Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Szymon Kolano
Pilne!
7:05:36  do końca
Szymon Kolano , 18 lat

❗️Nowotwór nie ma kwarantanny, Szymon walczy z czasem! Potrzebna pomoc!

Izolatka na oddziale onkologii. Szymek jest już tam od ponad miesiąca – walczy ze złośliwym nowotworem. Przed nim czwarty cykl chemioterapii. Przez sytuację z epidemią w szpitalu odwiedzać może go tylko mama. Z tatą widuje się tylko przez okno...  Szansą na pokonanie nowotworu jest operacja wycięcia guzów w klinice w Tubingen. Obecnie czekamy na szczegółowy kosztorys, ale wiemy już, że będzie to kwota rzędu kilkuset tysięcy złotych. Prosimy, pomóż nam uwolnić Szymka od nowotworu! Szymek to mój młodszy brat. Zanim zapadła diagnoza, niepokoiły nas u niego bóle pleców, które lekarze i rehabilitanci tłumaczyli bólami wzrostowymi lub przeciążeniem podczas ćwiczeń. Niestety objawy, zamiast słabnąć, nasilały się. W połowie stycznia pojawił się bardzo silny ból nogi – tak dokuczliwy, że wybudzał Szymona w nocy, uniemożliwiał siedzenie. Neurolog dziecięcy stwierdził rwę kulszową i polecił wykonać rezonans.  W chwili otrzymania wyniku badań nasz świat runął. Na kości krzyżowej był 7-centymetrowy guz. Dalsze badania ujawniły kolejnego guza w śródpiersiu i zajęcie szpiku komórkami nowotworowymi. Diagnoza: niskozróżnicowany nowotwór neuroektodermalny. Natychmiast podjęto decyzję o 6 cyklach chemii – zaczęła się wycieńczająca walka. Od guza na kości krzyżowej porażony został nerw lewej nogi. Szymon ma problemy z chodzeniem. Ból jest tak silny, że nie jest w stanie nawet dotknąć nogi.  Wszyscy jesteśmy sparaliżowani strachem i swoją bezradnością. W międzyczasie na świat spadła epidemia koronawirusa, która dodatkowo utrudnia naszą walkę i obciąża psychikę Szymka. Konieczna jest całkowita izolacja, obowiązuje zakaz odwiedzin. Jeśli się widzimy, to tylko przez okno. Szymka może odwiedzać tylko mama. Ciężko to wszystko znieść, będąc z dala od siebie… Gdy przyszły wyniki biopsji potwierdziły się najgorsze przypuszczenia – to bardzo rzadki i agresywny nowotwór – mięsak tkanek miękkich. Rozpacz ściska mi gardło, ale i motywuje do działania i szukania wszelkich dodatkowych informacji, specjalistów, organizacji. Zaczęłam szukać ratunku za granicą! Dowiedziałam się o lekarzu, który specjalizuje się w tego rodzaju nowotworach. To dr Schuhmmann z kliniki w Tubingen w Niemczech. Leczenie będzie obejmowało operacje usunięcia guzów, immuno i protonoterapię. Od razu wysłałam do kliniki dokumentację Szymka. Obecnie czekam na wiadomość zwrotną. Dokładny koszt i orientacyjny czas rozpoczęcia leczenia mamy poznać w tym tygodniu.  Wiadomość z kliniki w Niemczech może przyjść w każdej chwili, dlatego musimy być przygotowani. Nowotwór nie czeka, nie da nam dużo czasu... Mój brat ma dopiero 13 lat i przed sobą całe życie, dlatego musimy zrobić wszystko, by go ratować. Proszę Cię o pomoc, by nasz onkologiczny koszmar wreszcie się skończył... Siostra i rodzice Szymka

115 577 zł
Dariusz Postek
Dariusz Postek , 49 lat

Świat zamknięty w czterech ścianach. Pomagamy Darkowi!

Jedna chwila, jedno zdarzenie, które wywróciło wszystko. Zniszczyło moje zwyczajne dotychczasowe życie. Było źródłem bólu, cierpienia, wielu wylanych z bezsilności łez. Człowiek chciałby cofnąć czas, podjąć inną decyzję. Pojawić się w danym miejscu kilka chwil wcześniej lub później. Czasami to się jeszcze udaje we śnie, ale potem przychodzi rzeczywistość, która nie pozostawia wątpliwości. Prawej nogi już nie ma w dużej części, a lewa nie nadaje się do użytku. Trudno wracać do wspomnień, które sprawiły, że moje życie nie wygląda tak, jak bym tego chciał. Uległem poważnemu wypadkowi, straciłem jedną nogę, a druga została tak złamana, że jest obecnie niesprawna. Po wielu tygodniach spędzonych w szpitalnym łóżku trzeba było wrócić do swoich czterech ścian. Do miejsca nieprzygotowanego na pojawienie się w nim osoby niesprawnej. Takiej, która potrzebuje wsparcia... Dziś jestem w stanie poruszać się jedynie na wózku inwalidzkim i mam świadomość, że do końca swoich dni już trudno będzie bez niego funkcjonować. Drobne rzeczy, na które człowiek wcześniej nie zwracał uwagi, takie jak schody, czy zbyt wysokie krawężniki, nagle stały się ekstremalnie wymagającym torem przeszkód. Wiem, że nogi nie odzyskam już nigdy, ale cały czas wierzę w to, że mogę być samodzielnym człowiekiem, takim, który jest w stanie poradzić sobie w jak największym stopniu bez pomocy innych osób. Mój świat zamknięty jest w czterech ścianach, a ja tak marzę, by się z niego wydostać... Mam dopiero 45 lat i mnóstwo dni na tym świecie przed sobą. Cały czas powinienem się rehabilitować, żeby utrzymywać odpowiednią formę fizyczną, jednak koszty turnusów są dla mnie zbyt duże. Nie ma szans, żebym sobie sam poradził. Po prostu… Tak trudno mi prosić o pomoc, ale wiem, że bez Was nie dam rady… Dariusz

13 706,00 zł ( 76,82% )
Brakuje: 4 134,00 zł
Julia Widera
Julia Widera , 15 lat

Julcia walczy o życie i zdrowie - padaczka zmieniła je w piekło❗️Ratunku!

Wzywamy do pełnej mobilizacji! Z Julką jest naprawdę źle… Ta zbiórka miała być inna, ale telefon do mamy dziewczynki pokazał nam, że sytuacja jest dramatyczna. Julka w czwartek trafiła na OIOM, dziś samolot medyczny zabrał ją do szpitala w Gdańsku. Co minutę jej małym ciałem szarpią serie ataków… Drgawki, brak oddechu… Julcia przestała mówić, traci kontakt, jest przerażona. Pilnie potrzebna jest pomoc! Do zebrania będzie prawdopodobnie około 200 tysięcy złotych... Rodzice Julki błagają o ratunek: Codziennie jeździmy do szpitala, w którym leży nasza córeczka. Możemy zobaczyć ją tylko na chwilę… Na oddziale wprowadzono restrykcyjne zalecenia co do odwiedzin z powodu pandemii. Gdy wychodzimy, Julka płacze, my też… Powtarzamy, że to minie, że musi być silna. Płacze, że ona już nie chce, że nie ma już siły… Widok jej łez i cierpienia łamie nam serce. Jesteśmy bezradni wobec jej choroby. Lekarze też… Tylko 2 lata dane nam było cieszyć się zdrową córeczką. Potem zaczął się szpitalny koszmar. Julka z dnia na dzień czuła się coraz gorzej… Zespół hemolityczno-mocznicowy - tak brzmiała diagnoza, która wywróciła nasze życie do góry nogami. Nerki Julci przestały pracować, córeczka spuchła tak, że ledwo było widać jej oczy… Podłączono ją do maszyny, która dializowała ją przez 20 godziny na dobę. Już wtedy nasz świat się rozsypał, wiedzieliśmy jednak, że musimy być silni, by być wsparciem dla Julci. Modliliśmy się, by choroba zniknęła. Po trudnych 6 tygodniach nasze modlitwy zostały wysłuchane… Nerki podjęły pracę, są jednak uszkodzone na zawsze. Myśleliśmy, że już nic gorszego w życiu nas nie spotka. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że prawdziwa walka o życie Julci jest dopiero przed nami.  Gdy Julka miała 9 lat, zaczął się nasz prawdziwy koszmar. Córeczka cały czas wymiotowała, lekarze badali żołądek… Gdy straciła przytomność, trafiliśmy na dziecięcy oddział neurologiczny. Dopiero tam powiedziano nam, że to padaczka… Mimo wdrożenia leczenia choroba przybrała na sile. Julcia zaczęła mieć ataki o ogromnej sile. Wykrzywiała jej się buzia, ciałem wstrząsały drgawki, ręce i nogi paliły piekącym bólem. Traciła przytomność… W jednej chwili śmiała się, biegała, jeździła na rowerze. W drugiej leżała na podłodze z oczami wywróconymi na drugą stronę, drgając i walcząc o życie. Jeździliśmy od lekarza do lekarza, próbowaliśmy różnych leków, ale padaczka uodparniała się na każdy z nich. Choroba w mgnieniu oka przejęła kontrolę nad naszym życiem… Zniknęła beztroska, zaczęło się życie pod dyktando strachu. Każdy dzień to lęk, czy kolejny atak nie będzie tak mocny, że skończy się wezwaniem karetki i szpitalem. Każda noc to czuwanie, żeby Julka nie zrobiła sobie krzywdy, a przy ataku nie udusiła własną śliną. Napady to ogromne obciążenie dla mózgu, straszny wysiłek. Córeczka przestała pisać, czytać, zaczęła mieć kłopoty z mową, pamięcią. Przestała chodzić do szkoły. Wcześniej marzyła o tym, by być nauczycielką… W październiku Julka wpadła w stan padaczkowy. Ataki miała praktycznie cały czas… Najpierw co 15 minut, potem co 5, a na koniec już co minutę… Trudno to opisać, jeszcze trudniej przeżyć. Z oczu same kapią łzy – człowiek, gdyby mógł, zabrał jej ten cały ból, sam zachorował, żeby tylko ona przestała cierpieć! Julka przez 5 dni była w śpiączce. Patrzyliśmy, jak nasze wymęczone chorobą dziecko śpi i modliliśmy się, by burza w jej główce zniknęła na zawsze… Niestety, po przebudzeniu choroba wróciła ze zdwojoną siłą. Spędziliśmy na OIOM-ie 3 tygodnie, patrząc, jak padaczka zabija nasze dziecko. Kiedy kończył się jeden atak, zaczynał następny… Julka krzyczała z bólu, drgała, z ust ciekła jej ślina. Po lekach miała omamy. Kiedy cierpi dziecko, sekundy wydają się wiecznością… Julka umierała, a my razem z nią. Lekarze zdecydowali o wycięciu ogniska padaczkowego, by ratować życie Julki. Usunięto jedno z nich, ale miejsca zapalne zdążyły się rozlać i zająć część czołową mózgu. Ataki nie ustąpiły. Zdarzają się nawet 40 razy w ciągu dnia. Przez chwilę było już lepiej, Julka znów zaczęła mówić… Aż do ostatniego tygodnia. Julka płakała, gdy trafiła na oddział. Wiedziała, co ją czeka, pamięta dobrze tamten ból, tamten szok, gdy zobaczyła się w lustrze po operacji. Padaczka zabrała jej nawet ukochane złote włosy… Marzy nam się, by zatrzymać to piekło, w którym żyje nasze dziecko. Chcemy zabrać Julkę na diagnostykę padaczki do kliniki w Niemczech, w której leczy się najcięższe formy tej choroby. Czekamy na kosztorys, ale już teraz wiemy, że będą to ogromne pieniądze. Na leczenie naszego dziecka, wyjazdy do lekarzy, pobyty w szpitalach i leki wydaliśmy wszystkie nasze oszczędności. Prosimy o pomoc, bo jesteśmy pod ścianą. Pomóż nam ratować Julkę! ➡️ Licytacje dla Julii

754 847,00 zł ( 83,53% )
Brakuje: 148 743,00 zł
Kasjana Adamiec
Kasjana Adamiec , 17 lat

Mukowiscydoza to choroba nieuleczalna, ale możemy ulżyć Kasjanie w jej walce!

Każdy dzień mojej 12-letniej córki wygląda tak samo. Kasjana rozpoczyna od inhalacji i zażycia lekarstw. Do tego dochodzą ćwiczenia, które pomagają  poprawić jej oddychanie. Mukowiscydoza sprawiła, że moja córka nie może cieszyć się taką swobodą życia, jak jej inne koleżanki. Często łapie infekcje, dlatego sporą część czasu spędza w szpitalu. W głowie rodzi się wiele myśli - dlaczego ona? Czym moje dziecko zawiniło? Skąd się biorą tak okrutne choroby? Oddychanie jest tak oczywistą czynnością, że dopiero, kiedy jej zabraknie, człowiek docenia, jak bardzo jej potrzebuje. Mukowiscydoza sprawia, że każdy oddech staje się wyzwaniem. Mukowiscydoza jest bezlitosną dręczycielką, która nie odstępuje chorego nawet na krok. Nie pozwala o sobie zapomnieć, nie daje nadziei, że kiedykolwiek odpuści. Organizm chorego wytwarza śluz w nadmiernych ilościach, wywołując zaburzenia wszędzie, gdzie występują gruczoły śluzowe. Życie Kasjany różni się od życia jej rówieśników właściwie we wszystkim. Nie ma mowy o swobodnym wyjściu na rower, czy wzięciu udziału w normalnych lekcjach wuefu. Każdego dnia pojawia się pytanie: czy dzisiaj będzie lepiej? Czy tę noc uda się spokojniej przespać. Czy będzie mogła wziąć choć jeden głęboki oddech? Tylko kosztowne leczenie oraz rehabilitacja pozwolą na spowolnienie choroby Kasjany. Mam świadomość, że walka mojej córki z mukowiscydozą nie jest łatwa, wymaga wielkiego ducha walki i jeszcze większego zaangażowania, niestety także od strony finansowej. Dlatego postanowiliśmy poprosić o pomoc. Mam nadzieję, że spojrzysz łaskawym wzrokiem na moją córkę i dasz jej nadzieję na lepsze, łatwiejsze jutro... Mama Kasjany

7 349,00 zł ( 12,72% )
Brakuje: 50 417,00 zł
Filip Antoszkiewicz
Filip Antoszkiewicz , 15 lat

Zaburzenie, które nie odpuści już nigdy

Filip urodził się jako wcześniak, ale jego pierwsze miesiące życia w żaden sposób nie zapowiadały późniejszych komplikacji. Dopiero po czasie naszą uwagę zwróciły niepokojące oznaki. Zauważyliśmy, że gdy synek miał półtora roku, jego mowa nie rozwijała się tak, jak powinna. To wystarczyło, abyśmy rozpoczęli konsultacje u specjalistów.  Postawiona diagnoza była dla nas szokiem. U Filipa stwierdzono autyzm. To zaburzenie, które będzie z synem już zawsze. Mimo to nie możemy pozwolić, aby z jego powodu syn nie miał szansy żyć samodzielnie. Filip dzielnie stara się walczyć o to, by jego jutro było choć trochę łatwiejsze. Częste ćwiczenia sprawiają, że widzimy coraz większą poprawę.  Łatwiej nawiązywać nam z synem kontakt. Filip wciąż ma trudności w porozumiewaniu się, ale jest bardziej samodzielny i chętny do pracy. Stara się zrozumieć otaczający go świat, a my razem z nim uczymy się krok po kroku, rzeczywistości, w której codziennie funkcjonuje.  Filip nie może przerywać odbywanej terapii, ponieważ straci wszystkie poczynione do tej pory postępy. Zajęcia i turnusy są jednak bardzo kosztowne i wiemy, że bez Twojej pomocy nie damy rady uzbierać potrzebnej kwoty. Bardzo Cię prosimy, wesprzyj Filipa w tej trudnej walce!

7 741,00 zł ( 30,58% )
Brakuje: 17 568,00 zł
Arkadiusz Dorosz
Arkadiusz Dorosz , 39 lat

Chciałem pomóc koledze, zostałem sparaliżowany... Proszę o pomoc!

Skoczyłem do wody, bo chciałem pomóc koledze. Nie wypłynąłem już o własnych siłach… Nie mogę się pogodzić z tym, co się stało, nie umiem tak żyć, przykuty do wózka inwalidzkiego, z mnóstwem problemów ze zdrowiem. Jestem jeszcze młody, a nagle straciłem niemal wszystko. Siły do tego, by walczyć, daje mi żona i córeczka. Dzisiaj proszę Cię o pomoc, bo niestety chęci to za mało. By opłacić rehabilitację, potrzebne są duże pieniądze, których nie mam... Zawsze byłem aktywny, wszędzie było mnie pełno. Uwielbiałem podróże z plecakiem po Azji. W czerwcu 2019 straciłem dotychczasowe życie. Niedługo minie rok… Skoczyłem do wody, aby pomóc koledze, któremu zablokował się silnik w łódce. Wystarczyła sekunda, by wszystko legło w gruzach… Złamałem kręgosłup i uszkodziłem rdzeń kręgowy. Konsekwencją jest porażenie czterokończynowe spastyczne, co oznacza całkowitą zależność od innych ludzi. Jestem przykuty do wózka inwalidzkiego, bez możliwości poruszania się. Mam problemy z termoregulacją i wydalaniem, przykurcze i duże skoki ciśnienia, które uszkadzają mój wzrok i mogą spowodować udar. Przeszedłem zakrzepicę żył głębokich kończyn dolnych, często zapadam na różne infekcje. Nie mogę się pogodzić z tym, co się stało, nie potrafię tak żyć...  Moim jedynym marzeniem jest powrót do samodzielności. Wspiera mnie żona i córka Weronika, której chciałem pokazać świat i tak wiele ją nauczyć. Wypadek zmienił życie naszej rodziny w codzienną walkę i niepewność o jutro. Tak bardzo chciałbym znów zabrać córkę na rower, wieczorem okryć ją kołdrą i pocałować na dobranoc... To, co kiedyś było oczywiste i normalne, dziś jest nieosiągalne. Nie chcę być ciężarem dla mojej rodziny - chce ją wspierać! Moją szansą jest nowoczesna terapia z wykorzystaniem japońskiej, innowacyjnej technologii HAL® Rehabilitacja polega na intensywnych ćwiczeniach w jedynym na świecie aktywnym egzoszkielecie. Urządzenie to jest aktywowane i sterowane bezpośrednio przez układ nerwowy. Powstające w mózgu polecenie ruchu przekazywane jest do mięśni w postaci impulsu nerwowego, przesyłanego rdzeniem kręgowym i nerwami obwodowymi. Po otrzymaniu takiego impulsu mięsień napręża się, wywołując ruch. W moim przypadku wywołanie takiego sygnału i jego przepływ są znacząco ograniczone. Dzięki egzoszkieletowi istniejące szczątkowe sygnały nerwowe są odbierane przez czujniki, a następnie wzmacniane i przekazywane do robota. System rozpoznaje je i dostarcza niezbędne wsparcie siłowe, umożliwiając wykonanie żądanego, celowego ruchu. Wpływa to na maksymalną stymulację zjawiska zwanego neuroplastycznością. Powstają nowe połączenia pomiędzy neuronami, polepsza się przepływ sygnału nerwowo-mięśniowego, co jeszcze efektywniej pobudza centralny układ nerwowy. Brzmi jak spełnienie marzeń! To marzenie ma jednak swoją cenę. Bardzo wysoką... Koszt tej terapii przekracza moje możliwości finansowe. Proszę Was więc o wsparcie. Wiem, że nie wszystko jest stracone, że jeszcze mogę odzyskać dawne życie.! Będę bardzo, bardzo wdzięczny, jeśli mi w tym pomożecie. Obiecuję nie zmarnować tej szansy. Walczę nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla mojej rodziny… Arek _______ Zobacz także:

59 738 zł
Konrad Kalinowski
Konrad Kalinowski , 25 lat

Wypadek zabrał dwie nogi, trwa walka o spełnienie marzeń

Mówi się, że wypadki chodzą po ludziach. I zwykle, gdy człowiek słucha takich informacji w mediach, myśli sobie, że jego to nie dotyczy. Że to się dzieje innym, a mnie nie może spotkać. Dopiero kiedy zły los wypatrzy sobie właśnie ciebie, wszystko nabiera zupełnie nowego wymiaru. Wiele rzeczy przestaje być oczywistych, takich jak na przykład zrobienie kilku kroków o własnych siłach. To miało być miłe zakończenie wakacji. Koncert, na którym wszyscy mieli się dobrze bawić, okazał się przekleństwem. Jadąc na niego, Konrad miał wypadek komunikacyjny. Przeżył, ale poniósł ogromne straty, bo konieczna była amputacja nóg… Napisać, że wszystko poleciało w jego życiu na łeb, na szyję - to jak nic nie napisać. Szok, rozpacz, niedowierzanie. Mimo że minęły już trzy lata, Konrad nadal nie może się z tym pogodzić. Jak każdy młody człowiek miał plany i marzenia, z których musiał zrezygnować. Strasznie trudno dopuszcza się do siebie myśl, że tamto życie już skończyło i teraz trzeba zacząć inne, nowe. Z bólem, ograniczeniami i piętrzącymi się na każdym kroku trudnościami. Konrad bardzo mocno walczy o to, by znów być sprawny. Chciałby żyć tak jak każdy inny zdrowy, młody człowiek. Głęboko wierzy w to, że dzięki specjalistycznym protezom to mu się uda! Konrad musiał zrezygnować ze swojej wielkiej pasji, jaką jest piłka nożna, ale nigdy nie zrezygnuje z walki o samego siebie! Teraz swoje emocje wyraża w muzyce. Dobrze się czuje w tej dziedzinie i ma nadzieję, że będzie mu dane zajmować się tym zawodowo. Dlatego tak bardzo chce odzyskać sprawność. Pomóż!

10 099,00 zł ( 13,44% )
Brakuje: 65 038,00 zł
Beata Komornicka
Beata Komornicka , 56 lat

Zwykły upadek spowodował tragedię... Proteza jest moją szansą na powrót do pracy! Proszę o pomoc

Moje spokojne życie zmieniło się całkowicie, kiedy po operacji nogi upadłam. To spowodowało uszkodzenie, które doprowadziło do amputacji nogi... W szpitalu musiałam leżeć kilka tygodni. Najbardziej bałam się wtedy o przyszłość, o moją córkę, jak sobie teraz poradzimy. Do tej pory pracowałam w sklepie jako ekspedientka i jakoś dawałyśmy sobie ze wszystkim radę, choć byłyśmy same. Po operacji musiałam przesiąść się na wózek inwalidzki… Zmieniło się wszystko, a ja proszę Was bardzo o pomoc. Jedyną szansą na poprawę mojego stanu i sytuacji, w jakiej się znalazłam, jest proteza nogi. Dzięki niej będę mogła wrócić do pracy, bardzo tego potrzebuję. Zapisałam się do projektu społecznego dla osób niepełnosprawnych, dzięki któremu łatwiej jest znaleźć pracę i wrócić do aktywności. Aby tak się stało, muszę posiadać protezę. Jej zakup przekracza jednak moje możliwości finansowe. Sama nie dam rady za nią zapłacić, a bez niej nie wrócę do pracy...  Wierzę, że uda mi się zebrać na protezę środki i będę mogła znowu być samodzielna, dlatego z całego serca proszę o wsparcie. Beata _______ Przyjaciele Beaty: Beatka to skromna osoba, z trudem mówi o tym, że sama czegoś potrzebuje. Prośba o pomoc dla siebie wiele ją kosztowała. Zawsze przecież to ona pomagała... To człowiek z wielkim sercem, zawsze gotowa nieść pomoc. Mimo że dziś sama potrzebuje wsparcia, wciąż troszczy się o innych. Z wielką skromnością mówi o swoich potrzebach, zawsze cudze potrzeby przedkłada ponad swoje.  Wychowuje córkę, Martynę, która jest uczennicą szkoły średniej. W wolnych chwilach lubi czytać książki, oglądać programy telewizyjne, spędzać czas z bliskimi. Zawsze liczyła sama na siebie, nigdy nie korzystała z żadnych form pomocy, mimo że nie zawsze było łatwo. Dla takiej osoby fakt, że zwraca się o wsparcie do innych, jest bardzo trudne, jest ostatecznością. Dlatego tym bardziej prosimy - daj jej szansę na lepsze jutro. Beata bardzo chce wrócić do pracy, znów być samodzielna. Od lat pracowała w Środzie Śląskiej jako ekspedientka, gdzie z życzliwością i uśmiech witała swoich klientów. Obecnie nie może pracować, porusza się tylko na wózku inwalidzkim. Jedyną szansą na poprawę jakości życia Beaty jest proteza nogi. Koszty tego przedsięwzięcia są niestety ogromne i Beata nie jest w stanie im sprostać.  Mimo nieszczęścia, jakie ją spotkało, nie poddaje się. Zapisała się do programu “Samodzielni-Niezależni”, chce wrócić do aktywności zawodowej, znów móc sama utrzymać siebie i swoją córkę. Będzie to możliwe z nową protezą! Jeśli tylko możesz - pomóż. Dasz wsparcie naprawdę dobremu człowiekowi, który jak nikt na to zasługuje...

15 624,00 zł ( 26,7% )
Brakuje: 42 887,00 zł
Alicja Ludwikowska
Alicja Ludwikowska , 33 lata

Wypadek prawie odebrał Alicji życie! Wygrała, ale przed nią długa walka...

Moment, w którym wszystko runęło… Sekundy, które zdecydowały o tym, że całe życie zmieniło bieg. Teraz najważniejsza jest walka. Jej wyniku nie jesteśmy w stanie przewidzieć, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że musi ją podjąć, by nadzieja na przyszłość nie pękła jak bańka mydlana.  Początek roku to dla wielu stawianie sobie nowych celów, snucie nowych planów. Dla Alicji zaczął się tragicznie, 21 stycznia zdarzył się wypadek. Alicja upadła z dużej wysokości. To wyglądało jak w filmie, ale mi zabrakło umiejętności superbohaterów, by w kilka sekund przemieścić się, złapać ją i ochronić. Zamiast tego na własne oczy widziałem jej upadek i tragedię, która rozegrała się przede mną w kilku aktach. Z samego wypadku pamiętam niewiele, rzuciłem się na pomoc niemal natychmiast. Sztuczne oddychanie, wzywanie pogotowia, poszukiwanie pomocy. Desperacja. Sekundy i minuty, które dłużyły się w nieskończoność... Mieliśmy szczęście, że ratownicy przybyli na czas, to był ostatni moment na ratowanie życia Alicji.  Skutki wypadku są opłakane. Mijają miesiące, Alicja wciąż jest w szpitalu. Przed nami walka, od której zależy wszystko. Już na tym etapie lekarze mówią, że istnieją szanse na powrót do sprawności. Wiąże się to jednak z długotrwałą i rehabilitacją w specjalistycznym ośrodku, gdzie zostanie poddana zabiegom mającym przywrócić podstawowe umiejętności. Pobyt i opieka rehabilitantów to ogromne koszty. Każdy miesiąc wyceniany jest na kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale to jedyna szansa! Nie mamy innego wyjścia, zostaliśmy postawieni pod ścianą. Musimy zrobić wszystko, by spieszyć jej na ratunek. Ona nie może stać się zakładnikiem własnego ciała, nie w momencie, kiedy pojawia się realna możliwość na poprawę sytuacji. Błagam, pomóż mi ją ratować. Ja i jej rodzina każdego dnia czekamy na kolejne pozytywne informacje, cieszymy się małymi postępami, obserwujemy. Robimy wszystko, by znów stanęła na nogi, ale sami nie damy rady. Potrzebujemy wsparcia! Proszę w imieniu Alicji, swoim i wszystkich jej bliskich. Alicja zawsze w swoim życiu była dla innych. Pracowała w przedszkolu przez co całe jej życie toczyło się wokół dzieci. Uwielbiała to, co robiła, a ja zawsze byłem pod wrażeniem, jak fantastycznie udaje jej się łączyć pracę z pasją.  Wypadek przerwał wszystko, odebrał Alicji możliwość kontaktu z bliskimi. Obecna sytuacja jest dla nas potworna, bo przez kwarantannę nie mogę zajrzeć do niej nawet na kilka minut. Wiem, że ona zdezorientowana każdego dnia czeka na mój głos, na najnowsze informacje. Mam tylko nadzieję, że ta sytuacja jej nie załamie, nie złamie jej woli walki, pozwoli iść dalej, by w końcu powiedzieć po raz kolejny “to mój sukces”. Wypadek uświadomił nam, jak sekunda może przekreślić długie lata pracy. Przed nami jeszcze mnóstwo łez, wzlotów i upadków, ale z twoją pomocą możemy stanąć na własnych nogach. Proszę, o pomoc, mam nadzieję, że Alicja zaskoczy nas jak tylko otrzyma na to szansę. 

20 104,00 zł ( 29,02% )
Brakuje: 49 151,00 zł