Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Agata Klimuk
Agata Klimuk , 52 years old

Moja sprawność została wyceniona na kilkanaście tysięcy! Proszę o pomoc...

Zawsze starałam się radzić sobie sama. Nie czuję się dobrze ze świadomością, że muszę jednak zwrócić się z prośbą o pomoc, także do tych, których nie znam. Nieoczekiwane problemy zdrowotne sprawiły jednak, że nie mam innego wyboru...  Uraz kolana zmienił moją dotychczasową rzeczywistość. Niestety okazał się bardzo poważny i rozległy, ponieważ doszło do zerwania wiązadła w lewej nodze i zniszczenia chrząstki. Odczuwany w związku z tym ból jest wręcz nie do wytrzymania!  Lekarze ustalili plan leczenia, jednak jak się okazało, nie jest to takie proste. Najpierw muszę przejść specjalistyczną rehabilitację sportową, która powinna odbywać się trzy razy w tygodniu i ma potrwać aż do października! Tygodniowo muszę wydawać na nią niemal 450 zł, co w skali miesiąca wynosi niemal 2 tysiące zł! Jestem załamana. Jeżeli nie ukończę pełnego cyklu rehabilitacji, nie zostanę zakwalifikowana do operacji, której koszt także przyprawia mnie o zawrót głowy! Z dnia na dzień okazało się, że moja sprawność została wyceniona na prawie 16 tysięcy złotych! W ostatnich dniach skończyłam 51 lat. Pomyślałam, że odważę się i poproszę o Twoją pomoc. Będę niezmiernie wdzięczna, jeżeli mnie wesprzesz w procesie odbudowania mojej sprawności.  Agata

1 990,00 zł ( 12.47% )
Still needed: 13 968,00 zł
Dawid Ociński
Dawid Ociński , 13 years old

Tak niewiele może odmienić życie❗️Pomagamy Dawidowi❗️

Mój syn Dawid został zdiagnozowany w zeszłym roku. W szkole źle się czuł, bolała go głowa i ucho, z czasem coraz gorzej słyszał. Kontrola u laryngologa, potem skierowanie do specjalistów. Następnie odpowiedź i drastyczna zmiana w życiu. Po testach i badaniach okazało się, że Dawid nie ma problemu z niedosłuchem, ale z przetwarzaniem słuchowym. Oznacza to, że dźwięki z jednego metra słyszy jak z trzech, z trzech jak z dziesięciu i im dalej, tym gorzej. Kiedy dociera do niego więcej dźwięków jednocześnie, słuch jeszcze bardziej się pogarsza. Dla 12-letniego chłopca to naprawdę ciężka sytuacja, zwłaszcza w szkole. Dawid nie lubi rozmawiać o swojej wadzie, jest przerażony tym, że by słyszeć, potrzebuje specjalistycznego sprzętu i słuchawek. By mógł funkcjonować i uczyć się, potrzebna jest słuchawka w systemie FM Serand. Sprawi ona, że to, co mówi nauczyciel, Dawid będzie słyszał bezpośrednio w słuchawce. Niestety to bardzo drogi sprzęt, a ja mam dochód jedynie z renty i alimentów.  Wiem, że bez tych słuchawek mój Dawid nie będzie mógł dalej się uczyć i skończyć szkoły. Dlatego bardzo proszę o wsparcie w zakupie słuchawek. Życie z wadą słuchu bardzo dotknęło mojego syna i wszystko, co pozwala mu normalnie funkcjonować to ogromny krok w pracy nad tym, by ta wada nie przekreśliła jego przyszłości. Twoje wsparcie sprawi, że ten krok będzie jeszcze większy. Anna, mama

1 459,00 zł ( 12.46% )
Still needed: 10 244,00 zł
Mirosława Pławecka
Mirosława Pławecka , 76 years old

Choroba zabiera nam szanse na wymarzoną przyszłość... Pomocy!

Chciałbym dać jej to, co obiecałem dawno temu. Wspólną piękną jesień życia. Spełnianie kolejnych marzeń i rzeczywistość - ta zwyczajna, bo dla nas nigdy nie była nudna. Rodzinne szczęście zostało brutalnie przerwane przez chorobę. Wciąż pamiętam nasze pierwsze spotkania. Takich momentów się nie zapomina. Kiedy na kogoś patrzysz i wiesz, że chciałbyś z nim spędzić życie. Takie rzeczy w dzisiejszych czasach to rzadkość, więc czułem się podwójnie wyróżniony.  Na zawsze pamiętam też inny dzień, niestety znacznie mniej szczęśliwy. Pewnego sierpniowego dnia, moja żona upadła na podłogę, zupełnie bezsilna, bezradna, nie mogła się samodzielnie podnieść. Ten widok był porażający - Mirka, z którą jeszcze niedawno planowałem przyszłość, nagle nie mogła się nawet poruszyć. Widziałem cierpienie w jej oczach. To jednak nie było najgorsze… Najtrudniejsza była świadomość, że nie wiedzieliśmy, co jest przyczyną tego stanu.  Kolejne badania, gabinety lekarskie, konsultacje. Długa droga prowadząca do odpowiedzi na najważniejsze pytanie - co się dzieje?! Niestety, diagnoza - lekarze pomogli nam zaplanować kolejne kroki. Po wykonanych zabiegach miałem nadzieję na poprawę codzienności, na to, że ból zniknie z codzienności mojej żony. Sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała, po ostatnim zabiegu żona dostała przykurczu lewego biodra oraz mięśni całej nogi, co całkowicie odebrało jej możliwość samodzielnego poruszania. Ból, który już teraz był duży, jeszcze bardziej się nasilił. Rehabilitacja, która rozpoczęła się właściwie od początku 2020 roku, miała być naszym ratunkiem. Niestety, ta prócz ogromnego zaangażowania chorego, wymaga też środków - za możliwość batalii o zdrowie i sprawność, musimy zapłacić ogromną cenę. Koszty są zbyt duże, a moje możliwości zbyt małe… Muszę prosić cię o pomoc, bo to w tobie pokładam nadzieję na lepsze jutro.  Wiesz, czego boję się najbardziej? Tego, że nie wystarczy mi sił na to, by wspierać ją w walce z chorobą. Jestem z nią od pierwszego momentu, od tego fatalnego upadku. Czytam, pytam, szukam odpowiedzi i rozwiązań, ale to niezwykle trudne, bo zdaję sobie sprawę, że mój wiek i stan zdrowia są moimi przeciwnikami z tym starciu. Tak bardzo chcę być pomocą, wsparciem, oparciem w krytycznych momentach. Zdaję sobie sprawę, że stawiam przed sobą ogromne wyzwanie, ale właśnie to ślubowałem jej wiele lat temu…  Kiedy Mirka zachorowała, straciliśmy w jakimś stopniu poczucie bezpieczeństwa. Grunt usunął nam się spod stóp… I chociaż trudno prosić i pomoc to wiem, że od tego zależy moja i nasza przyszłość. Dlatego walczę i będę walczyć do końca. Dopóki moja żona ma siłę, ja również znajdę ją w sobie, by zapewnić jej to, czego potrzebuje najbardziej. Bo niestety miłość to czasem za mało… Pomóż mi ją ratować przed wizją niepełnosprawności, proszę! 

7 861,00 zł ( 12.46% )
Still needed: 55 203,00 zł
Emilia Klikowska
Urgent!
Emilia Klikowska , 39 years old

Rak powrócił, jeszcze bardziej nieprzewidywalny i silniejszy! Ratuj Emilkę❗️

RAK PIERSI wkradł się w życie Emilii, nie pytając nikogo o zgodę. Wszystko zmieniło się po wyniku pojedynczego badania. To zapoczątkowało wiele wizyt u specjalistów. Obawa o lepsze jutro zaczęła się urzeczywistniać. Emilia usłyszała przerażającą diagnozę, która wywróciła jej świat do góry nogami. Niezwykła kobieta, matka, przyjaciółka i wojowniczka zmaga się z najsilniejszym przeciwnikiem w swoim życiu – rakiem piersi z przerzutami do okolic szyi. Emilia toczy już drugą bitwę z nowotworem. Pierwsza była wyczerpująca. Już wtedy lekarze mówili o nietypowym przypadku, nazywając chorobę "buldożerem wśród nowotworów", odbierając jej nadzieję na dalsze życie. Jednak Emilia się nie poddała. Z determinacją oraz wielką wiarą przeszła przez długotrwałe leczenie związane z chorobą. Ma za sobą operację usunięcia piersi, setki godzin pod kroplówkami i tysiące pokonanych kilometrów w drodze na kolejne terapie. Wydawało się, że nieustępliwość oraz ogromna chęć życia Emilii pozwolą jej pokonać nowotwór, a ona sama będzie mogła wrócić do ukochanych córek. Wszystko wskazywało na to, że wygrała bitwę z chorobą. Nie poddawała się nawet w najtrudniejszych chwilach. Podnosiło to na duchu inne kobiety z podobnymi doświadczeniami. Emilia wygrała tamtą potyczkę, ale niestety wojna z chorobą trwa nadal. Dwa lata temu nowotwór powrócił. Ta diagnoza jest jeszcze trudniejsza do zaakceptowania. Rak znów zaatakował, jeszcze silniejszy, jeszcze bardziej nieprzewidywalny. Tym razem doprowadził do martwicy ręki. Emilia przeszła już konwencjonalne i eksperymentalne terapie, ale lekarze bezradnie rozkładają ręce. W sierpniu zakończono leczenie onkologiczne, ale martwica oraz dalsza walka z nowotworem pozostają nierozwiązanymi problemami. Ta wspaniała kobieta zawsze starała się być dla innych. Swoją pozytywną energią podnosiła na duchu wszystkich wokół. Dziś ona potrzebuje wsparcia. Koszty leczenia, rehabilitacji, suplementacji i codziennego życia przerastają możliwości jej rodziny. Emilia, matka dwóch córek, przez swój stan zdrowia nie jest już w stanie pracować. Opiekuje się nią mama, ale to nie wystarcza... Dlatego z głębi serca prosimy Was o pomoc finansową. Wiemy, że jest to trudny czas, ale wspólnie możemy sprawić, że Emilia będzie miała szansę na zwyciężenie kolejnej bitwy w wojnie z podstępnym rakiem. Prosimy Was także o dobre słowo i wsparcie mentalne – to wszystko dodaje siły do dalszej walki. Z całego serca dziękujemy za każdy okazany gest! Rodzina i Przyjaciele

19 866,00 zł ( 12.44% )
Still needed: 139 709,00 zł
Celina Malek
Celina Malek , 13 years old

Nie pozostawiaj Celinki samej w wiecznej ciemności❗️

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy za dotychczasowe wsparcie! Dzięki Waszej pomocy Celinka mogła uczestniczyć w wymagających i intensywnych turnusach rehabilitacyjnych! Zostańcie z nami, nadal potrzebujemy wsparcia! Celinka urodziła się w 23 tygodniu ciąży. Była malutka… Mniejsza niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić. Ważyła zaledwie 540 gramów. Nie można było jej dotknąć, dla jej maleńkiego, zmarzniętego ciałka wszystko wydawało się olbrzymie i śmiertelnie niebezpiecznie. I rzeczywiście takie było. Wtedy zaczęła się walka o jej przyszłość i życie w zdrowiu.  Przez prawie 5 miesięcy leżała w inkubatorze, a wyglądała tak, jakby nadal należała do innego świata. Świata, który był moim brzuszkiem i z którego została wyrwana, aby walczyć o własne życie. Cierpi na retinopatię wcześniaczą, która nigdy nie wypuściła wzroku Celinki ze swych szponów, refluks żołądkowo-przełykowy, znaczny niedosłuch obustronny. Doznała wylewu krwi do mózgu, przez który do dziś nękają ją napady padaczkowe… To wszystko następstwa przedwczesnych narodzin, po których nawet nie oddychała samodzielnie.  Te choroby stale naznaczają naszą codzienność, spowalniają jej rozwój psychoruchowy. Nauka trwa wolniej, rozumienie i zdolności poznawcze są ograniczone. Jakiś czas temu neurolog zmienił Celince leki i był to strzał w dziesiątkę! Napady padaczkowe są znacznie rzadsze.  Dzięki Waszej pomocy Celinka mogła uczestniczyć w turnusach rehabilitacyjnych, które przynoszą poprawę. Nadal są niezbędne. Dzięki ćwiczeniom Celinka robi ogromne postępy. Zaczyna sama siadać, wstawać w łóżeczku, nie ma przykurczy i jej rozwój się nie cofa. Uwielbia słuchać muzyki. Przykłada słuchawkę do zdrowszego uszka i czerpię radość z każdego usłyszanego dźwięku. Córeczka potrzebuje stałej opieki i troski. Gdybym ją zostawiła, na zawsze pogrążyłaby się w ciemności. Celinka uwielbia się do mnie przytulać, wtedy czuje się bezpieczna. Wiem, że muszę zrobić wszystko, by czuła się jak najlepiej. Potrzebuję Państwa dalszej pomocy... Chciałabym, aby moja córka była jak najbardziej sprawna fizycznie – aby samodzielnie stała, stawiała kroki, potrafiła utrzymać coś w rączce. Turnusy rehabilitacyjne są dla niej szansą na odrobinę samodzielności, na zdobycie zaufania do samej siebie. Mama Celinki

7 609,00 zł ( 12.43% )
Still needed: 53 562,00 zł
Oskar Lawendowski
Oskar Lawendowski , 20 years old

Bez terapii i rehabilitacji Oskar nie będzie samodzielny❗️

Dzięki Wam Oskar mógł wyjechać na turnusy rehabilitacyjne. Dziś ponownie jestem zmuszona prosić Was o pomoc, ponieważ mój syn, mimo że jest już dorosły, wciąż walczy o lepszą, samodzielniejszą przyszłość. Nasza historia: Historia choroby mojego syna jest długa – trwa tyle, co jego życie, czyli 20 lat. To nasza wspólna historia, ponieważ przez wszystko przechodzimy razem. Zdaję sobie sprawę, że kiedyś, kiedy zabraknie bliskich, autyzm może zniszczyć życie mojego syna, dlatego muszę zrobić wszystko, aby mu pomóc. Miałam urodzić zdrowe dziecko – codziennie głaskałam swój brzuch i czekałam na dzień, kiedy na świat przyjdzie mój pierwszy syn. Poród nie należał do najlżejszych, ale odetchnęłam z ulgą, kiedy mogłam już trzymać na rękach swojego małego chłopca i całować jego małe czółko. Na tę chwilę życie kazało mi jednak długo poczekać. W drugiej dobie życia u Oskara wystąpiły ogromne wylewy do nadnerczy, bezdech i sepsa. Zamiast zabierać go do domu, patrzyłam, jak leży intubowany na Oddziale Intensywnej Terapii, podłączony do ogromnych maszyn, które pozwalały mu walczyć o życie. Do dziś nie potrafię pojąć, skąd miałam siłę, by znieść ten widok. Najważniejsze jest jednak to, że mój syn żyje. W pierwszym roku życia Oskara miałam wrażenie, że diagnozy, które na nas spadają, nie mają końca, że los szczególnie się na nas uwziął – nieprawidłowy chód, zaburzenia rozwoju i w końcu autyzm. Moje dziecko nie jest niegrzeczne, ani źle wychowane. Jego zmysły działają inaczej niż nasze, dlatego w inny sposób odbiera i reaguje na rzeczywistość. Wyobraź sobie, że boli Cię kolor lub dźwięk, że nerwowo reagujesz na zapachy i dotyk. Inni kompletnie tego nie rozumieją, a Ty musisz sobie jakoś z tym poradzić. Dla jego rówieśników nawiązywanie kontaktów w szkole czy odzywanie się do innych nie jest zwykle niczym nadzwyczajnym. Dla Oskara to wyzwanie i olbrzymi stres. Autyzm nie opuści go już nigdy, jednak dzięki specjalistycznym turnusom Oskar dzielnie stawia mu czoła. Na pierwszy rzut oka syn wygląda na naprawdę zdrowego mężczyznę, jednak głęboko w środku każdego dnia walczy z sobą samym o lepsze jutro.  Terapie i turnusy rehabilitacyjne, których potrzebuje Oskar, nie są finansowane przez NFZ, a mnie nie stać na ich opłacenie. Po podliczeniu koszty dochodzą do kosmicznych kwot, a zaprzestanie lub przerwanie terapii oznacza dla mojego syna nie tylko zatrzymanie rozwoju, ale także powolne cofanie się dotychczas wywalczonych efektów. To kilka kroków w tył, na które nie możemy sobie pozwolić. Dlatego tak ważne jest kontynuowanie terapii! Każda przekazana złotówka będzie dla nas niezwykle ważna! Marta, mama

10 290,00 zł ( 12.4% )
Still needed: 72 689,00 zł
Aleksander Kotowicz
Aleksander Kotowicz , 5 years old

Choroba, która nigdy nie zniknie z jego życia... Pomóż mi wywalczyć lepszą przyszłość dla Olka!

Mój syn cierpi na chorobę, które nigdy nie będziemy mogli wyleczyć. Autyzm pozostanie z nim już na zawsze. Możliwe jest walczenie o to, by jego codzienność była nieco łatwiejsza...  Wiele codziennych czynności sprawia mu trudność. Nie odbiera on rzeczywistości tak jak zdrowe dzieci, wiele zadań i czynności samoobsługowych to dla niego nie lada wyzwanie.  Żeby w przyszłości mógł funkcjonować możliwie najbardziej samodzielnie i żeby z biegiem lat coraz lepiej sobie radził, musimy działać teraz, jak najszybciej. Teraz jest jeszcze możliwość wpływu na jego zachowania.  Codzienna rehabilitacja i wizyty u specjalistów to nieodłączna część leczenia mojego Olka. Ponieważ koszty specjalistycznych turnusów i zajęć terapeutycznych są ogromne, a w naszym mieście nie ma ich na NFZ, zostałam zmuszona, by poprosić o wsparcie... Aby poprawić funkcjonowanie Aleksandra w społeczeństwie. Jest on również dzieckiem z afazją, dlatego dodatkowo potrzebuję zajęć z neurologopedą. Musi być pod stałą opieką psychiatry, a yo generuje kolejne i ogromne koszty. Wraz z jego wiekiem te wydatki będą rosły, sama nie dam sobie z nimi rady... Proszę o wsparcie, mama Aleksia

1 567,00 zł ( 12.37% )
Still needed: 11 093,00 zł
Wiktoria Parchomenko
Wiktoria Parchomenko , 9 years old

Pomimo wielu schorzeń – uśmiecha się i dzielnie walczy! RAZEM dla Wiktorii!

Wiktoria jest naszym jedynym, wyczekiwanym dzieckiem. Ciąża przebiegała prawidłowo, a my nie spodziewaliśmy się, że córeczka urodzi się chora i każdego dnia będziemy musieli toczyć walkę o jej zdrowie. Brzmi jak koszmar, lecz jest to niestety nasza rzeczywistość. Wiki urodziła się bardzo malutka i chora, choć badania wykonywane w trakcie ciąży na to nie wskazywały. Swoje pierwsze chwile musiała spędzić pod respiratorem, który wspomagał jej oddychanie. Przez kilka miesięcy po narodzinach lekarze walczyli o jej zdrowie. To były najgorsze chwile w naszym życiu. Na szczęście Wiki jest z nami, jednak jej schorzenia ciężko policzyć na palcach dwóch rąk. Córeczka cierpi na dysplazję nerek, hiperhomocysteinemię, koślawe zniekształcenie stóp, wrodzoną wadę serca — ubytek przegrody międzyprzedsionkowej i epilepsję. Ponadto Wiktoria ma bardzo słabą odporność i wadę słuchu. Diagnozy spadały na nas bezlitośnie, a my nie mogliśmy w to uwierzyć. Jednak bez chwili zastanowienia rozpoczęliśmy walkę o zdrowie ukochanej córeczki. Nasza codzienność jest niezwykle trudna, ale staramy się zapewnić Wiktorii wszystko, co niezbędne dla jej rozwoju. Wiki ma 7 lat i jest całkowicie zależna od naszej opieki. Ma wprowadzone nauczanie indywidualne, codzienną intensywną rehabilitację i leczenie.  Pomimo swoich problemów zdrowotnych, córeczka jest niezwykle pogodną, uśmiechniętą i aktywną dziewczynką. Gdy kończy zajęcia rehabilitacyjne, ćwiczy razem ze mną na specjalnych piłkach, maluje, bawi się… Nie może mieć chwili wolnej. Jej siła i wytrwałość napawa nas nadzieją, na lepsze jutro córeczki.  Niestety, ze względu na bardzo niską odporność, Wiktoria musi być bardzo często hospitalizowana. Bywały momenty, że rodzina mogła odwiedzać ją raz na pół roku, bo było bardzo wysokie ryzyko zachorowania. Przez to Wiktoria nie mogła uczęszczać do przedszkola. Każda infekcja jest dla niej bardzo niebezpieczna.  Córeczka wymaga intensywnej rehabilitacji, stałej opieki i kontroli lekarskiej i sprzętu rehabilitacyjnego. Staramy się zapewnić jej wszystko, co ułatwi jej codzienne funkcjonowanie, niestety dojazdy, terapia i odpowiednie leczenie są bardzo kosztowne.  Jesteśmy zmuszeni prosić Państwa o pomoc. Pragniemy, by Wiki miała szansę na beztroskie i szczęśliwe dzieciństwo. Z Waszą pomocą jest to możliwe. Pomóżcie nam w tej nierównej walce o zdrowie ukochanego dziecka. Rodzice Wiktorii

1 052,00 zł ( 12.36% )
Still needed: 7 459,00 zł
Damian Starakiewicz
Damian Starakiewicz , 32 years old

W snach nadal chodzę... Pomożesz mi odzyskać moje życie?

Kiedy trafisz do szpitala po wypadku, jesteś zupełnie zdezorientowany. W jednej chwili dzieje się tyle, że nie możesz zebrać myśli. Jesteś przypięty do noszy, masz usztywniony kark i mkniesz ulicami miasta karetką na sygnale. Czujesz, że jest coś nie tak, że jest dziwnie zimno, dziwnie słabo i błogo, ale nie masz pewności, co się stało. Przecież lekarze mogli dać jakiś zastrzyk, może to wina ułożenia na noszach, może tylko takie odczucie... Kiedy trafiasz do szpitala, czujesz, że za chwile będzie już dobrze, przyjdzie lekarz, da kolejny zastrzyk, pozwoli ostrożnie wrócić do domu. Gdy mijają godziny, a nikt nie umie Ci powiedzieć, kiedy będzie już dobrze, zaczynasz panikować. Zaczynasz kontrolować myśli, ale nie ogarniasz ciała. Pierwsze co przychodzi ci na myśl, to aby zerwać się, biec, krzyczeć, jak po wybudzeniu z koszmarnego snu, zrywasz kołdrę, siadasz, podpierając się rękami i koniec… Nogi tylko leżą, jakby należały do innego człowieka, twój mózg już nie ma nad nimi władzy, jakby zastygły w bezruchu na zawsze. To był najgorszy moment w całym moim życiu – nie sam wypadek, ale właśnie chwila, w której okazało się, że nie mam władzy w nogach, że musi mi wystarczyć jedynie te 25 lat, kiedy byłem sprawny. Co dalej? Wszystko, cokolwiek robiłem w swoim życiu, do wszystkiego, co kochałem, potrzebne mi są nogi. To był pierwszy szok, bo niby jak ma teraz wyglądać moje życie? Uwielbiałem rower, piłkę, góry, jeździłem samochodem, a teraz? Co teraz będzie ze mną, z moją pracą, dziewczyną, rodziną? Byłem totalnie załamany, bo grudzień 2016 roku, zatrzymał moje życie. Podczas pracy spadłem z dachu, z 6 metrów, na plecy. Lekarze kazali cieszyć się, że żyje, a ja tak żyć nie chciałem, nie umiałem. Ludzie skaczą na główkę do wody, pędzą bezmyślnie samochodami i lądują na drzewie, a ja? Dla mnie to był zwyczajny wypadek, potknięcie, utrata równowagi i żadnej taryfy ulgowej. Wyrok taki sam – wózek inwalidzki do końca życia i wieczne wołanie o pomoc, o to by ktoś podał szklankę, pilota od telewizora, by pomógł dostać się do toalety. Tak miała wyglądać reszta mojego życia? Dlaczego? Rodzina robiła, co mogła, by mi pomóc. Lekarze mówili o ciężkiej pracy, a w internecie co rusz czytałem o jakimś cudzie. Jeśli komuś się udało, dlaczego mi nie może? Rozpocząłem rehabilitację, zaraz po wyjściu ze szpitala. W takich sytuacjach czas ma ogromne znaczenie, bo mózg pozostaje plastyczny bardzo krótko. Żeby zacząć odzyskiwać sprawność, musi się wytworzyć ogromna ilość połączeń nerwowych, bez których nic się nie uda osiągnąć. Środki skończyły się bardzo szybko, wszystkie pieniądze, które zgromadziła rodzina, zniknęły już po paru miesiącach. To właśnie dzięki rodzinie, znajomym, przyjaciołom, mogłem w ogóle zacząć moje leczenie. Za to będę im dozgonnie bardzo wdzięczny. Szok minął, okresy załamania i wielkiej nadziei, niemal z pogranicza euforii też już za mną. Nadal jestem więźniem własnego ciała i nadal mój dzień mija na siedząco, pod warunkiem oczywiście, że ktoś pomoże mi przesiąść się na wózek. Każda banalna do tej pory czynność, jest dla mnie ogromnym wyzwaniem. Kąpiel, śniadanie, odkręcenie kranu w kuchni. Wszystko z tej samej perspektywy. Życie trwa i jeśli chcę być mężczyzną, to muszę walczyć. Przed nami kolejne wyzwanie, jakim jest zebranie pieniędzy na kolejne turnusy rehabilitacyjne i leczenie w najlepszych ośrodkach gdzie zajęcia prowadzone są z wykorzystaniem specjalistycznego sprzętu między innymi egzoszkieletu. Koszty takiego leczenia są ogromne – to kwota kilkudziesięciu tysięcy złotych, której nie jesteśmy w stanie pokryć sami jako rodzina, dlatego też zwracamy się do wszystkich osób czytających ten tekst, do znajomych, przyjaciół. Być może ktoś z Was po przeczytaniu podzieli się tą historią z bliskimi, przyjaciółmi może w ich gronie ktoś zechce mi pomóc, może Ty sam zechcesz mnie wesprzeć, liczy się każdy gest. Pomóc może każdy – nawet najmniejsza pomoc jest cegiełką, która buduje mój lepszy świat. Wierzę, że okazana pomoc wróci do każdego prędzej czy później. Damian ➡️ Zobacz, jak wygląda walka Damiana!

2 136,00 zł ( 12.35% )
Still needed: 15 152,00 zł