Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jasiek Długaszek
Jasiek Długaszek , 6 years old

❗️Prosimy, pomóż Jasiowi rozwinąć skrzydła❗️

Nie mogliśmy doczekać się przyjścia Jasia na świat. Kiedy usłyszeliśmy, że ciąża jest zagrożona, czas na chwilę się zatrzymał. Co będzie z naszym ukochanym synkiem, na którego tyle czekaliśmy? Żaden rodzic nie powinien doświadczyć takiego strachu o życie własnego dziecka! Janek urodził się jako skrajny wcześniak w 28. tygodniu ciąży. Przeszedł wylewy III i IV stopnia, które spowodowały wodogłowie pokrwotoczne, trzeba było zaimplantować zastawkę komorowo-otrzewnową. Ponadto nasz synek urodził się z wrodzonym zapaleniem płuc. To stanowczo za dużo jak na takie maleństwo! Tak bardzo się o niego martwiliśmy… Lekarze dawali mu zaledwie 1% szans na przeżycie! Ciężko opisać stres, jaki nam wtedy towarzyszył... Na szczęście stan zdrowia Janka w kolejnych tygodniach stopniowo się stabilizował. Jednak nasze poczucie ulgi nie trwało długo, bo chwilę później usłyszeliśmy kolejną diagnozę – mózgowe porażenie dziecięce. Nie wierzyliśmy, że tak małe dziecko, które dopiero co przyszło na świat, może w tak krótkim czasie przeżyć więcej niż niejeden dorosły człowiek! Choć od tamtych chwil minęło kilka lat, nasza walka wciąż trwa – Janek nie chodzi, obecnie uczymy go poruszania się w pionizatorze mobilnym. W styczniu przeszedł operację potrójnej osteotomii biodra w Paley European Institute, teraz jest w trakcie rekonwalescencji. Ogromną nadzieję na lepszą przyszłość dają nam lekarze – według nich Janek ma realną szansę na nauczenie się samodzielnego poruszania! Będzie to jednak wymagało dużo pracy, a także intensywnej rehabilitacji.  Robimy wszystko co w naszej mocy, by Jasiu robił jak największe postępy. Oprócz regularnych wizyt u specjalistów, dużo czasu poświęcamy też na pracę z nim w domu. Ze względu na schorzenia, komunikacja z Jankiem jest trochę utrudniona, lecz staramy się, by jak najlepiej się rozwijał oraz czuł się wysłuchany i zrozumiany. Używamy alternatywnych metod komunikacji. Wierzymy, że dalsza praca ze specjalistami oraz rehabilitacja pozwolą naszemu dziecku rozwinąć skrzydła. Jest bardzo zdolnym, pełnym radości chłopcem. Pękają nam serca widząc, jak jego schorzenia go ograniczają.  By kontynuować rozwój Jasia potrzebne są jednak ogromne nakłady finansowe, dlatego będziemy wdzięczni za każde, nawet najmniejsze wsparcie! Prosimy, dajcie naszemu ukochanemu dziecku szansę na lepszą przyszłość! Rodzice Janka ➡️ Walka o lepsze jutro dla Jaśka

13 471,00 zł ( 12.66% )
Still needed: 92 912,00 zł
Mateusz i Joanna Gierczak
Mateusz i Joanna Gierczak , 11 years old

Mama i syn walczą o lepsze jutro! Pomóż!

Każdy dzień to ciągła walka o lepszy rozwój mojego synka. Tak bardzo chciałam, by jego dzieciństwo było beztroskie… Niestety Mateusz musi ciężko pracować, aby zdobyć to, co dla wielu dzieci jest codziennością! Synek urodził się jako wcześniak w 35. tygodniu ciąży. Nie rozwijał się tak jak jego rówieśnicy. Mateusz długo nie mówił, co bardzo mnie niepokoiło. Okazało się, że były to objawy autyzmu, który będzie mu towarzyszył do końca życia. Wiedziałam, że czeka nas poważne wyzwanie i aby mu sprostać, potrzeba będzie wiele ciężkiej pracy! Dzięki Waszemu ogromnemu wsparciu Mateusz mógł rozpocząć konieczne leczenie i rehabilitację. Z całego serca Wam za to dziękuję! Dzięki dotychczasowym terapiom mój synek cały czas robi ogromne postępy i powoli nabiera pewności siebie. Specjalistyczne zajęcia i leczenie przynoszą wspaniałe efekty, jednak są też bardzo kosztowne…  Na domiar złego, sama zaczęłam mieć problemy ze zdrowiem – wiele lat temu miałam wypadek, a dawny uraz w ostatnim czasie daje o sobie znać! Po wizycie u neurologa okazało się, że mam problem z rwą barkową oraz nerwem łokciowym, który jest po operacji. Czekają mnie więc kolejne, drogie badania i wizyty u specjalistów. Rehabilitacja i odpowiednie terapie są jedyną nadzieją na prawidłowy rozwój Mateusza, ale znacząco przewyższają moje możliwości finansowe. W dodatku moje leczenie również będzie bardzo drogie... Jestem Wam bardzo wdzięczna za to, co zrobiliście dla mojego synka do tej pory, jednak ponownie muszę prosić Was o pomoc. Proszę, wesprzyjcie nas w walce o lepsze jutro! Joanna

673,00 zł ( 12.65% )
Still needed: 4 647,00 zł
Włodzimierz Andrzejczak
Urgent!
Włodzimierz Andrzejczak , 68 years old

Tato❗️ Zrobimy wszystko, żeby uratować Twoje życie❗️

Ile cierpienia może znieść jeden człowiek? Ciężko nam uwierzyć, że nasz kochany tata musi ponownie przechodzić przez to piekło… Już raz zwyciężył z bezlitosnym przeciwnikiem. Dziś stajemy razem z nim do ponownej walki, gdzie stawką jest ludzkie życie… Historia choroby taty sięga 2010 roku. To wtedy zdiagnozowano nowotwór krtani. Ratujące życie leczenie przyniosło rezultaty. Tata wiele wycierpiał podczas radioterapii i chemioterapii, jednak najważniejsze, że udało mu się pozbyć tej okrutnej choroby. Przez lata tata był pod stałą kontrolą lekarską. Nic nie zwiastowało, że po tylu latach koszmar powróci… W 2021 roku pojawiło się podejrzenie nowotworu płuc. Na szczęście guz został usunięty operacyjnie, a badanie histopatologiczne nie potwierdziło naszych największych obaw. I tak żyliśmy w spokoju przez 2 kolejne lata. W 2023 roku u taty pojawiły się duszności, tak silne, że w szpitalu zdecydowano o założeniu tracheotomii. Badania nic nie wykazywały, a my nieustannie trwaliśmy w lęku… Dopiero na początku kolejnego roku pobrano wycinek do badania. W jednej chwili nasz świat się zawalił. Tatę ponownie zaatakował złośliwy nowotwór krtani! Nie da się opisać słowami tego, co czujemy. Ciężko nam pogodzić się z taką niesprawiedliwością losu… Obecnie ze względu na problemy z przełykaniem, tata żywiony jest przez gastrostomię. Jest bardzo osłabiony, przeszedł dwie hospitalizacje ze względu na zakażenia bakteryjne. Lada dzień lekarze będą decydować, co dalej. Wiemy, że tata będzie musiał po raz kolejny przejść leczenie chemioterapią. Czekamy też na kwalifikacje do immunoterapii. Operacja jest niemożliwa… Konsultujemy ten przypadek z wieloma lekarzami. Musimy mieć pewność… Ponad wszystko chcemy wspomóc wycieńczony organizm taty. Musimy wykorzystać wszystkie możliwe opcje leczenia. Jedną z nich jest terapia komórkami dendrytycznymi prowadzona w klinice w Niemczech. Aktywuje ona układ odpornościowy i umożliwia pacjentowi podjęcie walki z komórkami nowotworowymi. W połączeniu z innymi tradycyjnymi metodami daje obiecujące efekty. Wiemy, że podczas chemioterapii ogromnym wsparciem jest wzmocnienie witaminowe. Chcielibyśmy zapewnić je tacie w specjalistycznej klinice w Warszawie. Niestety, koszty tych terapii są ogromne… Nasz ukochany tata, mąż i dziadek całe życie jest pogodną osobą, która czerpie radość z życia. Pomimo trudności, nigdy się nie załamywał, a wszystkie przeszkody traktował, jak zadanie, które trzeba wykonać. Dziś to my chcemy podnieść go na duchu, pokazać, jak bardzo go kochamy. Zrobimy wszystko, żeby tata odzyskał nadzieję. Nie poddamy się i sięgniemy po każdą dostępną metodę, by uratować tak cenne dla nas życie. Rodzina Włodzimierza

13 454,00 zł ( 12.64% )
Still needed: 92 929,00 zł
Krzysztof Student
5 days left
Krzysztof Student , 55 years old

Mobilna proteza pozwoli mi wrócić do sprawności! Proszę, pomóż!

Byłem chłopcem, gdy rozpoczęły się moje problemy. Zaczęło się zupełnie niepozornie – złamałem nogę. Nigdy bym nie pomyślał, że to wydarzenie będzie rzutować na całe moje życie. Dzisiaj przede wszystkim brakuje mi pełnej sprawności, którą stopniowo, przez wiele lat traciłem.  Ponieważ byłem dzieckiem, myślano, że kość zrośnie się raz-dwa. Noga w gips i na kilka tygodni musiałem zrezygnować z dziecięcych szaleństw. Ale noga się nie zrastała… To był początek lat 80. – były inne warunki i możliwości leczenia, a lekarze próbowali wszystkiego, co wówczas było dostępne. Niestety, po kilku latach stan był na tyle poważny, że powzięto decyzję o amputacji. Bardzo to przeżyłem, lecz starałem się żyć normalnie – skończyłem szkołę, pracowałem, rozwijałem swoje pasje a lata mijały… Rok temu doszło znowu do wypadku, którego skutkiem była ponowna amputacja tej samej nogi powyżej kolana. Chciałem tylko zasunąć żaluzje, wspierając się o krzesło. Wystarczyła chwila – straciłem równowagę i spadłem znowu łamiąc tę samą nogę… Stany zapalne i zbierająca się ropa tylko uniemożliwiły gojenie. Powtórna amputacja była konieczna.  To było bardzo ciężkie do przyjęcia, lecz nie pozostaje już nic innego jak szukać pomocy i rozwiązań, które ułatwią mi codzienne funkcjonowanie. Jestem aktywny zawodowo, natomiast wypadek znacznie uniemożliwił mi wykonywanie obowiązków. Moja lewa noga to kikut przedłużony metalowym, prostym prętem. Bardzo bym chciał protezę, która umożliwi mi swobodę w poruszaniu się i większą ruchomość. Dzięki temu będę mógł pracować bez przeszkód i żyć jak każdy zdrowy człowiek. Koszt takiej protezy opiewa na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Minęłoby wiele lat, zanim udałoby mi się zaoszczędzić na taki wydatek. Z pomocą ludzi wierzę, że ten czas może się znacznie skrócić, dlatego właśnie zwracam się z ogromną prośbą o wsparcie. Dopóki czegoś nie tracimy, nawet nie zauważamy, że to mamy. I to całkiem normalna sprawa. Ciężko jest się pogodzić, gdy los nam coś odbiera. Lecz wierzę, że na każdą trudną sytuację jest rozwiązanie i nigdy nie zostajemy sami z naszymi problemami. Krzysztof

6 528,00 zł ( 12.64% )
Still needed: 45 100,00 zł
Sebastian Juskowiak
Sebastian Juskowiak , 27 years old

🚨 Nowotwór złośliwy pozbawił go nogi❗️Potrzebna pomoc 🚨

Nazywam się Matylda. W 2020. roku mój najmłodszy brat, Sebastian, otrzymał okrutną diagnozę — nowotwór złośliwy z mięśniem biodrowo-lędźwiowym. Brat przeszedł wówczas operację usunięcia guza, chemioterapię i radioterapię. Mimo że wydawało się, że wygrał tę trudną bitwę, niestety okazało się, że to była pierwsza runda... Sebastian wrócił do życia, spędzał czas z rodziną i przyjaciółmi, cieszył się każdą chwilą. Niestety los miał dla niego inny, dużo gorszy plan... Nastąpiła WZNOWA! Oprócz ciosu, który zadała bezlitosna choroba, pojawiło się jeszcze jedno – bezsilność. Noga Sebastiana została amputowana przy samej miednicy... To był jedyny sposób, żeby uratować życie mojego brata... Operacja została przeprowadzona 26. lutego 2024 roku. Sebastian na bloku operacyjnym spędził ponad 5 godzin, stracił ponad 3 litry krwi, ale lekarzom udało się pozbyć się niechcianego gościa z jego organizmu. Brat obecnie przebywa w domu, został wypisany ze szpitala, dzielnie stawia pierwsze kroki, uczy się żyć ze swoją niepełnosprawnością. Aby jednak mógł w pełni cieszyć się życiem, które wygrał ponownie, konieczna jest proteza, rehabilitacja i opieka lekarska. Niestety koszty, które musimy ponieść, przewyższają nasze możliwości finansowe. Jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc, bo tylko to nam pozostało... Sebastian ma dopiero 27 lat i całe życie przed sobą. Okrutna choroba wyrządziła mu już ogromną krzywdę, ale mój brat mimo to chce żyć. I walczy! O swoją przyszłość, szansę na normalne funkcjonowanie, życie... Pomóż, z Twoim wsparciem ta nadzieja nie zgaśnie... To trudne chwile dla naszej rodziny, ale wiemy, że nasz brat jest niesamowicie silny. Dla niego, dla nas i dla wszystkich, którzy go kochają, zbieramy siły, aby stawić czoła tej trudnej sytuacji. Sebastiana czeka długie leczenie, protezowanie i intensywna rehabilitacja. Jeśli możecie nam pomóc w tej walce, będziemy niezmiernie wdzięczni za każde wsparcie. Siostra i najbliżsi

33 599,00 zł ( 12.63% )
Still needed: 232 359,00 zł
Basia Wilczewska
Urgent!
1 day left
Basia Wilczewska , 8 years old

Pokonałam raka, teraz z nowotworem walczy moja córeczka❗️Błagam, uratuj Basię❗️

Nasza 8-letnia Basia jeszcze do niedawna była radosną dziewczynką, która uśmiechem i pozytywną energią zarażała wszystkich dookoła. Niestety, po dramatycznej diagnozie i informacji o guzie mózgu, jej beztroski świat się skończył… A to już kolejny raz, kiedy przychodzi nam mierzyć się z niewyobrażalnym stresem i strachem, bo wcześniej na nowotwór zachorowałam także ja, jej mama. Prosimy o pomoc dla naszej córki! W czerwcu córka skończyła pierwszą klasę szkoły podstawowej. Tuż przed zakończeniem roku szkolnego zaczęła odczuwać silne bóle głowy. Trafiła do szpitala, w którym przeprowadzono tomografię komputerową. Niestety, już pierwszy obraz badania wzbudził wielki niepokój – w jej głowie znajdował się guz... Basię natychmiast przewieziono karetką do szpitala w Poznaniu. W następnych dniach wszystko działo się bardzo szybko. Wykonano szereg badań przygotowujących ją do skomplikowanej operacji. Ze względu na lokalizację guza i obrzęk przygotowywano nas na najgorsze. Byliśmy załamani, a czas oczekiwania na koniec operacji był po prostu straszny... Na szczęście operacja przebiegła pomyślnie! Nasza radość nie trwała jednak zbyt długo. Badanie kontrolne wykazało, że guz nie został usunięty w całości... Jego część pozostała w głębiej położonych strukturach mózgu. Nadszedł czas oczekiwania na wynik histopatologiczny. Wierzyliśmy, że od tej pory będzie już tylko lepiej, ale wynik był przerażający – glejak o najwyższym stopniu złośliwości. Nasza rodzina ponownie staje do walki z nowotworem. Ja, jej mama, zachorowałam po raz pierwszy, gdy Basia miała 3 miesiące! Musiałam zmierzyć się z nowotworem złośliwym jelita grubego. Operacja i chemioterapia pomogły mi wrócić do zdrowia. Mimo nieustannych kontroli przyszła kolejna choroba, tym razem rak szyjki macicy. Na operację było już za późno. Chemioterapia, radioterapia, a następnie operacja węzłów, na które był przerzut. Gdy udało się wygrać z chorobą, świat naszej rodziny runął po raz kolejny... Teraz Basia, najmłodsza z czworga dzieci, musi walczyć z nowotworem. Obecnie czekamy na wyniki badań. Aby dokonać szerszej diagnostyki, tata Basi osobiście dostarczył materiał do badania molekularnego do kliniki w Bonn, a także do badania genetycznego do kliniki w Szczecinie.  Nasza Basia to niezwykła, pełna energii i zawsze uśmiechnięta dziewczynka. Lubi jeździć na rowerze, grać w piłkę nożną i tańczyć. Kocha spędzać czas z rówieśnikami. Trudno uwierzyć, że u 8-letniego dziecka można wykryć tak straszny nowotwór... Leczenie i koszty terapii nierefundowanych są ogromne, a czas rozpoczęcia leczenia kluczowy. Dlatego prosimy wszystkich o pomoc w uzyskaniu funduszy na leczenie córeczki, która znosi wszystko, z czym przyszło jej się mierzyć, z ogromną odwagą i niezwykłą siłą. Mamy nadzieję, że dzięki Państwa pomocy Basia wygra walkę z tym strasznym potworem. Rodzice Basi ➡️ Facebook - Basia kontra Glejak

134 376,00 zł ( 12.63% )
Still needed: 929 454,00 zł
Nikodem i Szymon Kołodziejczyk
Nikodem i Szymon Kołodziejczyk , 8 years old

Dwóch braci, jedna walka❗️POMOŻESZ bliźniakom wygrać zdrowie❓

Pamiętam dzień, w którym zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym. Jedna z nich była bardzo delikatna, prawie niewidoczna. Była to bardzo długo wyczekiwana chwila. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że szczęście będzie podwójne! Jeszcze wtedy też nie spodziewałam się trudności, z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć. Przebieg ciąży niestety od samego początku był dużym wyzwaniem, ciągłe plamienia, przyjmowanie leków na podtrzymanie ciąży i strach o utratę dzieci. To był straszny czas... Dzięki dobrej opiece i długim pobycie na oddziale szpitalnym dotrwaliśmy do planowanej daty porodu. Poród odbył się przez cesarskie cięcie i tutaj wszystko przebiegło prawidłowo. Przez pierwszy rok życia moich synów bacznie obserwowałam ich brak gaworzenia i liczne zachowania, które mnie niepokoiły. Z czasem coraz bardziej zauważałam różnicę rozwoju między moimi chłopcami, a ich rówieśnikami. Gdy synowie mieli ponad dwa latka, zaczęłam szukać przyczyny u specjalistów. Ciężko jest mi wracać do dnia, w którym dowiedziałam się, że moje skarby, tak bardzo upragnione mają autyzm dziecięcy. To był bardzo duży cios dla mnie. Straszliwie bałam się o ich przyszłość. Sam bardzo się jej bałam. Niestety z wiekiem chłopcom dochodzi coraz więcej chorób. Oprócz autyzmu cierpią również na padaczkę i mają niepełnosprawność intelektualną. Szymon i Nikodem są pod stałą opieką lekarza psychiatry i neurologa. Obydwoje posiadają orzeczenia o niepełnosprawności oraz wymagają stałej i długotrwałej pomocy na co dzień. Chłopcy w lipcu tego roku kończą 7 lat, mają odroczony obowiązek szkolny i uczęszczają do prywatnego przedszkola terapeutycznego, gdzie są objęci odpowiednią pomocą i wsparciem. Ich codzienność wypełniona jest terapiami SI, psychologa, logopedy czy dogoterapii i muzykoterapii. Jednak pomimo licznej pomocy ich rozwój nadal jest nieprawidłowy i znacznie odbiega od rówieśników. Szukaliśmy także pomocy w poradni genetycznej, gdzie zrobiono synom podstawowe, refundowane badania. Nie wykazały nieprawidłowości, lecz wskazane jest poszerzenie diagnostyki genetycznej o badanie WES. Te są już nierefundowane i bardzo drogie!  Wierzę, że wynik badania może przyczynić się do wyjaśnienia chorób, zaburzeń naszych dzieci i tym samym umożliwi wprowadzenie odpowiedniego leczenia, aby chłopcy mogli być kiedyś samodzielni. Niestety, jako przeciętna rodzina nie stać nas na pokrycie kosztu badań genetycznych, które oscylują w granicach 6 300 złotych dla jednego z synów. Dlatego, jako rodzice przychodzimy z wielką prośbą o wsparcie do wszystkich ludzi o dobrych sercach. Wierzę, że z każdą drobną pomocą zbliżymy się do celu, a w naszym życiu pojawi się nadzieja na lepsze jutro. Proszę, pomóż nam!  Rodzice

1 423,00 zł ( 12.62% )
Still needed: 9 848,00 zł
Maja Rutkowska
Urgent!
7 days left
Maja Rutkowska , 3 years old

Let's save Maja's life!

Majunia z ciężko chorym sercem znów staje do walki o swoje małe życie! Jej stan się pogarsza… Musimy jak najszybciej lecieć do USA na dokładną diagnostykę. Prawdopodobnie córeczka będzie wymagała pilnej, nieplanowanej wcześniej operacji! Tymczasem lekarz poinformował nas, że nie podpisze wniosku o jej refundację… Jesteśmy załamani i z całego serca prosimy o pomoc! Koszt operacji w USA może sięgnąć kilku milionów złotych! Maja urodziła się 6 lutego 2021 roku z poważną wadą serca: atrezją zastawki płucnej z ubytkiem międzykomorowym typu IV. Lekarze w Polsce nie dawali szans na uratowanie życia naszej córeczki… Zaczęliśmy szukać ratunku za granicą. Wtedy pierwszy raz poprosiliśmy o pomoc! W międzyczasie okazało się, że Mai została przyznana decyzja o refundacji! Szaleliśmy ze szczęścia. Ze środków ze zbiórki opłaciliśmy wszystkie pozostałe koszty – przelot medyczny, pobyt na miejscu, dzięki tym środkom wracamy wkrótce do USA na badania diagnostyczne.  W maju zeszłego roku lekarze w Stanford dokonali cudu – uratowali życie naszej córeczce! Wada jej serca jest skrajnie skomplikowana i niebezpieczna, a jednak się udało! Wróciliśmy do domu szczęśliwi i przez kolejne miesiące mogliśmy obserwować, jak Maja się rozwija, jak jest szczęśliwa. Na początku tego roku jednak zaczęło dziać się coś złego…  Maja zaczęła mieć duszności. Staraliśmy się dostać na badania do szpitala w Polsce, by dowiedzieć się, co dzieje się w jej małym ciałku. Niestety, terminy przyjęcia są bardzo odległe. Musieliśmy czekać do marca. Wtedy udało nam się dostać do szpitala – niestety, nie specjalistycznego. Przez to córeczka nie mogła mieć wykonanych wszystkich niezbędnych badań! Radiolodzy nazwali Maję trudnym przypadkiem i stwierdzili, że nie są w stanie zrobić rezonansu magnetycznego – nikt nie umiałby opisać wyników.  Ostatecznie okazało się, że niewidoczna jest lewa tętnica płucna, a lewe płuco nie domaga. Tego nikt się nie spodziewał… Maja rośnie, ucisk zaczyna być coraz większy. Jesteśmy zrozpaczeni! Walczymy o życie Mai, ale walczymy też z systemem. Trudno nam opisywać nawet, czego doświadczamy w szpitalach w Polsce, jak tragikomicznych sytuacji, nielogicznych zaleceń, gdy chodzi o życie dziecka! Tutaj nikt nie ma doświadczenia w leczeniu dzieci operowanych w USA przez tamtejszych specjalistów. Często nie wiedzą nawet, jakim cudem serce, które miało dawno nie żyć, wciąż bije…  W Stanford już na nas czekają – wyraźnie zaniepokoiły ich przesłane wyniki badań – te, które udało nam się tu zrobić. Muszą sami przebadać córeczkę, by wiedzieć, co się dzieje z jej sercem i płucami.  I teraz sytuacja, w którą nadal nie możemy uwierzyć… Jeśli okaże się, że dzieje się źle, Maja będzie musiała przejść pilną operację. Dlatego poprosiliśmy naszego kardiochirurga o podpisanie w razie konieczności dokumentów do refundacji. Dostaliśmy odmowę! Przy tym cały czas lekarz na mnie krzyczał, nie dał mi dojść do słowa, jakbyśmy zawinili tym, że zabraliśmy dziecko na operację do USA, choć w Polsce wcześniej wszyscy skazywali ją na śmierć! Zostaliśmy więc bez szansy na refundację...  Lecimy do USA tylko na badania. Nawet jeśli Maja będzie musiała przejść operację ratującą życie – co jest prawie pewne – nie możemy tam zostać! Musimy wrócić do Polski i zbierać brakującą kwotę, ok. 3 milionów złotych! Jesteśmy zrozpaczeni… Dlatego musimy zacząć działać już teraz, bo nie ma czasu… Zakładamy kolejną zbiórkę i znów z całego serca prosimy o pomoc dla małego serduszka naszej Mai… Tylko dzięki Wam – ludziom o wielkich sercach – mamy siłę walczyć. Mamy wiarę, że nasza Majeczka będzie miała piękne i długie życie, mimo tak skomplikowanej wady serca… Uwierzyliśmy w cud – jeden już się wydarzył. Teraz przyszło nam walczyć o kolejny. Bez Was się nie uda… Błagamy o pomoc… Kinga i Janusz, zrozpaczeni rodzice Majuni ➡️ Strona na FB: Maja Rutkowska - uratuj życie Majki ➡️ Licytacje dla Majki Rutkowskiej ➡️ Instagram - sercem dla córki

671 315,00 zł ( 12.62% )
Still needed: 4 647 833,00 zł
Wiktoria Spychała
Wiktoria Spychała , 16 years old

Jej brat zmarł, a Wikusia wciąż rozpaczliwie walczy! Pomóż!

Z całego serca dziękujemy za otrzymane wsparcie! Każda cegiełka dołożona do poprzedniej zbiórki umożliwia systematyczną rehabilitację, która pomaga Wiktorii w codziennym funkcjonowaniu. Bardzo doceniamy Wasze dobre serca i jesteśmy ogromnie wdzięczni za okazaną pomoc! Śmiało mogę stwierdzić, że jesteście aniołami! Jednak nasza walka o zdrowie i sprawność Wiktorii cały czas trwa, dlatego niezmiennie potrzebujemy Waszej pomocy. Poznaj naszą historię: Wiktoria to moja 15-letnia córeczka. Urodziła się jako skrajny wcześniak w 26. tygodniu ciąży... O 3,5 miesiąca za wcześnie. Przeżyła. Jej braciszek niestety nie miał tyle szczęścia... Nasza historia jest trudna, jest w niej wiele strachu, bólu i łez... Czy w końcu po latach cierpienia i dla nas wzejdzie słońce? Czy Wiktoria otrzyma szansę na samodzielność? Miałam mieć dwoje dzieci. Bliźnięta. Zamiast podwójnej radości spotkała mnie podwójna rozpacz, podwójna tragedia... Przedwczesny poród i śmierć. Jeszcze zanim poznałam córeczkę, odczułam najgłębszy ból straty dziecka. Brat bliźniak Wiki był w ciężkim stanie. Żył zaledwie 21 dni. Nie zdążyłam przytulić synka, być przy nim podczas chrzcin oraz wtedy, kiedy po raz ostatni złapał oddech.  Nie znam słów, którymi mogłabym wyrazić to, co czuje matka, której los odbiera dziecko. To, że Wiki przeżyła, to cud! W sercu czuję, że to właśnie braciszek ją uratował. Dużo słabszy osłonił drugie życie i pozwolił siostrzyczce przeżyć. Wikusia była lekka jak piórko, ważyła zaledwie 850 gramów – cudem przeżyła. To były naprawdę dramatyczne miesiące... Walczyłam z przeszywającym bólem po stracie synka oraz z nieustającym niepokojem – czy  córka przeżyje oraz jakie będą konsekwencje jej walki o życie... Córeczka do dzisiaj ponosi konsekwencje zbyt wczesnego porodu. Zmaga się z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym, epilepsją i upośledzeniem umysłowym. Od feralnego dnia narodzin każdy dzień to walka pełna strachu o życie i zdrowie Wiktorii. Córeczka jest po kilku poważnych operacjach, przeżyła też reanimację – kolejne najgorsze minuty w moim życiu.  Stale trwa też intensywna rehabilitacja Wiktorii, bo tylko dzięki niej udaje nam się wypracować kolejne umiejętności. Walczymy o to, by Wiktora chodziła. To byłoby ogromne ułatwienie w opiece nad nią, a dla niej ogromny krok w stronę upragnionej sprawności i samodzielności. Osiem lat temu u córeczki został przeprowadzony zabieg rizotomii grzbietowej. Była to bardzo skomplikowana operacja, jednak okazało się, że to dopiero początek wieloetapowego leczenia operacyjnego. Dzięki licznym masażom, rozciąganiu i ćwiczeniom, spastyka nigdy nie wróci. Tuż po zabiegu, jak za dotknięciem magicznej różdżki, przykurcze ustąpiły, a szansa na sprawne, samodzielne poruszanie się i wyprostowane kolanka stała się bardziej realna. Niestety, nie istnieje magiczne zaklęcie, dzięki któremu można byłoby przywrócić siłę w mięśniach, które pozwoliłyby pokonać kolejny ogromny krok do samodzielności. Sukces będziemy możliwy tylko dzięki systematycznej i bardzo intensywnej stymulacji mięśni. Prosimy o wsparcie, dzięki któremu Wikusia może być samodzielna. Bez Waszej pomocy się to nie uda! Monika, mama Wiktorii Kwota zbiórki jest szacunkowa

1 611,00 zł ( 12.61% )
Still needed: 11 155,00 zł