Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Antek Pietrzak
Antek Pietrzak , 6 years old

❗️Daliśmy mu nowy dom i miłość – Wciąż walczymy o zdrowie Antka❗️

Nikt na niego nie czekał. Nikt nie cieszył się z jego pojawienia na świecie. W szpitalu był sam. Bez żadnej rodziny, z ogromnym rachunkiem do zapłacenia. Ale pokochaliśmy go od pierwszego wejrzenia. Daliśmy dom, nazwisko, rodzinę i nieskończenie wiele ciepła. Antoś urodził się 2 miesiące za wcześnie w zamartwicy z niedotlenieniem. W pierwszych godzinach stoczył walkę na śmierć i życie. Przeżył cudem… W wieku 8 miesięcy neurolog postawiła diagnozę — mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe. Powiedziała, że nigdy nie będzie chodził, chwytał, całe życie będzie zależny od innych... My się jednak nie poddawaliśmy! Odwiedzaliśmy go codziennie w szpitalu. Zapoznawanie się z dzieciątkiem w towarzystwie personelu. My nieznający się na dzieciach totalnie i Antoś malutki tak bardzo, że żona, widząc go pierwszy raz, powtarzała to kilka razy w kółko. W końcu zabraliśmy Antka do domu. Radość ogromna, nasze dziecko wymarzone. Zaczęła się walka. Dzięki wsparciu ze zbiórek udało nam się odbyć terapię komórkami macierzystymi w Bangkoku, kontynuować rehabilitacje, terapie, masaże, ćwiczenia wzroku, słuchu. Wyprawy na drugi koniec miasta, od wizyty do wizyty. Wszystko po to, żeby mu pomóc. Wszystko po to, żeby spróbować odzyskać jak najwięcej z utraconego zdrowia… Antoś płaci ogromną cenę za nieswoje błędy, a my kochamy go nad życie. To uczucie w połączeniu z niesamowitą siłą naszego synka sprawiło, że zdarzył się cud. Dziecko, które miało być leżące, zaczęło samo siadać, raczkować, interesować się światem i nami. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, a z nami rehabilitanci i lekarze. Każdego dnia walczymy o kolejne postępy. Ten rok był dla nas i Antka przełomowy. Dziękujemy Wam z całego serca za pomoc w spełnianiu marzeń Antosia i naszych. Po udanej fibrotomii  we wrześniu i intensywnej rehabilitacji Antoś nie dość, że zaczął chodzić to jeszcze zbiega z i pod górkę, przekracza progi, wchodzi i schodzi ze schodów, tańczy i każdego dnia nas zaskakuje! Każda nowa umiejętność to dla niego mega radość i duma! Antek jest najdzielniejszym i najbardziej upartym małym mężczyzną, jakiego znamy. Upada, potyka się, ale wstaje i dzielnie idzie naprzód. Udało nam się w tym roku zrobić 3 turnusy wyjazdowe, ale rehabilitacja trwa cały czas. Antoś zszedł też zupełnie z leków na padaczkę i mamy nadzieję, że ona nigdy nie wróci. Dla mnie największą radością jest to, że Antoś po 6 latach powiedział „mama”  i teraz to słowo jest przez niego powtarzane 1000 razy dziennie, a ja mam łzy w oczach! Wciąż walczymy o mowę i to na niej oraz na intensywnej rehabilitacji chcielibyśmy się teraz skupić. W planach mamy turnusy, rehabilitację logopedyczną, zakup specjalnego roweru... Wszystko przed nami, ale przyszłość maluje się w barwach nadziei. Zrobimy wszystko, żeby pomóc naszemu synowi, ale finansowo sami tego nie udźwigniemy. Kochani po raz kolejny prosimy Was o pomoc finansową w realizacji marzeń naszego niezłomnego cudownego synka, który swoim uśmiechem i determinacją mógłby obdarować cały świat. Rodzice, Anna i Artur ➡️ Możesz pomóc, biorąc udział w LICYTACJACH

8 152,00 zł ( 9.27% )
Still needed: 79 721,00 zł
Mikołaj Salwa
Mikołaj Salwa , 8 years old

Z każdym oddechem wyrywa się śmierci! Pomóż Mikusiowi przeżyć!

Zaczynamy od wziewów, później sól fizjologiczna, drenaż i antybiotyk, następnie znów wziewy sól i inhalacje. Kiedy to wszystko się kończy zaczynami od nowa i tak każdego ranka, wieczora, dzień za dniem tydzień za tygodniem, rok za rokiem… Podobno najgorszym co może przytrafić się człowiekowi, to śmierć przez uduszenie. Mój synek cierpi na straszną chorobę, która niszczy płuca, wypełnia je śluzem, zabiera oddech i zabija… Życie z mukowiscydozą to nieustanne łapanie powietrza, walka o każdy głębszy oddech i wieczne poczucie niedotlenienia.  Kiedy tak strasznie cierpi 7-letnie dziecko, trudno nie myśleć, że to tak bardzo niesprawiedliwe. Mukowiscydoza to straszna, śmiertelna choroba, której nie można wyleczyć. Jest sposób na to, by ją spowolnić i pozostawać krok przed nią, ale leczenie jest bardzo drogie!  U naszego syna Mikołaja, mukowiscydozę zdiagnozowano w 6 miesiącu życia. Z perspektywy czasu wiem, że ona od urodzenia dawała znać o sobie.  W małym organizmie spowodowała duże spustoszenie. Mikołaj ma prawie 7 lat jego codzienność to inhalację, drenaże i przyjmowanie masy leków. Obecnie jego rutyną stały się także pobytu w szpitalu. Choroba postępuje zbyt szybko! Co trzy miesiące jeździmy do Centrum Leczenia Mukowiscydozy. Taki pobyt trwa zwykle 14 dni. Każdy z nich to duża ilość prób założenia wenflonu, a także ogromną ilość łez. Ostatni wyjazd dał nam nadzieję, która może pozwolić Mikusiowi poprawić ogólny jego stan zdrowia. Tą nadzieją są leki przyczynowe. Niestety, Mikuś ze względu na swoje mutacje genetyczne nie może otrzymać leczenia refundowanego w Polsce. Po rozmowie z lekarzem prowadzącym, uzyskaliśmy zgodę na wprowadzenie ratującego życie leku. Lek ten w Polsce jest bardzo drogi jego koszt to ponad 80 tys. za miesiąc. Jednak w Argentynie istnieje jego odpowiednik, który kosztuje ¼ ceny tego w Polsce. Niestety koszt jest dla nas ogromny. Z tego też powodu piszę do Was apel o pomoc dla Mikusia. Bez leczenia, ta choroba w końcu go pokona, a życie stanie się nie do zniesienia. Błagamy Was ze wszystkich sił o ratunek dla Mikusia, który tak bardzo cierpi i dusi się każdego dnia! Ta choroba jest bardzo silna i podstępna, lecz razem możemy ją wyprzedzić i sprawić, by życie Mikusia nie było męczarnią!  Mama

23 684,00 zł ( 9.27% )
Still needed: 231 636,00 zł
Liwia Łukasik
Liwia Łukasik , 5 years old

Lista diagnoz Liwii się nie kończy... POTRZEBNA POMOC❗️

Kochani Darczyńcy! Serdecznie dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam w poprzednim etapie zbiórki! Nasza walka trwa, nadal potrzebujemy pomocy. Zostaniecie? Dzięki poprzedniej zbiórce udało się zakupić wózek inwalidzki dla Liwii i zrealizować turnus rehabilitacyjny! Gdyby nie rehabilitacja, cofnęłyby się wszystkie postępy i umiejętności, które udało się nam osiągnąć. Dlatego niezwykle ważna jest kontynuacja leczenia, terapii i rehabilitacji! To wszystko jest bardzo kosztowne… Liwia urodziła się 25 sierpnia 2019 roku poprzez cesarskie cięcie ratujące jej życie. Po porodzie okazało się, że przyczyną zaburzeń w tętnie Liwii był podwójny, skomplikowany węzeł na pępowinie, który prawdopodobnie się zacisnął. Liwia przyszła na świat, otrzymując 6 punktów w skali Apgar, ważąc 2070 g i mierząc 51 cm. Od razu stwierdzono u niej hipotrofię asymetryczną. Pierwsze kilkanaście dni swojego życia Liwia spędziła na OIOM-ie, gdzie była wspierana oddechowo oraz karmiona pozajelitowo i przez sondę. W 17 dobie życia naszej córeczki mogliśmy ją wziąć do domu, gdzie nasze starania o poprawę jej zdrowia ani na chwilę nie ustały. Liwia oprócz wcześniactwa ma dwa rzadkie zespoły genetyczne Zespół KBG (mutacja w genie ANKRD11) i Zespół Sotos (mutacja w genie NSD1). Jest opóźniona psychofizycznie, intelektualnie, nie mówi, ma hipermobilność stawów i obniżone napięcie mięśniowe.  Niedawno poznaliśmy jeszcze dwie kolejne diagnozy: autyzm i padaczkę. U córeczki zaczęły się również pojawiać zachowania agresywne i autoagresywne. Uczęszczamy na terapie, zajęcia i intensywną rehabilitację, bo tylko to sprawia, że rozwój Liwii się nie cofa. Córeczka jest pod opieką wielu specjalistów. Ma zapewnioną terapię ręki, kształcenie specjalne, fizjoterapię metodą Bobath i Vojty, zajęcia z logopedą. Niestety zaczęły się pojawiać epizody niedowładu prawostronnego, trwające aż do dwóch godzin… Córeczka nie chodzi, nie mówi, ma głębokie zaburzenia uwagi oraz poważną wadę wzroku. To wszystko sprawia, że nasz każdy dzień to intensywna walka… Zasypiamy z nadzieją, że obudzimy się w świecie, w którym nasza mała córeczka nie będzie cierpieć. Niestety jest to niemożliwe, dlatego musimy robić wszystko, by poprawiać jej funkcjonowanie i dać szansę na lepszą przyszłość… Pomożesz nam? Turnusy rehabilitacyjne, które chcemy zrealizować, generują ogromne koszty. Są niezbędne, a z Waszą pomocą Liwia będzie mogła w nich uczestniczyć. Zostaniecie z nami? Będziemy Państwu wdzięczni za każdy, nawet ten najdrobniejszy gest. Rodzice Liwii

4 592,00 zł ( 9.26% )
Still needed: 44 983,00 zł
Michał Łuczyński
Michał Łuczyński , 33 years old

Cud sprawił, że Michał wtedy nie zginął... Potrzebna pomoc!

“Michał miał wypadek!” - gdy odebraliśmy z żoną ten telefon, najpierw do nas nie dotarło. To dzieje się w filmach, przecież to nie może być prawda! Niestety… Życie często jest o wiele bardziej brutalne. Kierowca tira wymusił pierwszeństwo, syn nie miał z nim żadnych szans… Ten czerwcowy dzień, który zaczął się przecież jak tysiące innych, okazał się najstraszniejszy w naszym życiu. Michał walczy o powrót do dawnego życia. Niedługo miał brać ślub… W imieniu mojego syna, jego narzeczonej i całej naszej rodziny z całego serca proszę o pomoc. Tego, co się wydarzyło na drodze, dowiedzieliśmy się dopiero później… W tamtym momencie w głowie kotłowała się tylko jedna myśl, jednak modlitwa - żeby Michał żył. Dopiero co przyjechał do domu na urlop… Pojechał tylko na przejażdżkę, był dobrym kierowcą. Niestety, tamtego dnia tira prowadził kierowca, który nie miał doświadczenia. Widział, że Michał nadjeżdża. Sądził, że zdąży. Zapomniał jednak, że nie prowadził osobówki, a wielki pojazd… Nie zdążył uciec. Syn widział, co się zaraz stanie… Przytomnie położył motor, który sekundy później wbił się w bok tira. Michała wyrzuciło wiele metrów dalej, uderzył o ziemię. Kask ochronił głowę. Reszta była zmiażdżona… Ściągnięto najlepszych specjalistów do operacji. 8 lekarzy ratowało życie Michała przez 9 długich godzin, składając jego potrzaskane kości jak puzzle, ratując poobijane płuca, serce, wszystko… Lekarze stwierdzili rozległe obrażenia: uraz wielonarządowy oraz uszkodzenia kręgosłupa i bioder. W praktyce oznaczało to tyle, że nasz syn walczył o życie i nie było wiadomo, czy z tego wyjdzie.  Przez pierwsze dni za Michała oddychała aparatura. Gdy minęło najgorsze, gdy stał się wymodlony cud, rozpoczęło się szacowanie strat… Syn to silny, dzielny chłopak. Lekarze są w szoku, jak szybko (jak na taki poważny stan) dochodzi do siebie, z jaką zawziętością walczy. Niestety, uszkodzenia kręgosłupa i bioder sprawiły, że dziś nie chodzi i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie mógł, mimo że rdzeń jest cały. Jednak widzą postępy, mamy ogromną nadzieję, że syn jak najszybciej odzyska sprawność! Lekarze mówią, że przy zachowaniu ciągłej, intensywnej rehabilitacji za dwa lata będzie samodzielny. To nam daje nadzieję, kopa do działania. Nie możemy przerwać, nie możemy zejść z tej ścieżki, którą idziemy. Niestety… Pojawiają się schody. Pieniądze, bardzo duże, których nie mamy… NFZ oferuje tylko 118 dni rehabilitacji, potem - niezależnie od stanu chorego - zostawiają go przysłowiowo pod płotem i radź sobie człowieku sam… Michał chce walczyć, intensywnie ćwiczy i mimo bólu i świadomości tego, że czeka go długa droga, nie poddaje się. Niestety, skończyła się rehabilitacja w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. Teraz za wszystko musimy płacić sami… Już 4 listopada syn jedzie do specjalistycznego ośrodka, w którym miesiąc intensywnej rehabilitacji kosztuje aż 15 tysięcy złotych! Nie mamy takich pieniędzy, dlatego postanowiliśmy poprosić o pomoc w opłaceniu rocznej terapii. Każda złotówka ma znaczenie... Bez dalszej pracy wszystko stracimy. Wraz z rodziną robimy wszystko, żeby w tej trudnej sytuacji pomóc Michałowi. Bardzo pomaga i wspiera syna - i także nas - jego narzeczona. Wierzymy mocno, że do ślubu - choć przełożonego - Michał pójdzie o własnych siłach, a może nawet zatańczy pierwszy taniec? Michał to naprawdę silny psychicznie, młody mężczyzna, który bardzo chce stanąć na nogi. Do czasu wypadku miał dobrą, legalną pracę za granicą jako specjalista ds. zaopatrzenia.  W pracy musiał być stale aktywny - jego zajęcie zawodowe polegało na ciągłej mobilności i podróżowaniu. Niestety, teraz nie może nawet myśleć o powrocie do pracy. Tragiczny wypadek, błąd kierowcy tira, pokrzyżował jego plany na dalsze życie. Jednak Michał ma dopiero 28 lat, jeszcze wiele przed nim! Tak mocno w to wierzymy... Michał ma ogromną szansę znowu być aktywnym mężczyzną. Bez pomocy to się jednak nie uda. To właśnie teraz jest czas, że można osiągnąć najwięcej. Syn mówi często: „Nie ma mocy, która mogłaby nam nadzieję odebrać - co nie znaczy, że nie możemy czasem przegrać, by potem wygrać". Wierzymy w tą wygraną, to dodaje nam sił. Prosimy, pomóż!  Mirek - tata Michała z rodziną

16 101,00 zł ( 9.23% )
Still needed: 158 154,00 zł
Andrzej Bukowski
Andrzej Bukowski , 54 years old

Bez nogi straciłem sens życia! Twoja pomoc to moja jedyna nadzieja

Całe życie w drodze. Realizacja planów, ambicji i mniejszych marzeń. Te większe zwykle przekładane na lepszy czas. W końcu nadejdzie powtarzałem sobie to niemal nieustannie… Teraz o przyszłość muszę zawalczyć. Tego planu nie mogę odłożyć na potem.  Mam 50 lat. Od kilkunastu lat zmagam się z cukrzycą. Kiedy usłyszałem diagnozę nie spodziewałem się, że choroba tak bardzo wpłynie na moje życie, jednak w miarę upływu czasu nauczyłem się z nią żyć. To było wyzwanie, bo to jak życie w ciągłym reżimie. Z czasem restrykcje stają się zwyczajne i przestają dziwić. Niestety, z biegiem czasu pojawiły się kolejne problemy zdrowotne: zacząłem zmagać się z komplikacjami kardiologicznymi, ale wciąż byłem pod opieką lekarza specjalisty, który zapewniał, że regularne badania i leki przyjmowane na stałe pozwolą mi na zachowanie dobrej formy. Niestety, moje ciało zmęczone chorobami jest znacznie bardziej podatne na urazy, a leczenie bywa wyzwaniem. W moim przypadku niegroźne skaleczenie okazało się przyczyną życiowej tragedii. Zupełnie przypadkiem zraniłem się w palec u stopy, moja noga była w coraz gorszym stanie, ale regularne wizyty u specjalisty i zmiany opatrunków dawały nadzieję na szybką poprawę. Ta jednak nie następowała… Dopiero po kilku miesiącach, kiedy ból był nie do zniesienia, trafiłem do szpitala. Okazało się, że to, co zaproponował lekarz było niewystarczające i przyniosło więcej szkody niż pożytku. To był początek mojego dramatu. Czas na ratunek się skończył, pozostała ostateczność - amputacja.  Utrata nogi to dla mnie jak osobisty koniec świata. Nagle, czynności, które na co dzień przychodziły naturalnie, stały się wyzwaniem. Nie mogę pracować, nie mogę żyć tak jak dotychczas. Zostałem pozbawiony realizowania mojej największej pasji - jazdy na motocyklu. Nie mogę poczuć znów tej wolności, nie poczuję na twarzy powiewu wiatru przy rosnącej prędkości. “Nie mogę” na stałe weszło do mojego słownika. I mimo ogromnych chęci i wielkiego zaangażowania zdaję sobie sprawę z jednego - jeśli nie znajdę pomocy, na pokonanie tych barier nie będę miał szans.  By przełamać pierwszą z nich potrzebuję ogromnej kwoty, od której zależy moja przyszłość! Tylko specjalistyczna proteza daje możliwość stanięcia na własnych nogach, pokonania przeciwności. To moja przepustka do samodzielności i powrotu do życia! Potrzebuję twojej pomocy! Sam nie dam rady pokonać bariery, która pojawiła się na drodze, a z tobą mogę odzyskać to, co wydawało się, że zniknęło bezpowrotnie. Proszę o jedną szansę… Gdy ktoś odbiera ci coś tak ważnego jak możliwość samodzielnego decydowania o sobie, tracisz coś znacznie ważniejszego. Los nie był dla mnie łaskawy i boleśnie mnie doświadczył, ale wierzę, że to tylko chwilowe, że niebawem się podniosę. Wierzę też, że dobro, które mi podarujesz, wróci! Jeśli wierzysz w moc drugiej szansy, proszę pomóż!

7 010,00 zł ( 9.23% )
Still needed: 68 873,00 zł
Marcel Kocyła
Marcel Kocyła , 7 years old

Przebić się przez ścianę autyzmu

Mój ukochany synek ma autyzm dziecięcy oraz przewlekłą pokrzywkę, która pojawia się przy każdych infekcjach syna i kończy się sterydami. Zmaga się także z chorobami układu oddechowego i krążenia. Marcel ponadto jest bardzo chorowitym dzieckiem i ma nieokreślony niedobór odporności przez co wydatki na leki i suplementy są o wiele wyższe niż u zdrowego dziecka. Synek ma uczulenie na metale ciężkie i uczuleniowe zapalenie błony śluzowej nosa. Ma problemy z uczuciem sytości, nadwrażliwością pokarmową, dotykową i zapachową. Męczą go również przewlekłe zaparcia. Chcieliśmy prosić o każdą możliwą pomoc, by móc zakupić leki dla syna. Marcel dodatkowo ma problemy społeczne, emocjonalne i poznawcze co skutkuje częstymi wizytami u psychiatry, co stanowi dodatkowy koszt. Syn na stałe chodzi do alergologa, psychiatry, kardiologa, gastrologa itd. Potrzeby wciąż rosną, jednak zebranie środków na to, by je zaspokoić, jest niemal niemożliwe... Bardzo prosimy o pomoc! Rodzice  

1 769,00 zł ( 9.23% )
Still needed: 17 380,00 zł
Adrian Chomiszak
9 days left
Adrian Chomiszak , 47 years old

"Chciałbym być wsparciem, a nie ciężarem..." - Adrian potrzebuje protezy!

Wiodłem szczęśliwe życie, które dzisiaj jest tylko wspomnieniem. Ciężko pracowałem na przyszłość, a teraz ta przyszłość stała się niepewna - straciłem nogę… Nie straciłem tylko wiary, że mimo wszystko będzie dobrze. Przecież nadal mogę pracować! O ile tylko będę mógł wyjść z domu… Bardzo proszę o pomoc w zakupie protezy, która zastąpi mi utraconą kończynę... Staram się nie tracić wiary i nadziei. Staram się cieszyć tym, co mam, choć nie zawsze jest łatwo... Pamiętam moje życie sprzed amputacji, dawało mi tyle radości, ale w pełni zrozumiałem to dopiero wtedy, gdy je straciłem. Miałem pracę, a zwykła codzienność, już teraz wiem, była pięknym darem. Potem poznałem co to gronkowiec i straszna wizja, która stała się faktem - strata nogi. Przed amputacją byłem czynny zawodowo: prowadziłem agencję reklamową, pracowałem również w branży budowlanej - układałem panele podłogowe i montowałem drzwi. Interesuję się sportem samochodowym i kosmologią. Nie założyłem rodziny, nie zdążyłem. Teraz opiekuje się mną mama, która sama jest już starsza i nie ma za wiele sił… Brak protezy utrudnia mi poruszanie się i znacznie mnie ogranicza. Chciałbym być aktywny zawodowo i społecznie, a bez protezy jestem skazany na przesiadywanie w domu. Mieszkam w dużym mieście, stolicy dolnego śląska, więc nie miałbym problemu ze znalezieniem pracy, tak myślę.  Teraz jednak nie jestem w stanie sam wyjść z domu, spędzam w nim większość czasu. Wyglądam przez okno i tak bardzo zazdroszczę tym, którzy mogą cieszyć się świeżym powietrzem, chłodem wiatru, czy nawet zimnem deszczu.  Chciałbym móc się jej odwdzięczyć się mamie za wszystko, co dla mnie robi. Wyręczyć ją w obowiązkach, które sprawiają coraz więcej problemu. Chciałbym znów pójść do pracy. Jedyną przeszkodą jest brak protezy, bardzo kosztownej protezy, która może uczynić moje życie dużo łatwiejszym. Proszę, pomóż mi ją kupić, bez Ciebie nie dam rady… Adrian

4 420,00 zł ( 9.23% )
Still needed: 43 452,00 zł
Paweł Rodzinek
4:30:30  left
Paweł Rodzinek , 35 years old

Wypadek zabrał mu sprawność... Niech mój syn do mnie wróci!

Paweł to mój 34-letni syn, który porzucił swoją karierę na rzecz opieki nad niepełnosprawnym tatą. Doskonale wiedział, że nie jestem w stanie samodzielnie zająć się moim mężem, więc przedłożył dobro ojca nad swoje potrzeby i marzenia. Był z nim każdego dnia. Niestety, do czasu. W maju Paweł uległ wypadkowi i do dzisiaj znajduje się w szpitalu! Pomocy!  Syn podróżował w samochodzie jako pasażer. W drodze powrotnej ze sklepu do domu – samochód uderzył w trzy drzewa. Już wtedy Paweł stracił przytomność. Zaniepokojeni sąsiedzi zawiadomili karetkę, która zabrała syna do szpitala. Trafił on na oddział ratunkowy z licznymi obrażeniami wewnętrznymi.  W wyniku wypadku doszło do złamania kości udowej i naderwania ścięgien kolanowych. Co gorsze, zdiagnozowano u niego krwiaka mózgu! Doszło również do pęknięcia części wątroby i złamania kości nosowej.  W szpitalu zmagał się z problemami z wydolnością oddechowo-krążeniową, która obecnie jest już na szczęście ustabilizowana. Paweł przeszedł już jedną operację chirurgiczną, ale czekają go jeszcze kolejne, aby poprawić jego stan. Przez krótki czas był w śpiączce farmakologicznej, ale teraz na całe szczęście jest już wybudzony. Gdy odwiedzam go w szpitalu, cieszę się, że jest świadomy i kontaktowy. Rozmowa z nim daje mi naprawdę dużo, czuję wtedy, że nie muszę przeżywać tego samotnie. Martyna, dziewczyna Pawła, bardzo angażuje się w pomoc. Jest bardzo empatyczną kobietą. Widzę, że cierpi z powodu tego, co się stało, ale jest silna dla mojego syna. Obie chcemy dla niego jak najlepiej! Paweł jest inteligentnym człowiekiem, a do tego bardzo towarzyskim i lubianym przez swoich znajomych. Łatwo nawiązuje kontakty i je utrzymuje. Jego hobby to motoryzacja. Zawsze mocno angażował się w pomoc na naszym polu i w ogrodzie. Po godzinach często pomagał innym dokonywać drobnych napraw, czy to motoryzacyjnych, czy technicznych. Jest bardzo pogodny i empatyczny. Trudno być przygotowaną na rzeczywistość, której teraz doświadczam. Moje oszczędności oraz przychód, który mam, nie jest wystarczający na pokrycie nawet miesięcznej rehabilitacji mojego syna. Bardzo proszę o finansowe wsparcie, aby mój syn mógł wrócić do domu cały i zdrowy. Będę wdzięczna za każdy Państwa gest!  Mama, Marzanna.

17 907,00 zł ( 9.22% )
Still needed: 176 200,00 zł
Michalinka Helmchen
Michalinka Helmchen , 12 years old

Mam tę moc! Michalinka codziennie pokazuje, że niepełnosprawność nie ogranicza!

Michalinka urodziła się z szeregiem wad, które stanowią jedną, nieuleczalną jednostkę chorobową – zespół regresji kaudalnej. Początkowo nie wiedzieliśmy zupełnie, jak będzie rozwijać się nasza córeczka przy takim zespole chorób. Michalinka ma wadę serca, rozszczep podniebienia, niedorozwój kręgosłupa, miednicy, kończyn dolnych, pęcherz neurogenny, zaburzenia układu pokarmowego. Pewnie i to jeszcze nie wszystkie schorzenia, z jakimi przyjdzie jej się zmierzyć... Michasia przeszła już dwa zabiegi operacyjne rozszczepu podniebienia. Przez cały czas monitorujemy jej stan zdrowia. Dlatego też systematycznie jeździmy na badania kontrolne do wielu specjalistycznych poradni, a większość z nich odbywa się prywatnie. Córeczka jest pod opieką poradni kardiologicznej, ortopedycznej, chirurgicznej, neurologicznej, urologicznej, genetycznej, okulistycznej i pulmonologicznej. Nasze życie zdominowały niekończące się konsultacje lekarskie... Pomimo szeregu wad i nieprawidłowości Michasia jest zaradną, wesołą dziewczynką. Uczestniczy całą sobą w życiu szkolnym oraz rodzinnym. Zadziwia nas swą „MOCĄ”, sprytem, siłą i wolą walki. Mamy wrażenie, iż jest bardziej sprawna w swej niepełnosprawności od nas, w pełni sprawnych ludzi. Nadrzędnym celem w tym momencie jest zapewnienie naszej córce wysokospecjalistycznej rehabilitacji, która wzmocni układ wydolnościowy, usprawni układ oddechowy, usprawni ją funkcjonalnie i ruchowo, aby w przyszłości stała się niezależnym człowiekiem. Już dziś głęboko wierzymy, że osiągnie sukces! Dzięki swemu uporowi i zaangażowaniu Michalina nauczyła się pływać i nurkować. Pokonuje coraz dłuższe i trudniejsze trasy na swoim wózku. Przed nią jednak jeszcze długa i trudna droga. Wszystkie działania bowiem wymagają ogromnej pracy i dużego wkładu finansowego. Bez Waszej pomocy nie będzie nas stać na opłacenie rehabilitacji. Roczne leczenie córki sięga kwoty 45000 zł. Stała rehabilitacja, wizyty lekarskie, turnusy rehabilitacyjne generują olbrzymie koszty, których samodzielnie nie jesteśmy już w stanie dłużej unieść. Z tych wszystkich względów jesteśmy zmuszeni szukać środków na pokrycie zobowiązań i prosić Was o pomoc! Małgorzata i Szymon, rodzice Michalinki ➡️ Grupa na Facebooku dla Michalinki Kwota zbiórki jest szacunkowa

4 409,00 zł ( 9.2% )
Still needed: 43 464,00 zł