Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Hubert Burzyński
1 day left
Hubert Burzyński , 23 years old

Tragiczny wypadek nad jeziorem! Hubert ma złamany kręgosłup

Hubert to 21-letni chłopak w tym roku ukończył szkołę średnią. Na co dzień zarażał pozytywną energią. Bardzo lubiany wśród znajomych i angażujący się w życie społeczne miejscowości. Jego pasją była piłka nożna. Chciał jechać na mistrzostwa świat piłki nożnej do Kataru. Hubert pomagał dziadkom oraz mamie, która rok wcześniej uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu. Jeden moment, chwila nierozwagi zmieniły bezpowrotnie życie młodego chłopaka… Przekreśliły wszystkie plany i marzenia Huberta. W lipcu 2022 roku  Hubert wybrał się wraz z grupką znajomych nad jezioro w Boszkowie. Hubert zamykał pewien rozdział w swoim życiu. Zakończenie edukacji to ważny moment dla każdego z nas, a jednocześnie furtka do czegoś nowego. Rozpoczęcie dorosłego życia. Tragedia rozegrała się w następujący sposób. Hubert podczas wypoczynku wykonuje niefortunny skok do wody. Gdy chłopak nie wynurza się z wody po oddaniu skoku, wszyscy znajomi odbierają to jako żart. Niestety okazuje się, że stracił przytomność i nie jest w stanie samodzielnie wyjść z wody. Ratownicy natychmiast zawiadamiają pomoc. Przylatuje helikopter, który transportuje Huberta do szpitala. Zostaje przeprowadzona pierwsza operacja ratująca życie Huberta. Diagnoza lekarza to złamanie kręgosłupa w kilku miejscach, od C4 do C6 wraz ze zmiażdżeniem rdzenia kręgowego. Hubert doznał porażenia czterokończynowego i prawdopodobnie już nigdy nie stanie na nogi… Od tamtego feralnego dnia trwa walka o przywrócenie mu, choć w małym stopniu dawnego życia. Niestety bliskich Huberta czekała kolejna przerażająca wiadomość. Okazało się, że pierwsza operacja została wykonana niepoprawnie. Uniemożliwiło to Hubertowi rozpoczęcie rehabilitacji, gdyż istniało bardzo wysokie ryzyko, że podczas czynności rehabilitacyjnych chłopak się udusi. Operacja musiała zostać przeprowadzana ponownie, co wiązało się z ponownym wprowadzeniem w stan śpiączki farmakologicznej i przedłużonym pobytem na oddziale intensywnej terapii. Teraz gdy została przeprowadzona korekta operacji, ostatnia nadzieja leży w niezwykle kosztownej rehabilitacji, która mogłaby niesamowicie pomóc chłopakowi w codziennym funkcjonowaniu. Od 5 miesięcy pracuje on nad poprawą swojej sprawności, a jego leczenie i rehabilitacja generuje ogromne koszty. Miesięczny turnus rehabilitacyjny to wydatek przekraczający 30 tys. złotych. Okres, przez który rehabilitacja musi być przeprowadzona, aby przynieść należyte skutki, wynosi minimalnie rok, w zależności od postępów w rehabilitacji. Zwracamy się do ludzi dobrego serca o wsparcie nawet minimalną kwotą, która może być nadzieją na lepsze jutro dla Hubert i jego najbliższych. Nie pozwólmy, by ten młody człowiek stracił sens istnienia. Sprawmy, aby miał siłę walczyć o siebie. Wierzymy, że dzięki Twojej pomocy będzie to możliwe. Dziękujemy bardzo za Twoje wsparcie! Rodzina Huberta

19 459,00 zł ( 10.24% )
Still needed: 170 456,00 zł
Maria Jarząbek
Maria Jarząbek , 31 years old

Przez całe życie walczę, a dziś chciałabym, aby los się odwrócił! Pomożesz mi?

Na co dzień mieszkam w Domu Pomocy Społecznej. Zależę od innych, chociaż oczywiście, chciałabym inaczej. Nie wybrałam choroby, mam ją i muszę z nią żyć. Walczę o to, by choć trochę było mi lepiej...  Choruję na epilepsję i czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce. Od urodzenia poruszam się na wózku inwalidzkim. Nigdy nie doszłam do takiej sprawności, która pozwoliłaby mi na pełnię szczęścia. Trafiłam do DPS 1 sierpnia 2018 roku, ponieważ centrum powiatowe uważało, że moja mama źle zajmowała się mną i moim rodzeństwem. Kilkukrotnie mówiłam, że nie chcę innego domu, jednak nie miałam wiele do powiedzenia w tej sprawie... Zanim trafiłam do DPS-u, byłam uczestniczką Środowiskowego Domu Samopomocy, tam wiele się uczyłam. W mojej opinii, rodzice zastępczy bardzo mi pomagali i również bardzo przeżyli nasze rozstanie... Ta sytuacja jak i moje zdrowie, niestety niezależały ode mnie.   Ja sama bardzo to przeżywam, ale nie chciałam się załamywać. Pomimo trudnej sytuacji, którą przeżyłam, chciałam się po prostu podnieść psychicznie i szukałam czegoś dla siebie. Nie siedzę w miejscu, nie czekam aż wszyscy i wszystko za mnie zrobią. Niestety, rzeczywistość jest taka, że chęci mam ogromne, ale nie wszystko i niewiele mogę sama.  Zbieram środki na nowy wózek inwalidzki oraz na rehabilitację. Moja niepełnosprawność bez ciągłego leczenia będzie się pogłębiać. Z wykształcenia jestem wikliniarką. Ukończyłam również kurs grafiki komputerowej. Zawód ni nie daje mi jednak pewności, że dostanę pracę. To też powoduje, że nie wezmę całego swojego życia w garść i na samodzielnych warunkach... Choć oczywiście, bardzo bym chciała.  Pomimo tego, że jestem mieszkanką DPSu, mam wokół siebie osoby, również z niepełnosprawnościami, które mi na co dzień pomagają. Nie tracę wiary w siebie i staram się realizować swoje zamierzenia. Jestem pogodną, osobą z poczuciem humoru. Chciałabym prosić o wsparcie. Tylko z pomocą innych, dobrych serc, będę mogła powalczyć o swoją przyszłość. Ja naprawdę, chcę nadal wierzyć i ufać, że jeszcze kiedyś będzie lepiej.  Proszę,  Marysia! 

2 172,00 zł ( 10.2% )
Still needed: 19 105,00 zł
Łukasz Hryszko
Łukasz Hryszko , 42 years old

Skutki wypadku ciągną się za Łukaszem jak cień... Pomóż zapomnieć o bólu!

Od wypadku minęło już tyle lat, ale wciąż zmagam się z jego konsekwencjami. To jak ślad, który odcisnął się w moim życiu i w żaden sposób nie da się go wymazać ani z pamięci, ani z codzienności. Moje zdrowie już nigdy później nie było takie samo. Od tamtej chwili sukcesywnie się pogarsza.  Wypadek miał miejsce w listopadzie 2009 roku. Potrącił mnie samochód, gdy szedłem poboczem drogi. Nie było świadków wypadku, dlatego uznano, że to moja wina, że to ja nie zachowałem ostrożności. Zaczęła się długa rehabilitacja i leczenie. Wtedy jeszcze mogłem liczyć na pomoc żony, rodziny i przyjaciół. Z biegiem czasu wiele się jednak zmieniło. Żona odeszła, a koledzy i przyjaciele przestali się mną interesować. Obecnie mieszkam sam i mogę liczyć jedynie na pomoc mojej mamy. Z powodu pogłębiających się problemów zdrowotnych nie jestem w stanie podjąć pracy.  W tej chwili leczenie i rehabilitacja są dla mnie najważniejsze. Od dłuższego czasu zmagam się z bólem neuropatycznym w lewej nodze, przewlekłym zwyrodnieniem prawego kolana i niewydolnością żylną obu nóg. Najważniejsze jest dla mnie na ten moment wyleczenie ostrogi piętowej. Najskuteczniejsza jest w tym przypadku terapia falą uderzeniową. Niestety, jest to jednocześnie bardzo kosztowny i wieloetapowy proces leczenia, składający się z kilku zabiegów. Zazwyczaj pierwsze efekty i skuteczność da się zauważyć już po 3-4 sesjach. Kolejnym problemem, z którym muszę się pilnie uporać jest wspomniana niewydolność żylna, która nieleczona grozi zatorowością, a nawet śmiercią. Leczenie i operacja wiążą się jednak z kolejnymi kosztami, wynoszącymi około 15 tys. złotych.  Czeka mnie również walka ze zwyrodnieniami w kolanie i operacja chorego nerwu. Koszty obu spraw zamykają się w kwocie ok. 50 tys. złotych. Do wszystkiego dochodzi jeszcze przeczulica i allodynia. Ostatnia diagnoza oznacza, że całkowicie normalne dla zdrowego człowieka bodźce sprawiają mi ból. Może to być np. woda, słońce, wiatr, czy dotyk. Kolejne komplikacje zdrowotne ciągle się nawarstwiają, a mi brakuje pieniędzy na samo życie, nie wlicząc w to jeszcze kosztów leczenia. Przez swoje dolegliwości praktycznie nie wychodzę z domu, a samo chodzenie sprawia mi ból. Nikt mnie też nie odwiedza. Kiedyś amatorsko grałem w koszykówkę i lubiłem tańczyć. Nie wyobrażałem sobie życia bez sportu. a dzisiaj codziennie muszę mierzyć się z bólem. Zebrane środki nie tylko dadzą mi możliwość rozpoczęcia odpowiedniego leczenia, ale pozwolą mi również wrócić do normalności. Będę wdzięczny za każdy gest wsparcia z Waszej strony!  Łukasz Wesprzyj Łukasza poprzez licytacje

7 123,00 zł ( 10.2% )
Still needed: 62 665,00 zł
Wiktoria Sipińska
Urgent!
Wiktoria Sipińska , 18 years old

Nowotwór złośliwy nie ma litości – powrócił silniejszy❗️

Dziękujemy za pomoc, każde dobre słowo i szczodry gest, którymi obdarzyliście nas tak licznie podczas trwania poprzednich zbiórek. Jesteśmy niesamowicie wzruszeni, jak wiele dobra uczyniliście dla naszej Wiktorii!  To jednak nie koniec naszej walki. Dziś ponownie pragniemy prosić Was o pomoc!  Poznaj historię Wiktorii: Wiktoria była wesołą i pogodną 15-latką, kiedy poznaliśmy diagnozę. Od tego dnia wszystko się zmieniło. Zwykły ból kolana okazał się straszną chorobą – nowotworem złośliwym kości udowej i chrząstki stawowej – mięsakiem Ewinga. Wtedy nie mieliśmy jeszcze pojęcia co to takiego. Diagnoza była szokiem zarówno dla nas, jak i dla Wiktorii. Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie w Szpitalu Uniwersyteckim w Bydgoszczy. Wiktoria przyjęła w sumie 9 cykli chemioterapii. Przeszła także zabieg usunięcia guza, a później wstawienia endoprotezy. Skomplikowana operacja odbyła się w szpitalu w Warszawie. Gdy doszła do siebie, rozpoczęła rehabilitację. Leczenie Wiktorii wiązało się z dużymi kosztami dojazdów do szpitali, leków, zastrzyków, opatrunków, których bardzo potrzebowała. Niestety, nasza córka po chemioterapii miała liczne poparzenia jamy ustnej. Była też bardzo osłabiona, nie miała apetytu, ale dla nas najważniejsze było to, że stanęła do walki z tym niezwykle trudnym przeciwnikiem, jakim jest nowotwór. Niestety dotychczasowe leczenie nie przyniosło oczekiwanych efektów. Niecały miesiąc temu dowiedzieliśmy się o wznowie do kości ramiennej prawej... Jesteśmy wstrząśnięci tą informacją. Tak bardzo boimy się o naszą córeczkę. Wiktoria cały czas zadziwiała nas swoją niesamowitą odwagą i wolą walki. Pomimo choroby nadal jest pogodną i przyjazną już 17-latką, która kocha książki, muzykę, sztukę i zwierzęta. Starała się żyć tak, jak każda nastolatka. Marzyła, by po wakacjach wrócić do szkoły. Wznowa po raz kolejny przekreśliła wszystko...  W najbliższych dniach zostanie wykonana biopsja, która da nam ostateczną diagnozę. Informacja o wznowie jest naprawdę przygnębiająca. Wiemy jednak, że i tym razem nie możemy zawieść! Koszty związane z leczeniem nadal są bardzo duże, a wręcz rosną. Z całego serca prosimy o pomoc w zebraniu środków potrzebnych na dalsze leczenie! Liczy się każda, nawet najmniejsza kwota! Rodzice Wiktorii Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

6 502,00 zł ( 10.18% )
Still needed: 57 328,00 zł
Janina Barczuk
Janina Barczuk , 72 years old

Niewidzialny wróg zabiera moją mamę... Pomóż nam w zakupie leku!

Zazwyczaj choroba kojarzy się nam z wyraźnymi jej symptomami zauważalnymi dla innych. A to kichanie czy kaszel w przypadku infekcji, a to poruszanie się na wózku inwalidzkim w przypadku niepełnosprawności. Co jednak gdy zaatakowany jest Twój mózg, Twoje myśli?  Każdego dnia w życiu spotyka nas wiele niespodziewanych sytuacji. Może to być kłótnia z bliską osobą, poważny wypadek lub po prostu zły dzień. Każda tego typu sytuacja powoduje wzrost negatywnych emocji. Można radzić sobie z nimi na różne sposoby. Zazwyczaj każdy ma swoją sprawdzoną metodę na pozbycie się smutku i przygnębienia, dzięki której po pewnym czasie wszystko wraca do normy.  Zazwyczaj… Czasami złe samopoczucie utrzymuje się nieustannie, przez co trudności może sprawiać nawet codzienne funkcjonowanie. Pogarszanie nastroju, zmniejszenie energii, aktywności oraz zainteresowań o natężeniu istotnym klinicznie jest już definiowane jako depresja. Moja mama Janina na depresję choruje już od 20 lat. Niestety w jej przypadku jest ona opisywana jako lekooporna, ponieważ kolejne kuracje przeciwdepresyjne nie przynoszą satysfakcjonujących efektów.  Ogólnie objawy depresji lekoopornej nie różnią się od dolegliwości, których doświadczają pacjenci z innymi postaciami zaburzeń depresyjnych. W przebiegu stanów depresyjnych niereagujących na leczenie dochodzi po prostu do tego, że pacjenci zażywają zalecane im leki zgodnie z zaleceniami, a mimo tego ich stan nie ulega poprawie. Jedyną szansą dla mojej mamy, która na chwilę obecną jest często wyłączona z życia i wymaga stałej opieki, jest zakup nierefundowanego leku – esketaminy. Jest to substancja, która jest używana między innymi w celu leczenia tego schorzenia. Działa poprzez blokowanie wychwytu zwrotnego noradrenaliny, serotoniny i dopaminy w mózgu, zwiększając dostępność tych substancji chemicznych. Jego koszt jest jednak dla nas zbyt wysoki… Proszę, pomóż mojej mamie. Niech piętno tej teoretycznie niewidocznej choroby, nie wysysa z niej życia od środka… Monika, córka

4 502,00 zł ( 10.17% )
Still needed: 39 733,00 zł
Piotr Sitak
17:01:41  left
Piotr Sitak , 12 years old

❗️Piotruś walczy o każdy centymetr wzrostu - potrzebna pomoc, leczenia nie można przerwać!

Jestem mamą dwóch chłopców. Pawła i Piotra. Poza więzami krwi, podobnymi rysami twarzy, okularami i kolorem oczy łączy ich coś jeszcze... Nie rosną. Moi synowie cierpią na niskorosłość... Pomocy potrzebuje młodszy z nich, Piotruś.  Starszy syn w maju skończy 17 lat. Od ponad 6 lat dostaje nierefundowany hormon wzrostu. Dojście do diagnozy było drogą przez mękę... Gdy się urodził, wszystko było dobrze. Potem zaczął odstawać od innych dzieci... Był niski, drobny, Paweł po prostu nie rósł. Miał 11 lat, gdy zaczął leczenie. Terapia daje efekty, zamiast niecałych 150 centymetrów wzrostu mierzy już 166 cm. Być może to niewiele jak na 17-latka. Dla nas to ogromny sukces, bo o każdy milimetr trwała dramatyczna walka. Paweł kończy leczenie i nie o niego tu chodzi. Piotruś jest młodszy, ma 9 lat i 7 miesięcy. Od ponad dwóch lat przyjmuje hormon wzrostu. Pierwsze oznaki tego, że może być chłopcem niskorosłym, zauważyłam w okolicach trzecich urodzin syna. To był moment, kiedy starszy syn rozpoczął terapię hormonem wzrostu. Nie chciałam wierzyć, że choruje też moje drugie dziecko... Piotruś był w szpitalu, robiliśmy pogłębioną diagnostykę. Badania nie wykazały jednak nieprawidłowości. Mimo to czułam, że coś jest nie tak, więc powtarzaliśmy jeszcze pięć razy. Wyniki nie kwalifikowały Piotra do leczenia hormonem z programu finansowanego przez NFZ.  Mimo to syn nie rósł. Znów to samo piekło jak u Pawełka... Nauczeni przykładem starszego syna, wspólnie z profesor prowadzącą diagnostykę u Piotra, podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu leczenia na własny koszt. W ciągu dotychczasowej terapii Piotruś urósł 18 centymetrów! To bardzo dobry rezultat. Nadal jest najniższy w klasie, ale bez leczenia odstawałby znacznie od rówieśników.  Niestety zastrzyki z hormonem wzrostu w przypadku Piotra i Pawła nie są refundowane. Koszt leczenia to około 3 tysięcy złotych miesięcznie. Ta kwota nie ulegnie wielkiej zmianie - kiedy starszy syn skończy leczenie, młodszemu trzeba zwiększyć dawkę leku. Leczenie potrwa jeszcze 7-8 lat.  Piotruś to wesoły, radosny chłopiec, z dużym poczuciem humoru. Lubi się uczyć, kocha zwierzęta i wykazuje się dużą empatią. Bardzo kocha swojego brata, Pawła, który jest dla Piotra wzorem, ale też najlepszym kompanem i przyjacielem. Jako jedyny rozumie, jak to jest być chorym i co oznacza mierzyć się z niskorosłością. Przed nami kilka lat codziennych zastrzyków, pilnowania diety, godziny zasypiania i pokrywania kosztów leczenia, badań, wizyt lekarskich. Niestety koszty są tak duże, że przerastają nasze możliwości. Jednocześnie wiem, że terapia przynosi efekty i nie mogę przestać leczyć syna. Nikt z nas nie chciałby być dorosłym ze wzrostem dziecka... Będę wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą wpłatę, bo oznacza to każdy centymetr u Piotrusia więcej. Bardzo proszę o pomoc. Mama ➡️ Facebook

39 545,00 zł ( 10.16% )
Still needed: 349 447,00 zł
Anna Opieka
Anna Opieka , 11 years old

Help Anna undergo a necessary surgery!

I found out I was pregnant with Anna when I was already in the 10th week of gestation. It was one of the most beautiful gifts I had ever received. Anna is the apple of our eyes, and our love for her helps us overcome all obstacles. During my second trimester prenatal tests, I learned that our baby had abnormally short arms and legs. The final diagnosis, however, was confirmed only after her birth. Our daughter was born with a rare genetic disorder - spondyloepiphyseal dysplasia congenita. Although, at that time, we knew nothing about the disease, we started doing our best to improve her life. Anna is our miracle - only 1 in 100,000 children born with this disorder survive! We were heartbroken that she had to spend the first months of her life in the hospital, away from home and her older brother. When the youngest family member is ill, the whole family suffers with her. From the moment Anna was born, she required a G-tube. Seeing all the tubes attached to her tiny body made us feel even more resentful. I wanted to help her, and yet I couldn't. Your previous donations allowed us to purchase hearing aids for our daughter! Thank you! If it weren't for you, Anna wouldn't be able to hear anything! Words cannot express how grateful we are for your support! Unfortunately, in the light of new circumstances, the costs of Anna's treatment have risen. Due to the disease, her hip condition has deteriorated. Her joints are shaped differently, so walking, sitting, and standing are painful. Anna cannot walk long distances. It will only get worse when she becomes an adult. The only solution is surgery in Vienna, followed by intense physical therapy. Unfortunately, it is expensive - the estimated overall cost of the procedure and accommodation in Vienna is 150,000 zlotys! We already know that one surgery won't be enough. Because of our daughter's brittle bones, we must wait before she undergoes another procedure - spine surgery. Please help us pay for the treatment and rehabilitation! They are a chance for recovery and life without pain! The parents

16 210,00 zł ( 10.15% )
Still needed: 143 365,00 zł
Jarosław Fedak
Urgent!
Jarosław Fedak , 36 years old

Tata dwójki dzieci błaga o pomoc❗️

Patrząc w przeszłość, nie mogę nie tęsknić za naszym poprzednim życiem. Byliśmy tak szczęśliwi: dwie malutkie córeczki, praca, wszyscy zdrowi i bezpieczni... Jakbym tylko wiedziała,  że los nie będzie dla nas łaskawy! Niestety, czasu nie cofnę. Pozostaje mi tylko z nadzieją patrzyć w przyszłość i wierzyć, że jeszcze będziemy szczęśliwi... W 2017 roku mój mąż niespodziewanie zachorował. Nagły ból zęba okazał się podstępną chorobą onkologiczną. Od tego momentu nasze życie podzieliło się na "przed" i "po". Od dnia postawienia diagnozy wykonano już 3 operację, ostatnia odbyła się całkiem niedawno. Obecnie Jarosław przechodzi radioterapię.  Niestety to jeszcze nie koniec. Po ostatnim badaniu poinformowano nas o konieczności wykonania kolejnej kosztownej operacji podniebienia górnego. Przez chorobę pojawiła się wada górnej szczęki podniebienia twardego i miękkiego, a tak naprawdę nawet nie wada, a całkowita deformacja. Od początku choroby mąż ma trudności z żuciem i połykaniem, zaburzenia mowy. Czeka na niego rekonstrukcja jamy ustnej i nosa. Niestety, taka kwota jest dla nas nieosiągalna. Poprzednie leczenie pochłonęło wszystkie nasze środki.  Błagam, pomóżcie mi uratować męża! Jest tak potrzebny mi i córkom... Tatiana, żona Jarosława

12 554,00 zł ( 10.13% )
Still needed: 111 276,00 zł
Marzena Bethke
Marzena Bethke , 47 years old

Lawina spadających na mnie chorób zdaje się nie mieć końca❗️POMOCY❗️

Czy istnieję limit chorób, które mogą spaść na jednego człowieka? Moja lista zdaje się nie mieć końca. Pilnie potrzebuję pomocy, proszę, zapoznaj się z moją historią. Liczne badania, konsultacje, kosztowne wizyty i diagnozy to moja rzeczywistość i bardzo trudna codzienność. Każdego dnia mierzę się z nieustającym bólem, który nie pozwala spać. Cierpię na wiele schorzeń, ale ostatnio otrzymałam tę najgorszą diagnozę, która mnie złamała. Okazało się, że mam zwężenie kanału kręgowego do 9 mm i brak płynu rdzeniowego. Czeka mnie operacja. Do lekarzy muszę chodzić prywatnie, bo termin na NFZ jest na 2028 rok. Każda wizyta to koszt 250 złotych. Zbliżająca się operacja to koszty rzędu 15 TYSIĘCY! To kwoty poza moim zasięgiem... Abym mogła przespać noc, muszę brać silne leki, które jako jedyne, choć w jakimś stopniu uśmierzają ten nieznośny ból. Mieszkam z mężem i synem, którzy pomagają mi, jak mogą, bo nawet z samodzielnym poruszaniem mam już problem. Nie mogę sama wziąć na ręce mojego kochanego wnusia, bo brakuje mi sił… Muszę prosić Państwa o wsparcie! Jeśli nie podejmę się leczenia, operacji, dalszej rehabilitacji i diagnostyki, czeka mnie przyszłość na wózku inwalidzkim. Proszę, pomóżcie mi tego uniknąć! Chcę żyć, być sprawna i szczęśliwa, bo mam dla kogo… Marzena

2 157,00 zł ( 10.13% )
Still needed: 19 120,00 zł