Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nela Tomaszewska
Nela Tomaszewska , 7 years old

520 gramów. Życie Neli to cud, który potrzebuje Twojej pomocy!

Dziękujemy za dotychczasowe wsparcie! Niestety koszty wszystkich potrzebnych terapii są tak wysokie, że jeszcze raz zwracamy się do Państwa z prośbą o pomoc! Nasza historia Nasza mała wojowniczka urodziła się zaledwie w 25. tygodniu ciąży. Była maleńka jak pisklę, ważyła nieco ponad pół kilograma… Nasze maleńkie, wielkie szczęście, które od pierwszej sekundy musiało walczyć o życie. Nie poddała się! I nadal dzielnie walczy, bo wcześniaki muszą zmagać się z wieloma przeciwnościami, przez całe swoje życie…Było o wiele za wcześnie na poród, jednak lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie ze względu na podejrzenie zatrucia ciążowego oraz stan przedrzucawkowy, który u mnie podejrzewali. To była jedyna decyzja, by Nela dostała szansę na życie… Ryzyko było ogromne. Córeczka była malutka, nawet jak na ten tydzień ciąży. Gdy się urodziła, ważyła zaledwie 530 gramów i mierzyła 28 centymetrów. Można było ją zmieścić dwóch złączonych dłoniach...  Lekarze otwarcie mówili, że to będzie CUD jeśli Nela przeżyje, a jeszcze większym cudem będzie jej zdrowy i prawidłowy rozwój. Od momentu narodzin naszej małej Wojowniczki zaczęły spadać na nas kolejne, bardzo niepokojące diagnozy. Nela była niewydolna oddechowo, musiała przebywać w inkubatorze, pod respiratorem. Rozpoznano u niej: niską wagę urodzeniową, skrajne wcześniactwo, dysplazję oskrzelowo-płucną, niedokrwistość wcześniaczą, ciężką zamartwicę urodzeniową. Do tego i tak przerażającego zestawu schorzeń dołączyły także zaburzenia mózgowe noworodka i koordynacji ruchowej.  Nela przeszła wylew dokomorowy drugiego stopnia, a po niespełna miesiącu została wykryta u niej poważna wada serduszka - kardiomiopatia roztrzeniowa. To był kolejny cios od losu... Jak takie małe dzieciątko może cierpieć na tyle poważnych schorzeń?! W całej tej sytuacji, kiedy my - rodzice opadaliśmy już z sił, zadziwiała nas chęć życia naszej córeczki i jej ogromna wola walki. Ona dawała nam wiarę, że jeszcze będzie dobrze! Mimo tylu kryzysów i krytycznych momentów Nelunia nie poddawała się i mężnie znosiła kolejne niepokojące diagnozy. Dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko ma retinopatię wcześniaczą, która rozwijała się bardzo szybko, co groziło nawet utratą wzroku naszej małej kruszynki. Lekarze zdecydowali się na operację, którą musieli zrobić dwukrotnie. Stoczyliśmy walkę z czasem. Na szczęście udało się zażegnać ten kryzys, ale moment stanięcia przed wyborem między życiem a ratowaniem wzroku naszej córki, pozostanie na zawsze w naszej pamięci...  Życie naszego dziecka to nieustanna walka z przeciwnościami losu. Kiedy po upływie 3 miesięcy Nela zaczęła w końcu samodzielnie oddychać, odetchnęliśmy z ulgą i wstąpiła w nas nowa nadzieja! Po prawie 4 miesiącach w szpitalu zabraliśmy ją w końcu do domu, świadomi jednak, że nasza walka o zdrowie Neli będzie trwała... Po paru miesiącach nieoczekiwanie spadła na nas kolejna wiadomość. Okazało się, że córeczka cierpi na padaczkę lekooporną - zespół Westa. Jest to ciężka odmiana tej choroby, wymagająca przyjmowania odpowiednich lekarstw pod kontrolą specjalisty i mogąca negatywnie wpływać na ogólny stan i rozwój Neli.  Każdego dnia martwimy się o zdrowie i przyszłość naszej kochanej córeczki. Jej rozwój jest opóźniony. Nela wymaga ciągłej i intensywnej rehabilitacji, zajęć z neurologopedą. Niestety to, co refunduje NFZ, to za mało, a rehabilitacja w prywatnych ośrodkach to bardzo wysokie koszty! Dojazdy, transport na zajęcia i do specjalistów poza miejscem zamieszkania, ciągłe wizyty u okulisty, neurologa i kardiologa, pod których kontrolą będziemy jeszcze długi okres, specjalistyczne leki na serce i padaczkę, przyjmowane najpewniej do końca życia - to wszystko generuje ogromne wydatki, których nie jesteśmy w stanie pokryć sami...  Cztery razy w roku jeździmy na turnusy rehabilitacyjne. Mamy również specjalne turnusy terapeutyczne z mikropolaryzacją mózgu. Od roku przyjeżdżamy też do Poznania na terapię botulinami, co rozluźnia nóżki córeczki.  Zwracamy się do Was z gorącą prośbą o pomoc w opłaceniu leczenia naszej dzielnej Wojowniczki! Każde wsparcie jest na wagę złota, bo przybliża nas do najważniejszego  celu - prawidłowego rozwoju i zdrowia Neli! Za każdy gest dobrej woli i każdą złotówkę przekazaną na rzecz naszej córeczki z góry gorąco dziękujemy! Rodzice ➡️ Licytacje dla Neli

4 825,00 zł ( 11.33% )
Still needed: 37 729,00 zł
Przemysław Mytych
Przemysław Mytych , 25 years old

Młody chłopak uległ tragicznemu wypadkowi! Ratuj!

Kiedy dowiedzieliśmy się o wypadku, syn był już po operacji. Lekarze cudem uratowali go przed śmiercią. Dziś, choć wybudził się ze śpiączki, nadal nie ma z nim kontaktu. Jedynym, co może mu pomóc, jest bardzo kosztowna rehabilitacja… Przemek wracał z nocnej zmiany. Z zawodu jest cukiernikiem. To bardzo towarzyski chłopak, który lubił to, czym się zajmuje. Na drodze z pracy do domu zdarzył się tragiczny wypadek, który odebrał mu sprawność. Syn uległ potrąceniu, którego następstwem było wieloodłamowe złamanie kości potylicznej, stłuczenia tkanki mózgowej, złamana lewa ręka oraz łopatka. Przewieziony do szpitala, dosłownie walczył o życie. Przeszedł kilka poważnych zabiegów i operacji, o czym dowiedzieliśmy się dopiero od córki. To ona nabrała podejrzeń, gdy Przemek nie pojawił się w domu na czas. Liczyliśmy na to, że syn poszedł po pracy do jednego ze swoich kolegów. Niestety, policjanci musieli przekazać nam bolesną prawdę… Syn spędził w szpitalu sześć tygodni, po których został przewieziony do domu. Ponownie zostaliśmy opiekunami na pełny etat. Musimy go karmić, przewijać i dbać o to, by się nie odwodnił. Próbujemy pobudzać jego mięśnie prostymi ćwiczeniami, jednak najważniejsza i najskuteczniejsza na tym etapie jest intensywna rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku. Niestety, pobyt w takim miejscu generuje bardzo wysokie koszty, a bez ich pokrycia nie damy sobie rady. Chcemy walczyć o syna, jednak potrzebna nam pomoc. Przemek ma przed sobą całą przyszłość. To młody chłopak z wielkimi marzeniami. Prosimy Was o wsparcie. Bez Was nam się nie uda. Będziemy wdzięczni za każdy gest! Rodzice

6 017,00 zł ( 11.31% )
Still needed: 47 175,00 zł
Patryk Semeryło
Patryk Semeryło , 24 years old

Patryk nie może sam oddychać! Pomocy!

Patryk ma 23-lata i cierpi na dziecięce porażenie mózgowe i wodogłowie. Ma porażenie spastyczne czterokończynowe. Jest osobą niepełnosprawną intelektualnie w stopniu znacznym. Przez całe jego życie, nigdy nie był w żadnym ośrodku. Zawsze lepiej lub gorzej sobie radziliśmy. Tym razem jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc… Stan Patryka jest na tyle poważny, że nasz dom wymaga kosztownego dostosowania do jego potrzeb.  W kwietniu 2020 roku Patryk trafił do szpitala z niewydolnością płucną. Mieszkaliśmy wtedy w Wielkiej Brytanii. Syn został zaintubowany i oddychał przez respirator. Jego stan był bardzo poważny… Lekarze nie widzieli dla niego dalszych szans… W końcu założono tracheotomię, a leczenie przyniosło rezultaty. W ciągu dwóch miesięcy stan Patryka znacznie się poprawił. Wyszedł do domu bez respiratora i tracheotomii. Jednakże poinformowano nas, że lekarze nie widzą dalszych sposób leczenia syna.  Jedyną szansą na dalsze życie był wyjazd z Wielkiej Brytanii i powrót do Polski. Gdy tylko stan syna na to pozwolił, spakowaliśmy się i wyjechaliśmy. W Polsce zamieszkaliśmy u teściowej, cztery osoby w dwóch pokojach. Korzystamy z maleńkiej łazieneczki, w której nie ma szans na mycie Patryka. Niezwłocznie po przyjeździe podjęliśmy kroki, żeby zbudować dom. Wszystkie zgromadzone oszczędności wydaliśmy na materiały, a prace wykonujemy sami. Każdą wolną chwilę spędzamy na budowie. Niestety, 2 sierpnia Patryk trafił na oddział intensywnej terapii z zalewowym zapaleniem płuc. Nie może już oddychać sam, potrzebuje respiratora i tlenu. Nie mamy obecnie warunków do wentylacji domowej. Dom jest nieskończony i nie wyobrażamy sobie, aby oddać syna do domu opieki! Brakuje nam funduszy na materiały wykończeniowe, aby Patryk mógł zamieszkać w przystosowanych do jego potrzeb warunkach. Błagamy o pomoc! Nasz syn przeszedł w życiu już tak dużo!  Rodzina

12 058,00 zł ( 11.3% )
Still needed: 94 591,00 zł
Kubuś Opałka
Kubuś Opałka , 15 months old

Pomóż nam w walce o serduszko Kubusia❗️

Nie mogliśmy doczekać się narodzin naszego synka! W czasie ciąży badania były prawidłowe i nic nie wskazywało, że dzieje się coś złego. Mieliśmy już zostać wypisani ze szpitala, ale konieczne było wykonanie dodatkowych badań. Ich wyniki sprawiły, że na oddziale spędziliśmy jeszcze dużo czasu… Z każdą kolejną konsultacją wydłużała się lista diagnoz synka. W pierwszej kolejności została stwierdzona wada serduszka AVSD/VSD, kolejnego dnia Zespół Downa, a w późniejszym czasie wada układu moczowego. Nasz świat się zatrzymał… Kubuś dopiero się urodził, a my już baliśmy się o jego życie! Chyba nie ma na świecie gorszego uczucia, niż strach o własne dziecko. Z jednej strony ta diagnoza nas przerażała, z drugiej wiedzieliśmy, że trzeba działać szybko! Kubuś został objęty opieką kardiologiczną, a w marcu 2024 roku przeszedł operację. Od tamtego czasu, przynajmniej raz w miesiącu musi mieć wykonywaną echokardiografię serduszka, holter oraz EKG. Tuż przed operacją, pod koniec szóstego miesiąca u Kubusia zdiagnozowano Zespół Westa w postaci napadów zgięciowych, cofnął się rozwój psychoruchowy, a w badaniach EEG główki wyszła hipsarytmia. Włączono sterydoterapię, dzięki której napady osłabły, ale nadal są obecne. Obecnie jest jednocześnie na kilku sterydach przeciwpadaczkowych, które do chwili obecnej nie wyeliminowały padaczki całkowicie. Sterydoterapia zatrzymuje wodę w organizmie, przez co Kubuś jest spuchnięty. To źle wpływa na jego serduszko, które jest bardzo obciążone. Dotychczasowe leczenie nie przynosi zamierzonego celu, a jedynie skutki uboczne – pojawiło się ciśnienie w oczkach, przez co Kubuś został zakwalifikowany na wdrożenie diety ketogennej na listopad 2024 roku. Przez Zespół Westa i dodatkowo obniżone napięcie mięśniowe bardzo trudno jest osiągnąć kolejne kamienie milowe. Zespół Westa bardzo cofnął Kubusia w rozwoju psychoruchowym. Do tego dochodzą częste infekcje dolnych i górnych dróg oddechowych, które wynikają z niskiej odporności. Przy sterydoterapii odporność jest jeszcze bardziej obniżona, przez co bardzo często choruje i ma przerwy w niezbędnej rehabilitacji. Przez obniżone napięcie mięśniowe i opóźnienie psychoruchowe nasz synek musi być cały czas rehabilitowany. Kilka razy w tygodniu dzielnie uczestniczy w zajęciach rozwojowych. Pomimo ciężkiej pracy Kubuś nie potrafi jeszcze usiąść. Staramy się robić wszystko, aby synek miał jak najlepsze możliwości rozwoju. Od drugiego miesiąca życia uczęszczamy z nim na prywatną rehabilitację ruchową, zajęcia z neurologopedą, oraz zajęcia na basenie, czy konsultacje z różnymi specjalistami pod których jest opieką: neurologa, audiologa, okulisty, nefrologa, urologa, kardiologa, endokrynologa, gastroenterologa. Wizyty te w większości są prywatne. Raz w miesiącu Kubuś ma wykonywaną echokardiografię serduszka, USG układu moczowego oraz EEG główki. Walczymy o sprawne serduszko, ale także o prawidłowy rozwój Kubusia – by mógł usiąść, stanąć, chodzić, biegać, mówić… Naszym największym pragnieniem jest, aby nasz synek wyrósł na osobę samodzielną, która potrafi radzić sobie w codziennym życiu. Jednak przed nami i naszym dzieckiem jeszcze dużo ciężkiej pracy. Ćwiczymy z synkiem w domu, ale najlepsze efekty przynoszą terapie ze specjalistami. Są one jednak bardzo kosztowne. Zajęcia wymagają od Kubusia dużo wysiłku i zaangażowania. Mimo to, synek jest bardzo pogodnym dzieckiem i dzielnie znosi wszelkie przeciwności losu. Chcemy pielęgnować w nim tę niewinność i dziecięcą radość! Nie możemy pozwolić, by jego dzieciństwo było podyktowane chorobą! Odpowiednio dobrane leczenie i intensywna rehabilitacja to jedyna szansa na lepszą przyszłość naszego maleństwa. Niestety, wizyty u specjalistów oraz potrzebne terapie są bardzo kosztowne… Dziękujemy za każdą cegiełkę dobroci podarowaną Kubusiowi! Rodzice

12 006,00 zł ( 11.28% )
Still needed: 94 377,00 zł
Mariusz Włodarski
Mariusz Włodarski , 58 years old

Wierzę, że z Waszą pomocą marzenie o nowym wózku zostanie spełnione!

Byłem w pierwszej klasie szkoły podstawowej, gdy zdarzył się wypadek, który na zawsze zmienił moje życie.  W wieku 7. lat uległem poważnemu wypadkowi komunikacyjnemu. Od ponad 50 lat poruszam się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Choć nie było łatwo, nauczyłem się żyć na nowo.  Dużą wagę przywiązuję do aktywności fizycznej, aby wzmacniać moje ciało. Jeżeli tylko mam finansowe możliwości, wyjeżdżam na turnusy rehabilitacyjne, aby wzmacniać moją sprawność. Staram się być samodzielny i niezależny, ale nie zawsze jest to proste… Na mojej drodze pojawiła się istotna przeszkoda – muszę zakupić nowy wózek inwalidzki. Niestety naprawa na tym etapie już nie pomoże, ponieważ pojawiły się pęknięcia na ramach, a w niektórych miejscach wózek jest skrzywiony.  Część kosztów udało mi się już pozyskać, jednak nadal brakuje mi kilku tysięcy. Uzbieranie tej kwoty zajęłoby mi zbyt dużo czasu, a czekać za długo przecież nie mogę. Wierzę, że ta zbiórka będzie dla mnie nadzieją. Wierzę, że z Waszą pomocą marzenie o nowym wózku zostanie spełnione. Każdemu z Was dziękuję! Mariusz

385,00 zł ( 11.27% )
Still needed: 3 030,00 zł
Adam i Zuzia Matuła
9 days left
Adam i Zuzia Matuła , 12 years old

Wyjątkowe bliźniaki wciąż potrzebują naszej pomocy!

Ponad 3 lata temu uruchamialiśmy pierwszą zbiórkę dla Zuzi i Adasia i dzięki wsparciu wielu darczyńców udało nam się wtedy uzbierać całą potrzebną kwotę na rehabilitację. Jednak rehabilitacja w przypadku dzieci z niepełnosprawnościami jest jak jedzenie - trzeba z niej korzystać codziennie i tak już pewnie będzie do końca ich życia. Dlatego też uruchamiamy kolejną zbiórkę i raz jeszcze prosimy o wsparcie. Oto nasza historia: Zuzia i Adaś świata poza sobą nie widzą. Znają się od urodzenia, a nawet wcześniej, bo spędzili razem 29 tygodni w brzuchu. Niestety, podczas porodu przyplątał im się niechciany towarzysz na resztę życia. To mózgowe porażenie dziecięce. Codziennie dokucza moim aniołkom, skutecznie zabierając beztroskę dzieciństwa. Niesamowita radość i zaskoczenie. To pierwsza reakcja, kiedy dowiedzieliśmy się, że pod moim sercem zamiast jednego, biją dwa mniejsze. Jeden mały człowiek to już duże wyzwanie, a co dopiero bliźniaki. Maluchom bardzo się jednak spieszyło, żeby wreszcie poznać rodziców i przyszły na świat o 11 tygodni za wcześnie. Zamiast kolorowego pokoju i własnego łóżeczka czekała na nich plątanina rurek i szklane szyby inkubatorów. Podwójny strach o życie i zdrowie maluszków. Niedotlenienie okołoporodowe wyrządziło ogromne szkody. Zuzia ucierpiała bardziej. Jej rączki i nóżki są niesprawne. A w pakiecie dodatkowo duża wada wzroku i padaczka o nietypowych objawach. Jakkolwiek to nie zabrzmi - córcia nam się co jakiś czas “wyłącza”. Adaś miał ciut więcej szczęścia. Jego nóżki są sprawniejsze, ale co chwilę się potyka. Musi dużo ćwiczyć, żeby uniknąć operacji ścięgna Achillesa. Oboje każdego dnia potrzebują intensywnej rehabilitacji. To jest ich dziecięca codzienność. Zuzia jest wpatrzona w Adasia, a on jest jej aniołem stróżem. Pilnuje i opiekuje się nią, mobilizując do rozwoju. Chciałby, żeby z nim biegała. Zuzia też by bardzo chciała, ale chore nóżki jej nie pozwalają. Może poruszać się tylko za pomocą wózka. Uwielbiam moje maluchy, które już wcale nie są takie małe. W lutym 2022 r. skończą przecież 10 lat. Widzę po ubrankach, jak się zmieniają i rosną, a razem z nimi wciąż rosną też potrzeby. Mimo trudności, z którymi się zmagają od urodzenia, potrafią jednym uśmiechem rozjaśnić nawet najbardziej ponury dzień w roku. W ich spojrzeniu odnajduję sens i siły, żeby walczyć. Póki są jeszcze na tyle małe i plastyczne, a delikatne ciała najbardziej podatne na usprawniające dłonie rehabilitantów. Rehabilitacja - lekarstwo potrzebne w naprawdę dużych dawkach. Bliźniaki wymagają zarówno regularnych, codziennych ćwiczeń, jak i wyjazdów na turnusy rehabilitacyjne. Cieszymy się z każdego efektu, każdej najmniejszej poprawy na lepsze. Niestety, wszystkie te wymagane zajęcia kosztują rocznie niewyobrażalne kwoty pieniędzy, a my nie jesteśmy w stanie samodzielnie opłacić leczenia dla dwójki niepełnosprawnych dzieci. Dlatego raz jeszcze prosimy Państwa o pomoc… Musimy zrobić wszystko, żeby nasze skarby były jak najbardziej samodzielne w dorosłości. Kiedy nas już zabraknie. Mamy też świadomość, jak bardzo ważny jest czas, który właśnie przed nami. Nie wolno nam zaniedbać ćwiczeń, bo nigdy już nie odzyskamy tej szansy na większą sprawność. Nasze dzieciaki naprawdę jej potrzebują i wierzymy, że wspólnie z Państwa pomocą ją otrzymają. Iza - mama

8 250,00 zł ( 11.25% )
Still needed: 65 048,00 zł
Zuzanna Piotrowska
Zuzanna Piotrowska , 10 years old

Choroba, co kradnie mięśnie. Ratujemy Zuzię!

Gdy Zuzia miała 4 latka, dowiedzieliśmy się, że ciąży na niej wyrok. Że z każdym miesiącem jej mięśnie będą przestawały pracować, w końcu przykuwając naszą córeczkę do wózka inwalidzkiego... Każdego dnia walczymy o to, by Zuzia jak najdłużej mogła cieszyć się życiem... Prosimy o pomoc! Czy gdy zakładamy rodzinę, badamy sobie wszystkie geny? Czy przyszłoby nam do głowy, że będziemy mieli akurat takiego pecha spotkać drugą osobę, która też jest nosicielem tego samego wadliwego genu? Jesteśmy nosicielami, ale Zuzia zachorowała. Dystrofia chce odebrać naszej córeczce wszystko, a my nie możemy do tego dopuścić. Prosimy o pomoc… Choroba córeczki wywróciła do góry nogami nasze dotychczasowe życie. Zuzia zawsze była aktywną dziewczynką, jak to mówią — żywe srebro. Wesoła, energiczna dziewczynka, ale tej energii i radości jest w niej coraz mniej… Zaczęło się od chodzenia na palcach. Niby nic wielkiego, wiele małych dzieci ma z tym problem. Jednak u córki nie przechodził… Zaczęło mnie to niepokoić, poszliśmy więc do ortopedy i neurologa.  Na początku słyszeliśmy, że Zuzia z tego wyrośnie. Jednak kolejne badania neurologiczne pokazały, że to coś znacznie gorszego. Słowa, które usłyszeliśmy od lekarzy, po prostu nas zmroziły…  Dystrofia obręczowo-kończynowa to choroba, która powoli wyłącza mięśnie. Obecnie Zuzia chodzi i biega głównie na palcach. Coraz częściej potyka się, upada, bo nóżki odmawiają posłuszeństwa… Przeszliśmy badania genetyczne, okazało się, że oboje z mężem jesteśmy nosicielami wadliwego genu. Było 50% ryzyka, że dziecko urodzi się nosicielem, 25%, że będzie zdrowe i kolejne 25%, że przyjdzie na świat z wyrokiem… Wcześniej nie mieliśmy o tym pojęcia, nikt w rodzinie nie chorował, nie było podobnych przypadków. Zuzia miała ogromnego pecha... Choroba w późniejszym etapie może doprowadzić do pełnego unieruchomienia, problemów nawet z podniesieniem rąk, utrzymywaniem w nich przedmiotów, a nawet przekręcaniem się w łóżku! Ma negatywny wpływ na każdy aspekt codziennego życia... Osoby w zaawansowanym etapie choroby funkcjonują tylko dzięki wózkom elektrycznym. Gdy pomyślimy, jak straszny los czeka naszą córeczkę, do oczu napływają łzy. Jest jeszcze taka mała! Ma tyle życia przed sobą. Tak trudno pogodzić się z myślą, że miałaby je spędzić na wózku... Poprzednia zbiórka dla Zuzi pozwoliła nam rozpocząć terapię komórkami macierzystymi. W zeszłym roku zakończyliśmy pierwszą serię dziesięciu podań. Chcemy kontynuować terapię, ponieważ zauważyliśmy jej pozytywny efekt! Stan Zuzi nie pogarsza się, a siła mięśni wzrastała. Kolejna seria również zawiera 10 podań, jednak koszty niestety są wyższe, bo większa jest waga Zuzi, a liczba podanych komórek właśnie od niej zależy.  Nasza córeczka w tym roku zaczęła edukację w szkole – jest teraz w 1 klasie. Cały czas jest samodzielna, jednak w dalszym ciągu chodzi na palcach, co jest już zauważane przez jej rówieśników. Zuza lubi towarzystwo dzieci, lubi kontakt z nimi. Jest aktywną i radosną dziewczynką. Bardzo chcemy, by tak zostało! Tempo rozwoju choroby u każdego pacjenta jest inne. Pragniemy, aby Zuzia była jak najdłużej sprawna, mogła jak najwięcej korzystać z dzieciństwa, a potem młodości… Niestety, na razie na dystrofię nie ma żadnego lekarstwa. Jedyną szansą na zatrzymanie tej choroby są komórki macierzyste, które u Zuzi działają! Sami nie jesteśmy w stanie zapłacić za terapię, choć to jedyna szansa dla córeczki... Z całego serca prosimy, pomóż Zuzi, pomóż odroczyć wyrok! Mama

17 710,00 zł ( 11.24% )
Still needed: 139 737,00 zł
Mateusz Kornecki
Mateusz Kornecki , 29 years old

Rok temu w śpiączce, dziś walczy o zdrowie i sprawność❗️

Cuda się jednak zdarzają. Mateusz rehabilituje się w ekspresowym tempie! Dzięki Wam i Waszej pomocy może skupić się na tym, co teraz dla niego najważniejsze – rehabilitacji, która może mu pomóc w powrocie do zdrowia. Wasza pomoc jest niezbędna! Historia Mateusza: Mateusz to człowiek, którego synonimem może być sumienność. Wiemy, że kiedy już się wybudzi starczy mu sił i zapału do walki o zdrowie. Jedyną przeszkodą mogą być koszty leczenia. Przyjaciół ma się niewielu, ale za to Ci prawdziwi zostają na całe życie. Niektórzy z nas znają Mateusza już ponad 15 lat! Jesteśmy grupą znajomych, która przeżywa ze sobą wszystkie wzloty i upadki. Dlatego i dzisiaj nie mogło nas obok niego zabraknąć.  Mateusz zmroził nam wszystkim krew w żyłach, gdy dowiedzieliśmy się o wypadku... Miał niestety ogromnego pecha! Ale o ile można coś takie powiedzieć w tej sytuacji — byliśmy spokojni. Trafiło na gościa, który nigdy się nie poddaje i jest po prostu silnym wojownikiem!  19 lipca w wyniku nieszczęśliwego wypadku na rowerze trafił do szpitala wojskowego w Krakowie. Kornel (bo tak nazywają go najbliżsi) pokonywał jedną z przeszkód. Zawsze brał pod uwagę bezpieczeństwo. Miał na sobie kask i długo przed zjazdem obmyślał wszystko za i przeciw.  Zjechałem przed nim i obserwowałem jego podejście. Korni miał wielkiego pecha, bo o ile przeszkoda nie sprawiła kłopotu, to zrobił to rower. Złe ustawienie, upadek i tragedia. Widząc to wszystko, pomyślałem: „Skończy się złamaniem obojczyka”. Ale Mateusz nie wstawał… W taki sposób zaczęła się jego i nasza tragedia.  Mateusz był w śpiączce. Wcześniej podłączony do respiratora w końcu zaczął oddychać samodzielnie. Pod opieką medyczną oraz wsparciem swojej rodziny i najbliższych był w coraz lepszej formie. Rurka tracheostomiczna, odżywanie pozajelitowe, niedowład kończyn, wózek inwalidzki... To wszystko za nim. Dziś chodzi, a nawet próbuje biegać – chociaż musi jeszcze popracować nad równowagą. Mówi, chociaż czasami ślizga się po słowach, więc cały czas pracuje z neurologopedką oraz ćwiczy oczy, bo ma bardzo ograniczone pole widzenia z lewej strony. Stąd pomysł na aplikację pomagającą w ćwiczeniach. Robi ją dla siebie i innych. Ćwiczy też lewą rękę, która wciąż jest słabsza, nie pracuje tak, jak prawa. Jakby zapomniała, że może się prostować. Także w codziennym życiu. Bo na zajęciach rehabilitacyjnych na ściance jakby zapomina, że jest trochę niepełnosprawna. Ale potem szybko sobie o tym przypomina. Mateusz wciąż się rehabilituje i jeszcze długo będzie musiał walczyć o powrót do zdrowia. Jesteśmy za to nieustająco wdzięczni. Bo bez Was nie byłoby tego wszystkiego. Siła wielu małych kwot sprawiła, że mogliśmy RAZEM pomóc w wybudzaniu Kornela. Naszym celem jest teraz walka o to, by znowu RAZEM pomóc mu w rehabilitacji. Bliscy

14 356,00 zł ( 11.24% )
Still needed: 113 304,00 zł
Anna Gajewska
Anna Gajewska , 47 years old

Pomoc przyszła o kilka godzin za późno... Ania wciąż potrzebuje wsparcia❗️

Żadne słowa nie są w stanie oddać tego, jaka jestem wdzięczna za Wasze hojne i tak liczne wsparcie w mojej dotychczasowej rehabilitacji. Czuję także wiele wdzięczności za wszystkie ciepłe i serdeczne wiadomości. Dzięki odbytej rehabilitacji udało mi się stanąć na nogi i zacząć powoli spacerować. Jednak to jeszcze nie koniec... Przede mną nadal długa droga do odzyskania sprawności. Najważniejsza jest terapia neuropsychologiczna i logopedyczna w zakresie komunikacji. Rozległy prawostronny paraliż sprawia, że mam niedowład w ręce, co znacznie utrudnia moją codzienność. Nie poddaję się i wierzę, że ponownie znajdą się cudowni ludzie, którzy swoją wpłatą pomogą mi kontynuować intensywną pracę pod okiem specjalistów.   Moja historia: 4 stycznia 2021 - to dzień, w którym dotychczasowe życie moje i mojej rodziny wywróciło się do góry nogami. To wtedy doznałam udaru niedokrwiennego lewej półkuli mózgu. W tamtej chwili byłam sama w domu z naszym 9-letnim synem, który nie rozumiał, dlaczego mama siedzi na podłodze i nie nawiązuje z nim kontaktu... Dopiero po kilku godzinach zadzwonił telefon, który odebrał syn. Wtedy poinformował, co się dzieje, jednak wezwane pogotowie przyjechało dopiero po kilku cennych godzinach. W szpitalu stwierdzono, że pomoc została udzielona na tyle późno, że nie kwalifikuje się do zabiegu trombektomii oraz trombolizy, gdyż zostało przekroczone okno czasowe. Straciłam cenne minuty, które mogłyby zadecydować o moim szybkim powrocie do zdrowia...   Ale nie poddaje się! Pragnę odzyskać sprawność, znów być samodzielna. Chcę wrócić do nauczania, do pracy i życia sprzed udaru. Chcę móc bez obaw opiekować się dzieckiem i domem.  Wierzę, że z Twoją pomocą zbierzemy środki na rehabilitację, która przyniesie oczekiwany rezultat. Pomóż mi odzyskać dawne życie. Dla mnie, dla mojego męża i naszego cudownego syna! Ania  

7 766,00 zł ( 11.23% )
Still needed: 61 383,00 zł