Podczas wspinaczki spadł z 6 metrów. Sławek potrzebuje Twojej pomocy!
Nigdy nie przypuszczałem, że to, co kocham najbardziej, stanie się powodem moich największych zmartwień… Sport to zdrowie, ale czasami to zdrowie odbiera. Jeden dzień sprawił, że całe moje dotychczasowe życie się zmieniło… Od 2 lat walczę o to, by je odzyskać. Potrzebuję pomocy i dlatego Cię o nią proszę, bo jest mi potrzebna właśnie teraz… Zawsze prowadziłem aktywny tryb życia: turystyka wysokogórska i górska, narty, żeglarstwo, w tym morskie, pływanie, jazda na rowerze… Uwielbiałem sport i ruch na świeżym powietrzu. Znajomi dopytywali mnie wciąż, skąd mam tyle pozytywnej energii, a to wytwarzane w trakcie wysiłku endorfiny dawały mi tak pozytywnego „kopa”. Wśród sportów, których nie spróbowałem, a zawsze chciałem, była wspinaczka. Kurs wspinaczkowy był na liście moich największych marzeń, a ja zawsze wierzyłem, że marzenia są po to, by je spełniać. Przyjaciele czasem żartowali, mówiąc – „ty, Sławek, ekonomista, ślęczący przy tych swoich tabelkach, będziesz się gdzieś wspinał?” Odpowiadałem: „A dlaczego nie?” W końcu udało mi się zapisać i zapłacić na kurs. Cóż – niektórych marzeń lepiej nie spełniać. Zawsze byłem człowiekiem bardzo odpowiedzialnym. Byłem też świadomy tego, że sport wiąże się z ryzykiem kontuzji, dlatego bardzo skrupulatnie przygotowywałem się do jakichkolwiek sportowych wyzwań. Nie sądziłem jednak, że inni mogą zaniedbać te przygotowania. Że ci, od których będzie zależeć zdrowie i życie innych, mogą zawieść, nie dopilnować zabezpieczeń. Spadłem z wysokości 6 metrów. Powinna mnie zabezpieczyć lina. Tak się jednak nie stało. Osunąłem się po ścianie, runąłem na głaz. Złamałem kręgosłup. Jego odłamki przebiły rdzeń kręgowy. Nie straciłem przytomności, czułem tylko obezwładniający ból. Helikopter zabrał mnie do szpitala. Tam zbadano mnie, przeszedłem operację. Uszkodzenie rdzenia kręgowego... Pierwsze, co poczułem, gdy usłyszałem diagnozę, to taką ścianę, mur odgradzający mnie od mojego poprzedniego życia. Od radości, uczucia letniego wiatru na twarzy, od podejmowania nowych wyzwań. I pamiętam też, za chwilę pojawiła się myśl, że ja ten mur mogę zburzyć, że to się musi udać. Nie należę do osób, które się poddają. Bałem się, że lekarz powie, że nie ma szans, że nigdy nie będę chodził. On jednak był ostrożny w rokowaniach… Nie odebrał mi jednak nadziei. Powiedział, że mam walczyć, bo wszystko zależy od efektów rehabilitacji. Od 2 lat całe moje życie jest podporządkowane temu, żeby odwrócić skutki wypadku. Po wielu miesiącach ciężkiej, bolesnej pracy – chodzę, ale za pomocą kul albo kijków… Z łóżka przesiadłem się na wózek inwalidzki, potem zamieniłem go na kule, a teraz walczę o to, by zostawić je w kącie i poruszać się bez nich. Niestety, mam trudności z utrzymaniem równowagi i często się przewracam, co powoduje kontuzje, a nawet złamania. Do tego dochodzą bóle i skurcze w nogach. Rehabilitanci określają mój sposób chodzenia jako "chód patologiczny", z dużą jednak nadzieją na poprawę. Potrzebna jest dalsza rehabilitacja! Niestety - nawet dla osób niepełnosprawnych w stopniu znacznym tak jak ja, czas oczekiwania na rehabilitację w ośrodkach lub oddziałach szpitalnych na NFZ wynosi do kilku lat, a pobyt może odbyć się tylko raz w roku. Tymczasem ja muszę ćwiczyć codziennie! Nie mogę zaniedbać rehabilitacji, bo nie tylko nie będę posuwać się do przodu, ale też cała dotychczasowa praca przepadnie… I ortopeda, i neurolog są zgodni – jest dla mnie szansa powrotu do zdrowia! Konieczna jest jednak rehabilitacja, uwzględniająca nowoczesne metody i urządzenie, takie jak ćwiczenia na egzoszkielecie czy komora baryczna. Takie zajęcia nie są jednak refundowane przez NFZ i dostępne wyłącznie prywatnie. Dlatego proszę o pomoc… Jestem na rencie, po pół roku zwolnienia lekarskiego straciłem pracę. Organizator kursu nie przyznaje się do winy – trwa sprawa. Ubezpieczyciel odmówił wypłacenia odszkodowania. Choć była to turystyka rekreacyjna, którą uprawiają nawet małe dzieci, a nie sportowa, uznano, że powinienem mieć ubezpieczenie od sportów ekstremalnych, a nie od nieszczęśliwych wypadków… Obiecałem sobie i córce i żonie, że zburzę ten mur, który oddzielił mnie od życia, które kocham. Już część udało mi się zburzyć i bardzo chciałbym, by zniknął całkowicie. Wiem, że mam na to szansę i zrobię wszystko, by ją wykorzystać, potrzebne mi są tylko środki, bym mógł dalej walczyć. Bardzo proszę o pomoc, bo wiem, że dzięki Twojemu wsparciu moja walka – ta najważniejsza - skończy się zwycięstwem.