Pomóżcie nam uratować nasz świat❗️ Zanim runie...
Mama – dla wielu z nas przez długi czas jest całym światem. Błagamy, pomóżcie nam uratować nasz świat, zanim runie. Do niedawna cieszyliśmy się niezmąconym wspólnym czasem. Kochająca mama i najlepsza w świecie babcia, kochająca naturę działkowiczka piekła ciasteczka, ganiała wnuczęta dookoła stołu, nuciła pod nosem, zapraszała rodzinę na obiadki… A pewnego dnia źle się poczuła. Diagnoza: zawał. To wszystko mogło się wcale nie wydarzyć gdyby przy ostatniej operacji koronografii mamie wstawiono stenta. Gdyby… Czasu jednak nie da się cofnąć. Mieliśmy nadzieję, że w zasadzie najgorsze już za nią, ale myliliśmy się. Gdy miała już wychodzić ze szpitala dostała ataku duszności tak silnego, że zespół lekarzy postanowił wprowadzić ją w stan śpiączki farmakologicznej. Kolejna diagnoza: zapalenie płuc. Usłyszeliśmy, że rokowania są kiepskie, że mama się nie wybudzi, nie radzi, że szybko umrze. Dla nas to był kolejny szok, ale mama wszystkich zaskoczyła i małymi krokami dawała nam znać, że łatwo się nie podda. Od września jej domem jest OIOM. Porozumiewa się z nami jedynie klepnięciem dłoni w materac, a następnie staramy się czytać choćby z ruchu ust. Zajęło nam dwa dni zrozumienie informacji, że mama ma ranę w okolicach ujścia cewnika, która okrutnie jej dokucza. Wyobraźcie sobie jej niemoc, frustrację i rozżalenie, że mimo bycia świadomą, nie jest w stanie nic nam przekazać. Pomóżcie nam to zmienić. W międzyczasie usłyszeliśmy, że mama zmaga się dodatkowo z sarkoidozą, cierpi na zespół eonzyfoliatyczny, przeszła udar i że ma padaczkę. Jednego dnia potwierdzono diagnozy, innego im zaprzeczano. Sami zaczęliśmy się w tym gubić, a co dopiero wytłumaczyć mamie. Każdego dnia pokazuje nam, jak bardzo chce do nas wrócić. Pozostaje podłączona do respiratora, gdyż samodzielne oddychanie to jeszcze dla niej zbyt wiele. Mimo wszystko codziennie ćwiczy z rehabilitantem i z nami, bo chęć uściskania ukochanych wnucząt jest silniejsza niż trudności, z którymi mama zmaga się na co dzień. Wszyscy dajemy z siebie jak najwięcej, zaangażowaliśmy się w rehabilitację i w ciągu miesiąca udało się nam osiągnąć wiele małych sukcesów! Najpierw mama zaczęła ruszać palcami, potem dłońmi, stopami, aż w końcu z dużym ciężarem całymi kończynami!. Wiemy, że intensywna rehabilitacja zdziałałaby cuda… Ale nie podołamy sami. Bez was i Waszego wsparcia nasze możliwości finansowe nie pozwalają pomóc mamie w walce o stan rokujący poprawę. Koszt turnusu ponad 30 tysięcy złotych za miesiąc! To są dla nas kosmiczne sumy, a potrzebny jest przynajmniej kilkumiesięczny turnus. Mamy nadzieję, że z waszą pomocą, pomocą ludzi o wielkich sercach, będziemy mogli wysłać mamę na turnus rehabilitacyjny. Błagamy, pomóżcie naszej mamie wrócić do domu i utulić stęsknione wnuczęta, dla których sama oddałaby wszystko, co ma. Rodzina