Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Franciszek Wiśniewski
Franciszek Wiśniewski , 3 years old

Przyszłość Franka jest w naszych rękach! Pomóż zawalczyć o jego sprawność!

Jestem mam czwórki wspaniały dzieci. Rodzicielstwo było dla mnie od zawsze najważniejszą dziedziną życia. Na każdym kroku doceniałam i pielęgnowałam wszystko to, co mi daje. Gdy myślę o tym, co spotkało mnie po ostatnim porodzie, po ciele przechodzi zimny dreszcze. Czasu nie cofnę, ale mogę działać tu i teraz, by życie mojego dziecka było lepsze.  Mój najmłodszy synek Franek urodził się w kwietniu 2021 roku. Wkrótce po porodzie mogliśmy wrócić do domu, gdzie z niecierpliwością czekała na niego reszta rodzeństwa. Wspólnie obserwowaliśmy jego rozwój, odwzajemnialiśmy każdy nawet najmniejszy uśmiech. Nowy cud pojawił się w naszym życiu, a my dbaliśmy o niego z całych sił. Sielskie, szczęśliwe chwile nie trwały jednak długo… 8 listopada okazał się być najgorszym dniem w moim życiu! Franek niespodziewanie stracił przytomność i przestał oddychać. Minuty oczekiwania na karetkę, dłużyły się w nieskończoność. Gdy przypominam sobie przerażenie, które wtedy czułam, łzy same napływają mi do oczu. Bezsilność i brak możliwości pomocy własnemu dziecku to najgorsze ze wszystkich uczuć. Żaden rodzic nie powinien patrzeć, jak jego dziecko traci życie… W szpitalu wykonano serię badań. Usłyszałam okrutną diagnozę — zespół Westa i wodogłowie trójkomorowe. Świat na chwilę się zatrzymał… Niespełna półroczne dziecko właśnie zaczyna nieść na swoich barkach piętno chorób, które niszczą jego rozwój i funkcjonowanie. Jak to możliwe? Przecież urodził się zdrowy…  Syn, aby mieć szansę na lepsze życie, potrzebuje intensywnej i regularnej rehabilitacji. Pomimo już przyjmowanych leków, niezbędna jest kolejna seria badań. Czas oczekiwania na refundowaną rehabilitację jest niezwykle długi. Aby terapia przyniosła efekty, musi rozpocząć się jak najszybciej! Prywatne zajęcia kilka razy w tygodniu generują ogromne koszty.  Dla moich dzieci zrobiłabym wszystko. Teraz staję w miejscu, w którym przyszło mi prosić o pomoc dla Frania – po prostu wiem, że sama nie dam sobie rady. Każda złotówka jest niezwykle cenna, da szansę mojemu dziecku na dalszy rozwój. Proszę, pomóż mojemu Frankowi.  Maja, mama

26 125 zł
Grażyna Luter
Grażyna Luter , 54 years old

PIELĘGNIARKA zachorowała na stwardnienie rozsiane! Pomóż Grażynie!

Pierwsze objawy tej nieprzewidywalnej choroby pojawiły się u mnie 2 lata temu. Moje ciało odmawiało posłuszeństwa, a ja czułam, że dzieje się coś złego. Powoli stwardnienie rozsiane opanowywało moją codzienność. Nie wiedziałam, że to z nim przychodzi mi walczyć. Miałam problemy z chodzeniem, równowagą, utrzymaniem rąk w górze. Ból kręgosłupa nie dawał mi spokojnie funkcjonować, bolała głowa, a brak koncentracji przeszkadzał w pracy. W styczniu tego roku miałam kolejny rzut choroby. Dostałam skierowanie  na jeden rezonans, potem drugi i trzeci. Potem skierowanie do laryngologa z powodu bólu ucha, następnie na rezonans głowy. W końcu zostałam przyjęta do szpitala, gdzie lekarze zrobili mi całą resztę badań. Zmian wykryli bardzo dużo. Zmiany w mózgu, móżdżku, klatce piersiowej… to nie wszystko! Byłam zszokowana. Do tej pory to ja pomagałam pacjentom, opiekowałam się nimi, wspierałam w walce z chorobą. Jako pielęgniarka jestem na pierwszej linii frontu, widzę dokładnie z czym zmagają się osoby chore. Obawiam się tego, co może nadejść. Obecnie jestem zakwalifikowana do programu lekowego, ale potrzebuję jeszcze rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna. Potrzebuję także sprzętu rehabilitacyjnego, który kosztuje duże pieniądze. Bardzo proszę o wsparcie, które pozwoli mi dalej godnie żyć i w miarę możliwości pracować. Grażyna

26 119 zł
Kateryna Chetvierikova
Kateryna Chetvierikova , 27 years old

Rozdzieliła je tragedia, połączyć może Twoja pomoc! Ratujemy Kateryne!

Córeczka Kateryny z całych sił woła swoją mamę, chce się do niej przytulić, usłyszeć jej głos – ale nikt nie odpowiada. Jej płacz odbija się echem o puste ściany.  Dziewczynka nie wie, jak ciężką walkę toczy jej mama każdego dnia...  W tych pierwszych chwilach po porodzie to właśnie mama jest najważniejsza. Jej zapach, bicie serca i ciche szepty do ucha, potrafią uspokoić i wyciszyć nawet największy płacz.  Kateryna pochodzi z Ukrainy, najbiedniejszego państwa w Europie. Niestabilna sytuacja w kraju i brak perspektyw na podjęcie pracy zmusiły ją do imigracji. Mimo swojego młodego wieku i wielu obaw, w końcu odważyła się kupić bilet w jedną stronę i przeprowadzić do Polski. Tu miała rozpocząć nowy, lepszy rozdział swojego życia. Wszystko powoli zaczęło się układać. Na miejscu szybko udało jej się znaleźć mieszkanie i pracę. Kateryna w końcu czuła się szczęśliwa. Miała poczucie bezpieczeństwa, o którym na Ukrainie można było tylko pomarzyć. Odnalazła spokój, a razem z nim przyszła niespodziewana miłość.  Niestety życie czasami potrafi okazać się niezwykle brutalne… Kateryna usilnie wierzyła, że w Polsce, przy boku ukochanego, znajdzie radość i spełnienie. Jednak wszystko potoczyło się zupełnie inaczej... Dziewczyna zaszła w ciążę. Na wieść o dziecku partner odszedł, a pracodawca rzucił jej wypowiedzenie. Świat Kateryny w jednej chwili się zawalił. Nigdy wcześniej nie była tak mocno skrzywdzona. Czuła ogromny zawód. Zbudowane poczucie bezpieczeństwa i szczęście prysło w jednej sekundzie niczym bańka mydlana. Kateryna znalazła się w trudnej sytuacji. Potrzebowała wsparcia,  które znikąd nie napływało. Jej rodzina i przyjaciele zostali na Ukrainie. Czuła się samotna, potwornie oszukana, rozgoryczona i zawiedziona. Wiedziała jednak, że nie może się poddać. Mimo swojego młodego wieku zawsze była silną i odważną kobietą. Wytrwale dążyła do postawionych celów i wyróżniała się wielkim hartem ducha.  Minęło wiele tygodni. Kateryna zbierała siły i powoli zaczynała układać sobie życie na nowo. Wiedziała, że ból i cierpienie, jakiego niedawno doznała, lada moment zostanie zastąpione spełnieniem i miłością do swojego maleństwa. Nie mogła się doczekać, kiedy w końcu będzie mogła wziąć swoje dziecko w ramiona, przytulić i powiedzieć, jak bardzo je kocha. Niestety nie wiedziała, że prawdziwy dramat ma się dopiero rozegrać... 4. lipca Kateryna źle się poczuła. Była pewna, że jej stan jest spowodowany zaawansowaną ciążą – myliła się. Kiedy trafiła do szpitala, od razu została skierowana na salę operacyjną. Okazało się, że młoda kobieta doznała wewnętrznego krwotoku śródmózgowego i podpajęczynówkowego, który zagrażał zarówno jej, jak i dziecku! Lekarze nie mieli czasu do stracenia – konieczna była szybka operacja oraz natychmiastowe rozwiązanie ciąży.  Kateryna urodziła zdrową i śliczną dziewczynkę, jednak sama musiała walczyć o życie. Jej stan był krytyczny. Do dziś lewa część ciała Kateryny jest całkowicie sparaliżowana. Młoda mama nie mówi, ciągle jest w stanie ciężkim, ale stabilnym. Obecnie nawiązuje kontakt wzrokowy i wykonuje proste polecenia: zamknij, otwórz oczy, poruszaj palcem. Widać, że bardzo chciałaby się uśmiechnąć, jednak nie jest w stanie. Wylew przekreślił wszystkie plany i marzenia młodej kobiety. Nie może zająć się swoim maleństwem – sama wymaga całodobowej opieki.  Jedyną szansą dla Kateryny jest specjalistyczne leczenie i kosztowna rehabilitacja. Niestety już teraz szpital wystawił rachunek, którego ani ona, ani jej bliscy z Ukrainy, nie są w stanie opłacić... Ponoć oczy są zwierciadłem duszy. W oczach Kateryny widać ból, cierpienie i tęsknotę za swoją córeczką. A ja, jako jej koleżanka czuję poczucie bezradności, bo nie jestem w stanie sama jej pomóc! Leczenie i rehabilitacja to jedyna szansa, żeby córeczka Kateryny odzyskała mamę. Nie pozostaje mi nic innego, jak błagać o pomoc! Oksana Zaytseva – koleżanka 

26 112,00 zł ( 43.62% )
Still needed: 33 745,00 zł
Ida Kordyzon
Ida Kordyzon , 22 months old

Ida miała nie przeżyć porodu... Dzisiaj jest wśród nas i potrzebuje wsparcia w swojej walce❗️

Ida urodziła się 6 listopada 2022 roku w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Przyszła na świat z wadą genetyczną Trisomia 18 inaczej Zespół Edwardsa. Córeczka miała nie dożyć porodu, byliśmy przerażeni... Dowiedziałam się o wadzie w 7 miesiącu ciąży i zostałam poinformowana na konsultacji z lekarzem, że na 90% dziecko nie dożyję porodu. Aż 90% dzieci z tą wadą umiera. Następną przykrą wiadomością było to, iż muszę urodzić się w sposób naturalny żywą lub martwą... Podczas 11-godzinnego porodu, Idunia zablokowała się kanale rodnym. Lekarz dopiero wtedy postanowił o porodzie przez cesarskie cięcie — jednocześnie informując nas, że dziecko już nie żyję. Los jednak zdecydował inaczej i po około 10 min. usłyszeliśmy krzyk. Córeczkę zabrano na oddział intensywnej terapii gdzie przebywała prawie dwa tygodnie. Właściwie nikt nie dawał nam szansy na przeżycie Idy. To były tragiczne chwile...  Miała skoki saturacji, podłączona była pod tlen, w dodatku wdarła się infekcja. Pomimo tych trudów dała radę i dalej żyje! Po tym okresie zabraliśmy Igę do hospicjum Gajusz w Łodzi gdzie pod opieką lekarzy i specjalistów byliśmy szkoleni, aby zabrać córkę do domu. Po 1,5 tygodnia zostaliśmy przetransportowani do domu. Robimy na co dzień wszystko, aby poprawić córeczce komfort życia. Niestety na drodze stają ogromne pieniądze... Większość zajęć i wizyt u specjalistów nie jest refundowana przez NFZ. Korzystamy prywatnie z zajęć raz w tygodniu u neurologopedy, dzięki czemu Ida robi postępy w jedzeniu buzią. Ponadto córka ma nie do końca sprawne rączki i uczęszcza na rehabilitację, żeby poprawić napięcie mięśniowe. Dzięki opiece specjalistów i rodziny Ida funkcjonuje już bez tlenu i mam prawidłową saturację. Nasza codzienność klaruje się jako walka o sprawność i zdrowie naszego dziecka. To też olbrzymie rachunki, których sami nie spłacimy... Dziękujemy bardzo, jeżeli przeczytaliście Państwo zbiórkę i poświęciliście na to cenny czas... Prosimy o wsparcie naszej codzienności i małej, walecznej Idy! Rodzice  

26 111 zł
Paulina Picheta
Urgent!
Paulina Picheta , 35 years old

Mama dwójki dzieci kontra złośliwy nowotwór❗️Pomagamy Paulinie❗️

Mam 34 lata, dwójkę dzieci, kochającą rodzinę… I zdiagnozowany rak lewego jajnika z przerzutami do płuc, wątroby i węzłów chłonnych. A wszystko zaczęło się jeszcze w listopadzie, kiedy zaniepokojona brakiem okresu, kaszlem i dusznościami poszłam do lekarza. Wtedy wykryto u mnie torbiel. Jednak dostałam informację, że to nic groźnego. Dopiero w kwietniu na następnej wizycie stwierdzono zmiany na płucach. 17 kwietnia tego roku, informacja o raku złośliwym zabrzmiała jak najgorszy wyrok! Nie jestem w stanie opisać, jaki to był szok. Nogi się pode mną ugięły, a w głowie pojawiały się najgorsze pytania: Czy to już koniec? Czy dam radę? A jeśli nie, co będzie z moją rodziną? Od tamtej pory rozpoczęła się moja walka. Najpierw trzeba było wyleczyć zapalenie płuc, a potem trafiłam na oddział onkologii, gdzie wdrożono leczenie chemią. Aktualnie jestem po 5 dawkach. Nie mogłam przyjąć szóstej przez problem z rękami i nogami. Czekają mnie jeszcze 4 chemie, nie licząc tej zaległej, a lekarka bierze pod uwagę operację. Byle tylko nowotwór nie rozprzestrzeniał się dalej. Sytuacja jest ciężka… Leczenie i rehabilitacja to ogromne kwoty. Nigdy nie pomyślałabym, że na drodze do tego, bym mogła dalej być z rodziną, staną pieniądze. Dlatego bardzo proszę o wsparcie. Wierzę, że z pomocą ludzi dobrego serca mam szansę w tej nierównej walce. Nawet symboliczna kwota, dobre słowo czy udostępnienie zbiórki to dla mnie ogromna pomoc. Paulina

26 106 zł
Michał Szydłowski
Michał Szydłowski , 6 years old

Michaś u progu sprawności i dobrego życia - pomóż!

Nikt, kto nie doświadczył tego na własnej skórze, nie wie, jak wielką tragedią jest choroba własnego dziecka. Kiedy poznajesz diagnozę Twoje życie staje w miejscu. Wszystko inne w jednej sekundzie staje się po prostu błahe. A jedyne co się liczy, to znaleźć ratunek dla Twojego dziecka...  Nasz dramat zaczął się, gdy synek miał niespełna 3-latka. Wcześniej zupełnie nic nie wskazywało na to, że mogłoby dziać się coś niepokojącego. Pierwsze objawy pojawiły się nagle, całkowicie niespodziewanie. Michał po przebudzeniu miał problemy z utrzymaniem główki, która mimowolnie opadała mu do przodu. Dodatkowo pojawiały się momenty, w których syn wydawał się całkowicie nieobecny. Mimo licznych prób, nie można było nawiązać z nim żadnego kontaktu! Byliśmy przerażeni! Natychmiast udaliśmy się na konsultacje do lekarza, a od niego prosto do szpitala, gdzie synek przeszedł szereg wyczerpujących badań. Niestety, wyniki były zatrważające. Wstępna diagnoza padła na padaczkę miokloniczno-astatyczną!  Słuchaliśmy tego z szeroko otwartymi oczami i nie mogliśmy w to uwierzyć. Przecież nasz syn po urodzeniu był całkowicie zdrowy! Cały świat zawalił nam się w ułamku sekundy.  Podczas pobytu w szpitalu, oprócz diagnozy Michał otrzymał długą listę leków, które miał zacząć przyjmować. I choć w kolejnych tygodniach stosowaliśmy się do wszystkich zaleceń lekarzy, stan naszego syna wcale się nie poprawił! Pewnego dnia niespodziewanie upadł, jakby nagle stracił władzę nad własnym ciałem! Wiedzieliśmy, że nie możemy dłużej się temu przyglądać - po raz kolejny udaliśmy się do szpitala.  Tam rozpoczęliśmy szczegółowy proces diagnostyczny, który trwa do dziś. Obecnie jesteśmy na etapie kosztownych badań genetycznych oraz intensywnej rehabilitacji z powodu obniżonego napięcia mięśniowego. Rozpoczęliśmy również zajęcia z integracji sensorycznej z powodu zaburzonego czucia oraz terapię logopedyczną, ponieważ Michaś powtarza tylko pojedyncze słowa.  Niestety, nasze wydatki rosną z każdym dniem. Już teraz wszystkie koszty związane z leczeniem i rehabilitacją znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe. Dlatego nie mamy wyboru, musimy prosić Was o wsparcie... To jedyna szansa, aby dać Michałowi szansę na normalne życie i szczęśliwe dzieciństwo.  Proszę, nie odwracaj wzroku. Pomóż!  Mirela, mama

26 106 zł
Olek Matuszewski
Olek Matuszewski , 8 years old

Nierówna walka Olusia o zdrowie... Pomóż!

Nasz Olek ma już 6 lat, a ja pamiętam jego narodziny, jakby to było wczoraj. Ten dzień, gdy ujrzałam go po raz pierwszy, był wspaniały i przepełniony ogromnym szczęściem. Niestety szybko okazało się, że dzieciństwo Olusia nie będzie takie spokojne, jak planowaliśmy. Od pierwszych swoich dni nasz synek zmaga się z wieloma chorobami: astmą, obniżonym napięciem mięśni, wadą serca (dwupłatkowa zastawka aortalna) oraz agenezją lewej nerki. Jego dzieciństwo i nasze życie już na zawsze zostało naznaczone niekończącymi się wizytami i konsultacjami lekarskimi.   Odkąd pamiętam, Oluś miał problemy z mówieniem. Dopiero niedawno udało się poznać, co było tego powodem – rozszczep podniebienia. Synek jest już po operacji niwelującej tę wadę. Wymaga jednak codziennej rehabilitacji, pracy logopedycznej oraz dalszych badań.  Potrzebujemy wsparcia, aby zapewnić mu dobrą przyszłość i wszystko to, czego najbardziej potrzebuje. Jest szansa, że w przyszłości zacznie mówić. By tak się jednak stało, potrzebuje długiej i intensywnej terapii. Niestety koszty leczenia, wizyt i konsultacji lekarskich przekraczają nasze możliwości finansowe. Dlatego z całego serca prosimy Was o pomoc! Każda złotówka będzie dla nas ogromnym wsparciem! Rodzice Olusia Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

26 069,00 zł ( 65.34% )
Still needed: 13 825,00 zł
Andrzej Dłubak
Andrzej Dłubak , 72 years old

Andrzej cały czas walczy o swoją samodzielność. Potrzebne jest Twoje wsparcie!

Bardzo dziękuję w imieniu taty za Waszą dotychczasową pomoc. Dzięki Wam udało się zakupić wózek inwalidzki i zapewnić tacie specjalistyczną pomoc. To był dla nas ważny krok, który pozwolił ruszyć z miejsca! Aktualnie niezbędna jest dalsza rehabilitacja taty, który bardzo chciałby stanąć na własnych nogach.  Widząc postępy, jakie przynosi rehabilitacja, nie wyobrażam sobie przerwania tego procesu! Systematyczne ćwiczenia sprawiły, że tata uzyskał większą sprawność rąk oraz nauczył się przesiadać, np. z wózka na krzesło (ale tylko, jeżeli są na ten samej wysokości lub przesiada się z wyższego poziomu na niższy). To daje nam nadzieję, że można odwrócić skutki tego okropnego wypadku!  Celem rehabilitacji jest przebudzenie rdzenia kręgowego oraz zwiększenie wydolności fizjologicznej. Miesiące ciężkich ćwiczeń, wielu wyrzeczeń i wytrwałości przyniosły pierwsze efekty, które zwiastują, że będzie ich jeszcze więcej! Z powodu zatoru tętnicy płucnej, tata cały czas musi być także pod stałą kontrolą lekarzy oraz przyjmować leki.  Marzenie o jego sprawności i samodzielności jest w zasięgu ręki i co najważniejsze, istnieją realne szanse na jego spełnienie. Tata ma w sobie siłę, wytrwałość i wolę walki. Brakuje nam tylko środków finansowych, które mogą wszystko przekreślić...  Dlatego bardzo prosimy o dalsze wsparcie zbiórki. Będziemy wdzięczni za każdy drobny gest, który przybliży tatę do jego i naszego celu.  Agnieszka, córka Andrzeja

26 050,00 zł ( 79.63% )
Still needed: 6 663,00 zł
Małgorzata Pijanowska
Małgorzata Pijanowska , 64 years old

Choroba zostawiła zbyt duże piętno! Pragnę tylko jednego – zdrowia dla mamy!

Małgosia to moja mama, kochana i ciepła babcia oraz świetna teściowa. Jest opiekuńcza, oddana i myśląca w pierwszej kolejności o innych. W połowie października mama trafiła na rutynowy zabieg do szpitala, w celu oczyszczenia rany na stopie. Spędziła na oddziale chirurgii prawie miesiąc. Gdy myśleliśmy już o jej wyjściu ze szpitala, stan mamy nagle się pogorszył!  Wszyscy przeżyliśmy szok, gdyż dowiedzieliśmy się, że jedyną szansą na uratowanie jej życia, jest amputacji nogi powyżej kolana! Następnego dnia jej stan jednak dalej się pogarszał. Usłyszeliśmy słowo brzmiące jak wyrok: SEPSA! Niestety z powodu braku miejsc, nie można było przenieść jej na OIOM… Na szczęście los nad nią czuwał i znalazło się miejsce na Oddziale Intensywnej Terapii we Lwówku Śląskim. Stan Mamy był jednak bardzo poważny – stwierdzono wstrząs septyczny, czyli najcięższe stadium sepsy. Mama została podłączona do respiratora i wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Lekarz nie ukrywał, że zdarzyć może się najgorsze. Wtedy została nam tylko nadzieja… Kolejne dni były stanem ciągłego napięcia i strachu. Zamieszkałam niedaleko szpitala, by móc w każdej chwili tam przyjść. Krótkie wizyty, rozmowy z lekarzem, dotknięcie ręki mamy i ta myśl, że to może ostatni raz – wszystko to pamiętam jeszcze tak wyraźnie… Mama nie oddychała już samodzielnie, nerki i jelita również odmówiły współpracy. Kilkukrotnie przetaczano jej specjalnie zamawianą krew. Mama była jednak prawdziwą wojowniczką, walczyła i każdego dnia robiła postępy. Po dwóch tygodniach śpiączki zaczęto ją wybudzać. Wtedy też zaczął się kolejny rozdział walki o mamę. Tak ciężka sepsa zostawiła ogromne piętno w organizmie. Zanik mięśni nie pozwala jej utrzymać kubka, nie może samodzielnie usiąść, zdrowa noga jest zbyt słaba, żeby mogła na niej prędko stanąć. Do tego dochodzą kwestie emocjonalne – sepsa, śpiączka, amputacja też zostawiły ślady w jej psychice. Pierwszy wydatek to przewiezienie mamy ze szpitala do nowego miejsca zamieszkania. Ze względu na swój stan, wymaga obecnie całodobowej opieki, której nie możemy zapewnić jej w rodzinnym Zgorzelcu. Przed mamą długoterminowa rehabilitacja, leczenie odleżyn, opieka psychologiczna, protezowanie. Marzę o tym, żeby moja kochana mama mogła cieszyć się samodzielnością. Głęboko wierzę, że dzięki Waszej pomocy, znowu będzie mogła czytać bajki swoim wnuczkom. Chciałabym jej pomóc w kolejnej walce, jaką musi stoczyć – tej o powrót do zdrowia i sprawności. Dlatego bardzo proszę Was o pomoc, wpłaty i udostępniania. Lilianna, córka

26 031,00 zł ( 24.46% )
Still needed: 80 352,00 zł