Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Łukasz Karalus
Łukasz Karalus , 41 years old

Tętniak odebrał mu sprawność, ale nie wolę walki❗️Razem dla Łukasza❗️

Łukasz, pełen energii młody przedsiębiorca. Jego dni były napełnione pracą, ale również radością z oczekiwania na narodziny dziecka. To był czas pełen planów, optymizmu i wiary w przyszłość dla niego i dla ukochanej Natalii. Ich marzenia nabierały kształtu. Aż nadszedł ten dzień. Łukasz, aktywny sportowiec, codziennie oddawał się swoim pasjom: pływaniu, bieganiu i jeździe na rowerze. Niestety, pęknięcie tętniaka wywróciło jego świat do góry nogami, wprowadzając niepewność co do przyszłości nie tylko jego, ale także bliskich i pracowników. Długa śpiączka, w której Łukasz tkwił przez dwa długie miesiące, była jak czarna dziura w życiu nas wszystkich. Ale Łukasz, pełen determinacji, podjął codzienny trud powrotu do sprawności.  Po dwóch miesiącach walki, w kwietniu, wydarzył się niespodziewany cud – Łukasz powrócił do świadomości! Chce aktywnie uczestniczyć w życiu syna Stasia, kontynuować działalność firmy, w której pracownicy oddają wszystko, aby Łukasz miał do czego wracać.  Ale droga do normalności to żmudny proces rehabilitacji. Od lipca 2023 roku Łukasz przebywa w klinice rehabilitacyjnej w Otwocku, gdzie otoczony jest opieką neuropsychologów, rehabilitantów i opiekunów. Mimo że jest w pełni świadomy, radzi sobie z mówieniem i myśleniem, niestety, boryka się z brakiem bieżącej pamięci i nie porusza się samodzielnie. Koszty leczenia sięgają około 25 tysięcy złotych miesięcznie, co stawia przed nami trudną decyzję. Nie możemy sami zagwarantować Łukaszowi pełnej rehabilitacji usprawniającej. Dlatego z całym sercem zwracamy się z gorącą prośbą o wsparcie finansowe. Dzięki tym darowiznom Łukasz ma szansę kontynuować proces powrotu do pełnej sprawności sprzed tragicznego zdarzenia. Wasze wsparcie pomoże wspólnie zbudować dla niego i jego rodziny nową, szczęśliwą przyszłość. Najbliżsi Łukasza

9 520,00 zł ( 3.74% )
Still needed: 244 491,00 zł
Wiktorek Franczak
Urgent!
Wiktorek Franczak , 21 months old

PILNE❗️Czy mamy odwiedzać kolejny grób...? 16 milionów za życie Wiktorka - URATUJ NASZEGO SYNKA!

Kilka miesięcy temu skończył się nasz świat… 11 października dowiedzieliśmy się, że Wiktorek - nasz malutki synek - cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne’a, ciężką chorobę genetyczną. Jest to choroba, która stopniowo atakuje mięśnie dziecka, począwszy od szkieletowych, po serce i płuca, co czyni ją śmiertelną. Pacjenci dożywają średnio 20. roku życia… Wiemy już, że w naszej rodzinie były już 3 przypadki takiej choroby i każda z nich kończyła się śmiercią. Jesteśmy przerażeni  i szukamy pomocy, gdzie się da, bo inaczej będziemy patrzeć, jak nasz synek umiera… Mama Wiktorka: Jestem najmłodsza z rodziny. Bracia byli ode mnie kilkanaście lat starsi. Byłam dzieckiem, gdy zmarli. Najlepiej pamiętam Adama… Odkąd pamiętam, poruszał się na wózku inwalidzkim. To było 30 lat temu. Wtedy nie wiedziano, co im dolega. Lekarze uznali, że to zanik mięśni… Mam jeszcze dwie siostry i brata, mają już dzieci, wszyscy jesteśmy zdrowi. Razem z mężem również bardzo chcieliśmy mieć dziecko. Dwie kreski na teście ciążowym były spełnieniem naszych marzeń o rodzinie… Potem okazało się, że będziemy mieć synka. Chciałam tylko jednego - tego, że był zdrowy. Przez całe życie myślałam, że moja rodzina naznaczona jest piętnem SMA. Z nadzieją obserwowałam więc rozwój medycyny, która wprowadziła rozwiązania, by leczyć tę chorobę - terapię genową, badania przesiewowe… Dzień, w którym otrzymaliśmy wynik badań, że synek nie ma SMA, był dla nas najpiękniejszy na świecie. Myśleliśmy, że nie czyha na niego już żadne niebezpieczeństwo. Tata Wiktorka: Gdy urodził się synek, oszaleliśmy na jego punkcie. Przez 5 miesięcy cieszyliśmy się zdrowym dzieckiem… Synkowi w pewnym momencie zaczęły dokuczać kolki. Pediatra na wszelki wypadek wysłał nas do szpitala. Tam Wiktorkowi zrobiono szereg badań, w tym zmierzono poziom CK - kinezy kreatynowej. Wyszedł ponad 300 razy wyższy, niż miałoby to miejsce w przypadku zdrowego dziecka… To był szok… Lekarze zapytali nas, czy w rodzinie były jakieś choroby mięśni. Kiedy usłyszeliśmy to pytanie, zmroziło nas ze strachu… Gdy lekarze dowiedzieli się o zmarłych braciach żony, skierowano synka na dodatkowe badania. Mama Wiktorka: Czekaliśmy na wynik badania genetycznego jak na ścięcie. Nic jednak nie wykazało, a w naszych sercach pojawiła się nadzieja, że to Wiktor jest jednak zdrowy… Lekarze zdecydowali o kolejnym badaniu genetycznym, robionym inną metodą. Tym razem odpowiedź była jednoznaczna i brutalna. 11 października dowiedzieliśmy się, że Wiktorek cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne’a. Na tę chorobę zapewne cierpieli też moi bracia - niestety ciężko dotrzeć do jakiejkolwiek dokumentacji medycznej sprzed 30-40 lat… Mięśnie naszego synka słabną i umierają. Dystrofia mięśniowa Duchenne'a jest rzadką chorobą, atakuje jednego na trzech tysięcy chłopców. Gdyby Wiktorek urodził się dziewczynką, byłby zdrowy… Niestety przegrał w genetycznej loterii. Choroba prowadzi do osłabienia i powolnego rozpadu mięśni, najpierw tych odpowiedzialnych za poruszanie, potem za przełykanie i oddychanie, następnie prowadząc do śmierci. Chłopiec trafia na wózek inwalidzki, a potem pod respirator… Moi bracia w chwili śmierci byli nastolatkami. Jeśli nic nie zrobimy, taki los czeka również Wiktorka. Za kilkanaście lat pochowamy z mężem własne dziecko. Tata Wiktorka: Wiktorek, póki co, rozwija się prawidłowo. Patrząc na niego, można zapomnieć, że jest śmiertelnie chory. Choroba jednak jest z nim cały czas… Informacja o diagnozie była dla nas pierwszym szokiem, drugim na pewno będą pierwsze objawy tej choroby - kiedy Wiktorek zacznie się potykać i mieć problemy z chodzeniem… Dystrofia mięśniowa Duchenne’a kiedyś była nieuleczalna, zostało tylko powolne umieranie. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że medycyna rozwinęła się na tyle, że pojawiło się światełko w tunelu. W zeszłym roku w USA zatwierdzono terapię genową, by leczyć małych pacjentów w DMD! Terapia dostarcza kopię genu, który produkuję mikrodystrofinę, co daje szansę na zatrzymanie lub na znacznie spowolnienie rozwoju choroby. Warunek jest jeden - pacjenci muszą mieć mniej niż 5 lat i być w dobrym stanie. Niestety, terapia jest najdroższą na świecie - kosztuje blisko 16 milionów złotych. Tyle musimy zebrać, by ratować synka! Sami nigdy nie damy rady zebrać takich pieniędzy. Kwota jest niewyobrażalna… Jeśli jednak nic nie zrobimy, naszego synka czeka powolne umieranie. Odejdzie w męczarniach, podłączony do respiratora… My nie prosimy, lecz błagamy o pomoc. Terapia powinna być podana jak najszybciej, zanim choroba zabierze Wiktorkowi kolejne umiejętności. Pomóżcie nam uratować życie naszego synka. ➡️ Wiktorkowi możesz pomóc też przez LICYTACJE - Waleczny Wiktorek Walczy z DMD -  KLIK! ➡️ Wiktorek ponad DMD ➡️ Wiktorek walczy ze śmiertelną chorobą. Chłopiec potrzebuje 16 milionów złotych na terapię - Życie Pabianic

597 921,00 zł ( 3.74% )
Still needed: 15 359 526,00 zł
Karolina Zdrenka
Karolina Zdrenka , 46 years old

Tragiczny wypadek chwilę po porodzie... Pomóż Karolinie!

Ciąża to dla wielu kobiet piękny czas oczekiwania na potomka. Przyszłe mamy zastanawiają się, jak będzie wyglądało ich dziecko, jaki będzie miało charakter, kim będzie, gdy dorośnie. Towarzyszy im uczucie ekscytacji i radości. Czy wszystkie kobiety mają tak samo? Niestety nie... U niektórych kobiet już w trakcie ciąży lub zaraz po proodzie nastrój ulega drastycznemu obniżeniu – tak było również w moim przypadku. Ciąża spowodowała zmianę poziomu hormonów, a w następstwie wywołała zaburzenia funkcjonowania... Doszło do wypadku, z którego skutkami zmagam się do dziś.  W 2008 roku zaszłam w ciążę i właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Kiedy dowiedziałam się, że będę mieć dziecko, moje serce zabiło mocniej. Na początku czułam radość, a już chwilę później zaczął pojawiać się paraliżujący lęk! Bałam się zmian, które wraz z ciążą miały nastąpić. Zastanawiałam się, czy dam radę.  Im bliżej porodu, tym obaw przybywało... Kiedy mój syn przyszedł na świat, miłość mieszała się z przerażeniem. Hormony szalały, a ja nie potrafiłam nad nimi zapanować. Zdiagnozowano u mnie depresję poporodową. Tydzień po porodzie doszło do wypadku, z którego nic nie pamiętam… Wypadłam przez okno z piątego piętra. Cudem przeżyłam. Lekarze wprowadzili mnie w stan śpiączki farmakologicznej, w którym trwałam 3,5 miesiąca.  W wypadku moje ciało bardzo ucierpiało... Odniosłam wiele obrażeń, a lekarze naliczyli aż 50 złamań twarzy! Dodatkowo miałam połamane nogi, żebra, a także uraz mózgowo-czaszkowy. Na szczęście mój kręgosłup nie był naruszony. Byłam mocno poobijana, a doskwierający ból nie dawał o sobie zapomnieć... Zaraz po wybudzeniu zaczęła się moja walka o zdrowie. Przeszłam wiele operacji i zabiegów. Lekarze zdecydowali się na wszczepienie endoprotezy prawego stawu kolanowego, abym mogła odzyskać sprawność. Mój stan wymagał długiego leczenia i intensywnej rehabilitacji. Wiedziałam, że nie mogłam się poddać. Miałam w sobie wielkie pokłady miłości do mojego syna, które motywowały mnie do walki.  Czas rekonwalescencji trwał 4 lata. I kiedy wydawało się, że wszystko zaczyna się układać, w prawym kolanie pojawiło się infekcja. Zakażenie było na tyle groźne, że lekarze bezzwłocznie podjęli decyzję o amputacji nogi. Byłam przerażona, ale wiedziałam, że to jedyny sposób, aby przeżyć.  Po operacji długo próbowałam chodzić i poruszać się przy użyciu kul ortopedycznych, jednak bezskutecznie. Każda próba przynosiła mi wiele bólu i cierpienia. Mimo iż bardzo chciałam uchronić się przed wózkiem inwalidzkim – nie udało się.  Obecnie jakość mojego życia znacząco spadła. Brak sprawności nie pozwala mi w pełni wykonywać wszystkich rodzicielskich obowiązków. Bardzo chciałabym wrócić do dawnego życia – aktywnie spędzać czas z synem, podróżować i spełniać swoje marzenia.  Jedyną szansą na mój powrót do sprawności jest dostosowana do moich potrzeb proteza nogi. Niestety jej koszt znacząco przewyższa nasz domowy budżet.  Przede mną długa droga po odzyskanie sprawności. Czasu już nie cofnę i jedyne, co mogę teraz zrobić, to walczyć. By móc wrócić do dawnego życia potrzebuję protezy nogi, która niestety kosztuje bardzo dużo pieniędzy...  Nie pozostaje mi nic innego, jak prosić ludzi dobrego serca o pomoc!  Karolina 

2 121,00 zł ( 3.73% )
Still needed: 54 603,00 zł
Franek Doliński
Franek Doliński , 6 months old

Jedno uszko to za mało, by Franio rozwijał się prawidłowo! Pomóż!

Narodziny synka miały być najpiękniejszym dniem w naszym życiu. Niestety, szokująca diagnoza sprawiła, że szczęście trwało jedynie krótką chwilę. Lekarze poinformowali nas, że Franek urodził się bez uszka! W ciąży nic na to nie wskazywało. Układaliśmy piękne plany i marzenia, które w jednym momencie rozsypały się na drobny mak. W naszej codzienności pojawił się nowy priorytet. Walka o zdrowie i sprawność Frania! Mikrocja i atrezja sprawiają, że synek ma zarośnięty kanał słuchowy oraz widoczne zniekształcenie uszka. Już w szpitalu dokładaliśmy wszelkich starań, by dowiedzieć się jak najwięcej o chorobie, z którą przyszło nam się mierzyć. Przeszukaliśmy internet, pytaliśmy lekarzy. Doradzono nam założenie naszemu dziecku aparatu słuchowego, jednak to jedynie tymczasowe rozwiązanie. Skutki choroby da się zniwelować! Chcemy, by Franio przeszedł operację otworzenia kanału słuchowego oraz rekonstrukcji małżowiny usznej w Stanach Zjednoczonych. Koszt takiej operacji jest ogromny, a na uzbieranie potrzebnej kwoty mamy jedynie trzy lata! To właśnie w tym wieku otwiera się możliwość wykonania takiego zabiegu. Zrobimy wszystko, by wygrać z chorobą Frania. Czekają nas badania genetyczne, by dowiedzieć się, czy mikrocja stanowi u synka część zespołu wad wrodzonych. Przez asymetrię twarzy konieczne są również wizyty u neurologopedy oraz innych specjalistów. Wiemy, że przed nami długa, nierówna walka. Tylko z Waszą pomocą możemy być na nią gotowi! Oddalibyśmy wszystko, by nasze dziecko miało możliwość dalszego leczenia, rehabilitacji oraz wzięcia udziału w planowanej operacji. Dzięki Wam będziemy w stanie mu pomóc. Każda złotówka przybliża nas do celu! Z góry dziękujemy za każdą wpłatę! Rodzice

23 819,00 zł ( 3.73% )
Still needed: 614 479,00 zł
Kacper Mielecki
Kacper Mielecki , 8 years old

By Kacperek mógł w pełni cieszyć się życiem... Zbieramy na protezę!

O tym, że moje dziecko urodzi się bez ręki, dowiedziałam się jeszcze w czasie ciąży. Podczas jednego z badań usłyszałam od lekarza, że u Kacperka po prostu nie wykształciła się prawa rączka – mam przygotować się na to, że mój synek przyjdzie na świat z ciężką wadą rozwojową.  Jaka była przyczyna? Tego do dziś, żaden z lekarzy nie potrafi mi wytłumaczyć... Kiedy się urodził, od razu zaczęliśmy szukać pomocy w gabinetach specjalistów i ośrodkach rehabilitacyjnych. Nie mogliśmy bezczynnie patrzeć, jak nasze dziecko traci szansę na normalne życie… Dziś Kacperek ma już 6 lat, ale jego walka o lepsze życie i sprawność trwa nadal. Naszym największym marzeniem jest zakup protezy. Wiemy, że nigdy nie spełni ona funkcji prawdziwej rączki, jednak pozwoli synkowi czuć się swobodnie wśród rówieśników i znacznie ułatwi jego życie. Jesteśmy już po pierwszej wizycie i przymiarce kosmetycznej protezy w jednej z warszawskich firm. Kacperek musi jednak najpierw się do niej przyzwyczaić i nauczyć się nią posługiwać.   Chcielibyśmy jednak, by Kacperek docelowo miał mechaniczną protezę, która umożliwi chwytanie i trzymanie przedmiotów. Niestety jej koszt to blisko 77 000 zł! Choć jako rodzice robimy wszystko, aby mógł, podobnie jak inne dzieci, cieszyć się urokami dzieciństwa, nie na wszystko nas stać... Dlatego dziś prosimy wszystkich ludzi o wielkich sercach – pomóżcie nam zawalczyć o przyszłość Kacperka! Edyta, mama Kacperka

3 032,00 zł ( 3.71% )
Still needed: 78 503,00 zł
Marcin Zadroga
Marcin Zadroga , 25 years old

Wypadek, który całkowicie zmienił życie Marcina... Twoja pomoc to jego szansa na zdrowie!

Na 5 dni przed swoimi 17. urodzinami Marcin wracając ze szkoły został potrącony przez samochód. Dopiero wkraczał w dorosłość, miał marzenia i plany, a ten wypadek przekreślił całe jego dotychczasowe i przyszłe życie! Zdarzenie to było na tyle poważne w skutkach, że Marcin zapadł w śpiączkę pourazową aż na 9 miesięcy! To był czas dzielony pomiędzy domem a Kliniką Budzik w Warszawie. Lekarze stwierdzili duży uraz mózgowo-czaszkowy. Nie wiedzieliśmy, w jakim będzie stanie, kiedy się wybudzi. Najpierw modliliśmy się o samo wybudzenie, teraz o cud… Po wybudzeniu okazało się, że ma niedowład czterokończynowy i wymaga całodobowej opieki. Jako jego mama zrobię wszystko, aby mu pomóc. Dlatego zrezygnowałam z własnego życia, na rzecz życia mojego dziecka! Pomagam mu we wszystkich czynnościach, w tym jedzeniu, piciu… Dodatkowo walczę o każdą pomoc, każdą złotówkę, którą przeznaczam na kurację Marcina. Nieustająco potrzebuje on specjalistycznego leczenia i bardzo kosztownej rehabilitacji. Szansą dla niego jest przeszczep komórek macierzystych do mózgu i ostrzykiwania botuliną dłoni. Jednak koszt tego jest ogromny! Wszystkie pieniądze, jakie mamy, przeznaczamy na rehabilitację, masaże i środki pielęgnacyjne. Wszystko to opłacamy z własnych środków, ponieważ jest to niezbędne do jego codziennego funkcjonowania.  Dzięki temu, co prawda małymi kroczkami, ale idzie cały czas do przodu… Proszę, pomóż nam! Chcę wierzyć, że Marcin jeszcze powróci do jako takiej sprawności. Bez Twojej pomocy, nie możemy nawet o tym marzyć… Mariola, mama

4 742,00 zł ( 3.71% )
Still needed: 122 918,00 zł
Liliana Bogusławska
12 days left
Liliana Bogusławska , 5 years old

Taka mała, a tak wiele już znosi... Taka bezbronna, ale niesamowicie dzielna... Proszę, pomóż!

Nasza wyczekiwana i wymarzona córeczka od pierwszych chwil musiała walczyć o swoje zdrowie. Ze względu na zagrożenie życia mamy Liliany, lekarze musieli podjąć decyzję o wcześniejszym rozwiązaniu ciąży. Był dopiero 25 tydzień, kiedy nasza córeczka Liliana przyszła na świat. Urodziła się w wyniku ciężkiego stanu przedrzucawkowego i zamartwicy urodzeniowej. Nasza Lila była skrajnym wcześniakiem i ważyła zaledwie 500 g. Jej stan był bardzo ciężki, wymagała podłączenia do respiratora. Przez pierwsze 68 dni swojego życia potrzebowała tlenoterapii, co spowodowało nieodwracalne zmiany w jej małych płuckach.  Doznała wylewów dokomorowych. Lekarze zdiagnozowali u niej również niedokrwistość, małopłytkowość, ze względu na którą przeszła pięciokrotnie zabieg transfuzji krwi oraz retinopatię wcześniaczą, przez którą konieczna była laseroterapia. Pierwsze 4 miesiące swojego życia spędziła w szpitalu. Byliśmy przerażeni, bardzo martwiliśmy się o jej zdrowie i życie. Zamiast cieszyć się z przyjścia na świat naszego ukochanego maleństwa – my drżeliśmy w obawie o Lilianę. Gdy córeczka została wypisana do domu, wiedzieliśmy, że przed nami bardzo trudna droga do jej zdrowia, ale nie zamierzaliśmy się poddawać.  Obecnie Lilka jest objęta stałą opieką w wielu specjalistycznych poradniach – neurologicznej, pulmonologicznej, endokrynologicznej, neurologopedycznej, okulistycznej, dermatologicznej, alergologicznej i psychologicznej. Jej codzienność to ciągłe wyjazdy na badania oraz nieustanna, intensywna rehabilitacja każdego dnia. Robimy wszystko, by zapewnić jej możliwie prawidłowy rozwój. Uczęszczamy z nią na zajęcia prowadzone przez Panią psycholog, aby mogła złapać kontakt z innymi dziećmi. Widzimy efekty rehabilitacji, jesteśmy z Lilki bardzo dumni, bo zaczęła wymawiać pojedyncze słowa. Wierzymy, że dalsze ćwiczenia przyniosą kolejne efekty i będziemy stawiać kroki do przodu. Córeczka wymaga regularnej wieloprofilowej terapii. Działamy obecnie z fizjoterapeutą, aby nie rozwinęła się u niej skolioza. Lila potrzebuje wielu wyjazdów i wizyt w różnych poradniach specjalistycznych, w tym prywatnych, a także zaopatrzenia w sprzęt rehabilitacyjny – ułatwiający właściwe funkcjonowanie. Pragniemy, aby nasza mała córeczka poszła do przedszkola i miała szansę na szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. Chcemy zrobić wszystko, aby jej to zapewnić, ale potrzebujemy Państwa pomocy. Może nie trzeba poruszać nieba i ziemi, a wystarczy ludzkie serca… Jesteśmy wdzięczni za każdy gest i pomoc, ponieważ wszystko to przyczynia się do poprawy zdrowia naszej Lilki. Wdzięczni rodzice 

1 973,00 zł ( 3.7% )
Still needed: 51 219,00 zł
Staś Franczyk
Staś Franczyk , 6 years old

Pomóż Stasiowi zawalczyć o lepszą przyszłość!

Pierwsze nieprawidłowości w zachowaniu i rozwoju Stasia pojawiły się tuż po jego narodzinach. Wtedy jednak nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak trudną walkę będziemy musieli stoczyć. Od tamtej pory każdego dnia staramy się robić wszystko, by codzienność naszego dziecka nie była aż tak wymagająca. Staś jest w spektrum autyzmu. Ma problemy w funkcjonowaniu w społeczeństwie, szczególnie w sferze mowy, komunikacji i emocji. Ponadto synek ma duże zaburzenia integracji sensorycznej, które najbardziej dotykają kwestii jedzenia. W związku z tym nasze dziecko  wymaga specjalistycznych terapii: logopedycznej psychologicznej, terapii SI, terapii ręki, zaburzeń żucia i gryzienia, TUS,  fizjoterapeuty i treningu EEG-Biofeedback. Terapie te, przełożą się na lepsze funkcjonowanie Stasia w społeczeństwie i będą miały pozytywny wpływ na jakość jego życia w przyszłości. Staś ma duże trudności w kontaktach  społecznych i nie odnajduje się w grupie rówieśniczej, choć bardzo chce do niej należeć. Synek ma kłopot z kontrolowaniem emocji i często przejawia zachowania agresywne oraz opozycyjno-buntownicze. Jego nastrój potrafi zmienić się w ciągu sekundy....  Nasze możliwości finansowe nie są w stanie pokryć wszystkich tych zajęć, które w większości musimy opłacać z własnej kieszeni. Pragniemy wyjechać ze Stasiem na turnus rehabilitacyjny, ale teraz jest to nieosiągalne… To dla nas ogromna radość widzieć, że terapia przynosi efekty. Niestety, aby były one trwałe, zajęcia muszą być regularne.  Pomimo wszelkich trudności, jakie spotykamy na naszej drodze, głęboko wierzymy w to, że Stasia czeka dobre samodzielne życie. Maksymalne wsparcie terapeutyczne w połączeniu z miłością rodziców to skuteczna wygrana. Wierzymy w to całym sercem i prosimy o Twoją pomoc, która może wiele zmienić w życiu naszego dzielnego synka. Rodzice Stasia

197,00 zł ( 3.7% )
Still needed: 5 123,00 zł
Krzysztof Sosna
Krzysztof Sosna , 52 years old

Bez Twojej pomocy nie mam szans na sprawność i normalne funkcjonowanie❗️

Do pewnego momentu prowadziłem spokojne, poukładane życie u boku żony i dzieci. Pracowałem w kopalni, starałem się zapewnić rodzinie wszystko, czego potrzebowali. Niestety moje problemy zdrowotne zniszczyły naszą codzienność... Miałem wypadek, który rozpoczął moje problemy zdrowotne. Doszło do zatoru, w wyniku którego musiałem mieć usuwaną śledzionę. Jakby tego było mało, niedługo później zostałem porażony prądem – co zapoczątkowało problemy z żyłami i krwią. Cierpię na chorobę serca, miażdżycę kończyn dolnych i cukrzycę insulinozależną. Bardzo się to odbiło na moich nogach – w szpitalu lekarze chcieli amputować je obie! Na szczęście do tego nie doszło, choć problem nie zniknął – musiałem nieustannie jeździć od lekarza do lekarza, na różne zabiegi, operacje, wizyty… Nic nie pomagało. Nie mogłem już dłużej tak funkcjonować – konieczna była amputacja stopy, a niedługo później – nogi. Jeżdżę na wózku, by nie obciążać jeszcze w miarę dobrze funkcjonującej drugiej kończyny. Opiekuje się mną żona i dzieci, ale gdy są w pracy i szkole, nie jestem w stanie poradzić sobie sam. Nasz dom nie jest przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych.  Dużym ułatwieniem byłaby dla mnie proteza, ale jej koszt jest tak wysoki, że nie jesteśmy w stanie pokryć go z własnych środków. Na moich barkach spoczywa odpowiedzialność za dzieci i żonę – jest mi potwornie źle, bo nie mogę zapewnić im i sobie wszystkiego, co potrzebują… Bardzo proszę o wsparcie. Każda złotówka będzie na wagę złota! Krzysztof

2 362,00 zł ( 3.7% )
Still needed: 61 468,00 zł