Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Artur Daszykowski
Artur Daszykowski , 15 years old

Pokonał NOWOTWÓR! Pokona też inne przeciwności! Pomożesz mu w tym?

Artur jest rezolutnym i naprawdę serdecznym trzynastolatkiem, bardzo wrażliwym na ludzką krzywdę. Ma wiele pasji i marzeń. Pełen energii i zapału, jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności. Kilka lat temu nie pozostawił co do tego żadnych wątpliwości.  To był lipiec 2018 roku, gdy trafił do szpitala. Miał wtedy zaledwie 8 lat. Bardzo zmartwiły nas uporczywe objawy, wymioty i bóle brzucha, które pomimo naszych działań nie ustępowały. Nie zdawaliśmy sobie jednak sprawy, z czym tak naprawdę mamy do czynienia.  Synek został przyjęty na oddział. Konsultujący neurolog zalecił wykonanie badania obrazowego. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Czy jest aż tak źle? Tak. Było bardzo źle. W wykonanym rezonansie głowy i odcinka szyjnego kręgosłupa stwierdzono u Artura guza śródrdzeniowego! Ostateczna diagnoza – nowotwór złośliwy rdzenia kręgowego. Byliśmy w szoku!  Podjęliśmy walkę niemal od razu. W takich sytuacjach czas nie jest sprzymierzeńcem, a każda godzina jest niezwykle cenna. Artur przeszedł dwie ciężkie operacje usunięcia guza. Przez ponad rok jeździliśmy na chemioterapię i modliliśmy się, by ten koszmar w końcu się skończył!   Obecnie syn jest poddawany intensywnej, regularnej rehabilitacji. Największą trudnością, z jaką się borykamy, są koszty turnusów rehabilitacyjnych. Właśnie teraz, gdy syn jest jeszcze młody, możemy osiągnąć najlepsze efekty.  Artur interesuje się muzyką i uczy się grać na keyboardzie. Bardzo lubi matematykę i gry komputerowe oraz klocki LEGO, a także piesze wycieczki po górach i jazdę na rowerze. Jest ministrantem i każdą wolną chwilę spędza na służbie. W przyszłości chciałby zostać kierowcą rajdowym. Ze względu na chorobę zasadniczą Artur ma lewostronną niezborność ruchową, płasko koślawe stopy spowodowane nikim napięciem mięśniowym a ponadto skoliozę i kifozę. Jest pod opieką wielu specjalistów. Ciężka praca, jaką niewątpliwie jest intensywna rehabilitacja, może Arturowi pomóc osiągnąć prawidłową postawę oraz uchronić go przed kolejnymi operacyjnymi korekcjami stóp.  Na pierwszy rzut oka Artur zdaje się być sprawnym chłopcem. Dopiero gdy przyjrzymy się jego osobie, widać, że cały czas mierzy się ze skutkami choroby. Dlatego zwracamy się do Was o wsparcie naszego synka. Zebrane środki zostaną przeznaczone na turnusy rehabilitacyjne. Dzięki Waszej pomocy i zbiórce to naprawdę może się udać! Rodzice Artura Kwota zbiórki jest szacunkowa

8 619,00 zł ( 11.84% )
Still needed: 64 147,00 zł
Franio Morański
Franio Morański , 3 years old

Nie pozwól, aby autyzm odizolował Franusia od świata!

Narodziny dziecka to najwspanialsza chwila, jaką można sobie wyobrazić. Obserwacja postępów w jego rozwoju wzrusza do łez każdego rodzica. Rozwój mojego Franusia przebiegał z początku bez zarzutu. Nic nie wskazywało na to, by miało być inaczej. Cieszyłam się każdą chwilą spędzoną z moim maleństwem. W końcu to czas spędzony z największym skarbem dla matki. Jednak nie trwało to długo… Po krótkim czasie zachowanie Franusia zaczęło się bardzo zmieniać. Duże zmiany w  zachowaniu mojego Aniołka wywołały u mnie ogromny niepokój. Franio przestał reagować na swoje imię, nie odpowiadał na zadawane pytania, nie odzywał się, a kontakt z nim był zauważalnie zaburzony. Dodatkowo uciekał wzrokiem i miał problemy z koordynacją ruchową. Zaczęłam podejrzewać u mojego dziecka autyzm, który wkrótce potwierdzono… Dla wielu rodziców diagnoza autyzmu u dziecka wydaje się być dużą barierą w osiąganiu pełnej radości z rodzicielstwa. Ja jednak nie pozwolę, by zaburzenie odebrało mojemu dziecku radość z życia. Jego szczęście jest moim. Wierzę, że dzięki rehabilitacji Franuś będzie się prawidłowo rozwijał, a w przyszłości stanie się samodzielny. Synek potrzebuje specjalistycznego sprzętu medycznego w postaci fotelika, który pomoże mu w codziennej rehabilitacji. Jest on zaprojektowany dla dzieci z zaburzeniami ruchowymi, aby wspierać ich postępy i poprawić jakość życia. Dzięki niemu Franuś będzie mógł rozwijać swoje umiejętności motoryczne i zdobywać nowe doświadczenia.  Dodatkowo zebrane środki zostaną przeznaczone na terapię behawioralną oraz psychologiczną, a także turnusy rehabilitacyjne. Terapia jest niezwykle ważna w rozwoju mojego synka i pozwoli mu na większą integrację społeczną. Dzięki profesjonalnej pomocy Franuś będzie miał szansę na pokonanie swoich ograniczeń oraz osiągnięcie pełni swojego potencjału.  Każde serce podarowane w ramach wpłaty będzie dla Frania szansą na przystosowanie się do codziennego życia oraz cegiełką budującą możliwość nawiązania relacji z rówieśnikami. Twoje wsparcie przyczyni się do poprawy jakości życia i rozwoju mojego wyjątkowego chłopca. Wspólnie możemy pomóc Franusiowi w pokonywaniu jego wyzwań, a przede wszystkim zapewnić mu lepszą przyszłość. Dziękuję za każdą pomoc i hojność! Mama Franusia

1 890,00 zł ( 11.84% )
Still needed: 14 068,00 zł
Krzysiek Sieczkarek
Krzysiek Sieczkarek , 19 years old

Ciężka walka o sprawność i zdrowie syna! Pomocy!

Kiedy Krzyś przyszedł na świat, wszystko było gotowe – pokoik, niezbędne przybory, wózek i złożone łóżeczko. Byliśmy przepełnieni szczęściem oraz nadzieją, że będzie dobrze. I tak się stało... Pierwsze spojrzenie i od razu skradł nasze serce. Wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, by był bezpieczny i szczęśliwy. Nie sądziliśmy jednak, że będzie to tak trudne, a jedyną szansą dla naszego dziecka okaże się długotrwała terapia i intensywne leczenie.  Krzyś urodził się w maju 2005 roku i ten moment, choć dla nas tak piękny, rozpoczął nierówną i brutalną walkę, która trwa do dziś… Już chwilę po porodzie spostrzegliśmy pierwsze niepokojące objawy… Lekarze szybko potwierdzili nasze obawy, a my w mgnieniu oka spadliśmy z wyżyn szczęścia na dno rozpaczy. Nasz synek urodził się z mocnymi przykurczami mięśni, wadą genetyczną chromosomów 8 i 15, a także ciężką wadą serduszka.  Do szpitala wracaliśmy jeszcze wiele razy - niestety, długa lista chorób narażała Krzysia na nieustanne zagrożenia. Nasza rodzicielska droga zaczęła się od strachu… Byliśmy zdruzgotani i nie wiedzieliśmy, co nas czeka...  Z każdym dniem zauważaliśmy, że rozwój naszego syna jest znacznie opóźniony. To skłoniło nas do dalszej diagnostyki. W 2008 roku poznaliśmy kolejny wyrok – spektrum autyzmu.  Razem z rozpoznaniem choroby nasza rodzina doświadczyła wielu bardzo trudnych przeżyć. Z jednej strony czuliśmy smutek, żal i załamanie, z drugiej zaś – ulgę i radość, ponieważ skoro wiadomo już, co jest przyczyną zaburzenia rozwoju, to będzie można szybko rozpocząć terapię...  Początki były naprawdę trudne. Jako rodzice byliśmy zagubieni i zdezorientowani. Odczuwaliśmy ogromny ból, spowodowany dostrzeganiem rozbieżności w rozwoju naszego syna oraz jego rówieśników. Były to dla nas niełatwe i wyczerpujące lata.   Dziś Krzysztof jest już nastolatkiem. Mimo to w dalszym ciągu wymaga całodobowej opieki. Czuwamy przy nim dzień i noc. Syn potrzebuje pomocy we wszystkich aspektach życia. Jego rozwój jest całościowo zaburzony – nie mówi, nie potrafi samodzielnie jeść, a nawet się ubrać. Krzysztof ma niepełnosprawność intelektualną oraz ruchową. Zmaga się z regularnymi problemami z biodrem, a jego chód jest koślawy i niestabilny. Syn wymaga regularnej rehabilitacji i kosztownego leczenia. Niepełnosprawność Krzysia spowodowała, że jedno z nas musiało całkowicie porzucić pracę. Żyjemy tylko z jednej pensji. Bariera finansowa jest dla nas coraz większym problemem…  Nasza codzienność to ciągła walka - o jego sprawność, o środki na rehabilitację, o zapewnienie mu godnych warunków życia. A przede wszystkim o to, żeby na ustach naszego dziecka, pomimo przeciwności, gościł uśmiech.  Z całego serca prosimy Państwa o wsparcie! Ofiarowane datki pozwolą nam na rozszerzenie działań terapeutycznych, które są dla Krzysia niezbędne!  Mamy nadzieję, że okazane dobro powróci do Państwa ze zdwojoną siłą! Rodzice Krzysia

2 805,00 zł ( 11.82% )
Still needed: 20 919,00 zł
Wojciech Peczak
Wojciech Peczak , 30 years old

Boję się dnia, w którym nie będę już w stanie pomóc Wojciechowi... Ratunku❗️

Wojciech od urodzenia zmaga się z chorobami neurologicznymi. Syn ma duże problemy z samodzielnym poruszaniem się, dlatego przez całe życie się nim opiekuję. Zawsze staraliśmy się radzić sobie jak najlepiej, jednak z każdym dniem sytuacja jest coraz trudniejsza… Mój syn nie jest w stanie samodzielnie wykonać wielu codziennych czynności. Muszę pomagać mu przy ubieraniu, myciu czy jedzeniu. Ze względu na swoje schorzenie Wojciech musiał też przejść kilka różnych operacji. Po każdej z nich potrzebował jeszcze intensywniejszej opieki! Niestety, wieloletnie podnoszenie syna odcisnęło piętno również na moim zdrowiu… Z każdym dniem pogłębiają się moje problemy z kręgosłupem i sama zaczęłam potrzebować leczenia. Boję się, że nadejdzie moment, w którym nie będę już w stanie dłużej pomagać synowi… Staram się zapewniać Wojciechowi wszystko, czego potrzebuje. Zajęcia rehabilitacyjne tylko nieznacznie poprawiają jego sprawność, dlatego jedyną nadzieją na ułatwienie naszej codzienności jest podnośnik sufitowy. Znacznie odciążyłby mój kręgosłup, dzięki czemu mogłabym nadal opiekować się synem. Podnośnik jest niestety bardzo drogi. Sama nie dam rady uzbierać tak ogromnej kwoty… Z roku na rok jestem coraz starsza i mam coraz mniej siły, by opiekować się Wojciechem. Nie chcę, by syn stał się przykuty do łóżka bo nie będę w stanie go podnieść! Z całego serca proszę, pomóżcie mi w walce o lepszą codzienność! Ewa, mama Wojciecha

4 400,00 zł ( 11.81% )
Still needed: 32 835,00 zł
Michał Kotowski
Michał Kotowski , 36 years old

Michał walczy o życie po tragicznym wypadku❗️

Do dziś nie mogę uwierzyć, że ten wieczór skończył się tak tragicznie… Mój syn, jak co dzień, wyszedł z pracy z trójką znajomych. Niestety, w drodze do domu doszło do tragicznego wypadku. Dwie osoby zginęły na miejscu, a Michał i jego znajoma walczą w szpitalu o życie! Od kilku lat Michał żył i pracował w Niemczech. Tam też założył rodzinę – na jego powrót do zdrowia czekają narzeczona i synek, 2,5 roczny Kornel. Mój wnuczek cały czas pyta, kiedy tata wróci do domu… A ja nie wiem, co odpowiedzieć. Cały czas drżę z obawy, czy Michał przeżyje! W dramat, który zdarzył się miesiąc temu, nadal nie mogę w pełni uwierzyć! Wypadek miał miejsce na niemieckiej drodze B1. O życiu i zdrowiu pasażerów zderzonych aut zadecydowały sekundy. Kiedy dowiedziałam się, jak ciężkie uszkodzenia ma syn, załamałam się! Nie mogłam przestać myśleć o moim wnuczku, Kornelku. Jak wytłumaczyć mu, co spotkało jego tatę?  Michał został przewieziony z miejsca wypadku do szpitala w Berlinie, gdzie przeszedł szereg operacji. Miał usuniętą śledzionę, zszywaną wątrobę, liczne złamania kończyn, kości policzkowych i oczodołu. Lekarze musieli też wyciąć większą część jego jelita i założyć stomię.   Syn jeszcze do niedawna przebywał w śpiączce farmakologicznej. Udało się go wybudzić – był przytomny, można było zrezygnować z rurki tracheostomijnej. Tak bardzo ucieszyłam się, że mogliśmy porozmawiać! Myślałam, że wszystko jest już na dobrej drodze. Niestety, doszło do pogorszenia – pojawiło się zapalenie płuc, a do ran powypadkowych wdarło się zakażenie. Kolejny raz wprowadzono Michała w śpiączkę! Mój syn cierpi, a ja nie mogę być przy nim być. Kraje mi się serce! Michał zawsze był bardzo aktywny i towarzyski. Od lat trenował siatkówkę i koszykówkę. Ćwiczenia i zdrowy tryb życia były nieodłącznym elementem jego codzienności. Syn marzył o wybudowaniu domu i spokojnym życiu z rodziną. Zawsze mocno mu kibicowałam i wspierałam, dlatego chcę pomóc i teraz. Bardzo chciałabym, aby Michał mógł na nowo funkcjonować samodzielnie, ale dostosowanie się do zaleceń lekarzy będzie bardzo kosztowne. Nie podołamy tym wydatkom samodzielnie, dlatego zwracam się do Was z ogromną prośbą o wsparcie mojego syna w leczeniu i rehabilitacji. Proszę, pomóżcie mu wrócić do zdrowia! Dorota, mama

37 680,00 zł ( 11.8% )
Still needed: 281 469,00 zł
Kacper Baran
Kacper Baran , 24 years old

Aby Kacper był bezpieczny, potrzebuje wózka inwalidzkiego. POMÓŻMY!

Niemal 24 lata temu urodził się Kacper. Czekaliśmy na niego dziewięć miesięcy i jedyne czego pragnęliśmy, to aby był zdrowy. Niestety, nasze prośby nie zostały wysłuchane… Nasz syn przyszedł na świat z porażeniem czterokończynowym spastycznym! Nie mogliśmy w to uwierzyć, jednak nasze kolejne łzy tylko potwierdzały tę straszną prawdę! Jako rodzice nie mogliśmy się jednak poddać! Zdecydowaliśmy, że będziemy walczyć o Kacpra. Lata mijały, a my nauczyliśmy się żyć w zupełnie nowej rzeczywistości.  Kacper nie chodzi i nie mówi. Potrafi wypowiedzieć tylko pojedyncze słowa… Na szczęście wszystko rozumie, co sprawia, że nasza komunikacja jest choć odrobinę łatwiejsza. Jednak przez całą dobę potrzebuje stałej opieki przy wszystkich czynnościach życia codziennego. Kilka lat temu przeszedł zabieg korekcji kręgosłupa. Rehabilitacja stała się więc dla niego priorytetem, z którego w żadnym wypadku nie można zrezygnować.  Zawsze staraliśmy się sobie jakoś radzić i zaspokajać wszystkie potrzeby własnego dziecka. Jednak teraz stanęliśmy pod ścianą! Jak najszybciej musimy uzbierać 20 tysięcy złotych – tyle brakuje, aby zakupić dla Kacpra wózek inwalidzki!  Ten, z którego teraz korzysta, nie spełnia już wymogów bezpieczeństwa. Nie możemy przecież narażać syna na niebezpieczeństwo! Kacper potrzebuje wózka, który będzie dostosowany do jego indywidualnych potrzeb wraz z dodatkowym wyposażeniem, tj. pelotami w celu utrzymania prawidłowej pozycji siedzącej.  Wózek nie jest dla Kacpra kwestią wygody, lecz niezbędnym sprzętem, który umożliwia mu poruszanie i zapewnia mu bezpieczeństwo. Prosimy o Twoją pomoc. Nikt nie odmieni rzeczywistości, ale wierzymy, że wspólnymi siłami możemy sprawić, że będzie dla naszego syna łatwiejsza.  Rodzice Kacpra

2 381,00 zł ( 11.77% )
Still needed: 17 832,00 zł
Mariola Wower
Mariola Wower , 60 years old

Świat wypełniam kolorami. Wy możecie wypełnić mój!

Minęło już ponad 20 lat od wypadku, który całkowicie odmienił moją codzienność. Przez ten czas zrozumiałam, że nasze życie bywa równie nieobliczalne i delikatne, co chwila, w której pędzel muska płótno. Niestety, nawet jeśli jesteśmy wystarczająco ostrożni i dokładni, nie potrafimy przewidzieć wszystkiego… Latem 1992 roku jechaliśmy samochodem do teściowej - ja, siostra, mój mąż i nasze kilkuletnie córeczki. To miał być wspaniały dzień, spędzony w rodzinnym gronie. Stało się jednak inaczej. Nagle, na prostej drodze, w pojeździe zepsuł się układ kierowniczy. Nie dało się już nic zrobić. Auto zaczęło skręcać w lewą stronę i nie było ratunku… Gdy obudziłam się w szpitalu, miałam przez chwilę wrażenie jakbym wybudziła się z głębokiego i długiego snu. Otworzyłam oczy i powitała mnie biel sufitu. Nie mogłam przekręcić szyi przez usztywnienie. Pamiętam, że lekarz badał moje nogi, kolana, uda, pytając czy coś czuję. Czułam dopiero swoje ramiona… Każdy z nas doznał poważnych obrażeń. Lilka miała złamaną nogę, mąż kręgosłup, na szczęście bez uszkodzenia rdzenia. Ja nie miałam tyle szczęścia. Stwierdzono u mnie złamanie kręgosłupa w odcinku szyjnym z przemieszczeniem.  Mogłam się wtedy poddać, mogłam stwierdzić, że to, co nas spotkało było zbyt przerażające, mogłam utknąć w punkcie, w którym wydaje się, że nie ma wyjścia i zrezygnować, a później już nigdy się po tym wszystkim nie pozbierać. Dzisiaj dziękuję, że tego nie zrobiłam, lecz miałam dość siły, by zawalczyć o to, co przyszło później... Odnalazłam w sobie pasję - maluję ustami obrazy olejne, tworzę autorskie wiersze, udało mi się również napisać i wydać własną książkę - „Dwie sekundy, które zmieniły moje życie”. Zabawa z czwórką ukochanych wnucząt sprawia mi nieopisaną radość. Mąż i córki opiekują się mną codziennie, dają tak wiele wsparcia, którego nawet nie potrafię opisać słowami.  Na tym właśnie polega przewrotność losu, że każde przykre momenty mają też swoje drugie oblicze. Może gdyby nie wypadek, który zdarzył się tyle lat temu, nie odkryłabym w sobie tak wielkiej pasji do tworzenia. Tego, „co by było gdyby…”, już nigdy się nie dowiem. Wiem jednak, że każdego dnia mogę dawać z siebie wszystko, toczyć tę bitwę, nie będąc na przegranej pozycji.  Malowanie to moja prawdziwa odskocznia, świat, w którym codziennie się zatracam, który tak wiele dla mnie znaczy. Rok po wypadku udało mi się pojechać na turnus rehabilitacyjny, a w 1995 roku trafiłam również na turnus artystyczny. To właśnie tam poznałam fantastycznych ludzi i zakochałam się w malarstwie olejnym. Od momentu wypadku obserwuję świat z perspektywy łóżka i wózka inwalidzkiego. Dziś zwracam się do Was z ogromną prośbą w zbieraniu środków na nowy wózek oraz samochód. Mój obecny sprzęt ma już 25 lat i wymaga wymiany - tylko dzięki wózkowi mogę się przez cały rok przemieszczać po domu, a latem „gonić” się z wnuczętami po ogrodzie. Drugą ważną dla mnie sprawą jest samochód, do którego mogę wjechać wózkiem. To moje okno na świat, dzięki któremu mąż może zawieźć mnie do lekarza, czy znajomych. Będę bardzo wdzięczna za każde okazane wsparcie! Więcej o historii Marioli:  https://dziendobry.tvn.pl/a/sila-jest-kobieta-wypadek-samochodowy-nie-zamknal-jej-na-swiat-sparalizowana-od-ramion-w-dol-zaczela-malowac-ustami https://poznan.wyborcza.pl/poznan/51,36001,22575482.html?i=0

14 137,00 zł ( 11.77% )
Still needed: 105 903,00 zł
Marcin Buchta
8 days left
Marcin Buchta , 45 years old

Aby ratować mi życie, lekarze musieli amputować mi nogę. Teraz walczę o sprawność!

Jestem zaledwie po 40-tce, a życie już wystawiło mnie na ogromną próbę. Zawsze byłem bardzo aktywny, pracowałem fizycznie, robiąc remonty i pracując na budowach. Dlatego ból nóg traktowałem jako zmęczenie, a opuchlizny tłumaczyłem przepracowaniem. Dopiero kiedy ból był nie do wytrzymania, poszedłem do lekarza. Diagnoza dosłownie ścięła mnie z nóg. Okazało się, że mam zaawansowaną miażdżycę i zakrzepicę. Z tego powodu trafiłem do szpitala, gdzie lekarze starali się uratować mi nogę, niestety bezskutecznie. Mój stan zaczął się pogarszać z godziny na godzinę. Lekarze wprowadzili mnie w śpiączkę farmakologiczną, ale wdała się sepsa. Moje życie zawisło na włosku. Tylko szybka amputacja nogi mogła mnie ocalić. Zapłaciłem wysoką cenę, nie spodziewałem się, że będzie mi jej tak bardzo brakować. Minęło już prawie pół roku. Operacja odbyła się w połowie lipca i powoli zaczynam oswajać się z nową rzeczywistością. Powiedzieć, że nie jest łatwo, to jak nic nie powiedzieć. Każda czynność, którą do tej pory człowiek wykonywał bez większego zastanowienia, dzisiaj wymaga nie lada wysiłku. Potrzebuję podpórki, kul, balkoniku, a czasami zwyczajnej ściany.  Jedyną nadzieją, żeby odzyskać choć część utraconej samodzielności, jest ciągła praca nad sobą. W moim obecnym stanie wymagam ciągłej rehabilitacji oraz zakupu protezy, która da mi szansę na powrót do dawnego życia i aktywności zawodowej. Niestety, przekracza to moje możliwości finansowe, dlatego proszę o pomoc. Wesprzyj moją zbiórkę nawet najmniejszą wpłatą. Marcin

7 888,00 zł ( 11.76% )
Still needed: 59 166,00 zł
Leszek Kuźniar
Leszek Kuźniar , 65 years old

Po kopnięciu przez konia stracił nogę! Pomóż!

Nigdy nie przypuszczałem, że moja praca może być aż tak niebezpieczna. Praca ze zwierzętami wymaga uwagi i ostrożności, jednak jak z czasem się okazało, mimo to potrafi pozostawić po sobie ogromny uszczerbek na zdrowiu. Pracowałem jako stajenny, gdy zostałem kopnięty przez konia. Jeszcze wtedy przez myśl mi nie przeszło, że to feralne zdarzenie zmieni całe moje życie. Rany na nodze okazały się tak poważne, że konieczna była amputacja... Gdy obudziłem się na szpitalnym łóżku, a miejsce mojej nogi było puste, nie mogłem w to uwierzyć. Jak będę teraz żyć, poruszać się, pracować? Te pytania nie dawały mi spokoju... Nie jestem jednak człowiekiem, który się poddaje. Wiedziałem, że są ludzie po amputacjach, jeżdżący na wózkach, którzy sobie dobrze radzą. Postanowiłem, że ja też taki będę. Od roku poruszam się na wózku, który bardzo ułatwia mi życie i przemieszczanie się na zewnątrz, jest on jednak za duży, bym mógł poruszać się nim po domu. Przed wejściem do domu muszę się przesiadać na stary, rozpadający się wózek, który dawno nie spełnia swojej funkcji. Bardzo proszę o pomoc. Od bycia naprawdę niezależnym człowiekiem dzielą mnie tylko pieniądze... Leszek

2 060,00 zł ( 11.73% )
Still needed: 15 494,00 zł