Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kamil Sirek
Kamil Sirek , 27 years old

Help me regain my old look

My face is a sign of struggle. Please, help me get my previous look back. My goal is to have my face surgically reconstructed after neoplastic disease. You can’t even imagine what kind of fear and pain you feel when you hear that you will lose half of your face unless you experience it yourself. Nothing will seem to be the same. Nobody is able to understand how much fear and pain is inside you for a few days after the surgery, when you can’t recognize your own reflection in the mirror. All the doctors concentrated on was to save my life and not what my looks will be, which I understand and appreciate. Osteosarcoma – it was my fate. It’s difficult to find suitable words which could describe my fear then, how terrifying it was. In one moment, I lost everything that was normal and then everything has started to be crazy, painful and bad. My name is Kamil. I am a second-year student at the University of Environmental and Life Sciences in Wrocław. In August 2011, I started oncological treatment of my left maxillary sinus tumor. I was fighting for 2 years, knowing that I can lose everything. Oncology is thought-provoking and changes human’s personality for ever. Sometimes it gives you a kick to win. First, severe chemo - I don't remember how many times the doctors were forced to change treatment before it started working. My only wish was to make the therapy work. Without the therapy nothing could have succeed. The crucial point is to apply the appropriate chemotherapy, which finally can stop the cancer and force it to retreat... The next step is sustain chemo, and six months of uncertainty if everything is going to be okay. Life in this kind of tension is exhausting. The day of the operation was a day your new life. On May 28, 2012 at the Czerniakowski Hospital in Warsaw, doctors removed the tumour together with its margin. I looked terrible, but I live and nothing more matters. Oncology teaches one thing – so as to live at all costs. Three years after that day, the doctors decided that something had to be done with my face. Remove the sign of what is bad, so that the memories do not come back every time I look in the mirror. The reconstruction operation was aimed at transplanting a hip bone in place of a craniofacial bone defect. The surgery improved the appearance of the face, but it did not fix everything. It is impossible to return to the previous life. The pain and the fear will stay forever, but I have to keep fighting. There will come a day when I have to go to work, meet new people who don't know my story. I need to have my nose, teeth and mouth improved. I would like to avoid people’s eyes. It would remind me of the worst moments of my life. I wish I could lead a normal life without the fear of looking in the mirror every day. Collecting such a huge amount of money without any support is impossible. I can stay with such a face or do something about it. I'm asking for a chance to get my life back, before the cancer treatment. The only purpose is to not see the pain and everything I have been going through and fight against the most serious illness. Kamil

32 290,00 zł ( 38.42% )
Still needed: 51 753,00 zł
Szymon Grygiel
Szymon Grygiel , 15 years old

Skutki cukrzycy mogą być tragiczne! Szymon walczy, a my go wspieramy!

Szymek bardzo schudł. Policzki były zapadnięte, skóra poszarzała, bardzo szybko tracił energię, pił bardzo dużo wody... Strasznie się o niego martwiłem. Dwa lata wcześniej u mojej żony zdiagnozowano nowotwór – do dziś jest pod opieką onkologiczną. Bałem się, że i u syna dzieje się coś złego. Nie mogłem się mylić... jego organizm zaatakowała cukrzyca. Nie mogliśmy się pozbierać ani pogodzić z myślami. Od małego woziłem go na zajęcia z piłki nożnej, którą do dzisiaj uwielbia i z zamiłowaniem trenuje. Diagnoza spadła na nas jak grom z jasnego nieba. My nie możemy pojąć jakim cudem rozwinęła się u niego choroba, a co dopiero Szymek. Przecież jest sportowcem, dba o dietę, w rodzinie nikt wcześniej nie chorował z tego powodu. W jednej chwili nasze życie wywróciło się do góry nogami. Każdy poranek zaczyna się od mierzenia cukru, dawkowania insuliny, posiłki są ściśle zaplanowane… Jakby jednym, ostrym cięciem nastoletnie i beztroskie życie syna się zakończyło. Wszystkie spontaniczne wyjścia na lody po treningu, podjadanie ulubionych owoców czy przekąsek w ciągu dnia – są zakazane. Słyszałem jak mówił do żony: „Mamo, ja nie chcę tak żyć…”. Ma dopiero dwanaście lat. Staramy się go wspierać, szukać rozwiązań, uczyć się żyć z chorobą. Cukrzyca pod swoją banalną nazwą jest śmiertelnie niebezpieczna. Chwila nieuwagi, zbagatelizowanie wahań poziomu cukru, złe dawkowanie insuliny i może dojść do śpiączki, do niewydolności narządów… do śmierci. W ostatnim czasie dowiedzieliśmy się o nowej metodzie w walce z cukrzycą – terapia TREG. Metoda, której koszt leczenia wynosi około 330 tysięcy złotych. To są ogromne pieniądze, których w żaden inny sposób jak dzięki zbiórce nie jesteśmy w stanie zdobyć. Jest to dla nas i przede wszystkim dla Szymona ogromna nadzieja, ponieważ terapia TREG jest w stanie zatrzymać rozwój cukrzycy na etapie, w którym zostanie wdrożona. Dzięki temu trzustka zaczyna produkować własną insulinę na właściwym poziomie i nie konieczności podawania zastrzyków w ciągu dnia! Nasz syn jest w trakcie kwalifikacji medycznej do przyjęcia terapii. Jeśli stan jego zdrowia pozwoli na rozpoczęcie leczenia nie będziemy mieli zbyt wiele czasu. Bez wsparcia wszystko przepadnie… Rodzic w takiej sytuacji jest w stanie zrobić wiele, ale teraz znaleźliśmy się pod ścianą. Jest nam bardzo trudno prosić o pomoc, ale czasami trzeba dumę włożyć do kieszeni. Wsparcie finansowe to nasza ostatnia deska ratunku. Nasz syn nie wygrywa meczu sam, lecz z drużyną. W tym momencie również potrzebujemy drużyny, by wygrać z chorobą.  tata Szymka

32 238 zł
Gabrysia Kwaśniewska
Gabrysia Kwaśniewska , 3 years old

Niezwykle rzadka choroba odbiera jej dzieciństwo! Na ratunek Gabrysi!

Nasza mała Gabrysia ma już 20 miesięcy, jednak już od samego początku życia bardzo martwiło nas jej zdrowie. Córeczka przejawia nienaturalne ruchy i była nadpobudliwa. Nie rozwijała się prawidłowo pod kątem ruchowym, jak i neurologicznym. Później było już tylko gorzej… W drugim miesiącu życia Gabrieli zauważyliśmy bardzo słaby przyrost jej wagi. Kiedy córka miała 3 miesiące, otrzymaliśmy pilne skierowanie od pediatry do szpitala. W lutym 2022 roku Gabrysia przebywała w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Bydgoszczy, gdzie zdiagnozowano padaczkę oraz encefalopatię padaczkową. Jednak zachowanie córki wymagało dodatkowych badań oraz konsultacji z wieloma specjalistami. Została również skierowana do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. W tym czasie wykonano badania genetyczne. Jednak ich podstawowy zakres nie pozwolił określić schorzenia i zasugerowano nam, abyśmy wykonali specjalistyczne badania genetyczne WES TRIO.  Sam koszt tych badań bardzo obciążył nas finansowo. Uzyskane wyniki przedmiotowego badania są niestety dla nas druzgocące. Mianowicie, wykazały uszkodzenie genu IRF2BPL, co wskazuje na chorobę o nazwie NEDAMSS. Jest to nowo opisana ultrarzadka choroba, która charakteryzuje się regresją, napadami drgawek, autyzmem i opóźnieniami rozwojowymi. Wszystkie te cechy pokrywają się z zachowaniem Gabrysi. Prawdopodobnie jest tylko kilkaset przypadków na całym świecie, które zmagają się z zespołem NEDAMSS, a wiedza na jego temat jest jeszcze znikoma. Do dzisiaj kontynuujemy diagnostykę i leczenie, a Gabrysia jest pod opieką kilku specjalistów i fizjoterapeutów. Przed nami długa droga leczenia córki. Najprawdopodobniej będzie wymagała intensywnej wielospecjalistycznej rehabilitacji ruchowej, psychologicznej oraz neurologopedycznej.  Prosimy o pomoc w walce o sprawność i łatwiejsze życie dla naszego dziecka. Marta i Mateusz, rodzice Gabrysi

32 227 zł
Anna Drajewicz
1 day left
Anna Drajewicz , 56 years old

Ciało, które tak bardzo ogranicza... Pomagamy Annie!

Czasem gdy otwieram rano oczy, wyobrażam sobie, że jestem zdrowym człowiekiem, w pełni samodzielnym, mogącym sprawnie chodzić. Niestety, chwilę później wyobrażenie to brutalnie roztrzaskuje się o rzeczywistość... Od 20 lat walczę, choć wiem, że trafiłam na bezwzględnego przeciwnika. Stwardnienie rozsiane to przewlekła choroba, która nieustannie postępuje. Boję się, że pewnego dnia odbierze mi wszystko. Czasem zastanawiam się, czy to mięśnie odmawiają mi posłuszeństwa, czy nieustanny strach, który w równym stopniu paraliżuje moje ciało. Bywa, że nie potrafię już tego rozróżnić.  Przez pierwsze lata choroby byłam w stanie samodzielnie wychowywać syna i opiekowałam się chorą na Alzheimera mamą. Po 15 latach wiele się zmieniło. W wyniku zmagań z chorobą dwukrotnie złamałam nogę, przez co mój stan zdrowia zaczął się gwałtownie pogarszać. Później było już coraz gorzej.  Obecnie moje mięśnie są już tak osłabione, że mam spore trudności z chodzeniem. Niestety letni okres jest najgorszy. Podczas upalnych dni moje nogi nie chcą ze mną współpracować, co jeszcze bardziej przeszkadza mi w tym, aby się poruszać. Muszę regularnie odbywać rehabilitację, która pozwala mi usprawniać ciało i podtrzymywać je na co dzień w jak najlepszej kondycji. W domu nie posiadam jednak specjalnego sprzętu, który umożliwiłby mi wykonywanie wszystkich ćwiczeń.  Moją jedyną szansą jest pobyt w specjalistycznym ośrodku, w którym będę miała zapewnioną opiekę, dostęp do profesjonalnego sprzętu, kompleksową rehabilitację. Wszystko to kosztuje naprawdę sporo, ale tylko tak mam szansę, choć w pewnym stopniu odzyskać sprawność, na której tak bardzo mi zależy. Terapia egzoszkieletem do tej pory przynosiła znaczny efekt. Zauważyłam u siebie przede wszystkim poprawę równowagi i koordynacji, dlatego tak bardzo mi zależy, aby móc ją kontynuować. To moje światło w tunelu, którego nie mogę go stracić. Dzięki niemu być może znów będę miała szansę poczuć się samodzielnym, niezależnym człowiekiem. Proszę o pomoc, ponieważ koszty związane z pobytem w ośrodku rehabilitacyjnym są dla mnie ogromne. Wierzę, że dobro wraca i każdy gest wsparcia z Waszej strony będzie mógł być odwzajemniony! Anna

32 226,00 zł ( 33.65% )
Still needed: 63 519,00 zł
Michał Prus
Michał Prus , 44 years old

Udar niemal odebrał wszystko❗️Walczymy o sprawność Michała❗️

Na początku lutego mój brat Michał doznał rozległego udaru prawej półkuli mózgu. Przebywał długi czas w śpiączce na intensywnej terapii, gdzie mówiono nam, że najprawdopodobniej się nie wybudzi, a jeśli nawet to może być niepełnosprawny neurologicznie. Michał jednak wybudził się z niedowładem lewostronnym, ale był świadomy. Sytuacja była poważna i konieczna była kraniektomia, by usunąć krwiak. Potem miało już być dobrze i Michał zakwalifikował się na rehabilitację w ośrodku przyszpitalnym. Niestety, dwa dni przed trafieniem tam stan brata się pogorszył – po badaniach okazało się, że w wyniku bakterii utworzył się ropień w martwej półkuli mózgu! Kolejne dwie operacje i antybiotyki, żeby się z tym uporać, niestety nie pomogły. Jedynym wyjściem dla ratowania życia Michała było usunięcie większej części prawej półkuli mózgu.  Dziś Michał przebywa w szpitalu – oddycha przez rurkę tracheotomijną, nie może mówić, nie jest w stanie sam jeść, karmiony jest dojelitowo, ale jest świadomy, rozumie, komunikuje się za pomocą gestów i ma ogromną wolę walki. Jego prawa strona jest sprawna, jednak po tym wszystkim, co przeszedł, nie zakwalifikowano go ponownie na rehabilitację na NFZ… Rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku może to zmienić i wierzę, że Michał się nie podda tak jak do tej pory. Wkrótce zostanie wypisany ze szpitala, a czterotygodniowy pobyt w specjalistycznym ośrodku to koszt około 30 tysięcy złotych! A rehabilitacja działa cuda, jest niezwykle ważna i pomoże mojemu bratu w powrocie do domu, żeby tam mógł toczyć dalszą walkę. Kto zna Michała, wie, że jest uparty i pokonał wiele swoich słabości. Zawsze próbował radzić sobie sam, nikogo nie prosił o pomoc, ale też nigdy jej nie odmawiał innym w miarę swoich możliwości i na pewno wykorzysta szansę jeśli tylko ją dostanie. Proszę każdego, kto może o wsparcie mojego brata. Niestety, my bez pomocy nie jesteśmy w stanie zapewnić mu profesjonalnej opieki. Monika, siostra

32 220,00 zł ( 60.57% )
Still needed: 20 972,00 zł
Piotr Jaśkowiak
Piotr Jaśkowiak , 56 years old

Pomóż Piotrowi wygrać nierówną walkę z rakiem!

52 lata, to z pewnością nie czas, by myśleć o odchodzeniu. Szczególnie, kiedy masz dla kogo żyć. Niestety pierwsze problemy zdrowotne pojawiły się u taty już kilka lat temu, kiedy lekarz zdiagnozował naczyniaka wątroby. Uspokajał jednak zarówno tatę, jak i nas, że to nic złego, a my ufaliśmy jego słowom. Kolejne lata nie przynosiły jednak poprawy, a silne bóle brzucha stawały się powoli nie do wytrzymania. To wtedy wraz z kolejnymi wizytami u specjalistów okazało się, że to nowotwór dróg żółciowych, bardzo trudny do wyleczenia... To, co czuliśmy, słysząc, że państwowe szpitale i placówki nie zajmują się tym przypadkiem, trudno opisać. To tak, jakby poddać się bez walki, wywiesić białą flagę i grzecznie czekać na nieuniknione. A przecież każdy ma tylko jedno życie. Pierwsze i ostatnie. Jedynie wyspecjalizowane ośrodki, które leczą terapią celowaną, dają największe szanse przeżycia. Od kilku miesięcy tata jest pod opieką takiego ośrodka i przyjmuje chemię. Z każdym litrem tej chemii sączy się do naszych serc nadzieja, że jeszcze może być pięknie. Że choroba, choć brutalna i niebezpieczna, stanie się przeszkodą do pokonania, a po latach zostanie jedynie jako bolesne wspomnienie.  Musimy walczyć o tatę! Nie tylko dlatego, że on walczyłby o nas, przede wszystkim dlatego, że bardzo go kochamy i nie damy mu tak szybko odejść! Każdy na naszym miejscu postąpiłby tak samo. Nie mamy jednak środków, które wystarczą, by opłacić leczenie. Dlatego opowiadamy Wam naszą historię i prosimy o pomoc. Tę nierówną walkę można wygrać! Wierzymy, że to się uda dzięki Waszemu wsparciu... Rodzina Piotra

32 207,00 zł ( 55.04% )
Still needed: 26 304,00 zł
Olek Łopka
Olek Łopka , 7 years old

Olek walczył z nowotworem❗️Teraz toczy bitwę z czasem o sprawność❗️

Nasz synek Olek ma 5 lat. W sierpniu 2021 roku zdiagnozowano u niego nowotwór złośliwy móżdżku – Medulloblastoma IV stopnia. Wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak ciężka czeka nas walka. Przeprowadzona była operacja usunięcia guza, ale to nie był koniec. Zaraz po niej czekało nas jeszcze długie i wyczerpujące leczenie onkologiczne... W styczniu odbyliśmy ostatnią chemioterapię, a w lutym po spotkaniu z onkologiem wiemy, że choroba jest w remisji. Po zakończeniu leczenia okazało się jednak, że Olek ma uszkodzony słuch – głuchota czuciowo-nerwowa obustronna, uszkodzenie na wysokich częstotliwościach. Byliśmy świadomi, że skutkiem ubocznym cisplatyny jest uszkodzenie narządu słuchu i zaledwie u 10% leczonych w ten sposób dzieci występuje tylko wada minimalna. Mimo to musieliśmy się zgodzić. Dla nas był to wybór między ratowaniem życia a ratowaniem słuchu Olka. Co nie zmienia faktu, że to wciąż poważny cios. Uszkodzenie słuchu jest nieuleczalne, a co gorsza, u Olka pojawiły się również zaburzenia mowy. Według lekarzy, 2 lata po radioterapii synek znacznie odczuje, że jego rozwój zwolnił. Dlatego tak ważne jest, by do tego czasu uczęszczać na regularne i intensywne rehabilitacje, konsultacje z logopedą, terapie SI, fizjoterapie, terapie ogólnorozwojowe... Mamy więc jeszcze 6 miesięcy, by przygotować Olka jak najlepiej!  Chcemy, by mógł chodzić do szkoły, bawić się z rówieśnikami i cieszyć dzieciństwem bez przeszkód. Od małego życie Olka skupiało się na badaniach i leczeniu. Początkowy płacz i strach zmienił się w przyzwyczajenie do szpitalnych ścian… Tak nie powinno być! Obecnie udało nam się wypożyczyć dostosowane do potrzeb Olka aparaty, ale nie będzie to trwało wiecznie. W końcu będziemy zmuszeni zakupić je na własną rękę, a koszty dwóch aparatów to ogromna suma pieniędzy! Nie jesteśmy w stanie sami sprostać takiej kwocie, zwłaszcza że badania i rehabilitacje Olka odbywają się prywatnie.  Dlatego prosimy o wsparcie! Każda złotówka pomoże nam w walce o zatrzymanie rozwoju choroby! Rodzice Olka ➡️ Licytacje dla Olka

32 144 zł
Ariana Grzymała
Ariana Grzymała , 20 months old

Walczę o wzrok mojej córeczki! Proszę, pomóż Arianie!

Mam na imię Sylwia i jestem mamą 10-miesięcznej Ariany. Mimo że córeczka jest na tym świecie tak krótko to przeszła już tak wiele. Walczę o wzrok mojej kochanej dziewczynki i proszę Cię o wsparcie w tej trudnej sytuacji! Córka urodziła się 9 stycznia 2023. Dostała 10 punktów w skali Apgar. Ciąża przebiegała bez większych problemów. Nic nie wskazywało na to, że Ariana urodzi się z wadą. Poród też był szybki i bezproblemowy. Po jakimś czasie po wyjściu ze szpitala zauważyłam, że córka ma opuchnięte oczko. Udałam się z nią do pediatry, która przepisała krople na zatkany kanalik i skierowała nas do szpitala. Termin był jednak bardzo odległy, dopiero na 15 czerwca! Nie mogłam czekać. Córka stała się wrażliwa na światło (światłowstręt), zezowała dużo bardziej niż normalne dziecko. Gdy Ariana miała dwa miesiące, udałam się do okulisty. Nie zauważył jednak nic niepokojącego, ponownie przepisano córce krople na zatkany kanalik łzowy. Po nich dolegliwości ustały. W majówkę 2023 roku podczas zabawy z córką zauważyłam białą plamkę na źrenicy prawego oka! Przeraziło mnie to i szybko udałam się z nią na SOR. Tam dostaliśmy skierowanie do szpitala. Po kilku dniach przyszła diagnoza – zaćma wrodzona obuoczna! Już 15 maja 2023 roku Ariana przeszła pierwszą operację usunięcia zaćmy z prawego oka. Niecały miesiąc później zoperowano też drugie oczko. Nie obyło się bez komplikacji. Córka dostała krwotoku. Trzeba było wykonać zabieg iniekcji podspojówkowej… Aktualnie córka jest pod stałą opieką okulistów. Po ostatniej konsultacji zmieniono córce okulary na mocniejsze. Z wady +12 na +16 dioptrii!! Systematycznie jeździmy na terapię wzroku. Dbamy o to, by w przyszłości jak najmniej odczuwała swoją niepełnosprawność. Jakby tego było mało, Ariana ma też wrodzone obniżone napięcie mięśniowe. Na szczęście, jesteśmy pod opieką świetnej fizjoterapeutki. W przyszłości córkę czekają zabiegi: wszczepienia soczewek oraz operacja zeza. Problemy zdrowotne mocno wpływają na rozwój córeczki. Nie potrafi sama siadać i nie raczkuje… Ariana jest cudownym i uroczym dzieckiem. Chciałabym zapewnić jej najlepsze leczenie i rehabilitację. Środki potrzebne są też na zakup okularów. Koszty są ogromne, dlatego z całego serca proszę Was o pomoc! Razem zawalczmy o lepszą przyszłość mojej kochanej dziewczynki! Sylwia, mama

32 129 zł
Paulina Winna
Paulina Winna , 32 years old

Mama dwójki dzieci nagle straciła wzrok! Pomóż!

Błagam, pomóżcie mi zadbać o zdrowie mojej siostry! 8 grudnia zupełnie niespodziewanie wydarzyła się tragedia, z którą do dzisiaj nie potrafimy się pogodzić. Na skutek malacji rogówki i rozwijania się chorób spowodowanych przez malację m.in. tarczycy, Paulina całkowicie straciła wzrok. To wtedy po raz ostatni widziała swoich najbliższych – męża, dzieci i resztę rodziny.  Rokowania są niepewne. Z tego, co mówią lekarze, wnioskujemy, że w pierwszej kolejności należy wyleczyć chorą tarczycę. Paulina podróżuje 140 kilometrów 15 razy w miesiącu na badania i leczenie. Koszty takiego leczenia stanowczo przekraczają nasze możliwości finansowe.  Obustronna orbitopatia i oftalmopatia tarczycowa z cechami malacji rogówki choroby Gravesa-Basedowa odebrała Paulinie możliwość wykonywania jej ulubionych zajęć. Zawsze perfekcyjna pani domu kochająca swoje dzieci. Przed chorobą nie miała łatwo – u jej młodszego syna, gdy miał zaledwie 6 miesięcy wykryto padaczkę i autyzm. Obecnie Paulina nie może zobaczyć postępów w rozwoju swojego synka, dlatego nie poddaje się i walczy dalej. Przyjmuje bardzo bolesne zastrzyki w gałki oczne i bardzo drogie leki i środki ochrony oczu. Niestety stan Pauliny z dnia na dzień pogarsza się. 31 stycznia miała mieć wykonaną operację tarczycy, która z uwagi na złe wyniki, została odwołana. Lekarze mówią, że istnieje szansa na odzyskanie wzroku, ale wszystko zależy od stanu zdrowia i jak najszybszej operacji tarczycy. Jest nam naprawdę ciężko, Pauliny mąż musiał zwolnić się z pracy, by mógł opiekować się nie tylko chorym dzieckiem, ale i również nią, ponieważ obecnie trzeba prowadzić ją przez życie za rękę.  Brakuje nam pieniędzy. Nasze oszczędności skończyły się, a my nie możemy w taki sposób przegrać tej walki. Dlatego wszystkich ludzi dobrej woli, prosimy o pomoc! Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie! Brat Pauliny Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

32 120,00 zł ( 51.98% )
Still needed: 29 668,00 zł