Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ewa Olszewska
Ewa Olszewska , 49 years old

Ból zdominował życie! Pomóż Ewie

Dwie nieplanowane i nieudane operacje kręgosłupa spowodowały, że moja niepełnosprawność się pogłębiła – żyłam ze stałym bólem i niedowładem lewej nogi. Podczas pobierania świadczenia rehabilitacyjnego zwolniono mnie z pracy.  Utraciłam zdolność do wykonywania zawodu. Otrzymałam rentę z tytułu częściowej niezdolności do pracy. Brakowało już nam środków, by żyć jak dotychczas, więc po kolei rezygnowaliśmy z różnych aktywności. Walczyłam o powrót do zdrowia, rehabilitowałam się.  W kolejnej pracy nie byłam w stanie wykonywać powierzanych mi obowiązków. Dwukrotnie w ciągu 6. miesięcy dopadła mnie rwa kulszowa, przebywałam na długich zwolnieniach lekarskich. Musiałam zrezygnować z pracy. W listopadzie 2022 roku nagle, bez żadnej przyczyny, dostałam płynotoku – wypadło mi jądro miażdżyste i uszkodziło rdzeń kręgowy. W wyniku czego w trybie nagłym trafiłam do szpitala. Leczenie jeszcze się nie zakończyło. Natomiast miałam tylko 2. opcje do wyboru. Hospicjum lub wszczepienie neurostymulatora bólu.  Zawsze byłam osobą bardzo aktywną, cieszyłam się życiem, mimo swoich ograniczeń i permanentnego bólem. Prowadziłam warsztaty dla dzieci i dorosłych, udzielałam się charytatywnie, oddawałam krew. Hospicjum było nie do przyjęcia. Wszczepiono mi neurostymulator bólu, którego zadaniem jest zniesienie bólu do tzw. akceptowalnego poziomu (przy wspomaganiu lekami na neuralgię i silnymi przeciwbólowymi do stosowania w domu). Uczę się współpracy z urządzeniem. Jest trudno. Nadal mam neuralgię, obumarł mi nerw kulszowy, zanikają mięśnie, w nocy nie mogę zasnąć z powodu bólu. Na tę chwilę jestem wyłączona z życia. Głównie leżę, przemieszczam się w obrębie mieszkania, próbuje spacerów z pomocą męża wokół bloku. Nawet to jest wyzwaniem!   Nie poddaje się i walczę. Chcę wrócić do sprawności na tyle, by móc wrócić do pracy zawodowej i godnie żyć. Znam swoje ograniczenia. Obecnie są jeszcze większe, ale wierzę, że się uda. Potrzebuję jednak wsparcia w celu podjęcia kosztownych rehabilitacji, zakupu leków i ewentualnie sprzętu, który ułatwi mi życie. Bardzo proszę Cię o pomoc! Ewa

14 810 zł
Marysia Kanarska
11 days left
Marysia Kanarska , 11 years old

Koszmar, który się nie kończy... Pomóż wygrać z białaczką!

„Twoje dziecko ma nowotwór” – takie zdanie potrafi wywrócić całe życie do góry nogami... Wszystkie plany, marzenia i pragnienia odchodzą w zapomnienie. Pozostaje jedynie paraliżujący strach i lęk o życie ukochanej córeczki… Nasza Marysieńka jest tancerką, a właściwie była, bo dziś najmniejszy krok to dla niej nadludzki wysiłek... Zniknęły gęste warkocze z jej głowy, iskierki radości z oczu i psotny uśmiech z ust, tylko jedno się nie zmieniło – chęć do życia. Mimo wielkiego bólu, Marysia wciąż dzielnie walczy, jednak bez Waszej pomocy nigdy nie wygra...  Marysia ma 8 lat i zmaga się z ostrą białaczką limfoblastyczną. Nigdy nie zapomnimy dnia, kiedy usłyszeliśmy ten straszliwy wyrok... W jej obecności staraliśmy się powstrzymywać łzy, ale kiedy tylko zostaliśmy sami, nie mieliśmy już siły bronić się przed płaczem... To był najgorszy moment naszego życia.   Pochodzimy z małej miejscowości na Ukrainie. Niestety, tam nie zaoferowano nam odpowiedniego leczenia tego rodzaju nowotworu. Dlatego bez zastanowienia, zaczęliśmy szukać pomocy poza granicami kraju. Ratunek znaleźliśmy w Polsce. By pokonać chorobę, wyprzedaliśmy cały majątek i w kilka dni opuściliśmy naszą ojczyznę...  Szybko rozpoczęliśmy nowe życie na oddziale onkologii dziecięcej w Łodzi. To miejsce, gdzie człowiek uświadamia sobie, jak bardzo niebezpieczny i nieobliczalny jest nowotwór... Jednak dzięki dużemu doświadczeniu lekarzy, zaczyna również wierzyć, że jest szansa, aby go pokonać... Obecnie Marysia jest w trakcie leczenia. Przyjmuje bardzo silne dawki chemii, które niestety ciężko znosi. Przed chorobą nasza córka była aktywną i wysportowaną tancerką. Uśmiechniętą i radosną dziewczynką, która cieszyła się beztroskim dzieciństwem. Zarażała pogodą ducha i nieskończoną energią. Teraz z bladą twarzą i podkrążonymi oczami nie ma sił, by wstać z łóżka... Każdy ruch sprawia jej ból, a pokonanie krótkiego dystansu staje się dla niej wielkim wyczynem... To straszliwy widok.  Mimo wszystkich trudności staramy się zachować pozory normalnego życia. Uczyć się z nią, bawić i śmieć. Chcemy być silni i wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Niestety, to bardzo trudne...  Od kiedy Marysia zachorowała, codziennie poznajemy bezsilność – tę najgorszą, związaną z życiem własnego dziecka. Nasza walka jest trudna, bolesna i niestety bardzo kosztowna...  Przed nami wiele miesięcy, a może nawet i lat intensywnego leczenia. Koszty przerażają, jednak wiemy, że to jedyny sposób, aby uratować naszą córeczkę...  Zrobimy wszystko, by pokonać chorobę. Gdybyśmy mogli, oddalibyśmy swoje życie, aby tylko Marysia była zdrowa i nie cierpiała... Niestety jedyne, co możemy teraz zrobić, to prosić Was o wsparcie. Koszty leczenia są ogromne i znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe. Dlatego dzisiaj, pełni nadziei błagamy o pomoc! Rodzice

14 784 zł
Rafał Wojciechowski
Rafał Wojciechowski , 14 years old

By autyzm nie odebrał mu radości z życia... Pomagamy!

Rafał urodził się zdrowy. Dzień, w którym przyszedł na świat, był najpiękniejszym dniem w moim życiu. Byłam najszczęśliwsza, że mam go już przy sobie. Nie spodziewałam się, że niebawem będę musiała walczyć o jego zdrowie i sprawność.  Przez pierwsze 3,5 roku życia synka mieszkaliśmy w Anglii. Rafał miał styczność z dwoma językami, w domu natomiast mówiliśmy tylko po polsku. Zauważyłam, że synek bardzo mało mówi i jest skryty. Od razu udałam się do lekarza, jednak specjaliści uważali, że wszystko jest w porządku i to bariera językowa sprawia, że Rafał ma trudności z mową. Zapewniali, że syna na pewno blokuje strach przed innym językiem. Niestety, z biegiem czasu, problemy wciąż nie ustępowały... Dziś jestem wdzięczna sobie, że podjęłam decyzję o powrocie do Polski. Synek trafił do przedszkola, do którego chodziły inne dzieci z orzeczeniami o niepełnosprawnościach. Nauczycielki, widząc zachowanie mojego synka, zasugerowały, żeby udać się na wnikliwe badania, które wykazały całościowe zaburzenia rozwoju. Dzięki temu u Rafała zdiagnozowano autyzm.  Od momentu postawienia diagnozy cały czas walczymy o zdrowie i sprawność Rafałka. Gdy stwierdzono u niego autyzm – zapisałam go do przedszkola prywatnego, w którym miał zapewnioną odpowiednią opiekę. Chodził również do poradni psychologiczno – pedagogicznej, psychiatry, logopedy i na zajęcia ruchowe. Przez te wszystkie lata, aż do teraz, staram się zapewniać mu możliwie prawidłowy rozwój i opiekę odpowiednich specjalistów. Rafał jest nastolatkiem i jego codzienność nie należy do najprostszych. Chodzi do szkoły integracyjnej, widzę, że szuka kontaktu z dziećmi i chce się bawić. Jest bardzo pogodny i towarzyski, pomimo swoich codziennych trudności. Potrzebuje czułości, często przytula się do dzieci – okazując im w ten sposób sympatię. Niestety nie zawsze potrafi się odpowiednio zachować... Jestem z niego dumna, bo radzi sobie z nauką. Bardzo się stara i każdego dnia walczy o swoje zdrowie. Ma jednak problemy z motoryką małą, porusza się samodzielnie, ale łapanie piłki może sprawiać mu kłopot. Mimo to cieszy się życiem i chce się rozwijać. Chciałabym zapewnić mu jak najlepszy rozwój. Zabieram go na turnusy rehabilitacyjne i pilnuję, aby był stale rehabilitowany. Niestety wszystkie te aktywności są bardzo kosztowne, a mi samej ciężko im sprostać. Bardzo proszę o pomoc, każda złotówka jest niezwykle cenna. Tylko regularne, intensywne zajęcia i wizyty u specjalistów pomogą Rafałowi w skomplikowanej rzeczywistości.  Mama Rafałka  

14 761 zł
Mikołaj Harwoziński
5 days left
Mikołaj Harwoziński , 16 months old

Mikołajek walczy o sprawność ❗️ Pomożesz mu?

Wszystko było już gotowe na przyjście Mikołaja na świat. Przytulne łóżeczko, starannie wyprasowane ubranka i mnóstwo miłości w naszych sercach. Wyobrażaliśmy sobie jego malutkie rączki zaciśnięte na naszych palcach. Pierwsze wspólne chwile… Niestety, rzeczywistość przyniosła koszmary, o których nigdy nawet nie śniliśmy! Jedna chwila zmieniła radosne oczekiwanie w ból i strach o życie naszego ukochanego synka! Mikołaj urodził się przez nagłe cesarskie cięcie z powodu odklejenia łożyska. Dostał tylko 1, a później 2 punkty w skali Apgar… Jego stan był bardzo ciężki, ale nasza drobna kruszyna dzielnie walczyła o życie. Udało mu się! Niestety, te wydarzenia mają tragiczne konsekwencje… U Mikołajka zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce. Synek ma już 13 miesięcy, a nie siedzi, nie obraca się, nie leży w podporze… Nadal odżywia się tylko specjalistycznym mlekiem, jego jelita nie strawią normalnego jedzenia. Boimy się, że już nigdy nie dogoni swoich rówieśników! Łzy same napływają nam do oczu gdy widzimy, że nie może chwycić swojej ulubionej zabawki – jest tak słaby! Jego rączki i nóżki są niesprawne. Regularnie chodzimy na rehabilitację metodą Vojty i Bobath, ale to nadal za mało! Mikołaj strasznie płacze podczas ćwiczeń, a my razem z nim! Wiemy jednak, że to dla niego jedyna szansa ratunku! Lekarze mówią nam, że do drugiego roku życia mózg dziecka jest najbardziej plastyczny. Powinniśmy zrobić wszystko, by jak najlepiej wykorzystać najbliższy rok! Chcielibyśmy zapewnić Mikołajowi jeszcze więcej rehabilitacji i innych specjalistycznych zajęć, które zwiększą jego szanse na prawidłowy rozwój! Jednak wiąże się to z olbrzymimi kosztami! Z całego serca prosimy, pomóżcie nam walczyć o to, co najważniejsze – zdrowie i sprawność naszego dziecka! Dziękujemy za Wasze wsparcie! Rodzice Mikusia

14 751 zł
Filip Lenart
Filip Lenart , 7 years old

Filip wciąż walczy z chorobą – Prosimy o wsparcie❗️

Filip miał 7 miesięcy, kiedy nagle nasz świat legł w gruzach… Już wcześniej widzieliśmy, że z synkiem dzieje się coś złego, że rozwija się inaczej niż niewiele starsza siostra. Często przez jego ciało przechodził dziwny i nagły skurcz — wyglądał tak, jakby się czegoś wystraszył. Lekarze jednak odprawiali nas, mówiąc, że jest tylko troszkę wiotki i rehabilitacja pomoże. Nie pomogła. Zabraliśmy synka na prywatną wizytę do neurologa, a potem trafiliśmy do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Przyjęli nas jako przypadek nagły.  Dwa tygodnie spędziliśmy na podłodze przy łóżku synka, bojąc się jak nigdy wcześniej. Napady przychodziły coraz częściej, szarpiąc nim, jakby ten był bezwolną kukiełką. Podstawowe badanie genetycznie nie dało odpowiedzi skąd ta padaczka, ale już kolejne badanie WES pokazało, z czym mamy do czynienia – Rzadka, przypadkowa mutacja w genie powoduje ciężką padaczkę i zatrzymuje rozwój. Lekarze dopiero dowiadują się o podobnych chorobach i to znaczy, że nie ma lekarstwa...  Obecnie Filip ma już 7 lat i jesteśmy po ponad 30 pobytach na oddziale neurologii, przeszliśmy już praktycznie wszystkie możliwe terapie lekowe łącznie z podaniem komórek macierzystych i sterydoterapii, która niestety nie przyniosła żadnych rezultatów.   Syn w 2023 roku miał założonego PEG-a. Kiedy Fifi się odwadnia, zwyczajnie nie je i nie pije. Wcześniej mieliśmy z tym duży kłopot, bo napady wykańczały go fizycznie i nie przyjmował pokarmów ani wody z butelki.   Z powodu obniżonego napięcia mięśniowego Fifi ma też problemy z odkrztuszaniem i odkasływaniem wydzieliny gromadzącej się w gardle. Oczywiście staramy się go jak najwięcej pionizować i sadzać, ale to z kolei powoduje zwiększenie częstotliwości napadów uogólnionych mocnych szarpnięć całego ciała.  Każdy napad coraz mocniej degeneruje mózg. Filip traci powoli wszystko to, co z mozołem i trudem wywalcza na rehabilitacji. Dlatego rehabilitacja jest tak istotna. Fifi uczęszcza systematycznie na rehabilitację ruchową z fizjoterapeutą, terapię ręki, integrację sensoryczną oraz specjalistyczne zajęcia z neurologopedą i psychologiem. Nasz maluch ćwiczy dzielnie, mimo że często jest słabiutki i niektóre ćwiczenia sprawiają mu także ból czysto fizyczny. Niestety jest to konieczność. Synek nie chodzi, nie siedzi, nie wie, do czego służą jego rączki, nie trzyma samodzielnie głowy, ma obniżone napięcie mięśniowe, nie mówi. Aby najlepiej zobrazować sobie jego sytuację, proszę sobie wyobrazić marionetkę, której odetnie się sznurki – jak upadnie, tak zostanie.  Filip potrzebuje asystora kaszlu oraz ssaka medycznego, aby pomóc mu w pozbyciu się wydzieliny. Do tego dochodzą chociażby dojazdy na zajęcia czy badania. Wymaga także ciągłej i różnorodnej rehabilitacji, której koszty pochłaniają lwią część budżetu domowego. Rocznie to grubo ponad 60.000 zł. Jedna godzina terapii kosztuje 230 zł! Stąd nasza gorąca prośba o pomoc dla tego Małego Wojownika, który mimo ciągle nawarstwiających się przeciwności losu walczy i nie poddaje się. Z góry dziękujemy za wszelkie udzielone nam i Filipowi wsparcie Alicja i Arek – rodzice małego Wojownika

14 708,00 zł ( 9.21% )
Still needed: 144 867,00 zł
Beata Romaniuk
Beata Romaniuk , 45 years old

Chciałabym jeszcze kiedyś stanąć o „własnych" nogach – Pomocy❗️

Jestem Beata a właściwie Becia, bo tak na mnie mówią. Jestem – byłam osobą bardzo energiczną, wesołą i zawsze chętną do pomocy drugiej osobie. Choć życie mnie nie oszczędzało, zawsze starałam się dobrze sobie radzić. Opiekowałam się swoją babcią, staruszką, która u progu swoich dni była już bardzo niedołężna i od kilku lat leżąca w łóżku. Prócz babci pod moją opieką jest jeszcze mama, która po wypadku ma trwale uszkodzone biodro i umysł nie ten.  Mimo tego wszystkiego zawsze byłam aktywna zawodowo i godziłam opiekę nad bliskimi z pracą w handlu, którą szczerze uwielbiam. Całe te moje zwariowane  życie w jakiś sposób poukładane legło w gruzach 12 września 2023 roku. Nad ranem dostałam silnego skurczu prawej nogi. Jak się potem okazało, to nie był skurcz, lecz zator i zakrzep tętnicy piszczelowej. Trafiłam do szpitala, gdzie próbowano ją udrożnić. Niestety, zabieg ten nie powiódł się i straciłam czucie w stopie.  Po kilkunastu godzinach podjęto tragiczną w skutki decyzję odjęcia nogi, gdyż nieczynna kończyna zaczęła obumierać i groziła mi sepsa, która mogła doprowadzić do śmierci. Operację tą nazwano ratującą życie. Dla mnie życie tego dnia stanęło w miejscu. Ja, osoba mobilna, zawsze w biegu i jeżdżąca na rowerze miałam być tak okaleczona i ograniczona. Po kilku dniach dzięki pomocy bliskich mi ludzi przynajmniej poukładałam to sobie w głowie. W końcu miałam udo, kolano… Brakowało tylko części nogi. Miałam się z czego cieszyć.  Zaczęłam ćwiczyć ten mój kikut, dowiadywać się o protezie, widziałam światełko w tunelu. Jednak moja radość nie trwała długo. 20 września wdała się gangrena i postanowiono dokonać kolejnej amputacji na poziomie podudzia. Zabrano mi kolano i resztki nadziei na lepsze jutro. Jakby tego było mało, gdy ja walczyłam o życie, zmarła moja babcia. Mówią, że odeszła, abym ja mogła żyć. Jestem już w stanie stabilnym, choć niezbyt zadowalającym. Każdego dnia walczę  o życie, o lepszą przyszłość dla siebie i schorowanej mamy. Bardzo bym chciała jeszcze kiedyś pojechać na rowerze i wrócić do pracy w sklepiku osiedlowym. Do tego jednak potrzebuję profesjonalnej protezy, drogiej rehabilitacji, leków oraz waszego wsparcia. Mam nadzieję, że dzięki Wam będę mogła spełnić swoje marzenie i znowu stanąć na „własne" nogi. Beata

14 702 zł
Alex Gronowalski
Alex Gronowalski , 6 years old

By nie poddać się w tej wymagającej walce... Wspieramy Alexa!

Jestem mamą bliźniaków - wcześniaków z 24. tygodnia ciąży. Samodzielnie wychowuję córkę oraz synka i utrzymuję naszą rodzinę. Mój mąż i ojciec naszych dzieci zmarł ponad rok temu…  Tuż po narodzinach Alex został obciążony dużymi powikłaniami wcześniactwa. Już w drugiej dobie życia synka lekarz poinformował mnie o zdiagnozowanych wylewach trzeciego i czwartego stopnia, a miesiąc później dowiedziałam się, że aby synek przeżył, musi mieć wszczepioną zastawkę komorowo-otrzewnową. To był potworny cios - świadomość, że życie mojego maleństwa stanęło pod znakiem zapytania… Alex miał jednak w sobie ogrom siły, aby pokonać stojące na jego drodze trudności. Każdego dnia walczy o lepsze jutro i udowadnia, jak wytrwałym jest wojownikiem. Synek przeszedł już 38 operacji i aż kilkadziesiąt narkoz! Tak liczne zabiegi były konieczne w związku z wymianą wspomnianej zastawki. Jak mówią lekarze, to tylko sprzęt, który w każdym momencie może ulec jakimś usterkom.  Już trzy razy kazano mi się pożegnać z synkiem, bo jego stan był ciężki. Saturacja spadała wtedy do krytycznych wartości, a ja modliłam się, żeby Alex wyszedł z tego cało, żeby przeżył! Podziwiałam synka za to, jak wiele miał w sobie siły. W każdym przypadku udało mu się wygrać tę walkę. Dziś Alex jest ze mną, jeszcze silniejszy i każdego dnia widzę, jak dzielnie stawia czoło dalszym przeciwnościom. Alex wykonuje ogromną pracę pod okiem rehabilitantów, która przynosi coraz większe postępy. Synek ma dwa razy w tygodniu rehabilitację metodą Vojty, raz na 3-4 miesiące wyjeżdża na obozy rehabilitacyjne. Uczęszcza na zajęcia logopedyczne również dwa razy w tygodniu. Do tego dochodzą jeszcze stałe wizyty kontrolne u neurologa, okulisty, rehabilitantów, do których jeździmy po całej Polsce. Robię co mogę, bo widzę u Alexia ogromną chęć dalszej pracy, a efekty, które dzięki temu zauważamy każdego dnia to nasza największa radość!  Alexio nosi specjalne ortezy, aby poprawnie układał stopki oraz prawidłowo ćwiczył chodzenie. Koszt takich ortez to aż 17 tys. złotych, a muszą być one regularnie wymieniane! W połączeniu z wszystkimi zajęciami i rehabilitacją to wszystko pochłania ogromną ilość pieniędzy i znacznie przekracza moje możliwości finansowe. Nie mogę jednak zrezygnować z walki mojego synka o lepsze jutro, dlatego zwracam się do Was z ogromną prośbą o wsparcie! Sara, mama Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

14 670,00 zł ( 21.14% )
Still needed: 54 692,00 zł
Emil Derlich
Emil Derlich , 33 years old

Muszę być samodzielny! Proszę, pomóż!

Mógłbym być osobą zdrową, gdyby nie ciężki poród, niedotlenienie… Mógłbym chodzić, studiować, pracować. Jednak rzeczywistość jest inna i muszę jej sprostać. Nie poddaję się. Każdego dnia budzę się z uśmiechem na ustach. To moje życie, które chcę przeżyć jak najlepiej. Mózgowe porażenie dziecięce tego nie ułatwia. Ciężko zaprzeczyć. Poruszam się na wózku inwalidzkim, opiekuje się mną mama. Gdy byłem mały, jeździłem często do sanatoriów, na turnusy rehabilitacyjne. Obecnie jest coraz trudniej. Cena rehabilitacji stale rośnie. Ani mnie, ani moich bliskich niestety nie stać na taki wydatek. A uwierz, tak bardzo zależy mi na polepszeniu mojej funkcjonalności i sprawności. Moja mama traci siły, jest coraz starsza. W końcu będę musiał sobie poradzić sam. Nie osiągnę tego bez intensywnej rehabilitacji.  Nogami jest dla mnie wózek inwalidzki. Z moim schorzeniem najlepszy byłby wózek elektryczny. To spory wydatek, odkładany niemalże w nieskończoność. Przez obecny wózek jestem skazany na niesamodzielność, siedzenie w domu i wyczekiwanie osoby, która pomoże mi z niego wyjść. Tak bardzo chciałbym to zmienić. Proszę Cię o pomoc, ponieważ wiem, że na świecie jest wiele dobrych dusz, które pragną pomagać. Każda złotówka się liczy, dlatego dziękuję za wszystkie wpłaty, również te najdrobniejsze. Wiedz, że Twoje wsparcie daje mi nadzieję na lepszą przyszłość. Emil

14 649 zł
Anna Samorok
Anna Samorok , 73 years old

Bez Twojej pomocy nie damy już rady...

Dla naszej rodziny był to wyjątkowo trudny rok. W ciągu ostatnich miesięcy nasze życie zmieniło się nie do poznania. Wciąż z tatą próbujemy poskładać nasze popękane serca... Niestety trudna codzienność wciąż kładzie nam kolejne kłody pod nogi. Moja mama jest w stanie wegetatywnym. To okrutne patrzeć na najbliższą osobę, gdy ta nie jest w stanie samodzielnie ruszyć kończynami, wstać z łóżka... Doszło u niej do zatrzymania akcji serca, co doprowadziło do poważnych konsekwencji. Tata opiekuje się mamą właściwie 24 godziny na dobę. Podaje leki, walczy z odleżynami, zmienia opatrunki. Dodatkowo mama cierpi na szereg chorób współistniejących, które także wymagają stałej kontroli i leczenia. Tata ledwo daje radę wiązać koniec z końcem... Dlatego bardzo chcę mu pomóc. Cierpienie najbliższych to najgorszy widok, który może spotkać człowieka. Dlatego błagam o Twoje wsparcie. Syn Anny

14 647 zł