Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Bilol Akhmadjonov
Urgent!
Bilol Akhmadjonov , 12 years old

PILNE: 12-latek umiera w straszliwych mękach... OSTATNIA SZANSA na ratunek❗️

Po mojego 12-letniego synka przyszła śmierć, a mi skończyły się pieniądze, żeby go ratować! Sprzedaliśmy z żoną wszystko, co mieliśmy. Nie zostało nam już nic. Niestety, szpik kostny synka jest tak mocno zainfekowany, że każdego dnia może umrzeć… Zabija go ostra białaczka limfoblastyczna. Jako ojciec błagam Cię o pomoc! Komórki rakowe są już wszędzie… Także w głowie… Choroba powoduje niesamowity ból, gorączkę, ślepotę i paraliż ciała. Chyba nie ma nic gorszego, niż patrzeć na własne dziecko, które umiera. Umiera w takich mękach, których nie życzyłoby się nawet najgorszemu wrogowi. Świat naszej rodziny zwalił się w sierpniu 2021 roku. Wtedy Bilol stracił apetyt, zaczęło mu być niedobrze. Lekarz nie sądził, że może być to, co poważnego. Niestety stan syna zaczął się pogarszać, pojawiły się wymioty, osłabienie, a także wiele siniaków… Zalecono nam zgłosić się do hematologa. Udaliśmy się tam ze strachem. Nie wiedzieliśmy jednak, że los sprowadzi na syna i nas tak straszne cierpienie… Rozpoczęło się mnóstwo badań, a oczekiwanie na ich wyniki dłużyło się w nieskończoność… W końcu przyszła okrutna wiadomość: szpik kostny jest zajęty przez komórki rakowe w 93%. Nasz synek ma białaczkę… Szok był ogromny, ale czas uciekał i trzeba było skupić się wyłącznie na ratowaniu Bilola. Białaczka zabijała naszego syna w każdej minucie. Leczenie objęło chemioterapię, silne leki i zastrzyki. Trwało 8 miesięcy. Większość czasu spędziliśmy w szpitalu, ale ostatecznie nas wypisano. Kontynuowaliśmy leczenie ambulatoryjne, syn przyjmował chemię podtrzymującą w tabletkach. Codziennie modliliśmy się do Boga, żeby choroba nie wróciła. Mieliśmy nadzieję, że najgorsze jest za nami, ale to był dopiero początek.  W marcu 2023 roku syn źle się poczuł i ponownie trafiliśmy na oddział hematologiczny. Tam poinformowano nas, że białaczka wróciła! Znowu znaleźliśmy się w onkologicznych piekle… Wszystko zaczęło się od nowa. Chemioterapia i naświetlania trwały ponad rok. Znów modliliśmy się, żeby koszmar się skończył, żeby choroba nie wróciła. Tym bardziej, że nie mieliśmy już żadnych pieniędzy na dalszą walkę. Sprzedaliśmy dom, wszystkie kosztowności…  Ale los zadecydował inaczej i w czerwcu 2024 roku znowu znaleźliśmy się w szpitalu, a mój ukochany syn przestał widzieć i chodzić!!! Lekarz powiedział nam wprost, że syna czeka bardzo bolesna śmierć… Chyba, że poszukamy pomocy za granicami naszego kraju… Klinika w Turcji zgodziła się przyjąć Bilola na leczenie, przeprowadzić przeszczep szpiku kostnego – ostatnią szansę na uratowanie mojego syna! Każdy dzień zwłoki może jednak przynieść śmierć, a jak wspomniałem, nie mamy już żadnych pieniędzy… Dlatego błagam o ratunek! Jesteście ostatnią nadzieją na życie Bilola! Lekarze powiedzieli nam, że białaczka przeszła w najgorszy etap, obejmuje również mózg… Syn tak strasznie cierpi, a my z żoną nie możemy mu pomóc. Przyjęto nas do kliniki tylko warunkowo. Jeśli specjaliści mają rozpocząć leczenie syna, musimy w najbliższych dniach zapłacić ogromny rachunek… Proszę, uratuj mojego chłopca, przecież on ma dopiero 12 lat, nie może umrzeć…  Tata

222 568,00 zł ( 34.43% )
Still needed: 423 708,00 zł
Julia Nieckarz
Julia Nieckarz , 8 years old

POMOCY❗️Przerwijmy koszmar Julci - PILNA operacja albo kalectwo!

Julka, nasza córeczka, ma za sobą już 4 skomplikowane operacje... Dzieciństwo Julki to szpital i cierpienie, którego nie powinno znać każde dziecko... W nóżkach naszego maleństwa brakuje kości. Niestety, wada Julki po raz kolejny daje o sobie znać. Córeczka potrzebuje kolejnej operacji, która musi odbyć się jeszcze w tym roku... Inaczej czeka ją kalectwo! Po raz kolejny musimy błagać o Waszą pomoc! Bezradność i wielki szok – od tego rozpoczęła się walka o zdrowie Julci. Ciąża książkowa, wyniki badań – prawidłowe. 3 marca 2016 urodziła się Julia. Radość z narodzin naszej córeczki nie trwała niestety długo, w kolejnych godzinach przyszły płacz, strach i rozpacz... Coś jest nie tak z nóżkami dziecka – usłyszeliśmy po porodzie. Zrobiło się ciemno i cicho. W obu stópkach Julki brakowało paluszków, nóżki były powyginane na wszystkie strony… Najpierw lekarze podejrzewali, że nóżki Julci połamały się jeszcze w trakcie ciąży… Kolejne badania to wykluczyły, pokazały jednak bolesną prawdę – w nóżkach Julci brakuje niektórych kości. Brak kości strzałkowych – w prawej nóżce nie ma jej w ogóle, w lewej jest tylko niewielki fragment, deformacja stawów skokowych, brak części palców – tyle wiedzieliśmy. Lekarze byli bezradni. Nigdy w życiu nie widzieli takiego przypadku. Zostaliśmy sami ze zdjęciem RTG, ciężko chorym dzieckiem i poleceniem, że mamy szukać ratunku. Znacznie później dowiedzieliśmy się, że wada, którą ma Julka, to fibular hemimelia, inaczej hemimelia strzałkowa. Bardzo rzadka wada... Julka rosła, po długich godzinach rehabilitacji zaczęła niepewnie chodzić... Niestety te próby wiązały się z setkami upadków i powstawaniem bolesnych siniaków i ran. Chore nóżki Julki wykrzywiały się coraz bardziej... Nie dawały rady utrzymywać ciała. Naszej córeczce groził wózek inwalidzki i kalectwo! Trafiliśmy do Paley Institute w USA - kliniki ortopedycznej, specjalizującej się w leczeniu takich wad, jakie ma Julka. Tylko tam dano nam gwarancję, że nasze dziecko będzie mogło chodzić, być sprawne i żyć jak rówieśnicy. Julcia miała trzy latka, gdy zaczęliśmy naszą rozpaczliwą walkę o to, by powstrzymać wyrok... Jej dzieciństwo, zamiast upływać w kolorowych ścianach pokoju, wypełniła biel - kolor szpitala i  lekarskich fartuchów, gipsów, sal operacyjnych, sal rehabilitacyjnych, na których spędzała długie, bolesne godziny... Marzenia naszej córeczki sprowadziły się do tego, żeby widzieć mamę po wybudzeniu się z kolejnej narkozy.  Córeczka przeszła już 4 operacje. Efekty były bardzo zadowalające zarówno dla Julki, jak i dla nas, rodziców oraz lekarzy. Jednakże wada, z którą zmaga się Julia, jest niestety bardzo podstępna... Wraca i pogłębia się wraz z kolejnymi etapami wzrostu. Przed Julką kolejna bardzo poważna operacja. Prawa nóżka jest w bardzo złym stanie... Niewłaściwe ustawienie stopy, z którym Julka się urodziła, wymusza u naszej córki poruszanie się na palcach... To prowadzi do nieprawidłowej postawy ciała, kolejnych wad biodra i kręgosłupa. To, że Julka posiada tylko trzy paluszki w stopie, nie ułatwia jej tego zadania... Naraża ją na dodatkowy ciężar, ból i cierpienie, do którego nie chcemy dopuścić. Dotychczasowe leczenie udało się dzięki Wam, ogromu Waszej pomocy, pracy, wsparcia, wielkiemu zaangażowaniu, wiary w nas w chwilach, kiedy sami zaczynaliśmy wątpić... Jesteśmy wdzięczni z całego serca. Niestety, otrzymany kosztorys kolejnego etapu leczenia Julki ponownie zwalił nas z nóg! Jeszcze raz musimy prosić o Waszą pomoc... Potrzebne jest nam wsparcie i zaangażowanie, bo wiemy, że bez Was nie damy rady.... Chcemy, aby nasza córcia była szczęśliwa, mogła biegać, chodzić do szkoły. Żyć bez wózka inwalidzkiego, barier i cierpienia... Na NFZ nie mamy jednak co liczyć! Nie refunduje tego typu operacji… Po raz drugi potrzebujemy aniołów, które swoją dobrocią pomogą naszej dzielnej dziewczynce przejść przez życie na własnych nóżkach. Potrzebujemy Ciebie… Prosimy, spójrz na naszą córeczkę i pomóż jej. Wiemy, że da radę – to wojowniczka, nie płacze nawet, kiedy upadnie. Potrzebuje jednak pomocy…

85 185,00 zł ( 24.5% )
Still needed: 262 475,00 zł
Sebastian Martyka
Sebastian Martyka , 37 years old

Chcemy dalej dbać o syna, lecz mamy coraz mniej sił! Potrzebna pomoc!

Jesteśmy rodzicami Sebastiana, który urodził się jako wcześniak z niedotlenieniem mózgu. Z powodu komplikacji, nasz syn przez całe życie zmaga się ze spastycznym porażeniem czterokończynowym. Każdy dzień to walka o jego sprawność! Kiedy Sebastian rósł, zauważaliśmy u niego coraz większe zwiotczenie mięśni. Niestety jego stan pogarszał się tak bardzo, że syn musiał zacząć poruszać się na wózku inwalidzkim. Rozpoczął też konieczną rehabilitację, jednak z każdym dniem jest coraz trudniej… Staramy się pomagać Sebastianowi najlepiej, jak możemy. Wspieramy go w codziennych czynnościach, lecz jesteśmy coraz starsi i mamy coraz mniej siły… Na domiar złego wózek, który kiedyś udało nam się zdobyć dla syna, zaczął się psuć! Rehabilitacja nie przynosi już tak dobrych rezultatów, jak kiedyś. Boimy się, że nasz syn wkrótce nie będzie już w stanie sam się poruszać. Chcemy dalej dbać o Sebastiana i pomagać mu w walce o lepsze jutro, jednak ogromną przeszkodą są pieniądze… Niezbędny sprzęt rehabilitacyjny, wózek, a także wizyty u specjalistów to ogromny koszt, z którym ciężko nam samym sobie poradzić. Prosimy, pomóżcie nam, by codzienność Sebastiana stała się choć trochę łatwiejsza! Będziemy wdzięczni za każde okazane wsparcie! Rodzice

7 628 zł
Maks Tomala
Urgent!
Maks Tomala , 17 years old

Żadne dziecko nie powinno tak cierpieć! Walka o Maksia trwa!

Nasz kochany synek Maksio od urodzenia choruje na ciężkie porażenie mózgowe. Walczymy o niego każdego dnia… Jego życie już tak wiele razy było w niebezpieczeństwie! Dzięki pomocy wspaniałych ludzi, którym los tak cierpiącego dziecka nie pozostał obojętny, rozpoczęliśmy leczenie w USA. Dla naszego synka to nadzieja na dłuższe i szczęśliwsze życie, bez bólu! Niestety, koszty wciąż rosną… Właśnie otrzymaliśmy kosztorys na niezbędne, półroczne leczenie pooperacyjne. Rehabilitacja pod opieką specjalistów w USA to dla Maksia konieczność. Ale cena zwala z nóg… Znów tu jesteśmy i prosimy, jako rodzice, o wsparcie dla naszego synka. Wierzymy, że i tym razem nam się uda… Pomimo ciężkiej choroby, nasz synek jest wspaniałym dzieckiem i daje nam ogromnie dużo szczęścia. Jako rodzice robimy co w naszej mocy, by skutki mózgowego porażenia nie zabrały nam dziecka. Maksio ćwiczy codziennie, żeby jego ciało nie przynosiło mu bólu. Jego codzienność nigdy nie będzie normalna, ale może być szczęśliwy! Żeby tylko nie bolało… To nasz cel. Zdrowy człowiek nie zauważa, że jego zwykłe umiejętności to nasze marzenie dla synka… Wstawanie, chodzenie, rozciąganie się. My ćwiczymy to w pocie czoła każdego dnia. Każda godzina rehabilitacji to dla Maksia trening porównywalny z najcięższymi ćwiczeniami dla sportowców. A on robi to tylko po to, by nie było skurczy, by tylko ból był mniejszy…  Porażone mięśnie są zdeformowane, tak samo jak kręgosłup, którego mięśnie nie były w stanie utrzymać w pionie. Synek potrzebował pilnej operacji, której podjęli się tylko lekarze w szpitalu St. Merys na Florydzie. Wtedy po raz pierwszy życie naszego dziecka zostało uratowane przed miażdżącym organy kręgosłupem – jego własnym! Jednak to nie koniec walki…  Wykrzywiony kręgosłup przez lata zdążył uszkodzić stawy biodrowe. Konieczne były dwie kolejne operacje… Jedną udało się przeprowadzić w kwietniu zeszłego roku, druga wciąż przed nami.  Dzięki wielu wspaniałym Darczyńcom udało się zebrać kwotę na ostatnią operację! Będziemy za to wdzięczni do końca naszego życia! Dziś jednak znów stajemy przed Wami z prośbą o wsparcie. Po operacji niezbędna jest rehabilitacja – równie ważna, jak sam zabieg! Będzie trwała kilka miesięcy w klinice Dra Paley. Jest niezbędna, by całe, wieloetapowe leczenie zakończyć sukcesem.  Tu jednak znów pojawiają się schody… Operacje w USA nie są refundowane, dlatego znów musimy zbierać sami. Ogromne pieniądze stają na przeszkodzie i tylko Wy możecie pomóc. Tylko w Was nasza nadzieja… Prosimy, pomóżcie Maksiowi jeszcze ten jeden raz. On już tak wiele wycierpiał. Chcielibyśmy po prostu wrócić do domu. Żeby tylko nie bolało, żeby nie cierpiał tak strasznie już nigdy więcej… Rodzice 09.01.24: Powiększamy kwotę zbiórki! Klinika Paley Institute wystawiła kosztorys na kolejny niezbędny zabieg operacyjny Maksia – to blisko 92 000 zł. O tę kwotę musimy powiększyć kwotę zbiórki. Walka trwa! ➡️ Maks Tomala - walka o życie bez cierpienia ➡️ Maks Tomala – profil na Facebooku ➡️ Licytacje dla Maksia ➡️ Tik-Tok MaksiuTomala jaw.pl: Maks Tomala nadal potrzebuje Waszej pomocy onet.pl: Pomóż Maksowi Tomali. Chłopiec potrzebuje skomplikowanej operacji porady.onet.pl: Kręgosłup wygiął się o 130 stopni i przygniótł płuco. "Marzymy o życiu bez bólu dla Maksia" *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową i może ulec zmianie. 

1 083 821,00 zł ( 50.3% )
Still needed: 1 070 815,00 zł
Dorota Dąbrowska
Dorota Dąbrowska , 13 years old

Choroba nie odpuszcza! Nie pozwól dłużej cierpieć Dorotce!

  Nerwiakowłókniakowatość typu 1 (neurofibromatoza typu 1) uczyniła rzeczywistość naszej córeczki walką o normalne życie. Dorotka to bezbronne dziecko, które walczy z genetyczną chorobą NF1, która zniszczy i chce zabrać nam naszą córeczkę... "Mamusiu, czy ja jestem brzydka, kiedy będę normalnie wyglądać? Dzieci śmieją się ze mnie, nie mam koleżanek." - te słowa pokazują dramat naszej córki. Dorotka przeszła cztery ciężkie neurochirurgiczne skomplikowane operacje usunięcia guza oczodołu, który zniszczył czaszkę i oczodołu. Czaszka i oczodół są tak zniszczone, że potrzebna jest rekonstrukcja, a takie operacje zagrażają życiu naszej córeczki. Guzy mnogie wplatają się w układ nerwowy, uszkadzając narządy wewnętrzne. Gdy guz będzie dalej odrastał, zaatakuje mózg, powodując nieodwracalne skutki uboczne, które mogą doprowadzić do śmierci. Guzy przekształcają się często w nowotwory złośliwe. Niestety po ostatnim rezonansie okazało się, że jest bardzo duże ryzyko wystąpienia guza złośliwego, są nowe zmiany w mózgu i okolicach twarzoczaszki. Dorotka we wrześniu znów przeszła skomplikowaną operację ogromnego guza. Podczas operacji doszło do pęknięcia łuku brwiowego, gdyż skóra jest zbyt zwiotczała. Guz ciągle odrasta, przez co konieczne są kolejne operacje. Częściowo jest nieoperacyjny, oplata narządy wewnętrzne, a próby usunięcia spowodują paraliż twarzy, przez co córka przestanie normalnie funkcjonować, mówić i ruszać twarzą. Kolejnych operacji nie unikniemy. Każda rozmowa z lekarzem powoduje strach  i płacz. Progresja choroby powoduje nowe guzy, których z czasem będzie jeszcze więcej. Dorotka bardzo cierpi, wygląda coraz gorzej, nowe powikłania doprowadzają do kolejnych operacji. Błagamy o pomoc dla naszej Dorotki! Dorotka tryska radością, lecz choroba zabiera jej coraz więcej. Jedyną szansą na ratunek jest prawdopodobnie terapia nierefundowanym lekiem. Lek ten potrafi nawet o 60% zmniejszyć nieoperacyjne guzy. Jeśli tylko dostaniemy zielone światło od naszego lekarza prowadzącego, będziemy chcieli spróbować takiej formy leczenia. Każda złotówka może być tą, która sprawi, że życie naszej córki będzie lepsze! Rodzice ––––––––––– LICYTACJE –> KLIK Reportaż o Dorotce –> KLIK

1 568 443,00 zł ( 98.28% )
Still needed: 27 301,00 zł
Ivan Opalenko
Ivan Opalenko , 5 years old

Powstrzymać SMA❗️Pomóż, by śmiertelna choroba nie zabrała nam ukochanego synka...

Nasz synek cierpi na SMA, rdzeniowy zanik mięśni... Śmiertelna choroba odbiera mu siły - sprawia, że jego mięśnie słabną i powoli umierają... Bez leczenia to po prostu wyrok śmierci. Rozpaczliwie walczymy o życie i zdrowie naszego synka. Kochamy nasze dziecko ponad wszystko, dlatego błagamy o ratunek! Prosimy, przeczytaj, udostępnij... I pomóż nam! Błagamy o Twoją pomoc... Nie ma większej radości, większego szczęścia od tego, kiedy dowiadujesz się, że zostałeś rodzicem zdrowego dziecka. I my byliśmy przekonani, że nasz synek przyszedł na świat, by przeżyć swoją najpiękniejszą przygodę.  Ale niestety życie zdecydowało inaczej.  Ivan urodził się jako absolutnie zdrowy chłopiec i przez dwa miesiące cieszyliśmy się naszym małym szczęściem.  Kiedy synek miał trzy miesiące, podejrzewaliśmy już, że coś jest nie tak: Ivanek mało się ruszał... Nie chciał się przewracać na brzuszek, nie unosił główki... Widzieliśmy, że w porównaniu do dzieci w innym wieku, których wszędzie było pełno, nasz synek staje się coraz słabszy. Wtedy w naszym życiu pojawił się strach, ten najgorszy - o życie  dziecka. Nie opuszcza nas do dziś... Przez dwa miesiące szukaliśmy odpowiedzi, co się stało z naszym synkiem? Gdzie my nie byliśmy... Lekarze, szpitala, badania. Postawienie diagnozy trwało pół roku. Kiedy przyszły wyniki badań genetycznych, dosłownie ziemia osunęła nam się spod nóg. Spodziewaliśmy się choroby, ale nie tak strasznej. Nie śmiertelnej... Tymczasem przyszła diagnoza najgorsza z możliwych. Ivan, nasze szczęście, nasza radość, nasz cały świat, choruje na SMA typu 1 - rdzeniowy zanik mięśni. To rzadka, okrutna choroba genetyczna... Jego organizm nie produkuje białka, odżywiającego neurony, odpowiedzialne za pracę mięśni. To sprawia, że te słabną, a następnie umierają... Mięśnie odpowiadają nie tylko za ruch rączek i nóżek, ale właściwie za wszystko - za połykanie, mówienie, oddychanie... Bez leczenia ta choroba to po prostu wyrok śmierci. Takie dzieci umierają przed drugimi urodzinami... Nasz ból i rozpacz są nie do opisania... Synek jest naszym życiem, a tu śmiertelna choroba chce nam go odebrać! Dzięki Bogu, że jest leczenie, które spowalnia postęp choroby... Dzięki niemu synek żyje, jest z nami. Ivan zaczął otrzymywać je w wieku ośmiu miesięcy. Niestety, osiem miesięcy za późno... Z każdą dawką leku staje się silniejszy, ale niestety to nie pokonuje choroby. Każdy, absolutnie każdy dzień to walka z SMA. Lekarze, badania, rehabilitanci, rehabilitacja w domu, turnusy... Potrzebujemy specjalistycznego sprzętu medycznego, bo choroba zabrała Ivanowi już zbyt wiele... Synek nie chodzi, jego mięśnie są bardzo słabe. Potrzebuje nowego wózeczka i pionizatora, który pozwoli mu utrzymać pionową postawę i wzmocni mięśnie kręgosłupa. Ivan potrafi dłużej i lepiej stać przy podparciu, wierzymy, że już niedługo będzie mógł stanąć całkowicie samodzielnie, że będzie mógł stawiać pierwsze kroki... Synek to nasza mała iskierka. Błagamy o pomoc dla niego, o ratunek... Nie umiemy sobie wyobrazić przyszłości bez jego uśmiechu, małej rączki w naszej dłoni, jego głosu, mówiącego "mamo", "tato"... Prosimy o pomoc wszystkich dobrych, troskliwych ludzi. Prosimy o dobre życie dla naszego synka... Rodzice

44 137,00 zł ( 48.92% )
Still needed: 46 076,00 zł
Hania Smolarek
Hania Smolarek , 9 months old

Maleńka Hania cudem wygrała walkę o życie! Pomóż!

Podczas ciąży wprost nie mogliśmy się doczekać, aż nasza ukochana córeczka pojawi się na świecie. Niestety, nie wszystko okazało się spełnieniem snów i marzeń. Hania przyszła na świat z wrodzonymi wadami, a my drżeliśmy ze strachu o jej życie. U naszego dziecka wykryto liczne wady serca, wymagające natychmiastowej operacji. Z wizyty na wizytę nasza teczka z dokumentacją medyczną pękała w szwach. U Hani stwierdzono dodatkowe nieprawidłowości wrodzone oraz zespół Kabuki typu I. Choroba ta charakteryzuje się zróżnicowanym stopniem niepełnosprawności intelektualnej, opóźnieniem rozwoju psychoruchowego, charakterystycznym fenotypem morfologicznym twarzy, pourodzeniowym zahamowaniem wzrostu oraz zwiększonym ryzykiem wad wrodzonych. Podczas pierwszej operacji serca drżeliśmy ze strachu o życie naszej córeczki. Niestety, nadzieja na poprawę prysnęła jak mydlana bańka. Po kilku dniach, ze względu na powikłania pooperacyjne, Hania wymagała reoperacji. Nasza córeczka spędziła siedem dni na oddziale intensywnej terapii, cudem unikając śmierci. Trudno opisać koszmar, jaki wtedy przeżyliśmy. Wizja utraty dziecka to najgorsze, co może spotkać rodzica. Rozpacz, nieprzespane noce i ogromna nadzieja, że wkrótce będzie dobrze. Po czterech miesiącach od narodzin córeczki wreszcie mogliśmy pokazać jej dom. Cieszymy się, jednakże trudno nadrobić czas spędzony w szpitalu, gdzie Hania nie miała szans na poprawny rozwój. Naszym największym wyzwaniem jest nauka jedzenia oraz picia, ponieważ córeczka od urodzenia karmiona jest sondą, co zaburzyło naturalne odruchy ssania i połykania.  Rozwój Hanny jest wielką niewiadomą, ponieważ zespół Kabuki jest chorobą bardzo rzadką i nieznaną. Zdiagnozowane dzieci różnią się od siebie intensywnością choroby oraz jej przebiegiem. Choroba może atakować różne narządy. Nie wiemy, co czeka nas w przyszłości… Aby nasza mała wojowniczka miała szansę na poprawę, potrzebuje stałej opieki licznych specjalistów, dalszego leczenia, intensywnej terapii neurologopedycznej oraz rehabilitacji ruchowej i psychologicznej. Naszym priorytetem jest teraz turnus rozkarmiający, dzięki któremu ma szansę, by zacząć jeść samodzielnie.  Niestety, koszt z tym związany przewyższa nasze możliwości finansowe. Jeśli zechcecie nam pomóc, będziemy niezwykle wdzięczni. Proszę, wesprzyjcie nas w tym trudnym czasie! Rodzice

68 785,00 zł ( 32.32% )
Still needed: 143 981,00 zł
Abek Suyunzoda
Urgent!
Abek Suyunzoda , 2 years old

Nasz synek UMIERA... Ratunku❗️

Nasz koszmar zaczął się, gdy synek miał zaledwie osiem miesięcy... To właśnie wtedy lekarze powiedzieli nam, że jest śmiertelnie chory. Nie dawali nam żadnej nadziei i kazali przygotować się na najgorsze. Mimo naszej rozpaczy nie załamaliśmy się – sprzedaliśmy wszystko, co mieliśmy wartościowego i rozpoczęliśmy poszukiwanie ratunku za granicą.  W trakcie lotu do kliniki, tysiące metrów nad ziemią, stan synka dramatycznie się pogorszył. Gdy tylko wylądowaliśmy, zostaliśmy pilnie hospitalizowani na oddziale intensywnej terapii. To tam czekała na nas wstrząsająca diagnoza – ostra białaczka limfoblastyczna. Rozpoczął się wyścig z czasem o życie naszego dziecka. Synek leżał na łóżku podłączony pod kroplówkę z chemioterapią, a my mogliśmy tylko ocierać jego łzy. Taki maleńki, bezbronny i niewinny… Dlaczego? Niestety, gdy myśleliśmy, że nic gorszego nie może się stać, lekarz przekazał nam najgorsze możliwe wieści. Komórki nowotworowe były zbyt silne, chemioterapia nie pomagała… Niezbędny był natychmiastowy przeszczep szpiku! Musieliśmy zadłużyć się, by ratować nasze dziecko! Z wielką nadzieją walczyliśmy o jego życie. Przeszczep odbył się pomyślnie i przez pół roku byliśmy pod stałą opieką lekarzy. Gdy wydawało się, że najgorsze jest już za nami – koszmar powrócił na nowo. Po miesiącu od powrotu do domu u synka pojawił się guz pod lewym okiem. Nasz świat zawalił się po raz kolejny. Całe piekło, przez które przeszliśmy, zaczęło się od nowa: znów leczenie, znów narkozy, badania. Lekarze przepisali cztery bloki chemioterapii. Po czterech miesiącach leczenia synek wszedł w remisję i ponownie zostaliśmy wypisani ze szpitala. Niestety, nie było nam dane cieszyć się szczęściem… Niedługo później zauważyliśmy, że obok ucha pojawił się kolejny guz… Wiedzieliśmy, co to oznacza, lecz nie chcieliśmy w to uwierzyć... Po przeprowadzeniu badań lekarze powiedzieli nam, że pojawił się guz w jego węzłach chłonnych i trzeba ponownie rozpocząć leczenie. Niezbędne są kolejne dwa bloki chemioterapii i drugi przeszczep szpiku kostnego. Nie jesteśmy w stanie już powstrzymać  łez… Na pierwszą operację wydaliśmy już wszystko, co mieliśmy – a także wszystko, co mogliśmy pożyczyć. Koszt przeszczepu i chemioterapii wynosi ponad 400 tysięcy złotych! Nie jesteśmy w stanie zgromadzić tak ogromnych pieniędzy sami... Taka jednak jest cena życia naszego maleńkiego chłopca i musimy ją zapłacić! Błagaliśmy lekarzy, żeby przyjęli nas na leczenie na kredyt. Rozpoczęliśmy leczenie, jednak natychmiast musimy uregulować opłaty za pierwsze dawki chemioterapii oraz nadchodzący przeszczep.   My nie prosimy, lecz błagamy o ratunek. Codziennie patrzymy w ufne oczy synka i widzimy, jak powoli gaśnie… Jesteście naszą jedyną nadzieją na ratunek! Bez okrutnie drogiego leczenia nasze dziecko czeka ŚMIERĆ. Rodzice

351 370,00 zł ( 76.34% )
Still needed: 108 875,00 zł
Kasia Popielczyk
Urgent!
Kasia Popielczyk , 42 years old

The animal helper needs help herself to fight cancer!

My name is Kasia. Not long ago, I was a healthy, energetic vet who loved to treat her furry patients. I loved to travel. When I was in college, I worked as a volunteer in a pet clinic for homeless animals in a small village in India. I wish I could return to traveling and exploring the world, but the disease made it impossible.  At the beginning of 2024, I unexpectedly developed a rare type of bile duct cancer. As a doctor, I became a patient myself. The diagnosis came as a shock to me, even though this disease runs in my family – two of my grandparents had died of liver cancer. It looks like I was destined to have it.  It took some time to make a diagnosis, though. It wasn't until I developed hepatitis and was rushed to the emergency room that the doctors performed an ultrasound and discovered a 4-cm-large tumor in the liver hilum. I had several surgeries to drain bile ducts pressed on by the tumor. Once a week, I undergo chemotherapy, which has already contributed to improving my health. After three months of treatment, the cancer in the hilum and the metastatic tumors have shrunk. For this type of cancer, chemo is not enough, though. I need surgery to remove the tumor or a liver transplant. These are complex procedures that aren't always possible to perform. It is the reason why I have been consulting specialists from different countries. Meanwhile, I handle chemo well and haven't experienced hair loss, which is crucial for every woman's self-esteem when she goes through the cancer drama. I also try to spend as much time with my family as possible.  I undergo regular check-ups, CTs, and MRI scans and consult various specialists. Once in a few months, I have my biliary drainage catheters changed due to blockage. Soon, I am going to need expensive immunotherapy, as well.  Thankfully, all my treatments and surgeries performed in the cancer center are insurance-covered. However, I must pay for specialist appointments and quick examinations out of pocket.  I wish I could return to my previous activities and beloved occupation and participate in the lives of my family members, who care about me and fight for my health. Unfortunately, the one thing that stands in our way is money. Please support me in my battle and donate!  Kasia

221 458 zł