Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Monika Zbyszko
Monika Zbyszko , 19 years old

Przez wypadek wylądowałam na wózku... Pomagamy Monice odzyskać sprawność!

Jestem Monika, w tym roku stałam się osobą pełnoletnią. Dwa lata temu moje życie nagle się zmieniło… Uległam wypadkowi, w wyniku którego wylądowałam na wózku! Intensywna rehabilitacja to moja jedyna szansa na powrót do sprawności! W 2021 roku, mając zaledwie 16 lat, przeszłam groźny upadek z wysokości ośmiu metrów! Doznałam poważnego urazu kręgosłupa – licznych złamań odcinka piersiowego i lędźwiowego oraz uszkodzenia rdzenia kręgowego. Pomimo szybkiej operacji i wzmocnienia kręgosłupa prętami i śrubami nadal mam niedowład kończyn dolnych… Od tego czasu poruszam się na wózku. Lekarze dają mi jednak nadzieję na powrót do sprawności! Do tego potrzebuje regularnej i intensywnej rehabilitacji, najlepiej w ośrodku rehabilitacyjnym. Koszt miesięcznego pobytu w polecanym mi ośrodku wynosi aż 17 tysięcy złotych! A musiałabym spędzić tam aż 9 miesięcy! Moim największym marzeniem jest powrót do sprawności! Żebym mogła tak jak moi rówieśnicy, cieszyć się pełnią życia: pójść na spacer, pojechać w góry, nad morze i po prostu być samodzielna. Obecnie moje życie wypełnione jest ciągłym zamartwianiem się i obawami, że brak odpowiednich środków finansowych nie pozwoli mi na powrót do dawnego życia! Dlatego bardzo proszę o wsparcie! W ośrodku będę miała zapewnioną opiekę specjalistów, którzy z powodzeniem pomagają w powrocie do sprawności osobom w podobnej sytuacji.  Ratunkiem może okazać się też zalecany mi przez lekarzy elektrostymulator. Cierpię na częściowy zanik mięśni, a moje nerwy pracują w bardzo ograniczonym zakresie (30-40%). Sprzęt zwiększa szansę na powrót prawidłowego czucia w nogach i stopach. A co za tymi idzie normalne i szczęśliwe życie.  Zawsze byłam bardzo aktywna, kocham czas spędzany w górach. Wierzę, że jeszcze będę mogła poruszać się po nich na własnych nogach. Będę wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą kwotę i z góry dziękuję za okazane mi wsparcie! Monika

4 994,00 zł ( 9.15% )
Still needed: 49 581,00 zł
Marta Chudzińska
Marta Chudzińska , 27 years old

Pomóż nam być razem i cieszyć się życiem❗️

Bywało różnie... Był ciężki dla nas czas, kiedy wygrywała choroba, ale przyszedł i moment, kiedy to my wygrywamy z chorobą. Martusia urodziła się za wcześnie. Po kilku okresach cierpienia nadeszły dla niej i dla nas lepsze dni, którymi cieszymy się, jak potrafimy. Chcielibyśmy razem z Martusią, która teraz ma już 26 lat, jeździć na wycieczki rowerowe po okolicy i na wakacje do miejsc, które zawsze ją cieszyły. Zwłaszcza czas spędzony nad morzem, z uwagi na kłopoty z tarczycą, jest dla Martusi bardzo cenny. Córka ma porażenie mózgowe oraz wodogłowie spowodowane wylewem krwi do mózgu zaraz po narodzinach. Nie widzi i nie słyszy, jest bezwładna. Ma również epilepsję i problemy z tarczycą. Musimy karmić ją sondą, którą zakładamy trzy razy dziennie przez nos. Mimo tych wszystkich "atrakcji" cała nasza rodzina jest wesoła, kompletna i pełna wzajemnej miłości. Znaczne skrzywienie kręgosłupa oraz wcześniej opisane problemy zmuszają nas do kupna specjalistycznego wózka, który zapewni Martusi bezpieczeństwo oraz właściwą, półleżącą pozycję podczas podróży małych i dużych. Pomóżcie nam kupić specjalistyczny wózek spacerowo-terenowy, który dostosowany jest do specyfiki jej niepełnosprawności, a będziemy jeszcze szczęśliwsi i nadal pełni słońca. Wózek ten umożliwi nam również wspólne wycieczki rowerowe, ponieważ można go sprzęgać z rowerem. Liczymy na wasze serdeczne wsparcie. Wdzięczni rodzice z Martusią i jej młodszą siostrą.

2 091,00 zł ( 9.14% )
Still needed: 20 782,00 zł
Łukasz Kobylak
Urgent!
Łukasz Kobylak , 42 years old

Agresywny NOWOTWÓR chce zabrać nam ukochanego tatę i męża❗️POMOCY❗️

Nazywam się Łukasz, mam 42 lata. Jestem szczęśliwym mężem i ojcem dwójki wspaniałych dzieci – Ali i Bartka. Pracuję w zawodzie, który lubię i spełniam się w życiu rodzinnym. Niestety, moje życie drastycznie zmieniło się pod koniec czerwca 2024 roku, kiedy zdiagnozowano u mnie złośliwego glejaka IV stopnia. Wszystko zaczęło się od silnych bólów głowy, które nie ustępowały mimo zażywania leków. 24 czerwca trafiłem do szpitala we Wrocławiu z zawrotami głowy i zaburzeniami widzenia. Tomografia wykazała obecność guza mózgu, co potwierdził następnego dnia rezonans magnetyczny.  10 lipca przeszedłem pilną operację usunięcia guza z prawego płata czołowego. Guz miał pięć centymetrów i został usunięty w całości, jednak operacja była dużym wyzwaniem, niosącym ryzyko poważnych zaburzeń neurologicznych. Ostateczna diagnoza – glejak złośliwy IV stopnia – była dla mnie ogromnym ciosem. Teraz czeka mnie radioterapia i chemioterapia w Bydgoszczy, jednak standardowe i refundowane leczenie w Polsce na tym się kończy. Glejak to bardzo agresywny guz mózgu, który najczęściej powraca, a jego wznowa może nastąpić szybko i w miejscu nieoperacyjnym. Nie chcę bezczynnie czekać na najgorsze – chcę żyć! Po wielu konsultacjach medycznych zdecydowałem się na dalsze leczenie, które daje mi nadzieję na lepszą przyszłość.  Pierwszym krokiem jest terapia TTFields Optune – urządzenie wytwarzające pola elektromagnetyczne, które zakłócają wzrost nowotworu i powodują śmierć komórek nowotworowych. Jest to standardowa metoda leczenia w Niemczech, Szwajcarii i USA, jednak jej koszt to około 130 000 zł miesięcznie, a urządzenie trzeba nosić przez co najmniej 6 miesięcy. Kolejnym krokiem będzie immunoterapia w Niemczech. Koszty leczenia są ogromne, a czasu mam niewiele. Chcę walczyć o swoje życie nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla mojej rodziny. Moje dzieci – 4-letni Bartek i 9-letnia Ala – potrzebują taty. Nie chcę być kolejną osobą w przerażających statystykach.  Wiem, że istnieją przypadki wieloletniego przeżycia osób z taką diagnozą i ja chcę być tego przykładem! Czeka mnie ciężka walka z nierównym przeciwnikiem, ale z Waszą pomocą mogę go pokonać. Proszę, pomóżcie mi w tym! Łukasz Kobylak

145 815,00 zł ( 9.13% )
Still needed: 1 449 930,00 zł
Anna Hals
Anna Hals , 54 years old

Walczę z chorobą już ponad 40 lat! Proszę, wyciągnij do mnie pomocną dłoń!

Jestem Anna i od ponad czterech dekad walczę o zdrowie. Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się bardzo wcześnie, gdy miałam zaledwie 14 lat. Niestety, z czasem mój stan zdrowia pogarszał się coraz bardziej... Przed laty zdiagnozowano u mnie malformację tętniczo-żylną kanału kręgowego. 15 lat temu pojawiły się także ogromne problemy z chodzeniem i czuciem w stopach i na całych nogach. Lewa noga jest praktycznie drętwa. Pomimo poruszania się o dwóch kulach nie chcę się poddawać. Choroba nie odebrała mi chęci do życia i walki – wciąż pracuję zawodowo jako nauczyciel.  Marzę, by jak najdłużej być sprawna i jak najbardziej samodzielna, lecz do tego potrzebuję Waszej pomocy. W walce o zdrowie i lepsze jutro niezwykle ważna jest intensywna fizjoterapia. Niestety, rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku oraz możliwość korzystania  z egzoszkieletu to wydatek ponad 50 tysięcy złotych! Oprócz tego muszę korzystać z prywatnych masaży, które przynoszą mi ogromną ulgę w zmaganiu się z bólem. Wszystko to generuje ogromne koszty, których nie jestem w stanie udźwignąć samodzielnie.  Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń i dajcie szansę na walkę z chorobą. Sama walczę już tak długo i zaczyna mi brakować nie tylko sił, ale i środków finansowych. Wierzę, że każdy gest dobrego serca wysłany w świat – wraca z podwójną mocą!    Anna

4 860,00 zł ( 9.13% )
Still needed: 48 332,00 zł
Łukasz Nowakowski
Łukasz Nowakowski , 39 years old

Cudem przeżył wypadek... Od wielu lat walczy o sprawność! Pomocy!

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie! To niesamowite uczucie, gdy wiem, że los mojego syna nie jest Wam obojętny! Jeszcze raz proszę o pomoc dla Łukasza! Nasza historia W październiku 2011 roku doszło do tragedii. Mój syn Łukasz miał wypadek i doznał w nim ciężkiego urazu czaszkowo-mózgowego. Po tym zdarzeniu był bez kontaktu werbalnego, leżący, żywiony przez PEG z niedowładem spastycznym czterokończynowym i padaczką pourazową... Gdyby nie padający deszcz, mokre śliskie liście na drodze, być może nadal byłby zdrowym mężczyzną... Czasem zastanawiam się, jakby wyglądało jego życie, gdyby nie ten wypadek. Czy byłby szczęśliwy, spełniony, może miałby rodzinę, może to on byłby dla mnie wsparciem… Ale szybko wracam do rzeczywistości, w której to ja muszę się nim opiekować i walczyć o jego zdrowie. Wypadek zmienił nie tylko życie Łukasza, ale całej rodziny. Na początku lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Podobno z takimi obrażeniami nie mógł wyjść z tego cało... A jednak! Przeżył, a po wyjściu ze szpitala zaczęła się walka o jego powrót do zdrowia. Łukasz zaczął wtedy reagować na głosy, na dotyk. Ta walka trwa już 12 lat. Sama opiekuję się synem w domu. Czasami przychodzą do niego rehabilitanci w ramach NFZ, jednak to zdecydowania za mało. Dlatego co jakiś czas staram się zapewnić synowi wyjazd na prywatny turnus rehabilitacyjny. Udaje się to dzięki darczyńcom i sumie, którą odłożę ze swojej emerytury. Na turnusach Łukasz poddawany jest bardzo intensywnym i częstym zabiegom, ćwiczeniom polepszającym jego sprawność. Korzysta z wielu form terapii. Najlepsze efekty przynosi jednoczesna, kompleksowa terapia ruchowa, logopedyczna i hydroterapia. Zabiegi te są okupione ogromnym wysiłkiem, jednak to jedyna droga, aby stan jego zdrowia nie pogarszał się. Dzięki wyjazdom syn poczynił spore postępy. Kontaktuje się z nami za pomocą oczu, uśmiechu, gestów. Od dawna też nie jest żywiony przez rurkę, dalej ma jednak problemy z przełykaniem. Moim marzeniem jest, by moje dziecko było samodzielne. Nie wiem, czy ma ono szansę się spełnić. Wiem, że sprawność syna może się poprawić. Do tego potrzeba jednak kolejnych wyjazdów na turnusy. Niestety, sama nie jestem w stanie mu tego zapewnić... Dlatego to Wy jesteście ostatnią deską ratunku dla mojego dziecka. Bardzo proszę Was o pomoc! Wierzę, że będziecie z Łukaszem i pozwolicie mu walczyć o lepszą przyszłość! Danuta, mama Łukasza

6 531,00 zł ( 9.13% )
Still needed: 64 959,00 zł
Alan Misiewicz
Alan Misiewicz , 13 years old

Synku, dziękuję, że do mnie wróciłeś❗️Walczymy o Ciebie dalej❗️

Stan Alanka poprawia się! Ale to nie koniec walki. By nie stracić tego, co wypracowaliśmy, musimy kontynuować kosztowną rehabilitację. Nasza historia: Sceny niczym z filmu akcji. Wypadek, w letniej scenerii, nad jeziorem zbiera się grupa ludzi, mężczyźni krzyczą, kobiety wpadają w histerię. Po chwili przy brzegu jest już tłum. Wypadek na wodzie – jeden mężczyzna na skuterze wodnym taranuje innego. Wypadek wygląda bardzo groźnie, po chwili okazuje się coś strasznego. Staranowany mężczyzna płynął z 7-letnim wtedy synkiem. Chłopiec leży na powierzchni, twarzą pod wodą, nie rusza się! Alanek nie oddychał, z uszu leciała mu krew. Reanimację rozpoczęła jego siostra. Kiedy dyspozytorka usłyszała, że chłopiec ma podkurczone kończyny i krwawi, nie miała wątpliwości, uraz mózgu! Kiedy zabierano Alanka na pokład śmigłowca, nie odzyskał przytomności. Ponad 100 km do Poznania dłużyło się najbardziej w życiu. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że Alanek jest w stanie krytycznym. Stwierdzono aksonalny uraz mózgu i podjęto decyzję o zaintubowaniu i wprowadzeniu synka w stan śpiączki farmakologiczne, rozpoczęła się walka o jego życie. Nie mogłam tego wszystkiego pojąć, jeszcze przed chwilą Alanek śmiał się i bawił w wodzie, a wystarczyła chwila, niefortunny zbieg okoliczności, kilka sekund i świat się zatrzymał. Byłam załamana, a nikt w tamtej chwili nie potrafił mi powiedzieć, że będzie dobrze, bo nikt tego nie wiedział. Pierwszy lekarz, który z nami porozmawiał, powiedział nam wprost, że jeśli nasz synek przeżyje, to nikt nie będzie umiał nam przewidzieć, jakie będą następstwa wypadku. Doktor widział różne rzeczy, dzieci, które wychodziły z takich urazów i te, które do końca życia pozostawały w stanie wegetatywnym. My nie mieliśmy tyle szczęścia. Po odłączeniu leków Alanek nie zaskoczył, nie obudził się… To były najgorsze chwile w moim życiu. Nie umiałam sobie wyobrazić życia w ciszy bez mojego synka. Ale cud już się wydarzył, Alanek jest jednym z nielicznych dzieci, które po tym wszystkim wyszły z kliniki Budzika na własnych nogach. Jednego dnia otworzył oczy, innego dnia poruszył ręką. Wrócił i jest z nami! Wiele razy w swoim krótkim jeszcze życiu pokazywał nam, jak bardzo jest uparty i jak wiele potrafi samodzielnie osiągnąć. Dzisiaj synek radzi sobie z tym, co się wydarzyło. Nawet jeśli spotykają go przykrości, on dzielnie idzie naprzód. Uraz mózgu zostawił ogromne ślady, bo Alanek wciąż nie odzyskał pełni sprawności sprzed wypadku. Jedno oczko nie porusza się w górę w dół, chód jeszcze nie jest taki jak przed wypadkiem, prawa rączka drży i Alanek potrzebuje pomocy przy jedzeniu czy zawiązywaniu bucików. Teraz wreszcie możemy pomóc naszemu dziecku. To jest właśnie ten moment, w którym stanęliśmy przed szansą, by realnie pomóc naszemu dziecku. Wciąż potrzebna jest wyjątkowo intensywna rehabilitacja, która pozwoli wrócić naszemu dziecku. Sami nie zdołamy pokryć kosztów intensywnego leczenia. Jesteśmy po najgorszym dramacie i po największym cudzie w naszym życiu. Proszę, pomóżcie przywrócić sprawność naszego dziecka. Mama

4 856,00 zł ( 9.12% )
Still needed: 48 336,00 zł
Adrian Jagła
Adrian Jagła , 5 years old

Mały chłopiec i wielkie emocje – walczymy o lepszą przyszłość Adriana!

Nasze codzienne życie bywa nieprzewidywalne. Każdego dnia musimy patrzeć, jak Adrian tkwi uwięziony w swoim świecie i mierzy się z ogromnymi, trudnymi emocjami, których nie rozumie. Zdarza się, że nasz synek odczuwa bardzo duże napięcie, które potrafi wyładować tylko fizycznie. Te momenty często przychodzą niespodziewanie. Za każdym razem boimy się, że nasze ukochane dziecko zrobi sobie krzywdę. Staramy się łagodzić te napady jak tylko możemy, jednak wszystko potrafi zmieniać się z sekundy na sekundę… U Adrianka w wieku dwóch lat zdiagnozowano autyzm dziecięcy i zaburzenia hiperkinetyczne. Te diagnozy sprawiły, że życie na moment się zatrzymało. Zadawaliśmy sobie pytania: jak będzie wyglądać dzieciństwo naszego synka, jego rozwój? Co z jego przyszłością? Natychmiast zaczęliśmy szukać wsparcia u specjalistów.  Adrian jest pod stałą opieką psychiatry. Synek przyjmuje silne neuroleptyki, które mają mu pomagać w łagodzeniu napadów agresji i autoagresji. Niestety, leki zwykle działają przez około dwa tygodnie, więc co 2-3 miesiące są zmieniane. Do tej pory żaden lek nie poprawił stanu naszego synka na dłużej, a ich lista powoli się kończy. Ciężko jest opisać uczucie bezsilności, które stale nam towarzyszy. Tak bardzo chcemy pomóc naszemu dziecku, ale nic nie daje wymiernych efektów! Czujemy, jakbyśmy tkwili w martwym punkcie. Nasz synek wymaga też ciągłych wizyt u neurologa, kardiologa i logopedy. Są to dla niego trudne doświadczenia – Adriankowi ciężko jest się otworzyć, zamyka się w sobie i nie chce wykonywać poleceń specjalistów. Mimo to stale i cierpliwie pracujemy nad tym, by znaleźć rozwiązania, które skutecznie mu pomogą. Jednak tak bardzo boli nas ta bezsilność…  Mimo wszystko nasz synek jest radosnym, pełnym życia chłopcem. Uwielbia rysować, a także budować z klocków lego. Te zajęcia pomagają mu się wyciszyć i uspokoić, gdy zbliża się napływ silnych emocji. Ze względu na złożone potrzeby Adriana, trudno jest nam znaleźć odpowiednią pomoc w placówkach kształcenia specjalnego. Z tego powodu staramy się także pracować z nim w domu, wykorzystując różne pomoce naukowe, książeczki i zadania. Jednak to nie to samo, co zajęcia ze specjalistą.  Z uwagi na długie kolejki w NFZ, jesteśmy zmuszeni do wizyt w prywatnych placówkach, które niestety są bardzo kosztowne. Nasze dziecko nie może czekać na pomoc, musimy działać tu i teraz! Mało jest refundowanych terapii i zajęć, a te nierefundowane przekraczają nasz budżet… Prosimy, wspomóżcie nas, by przyszłość Adriana była lepsza! Rodzice Adriana

1 938,00 zł ( 9.1% )
Still needed: 19 339,00 zł
Aruuke Manasova
Urgent!
Aruuke Manasova , 5 months old

Komplikacje po przeszczepie! Pomocy! 🚨

Nasza córeczka przeszła przeszczep wątroby. Myśleliśmy, że najgorsze już za nami, ale los ponownie wystawił nas na próbę… Aruuke nagle zrobiła się żółta! Okazało się, że doszło do zablokowania przewodu żółciowego i konieczna była kolejna operacja! Nasza córeczka leży w szpitalu, a my nie mamy pieniędzy, by zapłacić! Błagamy o pomoc! To już trzecia operacja naszej maleńkiej córeczki w ciągu miesiąca… Ciężko nam wyobrazić sobie, jak bardzo ona cierpi. Oddalibyśmy wszystko, by była zdrowa i żeby w końcu mogła wrócić do domu… W szpitalu musimy zostać kolejny miesiąc. A cena za pobyt przerasta nasze możliwości… Nie byliśmy na to przygotowani... Bez Was nie damy rady... W maju tego roku urodziłam bliźniaki – syna i córkę. Byliśmy zachwyceni, że trafiła nam się parka. Jednak radość nie trwała długo… U naszej córeczki pojawiła się żółtaczka. Lekarze uspokajali nas, że to się zdarza u noworodków… Mijały tygodnie, a stan naszego dziecka się nie poprawiał… Córeczka była coraz bardziej żółta! W szpitalu wykonano badanie USG. Stwierdzono oznaki zapalenia wątroby i niedorozwój układu żółciowego. Dalsza diagnostyka wskazała na atrezję dróg żółciowych. Czuliśmy, jak ziemia osuwa nam się spod nóg… Natychmiast wdrożono leczenie, lecz nie przyniosło ono żadnych rezultatów.  Życie naszego dziecka było zagrożone! Lekarze podjęli decyzję – KONIECZNY BYŁ PRZESZCZEP WĄTROBY. Córeczka była w trakcie terapii podtrzymującej życie, a my mieliśmy bardzo mało czasu, by zebrać potrzebne pieniądze na leczenie w Turcji! Wiedzieliśmy, że jeśli nie zdążymy, nasze maleństwo umrze… Córeczka dzień i noc krzyczała z bólu na moich rękach, a ja nie mogłam nic zrobić, żeby jej pomóc… Wciąż zamartwiałam się, jak będzie dalej wyglądać nasze życie, jeśli ona nie przeżyje? Wiedziałam, że już zawsze będziemy patrzeć na synka – jej brata bliźniaka i myśleć, jak teraz wygadałaby nasza ukochana dziewczynka…  Na szczęście z Waszą pomocą zdążyliśmy… To dzięki Wam Aruuke żyje. Nie sądziliśmy, że będziemy zmuszeni, by prosić Was ponownie o wsparcie, ale jesteśmy w sytuacji bez wyjścia… Mamy nadzieję, że otworzycie swoje serca ponownie, bo nasza córeczka naprawdę tego potrzebuje… Rodzice

8 166,00 zł ( 9.09% )
Still needed: 81 621,00 zł
Maciej Seweryn
9 days left
Maciej Seweryn , 36 years old

Choroba zabrała mi wiele, ale wciąż mam nadzieję. Pomóż mi!

Choroba zdominowała całe moje życie, ale wiem, że nie pozwolę jej odebrać więcej. Chcę stanąć do walki i przejąć nad nią kontrolę. Wyjść z pułapki i zacząć nowy etap - tym razem bez strachu... Jak przez mgłę pamiętam czasy, kiedy moje życie nie toczyło się w rytmie choroby. Najgorsze jest to, że w momencie, w którym mogłem się tym cieszyć, nie zdawałem sobie sprawy. Byłem małym dzieckiem, a diagnozę usłyszałem - właściwie nie ja, a moi rodzice, kiedy miałem zaledwie 6 lat.  Nie spodziewałem się, że ograniczenia, liczenie i ważenie produktów staną się moją rzeczywistością. Nie przypuszczałem, że życie z cukrzycą oznacza niekończące się przeszkody, powtarzający się ból i obawy. Czasem czuję się jakby choroba była tykającą bombą bezlitośnie odmierzającą czas. Niestety, nie wiem do czego. Skuteczny lek na tę chorobę nie istnieje, a jedyna możliwość to nieustanna kontrola i trzymanie się ściśle określonych zasad.  Wszystkie reguły życia z cukrzycą znam na pamięć - miałem mnóstwo czasu, by podporządkować im całe swoje życie w obawie przed najgorszym.  Chciałbym poczuć smak prawdziwego życia, bez powracającej wizji nadchodzącej tragedii. Bo dla mnie utrata sprawności lub zapadnięcie w śpiączkę będzie osobistą tragedią. Nie jestem człowiekiem, który zawsze nastawia się na najgorsze, ale wiem, że historia zna wiele podobnych przypadków. Czasem wystarczy dosłownie chwila nieuwagi, jeden pomiar za mało, by ponieść bolesne konsekwencje związane z nagłym skokiem lub spadkiem poziomu cukru.  Moją szansą na utrzymanie choroby w ryzach jest nowa pompa insulinowa, umożliwiająca stałe śledzenie poziomu cukru. Na ten moment to najlepsze zabezpieczenie przed hiperglikemią. Dzięki zastosowaniu tego rozwiązania pomiary nie będą wiązały się z koniecznością wykonywania wielu bolesnych wkłuć dziennie. Niestety, zakup pompy to dla większości cukrzyków szczyt marzeń. Dla mnie również, bo jej cena zwala z nóg - potrzebuję kilkudziesięciu tysięcy złotych, by mieć szansę zapanowania nad niebezpieczeństwem. Potrzebuję pomocy - kilkudziesięciu bądź kilku tysięcy ludzi, którzy mogą mi pomóc w tej trudnej sytuacji. Twoje wsparcie to moja nadzieja na lepsze jutro. Na nowy etap. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, z czym osoby chorujące na cukrzycę mierzą się każdego dnia. Niewiele też wie, że zapadają na nią osoby, które nie mają problemów z pochłanianiem ogromnych ilości cukru.  Gdyby jeszcze jakiś czas temu ktoś powiedział mi, że będę musiał prosić o pomoc, nie uwierzyłbym. Dziś proszę o nadzieję na lepsze jutro. O życie, które stawia szanse, nie bariery.

3 326,00 zł ( 9.09% )
Still needed: 33 249,00 zł