Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zosia Steć
Zosia Steć , 10 years old

Pomóż Zosi w walce z okrutną chorobą❗️

Zosia urodziła się w 35. tygodniu ciąży, 31. sierpnia 2014. roku. Na początku miała tylko problemy ze ssaniem i połykaniem pokarmu oraz obniżone napięcie mięśniowe. Lekarze twierdzili, że to przez to, że jest wcześniakiem. Nagle pojawiły się jednak problemy z trzymaniem głowy, wyginanie ciała w literkę C, cichy płacz… Od razu rozpoczęliśmy szczegółową diagnostykę. Gdy Zosia miała 5. miesięcy, pojechaliśmy do genetyka, który zrobił badanie kariotypu. Wyniki nie pozostawiały żadnych złudzeń… Zosieńka ma bardzo rzadki zespół genetyczny kociego krzyku. Choroba powoduje niepełnosprawność ruchową oraz opóźnienie rozwoju intelektualnego. Córeczka ma również rozszczep krtani i toksoplazmozę. Zosia do 2. roku życia często leżała w szpitalach z powodu zachłystowego zapalenia płuc i innych infekcji. Lekarz powiedział nam kiedyś, że będzie dzieckiem leżącym, niemówiącym oraz jest skazana na jedzenie do końca życia wyłącznie zmiksowanych papek. To był dla nas ogromny cios, jednak nie poddaliśmy się i podjęliśmy walkę o rozwój naszego dziecka. Dzięki ciężkiej pracy Zosi i terapeutów nasza córka chodzi, jednak nadal musi uczestniczyć w intensywnej rehabilitacji... Bez niej się cofa. Zosia uczęszcza również na terapię logopedyczną – manualne torowanie głosek, dzięki której zaczyna mówić, co przy jej chorobie wydawało się niemożliwe. Zarówno my – rodzice, jak i terapeuci widzimy ogromny potencjał w Zosi i wiemy, że dużo potrafi, tylko trzeba jej pomóc poprzez intensywne terapie. Koszty są ogromne, ponieważ córka potrzebuje rehabilitacji logopedycznej oraz ruchowej, a także wyjazdów na specjalistyczne turnusy rehabilitacyjne. Do tego dochodzą koszty dojazdów i wizyt u specjalistów. Już raz otworzyliście dla Zosi swoje wielkie serca. Liczymy, że zrobicie to ponownie. Dzięki Wam nasza nadzieja na lepszą przyszłość ukochanego dziecka nie zgaśnie! Będziemy bardzo wdzięczni za okazaną pomoc, a Zosia na pewno da z siebie 100%! Rodzice

5 089,00 zł ( 13.66% )
Still needed: 32 146,00 zł
Lena Szczepańska
Lena Szczepańska , 3 years old

Okrutna choroba zabiera nam córeczkę❗️Lenka to pierwsze dziecko z Polski, które może ją pokonać!

PILNE! Ta zbiórka to nie tylko walka o życie Lenki, ale też o innych malutkich dziewczynek, cierpiących na zespół Retta! Lenka przeciera im szlaki - jest pierwszym dzieckiem z Polski z tą straszną chorobą, które w sierpniu rozpoczęło leczenie w szpitalu w Houston! Od 12 marca 2023 roku w USA dostępny jest lek dla takich dzieci jak nasza córeczka. Lek, mający powstrzymać chorobę! Leczenie Lenki już się rozpoczęło, ale przed nami jeszcze daleka droga. Trwa wyścig z czasem... Jeżeli nie uzbieramy tych pieniędzy, to stan Lenki, pogorszy się i choroba zacznie się na nowo rozwijać, a my wrócimy do punkt wyjścia...  Nie możemy dopuścić, by znów pojawił się regres, dlatego prosimy o pomoc! Jeśli nie znacie jeszcze naszej historii, opowiemy Wam ją w skrócie... Nasza cudowna Lenka urodziła się 2 marca 2021 roku. Byliśmy pewni, że córeczka jest zdrowa, myśleli tak również lekarze. W takim przekonaniu żyliśmy przez 6 miesięcy...  Z czasem zaczęliśmy zauważać, że Lenka leży na plecach bez ruchu, nie podnosi się do siadu. Słyszeliśmy, że jest po prostu typem leniuszka... Niestety mimo naszych starań Lena była coraz mniej komunikatywna. W najgorszym momencie po prostu leżała i patrzyła w jeden punkt... Dzięki rozszerzonym badaniom genetycznym otrzymaliśmy diagnozę, która zwaliła nas z nóg - Lena ma ZESPÓŁ RETTA - genetyczną chorobę, która odbiera zdrowe dziecko rodzicom... Dotyka jedynie dziewczynki, odbiera  im zdolność mowy, chodzenia, kontroli nad ciałem! Powoduje, że ciało musi walczyć z problemami z oddychaniem, atakami padaczkowymi, drgawkami i chorobami serca. O takich dziewczynkach jak Lenka mówi się „Milczące Anioły”.  Szczęściem w naszym nieszczęściu był fakt, że to właśnie ostatnie lata są na świecie przełomowe w badaniach nad zespołem Retta. Pojawiła się nadzieja w nowym leku w formie syropu w Stanach Zjednoczonych. Lek jest syntetycznym analogiem białka, który w badaniach przywróciło zaburzone funkcje neurobiologiczne jak brak możliwości chodzenia i mówienia. W badaniach klinicznych sprawił, że rozwój choroby został zatrzymany, a objawy się cofnęły!  W czerwcu udało nam się uzbierać upragniony milion na terapię pierwszym objawowym lekiem na zespół Retta. Dzięki pomocy wielu wspaniałych ludzi Lenka jest pierwszą dziewczynką z Polski, która rozpoczęła leczenie w klinice w Houston! Udało nam się zdążyć, bo stan córeczki zaczął bardzo się pogarszać. 23 czerwca polecieliśmy do USA. Pierwszą dawkę leku Lenka otrzymała 5 sierpnia. Zaczęła się walka z chorobą! Od tamtego czasu widzimy u Lenki ogromną poprawę w stanie jej zdrowia i codziennego funkcjonowania. Lena jest bardziej uważna, skoncentrowana, ekspresyjna. Stabilniej stoi, mniej płacze, jest silniejsza. To dopiero początek, ale dający nam ogromną nadzieję na zatrzymanie choroby... To też jedyny sposób, by nasza córeczka mogła się normalnie ruszać oraz komunikować z nami i z otoczeniem. Dla nas, jak dla każdego rodzica dziewczynki z Zespołem Retta, sygnał od córeczki, że czegoś potrzebuje albo coś jej się podoba lub nie, jest ogromnie ważny. Znaczy to, że Lena tam jest, widzi nas, rozumie! Że walczy z chorobą, która próbuje odciąć ją od nas i na zawsze nam ją odebrać! Każdy gest jej woli i samodzielności jest na wagę złota i sprawia, że mamy determinację walczyć o każdy najmniejszy progres. Mamy pewność, że ten ogrom działań do tej pory spowodował, że dajemy Lence szansę wygrania z tą okrutną chorobą. Lenka walczy nie tylko dla siebie, ale też dla innych małych chorych dziewczynek. Jeśli Lenka dokończy terapię i uda się zahamować  jej rozwój choroby, to będzie ważny sygnał dla decydentów z MZ i NFZ, że może warto podjąć decyzję o refundacji leku również w Polsce. Lek ma jeszcze jedno bardzo ważne zadanie - pozwoli dotrzeć Lence do momentu przyjęcia terapii genowej. To nadzieja dla dzieci z zespołem Retta na wyleczenie, na życie! Dostarcza  dziewczynkom gen, który zastępuje ten wadliwy, co całkowicie zatrzymuje chorobę. Terapia genowa już niedługo dostępna będzie w USA! Podawana jest już testowo, a jej efekty są naprawdę zaskakujące. Niestety, już teraz wiemy, że jej koszt będzie ogromny... Gdy terapia genowa stanie się dostępna  dla chorych dziewczynek, w tym dla Lenki, zbiórka zostanie zmniejszona, a kwota odpowiednio zwiększona. Aby jednak tak się stało, Lenka musi do niej doczekać w jak najlepszym stanie... Żeby tak było, musi kontynuować obecne leczenie, innego wyjścia nie ma. Niestety zebrane środki nie wystarczą, dlatego musimy raz jeszcze prosić o wsparcie dla Lenki. Wiemy, że po ostatniej zbiórce możemy liczyć na wielkie serca ludzi. Dziękujemy Wam za pomoc i musimy o nią prosić raz jeszcze, mamy ogromną nadzieję, że otworzycie swoje serca raz jeszcze. Bez Was niestety nie mamy szans, choroba zabierze nam Lenę i stracimy ją na zawsze. Prosimy, nie zostawiajcie nas... Pomóżcie naszej Lenie. Rodzice Lenki - Anna i Bartosz Szczepańscy oraz brat Tymek ➡️ Więcej o Lence i jej walce na jej stronie internetowej - PRZECZYTAJ ➡️ ŚLEDŹ walkę Lenki na Facebooku - pRETTy Lena ➡️ Kanał Zero: „CODZIENNIE PŁACZEMY” – WYCZERPUJĄCA WALKA RODZICÓW I DZIECI Z ZESPOŁEM RETTA. REPORTAŻ MARII STEPAN ➡️ Fakty TVN: Choroba odbiera jej mowę i sprawność. Pomóc 2-letniej Lenie może kosztowny lek ➡️ Fakty TVN: By powstrzymać chorobę "milczących aniołów", potrzebny jest lek z USA. Rodzice muszą sami po niego latać ➡️ Choroba, która zmienia dziewczynki w milczące anioły. Rzeczywistość dzieci chorych na zespół Retta ➡️ "Milczące aniołki". Reportaż o zespole Retta w "Dzień Dobry TVN"

581 131,00 zł ( 13.65% )
Still needed: 3 674 189,00 zł
Sylwia Żółcińska
Urgent!
Sylwia Żółcińska , 47 years old

RAK zabiera mnie mężowi i synkowi❗️Potrzebna BARDZO PILNA pomoc, liczy się każda chwila!

Mam na imię Sylwia, jestem żoną i mamą Szymonka, który chodzi do trzeciej klasy szkoły podstawowej. Jestem też pacjentką oddziału onkologii... Choruję na raka płuc. To już IV stadium. Leczenie nie przynosi rezultatów i kończą się możliwości, by mi pomóc... Ta zbiórka to być może moja ostatnia szansa. Proszę o pomoc, bo rak to nie mój jedyny wróg, jest nim też czas... Leczenie powinno się zacząć JAK NAJSZYBCIEJ! Historia mojej walki z chorobą zaczęła się w 2020 roku. Bardzo często byłam chora, cały czas cierpiałam na zapalenie płuc... Potem zaraziłam się koronawirusem, co też przeszłam ciężko. Po przejściu COVID-19 lekarz zalecił mi zrobienie prześwietlenia płuc. Na badaniu wyszły niepokojące zmiany... Zapisałam się do onkologa i miałam nadzieję, że nie okaże się najgorsze. Niestety... Rak - kiedy słyszy się taką diagnozę, wszystko się zmienia... Wszystko przestaje mieć znaczenie poza jednym - tym, by wyzdrowieć, by żyć... Rak zdiagnozowany bardzo wcześnie daje duże szanse na to, że uda się go pokonać. Niestety, kiedy u mnie zdiagnozowano raka, guz był już tak duży, że nie nadawał się do operacji... Były przerzuty na drugie płuco i do węzłów chłonnych. Zaczęła się rozpaczliwa walka o życie... Choć nie kwalifikowałam się do operacji, miałam nadzieję, że leczenie mi pomoże... Zakwalifikowano mnie do programu lekowego. Pierwsze leczenie - immunoterapia - przez pewien czas przynosiło efekty... Całe życie podporządkowane było pod harmonogram cykli leczenia. Nowotwór nie rozsiewał się dalej, lekarze byli zadowoleni... W moje serce wróciła nadzieja. Niestety po jakimś czasie guz urósł... Leczenie przestało działać, we wrześniu 2023 roku okazało się, że doszło do progresji choroby. To był kolejny cios w samo serce... Kiedy zachorowałam, mój synek miał tylko 6 lat... Od 3 lat widzi mamę zmienioną nie do poznania... Mamę słabą, chorą, która często nie ma siły pomagać mu w lekcjach czy się z nim bawić. Najgorszy okres miałam chyba w listopadzie 2023 roku... Wtedy dostałam pierwszą chemioterapię, która po prostu ścięła mnie z nóg... Bardzo osłabiła mój organizm. Zmęczony dotychczasową walką organizm nie był przygotowany na tak silne i toksyczne leczenie... Miałam ciężką anemię, opuchnięte nogi, żyły, stan zapalny całego organizmu. Długo dochodziłam do siebie, bardzo schudłam, ważyłam 46 kilo... Skutki uboczne odczuwam do dzisiaj.  Nowy rok zaczęłam z nową nadzieją i z jednym pragnieniem - by pokonać chorobę. Jestem pod opieką innego szpitala, przyjmuję kolejną chemię, którą znoszę lepiej, potem czeka mnie chemia podtrzymująca w tabletkach. Szukam wszystkich dostępnych możliwości leczenia, niestety, nie mamy za bardzo z czego wybierać... Na szczęście pojawiło się zielone światło - jednak nie w Polsce, a w Niemczech. Zostałam zakwalifikowana do leczenia w Centrum Onkologii w Kolonii. Jestem po pierwszej wizycie i wiem już, że to leczenie może dać mi szansę na dłuższe życie.... Równolegle do chemioterapii przejdę tam immunoterapię, inną niż w Polsce. Składać się będzie z 3 cykli leczenia, między poszczególnymi cyklami będzie ok. 3 tygodni przerwy. Leczenie w Niemczech ma też wzmocnić wykończony organizm i dać mi siłę do dalszej walki o życie. Niestety koszty leczenia są bardzo wysokie. Gdyby miała pieniądze, mogłabym jechać do Niemiec już jutro... Niestety nie mam i przeraża mnie, że z każdym dniem moje szanse maleją! Rak jest bezlitosnym przeciwnikiem... Są chwile, w których jest bardzo ciężko, a ja bardzo się boję.  Moja rodzina składa się z trzech osób. Szymek jest w trzeciej klasie podstawówki, mąż pracuje w sklepie, a ja jestem na rencie. Nasza sytuacja finansowa jest bardzo ciężka: leki, dojazdy do Lublina na badania i leczenie, specjalne żywienie i ciągłe wizyty u różnych specjalistów pochłaniają cały budżet rodzinny... Potrzebuję wsparcia ludzi wielkiego serca, którzy podarują mi nadzieję na lepsze jutro i dadzą szansę na dłuższą obecność w życiu syna. Będę wdzięczna za każdą złotówkę, każde słowo wsparcia, każde udostępnienie. Chcę dożyć momentu, gdy Szymek kończy podstawówkę, dorasta, chcę go wychować i zobaczyć, jakim człowiekiem się staje. Nie chcę umrzeć na oczach mojego dziecka! Proszę, pomóż mi, nie ma chwili do stracenia...

50 288,00 zł ( 13.64% )
Still needed: 318 238,00 zł
Paula Klusek
Paula Klusek , 17 years old

Trudna codzienność nie odbiera marzeń! Pomóż Pauli stawić czoła chorobie!

Nasza historia zaczęła się 4 lata temu, gdy zauważyłam niepokojące objawy – Paula ciągle była spragniona, śpiąca, piła bardzo dużo wody i schudła 6 kg. Zmartwione udałyśmy się do lekarza rodzinnego, by sprawdził, co może być tego powodem. Początkowo lekarze podejrzewali grypę. Jednak, gdy po kilku dniach stan Pauli znacznie się pogorszył, pojechałyśmy na SOR. Tam poznałyśmy prawdę, która zwaliła nas z nóg… Okazało się, że u Pauli wykryto cukrzycę typu 1, a poziom glikemii był zatrważający – 448 mg/dl. Jak najszybciej skierowali nas do karetki na sygnale do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu.  Nie byliśmy na to gotowi... Jak dotąd Paula była zdrowa, pełna energiczna i wysportowana. Dlatego trudno było nam się pogodzić z diagnozą.  Po miesiącu diagnozy niespodziewanie w nocy Paula dostała drgawek. Bardzo zaniepokoił nas jej stan. Wezwaliśmy karetkę, która zabrała nas do szpitala w Nysie. Po wyjściu otrzymaliśmy skierowanie na oddział neurologii dziecięcej i młodzieży. Przeprowadzono szereg badań, które ku naszemu zdziwieniu wykluczyły padaczkę. Jednak nocne drgawki nie dawały nam spokoju. Szukaliśmy dalej, jeździliśmy po wielu lekarzach, by poznać przyczynę. Po 11 miesiącach w końcu trafiliśmy do szpitala we Wrocławiu. Tam lekarzom udało się postawić diagnozę – padaczka ogniskowa i częściowa.  Nie mogę w to uwierzyć! Przecież to jeszcze jest dziecko, a choruje na cukrzycę typu 1, niedoczynność tarczycy, padaczki, refluks żołądkowo-jelitowy i alergie pokarmowe. Paula już zawsze będzie walczyła z tymi schorzeniami i przyjmowała leki pozwalające jej w miarę normalnie żyć. Od postawienia diagnozy minęły już 4 lata. Córka mocno zaangażowała się w pomoc innym – często działa jako wolontariuszka. Jej marzeniem jest zostać ratownikiem medycznym. Pozwólmy pomóc jej spełniać marzenia i odzyskać w miarę normalne życie. Chcemy zebrać środki na zakup leków, insuliny oraz sensory. Samotnie wychowuję córkę i coraz ciężej zapewnić mi jej odpowiednie leczenie. Zrobię jednak dla niej wszystko. Chcę, by była szczęśliwa i mogła cieszyć się życiem! Proszę, pomóż mi to spełnić! Małgorzata, mama Pauli

1 595,00 zł ( 13.62% )
Still needed: 10 108,00 zł
Teresa Stankowska
Teresa Stankowska , 73 years old

Mamo, nigdy nie przestaniemy o Ciebie walczyć!

Teresa jest 72-letnią, emerytowaną nauczycielką historii, ale przede wszystkim naszą ukochaną babcią, wspaniałą mamą, żoną i przyjaciółką. Była niezwykle aktywną osobą, znaną wszystkim z zamiłowania do turystyki. Organizowała nie tylko wycieczki po kraju, ale też za granicą, z czego była znana wśród szkolnej młodzieży. Interesowały ją obce języki, stale łaknęła wiedzy i ciekawostek o otaczającym ją świecie.  Mimo, że dziś mama znalazła się w trudnej sytuacji zdrowotnej, dla nas zawsze pozostanie uśmiechniętą i ciepłą osobą, która zawsze służyła nam dobrą radą. Uczniowie kochali ją za empatię, zrozumienie i życzliwość. Poświęcała swój czas dla każdego, aby jak najlepiej wysłuchać i znaleźć możliwe drogi wsparcia. W wolnym czasie mama kochała prace w ogrodzie. Sprawiało jej to wiele radości i przynosiło chwile wytchnienia. Po przejściu na emeryturę nie zrezygnowała z wszystkich aktywności, wręcz przeciwnie, dokładała sobie kolejne zajęcia i cele. Mama uczęszczała na Uniwersytet Trzeciego Wieku, gdzie aktywnie udzielała się jako studentka.  5 stycznia 2023 roku to dzień, który zmienił nasze życie. Mama przeszła operację neurochirurgiczną odbarczenia krwiaka podtwardówkowego z kraniotomią. Przez sześć tygodni po operacji przebywała w śpiączce farmakologicznej z powodu utrzymującego się obrzęku mózgu. Początkowe rokowania były straszne! Lekarze nie dawali większych nadziei na to, że mama wróci do sprawności, ale przez kolejne tygodnie, dzięki intensywnej rehabilitacji i wielogodzinnej opiece, stan mamy znacznie się poprawił. Mama zaczęła otwierać oczy i nas poznawać. Rozpoczęliśmy starania o intensywną rehabilitację ruchową i logopedyczną. Oprócz towarzyszącej afazji i dysfagii, mama zmaga się z niedowładem kończyn prawostronnych i spastycznością w rękach i nogach. Ze względu na niską punktację (4 punkty w skali Glasgow) mama nie została zakwalifikowana na Oddział Rehabilitacji Neurologicznej oraz Program Wybudzeń „Budzik”. Obecny stan mamy pozostawia do wyboru jedynie rehabilitację w ośrodku prywatnym. Od połowy marca mama przebywa w poznańskim ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie każdego dnia walczy o powrót funkcji poznawczych i ruchowych. Dzisiaj toczy się walka o każdą złotówkę, abyśmy mogli pomóc naszej ukochanej, niezastąpionej osobie. Tak, jak mama, która całe życie walczyła i stała murem za rodziną, tak teraz my walczymy o nią z całych sił i bardzo prosimy Was o wsparcie! Rodzina

21 735,00 zł ( 13.62% )
Still needed: 137 840,00 zł
Sylwia Karolkiewicz
Sylwia Karolkiewicz , 44 years old

A brain tumor took away my smile... Now I have a chance to get it back! Help Sylwia!

Thank you all for supporting my previous fundraiser! Your donations helped me pay for the first surgery. Now, I am halfway through my path to recovery. Only you can make another surgery possible! Please help me!My story:Can a smile be a reason to be sad? Can surviving cancer cause drama? Unfortunately, to me, they can. Although I am still alive, it is my face, not a large scar on my head, that won't let me forget the trauma I've been going through... For years, I've had only one wish  - to be able to smile like I used to. My name is Sylvia and I am only 43 years old, but for most of my life, I cannot recognize myself in the mirror. My health issues began a long time ago. I was 16 when I experienced my first strong headache. I went deaf. After a while, everything came back to normal. Unfortunately, two years later, a tragedy happened… I was 18 and full of life. That's when an unbearable headache came back. My girlfriends took me out of the classroom since I couldn't even walk. I was rushed to the hospital, where I heard a diagnosis that ruined my life...  I had a brain tumor! I couldn't believe it and thought it was a mistake.  During the first surgery, the doctors managed to remove the tumor only partially. It was the size of an egg and shifted from the left to the right brain hemisphere. I could die at any moment! A month later, I had almost the entire residual tumor removed. Unfortunately, this time, the surgery left me injured…  When I woke up, I couldn't move. Half of my face was paralyzed... As it turned out, during surgery, my facial nerves were damaged. I was about to lose the ability to smile... At first, I couldn't speak or walk. I had to learn everything from the beginning.  The side effects of the surgery made me cry every night and caused unbelievable pain. However, despite my emotional breakdown, I found the strength to fight for my health. I drove across the country to find a treatment solution. No one could help me, though.  Finally, in 2019, one of the doctors I consulted at a German clinic in Munich told me I could be healed! Tears of joy rolled down my cheeks... The treatment was expensive. Fortunately, I managed to collect money for the first surgery, which took place on November 2 and involved nerve transfer from the shin to the cheek.  I am still halfway through my journey to full recovery. Further procedures include a nerve transfer to the existing nerve to enable its recovery. Within six months, I could have my old face back!  Unfortunately, I spent all my savings on previous surgeries. I need your support to continue the treatment! Happiness is at my fingertips - all I need are resources to reach for it! Please do not let the lack of funds stand in the way!  Sylvia

23 298,00 zł ( 13.58% )
Still needed: 148 175,00 zł
Wojciech Dowgalski
Wojciech Dowgalski , 7 years old

Potrzebna POMOC! By Wojtek mógł pewniej kroczyć ku lepszemu rozwojowi!

Nasz syn Wojtek urodził się jako skrajny wcześniak w 28. tygodniu ciąży. Od pierwszych chwil jego życie nie było łatwe. Otrzymał od okrutnego losu wiele utrudnień. A ze skutkami skrajnego wcześniactwa, niestety będzie musiał się mierzyć już zawsze… Synek cierpi na padaczkę objawową, wielkogłowie oraz kurczowe porażenie mózgowe. Mimo swojego wieku nie mówi, a także ma problemy z chodzeniem, słuchem oraz wzrokiem. Rozwój Wojtusia jest znacznie opóźniony w stosunku do jego rówieśników. Mimo wszystko nie tracimy nadziei, że czeka go piękne życie.  Walczymy o lepsze jutro naszego dziecka z wszystkich sił. Często jeździmy z nim do ośrodków rehabilitacyjnych, szpitali, odwiedzamy coraz to nowych lekarzy i terapeutów. Wszystko po to, by miał jak szansę na jak najlepszy rozwój.  Niestety nasz zapał i serce oddane dla syna nie wystarczają. Koszty leczenia wciąż rosną, a nam zaczyna brakować środków. Synek każdego dnia osiąga kolejne, małe sukcesy, które niesamowicie nas radują. Coraz lepiej komunikuje się z nami za pomocą komunikatora, stawia też swoje pierwsze kroki w ortezach.  Jednak aby efekty były trwałe, a chodzenie Wojtusia jak najbardziej samodzielne – potrzeba wielu godzin rehabilitacji i turnusów, podczas których Wojtuś będzie pod stałym nadzorem wykwalifikowanych specjalistów. To wszystko pochłania niestety ogromne sumy pieniędzy. Dlatego potrzebujemy Twojej dalszej pomocy. Leczenie i rehabilitacja działają, z miesiąca na miesiąc widoczne są spore postępy. Nie możemy się zatrzymać, od tego zależy przyszłość naszego dziecka! Za każdą złotówkę serdecznie dziękujemy. Rodzice Wojtka

4 335,00 zł ( 13.58% )
Still needed: 27 580,00 zł
Dawid Dix
Dawid Dix , 14 years old

Pomóż nam w walce o zdrowie ukochanego synka❗️

Nasz Dawid urodził się zdrowy. W ciąży lekarze nie zauważali żadnych niepokojących symptomów, które mogłyby wskazywać na nieprawidłowy rozwój synka. Niestety rzeczywistość okazała się inna… Gdy Dawidek miał 4 lata, zaczęło nas coraz bardziej martwić, że synek mało mówił. W przedszkolu Panie opiekunki zwracały uwagę na jego zabawę w odosobnieniu i niereagowanie na polecenia. Wtedy udaliśmy się z nim do lekarza. Stwierdzono choroby neurologiczne. Do tej pory tak naprawdę nie wiemy, co konkretnie dolega Dawidowi. Synek od roku uczęszcza do szkoły specjalnej, choć przez te wszystkie lata powinien mieć zapewnioną rehabilitację. Niestety nie było nas na nią stać… Dawid nie umie czytać, ani pisać. Nie rozróżnia wzorków na skarpetkach, prawej i lewej strony… Trzeba kontrolować i pomagać mu we wszystkich codziennych czynnościach.  Niezbędne jest wprowadzenie odpowiedniej rehabilitacji, wyjazdów na turnusy i stałego wsparcia specjalistów. Dawidek wymaga również kosztownych badań, które może dadzą nam odpowiedź na wszystkie pytania, które tyle lat pozostawały bez odpowiedzi…  Bardzo prosimy o wsparcie… Zdrowie synka jest dla nas najważniejsze, musimy zrobić wszystko, by miał szansę na lepszą przyszłość. Otwórz dla niego swoje serce! Rodzice

2 165,00 zł ( 13.56% )
Still needed: 13 793,00 zł
Wanda Piepiora
Wanda Piepiora , 4 years old

Wandzia jest zbyt malutka, by tyle znosić! Możesz jednak coś zmienić...

Gdyby nie poprzednia zbiórka, pewnie do tej pory nie wiedzielibyśmy, jak pomóc naszemu dziecku. Dziękujemy Wam z całego serca! Nasza historia niestety wciąż nie ma szczęśliwego zakończenia… Ponownie prosimy o pomoc. Obawiamy się, że bez wsparcia jeszcze przez długi czas nie odetchniemy z ulgą, a nasza córeczka nie będzie mogła prawidłowo się rozwijać. Nasza historia: Gdy Wandzia przyszła na świat, otrzymała 5 punktów w skali Apgar i długą listę straszliwych diagnoz... Urodziła się z niewydolnością oddechową, bradykardią, nieefektywnymi oddechami, obniżonym napięciem mięśniowym, sinicą obwodową i poważnymi zaburzeniami wzroku.  Od samego początku u naszego maleństwa był widoczny zez zbieżny. Byliśmy jednak spokojni – lekarze zapewnili nas, że to częste zjawisko u noworodków i lada moment minie. Mięśnie koordynujące ruchy gałek ocznych są początkowo słabe i trudno im czasami utrzymywać oczka równolegle... Jednak czas mijał, a wada z każdym dniem się pogłębiała. Zaniepokojeni udaliśmy się do okulisty, gdzie natychmiast usłyszeliśmy diagnozę – zez zbieżny wywołany porażeniem nerwu VI (odwodzącego), nadwzroczność, astygmatyzm, niedowidzenie i PILNA OPERACJA! Byliśmy przerażeni. Tak bardzo baliśmy się o wzrok naszego dziecka...  Dzięki Wam Wandzia jest już po operacji! Niestety nie wszystko się udało... Zabieg dał efekt wizualny, ale w środku nie jest tak idealnie – pogłębia się krótkowzroczność oraz asymetria głowy na jedno ramię! Problemów nadal jest dużo: hipoplazja plamki stopnia II, oczopląs rotacyjny, krótkowzroczność, astygmatyzm oraz zez skośny, który w przyszłości musi zostać zoperowany. Wandzie doskwiera brak widzenia przestrzennego oraz niedowidzenie! Co gorsza, rotacyjne drobnofaliste ruchy głowy nadal nie ustąpiły… Niestety nie tylko narząd wzroku jest osłabiony. Wanda ma obniżone napięcie mięśniowe, asymetrię tułowia oraz skośne ustawienie miednicy. To tak niesprawiedliwe, że jedna malutka dziewczynka musi aż tyle znosić! Uczęszczamy na zajęcia ze wczesnego wspomagania rozwoju, których część musimy opłacać sami. Nie byłby to problem, gdyby nie fakt, że córeczka potrzebuje stałej pracy z psychologiem, tyflopedagogiem, optometrystą, logopedą, fizjoterapeutą, pedagogiem. Nasze oszczędnosi stopniały, a my znowu znaleźliśmy się pod ścianą!  Ponownie stajemy przed Wami i prosimy o pomoc. Postanowiliśmy utworzyć kolejną zbiórkę, aby zapewnić Wandzi regularną rehabilitację i opłacić wizyty specjalistyczne. Półroczne leczenie i rehabilitacja, to koszt kilkunastu tysięcy! Nie mamy takiej kwoty i biorąc pod uwagę wszystkie wydatki, jakie na co dzień ponosimy, nie zdołamy odłożyć tej sumy.  Walka o wzrok i zdrowie córeczki pochłania ogromne kwoty, które znacznie przekraczają nasz domowy budżet. Wiemy też, że nie możemy zwlekać z leczeniem i rehabilitacją, ponieważ Wandzia może ucierpieć! Prosimy, wesprzyjcie nas w walce o lepszą przyszłość naszej córeczki! Rodzice Wandy

2 165,00 zł ( 13.56% )
Still needed: 13 793,00 zł