obliczem białaczki okazuje się rozłąka i samotność, jesteśmy sami w obcym kraju. To jednak nic... Najważniejszy jest mój syn. To, żeby żył. Władzio jest po leczeniu wznowy... Wraz z przeszczepem szpiku otrzymał drugie życie. Walczymy. Tym razem jesteśmy czujniejsi, bo wiemy, jak podstępną i śmiertelnie niebezpieczną chorobą jest białaczka. Nie damy się drugi raz podejść... Niestety przed Władziem kolejny etap leczenia. Miał założony zbiornik Ommaya do podawania chemioterapii... Trzeba go usunąć, ponieważ główka synka rośnie i zbiornik może uszkodzić mózg, a w przyszłości spowodować krwotok albo udar... Czeka nas ponowny wyjazd na leczenie do Izraela i hospitalizacja. Musimy zdążyć to zrobić w wakacje, bo 1 września Władek ma iść do pierwszej klasy. Białaczka zabrała mu prawie cały okres przedszkolny, modlę się, by nie zabrała mu też tego. Władek cieszy się, że pójdzie do szkoły, chociaż jest ciągle słaby i często choruje. Ma ogromną nadzieję, że najgorsze już za nim... Ja też mam taką nadzieję, chociaż cały czas budzę się w nocy z krzykiem, bo śni mi się dziecięcy cmentarz... Tak jest od 4 lat, od czasu, kiedy synek zachorował. Proszę Cię, pomóż nam zakończyć ten koszmar. Jesteś naszą jedyną nadzieją.  Olga Siemienowa, mama Władka

85 933,00 zł ( 40.38% )
Still needed: 126 833,00 zł