Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Szymon Bogusiewicz
Szymon Bogusiewicz , 12 years old

By życie z cukrzycą nie oznaczało codzienności pełnej ograniczeń!

Życie Szymona już nigdy nie będzie smakowało tak samo. Wszystko, co zje, będzie musiało być starannie wyliczone, a słodkości już zawsze będą miały nutkę goryczy. Goryczy spowodowanej strachem, czy insulina niebezpiecznie nie wzrośnie, powodując zagrożenie dla jego zdrowia.  Mój syn choruje na cukrzycę typu 1 - insulinozależną. Jego układ odpornościowy zwraca się przeciwko własnym tkanką i komórką powodując w organizmie ogromne zniszczenia. Atakuje trzustkę, która odpowiada za prawidłowe wydzielanie insuliny. Cukier we krwi niebezpiecznie rośnie i może spowodować tragiczne skutki. Nawet najmniejsze zaniedbanie, chwila zapomnienia, mogą sprawić, że Szymonowi stanie się trwała krzywda. Nie mogę do tego dopuścić. Każdego dnia boję się o jego zdrowie i życie.  Syn chce normalnie żyć, cieszyć się szczęśliwym dzieciństwem. Jednak wahania poziomu cukru są częste, mogą prowadzić do hiperglikemii. Obecnie Szymon posiada pompę insulinową z drenem. Dren łączy wkłucie z pompą. Syn często nim zahacza o różne przedmioty, zdarza się, że wyrywa przez to wkłucie i trzeba założyć nowe. Dodatkowo w drenie często tworzą się pęcherzyki powietrza, które blokują przepływ insuliny. Wywołuje to bardzo wysoki poziom niebezpiecznej glikemii. Wszystko to bardzo utrudnia codzienne funkcjonowanie Szymona. Jemu odbiera beztroskie dzieciństwo, a mnie wypełnia strachem, czy na pewno wszystko z nim w porządku. Znalazłam rozwiązanie, które podaruje nam obojgu odrobinę wytchnienia.  Pragnę uzbierać środki na nowoczesną pompę insulinową, która składa się z pilota i podów. Pody zakłada się np. na ramię, brzuch, udo, a pilotem podaje insulinę do posiłków, wprowadza korekty, ustawia bazę. Sama pompa to koszt około 2900 zł. Największym problemem finansowy jest jednak jej utrzymanie. Pody należy wymieniać co 3 dni, a ich miesięczny koszt to ponad 1500 zł. Rocznie to ogromne wydatki, na które nie jestem w stanie sobie pozwolić. Nowa pompa oznaczałaby większe bezpieczeństwo dla mojego dziecka, swobodę i wolność. Wszystko to, czego tak bardzo mu dziś brakuje... Ewa, mama

1 851,00 zł ( 9.54% )
Still needed: 17 541,00 zł
Bartek Rachwał
Bartek Rachwał , 8 years old

Bartuś był zdrowym chłopcem, ale nagła choroba zniszczyła wszystko❗️Potrzebna pomoc❗️

Bartuś był jak inne dzieci – lubił się bawić, był bardzo żywiołowy i energiczny. Zdrowy, szczęśliwy, uśmiechnięty chłopiec – takiego go pamiętamy i wierzymy, że jeszcze kiedyś takiego zobaczymy...  Nasz synek przed ukończeniem 4. roku życia zachorował na rzadką chorobę, jaką jest Zespół Fires. To ciężki i bardzo niebezpieczny rodzaj padaczki lekoopornej, która rozwija się u dzieci uprzednio zdrowych i prawidłowo rozwijających się! Choroba pojawiła się nagle, kiedy nasz synek przechodził infekcję z wysoką gorączką.  Diagnoza zamieniła nasze życie w koszmar.  Choroba zaczęła rozwijać się w zastraszającym tempie. W jej przebiegu pojawiło się zapalenie mózgu, utrata pamięci, zaburzenia poznawcze. Każdy atak był resetem mózgu Bartusia i utratą wszystkich dotychczas wykształconych umiejętności! Organizm naszego synka codziennie był degradowany...  W 2020 roku Bartuś przez 5 miesięcy przebywał na oddziale intensywnej terapii, a następnie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej na kolejne 3 miesiące. Niestety, po wybudzeniu nie odzyskał świadomości...  Trafiliśmy do Kliniki Budzik, w której syn przebywał rok.  Zaczęliśmy szukać ratunku wszędzie. Pomoc znaleźliśmy poza granicami Polski w specjalistycznej klinice w Niemczech – byliśmy przekonani, że to dla Bartusia ogromna szansa. Niestety leczenie w Niemczech, na które czekaliśmy tak długo, nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Stan Bartusia drastycznie się pogorszył! Pojawiły się problemy z oddychaniem oraz nasilenie ataków padaczki. To był dramat… Leczenie nie pomogło, a tylko pogorszyło całą sytuację! Byliśmy zdruzgotani, ale nie mogliśmy się poddać. Musieliśmy dalej walczyć o syna. Niestety los nie był dla nas łaskawy... Na początku tego roku w ostatniej chwili, Bartuś trafił na stół operacyjny z powodu stanu zapalnego żołądka i wewnętrznych warstw brzuszka. Lekarze usunęli PEGa (sondę dożołądkowę) oraz cześć zapalonych warstw brzusznych. Na szczęście nie doszło do zapalenia otrzewnej. Po operacji Bartuś został przeniesiony na OIOM, gdzie przebywał kolejne 3 tygodnie. Po kilku miesiącach w miejscu blizny wyszła przepuklina, która opóźnia termin wykonania ponownego założenia PEG-a. Planowany termin zabiegu i pobyt w szpitalu to koniec października.  W tym roku, dzięki zebranym środkom udało się nam dwa razy pojechać na turnusy rehabilitacyjne, na których Bartuś bardzo dobrze sobie radził. Bartek jest także rehabilitowany w domu przez kilku terapeutów różnych specjalności – neurologopeda, rafleksolog, SI, fizjoterapeuta, osteopata. Terapeuci chwalą go za wytrwałość oraz widoczne postępy.  Szukamy również dla Bartka nowych możliwości terapeutycznych oraz możliwości komunikacji. W dalszym ciągu staramy się konsultować leczenie Bartusia pod kątem możliwości modyfikacji leczenia, które ma duże spektrum skutków ubocznych.  Ze wsparciem lekarzy walczymy także, aby nasz synek mógł oddychać bez respiratora. Bartusiek zaczyna także stopniowo coraz więcej jeść różne, na razie płynne pokarmy, oczywiście z pomocą terapeuty. Dużym problemem są pojawiające się napady padaczki, pogłębiająca się skolioza, stałe napięcie mięśniowe oraz przykurcze dłoni oraz stóp.  Przed nami jeszcze jedno wyzwanie. Ze względu na to, że Bartuś rośnie i przybiera na wadze konieczne jest dostosowanie domu do jego potrzeb, m.in. przebudowa łazienki. Synek wyrasta także ze sprzętów medycznych, które są mu bardzo potrzebne. Nie poddajemy się, choć jest nam bardzo ciężko. Po leczeniu w Niemczech miało być lepiej… Stało się jednak odwrotnie, niż przypuszczaliśmy. Tyle wylanych łez i cierpienia za nami. Nasz kochany Bartuś też nie odpuszcza – jest dla nas motywacją, inspiracją, przykładem, że za wszelką cenę trzeba walczyć. Dopóki są siły, to każdy, nawet najmniejszy jego kroczek, jest dla nas ogromnym zastrzykiem energii.  Koszty dalszego leczenia przerażają nas. Sami nie jesteśmy w stanie zapewnić mu odpowiedniej opieki. Dlatego prosimy Was o pomoc, udostępnianie i wpłacanie, choć symbolicznej złotówki.  Błagamy, nie zostawiajcie nas w tej walce i pomóżcie nam odzyskać syna... Rodzice Bartka  ➡️ Pomagamy Bartusiowi! 💚

20 310,00 zł ( 9.54% )
Still needed: 192 456,00 zł
Marcin Gomółka
Marcin Gomółka , 44 years old

Wypadek zmienił życie mojego męża... Pomóż mu w powrocie do zdrowia❗️

Wszystko zmieniło się tamtego popołudnia, gdy doszło do wypadku... To miał być zwyczajny dzień jak każdy inny. Dopisywała pogoda, a ciepłe majowe słońce delikatnie oświetlało asfalt. Marcin był doświadczonym kierowcą, zawsze ostrożnym, dbającym o każdy szczegół. Lecz los  postanowił być okrutny dla mojego męża... Wystarczył ułamek sekundy i niewielka odległość od domu, by wszystko się zawaliło. Huk rozdarł powietrze. Na miejscu wypadku zapadła cisza, przerażająca i nierealna, tak sprzeczna z tym, kim był – pełnym życia, zawsze gotowym do działania człowiekiem. Wypadek ten nie tylko złamał jego ciało, ale też wstrząsnął całą rodziną. Nasz Marcin, który zawsze był pełen energii i troski, teraz walczy o to, by ponownie stanąć na nogi. Jego normalne życie zawisło na włosku – liczne złamania kości czaszki i twarzoczaszki, krwiak nadtwardówkowy, stłuczenia mózgu – to tylko niektóre z obrażeń, które odcisnęły piętno na jego ciele. Najtrudniejszym widokiem dla nas są oczy Marcina przysłonięte bólem.  Przed moim mężem długa droga powrotu do zdrowia. Marcin wskutek wypadku cierpi też na niedowład spastyczny kończyn dolnych oraz porażenie prawej ręki. Wymaga specjalistycznej opieki, aby odzyskać, choć część sprawności i wrócić do codziennych czynności, które kiedyś były dla niego naturalne. Niestety, koszty koniecznego półrocznego turnusu rehabilitacyjnego są ogromne. Aby dać Marcinowi realną szansę na powrót do zdrowia, potrzebujemy Waszej pomocy. Marcin zawsze pomagał innym jako emerytowany policjant, dbający o bezpieczeństwo. Ale tamten dzień zmienił wszystko. Teraz on sam potrzebuje wsparcia, by mógł ponownie cieszyć się życiem. Wierzę, że wszystko kiedyś wróci do normalności. Proszę Was o pomoc. Wspólnymi siłami możemy sprawić, że Marcin może odzyskać zdrowie.  Człowiek, który nigdy nie odmówił pomocy innym – teraz to on jest w potrzebie. Żona Alina

19 972,00 zł ( 9.54% )
Still needed: 189 374,00 zł
Kacper Sanecznik
Kacper Sanecznik , 25 years old

Amputacja odebrała mi sprawność. Pomóż mi!

Będąc młodym człowiekiem nie myśli się o tym, że jedna chwila, jedno wydarzenie może diametralnie zmienić całą Twoją rzeczywistość. Nie chodzi o zmianę fryzury czy zrzucenie kilku kilogramów. Prawdziwa zmiana zaczyna się wtedy, gdy musisz dostosować pod nowe warunki życia niemal każdy jego aspekt. Ja musiałem zmienić dosłownie wszystko, gdy wskutek wypadku, straciłem  obie nogi... W 2018 roku doszło do tragicznego wypadku komunikacyjnego, który zabrał mi marzenia, odebrał sprawność i postawił przed nową rzeczywistością. Straciłem wtedy obie nogi na wysokości podudzi. Nic już nie było dla mnie takie same. Każdy dzień to potężna próba pogodzenia się z tym faktem. Od tamtej pory codziennie staram się wiele robić, aby odzyskać, choć część swojej sprawności. Zaciskam zęby, tłumie smutek i dzielnie walczę dalej...  Przez ostatnie lata używam protez lejowych, które są moją jedyną szansą na poruszanie się. Niestety, wielogodzinne użytkowanie ich powoduje u mnie liczne zapalenia skóry, przysparza niewyobrażalny ból i zmusza mnie do powrotu na wózek inwalidzki na czas gojenia ran. Każdy dzień jest dla mnie kolejnym wyzwaniem, pełnym cierpienia i trudności. W tym roku pojawiła się dla mnie nadzieja – zakwalifikowano mnie do zabiegu osseointegracji. Jest to nowatorski sposób leczenia, polegający na wszczepieniu implantów bezpośrednio w kości, do których mocowane będą protezy. Dzięki temu zabiegowi protezy nie będą miały kontaktu ze skórą, co wyeliminuje problemy związane z zapaleniami i bólem. Zabieg mógłby przywrócić mi sprawność, dając szansę na normalne życie, wolne od bólu i ograniczeń. Niestety, koszt tego zabiegu jest ogromny. To suma, która przekracza możliwości finansowe całej mojej rodziny. Dlatego zwracam się do Was o pomoc. Każda, nawet najmniejsza kwota przybliża mnie do życia bez bólu i powrotu do pełnej sprawności. Wasze wsparcie to dla mnie nadzieja na lepsze jutro. Wierzę, że razem możemy osiągnąć ten cel. Proszę, pomóżcie mi stanąć na nogi i odzyskać życie, które utraciłem w jednej chwili. Z całego serca dziękuję za okazany gest. Kacper ➡️ Dogonić marzenia – licytacje charytatywne dla Kacpra Sanecznika

32 820,00 zł ( 9.53% )
Still needed: 311 478,00 zł
Joanna Białas
Joanna Białas , 60 years old

Joanna całe życie niosła pomoc chorym. Teraz sama jej potrzebuje!

Jako pielęgniarka Joanna przez całe życie niosła wsparcie tym, którzy najbardziej tego potrzebowali – chorym. Każdego dnia była dla swoich pacjentów oddaną, uśmiechniętą osobą. Niestety, teraz to ona potrzebuje naszej pomocy. Jadąc do jednego ze swoich pacjentów, Joanna uległa wypadkowi drogowemu, co doprowadziło do poważnego uszkodzenia kręgosłupa. W jednej chwili straciła sprawność i stała się zależna od pomocy innych.  Dzięki specjalistom z Lublina Joanna otrzymała fachową pomoc. Stara się być dzielnia i nie poddaje się, tylko z całych sił walczy o powrót do zdrowia. Aktualnie czeka na konsultację kwalifikacyjną do operacji.  Niestety, jednocześnie Joanna zmaga się z zaawansowaną osteoporozą, która do tej pory uniemożliwiała odbycie zabiegu. By móc dalej walczyć o sprawność potrzebuje regularnej i nieprzerwanej rehabilitacji, licznych konsultacji oraz suplementacji na odbudowę struktury kości. Wiąże się to z bardzo dużymi kosztami, których nie jest w stanie unieść samodzielnie. Prosimy o Waszą pomoc, tylko dzięki niej Joanna będzie mogła wrócić do normalnego funkcjonowania. Zawsze była oddana swoim pacjentom – teraz my okażmy jej dobro i wsparcie.  Karolina

3 954,00 zł ( 9.53% )
Still needed: 37 536,00 zł
Marcelina Tyszkiewicz
Marcelina Tyszkiewicz , 8 years old

Marcelinka kontra zespół PANS! Pomocy!

Każdego dnia oblewa mnie zimny pot strachu. Boję się, że choroba ponownie obezwładni moją córkę i przejmie nad jej małym ciałem kontrolę. I że któregoś razu nie będzie mnie obok, by ją uratować… Nasza córeczka nosi na swoich barkach ciężar zespołu PANS, czyli ostrych dziecięcych zaburzeń neuropsychiatrycznych. To straszna choroba, która z roku na rok wysysa z Marcelinki życie. Każdy atak choroby jest jak scena z horroru. Kontrolę nad Marcelinką przejmują silne emocje, często agresja. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co się zaraz wydarzy. W myślach błagamy tylko, by nie zrobiła sobie krzywdy. Szybko chowamy niebezpieczne przedmioty, próbujemy ją uspokoić. Jesteśmy przy niej. Ona próbuje się wyrwać, uciec, targają nią emocje. Po kilkudziesięciu minutach atak mija. Znów słyszymy jej płacz. Ocieramy pot z jej czoła. Przytulamy mocno. Diagnozowanie zespołu PANS, ustalenie jego przyczyn i obranie odpowiedniej ścieżki leczenia to niezwykle trudny proces. Wiele lat trwało, nim jednoznacznie stwierdzono, z czym mierzy się nasza córeczka. Z początku występowały u niej tylko drobne tiki, które po kilku tygodniach mijały. Później pojawiła się labilność emocjonalna, agresja i autoagresja. Wiedzieliśmy, że z Marcelinką dzieje się coś złego, ale kolejni specjaliści z niepewnością kierowali nas na dalsze badania. Kiedy w końcu usłyszeliśmy diagnozę, dostrzegliśmy promyk nadziei. Zaczęliśmy wierzyć, że nasza córeczka może być zdrowa! Niestety, radość nie trwała długo. Informacja o kosztach leczenia immunoglobulinami ścięła nas z nóg. W dodatku musimy czekać na wyniki kolejnych badań. Mijają kolejne tygodnie. Pojawiają się kolejne ataki… Znów patrzymy na cierpienie naszego dziecka. Pękają nam serca widząc, że dzieje się z nią coś, czego nikt do końca nie rozumie. Widzimy, że doszczętnie ją to wykańcza – zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Marcelinka potrzebuje pilnej pomocy! Leczenie immunoglobulinami może okazać się jedyną szansą na powrót do zdrowia. Niestety koszty związane z taką terapią przewyższają nasze możliwości finansowe. Nie możemy jednak pozwolić, żeby Marcelinka przegrała z chorobą! Błagamy, pomóżcie! Tylko z Waszą pomocą uda się opłacić tak kosztowne leczenie… Rodzice

18 224,00 zł ( 9.51% )
Still needed: 173 266,00 zł
Milenka Warchoł
Milenka Warchoł , 9 years old

Niemal każdy zmysł Milenki potrzebuje specjalistycznej pomocy!

Zdrowie naszego dziecka jest dla nas najważniejsze. Wiemy, że już zawsze będziemy musieli stać przy naszej córce i dbać o każdy aspekt jej sprawności. Nadal jednak potrzebujemy Waszego wsparcia, gdyż taka samotna batalia jest niezwykle trudna. Jeszcze rok temu Milenka nie była w stanie utrzymać w rączkach kubka z napojem. Wszystko jej wylatywało z rąk. Dzięki systematycznej rehabilitacji zauważyliśmy już znaczną poprawę. To daje nam nadzieję, że może być jeszcze lepiej!  Nasza historia: Jeszcze podczas ciąży doszło do komplikacji, które przełożyły się na późniejsze diagnozy naszej córeczki. Wskutek przebytej cytomegalii, Milenka urodziła się m.in. z obustronną, głęboką głuchotą czuciowo-nerwową, zaburzeniami migracji neuronów i problemami z małą motoryką, przez które do dziś toczy wyczerpującą walkę o lepsze jutro.  Milenka wciąż ma jednak spore zaległości w rozwoju mowy, codziennej komunikacji i samodzielnym funkcjonowaniu. Jesteśmy na etapie, w którym można jeszcze zawalczyć o nadgonienie wszystkich zaległości w rozwoju. Nie możemy czekać! Musimy działać każdego dnia, aby córka miała szansę na dalsze postępy w rehabilitacji. Przypadłość naszej córeczki można podzielić na 3 aspekty: obustronną, głęboką głuchotę czuciowo-nerwową, problemy neurologiczne (m.in. zaburzenie migracji  neuronów) oraz problemy z motoryką małą, szczególnie w lewej ręce.  Wiemy, że w dużej mierze trudności neurologiczne wpływają na jej słuch. Po wykonaniu rezonansu magnetycznego, okazało się w obu półkulach mózgu wykazano wiele nieprawidłowości! Zmiany w mózgowiu, głuchota i wykonane badania krwi pozwoliły stwierdzić, że Milenka przebyła w życiu płodowym infekcję cytomegalii! Pierwsze reakcje słuchowe pojawiły się dopiero rok temu… Aktualnie jesteśmy w trakcie terapii, która ma rozwinąć mowę naszej córki. Ponieważ mięśnie twarzy przez tyle lat nie pracowały, do nauki samogłosek należy odpowiednio układać usta/twarz. Dlatego tak ważna jest opieka dobrego specjalisty. To jest dosłownie walka z czasem, bo Milena jest coraz starsza. Zdarza się, że czasem sama wypowiada niektóre słowa, ale to nadal za mało… W ostatnim czasie doszedł jeszcze problem nadwzroczności… Niezbędna pomoc musi objąć rehabilitację sensoryczną i logopedyczną, o których aktualnie możemy tylko marzyć. Bez wsparcia z zewnątrz będziemy zmuszeni zrezygnować z części zaplanowanych terapii! Naszą sytuację utrudnia ciężka choroba żony, przez którą musiała zrezygnować z pracy...  Wszystkie nasze wydatki skupią się wokół rehabilitacji, kontroli audiologicznych, bardzo drogich akcesoriów do implantów, pomocy dydaktycznych, suplementacji. Milenka jest teraz w takim wieku, kiedy można jeszcze jej pomóc! Z każdym miesiącem jej organizm będzie jednak wykazywał coraz to większy opór… Każda pomoc z Waszej strony daje naszej córce coraz większe szanse, że w przyszłości będzie mogła być bardziej sprawna i samodzielna. Nam, jako jej rodzicom, bardzo na tym zależy… W końcu kiedyś przestanie być dzieckiem, a stanie się kobietą… Dziękujemy za każdy gest dobrej woli! Rodzice Milenki

2 021,00 zł ( 9.49% )
Still needed: 19 256,00 zł
Sławomir Woźniak
Sławomir Woźniak , 46 years old

Wypadek zmienił wiele, ale ja przecież nadal chcę normalnie żyć! Zbieramy na wózek!

Jestem po ciężkim wypadku komunikacyjnym. Od dnia tragedii moje życie zupełnie się zmieniło. Nie wiedziałem wtedy, że jedna chwila i bycie w złym miejscu o złym czasie tak wiele zniszczy. Niestety, nie cofnę tego...  Jechałem tego dnia do pracy, do Warszawy. Wyjechał mi samochód z naprzeciwka i oślepił mnie. Żeby uniknąć uderzenia, odruchowo zjechałem na bok. Wjechałem w głęboki rów i uderzyłem przydrożne w drzewo... Byłem nieprzytomny, nic nie pamiętam z tamtych chwil. W wyniku tego tragicznego wypadku doznałem złamania kręgosłupa, licznych złamań żeber, złamanie łopatki oraz obojczyka, a także stłuczenie płuca lewego.  Z miejsca wypadku przewieziono mnie do szpitala w Radomiu, a następnie do Konstancina Jeziornej na operację kręgosłupa, która trwała aż 8 godzin! Po dwóch tygodniach były operowane łopatki, a także obojczyk. Lekarze walczyli o moje życie i zdrowie. Wiele jednostek krwi musieli przetoczyć do mojego ciała, żeby odzyskać choć trochę sił.  W tej chwili jestem niepełnosprawnym w stopniu znacznym, poruszającym się na wózku inwalidzkim. Wypadek sprawił, że muszę walczyć już nie o życie, a o przeżycie... Przed wypadkiem pracowałem 9 lat na budowie, zajmowałem się: rozwożeniem materiałów budowlanych, budowaniem mieszkań, wykonywaniem prac wykończeniowych. Moje hobby to gotowanie oraz pieczenie ciast. W wolnym czasie oddaje się podróżowaniu oraz ogrodnictwie, które bardzo mnie relaksuje. Lubiłem spędzać czas aktywnie, często na kajakarstwie.  Dziś sam prowadzę gospodarstwo domowe. W trudnej sytuacji, w której się znalazłem, muszę być samodzielny... Moje życie byłoby bardzo ułatwione, gdybym dysponował elektrycznym wózkiem inwalidzkim. Mieszkam na górzystym terenie, co utrudnia mi przemieszczanie się na wózku napędzanym siłą moich własnym mięśni. Nowym wózkiem mógłbym swobodniej jeździć na zabiegi rehabilitacyjne, do sklepu, apteki lub na pocztę. Ze względu na znaczny stopień niepełnosprawności mam ograniczone możliwości podejmowania pracy zarobkowej. Ledwo wiążę koniec z końcem i nie mam możliwości zakupienia takiego wózka bez pomocy zewnętrznej. Bardzo proszę Państwa o pomoc w zakupie takiego sprzętu. On może odmienić moje życie, a ja wierzę, że ono może jeszcze być piękne! Proszę o wsparcie! Sławek

1 865,00 zł ( 9.47% )
Still needed: 17 816,00 zł
Olena Viazovova
Urgent!
14 days left
Olena Viazovova , 31 years old

Nie ma dokąd wrócić, nie ma środków, by opłacić dalsze leczenie! Pomóż!

Ta tragedia rozrywa nasze serca na kawałki. Olena pojechała na wymarzone wakacje do Turcji – miała odpocząć, zwiedzać, wysyłać nam piękne zdjęcia. Ciężarówka wbiła się w samochód, którym jechała, wgniatając wszystkie blachy niczym kartki papieru. Cudem przeżyła, ale jej stan jest tragiczny! Błagam, pomóż nam ją ratować! W stanie krytycznym została przewieziona do najbliższego szpitala. W wyniku bardzo rozległych obrażeń ciała i mózgu przewieziono ją do specjalistycznej kliniki. Cały proces leczenia i pobytu jest strasznie kosztowny. Mówiąc wprost – nie mamy już środków, by opłacić leczenie Oleny! Jesteśmy zrozpaczeni, nie wiemy co zrobić, by ją ratować! Z tego miejsca zwracam się z ogromną prośbą, wręcz błaganiem o wsparcie! Gdy tylko pozwoli na to jej stan, chcemy przetransportować ją do domu, do kraju, by mogła być blisko domu i kochanej rodziny. Koszty są ogromne… Sami temu nie podołamy, a świadomość tej bezradności potrafi doprowadzić do obłędu. Przyjmiemy z ogromną wdzięcznością każde wsparcie, każdą złotówkę. Każda cząstka dobra, którą się z nami podzielicie da szansę Olenie na powrót do sił i zdrowia. Im będzie nas więcej, tym większa szansa na cud, o który tak gorąco się modlimy i prosimy... rodzina i przyjaciele Oleny

39 487,00 zł ( 9.46% )
Still needed: 377 888,00 zł