Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Allan Kuraś
Urgent!
2 days left
Allan Kuraś , 8 years old

By guz mózgu nie zabrał Allanka❗️Na pomoc!

Mój synek ma guza mózgu, nieoperacyjnego... Znajduje się w pniu mózgu i w każdej chwili może zacząć rosnąć! Allan do końca życia będzie już pacjentem onkologicznym. Ile to życie potrwa? Będę walczyć o to, żeby jak najdłużej! I żeby było szczęśliwe... Leczenie w Barcelonie jest naszą jedyną nadzieją, że tak będzie! Niestety, przed nami nie miesiące, a lata wyjazdów do tamtejszej kliniki, za każdym razem z duszą na ramieniu i myślą, czy tym razem guz będzie stabilny, czy leczenie wciąż działa... Nasza historia walki z guzem mózgu zaczęła się niewinnie. Na początku były tylko infekcje, jednak pojawiały się coraz częściej. Jeździliśmy od lekarza do lekarza, od szpitala do szpitala, ale diagnozy wciąż nie było... A potem okazało się, że jest znacznie gorzej, niż ktokolwiek podejrzewał – guz mózgu, glejak!  Allan ma guza na centralnym układzie nerwowym. Guz opłata fragment odpowiedzialny za wszystkie funkcje życiowe! Wystarczy, że się minimalnie przesunie, a mój syn umrze! Przy tak niebezpiecznym  nowotworze leczenie musi być idealnie dobrane. Każda pomyłka może być dramatyczna w skutkach! W Polsce właściwa diagnoza przeciągała się bez końca, nie były uwzględniane badania genetyczne guza, które przeprowadziliśmy za granicą! Dlatego, by ratować życie synka, skonsultowałam się z najlepszą kliniką w Europie. Tam dali nam nadzieję! Mój synek, z wesołego, aktywnego dziecka stał się cieniem siebie, dzieckiem z niepełnosprawnością, walczącym o każdy dzień... Obiecałam mu, że się nie poddamy, że wyzdrowieje! Muszę dotrzymać słowa!  Mam dwójkę dzieci. Nie mogę pozwolić, by problemy finansowe odebrały Allankowi szansę na życie! Nie mogę bezradnie czekać. Jednak dalsze leczenie w Barcelonie, dające mojemu synkowi szansę na wygrywanie z nowotworem, to kolosalne wydatki!  Allan niedawno kolejny raz przekroczył próg kliniki w Barcelonie, kolejny raz przeszedł szereg badań, aby dowiedzieć się, że mamy czas. Czas, aby dalej walczyć i nie poddawać się chorobie, bo to jeszcze nie koniec... Ostateczna walka przed nami, koszty leczenia wzrastają, lecz wiemy, że uda nam się wygrać dzięki Twojej pomocy. Dzięki leczeniu w Barcelonie Allan lepiej widzi, zostały mu odstawione leki na padaczkę, przez co czyje się o wiele lepiej i lepiej funkcjonuje! Okazało się, że przez błędną diagnozę w Polsce, przez 3 ostatnie lata synek bez sensu przyjmować tak obciążające organizm leki...  Mimo koszmarnej diagnozy i wszystkiego, co za i przed nami, Allanek nie poddaje się, dzielnie idzie do przodu. Obecnie guz jest stabilny, cieszymy się chwilą. Nie wiemy,  jak długo ona potrwa...  Z całego serca proszę o pomoc, o ratowanie życia mojego synka!  Proszę, pomóżcie... Sama nie dam rady... Adrianna, mama Allana ➡️ Licytacje dla Allana 🎥 Materiał o Allanku w TVP3 Kraków

242 944,00 zł ( 32.65% )
Still needed: 500 971,00 zł
Wiktoria Frączek
Wiktoria Frączek , 6 years old

Życie naznaczone ogromem bólu i cierpienia – pomagamy Wiktorii!

Choroba dziecka, a w zasadzie wiele chorób to cios prosto w serce, który sprawia, że świat pęka w pół, a życie na chwilę traci sens. Jeśli los zsyła Ci największą tragedię masz dwie opcje: poddać się i czekać bezczynnie na to, co przyniesie przyszłość lub zdusić bunt wobec świata, pokonać strach, zatrzymać łzy i walczyć o każdy dzień. Patrząc na ogromną wolę życia naszej córeczki stajemy do walki razem z nią, żałujemy tylko, że nie możemy przynajmniej części jej cierpienia wziąć na siebie…  Najtrudniejszą walkę – te o życie – Wiktoria stoczyła na samym starcie, w pierwszych swoich dniach. Wygrała. Niestety ze skutkami tego, co się wydarzyło, walczymy do dzisiaj. Każdego dnia robimy wszystko, co w naszej mocy, by odzyskała jak najwięcej sprawności.  Wikusia urodziła się w 28 tygodniu ciąży. Nie dość, że dużo za wcześnie, to z „bratem bliźniakiem”. Na imię mu było potworniak. To nowotwór zawierający elementy tkanek z różnych narządów... U noworodków jest on zlokalizowany w okolicy krzyżowej. Córeczka przy urodzeniu mierzyła 31 cm, z czego prawie połowę wielkości jej ciała zajmował nowotwór. Wiktoria od pierwszych dni musiała walczyć o życie. Tuż po narodzinach, zamiast w moje ramiona, trafiła na stół operacyjny i potem do inkubatora. Zamiast matczynego ciepła czuła chłód kabli i rurek, które ją oplatały. Modliliśmy się o to, by żyła, jednocześnie słysząc diagnozy, które raziły jak pioruny. Po resekcji guza ujawniły się kolejne choroby: całkowita obustronna głuchota, porażenie zwieraczy cewki moczowej i odbytu, kurczowe porażenie połowiczne, niedowład wiotki prawej kończyny dolnej. Wikusia przeszła wiele ciężkich chorób, operacji i zakażeń zagrażających jej kruchemu życiu. Od samego początku jej rozwój jest opóźniony, wymaga całodobowej opieki. Musiałam zrezygnować z pracy zawodowej, by móc w całości poświęcić się córeczce. Ciężar utrzymania spadł na głowę taty. Niestety koszty związane z codzienną opieką nad córką ciągle rosną i przerastają nasze możliwości. Kiedy patrzę w oczy mojej córki, widzę dziewczynkę, która przeżyła, chociaż po urodzeniu wróżono jej śmierć. Przypominam sobie wszystkie te chwile spędzone na oddziale dla noworodków i znów czuję ten sam strach. Wiem, że teraz cała jej przyszłość jest w naszych rękach. Jako rodzice musimy zrobić wszystko, by mogła walczyć o swoją sprawność. Niestety ta droga jest długa i wyboista, ale jako rodzice walczący o własne dziecko nie możemy z niej zawrócić. Naszym obowiązkiem i największym marzeniem jest zapewnienie dziecku jak najlepszego życia. My zamierzamy ten obowiązek wypełnić. Przed Wikusią dalsza rehabilitacja, na którą zaczyna brakować nam już pieniędzy. Do tego dochodzą dodatkowe koszty: cewniki wymieniane co trzy godziny, środki higieniczne oraz leki. Rocznie daje to kwotę ponad 30 tysięcy! Bezsilność jest gorsza niż strach. Naszą nadzieją jesteś Ty, dlatego prosimy, pomóż nam walczyć o przyszłość naszej córki... Rodzice

14 386,00 zł ( 32.62% )
Still needed: 29 708,00 zł
Sandra Bekierz
Urgent!
Sandra Bekierz , 34 years old

Trwa dramatyczna walka o życie Sandry❗️Potrzebna PILNA pomoc❗️

Nigdy nie sądziłem, że można tak się bać… Mieliśmy żyć długo i szczęśliwie… Mamy wspólne marzenia i z każdym dniem realizowaliśmy rodzinne plany. Dzisiaj to wszystko nie ma żadnego znaczenia. Właśnie toczymy nierówną walkę z okrutnym przeciwnikiem i czasem... Moja żona może umrzeć, a ja mogę stracić cały mój świat. Sandra ma 34 lata. Jest kochaną żoną i mamą trójki wspaniałych dziewczyn: Oliwki, Amelki i Zuzi, a także towarzyszką jej ulubienicy – owczarka Luny. Nikt z nas nie mógł przeczuwać tragedii, jaka już za chwilę miała wkroczyć w nasze życie. 13 grudnia 2023 roku Sandra odebrała rutynowe wyniki z badania krwi, które wskazywały na nieprawidłowości. Natychmiastowo wykonane USG jamy brzusznej odkryło przed nami okrutną prawdę, na którą nikt z nas nie był gotowy – Sandra ma guza wątroby. Kolejne badania, w tym tomografia komputerowa, potwierdziła przypuszczenia lekarzy. Wynik zabrał nam grunt pod nogami: RAK, złośliwy rak IV stopnia, nowotwór przewodów żółciowych wewnątrzwątrobowych z przerzutami do miednicy, kręgosłupa i żeber oraz limfodenopatia węzłów chłonnych. Usłyszałem, że życie mojej kochanej żony i mamy naszych dzieci, jest w śmiertelnym zagrożeniu! Byłem przerażony. Jak to możliwe, że nic wcześniej nie zauważyliśmy? Dlaczego akurat ona? W głowie miałem tysiące pytań, na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi... Niestety, w naszym mieście nie było ratunku dla mojej żony, dlatego musieliśmy poszukać pomocy gdzieś indziej. Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie się w Gdańsku. Sandra przyjmuje chemioterapię systemową, która niestety nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Dodatkowo w swoją dietę musi włączyć żywienie przeznaczenia medycznego, suplementacje wspomagające wycieńczony organizm oraz odbywać szereg konsultacji specjalistów i być pod opieką psychologa. To wszystko nie jest refundowane z NFZ. W dodatku dojazd do położonego 600 kilometrów od naszego miejsca zamieszkania szpitala i związane z tym wysokie koszty dojazdu i zakwaterowania bardzo obciążają nasz budżet.  Nie mogłem jednak stać bezczynnie i patrzeć na to, jak moja żona umiera... Jak każdego dnia zastanawia się, czy dożyje jutra. Czy doczeka Komunii córki, czy będzie mogła zaprowadzić dzieci 1 września do szkoły... Widzę jej cierpienie każdego dnia i nie ma we mnie na to zgody. Przecież gdzieś musi być ratunek dla mojej żony, to było aż wręcz niedorzeczne... Zaczęliśmy szukać pomocy w innych państwach. W końcu się udało! Dostaliśmy odpowiedź z Izraela z kliniki, która jest pionierem w leczeniu nowotworów. Usłyszeliśmy, że istnieje szansa na leczenie dla Sandry, niestety ta szansa ma ogromną cenę. Klinika w Izraelu musi przeprowadzić badanie molekularne, które polega na znalezieniu uszkodzonego genu, aby dobrać do niego odpowiedni protokół leczenia. Jest to leczenie celowane bezpośrednio w uszkodzony gen, dzięki czemu szanse na to, że moja żona przeżyje, są naprawdę duże. Musimy skorzystać z tej szansy. Wydałem już wszystkie oszczędności życia, by ratować Sandrę. 21 kwietnia wylatujemy do Izraela na badania. Sam koszt badań i przelotu to kwota ponad 40 tysięcy złotych. Całe leczenie w zależności od protokołu może opiewać na kwotę ponad półtora miliona złotych. Równocześnie chcemy rozpocząć leczenie uzupełniające w Niemczech, by jak najsilniej zadziałać na naszego przeciwnika. Koszt leczenia opiewać może w granicach miliona złotych. To wstępne założenia, ale już teraz to ogromne sumy, których nigdy nie będę w stanie zgromadzić... Proszę, choć nie jest mi łatwo... Proszę o pomoc. Każde wsparcie, złotówka, udostępnienie zbiórki są w tym przypadku nie na wagę złota, lecz życia! Muszę ratować żonę przed śmiercią, muszę, nim choroba wyrwie ją z objęć naszych ukochanych dzieci...  Paweł, mąż Sandry ➡️ Wspieraj Sandrę poprzez licytacje na Facebooku

1 039 715,00 zł ( 32.57% )
Still needed: 2 151 775,00 zł
Marcin Radzewicz
Marcin Radzewicz , 51 years old

Dwa słowa diagnozy zmieniły tak wiele! Proszę o wsparcie!

Marskość wątroby. Zaledwie dwa słowa, a zmieniły w moim życiu tak wiele. Zwyczaje, przyzwyczajenia, dietę, styl życia. Po uzyskaniu takiej diagnozy należy od razu podporządkować się warunkom, jakie stawia choroba. Każde zawahanie, każdy sprzeciw może okazać się tragiczny w skutkach... Dokładnie 2 lata temu zauważyłem, że z moim zdrowiem i ciałem dzieje się coś niepokojącego. Zaczęło się od refluksu żołądkowego, którego pomimo wdrożonego leczenia, nie dało się wyleczyć. Z czasem zauważyłem, że moje nogi są opuchnięte, a brzuch nienaturalnie duży. Zgłosiłem się do lekarza, zrobiliśmy szereg badań i tak właśnie poznałem diagnozę.  Stwierdzono wodobrzusze i marskość wątroby. Byłem naprawdę zaskoczony i przygnębiony tą informacją. Rozpoczęliśmy leczenie farmakologiczne, które z czasem okazało się niewystarczające. Lekarz zalecił leczenie szpitalne. Obecnie jestem częstym pacjentem szpitali. Otrzymuję kroplówki, regularnie wykonuję wszystkie badania, jestem pod opieką specjalistów. Walczę także z żylakami przełyku, przez co regularnie przechodzę zabieg opaskowania.  Choroba przyniosła ze sobą cały bagaż niechcianych komplikacji. Zmagam się z częstymi krwawieniami przełyku, mam nadżerki żołądka, przepuklinę, która wykluczyła mnie niemal ze wszystkich aktywności. Cierpię na niedokrwistość, dlatego już kilkukrotnie konieczne okazało się przetaczanie krwi. Z uwagi na zły stan zdrowia musiałem zrezygnować z pracy. Nie mogę dźwigać, nie mogę się przemęczać. Stosuję rygorystyczną dietę. Prawdopodobnie w przyszłości przejdę przeszczep wątroby. Teraz najważniejsze jest to, bym systematycznie przyjmował wszystkie leki. Niestety, najważniejszy z nich jest bardzo drogi.  Diagnoza przyszła nagle i niespodziewanie. Chcę prosić Was o odrobinę wsparcia w tej walce, dzięki czemu będę mógł zapewnić sobie potrzebne leczenie. Każda złotówka będzie dla mnie dużym odciążeniem! Marcin Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

693,00 zł ( 32.56% )
Still needed: 1 435,00 zł
Kamil Kaczmarczyk
Urgent!
Kamil Kaczmarczyk , 32 years old

Firefighter with a brain tumor - fighting for his life ❗️Help needed!

My name is Kamil, I am 31 years old, I am a firefighter and a CrossFit trainer by profession and passion. I have always been an  optimist, physically active, caring for myself my health and especially for others, embracing life, with goals and  dreams... Until everything collapsed because cancer appeared - a brain glioma, a diffuse astrocytoma with a diameter of almost 6 cm. In an instant, my optimism faded and it was replaced by fear and terror. Glioma appeared suddenly and turned my life upside down. Service and training were replaced by doctor visits and quick, difficult decisions. I  struggle with one of the most aggressive and dangerous brain tumors. A month after learning about the diagnosis, I underwent a complicated and long operation. Unfortunately, the tumor remained... Due to its size and location, it could not be completely removed. I am facing long and unfortunately expensive treatment, which is the only chance to support my body in the fight against cancer. So far, I have fought for the health and lives of others in fires and accidents. Now I have to fight for myself to return to a normal, healthy life. Only with your help I will be able to achieve this and have more hope and a chance at life. The funds from the collection will be entirely allocated to non-reimbursed therapies, pharmacological and medical support, necessary supplementation and re-surgeries. The total cost of treatment over an annual period was estimated at approximately USD 150,000. - I am ready to take all possible actions to get back to health! I won't give up, but I need YOUR help to WIN the biggest BATTLE with CANCER. Please Help Me recover and Live! Thank you for all your donations and prayers. 

207 833,00 zł ( 32.56% )
Still needed: 430 465,00 zł
Marcin Nieporęcki
Marcin Nieporęcki , 44 years old

Ukochany mąż i ojciec pozbawiony świadomości... Potrzebna pomoc❗️

Od 17 lat z moim mężem Marcinem mieszkamy w Polsce. Mamy cudowną, 14-letnią córkę i niczego nam nie brakowało. Ale to wszystko, nasze życie zmieniło się o drastyczne 180 stopni 22 listopada 2023 roku.  Wtedy Marcin doznał krwawienia śródmózgowego z przebiciem do komór z embolizowanej przed laty malformacji naczyniowej. Skutek to hospitalizacja w klinice neurochirurgii.  Jego walka o życia wraca do naszych myśli jak najgorszy koszmar… A obecnie mąż nadal jest pod respiratorem, po tracheotomii i ma założony PEG. Czasem otwiera oczy, błądzi nimi po sali, ale nie ma z nim kontaktu.  Zostałyśmy z córką same. Moja rodzina jest daleko, teść choruje i też wymaga pomocy, a tydzień temu zmarła mama Marcina. O czym mąż nawet nie wie, bo stało się to kiedy przebywa w śpiączce.  Moja praca nie pozwala na pokrycie ogromnych kosztów leczenia, a niedawno otrzymałam informację o przewidywanym w najbliższym czasie wypisie męża z OIT oraz braku możliwości przeniesienia go do Kliniki Neurochirurgii Szpitala z powodu braku miejsc.  Polecono mi znalezienie innej placówki, która zapewniłaby należytą opiekę neurochirurgiczną i rehabilitacyjną męża. Ale orientacyjny koszt leczenia w placówce w Konstancinie to 20 tys. zł/miesięcznie! Dlatego bardzo proszę o pomoc… Razem z córką postanowiłyśmy sprzedać samochód, by pokryć koszty leczenia, a to wciąż zaledwie kropla w morzu potrzeb. Same nie damy sobie rady i możemy jedynie liczyć na Was i Wasze dobre serca. Proszę, pomóżcie mi odzyskać męża i sprowadzić go do domu. Dina

83 099,00 zł ( 32.54% )
Still needed: 172 221,00 zł
Beata Osuch
Beata Osuch , 45 years old

Dzięki Twojemu wsparciu mam szansę na lepszą przyszłość... Pomocy❗️

Moja codzienność nie należy do najprostszych… Nie mogę podjąć żadnej pracy, bardzo rzadko wychodzę z domu… Jest mi niezwykle trudno. Potrzebuję pomocy, bo sama nie dam sobie rady. Proszę, zapoznaj się z moją historią. Lista moich diagnoz jest długa… Stwierdzono u mnie zmiany degeneracyjne stawów kolanowych, torbiel Bakera, zmianę ogniskową w mózgowiu i zaburzenia napadowe, które są jeszcze w trakcie dalszej diagnostyki. Utrzymuję się z renty, która nie wystarczy na pokrycie wszystkich codziennych potrzeb i zakupu leków… Wychowuję również syna, który też ma problemy zdrowotne. Chciałabym zapewnić mu wszystko, ale jak, skoro środków brakuje na utrzymanie jednej osoby… Moja sprawność fizyczna i psychiczna z dnia na dzień jest niestety coraz gorsza… Marzę o tym, by wrócić jeszcze do pracy, spełniać się zawodowo, korzystać z życia. Nie wiem, czy to będzie kiedykolwiek możliwe… Jestem zmuszona poprosić o pomoc. Choroby, które u mnie zdiagnozowano, obciążają nie tylko moje finanse, ale przede wszystkim samopoczucie i możliwość samodzielnego, prawidłowego funkcjonowania. Bardzo proszę o wsparcie… Jesteście moim ratunkiem… Beata

1 731,00 zł ( 32.53% )
Still needed: 3 589,00 zł
Patrycja Radziach
Urgent!
Patrycja Radziach , 13 years old

❗️Patrycja ma 13 lat i mierzy zaledwie metr - czy zdążymy z ratunkiem?

"Mamo, zrób coś, żebym urosła..." - te słowa łamią mi serce za każdym razem… Wobec tej prośby jestem zupełnie bezradna! Operacja to nasza jedyna szansa! Potrzebna jest pomoc, bo jesteśmy zadłużeni po uszy! Błagam o ratunek! Patrycja jest wyjątkowa. W innej rzeczywistości, świat stałby przed nią otworem, niestety w starciu z poważną chorobą jesteśmy całkowicie bezradni, a Pati jest skazana na kolejne bariery i ból, który momentami staje się nie do wytrzymania…  Hipochondroplazja - ta diagnoza brzmi jednocześnie zagadkowo i przerażająco. Moja córka ma 11 lat i mierzy zaledwie metr. Choroba to nie tylko niski wzrost, ale także szereg powikłań, z którymi borykamy się każdego dnia… Moja córka cierpi na dolegliwości związane z bólem kręgosłupa, zmianami w biodrach czy szpotawością nóg. Brzmi banalnie? To tylko pozory…. Codziennie patrzę na cierpienie mojego dziecka i najbardziej boli mnie to, że nic nie mogę zrobić.  Na zdjęciu widać różnicą wzrostu między 11-letnią Patrycją a jej 8-letnim bratem. Chciałabym móc powiedzieć mojej córce, że to tylko etap przejściowy, że niebawem będzie po wszystkim, ale nie mogę jej okłamać. Nie mogę też ryzykować, że nie dotrzymam danej obietnicy, bo kwota, którą muszę uzbierać, by zawalczyć o przyszłość mojej córki jest ogromna. O Paley European Institute dowiedziałam się dość późno, ale to tam otrzymaliśmy nadzieję na widoczne zmiany. Lekarze zakwalifikowali Pati do operacji, zapewniając, że zmiana będzie widoczna i odczuwalna w codziennym funkcjonowaniu.  Naszym przeciwnikiem jest nie tylko choroba, ale też postępujący czas, bo w miarę rozwoju poszczególnych układów, przeprowadzenie operacji staje się coraz większym wyzwaniem dla lekarzy. Wiem, że decydując się na zabieg muszę zaufać najlepszym specjalistom. Ogromnej kwoty na pokrycie kosztów leczenia potrzebujemy jak najszybciej! Od zielonego paska zbiórki zależy wiele - przyszłość, sprawność, zdrowie (nie tylko fizyczne, ale też dobrostan psychiczny mojej córki).  Patrycja ma marzenia i ambicje - marzy o medycynie, możliwości nauki, rozwoju. Co jednak, jeśli już na starcie jej szanse są bliskie zera? Niski wzrost nie pozwoli jej nigdy dosięgnąć do stołu operacyjnego. Widzę w jej oczach łzy rozczarowania, smutku i złości, ale też ogromną determinację. Ona daje z siebie wszystko, intensywnie ćwiczy, stara się, dzielnie znosi ból.  A ja chciałabym jej dać to, co teraz wydaje się zupełnie poza naszym zasięgiem. Możliwości. Szansę. Proszę, podaj nam pomocną dłoń! Jeszcze nie wszystko stracone, nadzieja to wszystko, co w tym momencie mamy.  ➡️ Patrycji możesz pomóc też przez LICYTACJE - KLIK!

172 116,00 zł ( 32.52% )
Still needed: 357 043,00 zł
Beata Czyżewska
Beata Czyżewska , 49 years old

Mama nas słyszy, reaguje na nasz głos, zaczęła chodzić! Błagamy, pomóż nam w walce o mamę!

Chcieliśmy chronić siebie nawzajem, ale życie brutalnie pokazało nam, że nie można mieć wszystkiego pod kontrolą. Byliśmy za granicą, gdy doszło do dramatycznego zatrucia organizmu naszej mamy Beaty. I chociaż natychmiast udaliśmy do szpitala, by ją ratować, a jej ciało broniło się jak mogło, doszło do rozległego udaru… Do Polski mogliśmy wrócić dopiero po pięciu miesiącach od tej tragedii.  Mama zapadła w śpiączkę, a zgoda lekarza na podróż samolotem była kluczowa. Odżywiana jest za pomocą PEGa, a w gardle ma rurkę tracheotomijną. Od kiedy było to możliwe rozpoczęliśmy rehabilitację i pracę z logopedą. Niestety, z braku środków musieliśmy zaprzestać rehabilitacji i najlepiej jak potrafimy, zajmujemy się mamą w domu.  Razem z braćmi i tatą czuwamy przy niej, by niczego jej nie brakowało oraz by wiedziała, że jesteśmy blisko. Z rodzeństwa jestem najstarsza i zdecydowałam się przerwać studia, by być przy mamie oraz, by tata mógł pracować. Musimy sobie wspólnie pomagać i walczyć o zdrowie mamy – to jest teraz najważniejsze. Regularna fizjoterapia dawała widoczne postępy, mama była w stanie przejść kilka kroków wspierając się o drugą osobę. Dążymy też do tego, by usunąć rurkę tracheomijną z nadzieją, że wkrótce odzyska głos i mowę.  Mama słyszy i rozumie co do niej mówimy. Poprosiłam, by mnie przytuliła a ona wyciągnęła w moją stronę rękę. Choć jest słaba wie, że jest w domu z kochającą ją rodziną. To daje nam siły i wiarę, że małymi kroczkami mama będzie odzyskiwała zdrowie i sprawność.W tym momencie blokuje nas brak środków na pokrycie leczenia i rehabilitacji.  Instytut Neurorehabilitacji w Olsztynie przygotował program specjalistycznego wsparcia dla naszej mamy. Koszt dwunastu tygodni wynosi około 60 tysięcy złotych. Każdy dzień to strata wielu godzin rehabilitacji i terapii pokrewnych. Już teraz widzimy, że dni mijają a jej się nie polepsza. Nie wyobrażam sobie tego, że brak pieniędzy może być wyrokiem skazującym ją na taki stan do końca życia.  Każdego dnia modliłam się, by ten wypadek okazał się tylko złym snem, koszmarem, z którego za chwilę się obudzę. Proszę o cud, który uwolni mamę od cierpienia. Wiem, że dobro ludzkie ma niezwykłą siłę. Potrzebujemy tej siły, by nasza mama odzyskała dawne życie. Rodzina Beaty – dzieci i mąż

19 130,00 zł ( 32.47% )
Still needed: 39 770,00 zł