Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Barbara Łyszkiewicz
Urgent!
Barbara Łyszkiewicz , 69 years old

Proszę o pomoc, abym mogła raz na zawsze pokonać nowotwór i żyć!

Dwa lata temu NOWOTWÓR wkroczył do mojego życia i od tamtej pory coraz bardziej wbija w nie swoje szpony. Nie chcę, nie mogę pozwolić, aby wygrał! Jednak w tej ciężkiej walce potrzebuję pomocy finansowej. Jest nadzieja na jego pokonanie, a to dodaje mi siły! Zachorowałam na nowotwór jelita cienkiego. W 2022 roku przeszłam 12  cykli chemioterapii. Miałam nadzieję, że jakoś się już ułoży, że chemia raz na zawsze pokona tę chorobę. Myliłam się. W następnym roku zdarzyło się to, czego bardzo się bałam: wystąpiły przerzuty na jajniki, a guz osiągnął zastraszającą wielkość 8 cm! Nie było innego wyjścia, jak usunięcie nie tylko guza, ale także jajników.  Mam wrażenie, że szpital stał się miejscem, gdzie w ostatnich latach przebywam najczęściej. Szpitalne sale stały mi się bardzo dobrze znane, a widok ścian i ten specyficzny zapach szpitala bardzo mocno zapadł mi w pamięć… Niestety te wspomnienia umacniają są coraz bardziej. Pojawiły się kolejne przerzuty! Tym razem do opłucnej… Nieprzerwanie, od listopada przyjmuję chemioterapię, którą znoszę bardzo źle. Mój organizm jest już wycieńczony i szukam ratunku tam, gdzie to tylko możliwe! Onkolog zaproponował mi leczenie komórkami macierzystymi, które jest bardzo kosztowne i wynosi niemal 20 tysięcy złotych miesięcznie! Część kosztów byłabym w stanie ponieść sama, ale ta cała kwota jest dla mnie za wysoka… Proszę o pomoc, abym mogła raz na zawsze pokonać chorobę i żyć!  Basia

26 615 zł
Katarzyna Szuba-Majchrzycka
Katarzyna Szuba-Majchrzycka , 44 years old

Ból w dzień i w nocy nie pozwala mi żyć! Proszę, pomóż...

Mam dopiero 42 lata. Jestem żoną, mamą i od trzech lat babcią wspaniałej wnuczki. Niestety potworna choroba nie pozwala mi cieszyć się życiem. Każdego dnia walczę z bólem, który staje się nie do zniesienia. Pilnie potrzebuję bardzo kosztownej operacji, która pozwoli mi wrócić do normalności. Choćbym zrobiła wszystko, co w mojej mocy, nie jestem w stanie uzbierać tak wielkiej sumy...   Wszystko zaczęło się od niewinnego bólu kręgosłupa. Początkowo myślałam, że to po prostu przemęczenie. Z czasem jednak objawy mocno się nasilały, pojawiło się drętwienie nóg i ból, który nie dawał zasnąć mi w nocy. Do tego doszły bardzo bolesne miesiączki, które dosłownie eliminowały mnie z życia. Wiedziałam, że dzieje się coś bardzo złego. Jednak zupełnie nie spodziewałam się tego, co usłyszałam zaledwie kilka dni później… Gdy dolegliwości i bóle stały się nie do wytrzymania, trafiłam do poznańskiego szpitala. Po wielu badaniach i konsultacjach z lekarzami okazało się, że mogę chorować na endometriozę głęboko naciekającą. Byłam w totalnym szoku!  Niestety kolejne wizyty i konsultacje potwierdziły tę diagnozę. Usłyszałam od lekarzy, że jest szansa, abym wyzdrowiała, jednak musiałabym poddać się bardzo skomplikowanej i ryzykowanej operacji. Ta wiadomość mnie przygniotła. Okropnie bałam się, że mogłoby pójść coś nie tak...  Dlatego przez kolejny rok, tak jak też sugerowali inni lekarze, próbowałam różnych alternatyw. Odwiedziłam masę specjalistów, poddałam się leczeniu hormonalnemu, chodziłam na fizjoterapię, przyjmowałam bardzo kosztowne zastrzyki. Niestety nic nie przynosiło efektów, a możliwości leczenia zaczęły się kończyć. Przez ten czas mój stan zdrowia tylko się pogarszał… Z tygodnia na tydzień pojawiały się kolejne dolegliwości, a ja powoli zaczynałam tracić nadzieję, że mam jeszcze szansę na życie bez cierpienia. Każdy mój dzień naznaczony był okropnymi bólami brzucha i żołądka. W dodatku dręczyły mnie problemy z wypróżnianiem, wymioty, krwawienie z odbytu i ciągły spadek wagi. Objawy były już nie do zniesienia, dlatego szukałam dalej ratunku. Trafiłam do szpitala w Śremie, gdzie ponownie zostałam dokładnie przebadana. Niestety, po ostatnim rezonansie diagnoza była wstrząsająca! Endometrioza dotknęła, nie tylko macice, ale także jelita. Podczas rozmowy z lekarzem, zostałam poinformowana, że potrzebuję wielogodzinnej operacji z wieloma specjalistami! To był dla mnie kolejny cios. Nie mogłam uwierzyć, w to, co słyszę… W dodatku NFZ nie jest w stanie jej zrefundować. Dalej muszę leczyć się prywatnie. Wiem, że jak najszybciej powinnam poddać się operacji, którą mogę wykonać jedynie prywatnie we wrocławskiej Medicus Clinic. Jej koszt to około 50 tys. złotych! Nie jestem w stanie, nawet z pomocą najbliższych, zebrać tej kwoty! Dlatego bardzo proszę Was o pomoc!  Każda złotówka pozwoli mi wierzyć w to, że jeszcze będzie dobrze... Dziękuję. Kasia Dowiedz się więcej ⬇️ Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową 

26 572,00 zł ( 41.62% )
Still needed: 37 258,00 zł
Atussa Maryam Kanjabi
Urgent!
Atussa Maryam Kanjabi , 11 years old

Białaczka to nie wyrok śmierci!

Bycie samotną matką to ogromne wyzwanie. Wychowanie dziecka w pojedynkę wiąże się z wieloma wyrzeczeniami i przeciwnościami losu. Mój mąż nie żyje od kiedy Atussa skończyła rok. Miałam nadzieję, że już nic złego w życiu mnie nie spotka, że nie zmierzę się z kolejnym cierpieniem.  Jednego dnia u Atussi pojawiła się gorączka. Gdy jej stan zaczął się pogarszać, wiedziałam, że trzeba jak najszybciej interweniować. Zwróciłam się do lekarzy o pomoc, była przerażona. Gdy po badaniach krwi stwierdzono, że córka ma białaczkę, nie wiedziałam, co robić… Dlaczego padło na nas? Przecież ona miała tylko 9 lat... Wiadomość o chorobie dziecka jest chyba najgorszą rzeczą, jaka może spotkać matkę! Przyjechałam do Turcji, żeby zapewnić swojemu jedynemu dziecku godne życie.  Jesteśmy same, razem dzielnie walczymy przeciwko wszelkim przeciwnością losu. Teraz też musimy dać radę. Nie mamy innego wyjście!  Zaczęliśmy leczenie, ale rachunek, jaki otrzymaliśmy z kliniki, był dla nas ogromny. W końcu szpital odmówił nam leczenia córeczki. Powrót do Kazachstanu skąd pochodzimy, nie wchodzi w grę, ponieważ stan córki jest niestabilny. Moich środków finansowych wystarcza tylko na codzienne wydatki, na leczenie nas już nie stać.  Wychowanie dziecka to ogromna odpowiedzialność i wyzwanie. Gdy jest się samotną matką, jest to podwójnie skomplikowanie. Zmierzenie się z tak okrutną chorobą jak białaczka swojego dziecka to najgorszy z najgorszych scenariuszy. Niosę na swoich plecach ciężar choroby Atussy. Chciałabym, choć przez chwilę, pozwolić jej cieszy się spokojnym dzieciństwem… Błagam Was, pomóżcie mi uratować moją córkę i dać jej szansę na szczęśliwe życie! Olessya, mama *Kwota zbiórki jest szacunkowa.

26 505,00 zł ( 8.11% )
Still needed: 299 985,00 zł
Sylwia Stankiewicz
14 days left
Sylwia Stankiewicz , 3 years old

Zbyt mała na tak wiele cierpienia... Wciąż pomagamy Sylwii❗️

Bardzo chciałabym zabrać to cierpienie! Sprawić, że moje dziecko już nigdy nie będzie musiało zmagać się z bólem, ograniczeniami i dezorientacją po zbyt długim pobycie w szpitalu. Chcę, żeby jej dom był obok nas, nie na kolejnym oddziale, gdzie lekarze będą walczyć o jej przyszłość…  Macierzyństwo wyobrażałam sobie jako niekończącą się przygodę i coś, co będzie mnie zaskakiwało niemalże każdego dnia. Niestety, nawet w najgorszych scenariuszach nie byłam w stanie przewidzieć tego, że tym zaskoczeniem będą diagnozy i cierpienie, które zdominuje codzienność mojej córeczki. To przerażające patrzeć na ból własnego dziecka. Czasem, kiedy ona płacze, po moich policzkach również płyną łzy bezsilności, przerażenia…  Przeprowadzone badania wykazały, że pomiędzy półkulami mózgu mojej córeczki - znajdują się torbiele. Dodatkowo lekarze stwierdzili nieprawidłowo wykształconą gałkę oczną oraz obustronny rozszczep wargi i podniebienia. Z ogromnym strachem rozmawiałam z lekarzami w obawie, że przekażą mi kolejne złe informacje… Dzisiaj Sylwia jest dzieckiem leżącym. Nie siedzi, leżąc na boku, zdarza jej się przekręcić na plecy albo na brzuch. Nie łapie zabawek, nie trzyma ich i nie utrzymuje kontaktu wzrokowego. Reaguje na dźwięki otoczenia, ale nie mówi. Widoczna asymetria ciała Sylwusi jest wynikiem skoliozy i rotacji kręgów. Minęły lata walki i moja córeczka jest po 3. operacjach. A to nie koniec, bo czeka ją jeszcze kilka m.in. na przegrodę nosową i przeszczep kości. Walka z przeciwnościami losu i paraliżującymi ograniczeniami to jedno. Jest jednak druga strona medalu: konsultacje medyczne, stała opieka specjalistów, zakup leków to wydatki, które zdają się wciąż nie mieć końca.  Dotychczasowe wsparcie, które otrzymaliśmy, było nieocenione w leczeniu Sylwii, ale tak walka się nie kończy. Przed nami jeszcze wiele trudności i wciąż boimy się, że niebawem staniemy przed bardzo trudnym wyborem – pomiędzy tym, co możemy zapewnić naszej córeczce, a z czego zwyczajnie musimy zrezygnować ze względu na brak środków.  Zmierzenie się z chorobą dziecka jest potwornie trudne. Dzięki Wam udało nam się zebrać środki i w tym przerażającym, ciemnym tunelu choroby rozbłysło światełko nadziei. Dziś znów prosimy Was o iskierkę, która wskaże nam drogę ku zdrowiu naszej Sylwii. Rodzice  

26 503,00 zł ( 83.04% )
Still needed: 5 412,00 zł
Fabiola Hofman
2 days left
Fabiola Hofman , 46 years old

Tykająca bomba w głowie zagroziła życiu mojej mamy❗️Pomóż jej wrócić do zdrowia❗️

Mama… Najważniejsza osoba w moim życiu… Na każdym kroku mnie wspierała, zawsze podnosiła na duchu i pomagała w trudnych chwilach. Kiedy nagle zasłabła i wylądowała w szpitalu, byłam przerażona. Nie mogłam uwierzyć, gdy lekarze powiedzieli, że doszło do pęknięcia tętniaka w głowie! Mama pracowała w przedszkolu, z dziećmi z niepełnosprawnością. Kochała tę pracę, to było jej powołanie. Nie sądziłam, że to właśnie w miejscu, które tak lubiła, dojdzie do tragedii. To stało się pod koniec marca… Koleżanki z pracy opowiadały, że mama usiadła przy biurku, by wypełnić jakieś dokumenty i nagle zasłabła. Natychmiast wezwano pogotowie! Z początku ratownicy sądzili, że to najprawdopodobniej mikroudar, jednak po dotarciu do szpitala okazało się że był to tętniak! Krwotok zagrażał życiu mamy… Lekarze musieli przeprowadzić kilkugodzinną operację i wprowadzić mamę w stan śpiączki farmakologicznej. Mimo ogromnego lęku, miałam nadzieję, że stan mamy szybko się poprawi... Niestety, po wybudzeniu lekarze poinformowali nas, że tętniak uszkodził lewą półkulę mózgu. Mama utraciła zdolność mowy i logicznego myślenia. Dotknęła ją także afazja i zaburzenia zdolności poznawczych.  Mam 17 lat, niedługo kończę szkołę, przede mną całe życie. Byłam pewna, że mama będzie mi w tym towarzyszyć, że będzie obok mnie. A teraz zupełnie nie możemy się porozumieć! Mama jest bardzo zdezorientowana… Nie ma możliwości przekazać nam, czego potrzebuje, a my nie rozumiemy, o co jej chodzi. To błędne koło, z którego wyrwać ją może tylko dalsza, intensywna rehabilitacja! Niestety, możliwości terapii w ramach NFZ już się wyczerpały i jedyną opcją na powrót mamy do dawnej sprawności jest kontynuacja leczenia w prywatnym ośrodku neurologicznym. Taki pobyt wiąże się jednak z ogromnymi kosztami… Moja rodzina bardzo mnie wspiera, jednak opłata za prywatną rehabilitację przekracza nasze możliwości finansowe. Wierzę w dobroć ludzkich serc i za każdą wpłaconą kwotę bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że dobro, które przekazywała ludziom moja mama, teraz do niej wróci! Proszę, pomóżcie!  Daria, córka

26 494,00 zł ( 24.9% )
Still needed: 79 889,00 zł
Dagmara Sołowin
4 days left
Dagmara Sołowin , 44 years old

Nierefundowana operacja to moja jedyna szansa – Pomocy❗️

Mam na imię Dagmara. Mam 43 lata i jestem samotną matką dwójki dzieci. Od wielu lat zmagam się z bólem, który na przestrzeni ostatnich lat stał się nie do zniesienia. Nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Choruję na endometriozę i adenomiozę. Sytuacja zdrowotna i rodzinna zmusiła mnie do założenia zbiórki. Codziennie rano po nieprzespanej nocy, zakładam „maskę” i próbuję w miarę normalnie żyć. Uśmiecham się, a wewnątrz rozpadam się na kawałki, bo wyobraź sobie, że ktoś bierze nożyce i tnie wnętrze Twojego brzucha na kawałki, a Ty musisz normalnie funkcjonować. Ja już czasami po prostu nie daję rady. W zeszłym roku, po tułaczce u kilkunastu lekarzy takich jak gastrolodzy, ginekolodzy, chirurdzy czy endokrynolodzy, w końcu trafiłam na specjalistów, którzy nie zlekceważyli moich problemów. Okazało się, że choruję endometriozę i adenomiozę. Endometrioza to nieuleczalna, przewlekła choroba. Ogranicza prawidłowe funkcje narządów sklejając je ze sobą. Szerzy się jak nowotwór i niszczy tkanki. Uszkadza organy miednicy mniejszej - pęcherz, moczowody, jelita i inne, a nawet płuca, przeponę lub wątrobę. Adenomioza jest natomiast siostrzaną chorobą endometriozy, powodującą ogromny ból. W trakcie diagnostyki okazało się, że te choroby nie są moim jedynym problem. Ze względu na inne schorzenia musiałam poddać się leczeniu flebologicznemu, które na ten moment kosztowało mnie już ponad 20 000 zł.  Po tym leczeniu część dolegliwości minęło, ale niestety dalej jest bardzo źle, dalej moją codziennością jest ogromny, nieustający ból. Są dni, że zwala mnie on całkowicie z nóg i uniemożliwia jakiekolwiek funkcjonowanie. Walczę codziennie z tymi podstępnymi przeciwnikami, ale niestety czasami brakuje mi już sił przez kolejne, nieprzespane z bólu noce. Choroba już dawno wyłączyła mnie z normalnego funkcjonowania oraz jakiekolwiek życia towarzyskiego. Ostatnio zostałam zakwalifikowana do operacji związanej z usunięciem endometriozy i adenomiozy. Zakres operacji będzie obejmował usunięcie trzonu macicy, z jednoczesnym usunięciem wszystkich ognisk choroby, oraz powstałych przez nie zrostów. Koszt operacji to 45 000 zł! Jeśli chodzi o leczenie endometriozy i adenomiozy niestety w Polsce nie jest ono refundowane. Tylko nieliczne placówki prywatne zajmują się kompleksowym leczeniem, dlatego, mimo że to trudne,  jestem zmuszona prosić Was o pomoc. Na tę chwilę na leczenie, diagnostykę oraz dojazdy do specjalistów wydałam ponad 30 000 zł. Marzę o tym, żeby w końcu żyć bez bólu, zacząć żyć normalnie. Dlatego proszę Was, pomóżcie mi w tym. Dagmara Kwota zbiórki jest szacunkowa.

26 443,00 zł ( 49.71% )
Still needed: 26 749,00 zł
Dariusz Dowtort
Dariusz Dowtort , 21 years old

W ułamku sekundy jego życie zamieniło się w koszmar❗️POMOCY🚨

Darek dotychczas był miłym, radosnym chłopakiem, bardzo ufnym w stosunku do ludzi. Zaczął swoją pierwszą pracę, był z niej bardzo zadowolony, miał liczne plany na przyszłość… Niestety noc z 2. na 3. października 2023 roku wywróciła jego życie do góry nogami… Mój synek doznał poważnego urazu oraz złamania kości czaszki i twarzoczaszki. Przypadkowy przechodzień uratował jego życie… Rozpoczęła się walka, mój Darek został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Po trzech tygodniach trafił do kliniki neurologicznej, gdzie przeszedł bardzo długą, skomplikowaną operację głowy i znów został wprowadzony w śpiączkę.  Po wybudzeniu byłam pełna nadziei, że będzie dobrze, wszystko na to wskazywało… Jednak los chciał inaczej… W noc przed powrotem do domu doszło do zatrzymania akcji serca. Po długiej reanimacji udało się przywrócić funkcje życiowe, jednak długie niedotlenienie pozostawiło nieodwracalne skutki.  Stan Darka dramatycznie się pogorszył, konieczne było ponowne wprowadzenie w stan śpiączki. Do tych wszystkich urazów głowy doszła padaczka i całkowity bezwład.  Chciałabym przenieść Darka do domu, by móc się nim zająć. Niestety, by to było możliwe, konieczny jest zakup specjalistycznego łóżka. Potrzebujemy pomocy. Nie poddam się, bo chodzi o zdrowie mojego ukochanego syna. Darek ma dopiero 21 lat i całe życie przed sobą. To nie może się tak skończyć… Syn potrzebuje intensywnej rehabilitacji i sprzętu, aby móc, choć w jakimś stopniu odzyskać zdrowie. Proszę o wsparcie, pomóżcie mi uratować dziecko. Mama

26 388,00 zł ( 82.68% )
Still needed: 5 527,00 zł
Jakub Kowalski
Jakub Kowalski , 14 years old

Pomóż zobaczyć to, co zabrała choroba... Wspieramy Kubę!

Jesteśmy rodzicami wspaniałego Kuby, który choruje na rzadką chorobę genetyczną: Neuropatię Nerwów Wzrokowych Lebera. W styczniu 2022, podczas rutynowej kontroli okulistycznej okazało się, iż Jakub nie widzi na lewe oko. W trybie natychmiastowym został hospitalizowany — na oddziale okulistyki w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Katowicach. Po licznych badaniach nie znaleziono przyczyny. W lutym Kuba miał wykonane badania genetyczne w Centrum Genetyki Medycznej Genesis w Poznaniu, które potwierdziły chorobę LHON. Choroba ta pojawia się nagle, jest okrutna i bezwzględna. Chory nagle w sposób bezbolesny traci wzrok w jednym oku, a w ciągu tygodni lub miesięcy dochodzi do rozwoju choroby w drugim i prowadzi do utraty widzenia. LHON wpływa na widzenie centralne potrzebne między innymi do czytania, pisania, prowadzenia pojazdów, rozpoznawania twarzy itd. Tak też było z naszym synem… Dziecko straciło wzrok w lewym oczku a w ciągu miesiąca w drugim. W tej chwili naszemu synkowi pozostało jedynie 8% widzenia. Kubuś ma 12 lat. Jest radosnym, pogodnym i wysportowanym chłopcem. Lubi grać w piłkę i jeździć na rowerze. Od czasu kiedy zachorował nie był w stanie samodzielnie jeździć na rowerze, dlatego zakupiliśmy tandem i teraz czas wolny spędzamy na przejażdżkach rowerowych, które dają naszemu synowi mnóstwo radości. Choć nie może uprawiać sportu wspólnie ze swoimi kolegami, nie poddaje się i nie rezygnuje. Wziął udział w Mistrzostwach Polski Niewidomych i Słabowidzących w Biathlonie Letnim gdzie zdobył 4. miejsce w Sprincie oraz 5. miejsce w Biegu Indywidualnym. Jak na razie chłopiec w pewnym stopniu ma zachowane widzenie peryferyjne, co pozwala mu w miarę możliwości funkcjonować. By mógł się uczyć i komunikować potrzebny mu odpowiedni sprzęt komputerowy z oprogramowaniem udźwiękawiającym i powiększającym oraz powiększalnik. Chłopiec już się wdraża i ćwiczy bezwzrokową obsługę komputera za pomocą specjalnego programu “Mistrz Klawiatury”. Nasz syn potrzebuje leku, który niestety nie jest refundowany przez NFZ. Miesięczny koszt leczenia wynosi około 20.000 złotych. Niestety nie stać nas na taki wydatek, dlatego sprowadzamy z zagranicy zamiennik, który jest tańszy, choć i tak kosztowny. Lekarstwo to, w niektórych krajach funkcjonuje jako suplement diety i dlatego jesteśmy w stanie go sprowadzać, jednak jeżeli i tam zostanie wprowadzony na listę leków, droga zakupu tańszego zamiennika nie będzie już możliwa.  W Polsce choroba ta jest bardzo mało znana, a mutacja, którą ma nasz syn, została niedawno wykryta, dlatego jesteśmy zmuszeni poszerzyć diagnostykę choroby poza granicami kraju. Na chwilę obecną jesteśmy w kontakcie z grupą lekarzy z Centrum Uniwersyteckiego w Bolonii we Włoszech, gdzie mają być wykonane dodatkowe badania. Będziemy ciągle poszukiwać pomocy dla naszego dziecka! Diagnostyka choroby, leki, wizyty lekarskie oraz potrzebny sprzęt są bardzo drogie, dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc, dzięki której nasz syn będzie mógł jak najlepiej funkcjonować. Sylwia i Grzegorz, rodzice

26 377 zł
Piotruś Witak
14 days left
Piotruś Witak , 4 years old

Mały chłopiec i wielkie problemy... Walczymy o przyszłość Piotrusia!

Wiadomość o ciąży była dla nas najlepszą wiadomością. Z ogromną niecierpliwością czekaliśmy na narodziny naszego synka. Niestety, czas wypełniony miłością bardzo szybko zamienił się w ogromnym strach, który nie opuszcza nas nawet na krok. Synek nie rozwija się jak rówieśnicy. Zmaga się z encefalopatią, która utrudnia mu każdy kolejny dzień... Pierwszy rok życia synka upłynął nam na desperackim poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania. Dlaczego synek jest chory i czy za jego stanem zdrowia nie stoją jeszcze inne problemy?  Walczymy dalej, by jego dni nie były naznaczone bólem, cierpieniem i litrami wylanych łez. Środki zebrane na poprzedniej zbiórce pomogły nam w zakupie wózka inwalidzkiego, urządzenia multifunkcyjnego do rehabilitacji i pionizacji oraz pomogły w opłaceniu dwóch miesięcy prywatnej rehabilitacji. Niestety, oczekiwane rezultaty w poprawie jego stanu zdrowia są za małe... Ze względu na rodzaj choroby rehabilitacja idzie bardzo opornie, ponieważ choroba ta polega na mutacji genu transportującego hormony tarczycy do mózgu i w efekcie bez tych hormonów mózg nie może przesłać informacji neuronowych do mięśni. Piotruś nie rozwija się prawidłowo psychicznie, społecznie i fizycznie. Choroba ta zatrzymuje wzrost mięśni, występuje spastyczność, brak mięśni lub ich zanik. Przez to nie może jeść tylko musi odżywiać się dojelitowo przez gastrostomię.  W tym momencie planujemy, co dalej możemy zrobić, gdzie szukać ratunku dla naszego ukochanego synka. Rehabilitacja to nasza codzienność. Nasz kalendarz wypełniony jest po brzegi terapiami i konsultacjami. Czekamy informację, czy synek zostanie zakwalifikowany do zagranicznego leczenia.  Piotruś potrzebuje intensywnej rehabilitacji i specjalistycznych sprzętów. Tylko katorżniczą pracą możemy postawić się straszliwej chorobie i walczyć o jego sprawność. Niestety, koszty są ogromne, a sami nie podołamy. Dlatego kolejny raz prosimy – pomóż nam! Z Twoją pomocą mamy dużo większą szansę na zwycięstwo... Rodzice Piotrusia

26 350 zł