Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tosia Sitarz
Tosia Sitarz , 9 years old

Życie Tosi nie musi być cierpieniem❗️ Tata prosi o Twoją pomoc!

Tosia - moja malutka córeczka - jest dla mnie całym światem. Choć dałbym jej wszystko, tego, co najcenniejsze - ZDROWIA - nie mogę jej dać... Życie Tosi to szpital, walka z chorobą i bólem! Za nami jedna operacja, którą udało się zrobić dzięki Waszej pomocy, przed nami niestety kolejna. Drugie biodro Tosi wymaga pilnej naprawy, inaczej córeczkę czeka niewyobrażalne cierpienie... Jesteśmy w połowie walki, dlatego jeszcze raz bardzo proszę o pomoc! Jestem tatą Tosi. Dziewczynki, której niestety los poskąpił zdrowego, szczęśliwego dzieciństwa. Do tej pory pamiętam dzień, w którym okazało się, że zostanę ojcem. Już wtedy obiecałem sobie, że nigdy jej nie zawiodę, że zrobię, co tylko się da, by moja córeczka była szczęśliwa. Że będę dla niej wzorem i jeśli kiedykolwiek coś złego będzie się jej dziać - będę przy niej, żeby ją ratować. Niestety, ten moment nadszedł szybciej, niż myślałem... Antosia urodziła się w 38. tygodniu ciąży. Nie było jednak radosnych powitań... To były najtrudniejsze chwile, jakie przyszło przeżyć. Tosia żyła zaledwie kilkadziesiąt godzin, gdy zaczęła dramatyczną walkę o życie... Miała wstrząs septyczny, zapalenie opon mózgowych, doszło do wylewów dokomorowych III stopnia. Zamiast powrotu do domu po kilku dniach Tosię czekało 112 dni rozpaczliwej walki na OIOM-ie. Rokowania były bardzo złe... Tosia na szczęście przeżyła, ale to wszystko sprawiło, że nie jest zdrowa jak inne dzieci. Po powrocie do domu, rozpoczęła się walka o to, aby Tosia mogła z życia brać jak najwięcej. Niestety, los na całe życie naznaczył córeczkę schorzeniami, które będą z nią już zawsze. Córeczka ma Dziecięce Porażenie Mózgowe, padaczkę lekooporną, a także wodogłowie. Jest opóźniona w rozwoju - psychicznym i ruchowym... Małe ciało Tosi niestety jest jej wrogiem... Córeczka ma kłopoty z poruszaniem. O wszystko, co przychodzi tak łatwo innym dziewczynkom, ona musi walczyć z całych sił. Przed tym, co zgotował jej los, nie byłem w stanie jej ochronić... Można jednak jej pomóc, dlatego proszę o ratunek! Badania pokazały, że biodra Tosi są w tragicznym stanie... Konieczna była operacja. Dzięki Waszej pomocy Tosia przeszła pierwszą operację biodra w klinice w Aschau, gdzie leczy się dzieci z najcięższymi wadami rączek i nóżek. Funkcjonuje o niebo lepiej, pozycja siedząca nie sprawia jej bólu, wróciliśmy do pionizacji. Mamy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości, Tosia postawi swój pierwszy krok w specjalnym sprzęcie... Niestety, aby tak mogło się stać, konieczne jest zoperowanie drugiego biodra. Bez operacji nigdy nie ujrzę, jak moja córeczka biegnie do mnie z wyciągniętymi rączkami... Co więcej, chore ciało Tosi będzie się wykrzywiać, deformować, córeczka nie ma szans na postępy, czeka ją cierpienie... Operacja to konieczność. Zawsze wierzyłem w to, że niemożliwe nie istnieje, a przyszłość mojej córeczki mimo choroby, może być lepsza. Dziękujemy wszystkim za okazane serce i ośmielam się jeszcze raz prosić o pomoc, aby moja córeczka przeszła kolejną operację. To dla niej jedyna szansa... Adrian - tata Tosi

20 545,00 zł ( 35.73% )
Still needed: 36 955,00 zł
Łukasz Basiak
Łukasz Basiak , 46 years old

Dla mojego męża życie nie zaczęło się po 40. Ono się wtedy skończyło…

W jeden z upalnych dni lata w 2021 roku Łukasz szukał schłodzenia w wodzie. Miły, relaksujący dzień z finałem tak tragicznym, że dalibyśmy wszystko, aby go nigdy nie było… Jedna nierozważna decyzja zmieniła nasze życie o 180 stopni. Mój mąż skoczył do wody. Pech chciał, że trafił na kamień i uszkodził 2 kręgi szyjne. Natychmiastowe wezwanie pomocy, zaangażowanie lekarzy i operacja – nie przyniosły spektakularnych rezultatów. Łukasz nie może się w ogóle poruszyć! Ma paraliż czterokończynowy.  Przykuty do łóżka, cewnikowany, co z kolei powoduje, że ma ogromne problemy z nerkami oraz co rusz łapie infekcje pęcherza.  Po wypadku przebywał między innymi w prywatnym ośrodku w Otwocku. Wrócił stamtąd do domu w grudniu 2021 roku z covidem i ogromnymi odleżynami. Do dziś stanowią one ogromny problem. Do chwili obecnej jest niezdolny do samodzielnej egzystencji. Opiekuję się nim, choć jest to bardzo wyczerpujące. Staram się, jak mogę, aby mu pomóc również tym, że opłacam mu dwa razy dziennie prywatną rehabilitację. Jednak to wszystko przerasta już mnie finansowo… Proszę, pomóż nam. Zdejmij, choć odrobinę obciążenia z moich barków. To będzie dla nas ogromne wsparcie! Anna, żona

20 542 zł
Maria i Przemysław Zientara
Maria i Przemysław Zientara , 40 years old

Oddała mężowi nerkę – chwilę poźniej zaatakowała ją choroba❗️Potrzebna pomoc 🚨

W październiku 2023 roku oddałam mężowi nerkę. Liczyłam, że wówczas zaświeci dla nas słońce, problemy znikną, a my będziemy mogli szczęśliwie żyć.  Niestety właśnie wtedy rozpoczął się koszmar, który trwa do dziś… Po przeszczepie zaczęłam zauważać bardzo niepokojące objawy – przestałam chodzić, straciłam władzę w rękach, zaczęły się problemy z połykaniem, gryzieniem, wzrokiem, oddychaniem, mówieniem... Wszystkie mięśnie zaczęły odmawiać posłuszeństwa.  Po wielu badaniach stwierdzono choroby neurologiczne, które zrujnowały moje życie. Mam dopiero 40 lat, jestem mamą dwójki małych dzieci, ale w tym momencie jestem niezdolna do samodzielnej egzystencji. Choroba zaatakowała z ogromną siłą! Poruszam się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Większość czasu spędzam jednak w łóżku, bo nie mam siły, żeby się podnieść i usiąść. Potrzebuję stałej opieki, którą powinnam w tym momencie zapewniać moim dzieciom… Wcześniej udzielałam się charytatywnie, byłam asystentką dla osób niepełnosprawnych. Nigdy nikomu nie odmówiłam pomocy! Dotychczas byłam głównym żywicielem rodziny. Dziś sama wymagam całodobowej opieki, wsparcia… Nie jestem w stanie wyjść z domu choćby na chwilę, przejść z pokoju do łazienki... Problem stanowi każdorazowe wyjście do lekarza… Leczę się prywatnie, ponieważ przez wiele lat lekarze na NFZ nie postawili żadnej konkretnej diagnozy. Wielokrotnie bywałam na SORze, bo nie mogłam oddychać, chodzić. Nasza codzienność to koszmar, z którego każdego dnia próbujemy się wybudzić… Nasze dzieci muszą korzystać z pomocy psychologa, bo nie są w stanie poradzić sobie z utratą „dawnej sprawnej mamy”... Wcześniej byłam masażystką, spełniałam się zawodowo, prywatnie, rodzinnie. To wszystko nagle zostało brutalnie zburzone, a my – wspólnymi siłami, próbujemy to posklejać… Ale to nie koniec tragedii. Przemek, mój mąż, w wieku 12 lat miał zdiagnozowaną wielotorbielowatość nerek. W 2018 roku z powodu licznych zakażeń torbieli usunięto mu prawą nerkę. Na szczęście nie było jeszcze potrzeby dializowania, jednak lekarze radzili usunąć również drugą nerkę, której torbiele zagrażały zdrowiu i życiu męża. W 2020 roku usunięta została więc usunięta druga nerka. Od tej chwili była już konieczność dializowania. Trwało to 3 lata, aż do 10 października, kiedy udało się wykonać operację przeszczepu krzyżowego. Skończył się jeden koszmar, ale rozpoczął kolejny... Moja choroba bardzo się zaostrzyła.  Nasze życie się rozpadło. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek będę w stanie wrócić do pracy. Muszę poprosić o pomoc, bo to nasza jedyna nadzieja… Mogę liczyć na Twoje wsparcie? Każdy gest jest dla mnie na wagę złota… Marysia i Przemek z rodziną

20 515 zł
Kornel Chojnacki
Kornel Chojnacki , 18 years old

Ratunku❗️Guz mózgu zabiera młode życie... Pomóż❗️

6 czerwca 2017 roku – dzień, w którym nagle wszystko się zmieniło. Cały mój dotychczasowy świat wywrócił się do góry nogami. Choć od tego momentu minęło już kilka lat, nigdy nie zapomnę tych tragicznych wydarzeń. To był zwyczajny dzień. Odwiozłam mojego syna Kornela pod szkołę, skąd miał wyjechać na wycieczkę klasową. Stał z kolegami, śmiał się, pomachał do mnie ręką na pożegnanie i nagle zauważyłam, że dzieje się z nim coś niepokojącego. Natychmiast wybiegłam z samochodu. Kornel nagle przestał się uśmiechać, z jego buzi zaczęła spływać ślina, nie było z nim kontaktu. Leżał na ziemi, tracił przytomność. Chwilę później przyjechała karetka, która zabrała go do szpitala. Badania wykazały, że był to atak padaczkowy. To jednak nie była najgorsza informacja – tomografia i rezonans magnetyczny głowy dały diagnozę – Kornel ma GUZA MÓZGU. Nie mogłam w to uwierzyć! Jak to możliwe, że przez tyle czasu nic nie zauważyliśmy? Guz nie dawał wcześniej żadnych objawów. Kornel był całkowicie zdrowym chłopcem, aktywnym sportowo, szczęśliwym dzieckiem. W głowie pojawiły się myśli, że to przecież nie może być prawda, jednak rzeczywistość była inna – druzgocąca, zwalająca z nóg, zabierająca oddech i paraliżująca strachem.  Nie mieliśmy wyboru. Musieliśmy nauczyć się żyć od nowa z tą informacją. Kornel ma teraz 16 lat, jednak jego stan nie uległ zmianie. Początkowo zdiagnozowano u niego niezłośliwego guza wieczka czołowego po stronie lewej przyczepionego jak kokon do tętnicy głównej. W lipcu 2018 r. przeszedł operację wycięcia guza. W związku z tym, że nie udało się wyciąć go w całości, był pod stałą opieką lekarską w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie oraz Poradni Neurologicznej w miejscu zamieszkania.  Niestety zły los nie odpuszczał i po raz kolejny rzucił nam kłody pod nogi. Na początku 2022 roku Kornel miał atak padaczkowy i udar mózgu. Trafił do szpitala. Po badaniach stwierdzono, że kwalifikuje się do kolejnej operacji w związku z tym, że guz rośnie i zaczyna uciskać na nerwy ruchowe i mowy. 13 października 2022 r. przeszedł operację usunięcia guza. Badanie histopatologiczne wykazało, że był to guz złośliwy, w związku z czym czekają go kolejne badania i leczenie w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Starszy syn, w związku z chorobą brata 4 lata temu przeszedł załamanie nerwowe i leczy się na depresję. Wizyty u psychiatrów, neurologów i innych lekarzy, związane z leczeniem dzieci spowodowały utratę przeze mnie płynności finansowej, czyli zdolności do bieżącego regulowania zobowiązań.  Samotnie wychowuję synów. Codzienna walka o życie i ich zdrowie zmusza mnie do pożyczania pieniędzy od rodziny i znajomych. Mam również zaciągnięty kredyt konsumpcyjny w banku. Przede mną kolejne badania i leczenie złośliwego guza. Powoli tracę nadzieję, że jeszcze będzie dobrze... Dlatego każdego, kto mógłby wpłacić chociażby złotówkę, błagam o pomoc!  Renata, mama Kornela

20 513 zł
Adam Malko
Adam Malko , 5 years old

Walka o sprawne życia Adasia trwa❗️Pomóż❗️

Minął rok po diagnozie. Był to rok dla nas, rodziców, bardzo trudny. Najpierw musieliśmy zmierzyć się z tym że są choroby genetycznie bardzo rzadkie, gdzie brak dorosłych z takim schorzeniem. Jak już to w miarę zaakceptowaliśmy, najtrudniejszym było pogodzić się z tym, że ta choroba po cichu niszczy organizm i mózg naszego dziecka. Nie jest to guz, który można wyciąć, ani dać chemii, nie ma leków i nie ma szans. Nie wiemy też, czy nasze dziecko jutro obudzi się z utraconymi umiejętnościami, czy jednak ten proces będzie tak wolny, że nasze jedyne dziecko zdąży nacieszyć się życiem. Nikt tego nie wie, nawet lekarze. Postanowiliśmy więc walczyć i to dało swoje rezultaty. Adaś jest bardzo walecznym i pozytywnym dzieckiem. Dużo pracuje i zostaje najlepiej funkcjonującym dzieckiem w Polsce z tą jednostką. Przez ten rok świetnie rozwinęła się jego mowa, nauczył się wierszyków i piosenek. Udało się polepszyć stabilizację tułowia. Niestety, po każdej przebytej chorobie Adaś ma regres, po którym cały czas do tej pory udało się wracać dzięki intensywnej codziennej pracy. Jednak po ostatniej przebytej grypie, rehabilitanci zauważyli, że siad Adasia się pogorszył. Adaś nie robi już kilka samodzielnych kroczków, więcej korzysta z pomocy balkonika lub opiera się o ściany. Po odzyskaniu sił natychmiast podjęliśmy decyzję o intensywnym turnusie rehabilitacyjnym, na którym Adaś ćwiczy 6 godzin dziennie przez miesiąc. Jest jednak na świecie lek, badany przez 5 ostatnich lat w Stanach, który daje szanse na stabilizację leukocytozy w płynie mózgpowo - rdzeniowym, co zniweluje tak duży postęp choroby i może dać możliwość na lepsze funkcjonowanie organizmu i łatwiejszy przebieg chorób. Tylko że ten lek nie jest refundowany w Polsce, a przyjmować Adaś musi go bez przerw, na stale. Postanowiliśmy więc walczyć o refundacji, na chwilę obecną nie mamy pozytywnej decyzji. Wniosek mamy składać co 3 miesiąca i może się zdarzyć, że nawet jeśli jednorazowo dostaniemy refundację, nie będzie to kontynuowane, ale Adaś już nie będzie mógł przerwać podawania leku. Nie tracimy jednak nadziei i próbujemy robić wszystko, co w naszej mocy, ale niestety potrzeby są tak duże... Dlatego przyszło nam kolejny raz prosić Was o pomoc. O wsparcie walki naszego synka. Tylko wspólnymi siłami możemy polepszyć jego codzienność. Rodzice

20 512,00 zł ( 7.9% )
Still needed: 238 957,00 zł
Adrian Kulawiak
6 days left
Adrian Kulawiak , 21 years old

Adrian walczył o życie❗️Dziś boimy się, że zabraknie nam środków na leczenie...

Od kilku miesięcy wracam do domu inną trasą, jakbym bała się zobaczyć orlik, który mijałam przecież latami. Dziś na jego widok wpadam w panikę... Mój syn spędził na tym boisku niezliczoną ilość godzin, teraz też powinien tam być! I byłby, gdyby nie nasz koszmar... Adrian nagle zachorował na ostre rozsiane zapalenie mózgu i rdzenia. Jednego dnia był pełnym sił i marzeń nastolatkiem, drugiego pacjentem potrzebującym pilnej pomocy. Nie mieliśmy nawet czasu na emocje, na rozpacz. Syn po chwili od diagnozy trafił do szpitala, gdzie przez 4 miesiące walczył o życie! Tę walkę wygrał, przed nim jednak kolejna, równie trudna... Choroba zostawiła po sobie niedowład czterokończynowy. Syn oddycha dzięki rurce tracheostomijnej, karmiony jest przez PEGa. Każdej nocy respirator utrzymuje go przy życiu, a ja tak bardzo się boję, że tak już zostanie! Syn każdego dnia udowadnia nam, jak bardzo jest silny! Walczy z całym zaangażowaniem i efekty tej walki widać! Jednak rehabilitacja i leczenie pochłaniają ogromne środki. Sen z powiek spędza nam strach, że kiedyś na ratowanie syna nie będzie nas stać... Dlatego proszę — pomóż nam! Rodzice

20 502 zł
Franek Doliński
7 days left
Franek Doliński , 5 months old

Jedno uszko to za mało, by Franio rozwijał się prawidłowo! Pomóż!

Narodziny synka miały być najpiękniejszym dniem w naszym życiu. Niestety, szokująca diagnoza sprawiła, że szczęście trwało jedynie krótką chwilę. Lekarze poinformowali nas, że Franek urodził się bez uszka! W ciąży nic na to nie wskazywało. Układaliśmy piękne plany i marzenia, które w jednym momencie rozsypały się na drobny mak. W naszej codzienności pojawił się nowy priorytet. Walka o zdrowie i sprawność Frania! Mikrocja i atrezja sprawiają, że synek ma zarośnięty kanał słuchowy oraz widoczne zniekształcenie uszka. Już w szpitalu dokładaliśmy wszelkich starań, by dowiedzieć się jak najwięcej o chorobie, z którą przyszło nam się mierzyć. Przeszukaliśmy internet, pytaliśmy lekarzy. Doradzono nam założenie naszemu dziecku aparatu słuchowego, jednak to jedynie tymczasowe rozwiązanie. Skutki choroby da się zniwelować! Chcemy, by Franio przeszedł operację otworzenia kanału słuchowego oraz rekonstrukcji małżowiny usznej w Stanach Zjednoczonych. Koszt takiej operacji jest ogromny, a na uzbieranie potrzebnej kwoty mamy jedynie trzy lata! To właśnie w tym wieku otwiera się możliwość wykonania takiego zabiegu. Zrobimy wszystko, by wygrać z chorobą Frania. Czekają nas badania genetyczne, by dowiedzieć się, czy mikrocja stanowi u synka część zespołu wad wrodzonych. Przez asymetrię twarzy konieczne są również wizyty u neurologopedy oraz innych specjalistów. Wiemy, że przed nami długa, nierówna walka. Tylko z Waszą pomocą możemy być na nią gotowi! Oddalibyśmy wszystko, by nasze dziecko miało możliwość dalszego leczenia, rehabilitacji oraz wzięcia udziału w planowanej operacji. Dzięki Wam będziemy w stanie mu pomóc. Każda złotówka przybliża nas do celu! Z góry dziękujemy za każdą wpłatę! Rodzice

20 500,00 zł ( 3.21% )
Still needed: 617 798,00 zł
Kaja Kwaśniewska
Kaja Kwaśniewska , 5 years old

Chore serduszko Kai woła o ratunek! Pomóż!

Gdy po raz pierwszy ją zobaczyłem wybuchła miłość. Miłość bezwarunkowa, miłość, która nie ma granic, uczucie, którego nigdy wcześniej nie znałem. Przyglądałem się jej malutkim paluszkom, tuliłem, by wiedziała, że tatuś i mama bardzo ją kochają. Wiedziałem, że właśnie zaczyna się najpiękniejszy czas w naszym życiu. Wiedziałem jednak, że będzie to również czas, w którym los nie raz wystawi nas na próbę, czas, w którym nie raz będziemy musieli zawalczyć o zdrowie córeczki. Kaja urodziła się z chorym serduszkiem, z niezwykle rzadką wadą, którą stwierdza się u mniej niż 0,5% chorych na całym świecie! Już w czasie ciąży usłyszeliśmy od lekarzy, że serce córeczki może być chore. Ta wiadomość bardzo nami wstrząsnęła. Do tamtego momentu Kaja rozwijała się książkowo. Nie spodziewaliśmy się, że po wejściu do gabinetu usłyszymy takie słowa.  Do końca rozwiązania byliśmy pod opieką specjalistów. Czekaliśmy na nasz mały cud, a w głębi duszy zastanawialiśmy się, czy damy sobie radę. W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany dzień – 21 czerwca 2019 roku na świat przyszła Kaja. Tego dnia radość, której do dziś nie potrafię opisać, mieszała się z przerażającym strachem o zdrowie i życie córeczki.   Badania i dalsza diagnostyka potwierdziły, że wada serca, z którą urodziła się Kaja, jest bardzo poważna. Anomalia Ebsteina jest niezwykle rzadką wadą, której rezultatem jest niedomykalność trójdzielna, częste nadkomorowe zaburzenia rytmu i w konsekwencji niewydolność serca.  Na szczęście stan Kai był stabilny. Po dwóch tygodniach badań i obserwacji w końcu mogłem zabrać córeczkę wraz z moją ukochaną do domu. Cieszyliśmy się z każdej chwili. Docenialiśmy, że Kaja jest już z nami. Pozostaliśmy pod kontrolą kardiochirurga w nadziei, że wada serca pozwoli jej na beztroskie i bezpieczne dzieciństwo.  Wiemy, że u niektórych dzieci urodzonych z Anomalią Ebsteina z czasem przeprowadza się skomplikowaną operację. Wiemy, że w przyszłości prawdopodobnie i Kaja będzie musiała ją przejść. Ostatnie konsultacje z naszym lekarzem prowadzącym uświadomiły nam, że ten moment jest coraz bliżej nas. Nie wiemy, jednak kiedy dokładnie zajdzie taka konieczność. Ze względu na to, że operacja jest bardzo ryzykowna, a obecnie Kaja czuje się naprawdę dobrze, leczenie operacyjne możemy odłożyć w czasie.  Od samego początku, gdy tylko Kaja pojawiła się na świecie, robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by wspierać jej zdrowy rozwój. Córeczka bardzo późno zaczęła chodzić ze względu na mocno spięte mięśnie. Na szczęście dzięki wsparciu fizjoterapeutów udało się ją z tego wyprowadzić.  Obecnie Kaja uczęszcza na zajęcia z logopedą, ponieważ jej mowa nie jest rozwinięta, tak jak powinna być u dzieci w jej wieku. Regularnie stawiamy się także na wszystkie kontrole u kardiochirurga. Na tyle ile możemy, otaczamy ją swoją troską i opieką specjalistów.  Niestety konsultacje za granicą i dalsze leczenie są już poza naszym zasięgiem. Wiemy, że operacji, którą w przyszłości będzie musiała przejść Kaja, podejmie się niewielu specjalistów. Z tego względu jej koszt będzie naprawdę duży. Chcemy przygotować się na ten moment i już teraz gromadzić odpowiednie środki, póki jeszcze mamy na to czas.  Za każde wsparcie i pomocną dłoń już teraz serdecznie dziękujemy! Rafał i Patrycja, rodzice Kai

20 485 zł
Arkadiusz Zawadzki
Arkadiusz Zawadzki , 6 years old

Potrzebuję intensywnej rehabilitacji... Proszę, pomóż!

Aruś to nasz cudowny chłopiec z wyjątkowym, dodatkowym chromosomem. Urodził się bowiem z zespołem wad wrodzonych – Zespołem Downa. Do jego cech charakterystycznych zalicza się niepełnosprawność umysłową i zmiany w wyglądzie, jak również zmiany w budowie i funkcjonowaniu całego organizmu.  Niestety to nie koniec jego problemów. Nasz synek ma do tego wadę serca. Dodatkowo zmaga się również z obniżonym napięciem mięśniowym, skoliozą, płasko-koślawymi stopami i niedoczynnością tarczycy. Mimo że jest pod opieką wielu specjalistów, to w dalszym ciągu nic nie mówi… To takie trudne dla nas, nie mieć możliwości porozmawiania z własnym dzieckiem! Równie ciężkie, jak ciągłe monitorowanie jego zdrowia, obserwowanie niepokojących objawów, by na czas udawać się do lekarzy.  Nasze życie opiera się na ciągłej walce o jego zdrowie. Intensywnie go rehabilitujemy, wspieramy rozwój mowy. Wszystko po to, by w przyszłości mógł w miarę samodzielnie funkcjonować… Turnusy rehabilitacyjne i logopedyczne są bardzo kosztowne, dlatego jesteśmy zmuszeni prosić o wsparcie. Godne i w miarę zdrowe życie naszego synka jest dla nas najważniejsze! Rodzice Kwota zbiórki jest szacunkowa ➡️ Kropla Dobra - licytacje

20 459,00 zł ( 32.05% )
Still needed: 43 371,00 zł