Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Janina Ochod
Janina Ochod , 75 years old

Drogi lek może uratować życie naszej mamy! Pomocy❗️

Mam na imię Jola i chcę Wam przedstawić kogoś wyjątkowego. ”W rodzinie siła! Kochaj i szanuj ludzi!” - moja mama Janeczka mi to przekazała. Dotychczas żyła szczęśliwie. Mały generał, 150 cm wzrostu w kapeluszu, szła przez życie z ogromną siłą i radością. Przeżyła ponad 50 lat w małżeństwie, była bardzo dumna ze swoich dzieci, synowej, zięcia, dwóch wnuczek i ukochanego wnuka. Pogodna, serdeczna, wspierająca! Rodzina to jest jej cały świat! Ona nas ukształtowała i przekazała tyle dobrego... Niestety w lutym 2023. roku wszystko się zmieniło… Dzień, w którym poznaliśmy diagnozę złośliwego raka piersi z przerzutami do węzłów chłonnych, był jednym z najgorszych dla naszej rodziny. Byliśmy zagubieni i przerażeni. Mama jednak powtarzała, że damy radę, że przejdziemy przez to razem… Rozpoczęła leczenie w Poznaniu… Przeszła już tak wiele – leczenie hormonalne, operację, rehabilitację, chemioterapię uzupełniającą i radioterapię… Ogrom wizyt, pobytów w szpitalu, badań, konsultacji. Jesteśmy z niej dumni, bo walczy bardzo dzielnie! Nie poddaje się i dzięki temu ma duże szanse na wyzdrowienie! Zgodnie z opinią konsylium lekarskiego kolejnym krokiem leczenia jest dwuletnia terapia nierefundowanym lekiem, który znacząco zmniejsza szanse na przerzuty. Całkowity koszt leczenia wyniesie około 130 tysięcy złotych… To kwota, której nie jesteśmy w stanie pokryć sami! Czasu jest bardzo mało, bo pierwszą dawkę należy podać już około 20. maja… Tym razem działania naszej rodziny nie wystarczą, dlatego kieruję ten apel do Was… Pomóżcie naszej rodzinie, pomóżcie naszej mamie! Proszę z całego serca o wsparcie… Ważna jest każda złotówka, udostępnianie zbiórki i słowa otuchy! Wierzę, że wspólnie jest szansa, by uratować mamę. Jesteście naszą nadzieją! Córka Jola

31 893,00 zł ( 23.06% )
Still needed: 106 405,00 zł
Marta Gemza
Marta Gemza , 2 years old

Serduszko w potrzebie! Pomagamy małej Martusi!❣️

Nasza córeczka urodziła się ze śmiertelną wadą serca! Przed nią poważna operacja w klinice w Rzymie, na którą zgromadziliśmy środki dzięki Waszej pomocy. Obecnie czekamy na termin operacji, ale na tym nasza walka się nie kończy. Martusia potrzebuje leków, rehabilitacji, badań. Konieczne będzie także dalsze leczenie... Prosimy, poznaj naszą historię i pomóż, abyśmy mogli jej to wszystko zapewnić: 17 października 2021 – dzień, w którym powitaliśmy naszą córeczkę i dzień, w którym rozpoczęliśmy dramatyczną walkę o jej życie. O wadzie serduszka dowiedzieliśmy się jeszcze w czasie ciąży, ale dopiero po narodzinach miało potwierdzić się, jak ciężka jest to wada. Niestety – brutalny scenariusz stał się prawdą.  U naszego maleństwa wykryto bardzo ciężką wadę serca – tetralogię Fallota z atrezją pnia płucnego + MAPCA's. Ta groźnie brzmiąca diagnoza złamała nasze serca, zrujnowała marzenie o beztroskim macierzyństwie, sprawiła, że radość z narodzin Martusi została przyćmiona przez paraliżujący strach. Pękają nam serca na samą myśl, że nasze dziecko jest tak bardzo chore... Przepełnieni łzami i żalem rozpoczęliśmy walkę o życie. Przypadek Marty konsultowaliśmy z wieloma lekarzami i niestety każdy z nich potwierdził diagnozę. Z konsultacji na konsultację umierała w nas nadzieja, że być może jednak to pomyłka… Obecnie Martusia przyjmuje leki stabilizujące jej stan, ale to nie wystarczy, by ją uratować. Po niezliczonych wizytach u najlepszych lekarzy w Polsce rekomendacja wszędzie była jedna. Wszyscy specjaliści zgodnie stwierdzili, że operacja za granicą to jedyna nadzieja, by Marta żyła. Wysłaliśmy dokumentację medyczną naszej córeczki do szpitala kardiologicznego w Rzymie. Otrzymaliśmy kwalifikację i kosztorys od włoskich lekarzy. Założyliśmy zbiórkę i dzięki Waszej pomocy udało nam się zebrać ogromną kwotę. Dziękujemy Wam za to z całego serca. Obecnie czekamy na wyznaczenie terminu operacji. Na tym jednak nie kończy się nasza walka.  Martusia potrzebuje leków, rehabilitacji, badań. Konieczne będzie także dalsze leczenie... Prosimy, pomóż nam, abyśmy mogli ratować naszą ukochaną córeczkę. Rodzice Martusi Licytacje na Facebooku: Serduszko Martusi – licytacje Licytacje dla Marty – pomocy

31 861 zł
Szymon Penkala
Szymon Penkala , 16 years old

Choroba nagle odebrała mu dzieciństwa... Pomóż Szymkowi❗️

Stan synka bardzo się pogorszył... Znów prosimy o pomoc! Nadal nie dowierzam, że osiągnęliśmy sukces. Dzięki Wam Szymon może wyjść z domu! Ale pojawiły się nowe problemy... Nasza historia: Marzę tylko o tym, by mojemu dziecku żyło się jak najlepiej, by nie spotykały go nieszczęścia, by nie musiał cierpieć. Niestety, kiedy pojawiła się choroba, nie byłam w stanie nic zrobić… Nie można wyleczyć Szymka, ale możemy zrobić wszystko, by teraz, kiedy może wyjść z domu, mógł też bez problemu funkcjonować. Bardzo proszę o pomoc. Mój kochany synek Szymon do 7 roku życia wiódł szczęśliwe życie jak jego koledzy. Z dnia na dzień pojawiły się problemy z chodzeniem. Diagnoza – Dystrofia mięśniowa Duchenne’a. Nieuleczalna choroba, która powoduje zanik mięśni. Był płacz, rozpacz i bezsilność, bo moje dziecko nagle nie mogło chodzić… Potem miało być tylko gorzej. Początkowo nikt nie był w stanie nam pomóc. Oczekiwanie na postawienie diagnozy było koszmarem… Teraz też nie jest łatwo. Na chorobę mojego dziecka nie ma lekarstwa. Pomaga tylko regularna i żmudna rehabilitacja, leczenie i wsparcie najbliższych. Dlatego robimy wszystko, by spowolnić postęp choroby, która odbiera coraz więcej.  Szymon jest cudownym dzieckiem, który w muzyce odnajduje siłę i energię do życia. Głęboko wierzę, że jeszcze nie raz będę mogła pójść z synkiem na koncert i zobaczę na jego twarzy uśmiech... Jest nam bardzo ciężko każdego dnia. Mieszkamy na piętrze, a dzięki wsparciu Państwa udało nam się zamontować dla Szymona windę! Ale niestety od chwili poprzedniej zbiórki stan syna bardzo się pogorszył. Obecnie Szymon nie umie już utrzymać kubka ani stanąć na nogach. Z domu możemy wyjść jedynie na spacer, ponieważ nie możemy umieścić go w normalnym samochodzie. Bardzo potrzebne jest nam specjalne auto dostosowane do osoby niepełnosprawnej na wózku. Zwracam się do Was z ogromną prośbą Jeśli uda nam się kupić specjalne auto, moglibyśmy bez problemu wozić synka do lekarza albo na spotkania ze znajomymi. Ale nie damy rady sami uzbierać potrzebnej kwoty... Tata Szymona od ponad dwóch lat również jest niepełnosprawny, dlatego z całego serca proszę o wsparcie. To byłoby ogromne ułatwienie dla całej naszej rodziny. Jolanta, mama Szymona

31 830,00 zł ( 49.86% )
Still needed: 32 000,00 zł
Joanna Majchrzak-Zakolska
Joanna Majchrzak-Zakolska , 40 years old

Trwa walka o powrót do rodziny. Pomagamy Joannie!

Piszę te słowa ze szpitala, póki jeszcze mogę. Boję się, że moje serce tego nie wytrzyma, że przestanie bić, choć ja tak bardzo chcę przecież żyć. Moja walka zaczęła się w 2010 roku. To wtedy przeszłam operację na otwartym sercu tzw. miectomie głęboką. Niestety, operacja nie pomogła na długo, ale dzięki niej mam wspaniałą córeczkę, która ma 5 lat i muszę dla niej żyć! Od 2017 roku zaczęły się pojawiać u mnie migotania przedsionków, a trzy lata później było już bardzo źle. Przeszłam około 30 kardiowersji elektrycznych, czyli zabiegów medycznych, których celem jest przywrócenie prawidłowego rytmu serca. W kwietniu 2021 roku  doszło do nagłego zatrzymania krążenia, po którym zapadłam w śpiączkę, byłam w stanie krytycznym. Lekarze dniami i nocami walczyli o moje życie.  Jestem już na skraju wyczerpania. Co chwilę ląduję w szpitalu, we wrześniu 2021 r. ablacja łącza przedsionkowo-komorowego, za serce pracuje już tylko kardiowerter, czyli wszczepiony defibrylator. Teraz doszła jeszcze kolejna pompa wspomagania serca przy oddychaniu, mam nadzieję, że nie zakończy się tak, jak ostatnio - silnym obrzękiem płuc i ponownym zatrzymaniem krążenia. Ja muszę żyć, muszę przetrwać. Dla mojej córeczki, dla rodziny, muszę być silna, jednak sama nie mam już skąd czerpać tych sił. Obecnie jedynym ratunkiem dla mnie jest przeszczep serca. Koszty związane z leczeniem, dzięki któremu mogę go doczekać, są ogromne. To dlatego jestem tutaj i proszę, pomóż mi walczyć o moje serce! Joanna

31 762 zł
Aleksandra Wieczorek
Aleksandra Wieczorek , 27 years old

She’s in a wheelchair because of two genetic disorders! Only stem cell therapy can stop her tragedy!

Alexandra was healthy when she was born. At least in our and the doctor’s opinion. She finished elementary school, junior high, and high school. Now, as an adult, she requires stem cell therapy in Bangkok, which is the only solution for her!  Her disease started almost harmlessly. She was 12 when the doctors discovered her scoliosis. They reassured us that it was common in children and most likely resulted from carrying a heavy backpack. She started physical therapy and wore orthopedic corsets. However, not only her spine disorder could not be reduced but started to get worse. It made no sense to us… On top of that, Alexandra developed a gait disorder. She broke three bones in her foot and ended up having surgery. The doctors calmed us down again, though. They said it frequently happens to children her age. However, her gait disorder persisted, and she additionally developed balance problems, which caused falling, speech disorders, and intellectual disability. It was terrible! We didn’t know, what was going on with our daughter, so we started to search for the causes. Despite having consulted different specialists, we did not obtain a diagnosis. The geneticists referred us for tests that detect children’s genetic disorders. Alexandra underwent week-long examinations in 6 genetic clinics! The results varied, but a diagnosis finally arrived—non-hereditary chromosome 16 disorder. It doesn’t have a name, and it is so rare that in Poland, only two people suffer from it, including Alexandra, and only seven in Europe. Currently, the method of treatment and prognosis is still unknown. One of the professors who treated Ola discovered that she had another genetic disorder - Friedreich’s ataxia. We asked ourselves, how much suffering can our daughter bear? Would the bad news ever end?  At 18 years old, Ola broke her right hand, which hardly knitted together.  At that time, the doctors diagnosed Ola with bone fragility. They had to perform hip bone grafting because of osteonecrosis. Ola’s hand did not function properly for one year. She had to learn how to hold objects and write.  Scoliosis reached 56 degrees, and because Ola turned 25, it is already inoperable! Ataxia is progressive. Ola has a speech disorder. She can move only with a walker and make only short distances. Our daughter, who used to be fit, is using a wheelchair now. A genetic disorder is incurable but can be stopped and reversed. Stem cell therapy in Bangkok is our last resort. Thanks to that treatment, some patients of the same age stopped using a wheelchair! We cannot waste such a great opportunity!  Even in the worst nightmare, we would not expect such a tragedy to happen to our daughter. Such a lovely, fit girl has been deprived of independence by a deceitful disease. We are begging you for help! We have time until the end of January, and the amount to raise is enormous! Any donation matters! Thank you in advance for your support. Jolanta and Andrzej - parents

31 753,00 zł ( 36.22% )
Still needed: 55 907,00 zł
Filip Gryz
Urgent!
Filip Gryz , 18 years old

Mój 17-letni syn ma nowotwór... Proszę, pomóż Filipowi w tej trudnej walce!

Filip nigdy nie miał problemów ze zdrowiem, nie łapał nawet zwykłych przeziębień. 4 grudnia przeżyliśmy prawdziwy szok… U mojego zdrowego dotąd syna zdiagnozowano nowotwór złośliwy jądra w zaawansowanym stadium! Proszę, pomóżcie nam w walce z tym strasznym przeciwnikiem! Trzy tygodnie przed diagnozą Filipa zaczęło boleć ramię i odczuwał kłucie w klatce piersiowej. EKG nie wykazało nieprawidłowości. Synowi zapisano maść, która pomogła poradzić sobie z bólem. W kolejnym tygodniu Filipa zaczęło boleć gardło. Zapisany antybiotyk pomógł jednak zwalczyć infekcję.  Po jej wyleczeniu pojawił się ból z boku klatki piersiowej. Ponownie trafiliśmy do lekarza, zapisane leki przeciwbólowe pomogły tylko na chwilę. Postanowiłem zabrać syna na SOR, gdzie wykonano USG. Wykryto trzy zmiany na płucach! Nie wiedziałam, co się dzieje! A kolejny dzień przyniósł jeszcze gorsze wiadomości… Znaleziono guza w jądrze, a także przerzuty do węzłów chłonnych i płuc. To był prawdziwy szok! Jak to, mój syn ma nowotwór? Przecież ma tylko 17 lat, jak to możliwe?! Niezwłocznie rozpoczęto chemioterapię. Filip znosił ją bardzo źle, miał nudności, wymiotował, nie mógł jeść. Po jej zakończeniu wróciliśmy do domu. Obecnie czekamy, co dalej. Czy syn będzie musiał wrócić do szpitala, czy tylko przyjeżdżać do niego na kolejne podania chemii. Teraz najważniejsze jest, aby leczenie zniszczyło komórki nowotworowe w płucach. Jeśli to się nie uda, konieczna będzie operacja i wycięcie zmian. Później syna czeka operacja wycięcia guza.  Dalej trudno uwierzyć w to, co się stało. Ale pierwszy szok minął i teraz jestem zdeterminowana, żeby walczyć o zdrowie Filipa! Wierzę, że jest w stanie to przejść, pokonać tego okropnego przeciwnika.  Sytuacja jest jednak bardzo trudna. Chemia może uszkodzić jego słuch. Markery rakowe były bardzo wysokie i zobaczymy, czy pierwszy cykl leczenia pozwolił na ich obniżenie. Jeśli nie, spędzimy Święta w szpitalu.  Filip ma trójkę rodzeństwa. Moje najmłodsze dziecko ma 5 lat. Teraz jednak to Filip potrzebuje mojej nieustannej pomocy. To naprawdę świetny chłopak. Bardzo pomocny i uczynny. Uczy się, żeby zostać mechanikiem samochodowym. Motoryzacja to jego wielka pasja. Prywatne konsultacje, dojazdy, leki, a w przyszłości rehabilitacja. Koszty walki o zdrowie syna są i z pewnością będą wysokie. Dlatego bardzo proszę Was o pomoc! Wierzę, że jego młody organizm będzie w stanie zwalczyć tę straszną chorobę. Bądźcie z nami! Elżbieta, mama

31 743 zł
Marcelina Józefowska
Marcelina Józefowska , 15 years old

Wózek inwalidzki to ostateczność! Ratujemy Marcelinkę!

Moje życie podporządkowane jest jednemu - walce o jej zdrowie... Marcelinka miała 2 latka, gdy zdiagnozowano u niej Dziecięce Porażenie Mózgowe. Dziś ma 12 lat, a my wciąż walczymy o jej sprawne kroczki... Nasza walka jest trudna - jest w niej dużo bólu, strachu, pobytów w szpitalu, ale też w nadziei... I o tę właśnie nadzieję Was proszę - nadzieję na zdrowe życie Marcelinki. W tamtym momencie czułam, że trzymam na rękach maleńką istotkę, najważniejszą na całym świecie... 26 marca 2009 roku, ważąc niecałe 2 kilogramy, urodziła się Marcelinka. Od samego początku jej życie nie było usłane różami... Zamiast w moje kochające ramiona, Marcelinka trafiła pod obserwację lekarzy. Okazało się, że moja córeczka jest chora... Już w pierwszej dobie życia córeczka musiała przejść operację niedrożności jelit. Czy już kiedyś tak bardzo się bałam? Nigdy! Nigdy nie czułam strachu o życie własnego dziecka... Potem miałam czuć go jeszcze wiele razy. Kolejne dni przyniosły walkę o życie, a tygodnie kolejną operację. Musiałam nauczyć obsługiwać się urządzenia do karmienia pozajelitowego. Wtedy znów zaczęłam się bać, ponieważ żywienie pozajelitowe jest bardzo inwazyjną formą leczenia, nieprawidłowo przeprowadzone może doprowadzić do śpiączki lub nawet śmierci... W moich rękach było życie mojego ukochanego dziecka. Wiedziałam, że tyle schorzeń zbyt dużo, jak na jedną małą dziewczynkę. W głowie co jakiś czas pojawiały się marzenia, że jeszcze przyjdzie dzień, kiedy będzie lepiej... Niestety, gdy Marcelinka skończyła dwa latka, dodatkowo zdiagnozowano u niej Dziecięce Porażenie Mózgowe. Od tego dnia codzienność córeczki to intensywna rehabilitacja... U dzieci z porażeniem wrogiem jest ich własne ciało, które nie słucha... Porażone rączki nie chwytają, nóżki nie chcą utrzymać ciała... Pięć lat temu nastąpiło małe zwycięstwo - koniec żywienia pozajelitowego... Takie rzeczy jak wyjście na basen czy dłuższy spacer stały się realne. Upragniona normalność była na wyciągniecie ręki, wiedziałam jednak, że przed nami ważniejszy cel - to, by Marcelinka mogła chodzić. Niestety przed córeczką pojawiła się ściana - rehabiltacja przestała wystarczać. Marcelinka musiała przejść operację, by mogła osiągnąć kolejny etap rozwoju. Niestety spastyka była tak silna u córki, że nie była w stanie chodzić. Groził jej wózek inwalidzki... Dzięki Waszemu wsparciu Marcelinka przeszła operację w Paley European Institute, gdzie leczy się dzieci z najcięższymi wadami rączek i nóżek. Lekarze wyprostowali jej nóżki... Teraz najważniejsza jest rehabilitacja. Wygraliśmy bitwę, ale nie wojnę... Operacja bez ciężkich ćwiczeń nie przyniesie efektów. Niestety rehabilitacja to ciężka praca, jest jednak potrzebna, by Marcelinka mogła samodzielnie chodzić, być choć trochę niezależna. Chciałabym, żeby życie mojej córeczki wyglądało inaczej... Szpital to nasz drugi dom. Liczne pobyty tam to już historia... Wracamy tam bardzo często, zazwyczaj z podejrzeniem różnych schorzeń i chorób, które niejednokrotnie odbierają nadzieje na lepsze juto. Marcelinka jest pod stałą opieką neurologiczną, hematologiczną, okulistyczną, ortopedyczną i rehabilitacyjną, logopedyczną. Na to niestety nie mam wpływu, więc muszę koncentrować się na tym, co mogę zrobić - walczyć o to, by córeczka chodziła. Rehabilitacja to jedyna szansa, która uchroni córeczkę przed wizją wózka. Niestety jej koszty są ogromne... Proszę, pomóż nam! Sami nie damy rady... Marta - mama Marceliny  

31 709 zł
Robert Suda
4 days left
Robert Suda , 34 years old

Wypadek odebrał sprawność i pamięć! Odwróćmy skutki tragedii!

Mój brat jest osobą kochającą aktywny tryb życia. Siłownia, taniec, czy jazda na rowerze to rzeczy, bez których nie potrafi żyć. Wśród rodziny i znajomych uchodzi za osobę pogodną, uśmiechniętą, chętną do rozmów. Nigdy nikomu nie odmówił pomocy. Niestety, w  nocy z 20. na 21. października 2023 roku życie Roberta wywróciło się do góry nogami – uległ poważnemu wypadkowi komunikacyjnemu. Doznał obszernego urazu głowy i musiał przejść skomplikowaną operację usunięcia części czaszki i zniwelowania obrzęku.  Zabieg co prawda uratował mu życie, ale obrzęk mózgu zebrał swoje destrukcyjne żniwo w postaci częściowego niedowładu prawej strony ciała oraz afazji – zaniku pamięci do kilkunastu lat wstecz.  Mój brat nie pamięta wielu wydarzeń ze swojego życia, zapomniał czym się zajmował zawodowo, gdzie pracował i co robił. Afazja sprawiła, że nazwy wielu przedmiotów stały się dla niego obce. Widząc, np. widelec potrafi powiedzieć, do czego służy, ale nie zna jego nazwy… Z tego powodu Robert nie jest w stanie pracować i wymaga stałej rehabilitacji, aby przywrócić mu pełną sprawność fizyczną i intelektualną. Każdego dnia opiekuję się nim razem z mamą i dodajemy mu otuchy. Rehabilitacja to tylko częściowa pomoc. 12 marca  Robert będzie musiał przejść operację uzupełnienia wyciętej kości czaszki. Czeka nas kolejny stres…  Nie wiemy, co przyniesie jutro, jednak jednego jesteśmy pewni – pragniemy walczyć o Roberta. Mój brat potrzebuje wsparcia, aby zdołał zapamiętać to, czego nauczył się każdego dnia. Można powiedzieć, że uczy się jednocześnie nowych i starych rzeczy… Otrzymane wsparcie finansowe wspomoże leczenie Roberta, a zwłaszcza zapewni środki na opiekę neurologiczną, neurologopedyczną, okulistyczną, rehabilitację oraz potrzebne leki, sprzęty i pomoce do ćwiczeń. Każda pomoc jest dla nas niezwykle ważna i już teraz bardzo za nią dziękuję! Iwona, siostra

31 682 zł
Amelia Kowalik
Amelia Kowalik , 9 years old

Podstępna choroba zabiera Amelce dzieciństwo - Możesz pomóc!

Amelka to dziecko, które musi kontrolować każde swoje aktywności, działania, każdy ruch. Spontaniczność, beztroska — te określenia nie goszczą w dzieciństwie naszej córki.  Amelka bywała ospała, zmęczona, często rozkojarzona. Od momentu, gdy zaczęło nas to niepokoić, do diagnozy nie minęło wiele czasu.  Wyniki wskazały od razu – cukrzyca typu 1. Choroba, której nie widać, która jest nieprzewidywalna, śmiertelnie poważna, a jednocześnie nie ma na nią leku.  Nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Mała dziewczynka musiała przedwcześnie zrezygnować z prawdziwego bycia dzieckiem!  Każda aktywność, jedzenie, zabawa odbywają się po ówczesnym sprawdzeniu poziomu cukru w jej organizmie. Nie ma dnia i nocy, żebyśmy nie drżeli, że coś będzie nie tak! Amelia wstaje wcześnie rano, je o określonych godzinach, jest podłączona do podstawowej pompy, co trzy dni ma zmieniane peny. Bierze leki, ma specjalną dietę... Trudne jest jej dzieciństwo.  Pomóc zdecydowanie może specjalistyczna pompa, która będzie kontrolowała za nas parametry Amelki. Chcielibyśmy też zapewnić jej leczenie, na które miesiącami wydajemy ogromne środki...  Jeśli zechcesz nam pomóc, z góry dziękujemy! Wierzymy, że dobro wraca! Rodzice    

31 647 zł