Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Szymon Zelent
Urgent!
Szymon Zelent , 2 years old

Życie Szymonka wyceniono na 15 MILIONÓW❗️Pomóż, każda złotówka ma znaczenie...

Diagnoza spadła na nas nagle – zupełnie niespodziewanie. Zburzyła nasze dotychczasowe życie, w które wkradło się mnóstwo strachu, łez i rozpaczy... Walczymy o naszego synka, który cierpi na śmiertelną chorobę – Dystrofię mięśniową Duchenne’a. Nie możemy pogodzić się z tym wyrokiem! Życie Szymonka wyceniono na 15 MILIONÓW! Błagamy o pomoc… Szymonek urodził się w 2022 roku. Rozwijał się prawidłowo i był radosnym i zdrowym dzieckiem. Nic nie wskazywało, że chwilę później nasza szczęśliwa codzienność legnie w gruzach i zastąpi ją dramatyczna walka o życie synka... W czerwcu tego roku trafiliśmy do szpitala, ponieważ Szymek źle się poczuł. Miał biegunkę i wymiotował, dlatego podejrzewaliśmy wirusa lub grypę żołądkową. Sytuacja okazała się jednak inna, o wiele gorsza! Wyniki badań nie podobały się lekarzom, dlatego skierowali nas do innego szpitala w celu pogłębienia diagnostyki. Tam usłyszeliśmy informację, która sprawiła, że nasz świat runął, rozsypał się na kawałki... U naszego małego chłopca stwierdzono śmiertelną chorobę – Dystrofię mięśniową Duchenne’a! Zrobiliśmy badania genetyczne, które tylko potwierdziły przypuszczenia lekarzy. Byliśmy załamani… Każdego dnia wylewamy morze łez, nie możemy pogodzić się z tym, że nasze dziecko jest śmiertelnie chore! Ta choroba wyniszcza cały organizm! Zabija każdy mięsień, jeden po drugim… Nie możemy się jednak załamać, musimy walczyć o życie i funkcjonowanie naszego jedynego synka. Ratunkiem jest terapia genowa, której koszt zwala nas z nóg… To aż 15 MILIONÓW! Sami nigdy nie zdołamy uzbierać tak ogromnych pieniędzy. Jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc… Po Szymonku jeszcze nie widać choroby – może chodzić, biegać, skakać, bawić się… Chcielibyśmy, żeby czas się zatrzymał, ale wiemy, że bez leczenia choroba będzie stale postępować, aż doprowadzi do najgorszego... Nie możemy na to pozwolić!! Bardzo prosimy o wsparcie. Tu chodzi o życie naszego ukochanego synka… Sami nie zdołamy go ocalić... Zrozpaczeni rodzice Licytacje - leczenie Szymona Ratujemy Szymonka! - nowytydzień Ratujmy życie małego Szymka! - supertydzieńchełmski

151 522,00 zł ( 0.94% )
Still needed: 15 805 925,00 zł
Maksymilian Szendera
Urgent!
Maksymilian Szendera , 15 years old

Jego cierpienie przekracza wszystkie granice❗️ Maksiu walczy o każdy oddech!

Jak długo można stawiać czoła przeciwnością losu. Ile można cierpieć we własnym ciele i walczyć o każdy płytki oddech. Ile można mieć w sobie siły, kiedy ma się dopiero 14 lat!  Skolioza Maksa wynosi ponad 100 stopni i postępuje! Mój syn cierpi z bólu, bardzo szybko się męczy, ma już przesuniętą nerkę oraz ucisk na płuco i jelita. Musi być jak najszybciej zoperowany! Niestety lekarze wycofali się z decyzji o operacji w Polsce. Szukając ratunku, dotarliśmy do Niemiec. Finalnie do operacji nie doszło. Lekarze rozkładają ręce! W tej chwili jest tylko jedna klinika, która uratuje życie i zdrowie Maksia! Klinika Dr. Paleya na Florydzie to ostatni ratunek! Otrzymaliśmy nowy kosztorys leczenia Maksa! Kwota jest ogromna! Maks urodził się jako wcześniak 13.08.2009 r. Ważył zaledwie 1,5 kg, ale przez pierwsze miesiące rozwijał się zupełnie prawidłowo. Niestety podanie szczepionki w 4. miesiącu dramatycznie zmieniło całe jego życie. Maks zapadł w śpiączkę, po wybudzeniu dostał drgawek, a po 24 godzinach był już zupełnie innym dzieckiem: nie wodził oczami, nie obracał się na boki, nie śmiał się, nawet rysy twarzy mu się zmieniły. Okazało się, że przeszedł poszczepienne zapalenie mózgu, w wyniku którego nastąpiło dziecięce porażenie mózgowe, małogłowie i padaczka. Dzisiaj Maks ma już 15 lat. Jest dzieckiem niepełnosprawnym, opóźnionym psychoruchowo, nie mówi, porusza się z trudem, musi być pieluchowany. Dwukrotnie był reanimowany, przeszedł depresję szpiku kostnego z podejrzeniem białaczki, choruje na leukopenię (spadek liczby leukocytów prowadzący do skrajnego osłabienia układu odpornościowego), przebył serię bardzo ciężkich zapaleń płuc oraz ostre i przewlekłe ropne zapalenie zatok, a na tym nie koniec… W 2017 roku syn przeszedł operacje bioder (prawego oraz lewego). Były one konieczne, ponieważ podczas ruchu kość udowa wyskakiwała z panewki i powodowała ogromny ból. Niestety operacje się nie powiodły, o czym dowiedzieliśmy się rok później, podczas konsultacji z dr Feldmanem z Instytutu Paley’a. W związku z tym, w 2019 roku Maks musiał przejść reoperację bioder i tu znowu spadły kolejne kłody pod nasze nogi. Nastał COVID, utrudnione kontakty z lekarzami, brak kontroli pooperacyjnych, to wszystko doprowadziło do tego, że lewe biodro syna uległo ponownej destrukcji. Znów przyszedł ból, strach i cierpienie. W 2021 roku podjęto decyzję o powtórnej operacji. Była ona ciężka, bardzo skomplikowana, potwornie bolesna. Przez 10 dni Maks nie spał ani nie jadł, był skrajnie wyczerpany, popadł w depresję, pogorszyły się wyniki jego badań krwi, nastąpił zanik mięśni. Wtedy też otrzymaliśmy kolejny cios. Dowiedzieliśmy się o konieczności operowania postępującej skoliozy! Jednak w tym stanie fizycznym i psychicznym nie było to możliwe… Decyzja zapadła, czekaliśmy tylko, aż stan syna się poprawi. Nie mamy już siły, po ludzku mamy dość. To jest okropne, co nas spotkało. Lekarze z Polski wycofali się z decyzji o operacji, a Maks nie może już czekać! Zrozpaczeni szukaliśmy pomocy, by nie zostawić syna w takim stanie. Ratunku podjęli się lekarze z Niemiec. Niestety, finalnie do operacji nie doszło z uwagi na zły stan ogólny. Kręgosłup jest już w dramatycznym stanie, narządy wewnętrzne zduszone. Maksiu słabnie, a jego wyniki są gorsze z tygodnia na tydzień! Cement, który muszą wpuścić w kości podczas zabiegu, w przypadku dzieci daje się w minimalnych dawkach, co wyklucza jednorazowe podanie. Dodatkowo konieczne jest wyrównanie nóg Maksa. W tej chwili kwota leczenia znacznie urosła i niestety nie unikniemy wyjazdu do USA!  Nie mamy innego wyjścia – wszystkie inne kliniki zamknęły przed nami drzwi... Brakuje nam już sił na zbiórkę, proszenie o pomoc, ale musimy to zrobić – dla Maksa, on niczemu nie zawinił! Kręgosłup syna i jego stan pogorszyły się tak bardzo, że nie możemy czekać. Zrobimy wszystko, by nie cierpiał! Błagam, pomóżcie! Aneta, mama. BAZAREK DLA MAKSIA –> KLIK Maksymilian Szendera-Pomoc dla Maksia  –> KLIK

175 719,00 zł ( 20.14% )
Still needed: 696 621,00 zł
Pola Bogacz
Pola Bogacz , 10 years old

Nowotwór odebrał Poli dwa lata dzieciństwa. Pomóż, by odzyskała siły na powrót do szkoły!

Po trzech tygodniach nieustannych wizyt na oddziale ratunkowym skończyły się paraliżującą diagnozą. Pamiętam tylko słowa: "mamy diagnozę, guz mózgu, przepraszam, że tak bezpośrednio, ale nie mamy czasu...". Nie wiedziałam co myśleć. Życie mojej sześcioletniej wówczas córeczki wisiało na włosku. Na oddziale neurochirurgii spędziliśmy prawie dwa miesiące. Długa i skomplikowana operacja zakończyła się sukcesem – guz został usunięty w całości. Niestety, pojawiły się komplikacje, które wymusiły wstawienie zastawki. Następne miesiące, aż do września Polcia przechodziła chemioterapię – cykl podstawowy i podtrzymujący, z towarzyszącą radioterapią. Leczenie wyniszczyło organizm córeczki. Pojawiły się trudności ze wzrokiem i słuchem, problemy z oddychaniem, niedowłady i osłabione napięcie mięśniowe. Była wycieńczona, lecz w tym całym procesie potrafiła się uśmiechać i dzielnie znosiła wszystkie udręki. Dzisiaj stan córeczki jest stabilny. Wszelkie decyzje konsultujemy ze specjalistami, tak by Pola jak najszybciej odzyskała siły. Wiążą się z tym istotne suplementy, dieta i przede wszystkim rehabilitacja. Jesteśmy po pierwszym turnusie rehabilitacyjnym w specjalistycznym ośrodku. Koszt takiej pomocy sięga prawie ośmiu tysięcy złotych i więcej. Nasze możliwości finansowe i potrzeby Poli – pokonują nas. Pola jest bardzo zmotywowana i zdeterminowana. Jej największym marzeniem jest powrót do szkoły, do koleżanek i kolegów. Dużym ułatwieniem dla codziennego funkcjonowania o realizacji celów będzie zakup sprzętu rehabilitacyjnego do domu. Musimy zrobić wszystko, by jej życie i przyszłość były wolne od skutków tych dramatycznych dwóch lat. “Chciałabym, żeby mogła zaprosić koleżanki na nockę do domu. Żeby mogła powiedzieć, że pokłóciła się z koleżanką, albo udało jej się dobrze napisać kartkówkę. Żeby nie wstydziła się, gdy upadnie, bo nie ma siły wstać. Tęsknię za taką zwykłą, prostą normalnością, w której nie będzie izolacji, strachu o najmniejszą infekcję…” Bardzo wierzymy, że jesteśmy na dobrej drodze we wspieraniu naszej córki. Przeszła prawdziwe piekło i tylko Polcia tak naprawdę wie, co czuła i ile wycierpiała. Nie zwrócimy jej tych dwóch lat, ale możemy podarować jej piękną i dobrą przyszłość. rodzice Polci

171 222,00 zł ( 93.22% )
Still needed: 12 438,00 zł
Kordian Chrobak
Kordian Chrobak , 5 years old

Mały Kordian przeszedł więcej niż niejeden dorosły! Potrzebna pomoc!

Mój synek nie wie, jak to jest być zdrowym dzieckiem. Chciałabym, żeby jego start był łatwiejszy… Niestety, nowe diagnozy i rozpoznania mnożą się w zastraszającym tempie. Jest taki mały, a jego dokumentacja medyczna pęka w szwach! Kordian urodził się w 38. tygodniu. Na cesarskie cięcie było już za późno, poród naturalny był bardzo ciężki. Potem jednak było jeszcze gorzej! Gdy synek przyszedł na świat, zaczął sinieć! To były tylko ułamki sekundy, które trzeba było wykorzystać jak najszybciej! Kordian tracił oddech, więc lekarz natychmiast go zaintubował. Tym samym uratował mojego małego syneczka… Okazało się, że przyczyną jest całkowity rozszczep podniebienia, a Kordian nie mógł oddychać, ponieważ języczek zapadał mu się do gardła! Potem jednak pojawił się kolejny szok: dysmorfia twarzy i hipotrofia, które nie zostały wykryte podczas ciąży… Synek został przewieziony na oddział neonatologiczny, a w międzyczasie wykryto także wrodzoną wadę serca! Nie mogłam pojąć, jak to w ogóle możliwe?! Przecież w każdym trymestrze były wykonywane badania, które nie wzbudzały żadnych podejrzeń… Nikt nie potrafił powiedzieć czy Kordian będzie zdrowy i ile jeszcze czasu spędzi w szpitalu. Nigdy nie zapomnę słów lekarza, który stwierdził, że różnie może być przy tak małym schorowanym dziecku. Dlatego moje dziecko zostało ochrzczone w szpitalu… Od tamtej pory minęło już 5 lat. W tym czasie spędziłam setki godzin na konsultacjach z lekarzami i terapeutami. Dzięki Waszej pomocy udało nam się zrobić szereg specjalistycznych badań, które pomogą w dalszej diagnostyce synka. Jestem za to bardzo wdzięczna. Dziękuję! Kordian jest już dużym chłopcem, ale problemy go nie opuściły! Synek nie mówi, nie pokazuje rączką czego potrzebuje, co sprawia, że komunikacja z nim jest praktycznie niemożliwa! Moje dziecko cały czas karmione jest także przez strzykawkę, w której podawane są zblendowane pokarmy. Niestety każda próba podania mu jedzenia w tradycyjny sposób, kończy się wymiotami.  Dodatkowymi trudnościami jest zez, nieprawidłowy chód oraz poważne zaburzenia snu. Niestety Kordian często też choruje i jest podatny na wiele infekcji. Co także mnie niepokoi, synek przejawia zachowania autoagresywne i agresywne względem innych osób...  Lekarze powiedzieli nam, że dalsze leczenie i rehabilitacja są koniecznością, by synek miał szansę na lepszą przyszłość. To wyścig z czasem, który musimy wygrać! Kordian jest mały, więc pomoc specjalistów jest najskuteczniejsza teraz. Trzeba działać szybko! Proszę, pomóżcie mi w walce o zdrowie i sprawność mojego dziecka!  Marta, mama ➡️ Świat „Cordis” / Licytacje na leczenie, diagnostykę ➡️ Śledź Kordianka na Facebooku ➡️ Kordian na Instagramie ➡️ Walka Kordianka na TikToku

7 665 zł
Michał Kachel
Michał Kachel , 9 years old

Michał każdego dnia staje do walki z chorobą! Pomóż!

To niesamowite, ile słów wsparcia napłynęło do nas podczas trwania poprzedniej zbiórki. To cudowne, że możemy otaczać się takimi ludźmi jak Wy. Dzięki Waszej pomocy udało nam się sfinansować badanie WES TRIO.  Okazuje się, że Michał choruje również na zespół Coffin - Siris typ.4 To jest jeszcze rzadsza choroba niż zespół kabuki.  Michaś nadal potrzebuje Waszego wsparcia, ponieważ na samych badaniach nie kończy się jego walka. Do wszystkiego dochodzą jeszcze koszty systematycznego leczenia i rehabilitacji, które często nas przerastają. Liczymy, że i tym razem możemy liczyć na Waszą pomoc! Poznaj naszą historię: Michaś niemalże od urodzenia zmaga się z przeciwnościami, które uniemożliwiły mu normalny rozwój. U synka stwierdzono niedosłuch spowodowany przerostem migdałków, padaczkę, wiotkość mięśni. Po konsultacji z genetykiem dowiedzieliśmy się, że Michałek najprawdopodobniej choruje na bardzo rzadką chorobę genetyczną – zespół Kabuki.  W celu potwierdzenia diagnozy i poznania jej przyczyn oraz dokładnego przebiegu, doktor skierował nas na dokładne badania genetyczne – WES TRIO. Niestety nie są one refundowane, a ich koszt wynosi kilka tysięcy złotych. Z tego względu podjęliśmy decyzję o uruchomieniu poprzedniej zbiórki.   Wskutek choroby mięśnie synka są bardzo wiotkie i nie utrzymują odpowiednio kręgosłupa, a to grozi kolejnymi powikłaniami zdrowotnymi. Michaś codziennie odbywa zajęcia w przedszkolu z terapeutką, neuropsychologiem. Niedługo rozpocznie terapię z osteopatą. Uczęszcza na rehabilitację stacjonarną, zajęcia na basenie, ale choroba nie daje za wygraną i cały czas, coraz bardziej ogranicza sprawność synka. Michał na ten moment musi chodzić w specjalnym gorsecie ortopedycznym.  Zwracamy się do Was z prośbą o pomoc w zebraniu kwoty potrzebnej na kontynuowanie rehabilitacji. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie, które pomoże nam stawiać dalsze kroki w leczeniu Michałka. Alicja, mama Kwota zbiórki jest szacunkowa

4 602,00 zł ( 28.83% )
Still needed: 11 356,00 zł
Artem Padziałowski
Artem Padziałowski , 5 years old

Mój synek umiera – zabija go DMD❗️Błagam, uratuj go❗️

O swojej ciąży dowiedziałam się w grudniu 2018. Do tego ważnego dnia przygotowywaliśmy się, jak tylko potrafiliśmy. Odwiedzaliśmy wszystkich możliwych lekarzy, robiliśmy badania. Dbałam o dietę i zdrowy tryb życia. Nie mogłam doczekać się, kiedy w końcu zobaczę synka. Nie mogłam przeczuwać, że nasza historia będzie tak dramatyczna... To był przepiękny dzień. Artem urodził się 14 sierpnia 2019 roku, jako zdrowy i silny chłopiec. Byłam najszczęśliwszą mamą na świecie. Synek rozwijał się jak większość dzieci w jego wieku. Jedyne co nas niepokoiło to, że w wieku 2 lat jeszcze nie mówił. Lekarze nie widzieli jednak nic niepokojącego, uspokajali nas i mówili, że gdy pójdzie do żłobka sytuacja się poprawi. Po 4 miesiącach w żłobku Artem zaczął mówić. Odetchnęliśmy z ulgą, że rozwija się prawidłowo. Jednak po jakimś czasie zaczęliśmy zauważać, że mało biega, woli spędzać czas w piaskownicy, podczas chodzenia zawsze chce trzymać nas za rękę. Tłumaczyliśmy sobie upodobania syna spokojnym charakterem i temperamentem.  Potem zwróciliśmy uwagę na to, że Artem często się przewraca, łatwo się męczy podczas chodzenia i ma problem z wchodzeniem po schodach. Syn cały czas nas prosił, byśmy trzymali go za rączkę. Pewnego dnia na spacerze poprosiliśmy go, by z nami poskakał. Nie był w stanie. Pomyśleliśmy, że może nie umie. Zaczęliśmy go uczyć. Nie był w stanie nawet tego powtórzyć. Pojawiły się skurcze w nogach. Zwróciliśmy się do lekarzy, ale przekonali nas, że nie ma się czym martwić. Mniej więcej przed świętami w żłobku Artemka odbywała się sesja zdjęciowa. Fotograf poprosił dzieci, by przykucnęły. Wszyscy kucnęli oprócz naszego syna. Okazało się, że prawie całkowicie zatracił ten nawyk. Wtedy wiedzieliśmy już, że dzieje się coś poważnego.  Zaczęliśmy szukać dalej, co jest przyczyną. Konsultacje, badania i poszerzona diagnostyka w końcu dały odpowiedź. W lutym 2024 zapadła straszna diagnoza – dystrofia mięśniowa Duchenne’a.  Kiedy usłyszałam te słowa pomyślałam, że moje serce tego nie wytrzyma. DMD to choroba genetyczna, która podstępnie osłabia mięśnie – najpierw rąk i nóg, aż chory staje się całkowicie niezdolny do poruszania. Potem atakuje mięśnie odpowiedzialne za oddychanie, powodując poważne problemy do tego stopnia, że konieczne staje się wsparcie respiratorem. Z czasem choroba atakuje serce, które może dożyć maksymalnie kilkunastu lat.  Naszą jedyną nadzieją jest kosztowne leczenie w Dubaju – terapia genowa, która może powstrzymać chorobę. Warunek jest jeden – ponad 12.5 MILIONA złotych. Mamy krytycznie mało czasu na zebranie pieniędzy, ponieważ lek można przyjąć wyłącznie wtedy, gdy spełnia się narzuconą z góry granicę wieku – jeśli nie zdążymy, Artem nie otrzyma leczenia, a choroba będzie podstępować dalej. Błagam nasza historia nie może zakończyć się tragedią! Artem może żyć, jak inne dzieci, ale sami nie uzbieramy tak niebotycznej kwoty. Z całego serca proszę Was o pomoc. Ta zbiórka jest naszą jedyną szansą! Rodzice Artema

181 361,00 zł ( 1.43% )
Still needed: 12 475 894,00 zł
Rotysław Rudnicki
Urgent!
Rotysław Rudnicki , 7 years old

POMOCY❗️Pochłania go piekło nowotworu❗️Desperacka walka o życie dziecka!

Jesteśmy zrozpaczeni – mamy przerażającą wiadomość! Na kontrolnym badaniu w Barcelonie okazało się, że jest wznowa, nowotwór wrócił! Jest nowe ognisko w kości udowej! Ból, strach, łzy – emocje wróciły ze zdwojoną mocą, bo są już tak dobrze znane… Znów trafiliśmy do onkologicznego piekła, walka zaczyna się od nowa! W środku mój mały synek i ja, mogąca tylko błagać Was o pomoc, o ratunek… Było już tak dobrze… Minęły prawie 2 lata od zakończenia leczenia, odkąd przerażająca choroba opuściła nasze życie. Rostek był taki wesoły, szczęśliwy! Zaczął chodzić do przedszkola, a jesienią tego roku miał iść już do pierwszej klasy. Wszystko było dobrze i nic nie zwiastowało tego, czego wkrótce się dowiemy… Nowotwór znów postanowił odebrać dzieciństwo mojemu synkowi! Znów czyha na jego życie! Rostek nie zdążył jeszcze zapomnieć o szpitalnych murach, nie miał czasu zapomnieć o bólu, który musiał znosić podczas leczenia… Łzy w  jego oczach jeszcze dobrze nie wyschły, a my znów musiał wrócić do tej strasznej rzeczywistości! Nie ma słów, które są w stanie oddać naszą rozpacz. Wracamy do tego przerażającego świata, stajemy ponownie na początku tej samej drogi! Tym razem jest jeszcze trudniej… Mój synek jest starszy, bardziej świadomy. Strach jest większy, a w przypadku wznowy leczenie cięższe… Terapia będzie długa i kosztowna. Wstępnie została oszacowana na blisko 300 tysięcy euro! Nie mam takich pieniędzy… Nie mogliśmy czekać. Wydaliśmy wszystkie oszczędności, Rostek rozpoczął pierwszy cykl chemioterapii. Ale nie mamy z czego opłacić dalszego leczenia, chociaż od niego zależy życie Rostka! Znów staję przed Wami i błagam o pomoc… Sytuacja w naszym rodzinnym kraju, w Ukrainie, jest krytyczna – każdy o tym wie. Nie mamy szans tam zebrać tak ogromnych środków. Dlatego ponownie zwracamy się do naszych przyjaciół z Polski z błaganiem o pomoc, z prośbą o wsparcie wierząc, że i tym razem się uda. Proszę, nie omijajcie mojego synka… Nie pozwólcie mu umrzeć… Za wszystko z całego serca dziękuję.  Mama Alina ➡️ Armia Rostka - Licytacje Charytatywne ➡️ Rostek kontra neuroblastoma 

3 615 299,00 zł ( 94.9% )
Still needed: 194 286,00 zł
Piotruś Szliwa
Urgent!
Piotruś Szliwa , 5 years old

Maleńkie życie warte 15 MILIONÓW❗️Piotruś walczy z DMD – POMÓŻ❗️

To był wyrok. Trzy, jak dotąd nieznane nam słowa zmieniły w naszym życiu wszystko. Dystrofia mięśniowa Duchenne'a – śmiertelna, do niedawna nieuleczalna choroba została zdiagnozowana u naszego synka. Świadomość, że pewnego dnia mój mały, z pozoru zdrowy chłopiec, sparaliżowany, próbując złapać ostatni oddech, umrze w moich ramionach, jest nie do wytrzymania... Tak się stanie, jeśli Piotruś nie otrzyma najdroższego na świecie leku. Leku, który jest w stanie zatrzymać chorobę. Leku, za który musimy zapłacić 15 milionów złotych... Nasza historia zaczęła się w 2021 roku. Trafiliśmy wtedy z synkiem do szpitala z bardzo poważnym zapaleniem płuc. Podczas kontrolnych badań zaniepokoiły nas bardzo wysokie próby wątrobowe. Lekarze uspokajali nas jednak, że to prawdopodobnie efekt silnego leczenia i zapalenia płuc. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Zaczęłam szukać informacji w internecie, co może być przyczyną tak złych wyników. Wtedy po raz pierwszy trafiłam na artykuł o DMD – dystrofii mięśniowej Duchenne’a, której objawem mogą być właśnie dolegliwości Piotrusia. Wyczytałam, że to bardzo rzadka choroba genetyczna, na którą cierpią głównie chłopcy. DMD podstępnie osłabia mięśnie – najpierw rąk i nóg, aż chory staje się całkowicie niezdolny do poruszania. Potem atakuje mięśnie odpowiedzialne za oddychanie, powodując poważne problemy do tego stopnia, że konieczne staje się wsparcie respiratorem. Z czasem choroba atakuje serce, które może dożyć maksymalnie kilkunastu lat.  Natychmiast zamknęłam kartę i zalałam się łzami. Starałam się nie zakładać najgorszego. Po skończonej hospitalizacji chcąc mieć pewność, że wszystkie wyniki uległy poprawie, powtórzyliśmy badania na własną rękę. Niestety, pomimo trzykrotnie ponawianych badań próby wątrobowe wciąż były za wysokie! Skonsultowaliśmy się z neurologiem, który poszerzył diagnostykę.  Wchodząc do gabinetu, miałam złe przeczucie. Nie myliłam się. Po chwili usłyszałam słowa, których tak bardzo się bałam – "Państwa syn może być ciężko chory, podejrzewam dystrofię mięśniową Duchenne’a. Musicie natychmiast wykonać testy genetyczne." Nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli. Jak to możliwe? Piotruś urodził się jako zdrowy i silny chłopiec. Co prawda zaczął trochę później chodzić, ale to nie wpłynęło na jego dalszy rozwój. Jest bardzo aktywnym i wesołym chłopcem. Nigdy nie zauważyłam nic niepokojącego… Na wyniki czekaliśmy blisko 8 miesięcy. Pierwsze dni po otrzymaniu diagnozy były bardzo trudne. Strach, przerażenie, poczucie bezradności zawładnęły naszą rzeczywistością. Brak jakiejkolwiek nadziei na całkowite wyleczenie odebrało nam wszystko...  Po wielu rozmowach, nieprzespanych nocach i wylanych łzach postanowiliśmy się nie poddawać. Objęliśmy Piotrusia terapią wspomagającą, fizjoterapią, ukierunkowaną rehabilitacją i turnusami. Do tego regularnie stawialiśmy się na wizyty u wielu różnych specjalistów z zakresu neurologii, kardiologii czy okulistyki. Wiedzieliśmy, że DMD powoduje spustoszenie w całym organizmie, dlatego tak ważne było, by mieć wszystko pod kontrolą. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Żyliśmy, doceniając każdą chwilę spędzoną z synkiem. Wiedzieliśmy, że na dystrofię nie ma lekarstwa. W takim przeświadczeniu żyliśmy do zeszłego roku, gdy w USA wprowadzono terapię genową dla takich dzieci, jak Piotruś.  Okazało się, że leczenie daje szansę na całkowite zatrzymanie lub na znacznie spowolnienie rozwoju choroby. To pierwszy taki lek na świecie, który realnie może ocalić chorych przed śmiercią! Potem doczytaliśmy, że wart jest 15 milionów złotych… I poczuliśmy, jak znów spada na nas wyrok. To kwota nierealna, wręcz niewyobrażalna dla przeciętnego człowieka. Skąd mielibyśmy wziąć takie pieniądze? Nigdy, pracując nawet dwa etaty, sprzedając wszystko, co mamy, nie zdołalibyśmy zgromadzić takiej kwoty.  Sytuację pogarsza fakt, że terapię mogą przyjąć wyłącznie dzieci, które nie ukończyły 6 roku życia. Piotruś ma 5 lat. Oznacza to, że MAMY ROK, BY ZEBRAĆ 15 MILIONÓW ZŁOTYCH! To szaleństwo, ale nie możemy zrezygnować z szansy, jaką postawił przed nami los. Nie możemy siedzieć z założonymi rękoma, jeśli jest na świecie lek, który może ocalić życie naszego ukochanego synka. Proszę, pomóż nam! Podziel się tym, czym możesz, udostępnij zbiórkę, opowiedz o historii naszego Piotrusia komuś bliskiemu.  Musimy zrobić wszystko, by ocalić jego życie! Marta i Łukasz, rodzice Piotrusia ➡️ Wspieraj zbiórkę Piotrusia poprzez LICYTACJE na Facebooku - "Razem dla Piotrusia Szliwy ❤️" ➡️ Facebook - Piotruś walczy z DMD 🎥 Telekurier 🎥 15 mln zł za zdrowie pięciolatka ze Złotoryi. Trwa zbiórka pieniędzy.

756 185,00 zł ( 4.73% )
Still needed: 15 201 262,00 zł
Monika Mikołajczyk
Monika Mikołajczyk , 33 years old

Potrzebuję pomocy! Moja żona jest w ciężkim stanie!

Ostatnio coraz częściej wracam do wspomnień z naszych początków. Monika jest najpiękniejszym i najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Do niedawna byliśmy tak szczęśliwi... Nagłe zatrzymanie krążenia zmieniło wszystko. 20 czerwca 2024 roku pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Już nic nie jest takie samo. Gdy wracałem z zakupów do domu, zastałem nieprzytomną żonę. Nie dostrzegałem żadnych czynności życiowych, więc momentalnie przystąpiłem do reanimacji. Na miejsce przyjechało pogotowie. Resuscytacja trwała dziesięć minut. Po tym czasie serce Moniki zaczęło być. Niestety, skutki tej tragedii są z nami do dziś. Kiedy żona trafiła do szpitala jej stan był krytyczny. Pierwsze tygodnie po wypadku były nieustanną walką o życie. Trzymałem ją w szpitalu za rękę, przeżywając największą tragedię mojego życia. Choć na co dzień staram się być silny, w tamtej chwili płakałem jak bóbr. Mój Skarb był w śpiączce, a każdy jej oddech zależny był od respiratora... Żona do dziś nie oddycha samodzielnie.  W momencie, w którym Monika się obudziła, zyskałem nadzieję na poprawę naszej sytuacji. Po kilku tygodniach zaczynaliśmy widzieć postępy. Zaczęła reagować na głos siostrzeńca, uśmiechać się i ruszać kończynami. Niestety, jej świadomość jest minimalna. Bardzo mnie to martwi. Na całe szczęście lekarze są zdania, że żona ma szansę na powrót do zdrowia. Choć to dobra wiadomość, każdy kij ma dwa końce. Leczenie i rehabilitacja generują ogromne koszty, a ja wydałem już wszystkie moje oszczędności.  Dziś wiem, że nie ma gorszego uczucia niż bezradność. Chcę pomóc Moni, ale nie mogę. Potrzebuję Waszego wsparcia. Błagam, uratujmy moją żonę… Będę wdzięczny za każdy gest! Łukasz z rodziną

25 150,00 zł ( 11.82% )
Still needed: 187 616,00 zł