Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Isabella Abril Cesari Licalzi
Urgent!
Isabella Abril Cesari Licalzi , 8 years old

Nasza córeczka walczy ze złośliwym nowotworem mózgu❗️POMOCY🚨

Nie tak wygląda szczęśliwe dzieciństwo… Nie tak wygląda życie, jakie wymarzyliśmy sobie dla naszej córeczki. Ósme urodziny Isabella spędziła w szpitalu, podłączona do palącej żyły chemioterapii. Obiecaliśmy, że za rok będzie tort, koleżanki, prezenty… Jak mamy jej powiedzieć, że jeśli nie zdążymy zebrać środków na leczenie, czeka ją śmierć? Jesteśmy załamani. Przy córce staramy się udawać, że wszystko jest w porządku. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Wciąż wracamy wspomnieniami do chwil sprzed roku, gdy nasza córeczka była wolna od choroby, szczęśliwa… Nic nie zwiastowało takiej tragedii… Gdy usłyszeliśmy, że u Isabelli zdiagnozowano rzadki i agresywny nowotwór – medulloblastomę, nasz świat całkowicie się zawalił. W głowie naszej córeczki był guz! Isabella przeszła ciężką operację, podczas której usunięto sporą część guza. Niestety, nie udało się go pozbyć w całości… Badania wykazały, że komórki nowotworowe wciąż są aktywne. Rozpoczęto leczenie. Córka jest w trakcie chemioterapii, a później czeka ją radioterapia. Pękają nam serca, gdy widzimy, jak traci swoje piękne włoski. Jak na jej skórze pojawiają się kolejne krosty...   Ratunkiem dla naszego dziecka jest specjalistyczne leczenie onkologiczne w szpitalu w Barcelonie. To nie tylko szpital, ale i miejsce ogromnej nadziei, dla rodzin takich, jak nasza. Zespół specjalistów onkologii dziecięcej oferuje tam najnowocześniejsze i spersonalizowane terapie dla skomplikowanych przypadków. Jednak nie jest to terapia refundowana… Nie jesteśmy w stanie sami zebrać tak ogromnej kwoty. Leczenie naszego dziecka wyceniono na ponad milion złotych! Patrzymy na Isabellę i każdego dnia drżymy ze strachu, że nie zdążymy jej uratować. Jak będziemy mogli dalej żyć ze świadomością, że nie zrobiliśmy wszystkiego… Błagamy, nie zostawiajcie nas. W naszym życiu zapanowała ciemność. Każda wpłata to światełko nadziei… Dziękujemy wszystkim, którzy stają się częścią naszej historii i uwierzyli, że razem możemy uratować życie małej dziewczynki.  Rodzice

145 542,00 zł ( 11.56% )
Still needed: 1 113 139,00 zł
Robert Kaziuk
13 days left
Robert Kaziuk , 50 years old

Wystarczy jeden udar, by zabić. Ja przeżyłem ich aż dwa. Pomóż mi w walce o sprawność!

Jeszcze kilka miesięcy temu nie spodziewałem się, że moim życiem zawładnie choroba. Byłem silnym, sprawnym mężczyzną w kwiecie wieku. Niestety, wystarczyła jedna krótka chwila, by moje życie zmieniło się o 180 stopni… Wszystko zaczęło się w sierpniu tego roku – któregoś dnia nagle zacząłem widzieć podwójnie oraz mieć zawroty głowy. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale zanim zdążyłem cokolwiek zrobić – straciłem przytomność.  Wezwano do mnie ambulans i przewieziono na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Lekarze stwierdzili u mnie udar mózgu. Z czasem zostałem wypisany do domu, gdzie opiekę nade mną przejęli rodzice. Niestety, parę dni później wystąpił u mnie drugi udar. Rodzice wezwali do mnie ambulans, którym po raz kolejny przewieziono mnie do szpitala.  Ze względu na utratę sprawności i występowanie trudności w poruszaniu się zostałem skierowany na rehabilitację do ośrodka. Znajdowałem się w nim pod opieką lekarzy, psychologa i fizjoterapeuty. Uczęszczałem również na zajęcia z logopedą oraz na terapię zajęciową.  Niestety, rehabilitacja refundowana przez państwo się już skończyła. Niezbędne jest kontynuowanie jej prywatnie. Nadal nie jestem samodzielny i potrzebuję całościowej opieki rodziców w codziennym funkcjonowaniu. Ku mojej rozpaczy, nie posiadam środków na dalsze leczenie i rehabilitację. Zwracam się więc do Was – ludzi dobrej woli – o pomoc.  Chcę wrócić do swojego dawnego życia, do samodzielności. Jeden udar potrafi zabrać zdrowie, sprawność. Może nawet zabić! Ja przeszedłem w krótkim czasie dwa udary, ŻYJĘ i toczę walkę o każdy dzień... Proszę, pomóż mi ją wygrać! Robert

307,00 zł ( 11.54% )
Still needed: 2 353,00 zł
Nazar Kurczak
Nazar Kurczak , 4 years old

Trwa walka z SMA❗️Prosimy o pomoc❗️

Nasz chłopiec urodził się zdrowy, lecz już w pierwszych miesiącach życia zaważyliśmy, że coś jest nie tak. Czekaliśmy na postępy, ale one nie nadchodziły! Szukaliśmy pomocy, nie zdając sobie sprawy, że każdy dzień bez odpowiedzi jest dla naszego synka katastrofą! Nazarek był słaby. Z każdym tygodniem różnica w jego rozwoju w stosunku do rówieśników była coraz bardziej wyraźna. Synek nie czołgał się, nie chciał stawać na nóżki... Widzieliśmy, że jest coraz gorzej. Byliśmy przerażeni! Kiedy Nazarek skończył 8 miesięcy, zostaliśmy skierowani do poradni neurologicznej, gdzie zlecono nam dodatkowe badania. Tak zaczęły się nasze niekończące wędrówki między szpitalami, przeciągające w nieskończoność konsultacje i kolejne badania. Kilka miesięcy później wszystko okazało się jasne: SMA! Ta choroba odpowiadała za problemy synka, a my nie wiedząc o niej, tylko traciliśmy czas! Bezpowrotnie...  Dzięki Waszej pomocy  do żył naszego synka popłynął lek zatrzymujący postęp SMA. Nigdy Wam tego nie zapomnimy! Boimy się myśleć, jak wyglądałoby teraz życie Nazarka, gdyby nie Wasze dobre serca! Jednak jego walka o zdrowie i sprawność trwa nadal! Naszą codzienność wypełnia intensywna rehabilitacja. Nazarek ciężko pracuje i osiąga wspaniałe efekty. Z pozycji leżącej jest już w stanie sam usiąść! Niestety, nóżki są nadal słabe, Nazar nie jest w stanie chodzić... Oprócz ćwiczeń potrzebuje jeszcze sprzętów, z których niestety szybko wyrasta. By synek mógł kontynuować swoją podróż po samodzielność, musimy pilnie kupić mu pionizator. Przy obecnych wydatkach na leczenie i rehabilitację, jego cena znacznie wykracza poza nasze możliwości… Dlatego zdecydowaliśmy się poprosić o wsparcie. Z pomocą dobrych ludzi udało nam się pokonać tak wiele przeciwności… Mamy nadzieję, że i tym razem nasz Kurczaczek dostanie szansę, by wreszcie odkrywać świat na własnych nogach! rodzice Nazarka

970,00 zł ( 11.54% )
Still needed: 7 435,00 zł
Roman Prądziński
Roman Prądziński , 24 years old

Padaczka, potem wypadek... Czy pomożesz odmienić los Romka?

Ile nieszczęść może zdarzyć się w krótkim życiu 21-latka? Dziś wiemy, że wiele… Romek wyczerpał swój limit już dawno temu, jednak losowi ciągle było mało, ciągle go doświadczał… Najpierw padaczka, która odebrała wszystko. Gdy zaczęliśmy ją oswajać, odzyskiwać stracone lata, Romek miał wypadek. Dziś jeździ na wózku i marzy tylko o tym, by nieszczęście zmieniło się w nadzieję na normalną przyszłość… Dzięki Waszej pomocy mogliśmy rehabilitować Romka, jednak środki się skończyły. Bardzo prosimy o pomoc, bo przed nami długa walka... Dorota, mama: Mój syn do 9 roku życia rozwijał się normalnie, był wesołym, aktywnym chłopcem, jak wielu jego rówieśników. Nigdy przez myśl mi nie przeszło, jak straszna choroba czai się w jego organizmie. I że w końcu da o sobie znać…  Pewnego dnia Romek zemdlał, potem to się powtarzało wielokrotnie. Byłam bardzo zaniepokojona… Zaczęły się wizyty u lekarzy, badania i szukanie przyczyn pogorszenia zdrowia syna. Diagnoza, którą usłyszałam od neurologa, brzmiała: padaczka lekooporna. Szok… W ciągu bardzo krótkiego czasu choroba spowodowała w organizmie Romka duże spustoszenie. Wystarczyło 6 miesięcy, by wcześniej mądry, rezolutny chłopiec przestał mówić... Choroba postępowała w zastraszającym tempie, a ja nie mogłam uwierzyć, że jeszcze tak niedawno moje dziecko beztrosko bawiło się z kolegami, uczyło się świata i zastanawiało się, kim będzie, gdy dorośnie... To było tak, jakby znów miała noworodka w domu. Musiałam wszystkiego uczyć go od nowa.  Czas mijał, a Romek nauczył się żyć ze swoją chorobą i mimo wielu niedogodności z nią związanych, starał się funkcjonować jak normalny nastolatek. Niestety okazało się, że limit tragedii jeszcze się nie wyczerpał... W maju 2018 roku podczas napadu padaczkowego Romek uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, w wyniku którego doznał licznych złamań kręgosłupa szyjnego. Miał operację, po której przez 3 tygodnie przebywał w śpiączce farmakologicznej. Nie było wiadomo, czy z tego wyjdzie... Romek w szpitalu spędził 5 miesięcy. Po powrocie do domu miał wiele problemów zdrowotnych. Potem dostał urosepsy, w ciężkim stanie wrócił do szpitala, który stał się jego domem na kolejne długie tygodnie… Nie mogłam uwierzyć, że to znowu się dzieje, że znów będzie trzeba walczyć o zdrowia mojego dziecka!  Romek to taki dobry duch, którego wiele osób lubi. Jest bardzo koleżeński. Ja starałam mu się przez całe życie wpoić szacunek do ludzi i to mi się udało. Jestem z niego naprawdę dumna!  Mój syn jest pod stałą opieką lekarzy specjalistów i fizjoterapeutów. Codziennie ćwiczy, a jego praca przynosi widoczne efekty. Wiem, że jest zmęczony, czasem zniechęcony, ale codziennie rozmawiam z nim, tłumaczę, że to ma sens, że nie można przestać, nie można się poddawać. Wtedy on znajduje gdzieś w sobie tę siłę. Romek nie może przestać się rehabilitować – kilka dni przerwy powoduje duże regres i trzeba wiele rzeczy zaczynać od nowa…  Nie wszystko refunduje NFZ, dlatego zwracamy się o pomoc w sfinansowaniu turnusu rehabilitacyjnego, który jest nadzieją na poprawienie stanu zdrowia i w miarę samodzielnego funkcjonowania. Ja nie mam marzeń, ja tylko chcę, by on sobie poradził... Dorota, mama

15 322,00 zł ( 11.52% )
Still needed: 117 657,00 zł
Mariusz Chodyra
Mariusz Chodyra , 61 years old

Koronawirus doprowadził do tragedii! Prosimy, pomóż naszemu tacie...

Nasz tata to wspaniały człowiek. Zawsze był wysportowany, zdrowy, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. Angażował się zarówno w życie rodzinne, jak i zawodowe. Tata to żołnierz Wojska Polskiego i funkcjonariusz z 30-letnim stażem. Spełniał swoje marzenia i realizował wyznaczone przez siebie cele. W wolnych chwilach poświęcał się swojej największej pasji - gotowaniu.  Żył jak każdy z nas. Spełniał marzenia i realizował swoje cele, cieszył się każdą chwilą. Wszystko zmieniło się w kwietniu tego roku. Tata zachorował na COVID-19. Pojawiło się wiele komplikacji z jego zdrowiem. W końcu doszło do najgorszego - tata przeszedł udar, którego skutki okazały się tragiczne! Lekarze przygotowywali nas na najgorsze, a my nie mogliśmy pogodzić się z tym, że w jednej chwili rozsypał się cały nasz świat… Nieszczęście dotknęło naszego bliskiego - w to zawsze tak trudno uwierzyć. Przecież tragedie dzieją się obok, dotyczą kogoś obcego! Każdy z nas tak pewnie myśli. Do czasu... Zawsze wiedzieliśmy, że nasz tata ma w sobie duszę prawdziwego wojownika. Tak było i tym razem, kiedy nie poddał się i małymi kroczkami zaczął wychodzić z najgorszego. To żołnierz, który na polu bitwy zostaje do ostatniej kropli krwi! Tym razem toczy najtrudniejszą walkę - o swoje zdrowie i sprawność. Wierzymy, że to nie koniec, że dzięki Państwa wsparciu i długiej, ale niezbędnej, rehabilitacji tata będzie mógł zawalczyć o dalsze postępy, że będzie mógł wrócić do sprawności, samodzielności, ale przede wszystkim do nas - dzieci, wnuków i wszystkich, którzy na niego czekają. Dlatego z całego serca o tę pomoc prosimy! Kochający: córka Iza, syn Sebastian, partnerka Renata ➡️ Strona na FB: Po MOC dla Mariusza Chodyry

23 361,00 zł ( 11.46% )
Still needed: 180 363,00 zł
Oliwia i Dominika Lempart
Oliwia i Dominika Lempart , 7 years old

Bliźniaczki w walce o sprawność! Pomóżmy dziewczynkom!

Walka o zdrowie jednego dziecka to ogromne wyzwanie, tymczasem ja walczę o sprawność dwóch córeczek. Obie przyszły na świat bardzo chore i obie potrzebują specjalistycznej pomocy! Proszę o pomoc, abym mogła im ją zapewnić… 14 czerwca 2017 roku, 36. tydzień ciąży – to wtedy powitałam na świecie Dominikę i Oliwkę. Diagnozy, które na nas spadły, były druzgocące. U obu dziewczynek zdiagnozowano hipotrofię, małogłowie i wadę mózgu. Po narodzinach przez 2 dni były wspomagane oddechowo i żywione pozajelitowo. Obie dziewczynki borykają się z opadaniem powieki (ptozą), agenezją ciała modzelowatego, opóźnionym rozwojem psychoruchowym oraz zespołem grupy zaburzeń Dandy-Walkera. Dodatkowo Oliwka zmagała się z hiperbilirubinemią (leczoną fototerapią w trakcie pobytu w szpitalu po narodzinach) oraz jedną stópką końsko-szpotawą. Jak widzicie, to cała lista diagnoz, z którymi przyszło nam żyć. Dominika pod względem rozwoju ruchowego jest w lepszej kondycji – siedzi, wspina się, chodzi. Niestety Oliwka nadal nie potrafi chodzić, ale za to bardzo chętnie chodzi przy pomocy pionizatora, krzeseł i ruchomych przedmiotów. Posiada specjalne ortezy i obuwie, które pomagają jej w chodzeniu i trzymaniu równowagi. Od początku roku 2021 u Oliwki stwierdzono ciężki niedosłuch. Obecnie posiada aparaty słuchowe. Cały czas jesteśmy pod ścisłą kontrolą poradni laryngologicznej, nie wiemy, na ile Oliwka słyszy w aparatach. Bliźniaczki jeszcze nie mówią, Dominika bardzo dużo rozumie, a za to Oliwka naśladuje siostrę i innych domowników. Dziewczynki są objęte wielospecjalistyczną opieką.  Korzystają z pomocy rehabilitantów, terapeutów SI, psychologów, logopedów, neurologopedów, tyflopedagogów. W miarę możliwości staramy się uczestniczyć w turnusach rehabilitacyjnych, które dają naprawdę znaczne efekty w usprawnianiu dziewczynek. Niestety – koszty walki o lepsze jutro są ogromne, a w tym przypadku i podwójne.  Każda przekazana złotówka może sprawić, że dziewczynki będą miały szansę zawalczyć o lepsze jutro!  Rodzice Oliwki i Dominiki

4 794,00 zł ( 11.46% )
Still needed: 37 015,00 zł
Krzysztof Kulej
Krzysztof Kulej , 66 years old

Powikłania po COVID odebrały mi sprawność Pomóż mi zawalczyć o przyszłość

Z daleka od najbliższych w najpiękniejsze Święta Bożego Narodzenia toczyłem walkę na śmierć i życie. Wygrałem, ale straciłem coś, co zmieniło moją rzeczywistość na zawsze. Tragiczne skutki koronawirusa mogę jeszcze pokonać, ale tylko z Twoją pomocą! Rodzina, pasje, szczęście - tak w kilku słowach oceniłbym moje życie. W czasie emerytury poświęcałem wiele czasu swoim pasjom - podróżom i majsterkowaniu. To pozwalało mi przenieść się do innego świata, do emocji dostępnych tylko dla tych, którzy mają w swoim życiu prawdziwe hobby. W codzienności towarzyszyli mi najbliżsi - dzięki nim czułem, że wszystko jest na swoim miejscu. Z wiekiem człowiek uczy się cieszyć najmniejszymi rzeczami, drobnymi gestami, które mają ogromne znaczenie. Pewnie to byłaby historia jakich wiele, ale niestety moja została brutalnie przerwana pod koniec ubiegłego roku. W grudniu moje samopoczucie zaczęło się pogarszać. Miałem nadzieję, że to chwilowe, ale duszności i gorączka były bardzo niepokojące z uwagi na rozprzestrzeniający się wirus. Chwilę później sprawy przybrały najgorszy możliwy przebieg. W Święta Bożego Narodzenia trafiłem do szpitala - tam usłyszałem potwierdzenie, stwierdzono zakażenie COVID-19. Pozostawało wierzyć, że mój organizm się nie podda, że znajdzie siłę, by pokonać chorobę bez większych konsekwencji. Niestety - wszystkie założenia związane z chorobą były błędne. Koronawirus spowodował ogromne spustoszenie w osłabionym organizmie, na walkę właściwie nie było szans. W środku pandemii z dala od najbliższych toczyłem jedną z najtrudniejszych batalii w swoim życiu. Bałem się tego, że już nigdy nie zobaczę żadnej z życzliwych mi twarzy.  Chwilę później usłyszałem, że doszło do zakrzepicy. Sytuacja była na tyle poważna, że lekarze nie mieli wyboru - podjęli ostateczną decyzję o amputacji obu nóg na wysokości ud. Do szpitala trafiłem jako sprawny człowiek, a wychodziłem, a właściwie wyjeżdżałem jako osoba pozbawiona możliwości wykonywania najprostszych czynności.  Nie mogłem się pogodzić z myślą, że tak będzie wyglądało moje życie już zawsze. Podjąłem decyzję, że stanę do walki i spróbuję odzyskać to, co odebrała mi choroba. Wiem, że nie będzie łatwo. Wiem, że na swojej drodze spotkam jeszcze mnóstwo barier - dosłownie i w przenośni, a jednak wierzę w lepsze jutro. Niestety, moja nadzieja została wyceniona na ogromną cenę - regularna rehabilitacja i zakup protez są w tym momencie poza zasięgiem moim i mojej rodziny. By zdobyć tę szansę potrzebuję pomocy. Twoje wsparcie, to moja nadzieja na lepsze jutro!  Walczę dla siebie, dla mojej Rodziny, dla której nie chcę i nie mogę być ciężarem. Chciałbym zabrać moje wnuki na spacer, pokazać im świat. Nauczyć, że choćby los wystawiał nas na ciężką próbę, nie warto się poddawać. Pomożesz mi? Krzysztof

8 908,00 zł ( 11.46% )
Still needed: 68 784,00 zł
Małgorzata Gacek
Małgorzata Gacek , 62 years old

By móc zaznać życia bez bólu

Małgorzata od urodzenia zmaga się z krzywicą i osteoporozą, które każdego dnia skazują ją na niewyobrażalny ból. Problemy ze zdrowiem Gosi zaczęły się wraz z dwukrotnym złamaniem kości udowej. W konsekwencji lewa noga kobiety była o kilka centymetrów krótsza. Po czasie u Małgosi stwierdzono również reumatoidalne zapalenie stawów. Kobieta nie była w stanie funkcjonować bez pomocy innych osób. Szansą na leczenie stała się terapia komórkami macierzystymi. Kobieta jest już po pierwszych podaniach, które przyniosły dobre efekty. Aby podtrzymać postępy w terapii, konieczna jest systematyczność. Wasze stałe wsparcie pozwala Małgosi kontynuować rozpoczęte leczenie i dalej walczyć o swoją sprawność!   Gosia od 2012 roku choruje na bardzo wyniszczającą chorobę RZS – Reumatoidalne Zapalenie Stawów. Od dziecka ma bardzo poważne problemy zdrowotne m.in. krzywicę, która spowodowała poważną skoliozę kręgosłupa oraz osteoporozę. Od najmłodszych lat przebywała w szpitalach i przez to nie miała prawdziwego dzieciństwa. Na domiar złego w wieku dorosłym jej stan zdrowia się pogarszał. Miała wiele różnych złamań ze względu na słabą strukturę kości. Dwa razy złamała nogę w udzie, przez to stawy z roku na rok stawały się słabsze. Doprowadziło to finalnie do  bardzo poważnej i bolesnej choroby. Jedyną nadzieją na częściowy powrót do zdrowia i zredukowanie ogromnego bólu, który towarzyszy Gosi każdego dnia, jest terapia komórkami macierzystymi. Choroba spowodowała, że Małgorzata jest osobą niepełnosprawną, która nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować w życiu codziennym. Każdy ruch sprawia jej wielki ból. Obecnie porusza się na wózku inwalidzkim.   Małgosia nie zna życia bez bólu. Leki przeciwbólowe nie pomagają. Choroba, która jest z nią od zawsze, nie tylko zadaje cierpienie fizyczne. Wielokrotnie czuła się przez nią brzydka i mało atrakcyjna. Krzywica – choroba już prawie w Polsce niespotykana pani Małgosi towarzyszy od zawsze, zadając ciosy trudne do pokonania. Liczne choroby sprawiły, że jest przykuta do wózka inwalidzkiego, uzależniona od pomocy innych ludzi. Wciąż jednak nie przestaje wierzyć, że przed nią wiele pięknych chwil, dobrych ludzi, którzy nie zostawią jej samej. Już dwa razy, dzięki Wam przekonała się, że zaglądają tu osoby o wielkich sercach. Dziś ponownie prosi Was o pomoc, o wsparcie w terapii komórkami macierzystymi.   Gosia ma tylko jedno marzenie. Chciałaby móc samodzielnie chodzić i żyć bez bólu, ciesząc się życiem. Dobro wraca, dlatego wierzymy, że wróci i do tych, którzy zechcą ją wesprzeć w tej walce.  

2 438,00 zł ( 11.45% )
Still needed: 18 839,00 zł
Grzegorz Geodecki
Grzegorz Geodecki , 44 years old

Zdobywałem szczyty i zwiedzałem świat – Dziś, dla mojego syna, chcę być po prostu sprawny❗️Pomocy❗️

I am... I was a person full of life. I loved mountains, nature, but above all, the company of others. I still have the soul of a traveler, which until recently never allowed me to sit still for a moment. Until recently, I was climbing peaks and exploring different corners of the world. In September 2022, one of my biggest dreams came true – my son was born! I felt like the happiest man on earth, but unfortunately, that happiness did not last long. A month later, fate dealt me a harsh blow and my life was shattered. I suffered a hemorrhagic stroke. I fell into a coma, and was in critical condition for nearly a month. I know the doctors fought long and hard for my life, performing multiple surgeries. Fortunately, a miracle occurred, the procedures were successful, and the process of waking up was a success, but the right side of my body was completely paralyzed. I spent the next month in the hospital, trying to acclimatize to my new reality. I spent the following six months in a rehabilitation center. I was now only able to move in a wheelchair and began a long and arduous process of rehabilitation. I currently live alone and am still trying to learn how to live anew. The stroke cost me my job, and my small pension barely covers my rehabilitation, while the needs for medication or adapting my home to accommodate my disability are enormous. I still face prolonged treatment and a fight for every day. At this point, conquering thousand-meter peaks seems trivial... So I fight for a second miracle. For the ability to move independently, to regain sensation in my right arm and leg enough to perform basic activities without anyone's help. I want to live independently, but above all, to raise my son who now needs his father so much... Please, will you help me in this? Grzegorz

6 094,00 zł ( 11.45% )
Still needed: 47 098,00 zł