Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Stefania Kozioł-Półgęsek
12 days left
Stefania Kozioł-Półgęsek , 5 years old

By wcześniactwo nie zniszczyło całego życia... Pomagamy Stefci!

Za wcześnie pojawiła się na świecie – ze skutkami wcześniactwa będzie zmagała się do końca życia! Nasze maleństwo ważyło mniej niż torebka cukru! Kiedy dziecko rodzi się tak małe, jego życie wystawione jest na ogromną próbę. 760 gramów radości i strachu, wyczekiwania i nadziei. Stefcia tuż po przyjściu na świat przeszła wylew krwi do mózgu… Tego dnia wszystkie nasze marzenia i plany zniknęły. Każda mama zaraz po naroidzinach dziecka, chce je przytulić, wziąć na ręce. Nasze maleństwo pozostawało w inkubatorze, walczyło o życie i o zdrowie. Próbowaliśmy z twarzy lekarzy czytać to jak bardzo nasze dziecko jest zagrożone, jak duże ma szanse...  Z każdym kolejnym dniem teczka historii chorób Stefanii stawała się coraz grubsza. Problemy rosną, a możliwości wykorzystaliśmy już prawie wszystkie. Niestety droga do sprawności jest bardzo długa i wyboista. W dalszym ciągu mało jest w naszym życiu czasu na beztroskie cieszenie się z dzieciństwa i uroków rodzicielstwa. Główną rolę odgrywa rehabilitacja. Wiemy, że od tego jak intensywnie będziemy walczyli teraz, będzie w przyszłości zależała jakość życia naszego dziecka.  Stefcia zmaga się ze wzmożonym napięciem w obrębie barków, spastycznością kończyn dolnych oraz obniżonym napięciem tułowia. W wyniku wylewów ma słabszą prawą stronę swojego ciała. Nasza córeczka potrzebuje intensywnej rehabilitacji, systematycznego leczenia, rozszerzonej diagnostyki i sprzętu medycznego. Staramy się z całych sił, aby w miarę swoich możliwości zapewnić Stefanii najlepszą opiekę specjalistów i rehabilitacje, ale nie jest to łatwe, wymaga mnóstwo czasu, pracy i jest kosztowne. Wszystko to, mimo że tak bardzo potrzebne, co całkowicie poza naszym zasięgiem. Dlatego prosimy - pomóż nam!

23 404 zł
Marcin Urbański
2 days left
Marcin Urbański , 48 years old

Paraliż po niefortunnym upadku... Pomagamy Marcinowi odzyskać dawne życie❗️

Drodzy przyjaciele, przychodzę do Was z sercem pełnym bólu i nadziei, z prośbą o wsparcie dla mojego męża Marcina. Tragiczny wypadek doprowadził do paraliżu, zmienił życie jego i naszej rodziny. Teraz pojawia się szansa, żeby znów mógł realizować swoje pasje i spełniać się w roli ojca. Szansa na odzyskanie dawnego życia jest jednak niezwykle kosztowna…  Marcin przed wypadkiem był prawdziwym wulkanem energii i pasji. Kochał wspinaczkę, nurkowanie, jazdę motocyklem i żeglowanie. Jego oczy świeciły się pasją, gdy wspinał się na szczyty gór, oddychał pod wodą czy przejeżdżał malownicze trasy na swoim motocyklu. Był człowiekiem, który czerpał radość ze wszystkich możliwych chwil. Zarażał tym podejściem naszą córkę, Helenkę. Pod koniec lipca 2023 roku Marcin niefortunnie upadł w ogrodzie przy naszym domu. Zwykła sytuacja doprowadziła do tragicznych konsekwencji – paraliżu całego ciała! Zaraz po zdarzeniu byliśmy przekonani, że jeszcze chwila, że zaraz mąż zacznie wracać do sprawności, że operacja i rehabilitacja przyniosą rezultaty. Przecież nie stanie się nagle osobą niepełnosprawną, potrzebującą ciągłej opieki… Niestety rzeczywistość okazała się okrutna. Kręgi szyjne zostały zmiażdżone i zastąpiono je tytanowymi. Choć rdzeń kręgowy nie został przerwany, to jest poszarpany. Marcin jest osobą sparaliżowaną i pozbawianą prawie całkowicie ruchu. Niczego nie może zrobić samodzielnie. Jest rehabilitowany 5 razy w tygodniu, jednak jak na razie, nie przynosi to niemal żadnych efektów. Pojawiła się jednak szansa na odzyskanie części tego, co stracone. To innowacyjny zabieg w klinice w Meksyku! Polega on na wszczepieniu dwóch urządzeń, które będą emitować sygnały do neuronów, wspierając połączenie z mózgiem. To podejście daje nam nadzieję na odzyskanie części funkcji ruchowych w kończynach górnych i dolnych.  Jeśli nie uzbieramy potrzebnej kwoty, boję się, że Marcin się załamie. Pokłada w zabiegu duże nadzieje. Cały czas jesteśmy z córką blisko przy nim i robimy wszystko, żeby czuł się lepiej. Helenka jest niesamowicie dzielna i pomaga tacie. Widzę, że daje mu to wytchnienie w tych niesamowicie trudnych chwilach. Niestety nasza czułość i troska nie zastąpią mu jednak sprawności… Koszt operacji jest bardzo wysoki... Dzięki hojności dobrych serc wokół udało się nam już zebrać 100 tysięcy dolarów. Niestety brakująca kwota dalej jest ogromna – to 80 tysięcy dolarów! Dla mojego męża zrobiłabym wszystko, dlatego przychodzę błagać Was o pomoc!  Każda nawet najmniejsza wpłata to szansa na przywrócenie mojemu ukochanemu Marcinowi radości życia, na odbudowę pasji i aktywności, które kiedyś stanowiły istotną część jego życia. Z góry dziękuję za okazane serce i dobroć, jaką dzielicie się z nami w tych trudnych chwilach. Niech nasza wspólna siła przyniesie Marcinowi nadzieję i szansę na nowe życie. Gosia, żona

23 387,00 zł ( 7.32% )
Still needed: 295 762,00 zł
Matylda Porucznik
Matylda Porucznik , 10 years old

Matylda zaraża uśmiechem, pod którym kryje się ogromne cierpienie ‼️

W ciąży czułam się doskonale, nie było żadnych niepokojących objawów. Do czasu… W 23. tygodniu, podczas kontrolnego badania USG – lekarz poinformował mnie, że moja córeczka jest o dwa tygodnie za mała, względem prawidłowego rozwoju. Zapewnił jednak, że moje dzieciaki wcześniej też rodziły się małe i wszystko jest w porządku…  Niestety nie było. Gdy córeczka po urodzeniu zaczęła mieć bezdechy i sinieć, niezwłocznie udaliśmy się do lekarza. W szpitalu w Łodzi po wielu badaniach okazało się, że moja Matylda urodziła się z wrodzoną cytomegalią. Ten straszny wirus sprawił, że jej życie to ciągła walka, gdyż mózg nie miał szans na prawidłowy rozwój. U mojej córeczki zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce, niepełnosprawność intelektualną i ruchową, wadę wzroku, słuchu, epilepsję i problemy z ciałem modzelowatym, które odpowiada za przekazywanie informacji między półkulami mózgu. Te wszystkie diagnozy, które spadały na nas bezlitośnie - były przerażające. Bardzo bałam się o swoje ukochane dziecko. Na szczęście silniejsza od strachu była miłość, która pchała mnie do przodu, abym walczyła o zdrowie Matyldy  Moja córeczka jest bardzo radosną dziewczynką. Pomimo swoich problemów, codziennie swoim uśmiechem motywuje nas do działania. Ma starsze rodzeństwo – Zuzię i Łukasza. Matylda, choć nie mówi, zawsze reaguje na nich z entuzjazmem i wyciąga do nich ręce.  Moje starsze dzieci bardzo pomagają mi w opiece nad młodszą siostrą. Niestety ze względu na konieczność całodobowej opieki nad Matyldą – nie mogę podjąć żadnej pracy. Jedyną osobą, która pracuje, jest mój mąż.  Niestety tylko intensywna i systematyczna rehabilitacja, pozwala nam czynić postępy i nie tracić tego, co już uzyskaliśmy. 2 lata temu Matylda potrafiła poruszać się na czworakach, powiedzieć kilka słów… Niestety przez silne ataki epileptyczne i infekcje – córeczka traci nabyte wcześniej umiejętności. Nie możemy do tego dopuszczać… Powrót do nich zajmuje nam 2 miesiące. Co jakiś czas jeździmy na kontrolny rezonans, który wykazuje, czy mózg Matyldy czyni postępy… I czyni! Dzięki temu wiemy, że idziemy w dobrym kierunku. Nie możemy pozwolić, aby brak możliwości finansowych sprawił, że nasza córeczka straci możliwość rehabilitacji. A ta, choć bardzo kosztowna, jest naszym jedynym ratunkiem! Proszę, pomóżcie nam, wesprzyjcie w walce o ukochane dziecko! Rodzice ➡️ Matylda Radosna Wojowniczka – Facebook 💚 ➡️ Instagram Wojowniczki 💚 ➡️ Mati Radosna Wojowniczka – Tik Tok 💚

23 359,00 zł ( 25.53% )
Still needed: 68 131,00 zł
Sylwia Szarmach
Sylwia Szarmach , 44 years old

O krok od śmierci... Żyję, ale potrzebuję Twojej pomocy!

Please help AND share I enjoy life to the fullest I love being active,I love to experience life and be independent.I simply adore life above all! However, it has decided to challenge me, and I cannot handle it alone... In 2022, while diving, I suffered a severe accident. During the ascent, I experienced the first symptoms of DCS Type 2 (involving the central nervous system) - decompression sickness in which expanding bubbles of nitrogen compress the spinal cord. I almost died, and I still suffer from the consequences of that injury... This accident completely changed my life...  I spent three weeks in a hyperbaric chamber and fought for life in one of the best German clinics. I was paralyzed! The doctors trained in diving medicine admitted that I was their first female diver and their most severe case... To their surprise, I was recovering bravely! It was the first good news since the accident. I went back to Poland and spent another four weeks in the neurological rehabilitation unit. It's just the beginning of a painful and long-term physical therapy... Soon, I will face another stay in the clinic. I am struggling with paralysis and paresis. Every day I wake up with the thought:  "The world needs me"."I still have a lot to do for the Earth," but... to keep going, I need your HELP first... I am focusing on rehabilitation, and people say I am strong, that I can do it - that I MUST do it! But despite my will to FIGHT, I also need something else - MONEY, money, MONEY. My health condition makes it impossible for me to work. I was left without the means to live basically overnight. And I need the funds to be able to continue treatment! Treatment and professional rehabilitation, physiotherapy, hippotherapy, and massages generate huge costs. Today I am forced to ask for your valuable SUPPORT! After all, helping is so magical. Please help me!

23 327 zł
Mikołaj Mikiciuk
Mikołaj Mikiciuk , 7 years old

Znikają mięśnie, nie znika nadzieja... Wspieramy Mikołaja!

Na zdjęciach widzisz uroczego brzdąca z niebieskimi oczkami i jasnymi włosami. Być może zastanawiasz się, czemu fotografie tego dziecka znalazło się właśnie w tym miejscu internetu… Poznaj czteroletniego Mikusia, który choruje na dystrofię mięśniową Duchenne’a – okrutną chorobę, która powoli zabija mięśnie chłopczyka, prowadząc do niewydolności organizmu. Mikołaj miał dwa miesiące, gdy przy okazji innych badań niepokojące wyniki popchnęły nas ku dokładniejszej diagnostyce. Ścięło mnie, gdy usłyszałam, że mój synek choruje na śmiertelną chorobę jaką jest dystrofia mięśniowa Duchenne’a. Z czasem dowiedziałam się, że gen odpowiedzialny za chorobę chłopcy dziedziczą po matkach. Nie miałam żadnego wpływu, nawet świadomości, że mogę przekazać synkowi wadliwą mutację. Ta wiadomość była dla mnie prawdziwym policzkiem, z którym ciężko się pogodzić… Patrzę na Mikusia, mojego pięknego synka, roześmianego od ucha do ucha i mierzę się z prawdą o tym, że jego życie może się diametralnie zmienić. W przypadku tej choroby mieliśmy „szczęście”, ponieważ bardzo wcześnie została wykryta. Dzięki temu natychmiast rozpoczęliśmy rehabilitację i zajęcia, które stymulują pracę mięśni. Mikołaj ma skończone cztery latka i według specjalistów jego stan w obliczu postępującej choroby jest bardzo dobry. Nie odstaje od innych dzieci w rozwoju – uwielbia się z nimi bawić, chodzi do przedszkola i zadaje mnóstwo pytań jak każdy inny czterolatek. Systematyczna rehabilitacja i przyjmowanie leków jest zarówno kosztowne jak i niezbędne, by utrzymać jego zdrowie w optymalnym stanie jak najdłużej. Codzienność, w której podstawowe potrzeby często są finansowo niełatwe do ogarnięcia mierzy się z potrzebami, od których zależy życie mojego dziecka…  Musimy jednak walczyć, bo stawka jest ogromna! Już za trzy lata prawdopodobnie zostanie wprowadzony lek, który może być przełomem w życiu osób chorych na dystrofię Duchenne’a! To nadzieja, której trzymamy się z całych sił wierząc, że działanie preparatu zatrzyma chorobę i uratuje naszego synka przed cierpieniem i tragicznymi skutkami bezlitosnej choroby. Dziś patrzę na mojego malucha, który może biegać po placu zabaw z innymi dziećmi, próbuje jeździć na rowerku, a z przedszkola przynosi coraz to ciekawsze obrazki głowonogów podpisanych “mama”. Z całych sił wierzę, że wspominając jego dzieciństwo będę patrzeć na nastolatka, a potem mężczyznę – samodzielnego, zdrowego i realizującego swoje plany. Jest nadzieja – dla niej warto czynić wszystko, co uratuje Mikołajka. Ewelina i Adam – rodzice Mikołajka ––––––––––––––––––––––––––––––––––– ➡️ Licytacje dla Mikołajka ➡️ Miki konta zanik mięśni

23 297 zł
Adrian Kędzierski
Adrian Kędzierski , 19 years old

Po kilkanaście napadów KAŻDEGO DNIA! Pomóżmy Adrianowi zatrzymać chorobę!

Nic nie zapowiadało, że życie mojego syna będzie wyglądało w ten sposób. W końcu przy porodzie dostał 10 punktów w Skali Apgar, wyglądał na zdrowe i silne dziecko! Niestety, po dwóch miesiącach od narodzin, powróciliśmy do szpitala, gdzie usłyszeliśmy szokującą diagnozę… U mojego syna, Adriana, zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce. Powoduje on niedowład połowiczy prawostronny – przez co trudniej mu funkcjonować w codziennym życiu. Jego prawa ręka jest krótsza i przykurczona, dodatkowo nie może ruszać w niej palcami. Przez to nie jest w stanie wykonać czynności, które dla większości z nas nie stanowią najmniejszego problemu – np. samodzielnie zawiązać butów, zapiąć kurtki czy zrobić sobie kanapki. Przed laty musiał przejść także zabieg wydłużenia ścięgna Achillesa prawej nogi.  Niestety, mózgowe porażenie dziecięce nie było jedyną diagnozą, która spadła na mojego syna. Gdy miał zaledwie 5 lat rozpoczęły się u niego dziwne napady… Niespodziewanie tracił przytomność, wymiotował, w losowych momentach zawieszał się i zaczynał cały się trząść… Nie wiedziałem, co dzieje się z moim dzieckiem. Z czasem lekarze zdiagnozowali u niego padaczkę oporną na leczenie.  Od lat szukałem pomocy dla syna… Został mu nawet wszczepiony symulator nerwu błędnego. Niestety – bezskutecznie. Napady padaczkowe nadal przybierają na sile i częstotliwości, a my nie umiemy ich zatrzymać! Napady występują u Adriana kilkanaście razy dziennie, powodują też bardzo dużo nieobecności w szkole. Nie mamy nad nimi żadnej kontroli, co jest szczególnie niebezpieczne. Dochodzi do nich w losowych momentach dnia – ataki padaczki zdarzają się nawet na przejściu dla pieszych!  Pojawiła się jednak szansa na zdiagnozowanie przyczyny tak częstych napadów oraz tego dlaczego choroba nie odpowiada na żadne leczenie. Klinika pod Monachium daje nam szansę na poprawną diagnozę stanu zdrowia Adriana oraz ewentualną operację mózgu, która uwolni mojego syna od codziennych ataków. Niestety, koszt jest bardzo wysoki, a ja pomimo ciężkiej pracy nie jestem w stanie samodzielnie go udźwignąć.  Adrian dopiero wchodzi w dorosłe życie, a już przeszedł tak wiele. Czasem przychodzą ciężkie chwile, gdy ma dosyć tego wszystkiego: choroby, operacji, kolejnych wizyt u specjalistów… Chciałby jedynie normalnie żyć! Dlatego nie poddajemy się i walczymy o zatrzymanie ataków padaczki.  Adrian jako młody chłopak pasjonuje się ciężarówkami oraz piłką nożną – aktualnie jest nawet asystentem trenera drużyny, w której kiedyś grał! Pod wieloma względami nie różni się od swoich rówieśników – ma kolegów i koleżanki, z którymi lubi spędzać czas oraz plany i marzenia na przyszłość. Wiem, że każdy tata walczyłby o zdrowie swojego syna tak, jak ja. Wiem, że wspólnie możemy zawalczyć o jego zdrowie i lepsze jutro. Wiem, że możemy zatrzymać cierpienie Adriana. Jedyne co stoi na przeszkodzie – to pieniądze. Proszę, pomóżcie mi zatrzymać padaczkę mojego syna. Rodzice Adriana, Magda i Waldemar

23 294,00 zł ( 41.85% )
Still needed: 32 366,00 zł
Wiesław Romanowski
Wiesław Romanowski , 62 years old

Udar mózgu odebrał mojemu mężowi sprawność! Pomóż!

Jeszcze do niedawna Wiesiu żył na pełnych obrotach. Spełniał się jako wspaniały mąż, cudowny tata i - jak mówią nasze wnuki - najlepszy na świecie dziadek. Uwielbiał zajmować się domem i ogrodem. Gdziekolwiek się nie pojawiał, zawsze przynosił ze sobą dobrą atmosferę. Nie znam osoby, która nie lubiłaby spędzać czasu z moim mężem. Niestety, po nieszczęśliwym wypadku nasze życie bardzo się zmieniło... Wiesław przez ponad 25 lat pracował w elektrociepłowni. Bardzo lubił swoją pracę, jednak dużo wolnego czasu poświęcał na prace w ogrodzie. Dbał o trawę, sadził kwiaty, zajmował się owocami i warzywami. Cieszyłam się jego radością, bo widziałam jaką satysfakcję mu to sprawia. Wiesław lubił też pomajsterkować w garażu lub zmienić coś w domu. Dzięki niemu nasza codzienność była naprawdę piękna.  Nikt nie mógł przewidzieć nieszczęścia, które za chwilę miało się wydarzyć… Pewnego dnia po powrocie z pracy, mąż szykował się, by pójść do wnuków. Są one zdecydowanie jego największą radością. W miarę możliwości starał się spędzać z nimi jak najwięcej czasu. Jak się później okazało - nie dotarł na miejsce. Mąż niespodziewanie upadł na podłogę. Kiedy go zobaczyłam, poczułam ogromny strach. Strach, który na moment całkowicie mnie sparaliżował. Sprawdziłam puls męża i natychmiast zadzwoniłam po pomoc. Karetką przewieziono go do szpitala, gdzie po wielu badaniach i godzinach ogromnego niepokoju, usłyszałam przerażającą diagnozę - udar niedokrwienny prawej półkuli mózgu. Początkowo ta informacja do mnie nie docierała. Jak to - mój mąż pełen siły, zdrowia i pozytywnego nastawienia, tak nagle dostał udaru? Czas mijał, a do mnie powoli docierało to, co się stało. Obawiałam się, że z mężczyzny pełnego sił, Wiesiu będzie teraz cieniem samego siebie.  Na szczęście rehabilitacja daje nam mnóstwo wiary w lepszą przyszłość. Wiesław wziął udział w turnusach, dzięki którym zaczyna stawiać pierwsze kroki. Powoli wchodzi po schodach, a także potrafi przesiąść się z łóżka na wózek. Jestem taka szczęśliwa kiedy widzę, jak robi takie postępy. Mimo że lekarze uznali wylew za bardzo rozległy, powiedzieli też, że jeśli mąż dalej będzie brał udział w rehabilitacjach, za dwa lata zacznie sprawnie chodzić tylko za pomocą kul.  Obecnie Wiesław potrzebuje stałej opieki i pomocy nawet przy prostych, codziennych czynnościach. Aby wrócić do pełni sił i sprawności, Wiesiu musi poddać się kolejnej, intensywnej rehabilitacji. Jej koszty są ogromne, dlatego bardzo proszę o pomoc. Wierzę, że wspólnymi siłami uda się zebrać potrzebne środki, a mąż otrzyma szansę na powrót do dawnego życia. Twoje wsparcie tak wiele dla nas znaczy!  Żona Wiesława, Beata 

23 290,00 zł ( 35.77% )
Still needed: 41 817,00 zł
Filip Ściuba
Filip Ściuba , 9 years old

Dalsze badania dają szansę na poznanie właściwej diagnozy Filipka!

Gdy byłam w 20. tygodniu ciąży, spadły na nas pierwsze niepokojące wieści. Dowiedzieliśmy się, że Filip ma wielotorbielowatość nerki.  Jego narząd osiągnął już wtedy rozmiar jak u dorosłego człowieka, dlatego chwilę po narodzinach synka, w 13. dobie jego życia, konieczne było usunięcie narządu. W kolejnych latach pojawiły się diagnozy: alergie pokarmowe i wziewne, astma, niedosłuch przewodzeniowy, hemofilia.  Do października zeszłego roku wydawało nam się, że mimo tak licznych schorzeń wykrytych u synka, udawało nam się trzymać wszystko w ryzach. Filip był pod ciągłą kontrolą specjalistów. Niestety, u synka zaczął występować nagły i silny ból głowy, który utrudniał jakikolwiek kontakt z Filipem. Wiązało się to z kolejnymi pobytami w szpitalach na obserwacjach i badaniach. Jedna z diagnoz wskazywała na ucisk i obrzęk tarcz nerwu wzrokowego w obu oczkach. Następnie doszło przewlekłe zapalenie zatok. Konieczne były wizyty na oddziale neurologicznym i znów badania, które potwierdziły wcześniejsze podejrzenia. U Filipa doszło w tym czasie do pogorszenia wzroku.  Podczas jednego z pobytów w szpitalu zasugerowano nam wykonanie badań genetycznych, dzięki którym możliwe stałoby się odkrycie przyczyny wszystkich dolegliwości u synka i poznanie prawidłowej diagnozy. Niestety, takie badania nie są refundowane, a ich koszt znacznie przekracza nasz budżet.  Filip to taki pogodny, cudowny chłopiec. Boli nas serce, że od samego początku musiało spotkać go tak wiele przykrych doświadczeń. Liczne choroby, pobyty w szpitalach cały czas utrudniają mu kontakty z rówieśnikami. Mimo to Filipek uwielbia zabawy z innymi dziećmi. Kocha też zwierzęta. Każde najmniejsze stworzenie jest dla niego przyjacielem. Synek uwielbia sport i w bieganiu nie ma sobie równych. Marzymy o tym, by mógł spełniać swoje marzenia i pielęgnować wszystkie pasje. Aby to było możliwe, musimy zawalczyć o jego zdrowie i sprawność, a nie damy rady tego zrobić bez Waszego wsparcia. Będę ogromnie wdzięczna za każdy pomocny gest!  Magdalena, mama Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

23 234,00 zł ( 72.79% )
Still needed: 8 681,00 zł
Katarzyna Bonalski
Katarzyna Bonalski , 60 years old

POMOCY❗️ Bez operacji stracę resztę życia, które zabiera mi ŚMIERTELNA CHOROBA❗️

Choroba Huntingtona ciąży niczym klątwa nad naszą rodziną. Przez dużą część swojego życia zajmowałam się moją mamą, która mierzyła się z tym niezwykle przebiegłym przeciwnikiem. Przez to, że choroba jest genetyczna, dziś to ja nie jestem już w stanie pisać tego samodzielnie, a ciężar opieki spadł na moich najbliższych… Osiem lat temu zaczęłam dostrzegać u siebie delikatne tiki ust, rąk i nóg. Były takie dni, kiedy kubek sam wypadał mi z dłoni. Potrafiłam przewrócić się na prostej drodze. Przez to, że przez lata opiekowałam się chorą mamą, od razu wiedziałam co się dzieje.  Odbyłam całą potrzebną diagnostykę, która wyłącznie potwierdziła ten najgorszy scenariusz – badania jednoznacznie wskazywały na chorobę Huntingtona. Początkowo się nie załamałam, chciałam jak najdłużej cieszyć się sprawnością, którą niedługo miałam stracić. Byłam zmotywowana i pełna nadziei, że może rozwój medycyny przyniesie szansę na lepsze jutro.  Niestety tak się nie wydarzyło… Śmiertelna choroba każdego dnia odbierała mi kolejny kawałeczek dotychczasowego życia. Doszło do tego, że dziś nie jestem już w stanie sama funkcjonować. Czynności dnia codziennego sprawiają mi ogromną trudność. Nie mogę już praktycznie mówić, całe dnie spędzam biernie siedząc na kanapie. Marzę, aby wyjść na zewnątrz i poczuć promienie słońca na mojej twarzy. Ta choroba to tak naprawdę wyrok, który zmuszona byłam zacząć akceptować… Wtedy pojawiło się światełko w tunelu. Lekarz poinformował mnie, że kwalifikuję się do przeprowadzenia operacji. Polega ona na wszczepieniu stymulatora mózgu, który kontroluje nadmierne ruchy i pomaga w codziennym funkcjonowaniu. Dzięki niemu mogłabym, chociaż w małym stopniu, odzyskać dawną upragnioną sprawność.  Niestety zabieg jest niesamowicie kosztowny, a mnie pomimo wsparcia najbliższych, nie stać na jego opłacenie. Mogłabym przejść operację nawet w ciągu 6 miesięcy, tylko potrzebne są pieniądze, których nie mam. Dlatego zwracam się z uprzejmą prośbą o wsparcie. Masz realną szansę na zmienienie mojego życia na lepsze. Proszę – POMÓŻ! Kasia

23 185,00 zł ( 14.52% )
Still needed: 136 390,00 zł