Wygrałem walkę o ŻYCIE! Dziś toczę kolejną, tym razem o sprawność – POMOCY!
5 października 2023 roku, to data, która zarówno dla mnie jak i dla całej mojej rodziny już zawsze będzie tragiczna. Wtedy dokładnie, w trakcie mojego pobytu na kontrakcie w Szwecji, doznałem rozległego wylewu krwi do mózgu. Gdyby nie szybka interwencja moich kolegów i natychmiastowa pomoc szwedzkiej służby zdrowia, pewnie nie pisałbym tych słów… Niezwłocznie zostałem przetransportowany do szpitala, gdzie lekarze musieli walczyć o moje życie. Przeszedłem dwie operacja, a później przez długi czas znajdowałem się w śpiączce farmakologicznej. Niestety, każda podjęta próba wybudzania mnie powodowała nagły wzrost ciśnienia śródczaszkowego… A to nie wszystko. Moja droga do ustabilizowania stanu zdrowia była niezwykle ciężka. Doświadczyłem kilku infekcji, począwszy od trzykrotnego zapalenia płuc, poprzez zapalenie opon mózgowych, zapalenie dróg moczowych, kończąc na zakażeniu COVID-19. Miałem założoną rurkę tracheostomijną, byłem karmiony za pomocą PEG-a i od nowa musiałem uczyć się oddychania oraz przełykania. Najtrudniejszą walkę wygrałem, ale czekały mnie kolejne ciężkie wyzwania. Po pobycie w szpitalu zostałem skierowany na rehabilitację. Trafiłem tam z wieloma problemami. Byłem otoczony troskliwą opieką i cały czas czuwał przy mnie mój kochany brat, który przyleciał do Szwecji zaraz po moim wylewie. By być przy mnie, zrezygnował z pracy. Kosztowało go wiele wysiłku i wyrzeczeń, ale dzięki niemu nie czułem się obco w obcym kraju. Moja sytuacja była naprawdę ciężka, ale przy wsparciu dobrych ludzi pokonałem większość trudności rzuconych przez okrutny los. Dziś przebywam już w Polsce. Pragnę jak najszybciej powrócić do zdrowia i aktywności, zwłaszcza że trud opieki nade mną spoczął głównie na moim bracie i mamie, która jest po poważnej operacji onkologicznej. Chciałbym im ulżyć i umożliwić mojemu bratu prowadzenie normalnego życia oraz realizowania swoich życiowych planów. Mam orzeczony znaczny stopień niepełnosprawności, ale poczyniłem już postępy. Samodzielnie wykonuję niektóre czynności pielęgnacyjne, spożywam posiłki, przy wsparciu logopedy przypominam sobie coraz więcej słów. Specjaliści uważają, że sporo mogę jeszcze osiągnąć. Niestety przede mną jeszcze długa i kosztowna droga. Bez pomocy ludzi dobrych serc nie dam rady! Aby kontynuować skuteczną rehabilitację w dobrych ośrodkach, specjalizujących się w tego typu przypadkach jak mój, potrzebuję kwoty ponad 200 tysięcy złotych. Wiem, że to bardzo dużo, ale liczę na Państwa wsparcie i życzliwość. Każda nawet najmniejsza wpłata jest dla mnie na wagę złota. Jacek