Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Łukasz Bryk
Łukasz Bryk , 42 years old

Dzieci pytają o swojego tatę... Pomóż Łukaszowi wrócić do rodziny!

27 maja 2022 roku mój mąż trafił do szpitala z silnym bólem głowy... Gdy jechał na SOR, żadne z nas nie podejrzewało, że diagnoza będzie tak druzgocąca, a życie naszej rodziny za chwilę zmieni się raz na zawsze...  W szpitalu wykryto krwawienie podpajęczynówkowe, a po licznych badaniach obecność dwóch tętniaków: jednego w okolicy prawej tętnicy ocznej, drugiego na szczycie tętnicy podstawnej. Po dwóch i pół tygodniu ciągłego leżenia w szpitalu, mąż został wypisany do domu, ze skierowaniem do ponownej kontrolnej angiografii po trzech miesiącach. Zgodnie z zaleceniami, pod koniec września Łukasz wybrał się na badanie. Tam jednak usłyszał kolejne złe informacje… Jeden z tętniaków urósł! Po konsultacjach z lekarzami zdecydowaliśmy się na jego „zamknięcie”. Dokonano embolizacji i po 10 dniach Łukasz mógł wrócić do domu. Niestety, dopiero wtedy zaczęło się najgorsze… Niespełna po dwóch tygodniach od wypisu, Łukasz doznał rozległego udaru mózgu. W konsekwencji doszło do porażenia prawej strony ciała, zaburzeń mowy, trudności z połykaniem śliny… Dziś został już wybudzony ze śpiączki, pomału odzyskuje świadomość, jesteśmy w stanie nawiązać z nim kontakt. Co najważniejsze – poznaje nas! Próbuje porozumiewać się za pomocą drobnych ruchów i gestów. Jednak nadal trudno nam się pogodzić z zaistniałą sytuacją. Przecież Łukasz dopiero co, był zdrowym, silnym mężczyzną, a dziś nie jest w stanie wypowiedzieć nawet swojego imienia. Moje serce każdego dnia pęka na nowo… Wiemy, że przed nami długa droga. Mąż będzie wymagał długotrwałej i specjalistycznej rehabilitacji. Obecnie mija już kolejny tydzień, kiedy Łukasz jest w szpitalu. Okres ten jest bardzo ciężki nie tylko dla niego, ale przede wszystkim dla naszych dzieci - Zuzanki (11 lat), Rozalki (7 lat) i Mikołajka (2 lata). Oni nie rozumieją, dlaczego tak długo nie ma z nimi taty, nie mogą z nim porozmawiać czy się przytulić. Nie mogą pojąć, dlaczego tata, zawsze pełen energii, robiący kilka rzeczy naraz, zabiegany i silny, teraz został przykuty do łóżka. Mocno w to wierzę, że w tragicznych momentach ludzie są w stanie się wspierać i okazać niesamowitą solidarność, ci najbliżsi i ci całkiem obcy. Dlatego też, jeżeli ktokolwiek chciałby wspomóc walkę z chorobą mojego męża, z całego serca już teraz dziękuję. Proszę, ratujmy wspólnie Łukasza i nie pozwólmy mu się poddać! Agnieszka, żona Łukasza *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

61 988,00 zł ( 32.37% )
Still needed: 129 502,00 zł
Aleksandra Lewandowska
6 days left
Aleksandra Lewandowska , 28 years old

Ola miała wypadek! Pomóż jej wrócić do zdrowia!

Wypadek samochodowy odebrał Oli szansę na normalne życie. Już teraz wiemy, że nic nie jest dane na zawsze! Ola to młoda, zawsze uśmiechnięta, chętna do pomocy, wrażliwa na krzywdę innych, wypełniona pozytywną energią dziewczyna. Otoczona rodziną i przyjaciółmi czuła się spełniona i bezpieczna. Aż do tamtego tragicznego dnia... Po tragicznym wypadku zaczęła się walka o sprawność. Dzięki pierwszej zbiórce mogliśmy opłacić niezbędną rehabilitację, która przyniosła świetne rezultaty! U Oli nastąpiła zdecydowana poprawa mowy, jest więc ona w stanie się komunikować, co jest dla nas bardzo ważne. Nie jest to jeszcze mowa taka jak sprzed wypadku. Wszyscy, łącznie z Olą marzą, by mówiła ona płynnie i wyraźnie, jednak sam fakt, że zaczęła mówić, jest wielką radością! Ola jest już w stanie sama przełykać płynne formy pożywienia oraz zaczęła chodzić! Jeszcze wiele pracy nad samym sposobem poruszania się, najważniejsze jest jednak to, że Ola idzie cały czas do przodu! Jeszcze niedawno nie było mowy, by była w stanie czytać np. książkę. Teraz daje radę przeczytać kilka linijek sama, a co niesamowite zaczyna też sama ręcznie pisać! Ma bardzo dobre nastawienie, bardzo się stara i chce walczyć. Przed nią jeszcze długa droga, ale wiele przeszkód już pokonała. Rehabilitacja jest jej największą szansą i nadzieją. Dlatego każda wpłata jest niesamowicie ważna i bardzo o nią prosimy. Nasza historia: Jako nasza córka nigdy nie sprawiała problemów. Jako starsza siostra - najlepsza na świecie! Zawsze starała się być samodzielna. Uczyła się i pracowała. Miała mnóstwo marzeń i planów na przyszłość, które chciała zrealizować wspólnie ze swoim chłopakiem. 22 listopada świat się nam zatrzymał. Wtedy dowiedzieliśmy się, że Ola miała wypadek samochodowy... Trafiła do szpitala na OIOM. Śpiączka farmakologiczna, złamanie kości w obrębie miednicy i kręgosłupa, liczne złamania żeber, stłuczenia płuc, które nie pozwalały na samodzielne oddychanie i co najgorsze - uraz mózgu i niedowład prawostronny. Po 3 tygodniach Ola otworzyła oczy, jednak nie było z nią kontaktu.  Po 4 tygodniach pobytu na OIOMIE stan zdrowia Oli na tyle się poprawił, że została przeniesiona na oddział neurotraumatologii na dalsze leczenie. POtem rozpoczęła się rehabilitacja. Niestety przewyższa możliwości finansowe naszej rodziny...  Ola siłę do walki ma ogromną, my musimy tylko umożliwić jej tę walkę o zdrowie. Kochamy ją i pragniemy dać jej szansę na normalne życie po wypadku. Dlatego zwracamy się do Was z wielką prośbą o wsparcie finansowe, w tej trudnej dla nas walce. Pomożecie wrócić córce, siostrze, przyjaciółce, koleżance Oli do pełnej sprawności.  Rodzina i przyjaciele Oli

29 260,00 zł ( 32.35% )
Still needed: 61 187,00 zł
Patryk Urbański
Patryk Urbański , 9 years old

Pomóżcie mojemu synowi w walce o zdrowie!

Patryk urodził się 17 października 2015 roku i już od pierwszego dnia jego życia wiedzieliśmy, że czeka nas droga pełna wyzwań. Diagnoza okazała się trudna do zaakceptowania: padaczka lekooporna – Zespół Westa, mózgowe porażenie dziecięce, spastyczny niedowład czterokończynowy...  To tylko część z tego, z czym musimy zmagać się każdego dnia. Patryk ma dziś prawie 9 lat, a jego życie to ciągła walka. Był hospitalizowany ponad 70 razy. Od 2017 roku jest karmiony przez PEG, a od stycznia tego roku ma założoną tracheostomię, która jest konieczna, by mógł oddychać. Każdy jego oddech to dla nas cenny dar, a ja, matka, staram się chronić swoje dziecko za wszelką cenę. Codzienność to niekończące się wizyty u lekarzy: neurologów, kardiologów, okulistów, pulmonologów... Patryk jest pod opieką całej armii specjalistów, a wizyty, konsultacje oraz zabiegi pociągają za sobą ogromne koszty, które muszę ponieść.  Staram się, jak tylko potrafię, ale już nie daję rady finansowo. Codziennie walczę o jego zdrowie, zapewniając mu rehabilitację, leki, sprzęt medyczny – wszystko, co tylko jest potrzebne, aby mój synek mógł żyć. Proszę Was o pomoc finansową, ponieważ sama nie dam rady udźwignąć kosztów związanych z potrzebnym sprzętem, dalszym leczeniem oraz rehabilitacją. Bez Waszego wsparcia nie zagwarantuję Patrykowi wszystkiego, co potrzebuje. Podarujcie mojemu synowi szansę na odrobinę komfortu,  którą zasługuje każdy.  Z całego serca proszę – pomóżcie nam. Wasze wsparcie to szansa na lepsze życie dla Patryka,  pełne nadziei, a nie strachu o każdy dzień.  Mama Patryka

3 441,00 zł ( 32.34% )
Still needed: 7 198,00 zł
Adam Fiedziuszko
Adam Fiedziuszko , 30 years old

Dla mojej rodziny muszę odzyskać sprawność! Proszę o pomoc...

Przez udar niedokrwienny rdzenia, którego doznałem rok temu, moje życie już nigdy nie będzie takie, jak kiedyś. Nie mam wyboru – muszę kolejny raz prosić o pomoc. Potrzebuję rehabilitacji, która postawi mnie nie nogi, bym wrócił do sprawności i moich najbliższych. Pragnę być z moją rodziną - żoną i trójką dzieci. Być ich wsparciem, nie ciężarem…  Dzień, w którym przeszedłem udar, zapamiętam na zawsze. W jednej chwili straciłem sprawność, a przecież mogło to skończyć się znacznie gorzej... Szczęście w nieszczęściu, że mój rdzeń nie jest uszkodzony. Dzięki temu rehabilitacja wciąż poprawia mój stan, dając mi nadzieję na powrót do zdrowia! Niestety, to długi i kosztowny proces.  Dzięki wsparciu Darczyńców przy poprzedniej zbiórce miałem zapewnioną intensywną rehabilitację, za co stałego serca dziękuję! Jeszcze rok temu nie mogłem samodzielnie oddychać, mówić ani normalnie jeść. Teraz potrafię podnieść szklankę wody, czy przygotować prosty posiłek. Wytrzymuję podczas siedzenia bez podparcia – małe rzeczy cieszą najbardziej! Świeżo po udarze byłem w stanie ruszyć jedynie palcami, teraz daje radę zginać i prostować nogi. Czas spełnić kolejne marzenie i walczyć o każdy samodzielny krok.  Potrzebuję nowego wózka, w którym będę ćwiczył ręce i swobodniej się przemieszczał. Taki półaktywny wózek pomoże mi szybciej wrócić do sprawności!  Dzięki dalszej rehabilitacji będę mógł osiągnąć jeszcze więcej i normalniej coraz bardziej samodzielnie funkcjonować. Marzę o tym, żeby znów chodzić, jest do tego długa droga, ale wiem, że przy takich postępach jest ona realna! Rehabilitacja na NFZ przy moim stanie jest niewystarczająca, dlatego proszę o pomoc, potrzebuje kilku godzin dziennie profesjonalnej rehabilitacji, żeby były efekty i jestem gotowy dać z siebie wszystko. Proszę, pomóżcie mi w tej ciężkiej drodze. Adam ➡️ Festyn Charytatywny Online dla Adama Media o zbiórce: wiadomosci.rii.pl - Panu Adamowi potrzebny jest wózek

49 215,00 zł ( 32.34% )
Still needed: 102 956,00 zł
Anna Hadryś
8 days left
Anna Hadryś , 25 years old

Nieleczona choroba może prowadzić do kalectwa! Jedyny ratunek to kosztowna operacja... Pomocy!

Cześć, mam na imię Ania i mam 25 lat. Od wielu lat zmagam się z kompleksem nóg, ale rok temu mimo utraty kilogramów zaczęłam dostrzegać, że ich wygląd się nie zmienia, a one same w sobie zaczęły mnie boleć. Całe życie od wielu lekarzy i wśród innych słyszałam, że zapewne zbyt dużo jem i za mało się ruszam. Z czasem gdy zwiększyłam aktywność fizyczną, słyszałam, że za dużo ćwiczę i dlatego nie chudnę. Korzystanie z usług dietetyków, trenerów personalnych na nic się zdało, problem większych nóg pozostał ze mną do dzisiaj. Żadne zalecenia nie przynosiły efektów... W wieku dojrzewania przez bezsilność oraz niemiłe komentarze zachorowałam na zaburzenia odżywiania, ponieważ za wszelką cenę starałam się schudnąć. Od wielu lat terapia oraz leczenie pochłania większość mojej wypłaty. W międzyczasie, kiedy moje zdrowie psychiczne zaczęło się stabilizować, zauważyłam, że mimo utraty kilogramów, moje nogi nadal pozostają większe i zaczynają się robić bolesne.  Po kliku latach poszukiwania przyczyn problemu, niekończących się konsultacjach i badaniach w końcu usłyszałam diagnozę – lipodemia. Niestety, od razu usłyszałam także, że na tę chorobę nie ma lekarstwa – jest nieuleczalna. Lekami i drenażami można zapobiegać pogłębianiu się choroby, ale niestety jej nie cofniemy. Wtedy też pierwszy raz usłyszałam o liposukcji lipodemii. Próbowałam na własną rękę zwalczyć chorobę. Chodziłam na siłownię, uprawiałam dużo sportu, wprowadziłam dietę, uczęszczałam prywatnie na drenaże limfatyczne, ale niestety – to wszystko zdało się na nic. Konsultacje ze specjalistami potwierdziły to, czego tak bardzo się bałam... W moim przypadku pozostaje tylko operacja. Niestety, z czasem padł kolejny cios – nie tylko moje nogi są chore. Ręce również potrzebują zabiegu liposukcji, co dodatkowo komplikuje sprawę.  Tkanka tłuszczowa w lipodemii nie jest możliwa do redukcji, nawet najlepsze dieta czy trening nie pozwolą mi się jej pozbyć. Największym problemem nie jest jednak mój wygląd, a ból, który ta tkanka mi sprawia.  Każda z planowanych operacji jest bardzo kosztowna, ponieważ żadna pomoc w kierunku leczenia lipodemii nie jest w Polsce refundowana. Kobiety takie jak ja, są skazane same na siebie. Niestety, ale sama muszę opłacić operację, rajstopy uciskowe, które pomogą w rekonwalescencji, drenaże, które po operacji są niezbędne. Dlatego zwracam się z prośbą do każdej osoby, która chciałaby mnie wesprzeć w walce z chorobą. Na ten moment choroba jest w stadium drugim, trzecie prowadzi już do kalectwa. Nogi mnie codziennie bolą, boleśnie obcierają się do krwi, puchną i tworzą się bolesne siniaki.  Chcę żyć jak kiedyś. Chcę biegać, spacerować z przyjemnością, zakładać ubrania, które lubię, a przede wszystkim – żyć bez bólu. Sama zawsze chętnie wspieram takie inicjatywy, ale nie sądziłam, że kiedykolwiek samej mi przyjdzie z niej skorzystać, co nadal jest dla mnie trudne… Będę dozgonnie wdzięczna za pomoc. Każda wpłata czy udostępnienie to dla mnie krok w stronę zdrowia i lepszego jutra. Ania

41 259,00 zł ( 32.31% )
Still needed: 86 401,00 zł
Anna Domańska
Anna Domańska , 18 years old

Rehabilitacja to najskuteczniejsza metoda walki o sprawność Ani!

Od chwili narodzin moja córka jest osobą niepełnosprawną. Ania urodziła się jako wcześniak w zamartwicy z niską wagą urodzeniową. Jej stan określany był jako ciężki, a ja bałam się czy w ogóle przeżyje! Córeczka przeszła wylew śródczaszkowy czwartego stopnia, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i sepsę. Wspomnienia tamtych wydarzeń do dziś budzą we mnie grozę! W następstwie tego trudnego startu powstało wodogłowie, które wielokrotnie było operowane, całkowita utrata słuchu, mózgowe porażenie dziecięce, epilepsja lekooporna, opóźnienie psychoruchowe w stopniu głębokim.  Dokumentacje medyczna jest obszerna, a mi czasem brakuje już sił, aby ją czytać. To jednak tylko papiery, bo prawdziwa walka z chorobą toczy się każdego dnia, dzień w dzień… Pragnę jednego – aby moje dziecko jak najmniej cierpiało. Mimo że nie ma skutecznego leku, który rozwiąże wszystkie problemy, nadal jest sposób, aby pomóc Ani. Rehabilitacja oraz turnusy rehabilitacyjne, to najskuteczniejsza metoda walki o sprawność.  Moja córka jest pogodną nastolatką, uczęszcza do szkoły specjalnej i chętnie uczestniczy we wszystkich usprawniających terapiach psychoruchowych. Ania ma w sobie motywację do ciężkiej pracy, dlatego trzeba wykorzystać jej zapał! Dokładam wszelkich starań, aby moja córka nie odczuwała ograniczeń z powodu swojej niepełnosprawności i mogła równocześnie funkcjonować z innymi rówieśnikami. Pełna wiary, że znajdę w Tobie wsparcie, proszę dziś o pomoc dla mojej dzielnej i wytrwałej córki! Teresa, mama

6 871,00 zł ( 32.29% )
Still needed: 14 406,00 zł
Mariusz Kuleta
Mariusz Kuleta , 36 years old

Całe życie pomagał innym, teraz sam POTRZEBUJE WSPARCIA!!

Nie wiem, jak mam Wam dziękować. Moja wdzięczność jest nieopisana... Już pięć razy dzięki Waszemu wsparciu udało mi się wyjechać na turnus rehabilitacyjny do specjalistycznego ośrodka. Teraz stoję przed nową szansą, jaką są specjalistyczne zabiegi neurorehabilitacji, dla pacjentów takich jak ja – z uszkodzonym rdzeniem. Ośmielam się prosić o pomoc raz jeszcze, licząc, że ponownie dacie mi szansę na ten wyjazd.  Kiedyś jako strażak pomagałem ludziom. Od 7. lat, z powodu nieszczęśliwego wypadku, sam potrzebuję wsparcia. Oto moja historia:  Niewiele pamiętam z tamtego zdarzenia. Wchodziłem na ściankę treningową przed zawodami drużyn Ochotniczych Straży Pożarnych. Mógłbym to robić niemal z zamkniętymi oczami, bo znałem tę ściankę doskonale. Tym razem jednak coś poszło nie tak… Ścianka się zachwiała, straciłem równowagę i spadłem… Efektem jest uszkodzenie kręgosłupa i wózek inwalidzki. Jedyną szansą na powrót do zdrowia jest kosztowna rehabilitacja...  W pamięci każdego strażaka zapisane jest mnóstwo dramatycznych obrazów, które chciałoby się wymazać. Ofiary wypadków, pożarów. Twarze konających osób, tląca się nadzieja, że uda się ich uratować… Koledzy obecni przy moim wypadku pamiętają trzask pękającego kręgosłupa u zdrowego, pełnego życia chłopaka, który jeszcze kilka godzin wcześniej jechał z nimi na akcję. Pamiętają nienaturalną sylwetkę spadającego, w sumie z niewielkiej wysokości (1,5 m), ciała. Pamiętają pierwsze próby udzielania pomocy, wzywanie karetki. Niepewność oczekiwania na diagnozę... W tym jednym momencie moje życie zostało wywrócone do góry nogami. Plany na przyszłość rozsypały się jak domek z kart. Straciłem pracę, którą lubiłem. Straciłem samodzielność i możliwość decydowania o sobie. Teraz karty rozdaje moje uszkodzone ciało, z którym przy pomocy intensywnej rehabilitacji próbuję dojść do ładu. Moje nogi są, ale jakby ich nie było. Do tego dochodzi częściowe porażenie górnych kończyn. Widzę efekty ćwiczeń, ale postęp idzie, a właściwie człapie, bardzo powoli… Potrzebuję wsparcia przy najprostszych czynnościach. Ubranie, toaleta, jedzenie. Mam już ponad 30 lat, a we wszystkich tych czynnościach musi mi pomagać mama... Mundur strażaka mogę założyć już tylko do okolicznościowej sesji zdjęciowej. Serce chce wyskoczyć z klatki piersiowej, kiedy słyszę charakterystyczny dźwięk syreny strażackiej, wzywającej do akcji. Widzę przez okno, jak chłopaki biegną, żeby załapać się na miejsce w wozie i móc zażegnać niebezpieczeństwo. Wyciągnąć węże, ugasić pożar. Siedzę wtedy bezradnie na moim osobistym wozie inwalidzkim i dobija mnie myśl, że teraz mogę co najwyżej pojechać do ogrodu podlewać trawę. W jakimś sensie już się do tego przyzwyczaiłem, ale wciąż bardzo trudno się z tym pogodzić. Co mi pozostaje? Intensywna rehabilitacja. To w tej chwili jedyna droga do uzyskania choćby odrobiny większej sprawności. Podczas ćwiczeń rozciągających likwidujemy przykurcze i zastane stawy. Na co dzień również staram się ćwiczyć, jednak nie są to ćwiczenia tak efektowne jak ćwiczenia z rehabilitantem. Jako strażak zawsze starałem się dbać o swoją formę i doskonale rozumiem, dlaczego dzisiaj to jest takie ważne. Zostałem raz jeszcze zakwalifikowany na turnus rehabilitacyjny, gdzie takich ćwiczeń będę miał od 4. do 6. godzin dziennie. Niestety, koszt tego turnusu, podobnie jak w poprzednich latach, w znacznym stopniu przekracza możliwości finansowe mojej rodziny. Dlatego raz jeszcze ośmielam się prosić o pomoc. Żaden strażak nie jedzie sam na akcję. Zawsze musi mieć wsparcie. Ja także o nie proszę. Wierzę, że z Waszą pomocą, odzyskam choć część utraconego zdrowia... To dla mnie bardzo ważne. Mariusz

5 600,00 zł ( 32.29% )
Still needed: 11 741,00 zł
Muslim Nasirov
Urgent!
Muslim Nasirov , 11 years old

DRAMAT❗️Pomóż wygrać rozpaczliwą walkę z białaczką❗️

Mój synek ma 9 lat. Tak bardzo cieszyłam się na jego narodziny. W głowie snułam plany i naszą szczęśliwą przyszłość. Nie sądziłam, że nasze życie tak szybko zmieni się nie do poznania, a najważniejsza będzie walka o każdy kolejny dzień. O to, by Muslim przeżył… Nasze problemy zaczęły się, gdy syn miał 1,5 roku. Przestał odpowiadać na swoje imię, stracił kontakt wzrokowy i rozwinął się problemy behawioralne. Po latach rehabilitacji, ciężkiej pracy i poszukiwaniach najlepszych specjalistów zdiagnozowano u niego autyzm. Nie mogłam iść do pracy, bo musiałam zajmować się synkiem. W 2020 roku Muslim poszedł do szkoły, do klasy integracyjnej, gdzie uczył się przez 2 lata. Nasz kolejny dramat rozpoczął się 21 czerwca 2022 roku. Zaczęło się od bardzo wysokiej temperatury. Odwiedziliśmy wielu lekarzy w miejscu zamieszkania, jednak nigdzie nie mogliśmy określić dokładnej diagnozy. Dostaliśmy leki, które nie pomogły. Węzły chłonne były ogromne, syn nie mógł jeść, stracił dużo na wadze, jego stan się pogorszył. Zwróciliśmy się do chirurga szczękowo-twarzowego o konsultację, gdzie wykonali USG, a lekarz powiedział, że w limfie nie ma ropy i zdiagnozował u nas zapalenie węzłów chłonnych.  Dwa tygodnie później zostaliśmy zabrani karetką z bardzo wysoką temperaturą do  Dziecięcego Szpitala Chorób Zakaźnych w Astanie. Tydzień później zdiagnozowano mononukleozę i przepisano ciężkie, silne antybiotyki. 15 lipca 2022 roku wypisano nas ze szpitala, wszystko było w porządku, cieszyliśmy się wspólnymi wakacjami.  We wrześniu Muslim poszedł do trzeciej klasy. Razem z rozpoczęciem roku szkolnego pojawiło się kolejne pogorszenie stanu zdrowia. Krwotoki z nosa, zmęczenie, ból nóg oraz częste wymioty. 10 września temperatura gwałtownie wzrosła do prawie 40 stopni! Leki nie działały. Syn został zabrany do szpitala. Hemoglobina znacząco spadła, lekarz zaproponował transfuzję krwi i szczegółowe badanie krwi w prywatnym laboratorium.  Po 3 dniach badanie krwi było gotowe. Lekarz prowadzący na podstawie wyników zdiagnozował u nas białaczkę limfoblastyczną. Zostaliśmy przeniesieni na oddział onkologii dziecięcej…  Zdecydowałam się szukać ratunku w Turcji. Po biopsji szpiku kostnego zdiagnozowano u syna ostrą białaczkę szpikową, czyli bardzo agresywną postać raka krwi. Wyniki zaczęły gwałtownie się pogarszać, stan syna pogorszył się. Nie mogliśmy ryzykować jego życia. Konieczne było rozpoczęcie pilnego leczenia, w przeciwnym razie stracilibyśmy czas… Lekarze w Turcji daj szansę mojemu synkowi. Szansę, która kosztuje fortunę… Dlatego błagam Was – nie bądźcie obojętni, pomóżcie uratować życie mojego jedynego dziecka. Mój syn naprawdę chce żyć i wrócić do normalności. Przeszedł już ponad połowę drogi, nasz lekarz prowadzący daje nam dużą szansę na wyzdrowienie. Teraz ważne jest, abyśmy nie przerywali leczenia! Rak jest bezlitosny… Nie będzie czekał. Mama  

76 910,00 zł ( 32.28% )
Still needed: 161 314,00 zł
Sławomir Trawiński
Sławomir Trawiński , 45 years old

Upadek z wysokości skazał Sławka na walkę o sprawność! Pomocy!

30 maja tego roku moje życie zmieniło się o 180 stopni! Mój ukochany mąż uległ bardzo poważnemu wypadkowi. To był dzień, jak każdy inny. Sławek od jakiegoś czasu samodzielnie stawiał wiatę dla maszyn rolniczych w naszym gospodarstwie. Tego dnia również pracował. Kiedy był na dachu, niepodziewanie załamała się po nim łata budowlana. Sławek spadł z 5 metrów! Na skutek upadku doznał ciężkiego urazu głowy, złamał rękę oraz miał przebite płuco... Mąż zawsze był pracowitym, zaradnym, aktywnym człowiekiem. Kochającym mężem i ojcem... Nigdy nikomu nie odmówił w potrzebie, jednak teraz to on potrzebuje pomocy innych. Wypadek sprawił, że wcześniej aktywny i całkowicie sprawny mężczyzna ostatnie 1,5 miesiąca spędził w śpiączce, przykuty do łóżka. Poważne urazy sprawiły, że do dzisiaj trwa walka o pełną samodzielność... Lekarze przekazali mi, że Sławek jest w stanie wrócić do pełnej sprawności. Gdy usłyszałam te słowa, po raz pierwszy od wypadku, mogłam głęboko odetchnąć. Jednak by było to możliwe, potrzebna jest  długa i intensywna rehabilitacja. Niestety wciąż nie jesteśmy w stanie określić dokładnej kwoty, którą potrzebujemy, ponieważ nie wiemy, ile czasu Sławek będzie potrzebował, aby wrócić do zdrowia. Jedyne czego jestem pewna to fakt, że będą to ogromne pieniądze. Od czasu wypadku musiałam zrezygnować z pracy, aby zająć się gospodarstwem, które prowadziliśmy razem z mężem i moimi dziećmi. Moja codzienność to teraz głównie szpital i gospodarstwo. Nie mam możliwości podjęcia dodatkowej pracy, a oszczędności nie pozwolą nam na opłacenie niezbędnego leczenia i rehabilitacji Sławka, dlatego z całego serca proszę Was o pomoc! Asia, żona Sławka   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

34 328,00 zł ( 32.26% )
Still needed: 72 055,00 zł