Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wiktoria Szczęśniak
Wiktoria Szczęśniak , 22 years old

Walczę z konsekwencjami białaczki. Proszę, pomóż mi normalnie żyć!

Jestem jeszcze naprawdę młoda, a już raz drżałam ze strachu o swoje życie. Kiedy zachorowałam na białaczkę, wiedziałam, że muszę podjąć walkę z tą straszną chorobą. Niestety doszło do komplikacji, które doprowadziły do martwicy obu głów kości udowych oraz ramion. Najprawdopodobniej w przyszłości konieczne będzie wstawienie endoprotezy. Jedyną szansą, by odsunąć to w czasie, jest leczenie. Przeszłam już naprawdę wiele. Chciałabym móc obudzić się i nie bać tego, co przyniesie dzień. To, co dla zdrowego człowieka jest czymś naturalnym, dla mnie być może już na zawsze pozostanie marzeniem... Chciałabym móc zebrać środki na operację, ponieważ kwota ta jest naprawdę ogromna. Proszę, pomóż mi! Wiktoria

33 260 zł
Waldemar Bloch
Waldemar Bloch , 61 years old

By nasz Tata mógł znów cieszyć się każdym dniem!

Koniec lipca to dla naszej rodziny przeważnie okres urlopu i prac przy domu. Niestety w tym roku było inaczej. Podczas popołudniowych prac w ogrodzie, szykowania drewna na zimę i chwili nieuwagi życie naszego taty wywróciło się do góry nogami. Gdy przygotowywał opał nastąpił nieszczęśliwy wypadek... Choć pomoc nadeszła szybko i tata przeżył, niestety nie udało się uratować jego ręki. Ten czas był bardzo trudny, zarówno dla niego, jak i dla naszej rodziny. O tacie zwykło się mówić, że jest rodzinną złotą rączką. Ktokolwiek go zna, ten wie, że zawsze może do niego przyjść z prośbą o pomoc – czy to w naprawie sprzętu, pracach przy domu lub w ogrodzie. Czasem myślę, że jego największą pasją jest pomaganie i czucie się potrzebnym. Tata nie odmawia nikomu i zawsze z uśmiechem na twarzy spieszy ze wsparciem. Dlatego zarówno w jego pracy zawodowej, jak i codziennej aktywności ten wypadek i jego konsekwencje są dla niego szczególnie trudne. Pół roku po wypadku, w czasie, w którym tata walczy o powrót do normalnego funkcjonowania, my chcemy zawalczyć o jego jak najlepsze nowe życie. Pragniemy zebrać środki na protezę, tak by mógł jak najlepiej funkcjonować na co dzień i realizować choćby część swoich pasji. Tata zawsze był podporą dla nas i teraz my chcielibyśmy mu pomóc. Przez ostatnie miesiące otrzymaliśmy dużo otuchy od rodziny i przyjaciół - było to bardzo pokrzepiające i przypomniało, jak bardzo kochany i szanowany jest tata przez wszystkich dookoła.  Niemniej, ze względu na bardzo wysokie ceny protez i leczenia, jest nam trudno pokryć wszystkie koszty. Dlatego bardzo prosimy o wszelką życzliwość i wsparcie w sfinansowaniu części wydatków.  Z góry dziękujemy za pomoc. Rodzina Waldemara

33 243,00 zł ( 39.06% )
Still needed: 51 864,00 zł
Aleksandra Muras
Aleksandra Muras , 31 years old

Nieuleczalna choroba odebrała naszej córce sprawność! POMOCY!

Ola to nasza jedyna ukochana córka. Nieuleczalna choroba w kilka miesięcy odebrała jej wszystko: miłość, pracę, przyszłość. Do dziś nie możemy uwierzyć, jak szybko jej stan zdrowia się pogorszył. Przez lata pracowałam jako pielęgniarka, widziałam wiele cierpienia. W najgorszych koszmarach nie przypuszczałam, że pewnego dnia będę musiała opiekować się moją córką, leżącą pod respiratorem. Wszystko zaczęło się na początku 2023 roku. Nagle córka zaczęła odczuwać ból łydki. Pierwsze podejrzenia padły na zakrzepicę. Mimo podawanych leków ból nie mijał, a stan Oli zaczął się pogarszać. Pojawiły się problemy z kolanem, problemy z chodzeniem, pierwsze upadki. Szukaliśmy pomocy wszędzie, byliśmy o wielu specjalistów, na niezliczonej ilości badań. I nic. Nikt nie potrafił dać nam odpowiedzi, dlaczego nasza córka każdego dnia coraz bardziej słabnie. Ola wylądowała w szpitalu. Do listy problemów dołączył ból barku i ręki. Wróciliśmy do domu bez diagnozy. Córka nie była już w stanie samodzielnie chodzić, posadziliśmy ją na wózek inwalidzki, a żeby dostać się do naszego mieszkania na piętrze, musiała korzystać z wypożyczonego schodołazu.  Nasza bezradność to najgorsze uczucie, jakie może towarzyszyć rodzicowi. Brak pomocy, brak możliwego działania… We wrześniu Ola znów trafiła do szpitala. Podejrzewano zapalenie płuc i wypisano nas do domu z antybiotykiem. Jednak stan córki wciąż się pogarszał, w końcu zabrała ją karetka. Lekarze dokonali natychmiastowej interwencji i wykonali u Oli tracheostomię, bo nie była już w stanie samodzielnie oddychać.  Ta ostatnia hospitalizacja na zawsze zostanie w naszej pamięci. To wtedy po miesiącach zmagań otrzymaliśmy informację, że nasza córka cierpi na stwardnienie zanikowe boczne. I że nie ma lekarstwa, które może jej pomóc. Nasz świat się zawalił. W jednej chwili odebrano nam nadzieję.  Musiałam zrezygnować z pracy, żeby całodobowo móc zająć się Olą. 2 razy w tygodniu odbywa się rehabilitacja z opieki respiratorowej. Resztę robimy sami. Codziennie masujemy Olę, przebieramy, karmimy przez PEG. Obecnie córka nie jest w stanie normalnie jeść. Ogromne problemy stanowi mowa. Nasze serca pękają, kiedy Ola chce nam coś przekazać, a my nie rozumiemy, o co jej chodzi. Początkowo, gdy chciała przewrócić się na drugi bok, używała dzwoneczka. Teraz nie jest już w stanie poruszać rękami. W codziennym funkcjonowaniu większość domowego budżetu przeznaczamy na środki pielęgnacyjne i opiekę nad Olą. Ogromną pomocą dla nas byłby wózek, podnośnik i schodołaz – koszty takich sprzętów są jednak niewyobrażalnie duże. Wiemy, że istnieją też specjalistyczne komunikatory. Taki zakup pozwoliłby nam porozumiewać się z córką i znacznie odmieniłby nasze życie.  Oli bardzo ciężko pogodzić się z jej obecną sytuacją. Dla całej naszej rodziny jest to niezwykle trudne. Jak to możliwe, że choroba tak szybko postępuje? Jak to możliwe, że w niespełna rok odebrała naszemu dziecku dosłownie wszystko? Pozostaje nam wierzyć, czekać na cud – może pewnego dnia powstanie lek, który jej pomoże. Prosimy Was o wsparcie, każda wpłata, to dla nas niezwykła pomoc. Rodzice

33 185 zł
Antosia Kwiatek
Antosia Kwiatek , 9 months old

Tak bardzo chcielibyśmy, aby nasza córka mogła widzieć! POMOCY!

Jesteśmy rodzicami dwójki wspaniałych dzieci: Wojciecha oraz Antosi. Zawsze marzyliśmy tylko o jednym, aby nasze pociechy urodziły się zdrowe, bez żadnych problemów. Jest to najważniejsze dla wszystkich rodziców. Niestety nasza córeczka nie miała tyle szczęścia… Antosia urodziła się dokładnie 3 grudnia 2023 roku. Od razu wypełniła nasze serca miłością. Niestety córeczka od urodzenia prawie nie otwierała oczu... Po długiej diagnostyce u Antosi stwierdzono małoocze. Powiedziano nam, że jej bardzo wąskie szpary powiekowe, fałdy nakątne i opadnięte powieki mogą wskazywać na wadę genetyczną...  Byliśmy przerażeni! Do dziś córeczka musi pozostawać pod stałą kontrolą Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Miesiąc temu okazało się, że oprócz małoocza Antosia ma również torbiel na tęczówce lewego oka. To był kolejny cios wymierzony prosto w nasze serca. W kwietniu córka przeszła zabieg sondowania kanalików łzowych, ale niestety, nie on przyniósł odpowiedniego rezultatu i trzeba go powtórzyć. Jest to niezbędne do przeprowadzenia dalszej operacji – wycięcia torbieli. A to jeszcze nie wszystko! Czeka nas także zabieg plastyki powiek, aby oczka się otwierały i córka mogła normalnie widzieć. Jeśli nie zostanie on przeprowadzony, Antosi grozi niedowidzenie, a w najgorszym wypadku nawet ślepota!  Wszystkie zabiegi i konsultacje odbywają się w Warszawie co wiąże się z dużymi kosztami dojazdu oraz pobytu w hotelu. Do tej pory finansowaliśmy badania lekarskie, konsultacje i wyjazdy ze swoich funduszy, wraz z pomocą rodziny, jednak oszczędności w zawrotnym tempie topnieją. A przed nami jeszcze długa droga... Dlatego zdecydowaliśmy się poprosić o wsparcie! Wierzymy, że na tym świecie jest wiele osób dobrej woli, które zechcą pomóc naszej małej Tosi. Za każdą, nawet najmniejszą wpłatę z całego serca dziękujemy! Rodzice Antosi

33 136 zł
Andrzej Górniak
Urgent!
13 days left
Andrzej Górniak , 64 years old

Kochający mąż, ojciec i dziadek – walczy ze złośliwym nowotworem! Ratunku!

Dwa lata temu nasz świat się zawalił. Z dnia na dzień Andrzej musiał stawić czoła straszliwej diagnozie, która sprawiła, że nic nigdy nie było już takie samo… Nowotwór złośliwy okrężnicy. Te słowa onkologa do dzisiaj brzmią echem w naszych głowach. Pełen życia i poczucia humoru Andrzej jest ukochanym mężem Anny, dumnym ojcem oraz z niecierpliwością oczekującym narodzin wnuczki dziadkiem. Nie może doczekać się, gdy jego własne wnuki poznają ukochane wnuki jego brata.  Walka z chorobą wymaga ogromnej determinacji i środków finansowych. Andrzej przeszedł już dwie serie chemioterapii, radioterapię i operację jelita grubego. Pierwsza chemioterapia, mimo przerzutów na płuca, znacząco poprawiła wyniki Andrzeja, dzięki czemu mógł on zostać poddany operacji.  Niestety, niedługo potem pojawiły się zmiany w mózgu, przez które dotychczasowa forma chemii musiała zostać zmieniona. Radioterapia uśpiła trochę guza, jednak nowa chemia zupełnie się nie sprawdziła i wszystkie zmiany nowotworowe powiększyły się.  Obecnie najlepiej rokującym rozwiązaniem jest poddanie się kolejnej chemioterapii, która w połowie może być realizowana w ramach NFZ, a druga jej część musi być pokryta z prywatnych środków.  Pomimo wsparcia najbliższej rodziny aktualne leczenie, kosztujące 4,5 tysiąca złotych miesięcznie, stanowi olbrzymie obciążenie, szczególnie z powodu ograniczonej zdolności do pracy. Sytuacja jest szczególnie trudna, gdyż leczenie okresowo przynosi wiele skutków ubocznych, przez które Andrzej nie jest w stanie w pełni wykonywać obowiązków zawodowych. Mimo że nie jest to najłatwiejsze, chowamy dumę do kieszeni i bardzo prosimy o pomoc pieniężną, dzięki której uda się sfinansować kolejny rok terapii. Każda, nawet najmniejsza kwota będzie ogromnym wsparciem w walce o zdrowie i życie naszego ukochanego męża, brata, ojca, wujka i dziadka Andrzeja. Dziękujemy z całego serca za każdą okazaną pomoc i życzliwość. Wierzymy, ze dobro wysłane w świat – zawsze wraca! Bliscy Andrzeja

33 133,00 zł ( 57.67% )
Still needed: 24 314,00 zł
Wiktor Kiełbasa
Wiktor Kiełbasa , 5 years old

KOSZMAR wraca - znów przyjdzie nam walczyć o jego serduszko! POMOŻESZ?

Wiktorek urodził się 22 maja 2019. Miał to być najpiękniejszy dzień w naszym życiu, jednak okazał się być pyrrusowym zwycięstwem. Tego samego dnia, pierwszego na tym świecie, nasz synek musiał podjąć nierówną walkę z chorobą. WALCZYŁ O ŻYCIE!  Diagnoza była miażdżąca: złożona wada serca (przełożenie wielkich pni tętniczych, dziura międzykomorowa oraz zwężenie cieśni aorty). Trafił do krakowskiego szpitala, gdzie zostało przeprowadzone pierwsze cewnikowanie serca, ratujące życie. Po tym tragicznym czasie został objęty opieką na oddziale intensywnej terapii kliniki kardiochirurgii. Tam również nie było łatwo...  Tydzień później, 29 maja 2019 Wiktora czekała kolejna operacja — korekcja wad serca. Był to zabieg bardzo złożony i tylko dzięki zdolnościom lekarzy oraz niebywałej woli życia zakończyła się sukcesem. Sukces ten jednak był okupiony niemal 2-miesięcznym pobytem na intensywnej terapii, gdzie Wiktor kilkukrotnie jeszcze walczył o życie. Wdała się sepsa, potrzebne było przetaczanie krwi. Szczęśliwie zabraliśmy Wiktora do domu dopiero 9 lipca. Radość jednak nie trwała długo. Już miesiąc później znowu byliśmy w szpitalu. Tym razem czekał go kolejny zabieg — cewnikowanie serca oraz wstawienie metalowego stentu do cieśni aorty. Zabieg ten pozwolił na krótki czas zapomnieć o problemach kardiologicznych. Osłabiony organizm jednak był bardzo narażony na kolejne infekcje. Niezliczone, kolejne problemy nie pozwalały na prawidłowy rozwój małego wojownika. Powtarzające się infekcje układu oddechowego doprowadziły do kolejnej miażdżącej diagnozy: utraty słuchu w związku ze zbierającym się w uchu środkowym płynem. Prywatne wizyty u laryngologa nie przynosiły skutków. Wiktor przez niemal dwa lata nie słyszał, co doprowadziło do problemów z percepcją oraz prawidłowym rozwojem mowy. Byliśmy z synkiem na wielu prywatnych wizytach laryngologicznych, które wymagały niemałych nakładów finansowych. U Wiktora orzeczono stopień niepełnosprawności, co pozwoliło nam na skierowanie go na zajęcia wspomagania wczesnego rozwoju. Są dla nas bardzo ważne, przynoszą pozytywne efekty.  Niestety, wyżej wspomniany zabieg cewnikowania serca, okazał się być jedynie środkiem doraźnym. Z opinii kardiologicznej wynikła potrzeba kolejnego zabiegu cewnikowania serca oraz poszerzenia tętnic płucnych. Jest to kolejny zabieg, który będzie musiał zostać przeprowadzony w głębokiej hipotermii oraz na otwartym sercu. Po raz kolejny wymagana będzie znaczna kwota, aby zapewnić Wiktorowi odpowiednie zaplecze rehabilitacyjne oraz medyczne. Musimy być przygotowani na znaczne wydatki związane właśnie z dojazdem do szpitala, kosztem konsultacji specjalistycznych oraz drogich leków. Przed nami trudny czas... Bardzo potrzebujemy Waszej obecności, pomocy i wsparcia w każdej formie.  Proszę, zostańcie z nami!  Rodzice Wiktorka

33 102,00 zł ( 69.14% )
Still needed: 14 771,00 zł
Magdalena Namysł
11 days left
Magdalena Namysł , 11 years old

Żeby życie, choć z chorobą, miało lepszy SMAk… Na pomoc Madzi!

Gdyby urodziła się teraz, miałaby szansę na normalne życie. Ale już za późno na terapię genową… Musimy walczyć tym, co nam zostało, choć to ciężka i kosztowna walka. Madzia, moja kochana córeczka, chce jednak żyć! Dlatego bardzo proszę, pomóżcie jej… Urodziła się z chorobą i nie zna innego życia. Nie umie chodzić, co ją bardzo smuci… Widzi, że bracia, koledzy i koleżanki nie mają takich ograniczeń, że wszyscy, poza nią, żyją normalnie… Koledzy Madzi jeżdżą na wakacje, a ona na turnusy rehabilitacyjne. Nie odpoczywa tam, ale ciężko ćwiczy… Jej codzienność to rehabilitacja. Najgorzej jest jednak wtedy, gdy córka jest chora. Wtedy ciało zupełnie jej nie słucha, jest ospała, trudno jej oddychać, a nie ma siły kaszleć… Ale ona się nie poddaje! W kolejnym roku przed Madzią sporo wyzwań. W maju przystąpi do Pierwszej Komunii Świętej – nie może się tego doczekać! Zaraz potem jedziemy do specjalisty, który określi termin operacji. Przez chorobę córeczka ma skoliozę dwułukową-postepującą. Dziś jej kręgosłup jest wygięty o 70 stopni w odcinku lędźwiowym oraz 65 stopni w odcinku piersiowym…  Decyzja o operacji nie jest łatwa, bo na wiele miesięcy ograniczy Madzię – straci wiele umiejętności i będzie musiała uczyć się wszystkiego od nowa. Jednak brak operacji może skutkować przesunięciem się jelit do klatki piersiowej, spowodować ucisk, a w konsekwencji śmierć! Wybieramy mniejsze zło – jak często w tej chorobie. Innej drogi nie ma… Dziś prosimy o wsparcie, bo zbieramy na specjalistyczny napęd do wózka, dzięki któremu Madzia zyska więcej samodzielności. Będzie mogła sama poruszać się w szkole, na spacerach i przede wszystkim – sama przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej! To dzisiaj jej największe marzenie… Madzia potrzebuje też szeregu innych, specjalistycznych sprzętów, które pozwolą jej lepiej funkcjonować, np. podnośnik toaletowy. Ja sama jestem po operacji przepukliny, moje mięśnie nie wytrzymały obciążenie od dźwigania i dzisiaj nie mogę sama przenosić córeczki… Magda od 3 lat przyjmuje leki refundowane, podawane dooponowo. Chociaż lek jej nie wyleczy, spowalnia postęp choroby. By wzmocnić efekt, córeczka potrzebuje stałej i bardzo kosztownej rehabilitacji.  Bardzo proszę, pomóżcie Madzi dalej walczyć z chorobą i wygrywać małe bitwy o swoją sprawność! Ona wie, że nigdy nie będzie zdrowa, ale nie przeszkadza jej to wierzyć, że kiedyś będzie samodzielna. O to trwa bój! Za każde wsparcie z całego serca dziękujemy. Mama i Madzia

32 905,00 zł ( 64.88% )
Still needed: 17 807,00 zł
Damian Jarecki
Damian Jarecki , 31 years old

Z nadzieją na przyszłość... Pomagamy Damianowi!

25 czerwca młode życie zawisło na włosku.  Wypadek samochodowy zabrał Damianowi wszystko — przyszłość, marzenia, samodzielność. W jednej chwili, z radosnego i pełnego życia chłopaka, stał się kruchą istotą. Niestety, żeby wrócić do formy sprzed tragedii, będzie potrzebował długiej i intensywnej rehabilitacji...  Damian uległ nieszczęśliwemu wypadkowi samochodowemu. W krytycznym stanie został przetransportowany do szpitala. Uderzenie podczas wypadku było tak silne, że Damian doznał rozległego obrzęku mózgu, licznych złamań, poważnych uszkodzeń kręgosłupa i innych narządów... Nikt nie dawał mu najmniejszych szans. Lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej – inaczej nie wytrzymałby tak silnego bólu.  Jego życie przez najbliższe dni było zagrożone, dlatego specjaliści robili wszystko co w ich mocy, aby go uratować. Konieczne było przeprowadzenie wielu zabiegów i skomplikowanych operacji...  Po dwóch tygodniach stan Damiana zaczął się stabilizować. Jednak do dziś z wielkim bólem i głębokimi ranami leży przykuty do łóżka. W ostatnim czasie zaczął otwierać oczy. Niestety liczne urazy nie pozwalają mu na nic więcej. Damian nie mówi, nie potrafi samodzielnie jeść i nie reaguje na polecenia. Doznał niedowładu lewostronnego, który uniemożliwia mu poruszanie się.  Jest nam bardzo ciężko odnaleźć się w zaistniałej rzeczywistości. Damian z aktywnego, silnego i zdrowego mężczyzny, w mgnieniu oka stał się osobą niepełnosprawną. Nie jest w stanie wykonać najprostszych czynności samodzielnie. Jest zależny od innych. Dla nas – bliskich to straszliwy widok.   Wiemy, że przed nami długa i wyboista droga do sprawności. Jedyną szansą na powrót Damiana do dawnego życia jest intensywna i kosztowna rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku, na którą nas nie stać... Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak błagać ludzi dobrego serca o pomoc. Rodzina i bliscy Damiana

32 787,00 zł ( 23.07% )
Still needed: 109 299,00 zł
Jakub Tomczak
Jakub Tomczak , 12 years old

Kubuś kontra chłoniak Burkitta! Pomóż chłopcu pokonać nowotwór!

Żyjemy pomiędzy jedną chemią a kolejną. Odkąd u Kuby zdiagnozowano złośliwy nowotwór, trwa walka o jego życie. Prosimy, przeczytaj naszą historię i pomóż, by mogła trwać: Nie tak miały wyglądać wymarzone wakacje. Dopiero, co zakończył się rok szkolny, po którym Kuba miał rozpocząć zasłużony wypoczynek. Zaczynał się lipiec, a wraz z nim niestety nasz koszmar... To wtedy spadła na naszą rodzinę wiadomość, która spowodowała, że już nic nie wygląda tak, jak jeszcze przed chwilą. U Kubusia zdiagnozowano bowiem chłoniaka Burkitta jamy brzusznej, czyli nowotwór o wysokim stopniu złośliwości! Od razu trafiliśmy na onkologię! Kubuś, zamiast na boisku albo placu zabaw, wakacje spędzał na oddziale szpitalnym, przyjmując kolejne dawki chemii. Teraz mamy już grudzień, a chemioterapia cały czas trwa... Musimy przejść przez ten koszmar, by Kuba żył! Tylko tak możemy go ratować. Chcemy wierzyć, że to tylko stan przejściowy, niechciana przygoda, która po prostu minie, a onkologia będzie tylko przykrym wspomnieniem. Bardzo chcemy pomóc Kubusiowi przejść przez ten ciężki czas, by jak najszybciej wyzdrowiał, wrócił do szkoły, do swoich kolegów i koleżanek. Kuba tak bardzo o tym marzy, wciąż pyta, kiedy w końcu wyzdrowieje, kiedy nie będzie musiał wracać do szpitala... Synek wymaga specjalnych leków, rehabilitacji, dojazdów na leczenie. To wszystko wiąże się z kosztami, a nasze środki powoli się kończą. Wiemy, że Kuba może wygrać tę walkę! Prosimy o pomoc, o wsparcie, która pozwoli pokonać nowotwór! Rodzice Kuby

32 706 zł