Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wiktoria Wijaszka
Wiktoria Wijaszka , 3 years old

Potrzebna pomoc w walce o przyszłość❗️Pomóż Wikusi❗️

Wiktoria jest bardzo radosnym dzieckiem. Niestety, przez zespół genetyczny ma opóźniony rozwój psychoruchowy i czasem dostaje napadów złości, które trudno opanować. Wtedy płacze, krzyczy, bije innych i zrzuca przedmioty, co stanowi dla niej ogromne niebezpieczeństwo... Diagnoza brzmi: Zespół genetyczny Smith-Magenis. Wikusia nie mówi, wycisza się jedynie momentami, kiedy może na czymś skupić uwagę, ma problem z utrzymaniem kontaktu i obniżony rozwój poznawczy i niską motorykę… Mimo to uwielbia chodzić do przedszkola i bawić się z dziećmi. Lubi zwierzęta, malowanie… Małe przyjemności, których chcielibyśmy podarować jej jak najwięcej. Ale bez leczenia i rehabilitacji to nie będzie możliwe, bo rozwój Wikusi po prostu się cofnie. By do tego nie dopuścić, potrzebne nam środki na rehabilitację. Choćby zajęcia u neurologopedy sprawiają, że córeczka robi bardzo duże postępy, więc szansa jest realna. Dlatego prosimy o pomoc w zebraniu środków na rehabilitację, a tym samym o szansę na normalne, szczęśliwe dzieciństwo. Rodzice

695,00 zł ( 4.35% )
Still needed: 15 263,00 zł
Adrian Matusiak
Adrian Matusiak , 15 years old

Tylko dzięki operacji Adrian ma szansę zacząć chodzić na własnych nogach! Pomóż❗️

Mój synek nigdy nie poznał, czym jest beztroskie dzieciństwo. Z kolei słowo „rehabilitacja” zna doskonale. Adrian każdego dnia ćwiczy w pocie czoła, by stawać się coraz bardziej samodzielnym. To jednak wiąże się z wielkim bólem, łzami i ciężką pracą... Adrian przyszedł na świat jako wcześniak w 33. tygodniu ciąży. Od urodzenia zmaga się z mózgowym porażeniem dziecięcym, z którym współwystępuje mnóstwo zaburzeń – wady wzroku, słuchu, zaburzenia pracy mięśni oraz liczne deformacje w obrębie układu kostnego. Ze względu na problemy z nóżkami, Adrian przeszedł dwie skomplikowane operacje. Syn miał przetaczaną krew, założono mu aż 150 szwów, a następnie gips. Miał zwichnięte prawe biodro, więc konieczna była osteotomia ze skróceniem 2 cm kości udowej… Od tych trudnych chwil minęło już sporo czasu, jednak walka Adriana się nie zakończyła. Konieczna będzie kolejna operacja prawej nogi, aby synek mógł prawidłowo ją obciążać i chodzić przy balkoniku lub o kulach. To jedyna szansa na jego samodzielność, musimy działać szybko! Mimo systematycznej i intensywnej rehabilitacji, bez operacji Adrian nie będzie mógł swobodnie się poruszać czy lepiej funkcjonować. Syn uczęszcza do 8 klasy – przed nim egzamin i nowa szkoła… Bardzo zależy nam na szybkim przeprowadzeniu operacji, aby zdążyć z rehabilitacją pooperacyjną i zapewnić Adrianowi lepszy start w nowej szkole, bez wózka inwalidzkiego. Termin operacji został wyznaczony na 13 lutego 2025 roku. Niestety, ogromną przeszkodą są pieniądze – jej koszt to ponad 20 tysięcy złotych! Ta kwota jest dla nas nieosiągalna w tak krótkim czasie… Jestem bardzo wdzięczna za wsparcie, jakie dotychczas okazaliście Adrianowi. Dzięki Wam walka o jego sprawność była choć trochę łatwiejsza. Niestety, znów muszę prosić Was o pomoc. Operacja jest jedyną szansą, aby mój syn zaczął wreszcie chodzić na własnych nogach. Dziecięce porażenie mózgowe będzie towarzyszyć Adrianowi już zawsze. Jednak nie przestaję wierzyć w to, że jego codzienność może być lepsza! Proszę, wesprzyjcie mojego synka, który jest wielkim wojownikiem i dzielnie walczy o normalne dzieciństwo... Potrzebuje tylko Waszej pomocy! Iwona, mama

1 065,00 zł ( 4.35% )
Still needed: 23 404,00 zł
Robert Mizera
Robert Mizera , 13 years old

Robert nie mówi! Pomóż opłacić jego walkę o sprawność!

Niezdolność do wyrażania swoich myśli i uczuć rodzi niewyobrażalny ból. Tak bardzo martwię się o mojego syna. Pomogliście nam w poprzednim etapie zbiórki. Dziś nowe potrzeby spędzają nam sen z powiek. Proszę, wesprzyjcie nas! Robert urodził się z chorobą neurologiczną, która odebrała mu zdolność mowy oraz sprawność intelektualną. Wynikające z niej słabe napięcie mięśniowe oraz szereg innych nieprawidłowości sprawiają, że mimo wieloletnich ćwiczeń wypowiadane przez syna słowa są niewyraźne. Nasz kontakt jest intuicyjny. Choć bardzo się staram, często nie potrafię go zrozumieć. Przez brak podstawowej umiejętności Robert bywa sfrustrowany i smutny. Moje dziecko, jak każdy człowiek, pragnie spełniać marzenia i poznawać na swojej drodze wspaniałych ludzi. Brak mowy bardzo go w tym ogranicza. Boję się, że w przyszłości nie będzie samodzielny. To mój największy lęk. Jeśli nie zwiększymy godzin rehabilitacji, nasz czarny scenariusz wkrótce się spełni. Zajęcia z neurologopedą, ostatnio rozpoczęta terapia eeg biofeedback oraz dalsze leczenie są koniecznością, by Robert był sprawny. Niestety, ich koszt jest bardzo duży i nie jestem w stanie go opłacić. Dodatkowym wydatkiem jest specjalny aparat ortodontyczny. Zgryz synka wymaga poprawy, inaczej nie mamy szans na postęp... Muszę zawalczyć o przyszłość mojego dziecka. Bardzo chcę, by był sprawny i szczęśliwy. Teraz nie mogę odpuścić. Jeśli się poddam, Robert nie będzie w stanie odnaleźć się w pełnym słów świecie. Proszę, wesprzyj mnie w walce o syna... Mama Roberta

462,00 zł ( 4.34% )
Still needed: 10 177,00 zł
Laura Łazarz
Laura Łazarz , 14 years old

Nie ma leku na jej chorobę, ale jest nadzieja na lepszą przyszłość! POMOŻESZ?

Moja córka zmaga się na co dzień z trudnym przeciwnikiem — chorobą, na którą nie ma leku. Możemy jedynie uczyć się z nią żyć, radzić sobie i walczyć...  Jestem mamą prawie 12-letniej dziewczynki imieniem Laura. Laura ma autyzm i niepełnosprawność umysłową w stopniu umiarkowanym. Zmagamy się codziennie z tymi samymi, powtarzającymi się trudnościami. Nasze życie uzależnione jest od choroby. To ona dyktuje nam warunki... My jednak nie jesteśmy bierne. Laura chodzi do 3 klasy szkoły specjalnej. W niej uczy się jak funkcjonować wśród ludzi, których nie zawsze rozumie. Gdyby to jednak było takie proste... Nauka, terapie i rehabilitacja w jej przypadku muszą trwać. Nieprzerwanie.  Moja córeczka zmaga się w ostatnim czasie z dodatkowymi trudnościami. Od miesiąca bierze leki wyciszające przepisane przez psychiatrę. Laura przejawia zachowania agresywne i autoagresywne. Córka okalecza własne dłonie, gryząc je. Potrzebujemy pomocy i środków na dalsze wizyty psychiatryczne oraz terapię na czas wakacji, bo wtedy jej szkoła jest zamknięta... Przed nami kolejny trudny czas. Chcielibyśmy prosić o wsparcie, aby się go nie bać, aby pewnie wejść we szranki z autyzmem, z niepełnosprawnością. Wygrywać z tym co przeciwko nam...  Proszę! Mama

461,00 zł ( 4.33% )
Still needed: 10 178,00 zł
Krzysztof Tasulis
Krzysztof Tasulis , 37 years old

Na granicy życia i śmierci liczy się każda chwila! Pomóż nim glejak zabierze nam Krzyśka!

Nie mamy czasu! Toczy się walka na śmierć i życie! W walce z nowotworem nie ma miejsca na cierpliwość czy kompromisy.  ____ W momencie, gdy zaczynał własne życie, usłyszał, że za chwilę może się skończyć! Ratuj Krzyśka przed potworną chorobą! Twoje wsparcie to nadzieja na życie. Był niezwykle energiczny, otwarty, a swoim poczuciem humoru zarażał wszystkich. I choć tego nienawidzę, wciąż mówię o tym w czasie przeszłym. Dlaczego? Bo teraz w naszym życiu mało jest beztroskiego śmiechu, niewiele okazji do spotkań i jeszcze mniej powodów do radości. Do naszej codzienności wkradł się strach i cierpienie… W tym wieku powracający ból głowy łatwo zrzucić na przemęczenie, stres, pęd życia. Badania dopisane do listy zadań i zapomniane… Ten schemat powtarza się nazbyt często. Tak samo było w przypadku Krzyśka - pochłonięty życiem, planowaniem założenia własnej rodziny, zupełnie przeoczył pierwsze sygnały alarmowe.  Aż do czerwca, kiedy Krzysiek dostał padaczki. Zdezorientowany, słaby, nie wiedział co się z nim dzieje! Badania, konsultacje ze specjalistami i pierwsza przerażająca informacja: w głowie Krzyśka znajduje się ogromny guz. Niemalże natychmiast podjęto decyzję o operacji usunięcia guza. To miał być zwrot w stronę dobrych wiadomości.  Nieśmiało marzyliśmy, że najgorsze już za nami. Niestety, nadzieja okazała się złudna. Badanie histopatologiczne potwierdziło najgorsze obawy, okazało się, że musimy stoczyć walkę o życie Krzyśka z glejakiem! Wdrożono protokół leczenia, chemioterapia i radioterapia to jednak wszystko, na co możemy liczyć. W tym starciu to jednak zdecydowanie za mało! Glejak to niezwykle podstępna i groźna choroba, dlatego musimy zdecydować się na każdą możliwą terapię, która zwiększa szanse Krzyśka na przyszłość. Wiemy, że podobne przypadki leczone są w Niemczech metodą immunoterapii. Niestety, tu pojawia się poważny problem, bo to leczenie nie tylko nierefundowane, ale też potwornie drogie! Jesteśmy przerażeni, bo życie można ratować, ale najpierw należy zebrać kilkaset tysięcy złotych.  Nie tylko kwota nas przeraża. Tak naprawdę w tej walce liczy się każdy dzień! Leczenie zakłada dokończenie terapii skojarzonej, a później powinniśmy być gotowi na rozpoczęcie immunoterapii. Potrzebujemy Waszej pomocy! Potrzebujemy wsparcia w zdobyciu ogromnej  kwoty, która pozwoli Krzyśkowi stanąć do zdecydowanej walki. Proszę, podaruj nam jeszcze przed świętami małą iskierkę nadziei. Twoja pomoc to wsparcie na wagę życia! Wierzymy, że przed naszą rodziną jest przyszłość, a Krzysztof spełni swoje marzenia o rodzinie. Jesteśmy pełni nadziei, że zły los się obróci, a nam uda się uratować życie, by Krzysztof mógł jeszcze wyruszyć w ukochane góry. Ta wiara i nadzieja pozwalają nam przetrwać i przygotować się na to, co nas czeka. Wszyscy wierzymy, że możemy wygrać. Że przed Krzyśkiem jeszcze długie, zdrowe lata, jednak każdy dzień bez podjęcia leczenia będzie zmniejszał jego szanse. Błagam, pomóż nam! *kwota zbiórki jest szacunkowa

22 945,00 zł ( 4.31% )
Still needed: 508 970,00 zł
Katarzyna Pająk
Katarzyna Pająk , 46 years old

Już prawie nie widzę! – Kasia czeka na przeszczep!

Rok temu dotknęło mnie schorzenie oczu – obustronny stożek rogówki z bardzo szybką progresją. Pomimo natychmiastowych zabiegów jakość widzenia pogarsza się z dnia na dzień! Obecnie ostrość w moim prawym oku wynosi jedynie 5%, a w lewym niespełna 10%. Choroba postępuje, wykluczając mnie z życia zawodowego i samodzielnego funkcjonowania. Lekarz zadecydował o skierowaniu mnie na przeszczep rogówek w obu oczach. W Polsce na takie zabiegi oczekuje się ok. 3 lat (na jedno oko). Istnieje szansa poprawy widzenia poprzez wszczepienie pierścieni śródrogówkowych, a następnie dopasowania odpowiednich soczewek miniskleralnych. Ten zabieg co w pewnym stopniu poprawiłby mój stan. Niestety nie jest on refundowany przez NFZ, a koszt wynosi ok. 11 tys. za jedno oko. Stąd moja ogromna prośba do wszystkich Was. Mam dopiero 45 lat. Dotychczas byłam zaradną, aktywną osobą, matką dwóch synów, odpowiedzialnym pracownikiem. Dziś praktycznie nie jestem już samodzielna. Poruszanie się po ulicy, nawet mieszkaniu, wykonywanie zwykłych codziennych czynności stanowi dla mnie olbrzymie wyzwanie. Musiałam zrezygnować z pracy. Brak wzroku całkowicie mi uniemożliwia jej wykonywanie, a przecież żyć trzeba… Kwota, o jaką proszę stanowi tylko ułamek w procesie leczenia, konsultacji, dojazdów i leków, ale dla mnie to jedyna szansa na normalne życie w oczekiwaniu na dawce do przeszczepu. Kasia

1 376,00 zł ( 4.31% )
Still needed: 30 539,00 zł
Oliwier Staniec
7 days left
Oliwier Staniec , 6 years old

Podaruj Oliwierkowi uśmiech! Trwa walka o przyszłość naszego synka!

Z całego serca dziękujemy za wsparcie, które od Was otrzymaliśmy! Każda pomoc, nawet ta najmniejsza, przybliża nas do celu i pokazuje jak cenne jest wsparcie ludzi dobrych serc!   Poznajcie historię Oliwiera: Nasz syn mierzy się z autyzmem wczesnodziecięcym oraz zespołem Aspergera. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by zapewnić mu odpowiednią opiekę. Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, że te działania przynoszą efekty i codzienność Oliwierka się poprawia. Staramy się przewidywać zachowania synka. Mamy już wyuczone pewne schematy. Oli każdego dnia robi spektakularne postępy, oraz sam przejmuje inicjatywę zajęć – radzi sobie świetnie, Panie bardzo go chwalą. Oliwierek na terapię chodzi chętnie i z uśmiechem na twarzy. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że po burzy, jaka zaistniała w naszym życiu – wyszło słońce, które daje nadzieję, na lepszy czas. Jeśli chodzi o zakres genetyki na tę chwilę jesteśmy w dalszych postępach badań. Na co dzień najtrudniejsza jest dla nas komunikacja, mimo iż Oli pięknie gestykuluje, a nawet zaczyna mówić pojedynczymi słowami. Widzimy ogromny postęp, jednak zakres emocji jest nadal zaburzony, przez co komunikacja pozostaje utrudniona. Potrzebujemy Państwa wsparcia, aby uzyskać mówik, czyli program do komunikacji alternatywnej. Jest on niezbędny do codziennego funkcjonowania naszego dziecka. Dzięki niemu syn mógłby przekazywać nam swoje odczucia, pragnienia, emocje, a także codzienne potrzeby. W obliczu wszystkich potrzeb synka dodatkowe koszty są dla nas sporym wyzwaniem. Każda wpłata to dla nas nieoceniona pomoc! Rodzice Oliwierka

183,00 zł ( 4.29% )
Still needed: 4 073,00 zł
Aleksander Skok
Aleksander Skok , 84 years old

Chęć życia nie zna wieku... Pomóż Panu Aleksandrowi odzyskać sprawność!

U Aleksandra wykryto krwiaka podtwardówkowego! Za nim walka o życie i kilka operacji, a przed nim wciąż walka o sprawność! Aleksander nie musi pozostać zamknięty w swoim ciele. Ma przed sobą wiele lat. Pomóżcie mu, by nie cierpiał. Starszy człowiek również zasługuje na szansę. Nie musi być poza nawiasem służby zdrowia... W lipcu 2021 roku mój tata Aleksander, mając 80 lat, był w stanie robić pompki. W sierpniu – zaledwie miesiąc później – leżał w szpitalu, walcząc o życie!  Na skutek błędnie dobranego leku upadł. Okazało się, że ma przewlekłego krwiaka podtwardówkowego, przeszedł 3 operacje neurochirurgiczne i w sumie 6 narkoz. Dawano mu 3% szans na przeżycie. Teraz walczy o odzyskanie częściowej sprawności. Tato bardzo chce rozmawiać, ale z rurką tracheostomijną nie potrafimy go zrozumieć. Wciąż leży, choć stan jego zdrowia pozwalałby mu już siedzieć, przynajmniej na wózku. W ramach rodziny wykonujemy przy tacie wszystkie zabiegi pielęgnacyjne. Odsysamy wydzielinę z płuc, karmimy PEG-iem, już prawie wyleczyliśmy wielkie poszpitalne odleżyny i ranę pooperacyjną na głowie. Ze względu na spastyczność, jednak nie jesteśmy w stanie rozruszać taty. Z dnia na dzień jego mięśnie sztywnieją coraz bardziej. Wkrótce minie 5 miesięcy od pierwszej operacji, a my skazani na siebie walczymy, by tato nie cierpiał tak mocno z powodu przykurczy. Niestety wypadł też z państwowej służby zdrowia, bo nie jest umierający, więc żadne hospicjum domowe mu nie przysługuje, a rehabilitacja na NFZ będzie dopiero za pół roku. Ze wszystkim mamy pod górkę, bo na przepiękną wieś na Podlasiu, gdzie tato zamieszkał ze mną po szpitalu, żaden lekarz, czy pielęgniarka, a tym bardziej rehabilitant nie chcą niestety przyjechać, a pacjent nie nadaje się do transportu do poradni. Macierzysty POZ, gdzie tata był zapisany, odmówił pomocy. Interwencje w Funduszu Zdrowia niewiele pomogły. Byliśmy przeganiani z poradni do poradni. Aż w końcu tatą zajął się lekarz z sąsiedniej wsi, taki sam starszy pan. Tata jest zbyt ciężki, byśmy mogli samodzielnie go rehabilitować. Zdobyliśmy sprawności pielęgniarzy niemal w pełnym zakresie, ale z neurorehabilitacją nie radzimy sobie sami. A to historia choroby taty: Zaczęło się od wysokiego ciśnienia, które tata dostał po śmierci szwagra. Lekarz podczas teleporady przypisał  mu na uspokojenie lek na… padaczkę, w dodatku w zbyt dużej dawce, bo w kamerce tato wydał się wielkim facetem. Na skutek tego tacie drastyczne spadło ciśnienie. Słaniał się, w nocy upadł. Lekarz z pogotowia uznał, że neurologicznie jest dobrze. Kazał tylko stopniowo odstawić lek. Przez kolejny miesiąc tato miał zachwiania równowagi. Badania neurologiczne nic nie wykazywały. Kiedy w końcu przewieziono tatę do szpitala, na SORze stwierdzono tylko odwodnienie i ciągnące się skutki uboczne leku na padaczkę. Podczas kroplówki  tato stracił przytomność. Wówczas tomograf wykazał krwiak podtwardówkowy przewlekły. W szpitalu powiatowym nie było oddziału neurochirurgii. Operował zwykły chirurg. Tato miał nie przeżyć. Wmawiano nam, że zaraz umrze, bo jest stary. Nie słuchano nas, że miał wcześniej świetną kondycję, nigdy nie chorował, a koronawirusa zwalczył w kilka dni. Po tygodniu okazało się, że tato żyje, ale operację trzeba powtórzyć. Kolejna operacja w powiatowym szpitalu nie przyniosła poprawy.  Trzymano tatę i czekano na śmierć. Nie chciano udzielać rodzinie informacji, co się dzieje, oprócz tej, że zaraz tato umrze, bo ten wiek… Gdy pooperacyjne zdjęcia tomografii mózgu zobaczył profesor neurochirurg z Warszawy, powiedział, że jest duża szansa i powinniśmy przewieźć tatę do dobrego ośrodka, gdzie jest oddział neurochirurgii. Udało się.  Cudowni lekarze z Białegostoku wyjęli część czaszki taty, ale sprawili, że nie tylko przeżył, ale również wybudził się ze śpiączki.  Obecnie jedynym ratunkiem i ostatnią szansą na możliwość rozruszania taty, ulżenia w cierpieniu  i powrotu do mówienia jest neurologiczny turnus rehabilitacyjny, którego miesięczny koszt wynosi około 25 tysięcy złotych. Zgromadziliśmy część środków, ale nie możemy zwlekać dłużej, bo tato całkowicie zamknie się w swoim sztywnym ciele. Dlatego prosimy Was o pomoc! Rodzina Aleksandra

5 000,00 zł ( 4.29% )
Still needed: 111 426,00 zł
Eryka Duulatbekowa
Urgent!
5 days left
Eryka Duulatbekowa , 4 years old

POMOCY❗️Mała Eryka ma WZNOWĘ NOWOTWORU – walczymy o jej życie❗️

Kiedy urodziła się moja córeczka, zrozumiałam, że nie ma świecie wyższej wartości. Eryka jest moim sensem życia, moim tlenem, moją duszą. Ale teraz okrutna choroba próbuje mi ją zabrać, a ja nie wiem, co robić! Eryczka ma WZNOWĘ neuroblastomy. To najgroźniejszy z możliwych nowotworów, który zabija połowę chorujących dzieci! Błagam każdego, kto czyta ten apel o pomoc! Moja kochana córeczka nie może umrzeć… A bez leczenia tak właśnie się stanie! Na początku września 2022 roku powieki i uszy Eryki zrobiły się żółte. Nie miała apetytu, zaczęła szybko się męczyć i zrobiła się kapryśna. Wystraszyłam się… Pomyślałam, że to może być żółtaczka, dlatego szybko umówiłam nas na wizytę. Podczas badania USG lekarz zauważył dużego guza w okolicach nerek. Natychmiast wysłano nas do szpitala. Gdy usłyszałam, że w ciele mojej malutkiej córeczki znajduje się COŚ, co zagraża jej życiu, niemal zemdlałam. Skierowano nas na oddział onkologiczny, a ja przestałam rozumieć, co się dzieje. Docierało do nie tylko to, że w moich ramionach płacze moja malutka córeczka, którą przytulam z całych sił. Po badaniach zdiagnozowano neuroblastomę przestrzeni zaotrzewnowej 4 stopnia z uszkodzeniem szpiku kostnego. Pamiętam jak siedziałam w gabinecie ordynatora. Powiedział, że Eryce pozostało 2-3 miesiące życia. Można spróbować wykonać przeszczep szpiku za granicą, ale nie ma gwarancji, że to pomoże. Nie powiedziałam nic. Wyśliznęłam się z gabinetu i pobiegłam na salę szpitalną, gdzie leżała Eryka. Przykucnęłam przy jej łóżku, wzięłam jej rączkę w swoją i patrzyłam na nią. Łzy leciały po moich policzkach. Czym ona sobie zasłużyła? Dlaczego właśnie Eryka, czemu nie ja? Przecież to tylko małe dziecko! Czułam, że świat się kończy. I wyjścia już nie ma. Eryka ciężko znosiła chemioterapię. Kiedy pojawiły się skutki uboczne, trudno było na to patrzeć. Z bólu biła siebie w głowę, zrywała z siebie ciuchy, chciała stamtąd uciec… Za każdym razem przytulałam swoje maleństwo i ze łzami w oczach prosiłam, błagałam, by tylko wyzdrowiała. Czułam ogromny strach, że ją stracę. Wiedziałam, że chemia, którą przyjmuje utrzymuje ją jedynie przy życiu. Dla mnie i dla mojej rodziny drogie leczenie za granicą wydawało się czymś niemożliwym. Dołowała mnie myśl, że życie mojej córeczki zależy od pieniędzy, których nigdy nie zdobędę. Obwiniałam się, że nie mogę jej pomóc. Pewnej nocy uciekłam z sali szpitalnej i schowałam się w świetlicy. Zalewałam się łzami, rwałam sobie włosy. Błagałam, żeby Bóg dał jej siły i zdrowie, żeby ocalił ją... Byłam w takim stanie, że nie zauważyłam, że w pokoju ktoś jest. Okazało się, że przychodzą tu inne mamy i także płaczą w ciemności, by nikt ich nie zauważył.  Jedna z nich była w tym momencie w pokoju. Podeszła do mnie, przytuliła. Powiedziała: "Proszę Cię... Płacz tyle, ile potrzebujesz. Tylko zrób tak, żeby twoja córka nigdy nie widziała twoich łez. Twojej córeczce i tak jest teraz ciężko, a jak zobaczy płaczącą mamę będzie jej gorzej." Ta mama poradziła mi znajdować w sobie siły, bawić się z córką, śmiać się i zawalczyć o trochę normalności w naszym życiu. Mówiła, że to pomoże. Dzisiaj jestem jej za to niezmiernie wdzięczna.  Podjęłam decyzję, że muszę szukać pomocy, gdzie tylko się da. Moja córeczka nie mogła umrzeć. 10 października wyleciałyśmy z kraju i rozpoczęłyśmy leczenie w Turcji. Eryczce ogolili włosy, przez co strasznie się zasmuciła. Ja też płakałam i zbierałam każdy jej włos do torby. Miała takie ładne włoski… Po 3 cyklu chemii badania wykazały, że guz się zmniejszył. Zadecydowano, że można już przeprowadzić operację, by go usunąć. Na szczęście wszystko zakończyło się sukcesem.  Po operacji Eryka miała jeszcze 3 cykle chemioterapii. Po każdym wymiotowała, miała gorączkę, traciła apetyt, była osłabiona, zmęczona, skarżyła się na ból w ciele i miała kiepskie wyniki badań. Ale zniosła to wszystko jak prawdziwa wojowniczka.   Potem Eryczka przeszła pomyślnie autoprzeszczep. Wszystko zgodnie z planem. Po kolejnych chemiach i radioterapiach mogliśmy wrócić do domu. Przez rok wszystko było dobrze, ale w marcu 2024 podczas kolejnej kontroli lekarze wykryli nawrót. Tym razem z przerzutami do mózgu, szpiku kostnego i kości. W trybie pilnym wyznaczono 3 cykle chemioterapii, które Eryka znosiła okropnie. Wyniki badań też były fatalne. Każdy nowy kurs leczenia to ból, rozpacz i poczucie winy. Ze strachu o moją córeczkę nie potrafiłam ułożyć zdania, skupić się, nie potrafiłam przypomnieć sobie, o co chciałam zapytać lekarza... Czasami wydawało mi się, że zwariowałam. Eryka okazała się silniejsza ode mnie. Niestety, jej stan jest na tyle poważny, że sama chemia nie wystarczy. Lekarze mówią wprost, musimy jak najszybciej rozpocząć immunoterapię w Barcelonie, która jest ogromną szansą na pełne wyzdrowienie.   Niestety, kwota powaliła nas na kolana! Nigdy nie będę w stanie zgromadzić takich pieniędzy. Dlatego jestem zmuszona zwrócić się o pomoc. Proszę Was, błagam, pomóżcie mi ocalić Erykę! To nie czas na śmierć... Mama Eryki ➡️ Śledź losy Eryki na Facebooku!

153 351,00 zł ( 4.29% )
Still needed: 3 419 055,00 zł