Dzieci pytają o swojego tatę... Pomóż Łukaszowi wrócić do rodziny!
27 maja 2022 roku mój mąż trafił do szpitala z silnym bólem głowy... Gdy jechał na SOR, żadne z nas nie podejrzewało, że diagnoza będzie tak druzgocąca, a życie naszej rodziny za chwilę zmieni się raz na zawsze... W szpitalu wykryto krwawienie podpajęczynówkowe, a po licznych badaniach obecność dwóch tętniaków: jednego w okolicy prawej tętnicy ocznej, drugiego na szczycie tętnicy podstawnej. Po dwóch i pół tygodniu ciągłego leżenia w szpitalu, mąż został wypisany do domu, ze skierowaniem do ponownej kontrolnej angiografii po trzech miesiącach. Zgodnie z zaleceniami, pod koniec września Łukasz wybrał się na badanie. Tam jednak usłyszał kolejne złe informacje… Jeden z tętniaków urósł! Po konsultacjach z lekarzami zdecydowaliśmy się na jego „zamknięcie”. Dokonano embolizacji i po 10 dniach Łukasz mógł wrócić do domu. Niestety, dopiero wtedy zaczęło się najgorsze… Niespełna po dwóch tygodniach od wypisu, Łukasz doznał rozległego udaru mózgu. W konsekwencji doszło do porażenia prawej strony ciała, zaburzeń mowy, trudności z połykaniem śliny… Dziś został już wybudzony ze śpiączki, pomału odzyskuje świadomość, jesteśmy w stanie nawiązać z nim kontakt. Co najważniejsze – poznaje nas! Próbuje porozumiewać się za pomocą drobnych ruchów i gestów. Jednak nadal trudno nam się pogodzić z zaistniałą sytuacją. Przecież Łukasz dopiero co, był zdrowym, silnym mężczyzną, a dziś nie jest w stanie wypowiedzieć nawet swojego imienia. Moje serce każdego dnia pęka na nowo… Wiemy, że przed nami długa droga. Mąż będzie wymagał długotrwałej i specjalistycznej rehabilitacji. Obecnie mija już kolejny tydzień, kiedy Łukasz jest w szpitalu. Okres ten jest bardzo ciężki nie tylko dla niego, ale przede wszystkim dla naszych dzieci - Zuzanki (11 lat), Rozalki (7 lat) i Mikołajka (2 lata). Oni nie rozumieją, dlaczego tak długo nie ma z nimi taty, nie mogą z nim porozmawiać czy się przytulić. Nie mogą pojąć, dlaczego tata, zawsze pełen energii, robiący kilka rzeczy naraz, zabiegany i silny, teraz został przykuty do łóżka. Mocno w to wierzę, że w tragicznych momentach ludzie są w stanie się wspierać i okazać niesamowitą solidarność, ci najbliżsi i ci całkiem obcy. Dlatego też, jeżeli ktokolwiek chciałby wspomóc walkę z chorobą mojego męża, z całego serca już teraz dziękuję. Proszę, ratujmy wspólnie Łukasza i nie pozwólmy mu się poddać! Agnieszka, żona Łukasza *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.