Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Lucjan Sołtys
Urgent!
1 day left
Lucjan Sołtys , 3 years old

Koszmar onkologii powrócił❗️3-letni Lucuś PONOWNIE zaatakowany przez NOWOTWÓR❗️

Our beloved and long-awaited little ray of sunshine Lucius was born on 13th April 2021.  We were overwhelmed with joy. Our son made everyone smile from the start—he rarely cried, and he was laughing hard and interacting with everybody around.  Due to my previous miscarriages, we were hands-on parents. Lucius underwent numerous tests and examinations and had doctors’ appointments with neurologists, speech therapists, pediatricians, and physical therapists… We checked everything! Unfortunately, it turned out that was not enough… When Lucius turned two months old, he started physical therapy due to lower muscle tension in his abdomen, which caused muscle enlargement. That is when he underwent a control ultrasound which proved everything was fine and calmed us down… After a one-year-long physical therapy, we decided to end it. However, our therapist suggested our son have another ultrasound since Lucius’ abdomen was still swollen, despite the exercises… We took her advice and went to the hospital. During the first examination of Lucius, the doctor recognized a condition called intestinal loop, a mild disorder in his opinion, and recommended we make an appointment with a pediatric radiologist. It put us off guard. We were sure everything would be fine. Unfortunately, that did not happen.  On 2nd May 2022, it was a judgement day for us. We will remember this date for the rest of our lives. We had a doctor’s appointment at 8 p.m. During the examination, she was silent, but we saw it in her eyes— she must have discovered something. After 20 minutes, which seemed endless, she stood up and urged us to go to the hospital immediately. Our son probably developed a liver tumor. We went weak in the knees.  We felt like screaming! We felt hopeless and lost. We could not believe that our son was that sick! He was too tiny to suffer… Too small to die… After the diagnosis, everything happened so fast… Lucius was admitted to the clinic in Wroclaw and had an ultrasound, MRI, puncture, and other numerous exhausting examinations… The doctors tried to calm us down by saying that the diagnosis was not ready yet and that it might be nothing serious. However, a mother always knows best… A couple of days later, we were called to the doctor’s surgery. My intuition was right. We heard the diagnosis—stage 4 neuroblastoma with liver, pancreas, bones, and blood metastases… and that our baby boy might not survive cancer due to its severity. I would not wish it on my worst enemy… The pain we felt that day was so strong that we could not speak nor take a breath. My only wish was to run out of the surgery and cuddle my son.  We could not come to terms with the diagnosis long after we found out about it. Days were passing by, and we still lived in a nightmare. We knew that we could not give up, though.  After the initial shock, we took action… We desperately started to search for treatment in the dedicated clinics and hospitals in Europe, and we finally found a light at the end of the tunnel—a clinic in Barcelona. We contacted its doctor, professor Mora, who is a world-renowned expert in treating neuroblastoma, and in his opinion, our Lucius can be cured!  Unfortunately, to allow the treatment, we need to collect a huge amount of money—ca. 1,500,000 Polish zlotys! On top of that, the time is running out… The life of our child is at stake, though!  We are asking everyone to support our fundraiser and save our little boy! He is only 1 year old and his whole life is in front of him! I haven’t even managed to teach him how to eat by himself, ride a bike, or play hide and seek… I cannot let him die before his 2nd birthday… Please, help us! The Parents

893 620,00 zł ( 84% )
Still needed: 170 210,00 zł
Kazik Sromek
Urgent!
Kazik Sromek , 22 months old

PILNE: Kazik kontra ŚMIERTELNA choroba❗️Uratujcie życie naszego małego synka!

BARDZO PILNA ZBIÓRKA! Kaziu, nasz malutki synek, cierpi na śmiertelną chorobą - dystrofię mięśniową Duchenne'a! Mięśnie w jego ciele słabną i powoli umierają... Utrata zdolności poruszania, połykania, oddychania - to wszystko czeka naszego synka, jeśli nie nadejdzie ratunek! Chorzy z dystrofią skazani są na wózek inwalidzki, respirator, umierają przedwcześnie. Ciężko nawet pisać te słowa, myśląc, że to spotka naszego Kazia... Nie możemy czekać, musimy walczyć! Jest lek, który może powstrzymać chorobę - niestety, dostępny jest tylko w USA, a jego cena jest gigantyczna. Potrzebujemy tysięcy ludzi o dobrych sercach, którzy zechcą przekazać wpłatę na naszą zbiórkę, by uratować życie Kazika. Prosimy o ratunek! 11 listopada - Dzień Niepodległości, świętowany przez wszystkich Polaków, dla nas jest świętem podwójnym. Tego dnia przyszedł na świat nasz cudowny syn, Kazik. Cieszyliśmy się naszym wyczekanym maleństwem... Nie sądziliśmy, jaki dramat dla nas i dla naszego dziecka szykuje niedługo los... Jak się później okazało, niebawem miała się rozpocząć dramatyczna walka o życie naszego dziecka. Wcześniej, w trakcie ciąży nic nie wskazywało, że rozwój Kazia może przebiegać nieprawidłowo. Kilka miesięcy - tyle trwała nasza bajka, w trakcie których beztrosko cieszyliśmy się dzieckiem, sobą, byciem rodziną. Później, niestety, w tę codzienność wkradł się strach... Niepokojące objawy zauważyliśmy, gdy synuś miał kilka miesięcy. Synek miał problemy z oddawaniem moczu. Podczas wizyty w szpitalu po zabiegu został dokładnie przebadany. W badaniach pewne parametry mocno zaniepokoiły lekarzy... Zaczęli szukać przyczyny. Po serii dodatkowych badań polecono nam zrobić badania genetyczne... Na wynik trzeba było niestety trochę poczekać. I my czekaliśmy, pełni niepokoju, ale też i nadziei, że to pomyłka, że być może badania nic nie wykażą... Przecież Kazik to radosne, uśmiechnięte dziecko, rozwija się dobrze. Do ostatniej chwili wierzyliśmy i żyliśmy nadzieją, że badania wyjdą negatywne… Niestety. 20 lutego 2024 roku. Wtorek. Telefon z Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach... Słyszymy, choć nie chcemy słyszeć, nie chcemy wierzyć. Załamanie i morze łez... Kazik, nasz ukochany synek, cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne'a. Genetyczną chorobę, która powoduje osłabienie i śmierć mięśni, w wyniku czego prowadzi do zaniku wszystkich funkcji życiowych... Natychmiast musieliśmy rozpocząć walkę o życie Kazia, który ma przecież dopiero roczek. Dziś wiemy, że w tej tragedii, która nas spotkała, mieliśmy o tyle szczęścia, że Kazik został zdiagnozowany naprawdę wcześnie. U większości chłopców - bo DMD dotyczy tylko chłopców, tylko oni cierpią na tę straszną chorobę - dystrofia zostaje zdiagnozowana dopiero wtedy, gdy mają kilka lat. Dotychczas zdrowe kilkulatki nagle zaczynają się przewracać, potykać, mieć problemy z chodzeniem... Potem siadają na wózku inwalidzkim i stopniowo dochodzi do atakowania kolejnych układów ciała. Dystrofia to zabójcza choroba, która atakuje i osłabia każdy mięsień, jeden po drugim… Zdarza się raz na kilka tysięcy urodzeń. Padło akurat na nasze dziecko... Dlaczego ważne jest to, że Kazik został zdiagnozowany wcześnie? Nie tylko od razu rozpoczęliśmy szukanie ratunku, leczenie i rehabilitację. W mroku tragedii jest światło nadziei - ostatnie lata są przełomowe w leczeniu DMD. W USA jest  już dostępna terapia genowa, która ratuje małych chłopców, chorych na dystrofię. Dostarcza organizmowi gen, odpowiedzialny za produkcję mikrodystrofinę, tym samym powstrzymując śmierć mięśni. Są dwa warunki - chłopcy muszą mieć maksymalnie 5 lat i mieć zachowaną umiejętność chodzenia! Niestety koszt terapii jest kolosalny - to kilknaście milionów złotych.  Bez pomocy zdobycie takiej sumy nie będzie możliwe, a od niej zależy życie naszego dziecka! Walka z dystrofią to też dodatkowe koszty. Do czasu przyjęcia terapii przez Kazia musimy zapewnić mu wszystko, co jest niezbędne na już! Synek uczęszcza na zajęcia WWR, by pomimo choroby móc funkcjonować, choć w jakimś stopniu, jak inne dzieci... Chwilami jest bardzo ciężko. Patrzymy, jak Kazik uczy się chodzić... Zamiast cieszyć się z pierwszych kroków, myślimy o tym, że choroba za kilka lat mu to wszystko odbierze... Musimy działać szybko. Bardzo się o niego boimy. Bardzo boimy się wyników badań, które już raz zwaliły nas z nóg. Gdy Kaziu przyszedł na świat, stał się naszym oczkiem w głowie. Nie możemy pozwolić, by zabrała nam go choroba! Musimy zrobić wszystko, by uratować synka. Bardzo potrzebna jest nam Wasza pomoc. Wierzymy, że nie trzeba poruszać nieba i ziemi, a wystarczy dotrzeć do ludzkich, wielkich serc, których jest przecież mnóstwo. Pomóżcie nam uratować dziecko, jesteście naszą jedyną nadzieją, nadzieją Kazia… Rodzice Kazia

197 760,00 zł ( 1.23% )
Still needed: 15 759 690,00 zł
Patryk Tomaszewski
Patryk Tomaszewski , 8 years old

W głowie Patryka tkwi tykająca bomba... Pomóż w walce z GLEJAKIEM❗️

Nic nie było w stanie przygotować nas na diagnozę, którą postawiono Patrykowi. Żaden rodzic nie powinien przez coś takiego przechodzić! W najgorszych koszmarach nie podejrzewaliśmy, że usłyszymy te dwa przerażające słowa: GUZ MÓZGU! Pierwsze momenty życia nasze dziecko spędziło na różnych zabiegach i kontrolach. Dni w szpitalach zamieniały się w tygodnie, a potem miesiące. Gdy Patryk miał 8 miesięcy, przeszedł operację słuchu, a jakiś czas później konieczna była jeszcze operacja nerki, która przestała prawidłowo funkcjonować. Myśleliśmy, że na tym zakończą się problemy zdrowotne naszego synka. Przez kilka kolejnych lat musieliśmy jedynie stawiać się na rutynowe kontrole. Niestety, byliśmy w ogromnym błędzie… W listopadzie 2023 roku słuch i wzrok synka nagle się pogorszyły. Zaczęliśmy szukać pomocy u specjalistów, jednak Patryk z tygodnia na tydzień czuł się coraz gorzej. Zmieniło się też jego zachowanie – czasem nie poznawaliśmy własnego dziecka! Tak bardzo chcieliśmy mu pomóc! Po pewnym czasie Patryka skierowano na rezonans. Wtedy zawalił nam się cały świat. Tomograf pokazał zmianę w główce synka. Na drugi dzień padła diagnoza: GUZ MÓZGU. Nie mogliśmy w to uwierzyć! W głowie naszego dziecka znajdowała się tykająca bomba! Patryka pilnie skierowano na operację wycięcia guza. To był najtrudniejszy czas dla naszej rodziny… W szpitalu spędziliśmy 2 tygodnie, jednak dzień po wypisie z oddziału, Patryk nagle zasłabł w domu! Karetka zabrała go z powrotem do szpitala. Okazało się, że mimo udanej operacji, pojawiły się nieprawidłowości… Postanowiliśmy dalej szukać przyczyny! Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za dotychczasową pomoc, dzięki której mogliśmy skonsultować wyniki z wycinków guza w klinice w Niemczech. Nasze złe przeczucia niestety się potwierdziły! Kilka miesięcy po wysłaniu próbki dostaliśmy miażdżącą diagnozę: rozlany GLEJAK IV stopnia! Nie pozwolimy, by choroba przejęła życie naszego dziecka! Chcemy kontynuować specjalistyczne badania, leczenie oraz konsultacje u zagranicznych specjalistów. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by ratować Patryka! Gdybyśmy mogli, wzięlibyśmy na siebie cały jego ból i strach. Niestety, to niemożliwe… Nie jesteśmy w stanie sami pokryć wszystkich wydatków związanych z leczeniem, rehabilitacją i dalszą diagnostyką synka, a to kluczowe dla jego przyszłości. Wierzymy, że los w końcu się odmieni i nasze dziecko wreszcie wyzdrowieje. Błagamy o pomoc! Tylko Wasze wsparcie może uratować Patryka! Rodzice

56 291,00 zł ( 52.91% )
Still needed: 50 092,00 zł
Anielka Ojczyk
Anielka Ojczyk , 2 months old

Mózg rośnie, a czaszka nie! Pomóż malutkiej Anielce!

Z początku ciąża z Anielką przebiegała bardzo dobrze, badania połówkowe wyszły prawidłowo. Niestety pod koniec ciąży wyszły nieprawidłowości i okazało się, że główka córeczki jest zbyt mała… Anielka urodziła się z małogłowiem spowodowanym kraniosynostozą, czyli przedwczesnym zrośnięciem szwów czaszkowych. Dla nas, rodziców, córeczka była idealna, wyglądała jak mały aniołek! Wiedzieliśmy jednak, że jej zdrowie jest zagrożone… Mózg córeczki rozwija się i rośnie, a jej czaszka już niedługo może go nie pomieścić! Lekarze zadecydowali, że jak najszybciej trzeba przeprowadzić operację otwarcia szwów czaszki, aby zrobić miejsce dla rosnącego mózgu. Zabieg jest refundowany i został zaplanowany na październik, jednak pojawiła się ogromna przeszkoda… Zaraz po operacji Anielka będzie wymagać kaskoterapii – dla córeczki zostanie zaprojektowany specjalny kask, który zapobiegnie zrostowi szwów i sprawi, że kości czaszki będą rosły w dobrym kierunku. Niestety, Anielka będzie zbyt mała, by zakwalifikować się do częściowej refundacji opłaty za kask z funduszu i musimy opłacić to samodzielnie... Dla naszej sześcioosobowej rodziny to za mało czasu, abyśmy sami uzbierali potrzebną kwotę, dlatego prosimy Was o pomoc! Operacja musi odbyć się jak najszybciej, aby mózg mógł rozwijać się i rosnąć prawidłowo. Liczy się każdy dzień – musimy zawalczyć o zdrowie Anielki! Prosimy, pomóżcie! Rodzice

17 784,00 zł ( 83.58% )
Still needed: 3 493,00 zł
Barbara Marut
Barbara Marut , 64 years old

Mamę ma się tylko jedną... Proszę, pomóż uratować moją!

Ta historia zaczęła się jak wiele innych... Mama badała się regularnie, wyniki za każdym razem były prawidłowe, więc cieszyła się życiem – jeździła na swoim różowym rowerze, patrzyła na samoloty odlatujące w nieznane, dokarmiała ptaki za oknem i kochała ponad życie swoje adoptowane koty. Rok temu zaniepokoił ją ból w podbrzuszu, jednak lekarz nie widział niczego niepokojącego… “Taka pani uroda”. Na szczęście mama nie dawała za wygraną i w końcu dostała skierowanie na poszerzone badania, których wyniki przyniosły przerażającą diagnozę… Ta diagnoza zawaliła cały nasz świat – nowotwór złośliwy trzonu macicy, rak gruczołowy endometrialny G-2. W listopadzie przeprowadzono operację usunięcia macicy wraz z jajnikami i węzłami chłonnymi, następnie skierowano na radioterapię i brachyterapię.  Myślałyśmy, że nasz koszmar się skończył. Lekarze bagatelizowali problem, nie chcieli zlecić kolejnych badań, odsyłali do domu, zapewniając, że wszystko jest w porządku. Nie było.  Dzięki uporowi i ogromnej woli życia mamy 13 września 2023 został wykonany rezonans magnetyczny z kontrastem, a następnie badanie PET. Diagnoza: rak gruczołowy endometrialny G2 trzonu macicy FIGO IV we wznowie do wątroby, węzłów oraz otrzewnej. Pojawiły się też guzki w płucach i w stawie biodrowym.  Mama dostała skierowanie na chemioterapię. Po pierwszym wlewie czuła się fatalnie. Ogromne osłabienie, wymioty, zaniki pamięci, drętwienia nóg, brak apetytu. Przestała jeść, czuła ogromny ból brzucha. Po kilku dniach pobytu w szpitalu padła kolejna diagnoza – niedrożność jelit spowodowana zrostami po radioterapii. Konieczne było wyłonienie stomii z jelita cienkiego.  Ku naszej rozpaczy, po kolejnej chemioterapii czuła się jeszcze gorzej. Niestety taki stan nie kwalifikowałby jej do kolejnego wlewu, który ratuje życie. Przez cały ten czas szukałam sposobu, aby jej pomóc. Konsultowałyśmy się z lekarzami z całej Polski. W końcu mama została zakwalifikowana do zabiegów wspomagających leczenie jej typu nowotworu tak, aby dalsza chemioterapia była możliwa. Zabiegi hipertermii onkologicznej, tlenoterapia w komorze hiperbarycznej oraz wzmacniające wlewy dają szansę na kontynuowanie walki! W końcu w nasze życie powróciła nadzieja, że choroba nie jest wyrokiem, że to tylko jakiś etap, który trzeba godnie przejść. W tym momencie mama jest po trzeciej chemii, przed nią jeszcze trzy zabiegi. Dzięki leczeniu wspomagającemu mama będzie mogła je w ogóle dostać, ma siły do walki!  Niestety, leczenie nie jest refundowane przez NFZ… Jest natomiast bardzo kosztowne. Jedna seria zabiegów to koszt 1200 zł, a takich serii musi odbyć w miesiącu 8, co daje około 9600 zł na miesiąc. Dodatkowo co chwile musimy kupować leki, które również nie są refundowane oraz środki do stomii – refundowane tylko częściowo. Wspieram mamę, jak tylko potrafię, ale moim marzeniem również jest zapewnienie jej profesjonalnej opieki psychoonkologicznej. To kolejne koszty, ale wiadomo przecież, że psychika to połowa sukcesu w zdrowieniu!  Moja mama jest dla mnie najważniejsza na świecie, łączy nas wyjątkowa więź. Nie spotkałam nigdy cieplejszej, wrażliwszej czy bardziej empatycznej osoby. Chcę móc być z nią jak najdłużej, nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej zabraknąć w moim życiu. Chcę widzieć, jak wraca do zdrowia i cieszy się każdym dniem, pielęgnując swoje ukochane, przygarnięte koty… Niestety, same nie dajemy już rady. Wiem, że nie znajdę odpowiedzi na pytanie dlaczego najlepszą osobę, jaką znam, czyli moją mamę, spotkało tyle cierpienia. Wierzę jednak, że dzięki Waszej pomocy możemy  zminimalizować cierpienie i pokonać chorobę oraz że najpiękniejsza podróż cały czas przed nami! Z całego serca proszę Was o pomoc.  Córka Basi, Justyna ➡️ Licytacje dla Basi

127 440,00 zł ( 63.31% )
Still needed: 73 832,00 zł
Wiktor Ciureja
5 days left
Wiktor Ciureja , 23 years old

W potrzasku własnego ciała. RATUNKU!

Wiktor od początku swojego 22-letniego życia zmaga się z wieloma trudnościami zdrowotnymi. Od urodzenia cierpi na dziecięce porażenie mózgowe i porażenie czterokończynowe. Jego codzienność jest niezwykle trudna, choć rodzina robi wszystko, by zapewnić mu jak najlepszy rozwój. Nie jest łatwo... Pomimo ciągłej opieki lekarskiej, szpitali, operacji, pomimo ogromnych starań całej jego rodziny, stan jego zdrowia nie uległ poprawie. Wręcz przeciwnie, stale się pogarsza. Wiktor jest uwięziony w potrzasku własnego ciała. Ma ogromną skoliozę sięgającą już ponad 180 stopni! Jako jeden z pierwszych pacjentów w Polsce, miał wszczepioną pompę, która wprowadzała automatycznie do jego organizmu dawkę leku rozluźniającego mięśnie, które były i nadal są atakowane bezustannymi, bolesnymi skurczami spastycznymi. Pompę miał przez ponad 10 lat. Na jedno pomagała, na drugie jednak szkodziła. Skurcze mięśni, które mimo wszystko się pojawiały, ciągnęły ciało Wiktora w prawo. Próbowaliśmy zapobiec postępowi choroby, jednak nikt w Polsce nie podjął się operacji! Pojechaliśmy więc do Niemiec do świetnej kliniki, gdzie dano nam nadzieję… Lekarz obiecał Wiktorowi, że będzie siedział z nami przy stole. On wszystko rozumiał, jest bardzo kontaktowym chłopakiem. Przyjechaliśmy na operację, jednak nie podjęto się takiego ryzyka. Wyjechaliśmy zrozpaczeni w ciszy, zderzając się ze ścianą, nie potrafiąc zrobić nic więcej, nie mając żadnej nadziei... Wiktor na skutek swojego zniekształcenia ma rozwór przełyku żołądka co oznacza, że jego wnętrzności przedostały się do klatki piersiowej. Ma też bardzo zgniecione płuca i serce, które również nie znajdują się w naturalnej pozycji. Konieczne było również obcięcie najbardziej bolesnego fragmentu nogi – główki kości udowej. Ból ustał, ale jedna noga jest krótsza... Wiktor może jedynie leżeć. Pierwszym powodem są jego niesprawne biodra, drugim ucisk, jaki w pozycji siedzącej jest wywierany na zniekształcony korpus ciała. Wiktor czuje wtedy ogromny ból i nie może oddychać. Musimy uzbierać środki na opłacenie przystosowania wózka inwalidzkiego oraz na dalsze leczenie i rehabilitację.  Za każdym razem, gdy Wiktor wyjeżdża lub wraca ze szpitala, przed jego domem czeka radośnie wiwatująca rodzina. Wszyscy bardzo go kochamy i pragniemy dla niego wszystkiego, co najlepsze. Wiemy jednak, że nasza miłość go nie uzdrowi... Bardzo prosimy o pochylenie się nad losem tego świetnego chłopaka. Razem możemy więcej! Dajmy Wiktorowi szansę na lepsze życie, komfort i szczęśliwą przyszłość. Choć nigdy nie okazał zawodu, niezadowolenia, smutku, wiemy, że bardzo cierpi. Dajmy mu szansę, on naprawdę pragnie szczęśliwie żyć! Mama i bliscy Wiktora

28 065,00 zł ( 101.46% )
Adrian Kita
4 days left
Adrian Kita , 25 years old

Wypadek odebrał ratownikowi medycznemu czucie w nogach❗️ Potrzebna Twoja pomoc!

Jedna chwila zadecydowała o tym, że przyszłość Adriana stała się bardzo niepewna. Człowiek, który do tej pory ratował życie innych, dziś sam potrzebuje wsparcia. Mój chłopak jest ratownikiem medycznym oraz strażakiem OSP – zawsze był więc gotowy pomagać innym w najtrudniejszych momentach, niejednokrotnie z zagrożeniem własnego życia. Dla wielu stał się bohaterem. Los jednak sprawił, że to Adrian potrzebuje teraz Twojej pomocy. 12 maja 2024 roku Adrian uległ poważanemu wypadkowi, spadając z wysokości około 3 metrów. W wyniku upadku doszło do złamania kręgosłupa w odcinku piersiowym, co spowodowało objawy pełnego uszkodzenia rdzenia kręgowego. W konsekwencji Adrian stracił czucie w kończynach dolnych.   Dla czynnego ratownika medycznego i strażaka był to ogromny cios. Chciałabym, aby mój chłopak odzyskał sprawność, która została mu odebrana. Tak bardzo chciałabym, aby mógł biegać, chodzić po górach, uprawiać sport, czyli to, co Adrian lubił najbardziej. Obecnie Adrian przebywa w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie codziennie, mimo przeciwności losu, nie poddaje się i z determinacją walczy o powrót do sprawności. Niestety, pobyt w ośrodku zakończy się już pod koniec sierpnia. Aby miał szansę na pełny powrót do zdrowia, potrzebuje dalszej, intensywnej rehabilitacji, a także specjalistycznego sprzętu medycznego i wsparcia specjalistów. Niestety, wszelkie koszty związane z dalszym leczeniem i rehabilitacją przekraczają możliwości finansowe Adriana oraz jego najbliższych. Dlatego zwracam się do Was – ludzi o wielkich sercach o pomoc. Każda wpłata, bez względu na jej wysokość, przybliża Adriana do odzyskania zdrowia i powrotu do pełni życia. Mój chłopak chciałby powrócić do tego, co kochał, a zwłaszcza do kontynuacji misji, którą jest ratowanie życia innych. Bez Twojego wsparcia, nie będzie to jednak możliwe...  Klaudia, dziewczyna Adriana 

159 075,00 zł ( 29.9% )
Still needed: 372 840,00 zł
Julian Trzciński
Julian Trzciński , 2 months old

Juluś od samego początku musi walczyć o swoje życie i zdrowie❗️POMÓŻ❗️

Cała ciąża z Julkiem przebiegła książkowo, bez żadnych komplikacji. Wiedzieliśmy, że nasze życie po narodzinach dziecka się zmieni, jednak nie byliśmy w stanie przewidzieć tego strasznego scenariusza, który napisał dla nas okrutny los. Nasz synek przyszedł na świat dokładnie 6 lipca 2024 roku.  Zaraz po urodzeniu jego krążenie zatrzymało się na 8 minut! Byliśmy przerażeni! Już w pierwszej dobie nasze maleństwo musiało zostać poddane bardzo ciężkiej operacji. Okazało się, że doszło do perforacji jelita cienkiego! Lekarze wycięli kawałek jelita oraz wyłonili dwie stomie. Toczyła się dramatyczna walka o życie Julusia, a my nie mogliśmy go nawet wziąć naszego szczęścia na ręce i powiedzieć jak bardzo go kochamy… Przez kolejne dni respirator kontrolował każdy oddech naszego synka. A kiedy myśleliśmy, że koszmar pomału dobiega końca, dokładnie 16 lipca usłyszeliśmy, że konieczna jest kolejna operacja! W wyniku dwóch zabiegów nasz synek stracił 3/4 jelita cienkiego. Juluś zaskoczył wszystkich i pokazał, jaki jest silny. Jednak najgorsze nadal było przed nami. MUKOWISCYDOZA – nieuleczalna choroba genetyczna, której nie widać, bo jest ukryta w środku i niszczy wiele organów. Synek spędził 45 dni na oddziale intensywnej terapii noworodka a my trwaliśmy przy jego malutkim łóżeczku. Gęsty śluz spowodował niewydolność trzustki. Do tego doszła cholestaza. Po ponad miesiącu walki, 20 sierpnia zostaliśmy przetransportowani do Centrum Zdrowia Dziecka. Nareszcie możemy być cały czas razem. Julian nadal musi być karmiony pozajelitowo. Czeka nas założenie cewnika, który prowadzi bezpośrednio do żyły głównej, co umożliwi karmienie pozajelitowe. Worek z mieszanką musi być podawany przez 24 godziny na dobę. Przeszkolenie do tego również stanowi wyzwanie... Mukowiscydoza wiąże się z codzienną, kilkugodzinną fizjoterapią oraz żmudnymi inhalacjami. Nagle musimy stać się specjalistami w opiece nad nieuleczalnie chorym dzieckiem. Nie wiemy co przyniesie jutro jednak, że dla naszego syna zrobimy wszystko.  Chcemy zapewnić Julkowi, choć namiastkę beztroskiego dzieciństwa. Dlatego już dziś zwracamy się do Was z prośbą. Zostańcie z nami i pomóżcie naszemu wojownikowi w walce z tą podstępną chorobą. Chcemy zebrać pieniądze potrzebne na zapewnienie naszemu dziecku potrzebnego wsparcia, sprzętu medycznego, dalszego leczenia i rehabilitacji. Za każdą wpłatę z całego serca dziękujemy!  Rodzice Julka

54 042 zł
Emilia Klikowska
Urgent!
Emilia Klikowska , 38 years old

Rak powrócił, jeszcze bardziej nieprzewidywalny i silniejszy! Ratuj Emilkę❗️

RAK PIERSI wkradł się w życie Emilii, nie pytając nikogo o zgodę. Wszystko zmieniło się po wyniku pojedynczego badania. To zapoczątkowało wiele wizyt u specjalistów. Obawa o lepsze jutro zaczęła się urzeczywistniać. Emilia usłyszała przerażającą diagnozę, która wywróciła jej świat do góry nogami. Niezwykła kobieta, matka, przyjaciółka i wojowniczka zmaga się z najsilniejszym przeciwnikiem w swoim życiu – rakiem piersi z przerzutami do okolic szyi. Emilia toczy już drugą bitwę z nowotworem. Pierwsza była wyczerpująca. Już wtedy lekarze mówili o nietypowym przypadku, nazywając chorobę "buldożerem wśród nowotworów", odbierając jej nadzieję na dalsze życie. Jednak Emilia się nie poddała. Z determinacją oraz wielką wiarą przeszła przez długotrwałe leczenie związane z chorobą. Ma za sobą operację usunięcia piersi, setki godzin pod kroplówkami i tysiące pokonanych kilometrów w drodze na kolejne terapie. Wydawało się, że nieustępliwość oraz ogromna chęć życia Emilii pozwolą jej pokonać nowotwór, a ona sama będzie mogła wrócić do ukochanych córek. Wszystko wskazywało na to, że wygrała bitwę z chorobą. Nie poddawała się nawet w najtrudniejszych chwilach. Podnosiło to na duchu inne kobiety z podobnymi doświadczeniami. Emilia wygrała tamtą potyczkę, ale niestety wojna z chorobą trwa nadal. Dwa lata temu nowotwór powrócił. Ta diagnoza jest jeszcze trudniejsza do zaakceptowania. Rak znów zaatakował, jeszcze silniejszy, jeszcze bardziej nieprzewidywalny. Tym razem doprowadził do martwicy ręki. Emilia przeszła już konwencjonalne i eksperymentalne terapie, ale lekarze bezradnie rozkładają ręce. W sierpniu zakończono leczenie onkologiczne, ale martwica oraz dalsza walka z nowotworem pozostają nierozwiązanymi problemami. Ta wspaniała kobieta zawsze starała się być dla innych. Swoją pozytywną energią podnosiła na duchu wszystkich wokół. Dziś ona potrzebuje wsparcia. Koszty leczenia, rehabilitacji, suplementacji i codziennego życia przerastają możliwości jej rodziny. Emilia, matka dwóch córek, przez swój stan zdrowia nie jest już w stanie pracować. Opiekuje się nią mama, ale to nie wystarcza... Dlatego z głębi serca prosimy Was o pomoc finansową. Wiemy, że jest to trudny czas, ale wspólnie możemy sprawić, że Emilia będzie miała szansę na zwyciężenie kolejnej bitwy w wojnie z podstępnym rakiem. Prosimy Was także o dobre słowo i wsparcie mentalne – to wszystko dodaje siły do dalszej walki. Z całego serca dziękujemy za każdy okazany gest! Rodzina i Przyjaciele

18 146,00 zł ( 11.37% )
Still needed: 141 429,00 zł