Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kasia Tępowska
Kasia Tępowska , 40 years old

Moje życie to ciągły ból i cierpienie... Pomóż mi!

Całe moje życie to powracający ból i cierpienie. Mam 39 lat i odkąd pamiętam, moje ciało jest barierą, która uniemożliwia mi spełnianie marzeń. Uciekam w świat książek, ale marzę o tym, by zacząć normalnie żyć! Wszystko zaczęło się niewinnie. Miałam jedenaście lat i bolał mnie palec u stopy. Nikt się nie przejmował, bo jak to dziecko, mogłam uderzyć się na lekcjach WF-u czy podczas zabawy. Ból jednak nie ustępował i rozprzestrzeniał się dalej na całą stopę. Tak trafiłam na oddział reumatologii dziecięcej. Po miesiącu usłyszałam diagnozę: reumatoidalne zapalenie stawów (RZS). I choć od tego momentu minęło wiele lat, medycyna wciąż nie zna leku na moją chorobę. Dodatkowo moje RZS jest lekooporne. Pierwszą endoprotezę biodra wstawiono mi, gdy miałam zaledwie 18 lat. Później przeszłam trzy kolejne operacje: na drugie biodro i oba kolana oraz wiele innych zabiegów. To jednak nie koniec moich zmagań z ciałem. Mam wiele chorób współistniejących, które utrudniają mi życie. To osteoporoza czy zapalenie błony naczyniowej oka, spowodowane lekami i samą chorobą. Przez to musiałam przyjmować zastrzyki w oko. Widzę jakby przez mgłę, żadne okulary nie pomogą… Jestem pod stałą opieką reumatologów, konieczna jest ciągła rehabilitacja. RZS to choroba, która wykańcza. Człowiek jest ciągle koszmarnie zmęczony. Od tego nie ma odpoczynku, nie ma ucieczki. Mało kto potrafi to zrozumieć… Przez to wiele w życiu straciłam. Nigdy nie podjęłam pracy zawodowej, bo jest to fizycznie niemożliwe. Skończyłam ekonomię. Bardzo lubiłam studiować, ale byłoby to niemożliwe, gdyby nie koleżanki, które woziły mnie zajęcia i bardzo wspierały. Moją ucieczką od cierpienia są książki. Zatracając się w literaturze, mogę być, kimkolwiek zechcę, w ciele, które mnie nie niszczy. To tam przeżywam wszystko, na co nie pozwala mi rzeczywistość. Żeby choć trochę sobie ulżyć w prawdziwym życiu, muszę się rehabilitować. Najlepiej codziennie. NFZ proponuje bardzo rzadkie terminy i nie zawsze zajęcia dobrane są pod moje potrzeby, a prywatne wizyty kosztują… Sama nie jestem w stanie ich opłacić. Siostra i mąż wspierają mnie, jak tylko mogą, są moimi powiernikami i najlepszymi przyjaciółmi, ale potrzeby cały czas rosną. Nie dajemy już rady… Proszę o pomoc! Kasia

20 620,00 zł ( 20.83% )
Still needed: 78 326,00 zł
Przemysław Piątek
Przemysław Piątek , 53 years old

W Dzień Ojca usłyszał, że umiera! Pomóż Przemkowi – nie ma już czasu do stracenia!

U taty dokładnie w Dzień Ojca wykryto czerniaka! Jak się później okazało – z przerzutami do węzłów chłonnych. Rozpoczęła się dramatyczna walka o życie! Po szeregu badań i konsultacji dostaliśmy wiadomość, że potrzebna jest pilna operacja usunięcia guza z nosa oraz trzech guzów przerzutowych z węzłów chłonnych, gdyż w wyniku biopsji rak może dostać się do krwioobiegu i roznieść po całym organizmie. Niestety – terminy są powalające, a trwający obecnie sezon urlopowy nie pozastawiają złudzeń, a nasz lekarz onkolog ocenił czas jako „bardzo późny” i podtrzymuje, że operacja potrzebna jest na JUŻ! Po konsultacji z chirurgami onkologicznymi otrzymaliśmy kosztorys operacji opiewający na sumę 70 000 zł. Ta informacja ścięła nas z nóg, ponieważ nie tak wysokiej kwoty w ciągu kilku dni nie jesteśmy w stanie zdobyć. A nie będzie to koniec leczenia, gdyż po operacji tatę czeka konsultacja z onkologiem odnośnie dalszego leczenia – prawdopodobnie chemioterapii albo immunoterapii. Sama konsultacja to koszt 600 zł nie licząc kosztów dojazdu (prawie 500 km w jedną stronę). Przed nami finansowo, a przede wszystkim emocjonalnie ciężka i trudna droga, ale jako rodzina zrobimy wszystko, żeby umożliwić tacie jak najlepsze dla niego leczenie. Prosimy Was z całego serca o pomoc! Będziemy wdzięczni za wszelkie okazane wsparcie. Rodzina Przemka

20 615,00 zł ( 27.68% )
Still needed: 53 853,00 zł
Franuś Kublik
Urgent!
Franuś Kublik , 16 months old

Dzielny Franio udowodnił, że nie podda się w walce o życie❗️Wesprzyjmy go❗️

Kiedy inni słyszą, że nasz Franio zmaga się z Zespołem Edwardsa, patrzą smutno i ze współczuciem. To poważna choroba, która nie pozostawia wiele nadziei na życie. Ale Franio nie poddał się. Pokazał, że nie zamierza łatwo dać za wygraną. Jest jak ostatni Mały Wojownik, stojący mężnie na polu bitwy o własne zdrowie. O chorobie dowiedzieliśmy się jeszcze podczas ciąży. Usłyszeliśmy, że Franio urodzi się martwy, ale na szczęście tak się nie stało. Dziś po desperackiej walce synek jest roześmianym, wesołym dzieckiem. Chociaż bardzo chorym. Przez ten czas krążyliśmy między domem, szpitalem i hospicjum. Ćwiczymy każdego dnia, staramy się o jak najlepsze warunki, chociaż nie jest łatwo. Ciężka i nierokująca choroba Frania sprawia, że czasem musimy postarać się o wiele bardziej. To jak rozwija się Franio i to, że wciąż walczy, zdarza się w Zespole Edwardsa bardzo rzadko. Niestety, w przypadku poważniejszych powikłań możemy nie otrzymać pomocy. Dlatego nie możemy do tego dopuścić! Rehabilitacja to mus. Bez niej będzie postępowało podwyższone napięcie mięśniowe i przykurcze. Tak samo ważne są specjalistyczne sprzęty, by wspomagać Franiulka w jego zmaganiach. Ale tak jak jest szansa, byśmy nie musieli sami kupować sprzętów, tak rehabilitacja na pewno będzie do opłacenia. Mimo własnych trudności staraliśmy się wspierać innych, którzy zmagają się z poważnymi chorobami. Ale teraz sami potrzebujemy pomocy. Od urodzenia walczymy, by Franio był z nami jak najdłużej. Radzi sobie, ma ogromną wolę życia, ale to nie wystarczy bez rehabilitacji. Całą rodziną chcemy mu ją zapewnić, jak najbardziej pomóc i ułatwić codzienność.  Pomóżcie nam stać obok Frania na tym polu bitwy o życie. Rodzice

20 587 zł
Iga Gawecka
Iga Gawecka , 7 years old

Walczymy o słuch i uszko Iguni! Pomóż, prosimy...

Igunia czasem staje przede mną i pyta mnie: “Mamo, dlaczego wszyscy mają dwa duże uszka, a ja mam tylko jedno małe?”. Jest coraz większa i coraz więcej rozumie. Przez wrodzoną wadę Iga nie słyszy na lewe ucho – ma niewykształconą małżowinę uszną i zamknięty kanał słuchowy. Co to w praktyce oznacza? Jednostronny niedosłuch ciągnie za sobą szereg dodatkowych utrudnień w rozwoju... Iga taka się urodziła – po porodzie usłyszałam od lekarza, że aby ratować jej słuch, konieczny będzie szereg operacji. Diagnoza? Mikrocja lewostronna i niedosłuch. Od tych słów rozpoczęła się nasza walka. Dzisiaj Iga ma trzy latka. Wada sprawia, że nie potrafi zlokalizować źródła dźwięku. To dla niej duże zagrożenie, bo co jeśli nie zauważy przez to nadjeżdżającego samochodu? Boję się o nią – nie mogę przestać myśleć o tym, jak wiele niebezpieczeństw może ją spotkać. Oprócz tego jest jeszcze jedno – wygląd. Ja kocham Igunie taką, jaka jest –  całym matczynym sercem. Niestety wiem, że w przyszłości mogą ją spotkać negatywne komentarze albo pytania. Ludzie bywają czasem okrutni w swoich ocenach… Leczenie w Polsce jest długie i składa się z kilku operacji. Rekonstrukcje ucha są przeprowadzane dopiero około 10 roku życia dziecka, a Iga skończyła dopiero 3 latka. Pozostaje więc kilkuletnie oczekiwanie na operację, a w tym czasie nasza córeczka nie będzie mogła się rozwijać, jak jej rówieśnicy. Już teraz wada uszka znacznie utrudnia jej rozwój... Pojawiła się jednak szansa operacji w USA, gdzie zabiegi wykonywane są już u 3-letnich dzieci. Podczas tylko jednej operacji wykonywana jest rekonstrukcja małżowiny usznej oraz otwarcie kanału słuchowego lub wszczepienie implantu Baha. Niestety koszt takiej operacji to kilkaset tysięcy złotych – ogromna kwota, której sami nie mamy. Obecnie czekamy na szczegółowy kosztorys ze Stanów, ale środki chcemy zacząć zbierać już teraz. Dla Igi to szansa na normalne życie pełne dźwięków.  Prosimy, pomóż nam ratować zdrowie Igi... Rodzice

20 586,00 zł ( 7.13% )
Still needed: 267 924,00 zł
Kinga Dziubczyńska
8 days left
Kinga Dziubczyńska , 27 years old

By zatrzymać postępy choroby musimy działać teraz! Pomóż!

Mówi się, że młodzi ludzie nie chorują. Jednak życie weryfikuje i pokazuje, że choroba nie wybiera – każdy może doświadczyć cierpienia z jej powodu. W szkole średniej nigdy byśmy nie przypuszczali, że życie zwróci się przeciwko komuś z naszej paczki i wywróci je do góry nogami... Tak bardzo byśmy chcieli, by Kinga była szczęśliwa. By wiedziała, że codzienność to nie tylko choroba, ale również przyjaciele, którzy nie zostawią jej samej... Zaraz po maturze, nasza koleżanka Kinga zachorowała na stwardnienie rozsiane. Miała dopiero 19 lat! Było jej bardzo trudno… My też czuliśmy się bezradni – nie wiedzieliśmy jak się zachować, jak pomóc, o czym rozmawiać. Wiemy, że stwardnienie rozsiane jest nieuleczalne, ale można zatrzymać rozwój choroby i zapobiegać jej konsekwencjom. W ubiegłym roku Kinga miała drugi, cięższy rzut choroby. Skutki były bardzo poważne, a ona sama musiała uczyć się wszystkiego od nowa. Chodzenie i mowa były najbardziej dotknięte chorobą. Do dzisiaj walczy o swobodną komunikację i poruszanie się. Jest osłabiona, ma trudności nawet z utrzymaniem kubka herbaty. W obecnej sytuacji nie jest w stanie podjąć pracy zarobkowej. Wraz z grupą znajomych chcemy zatrząść internetem, by pomóc Kindze! Na pomoc i wsparcie zasługuje bez dwóch zdań! Aby mogła wrócić do sprawności potrzebuje rehabilitacji pięć razy w tygodniu, zajęć z logopedą oraz innych specjalistycznych zabiegów mobilizujących jej organizm. Praca specjalistów nie jest za darmo, a efekty są zależne od systematyczności. Kinga jest skromną osobą, zawsze dbała o innych bardziej niż o siebie, dlatego dzisiaj to my chcemy zadbać o nią. Nigdy nie wiemy, kiedy los postawi nas pod ścianą. Możemy jedynie wierzyć, że w ciężkich chwilach nie będziemy sami, a ktoś wyciągnie do nas pomocną dłoń. Dzisiaj to my chcemy wesprzeć naszą przyjaciółkę i pokazać, że nie jest sama – dołącz do nas!  przyjaciele Kingi

20 562 zł
Tosia Sitarz
Tosia Sitarz , 9 years old

Życie Tosi nie musi być cierpieniem❗️ Tata prosi o Twoją pomoc!

Tosia - moja malutka córeczka - jest dla mnie całym światem. Choć dałbym jej wszystko, tego, co najcenniejsze - ZDROWIA - nie mogę jej dać... Życie Tosi to szpital, walka z chorobą i bólem! Za nami jedna operacja, którą udało się zrobić dzięki Waszej pomocy, przed nami niestety kolejna. Drugie biodro Tosi wymaga pilnej naprawy, inaczej córeczkę czeka niewyobrażalne cierpienie... Jesteśmy w połowie walki, dlatego jeszcze raz bardzo proszę o pomoc! Jestem tatą Tosi. Dziewczynki, której niestety los poskąpił zdrowego, szczęśliwego dzieciństwa. Do tej pory pamiętam dzień, w którym okazało się, że zostanę ojcem. Już wtedy obiecałem sobie, że nigdy jej nie zawiodę, że zrobię, co tylko się da, by moja córeczka była szczęśliwa. Że będę dla niej wzorem i jeśli kiedykolwiek coś złego będzie się jej dziać - będę przy niej, żeby ją ratować. Niestety, ten moment nadszedł szybciej, niż myślałem... Antosia urodziła się w 38. tygodniu ciąży. Nie było jednak radosnych powitań... To były najtrudniejsze chwile, jakie przyszło przeżyć. Tosia żyła zaledwie kilkadziesiąt godzin, gdy zaczęła dramatyczną walkę o życie... Miała wstrząs septyczny, zapalenie opon mózgowych, doszło do wylewów dokomorowych III stopnia. Zamiast powrotu do domu po kilku dniach Tosię czekało 112 dni rozpaczliwej walki na OIOM-ie. Rokowania były bardzo złe... Tosia na szczęście przeżyła, ale to wszystko sprawiło, że nie jest zdrowa jak inne dzieci. Po powrocie do domu, rozpoczęła się walka o to, aby Tosia mogła z życia brać jak najwięcej. Niestety, los na całe życie naznaczył córeczkę schorzeniami, które będą z nią już zawsze. Córeczka ma Dziecięce Porażenie Mózgowe, padaczkę lekooporną, a także wodogłowie. Jest opóźniona w rozwoju - psychicznym i ruchowym... Małe ciało Tosi niestety jest jej wrogiem... Córeczka ma kłopoty z poruszaniem. O wszystko, co przychodzi tak łatwo innym dziewczynkom, ona musi walczyć z całych sił. Przed tym, co zgotował jej los, nie byłem w stanie jej ochronić... Można jednak jej pomóc, dlatego proszę o ratunek! Badania pokazały, że biodra Tosi są w tragicznym stanie... Konieczna była operacja. Dzięki Waszej pomocy Tosia przeszła pierwszą operację biodra w klinice w Aschau, gdzie leczy się dzieci z najcięższymi wadami rączek i nóżek. Funkcjonuje o niebo lepiej, pozycja siedząca nie sprawia jej bólu, wróciliśmy do pionizacji. Mamy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości, Tosia postawi swój pierwszy krok w specjalnym sprzęcie... Niestety, aby tak mogło się stać, konieczne jest zoperowanie drugiego biodra. Bez operacji nigdy nie ujrzę, jak moja córeczka biegnie do mnie z wyciągniętymi rączkami... Co więcej, chore ciało Tosi będzie się wykrzywiać, deformować, córeczka nie ma szans na postępy, czeka ją cierpienie... Operacja to konieczność. Zawsze wierzyłem w to, że niemożliwe nie istnieje, a przyszłość mojej córeczki mimo choroby, może być lepsza. Dziękujemy wszystkim za okazane serce i ośmielam się jeszcze raz prosić o pomoc, aby moja córeczka przeszła kolejną operację. To dla niej jedyna szansa... Adrian - tata Tosi

20 545,00 zł ( 35.73% )
Still needed: 36 955,00 zł
Łukasz Basiak
Łukasz Basiak , 46 years old

Dla mojego męża życie nie zaczęło się po 40. Ono się wtedy skończyło…

W jeden z upalnych dni lata w 2021 roku Łukasz szukał schłodzenia w wodzie. Miły, relaksujący dzień z finałem tak tragicznym, że dalibyśmy wszystko, aby go nigdy nie było… Jedna nierozważna decyzja zmieniła nasze życie o 180 stopni. Mój mąż skoczył do wody. Pech chciał, że trafił na kamień i uszkodził 2 kręgi szyjne. Natychmiastowe wezwanie pomocy, zaangażowanie lekarzy i operacja – nie przyniosły spektakularnych rezultatów. Łukasz nie może się w ogóle poruszyć! Ma paraliż czterokończynowy.  Przykuty do łóżka, cewnikowany, co z kolei powoduje, że ma ogromne problemy z nerkami oraz co rusz łapie infekcje pęcherza.  Po wypadku przebywał między innymi w prywatnym ośrodku w Otwocku. Wrócił stamtąd do domu w grudniu 2021 roku z covidem i ogromnymi odleżynami. Do dziś stanowią one ogromny problem. Do chwili obecnej jest niezdolny do samodzielnej egzystencji. Opiekuję się nim, choć jest to bardzo wyczerpujące. Staram się, jak mogę, aby mu pomóc również tym, że opłacam mu dwa razy dziennie prywatną rehabilitację. Jednak to wszystko przerasta już mnie finansowo… Proszę, pomóż nam. Zdejmij, choć odrobinę obciążenia z moich barków. To będzie dla nas ogromne wsparcie! Anna, żona

20 542 zł
Maria i Przemysław Zientara
Maria i Przemysław Zientara , 40 years old

Oddała mężowi nerkę – chwilę poźniej zaatakowała ją choroba❗️Potrzebna pomoc 🚨

W październiku 2023 roku oddałam mężowi nerkę. Liczyłam, że wówczas zaświeci dla nas słońce, problemy znikną, a my będziemy mogli szczęśliwie żyć.  Niestety właśnie wtedy rozpoczął się koszmar, który trwa do dziś… Po przeszczepie zaczęłam zauważać bardzo niepokojące objawy – przestałam chodzić, straciłam władzę w rękach, zaczęły się problemy z połykaniem, gryzieniem, wzrokiem, oddychaniem, mówieniem... Wszystkie mięśnie zaczęły odmawiać posłuszeństwa.  Po wielu badaniach stwierdzono choroby neurologiczne, które zrujnowały moje życie. Mam dopiero 40 lat, jestem mamą dwójki małych dzieci, ale w tym momencie jestem niezdolna do samodzielnej egzystencji. Choroba zaatakowała z ogromną siłą! Poruszam się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Większość czasu spędzam jednak w łóżku, bo nie mam siły, żeby się podnieść i usiąść. Potrzebuję stałej opieki, którą powinnam w tym momencie zapewniać moim dzieciom… Wcześniej udzielałam się charytatywnie, byłam asystentką dla osób niepełnosprawnych. Nigdy nikomu nie odmówiłam pomocy! Dotychczas byłam głównym żywicielem rodziny. Dziś sama wymagam całodobowej opieki, wsparcia… Nie jestem w stanie wyjść z domu choćby na chwilę, przejść z pokoju do łazienki... Problem stanowi każdorazowe wyjście do lekarza… Leczę się prywatnie, ponieważ przez wiele lat lekarze na NFZ nie postawili żadnej konkretnej diagnozy. Wielokrotnie bywałam na SORze, bo nie mogłam oddychać, chodzić. Nasza codzienność to koszmar, z którego każdego dnia próbujemy się wybudzić… Nasze dzieci muszą korzystać z pomocy psychologa, bo nie są w stanie poradzić sobie z utratą „dawnej sprawnej mamy”... Wcześniej byłam masażystką, spełniałam się zawodowo, prywatnie, rodzinnie. To wszystko nagle zostało brutalnie zburzone, a my – wspólnymi siłami, próbujemy to posklejać… Ale to nie koniec tragedii. Przemek, mój mąż, w wieku 12 lat miał zdiagnozowaną wielotorbielowatość nerek. W 2018 roku z powodu licznych zakażeń torbieli usunięto mu prawą nerkę. Na szczęście nie było jeszcze potrzeby dializowania, jednak lekarze radzili usunąć również drugą nerkę, której torbiele zagrażały zdrowiu i życiu męża. W 2020 roku usunięta została więc usunięta druga nerka. Od tej chwili była już konieczność dializowania. Trwało to 3 lata, aż do 10 października, kiedy udało się wykonać operację przeszczepu krzyżowego. Skończył się jeden koszmar, ale rozpoczął kolejny... Moja choroba bardzo się zaostrzyła.  Nasze życie się rozpadło. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek będę w stanie wrócić do pracy. Muszę poprosić o pomoc, bo to nasza jedyna nadzieja… Mogę liczyć na Twoje wsparcie? Każdy gest jest dla mnie na wagę złota… Marysia i Przemek z rodziną

20 515 zł
Kornel Chojnacki
Kornel Chojnacki , 18 years old

Ratunku❗️Guz mózgu zabiera młode życie... Pomóż❗️

6 czerwca 2017 roku – dzień, w którym nagle wszystko się zmieniło. Cały mój dotychczasowy świat wywrócił się do góry nogami. Choć od tego momentu minęło już kilka lat, nigdy nie zapomnę tych tragicznych wydarzeń. To był zwyczajny dzień. Odwiozłam mojego syna Kornela pod szkołę, skąd miał wyjechać na wycieczkę klasową. Stał z kolegami, śmiał się, pomachał do mnie ręką na pożegnanie i nagle zauważyłam, że dzieje się z nim coś niepokojącego. Natychmiast wybiegłam z samochodu. Kornel nagle przestał się uśmiechać, z jego buzi zaczęła spływać ślina, nie było z nim kontaktu. Leżał na ziemi, tracił przytomność. Chwilę później przyjechała karetka, która zabrała go do szpitala. Badania wykazały, że był to atak padaczkowy. To jednak nie była najgorsza informacja – tomografia i rezonans magnetyczny głowy dały diagnozę – Kornel ma GUZA MÓZGU. Nie mogłam w to uwierzyć! Jak to możliwe, że przez tyle czasu nic nie zauważyliśmy? Guz nie dawał wcześniej żadnych objawów. Kornel był całkowicie zdrowym chłopcem, aktywnym sportowo, szczęśliwym dzieckiem. W głowie pojawiły się myśli, że to przecież nie może być prawda, jednak rzeczywistość była inna – druzgocąca, zwalająca z nóg, zabierająca oddech i paraliżująca strachem.  Nie mieliśmy wyboru. Musieliśmy nauczyć się żyć od nowa z tą informacją. Kornel ma teraz 16 lat, jednak jego stan nie uległ zmianie. Początkowo zdiagnozowano u niego niezłośliwego guza wieczka czołowego po stronie lewej przyczepionego jak kokon do tętnicy głównej. W lipcu 2018 r. przeszedł operację wycięcia guza. W związku z tym, że nie udało się wyciąć go w całości, był pod stałą opieką lekarską w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie oraz Poradni Neurologicznej w miejscu zamieszkania.  Niestety zły los nie odpuszczał i po raz kolejny rzucił nam kłody pod nogi. Na początku 2022 roku Kornel miał atak padaczkowy i udar mózgu. Trafił do szpitala. Po badaniach stwierdzono, że kwalifikuje się do kolejnej operacji w związku z tym, że guz rośnie i zaczyna uciskać na nerwy ruchowe i mowy. 13 października 2022 r. przeszedł operację usunięcia guza. Badanie histopatologiczne wykazało, że był to guz złośliwy, w związku z czym czekają go kolejne badania i leczenie w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Starszy syn, w związku z chorobą brata 4 lata temu przeszedł załamanie nerwowe i leczy się na depresję. Wizyty u psychiatrów, neurologów i innych lekarzy, związane z leczeniem dzieci spowodowały utratę przeze mnie płynności finansowej, czyli zdolności do bieżącego regulowania zobowiązań.  Samotnie wychowuję synów. Codzienna walka o życie i ich zdrowie zmusza mnie do pożyczania pieniędzy od rodziny i znajomych. Mam również zaciągnięty kredyt konsumpcyjny w banku. Przede mną kolejne badania i leczenie złośliwego guza. Powoli tracę nadzieję, że jeszcze będzie dobrze... Dlatego każdego, kto mógłby wpłacić chociażby złotówkę, błagam o pomoc!  Renata, mama Kornela

20 513 zł