Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nikodem Tazbir
Nikodem Tazbir , 2 latka

By małe serduszko mogło dalej bić - pomóż Nikosiowi❣️

Nikoś, nasz synek, na pierwszy rzut oka wygląda jak zdrowe maleństwo... Niestety zdrowy nie jest. W jego klatce piersiowej bije chore serce... To, że synek jest z ciągle z nami, zawdzięczamy tylko ciężkiej pracy lekarzy. Kilka razy baliśmy się, że go stracimy... Wada serca, jak tykająca bomba, kładzie się cieniem na życiu naszej rodziny. Dziś prosimy o pomoc, aby serce naszego synka wciąż mogło być... Wszystko zaczęło się w 32. tygodniu ciąży... Ostatni trymestr ciąży, widoczny brzuszek, wyprawka, wszystko gotowe na przyjście na świat maleństwa. Wszystkie wyniki wychodziły prawidłowo, a my cieszyliśmy się, że wszystko jest dobrze. To badanie miało być formalnością... Tymczasem zniszczyło nasz świat. To wtedy lekarz zaczął podejrzewać, że nasz synek może być poważnie chory. Kolejne badania, pobyt w szpitalu i słowa, które zmieniły wszystko... Lekarz oznajmił, że nasz syn urodzi się z wadą serca.  Do radości z oczekiwania na narodziny maleństwa doszedł potworny strach... Pytaliśmy siebie, co teraz będzie? Czy nasz synek sobie poradzi? Czy chore serduszko umożliwi mu dobre życie? Jaka przyszłość go czeka? Gdy Nikoś przyszedł na świat, byliśmy niezwykle szczęśliwi. Okazało się, że nie trzeba robić operacji i wróciliśmy do domu. Przez pierwsze chwile synek radził sobie świetnie, wyglądał jak zupełnie zdrowe dziecko.  Niestety, gdy Nikoś skończył 6 tygodni, jego stan nagle się pogorszył. Był ospały, ciągle spał, usypiał w trakcie jedzenia... Przerażeni trafiliśmy do szpitala. Wtedy po raz pierwszy zdaliśmy sobie sprawę z tego, co znaczy mieć dziecko z wadą serca... Badania wykazały niewydolność krążeniową, duszności oraz brak przyrostu masy ciała. Zapadła decyzja o pilnej operacji, aby serduszko naszego synka mogło nadal bić. To były  dla nas bardzo trudne chwile. Życie Nikosia było w rękach lekarzy... Na szczęście operacja się udała. Widok synka, bezbronnego, malutkiego, nieprzytomnego, podłączonego do urządzeń, zapamiętamy jednak na zawsze... Nasze maleństwo jest pod stałą opieką lekarzy. Nikoś musi często odwiedzać kardiologów oraz potrzebuje rehabilitacji, aby dogonić rówieśników. Niestety, kiedy oni się rozwijali, on walczył o życie... Stan serduszka jest stale monitorowany. Jeśli się pogorszy, a synek będzie niewydolny, Nikosia czeka jeszcze jedna operacja lub wymiana zastawki na sztuczną. Abyśmy mogli pokryć koszty związane z dojazdami, leczeniem oraz rehabilitacją maleństwa, potrzebujemy Twojej pomocy. Każda złotówka będzie dla nas ogromnym wsparciem. Każda sprawi, że serce naszego synka będzie mogło dalej bić. Bardzo dziękujemy za pomoc. Ewelina i Hubert, rodzice

16 112 zł
Dariusz Szczęsny
Dariusz Szczęsny , 55 lat

Choroba, która odbiera sprawność, pamięć, mowę... Pomocy!

Od początku mojej choroby mija już prawie sześć lat. Choć minęło tyle czasu, wciąż dokładnie nie wiem, co dokładnie jest jej przyczyną. Lekarze robią co mogą, lecz zaburzenia mowy, chodu i pamięci postępują… Nie ma chyba badań, których bym nie robił. Od specjalistycznych badań neurologicznych, genetycznych, szukania przyczyny w boreliozie, nowotworów, chorób krążenia i stwardnienia rozsianego. Ostateczna diagnoza to właściwie nazwa zmian zachodzących ośrodkowym układzie nerwowym: wieloogniskowe zmiany demielinizacyjne o nieznanej etiologii, z podejrzeniem zespołu móżdżkowego. Na własną ręką próbuję opłacać rehabilitację i potrzebne leki, lecz koszta są zbyt duże w stosunku do moich potrzeb.  Choroba powoli ogranicza mnie, coraz mocniej dając się we znaki. Byłem nauczycielem, pracowałem z młodzieżą przez wiele lat. Dzisiaj nie jestem w stanie dłużej wykonywać swojego zawodu. Jest to niezwykle trudne, ponieważ objawy choroby budzą podejrzenia i pokątne śmiechy, jakobym był pod wpływem alkoholu. Jest to strasznie przykre, zwłaszcza że jestem absolutnie bezradny… Ostatnie lata bardzo mocno odbiły się na moim życiu zawodowym i rodzinnym. Jest po prostu ciężko i gdyby nie wsparcie najbliższych, zupełnie nie dałbym rady. Dzisiaj jestem w takim momencie, w którym wiem, że bez wsparcia finansowego nie dam rady.  Trzymam się nadziei z całych sił. Być może padnie diagnoza przyczyny mojej choroby, a na nią lek. Lek, który zatrzyma postęp choroby lub zupełnie ją pokona. Muszę w to wierzyć. Dariusz

16 060 zł
Ania Marosek
Ania Marosek , 4 latka

Przyszłość, o którą trzeba zawalczyć teraz! Pomóż Ani!

Pamiętamy jak dziś dzień narodzin Ani, kiedy usłyszeliśmy, że nasza córeczka urodziła się z hipoplazją lewej ręki, rączką czteropalczastą, syndaktylią palca trzeciego i czwartego. A pisząc po ludzku, Ania ma lewą rękę krótszą od prawej i pozbawioną jednego palca. Same kości też są cieńsze w porównaniu do tych w zdrowej rączce prawej. Wciąż pamiętamy szok, jaki przeżyliśmy jako rodzice. Przecież na badaniach prenatalnych wszystko było w porządku… Radość z narodzin Ani przeplatała się z ogromnym smutkiem i żalem. Tego uczucia nie zapomnimy nigdy do końca życia. Każdy rodzic pragnie, aby jego dziecko było zdrowie i 10/10. Po wielu konsultacjach zarówno w prywatnych klinikach, jak i państwowych lecznicach zakwalifikowano Anię do zabiegu rozdzielenia palcozrostu. Jednak lekarze powiedzieli, że niestety brakującego palca nie da się w żaden sposób zrekonstruować, czy przyszyć. Sama operacja rozdzielenia paluszków to mały krok w lepszą przyszłość i samodzielność. W miarę jak Ania rosła okazało się, że również jej lewa nóżka ma wadę – jest krótsza o 1 cm, a stopka krótsza o 0,5 cm w porównaniu z prawą i na dodatek jest koślawa. Kolejny cios dla rodziców. Korekta tej wady wymaga noszenia butów ortopedycznych. Aby wady Ani się nie pogłębiały wraz z wiekiem, potrzebuje ona regularnych rehabilitacji oraz stałej opieki lekarzy ortopedów. Już teraz wkładamy ogrom pracy i środków, by w przyszłości Ania się wstydziła swojej wady i mogła w pełni funkcjonować w dalszym życiu. Wiąże się to z kosztami wizyt u lekarzy, rehabilitacji, dojazdów, obuwia ortopedycznego i sprzętu, który kupujemy, żeby ćwiczyć z córką w domu we własnym zakresie. My jako rodzice robimy wszystko, żeby Ania wzrastała w cieple, normalności i otoczona miłością przez wszystkich. Jest uroczą wesołą dziewczynką ciekawą świata. Chcemy ułatwić jej bycie szczęśliwą. Dlatego Ania potrzebuje też Waszego wsparcia.  Rodzice

15 760 zł
Zoja Michalak
Zoja Michalak , 2 latka

Nasza córka jest CUDEM! Miała 1% szans, by zostać wśród nas!

Nasza córeczka urodziła się z wadą genetyczną, jaką jest Zespół Turnera. Szansa na to, że dziecko z tą chorobą się urodzi, a nie umrze w okresie płodowym, wynosi około 1%. Między innymi dlatego nasza dziewczynka otrzymała imię Zoja, co znaczy ŻYCIE.  Mieliśmy dużo szczęścia — dzięki błyskawicznej interwencji lekarzy córka pomimo zagrożenia wewnątrzmaciczną zamartwicą płodu, przeżyła i jest na tym świecie! Ma na sobie ciężar nieprzewidywalnej choroby, ale jest wśród nas i zrobimy co w naszej mocy, by polepszyć jej życie!  Niestety, po nagłym porodzie, bo cesarskie cięcie trwało 15 minut, okazało się, że córeczka miała infekcję oraz małopłytkowość. Już w 4 dobie życia musiała mieć przetaczane płytki krwi. Martwiliśmy się o tę kruszynkę każdego dnia.  Po 12 dobach wyszła ze szpitala, ale już do końca życia musi być pod stałą opieką kilkunastu poradni specjalistycznych. Przede wszystkim: genetycznej, endokrynologicznej, kardiologicznej, rehabilitacyjnej itp.  Wśród najbardziej charakterystycznych symptomów zespołu Turnera są niski wzrost i zaburzenia dojrzewania płciowego. Jednak może dawać także objawy ze strony układu krążenia, narządu wzroku i słuchu oraz powodować choroby o podłożu endokrynologicznym i autoimmunologicznym.  Na razie Zoja jest rehabilitowana raz w tygodniu — na tyle nas stać. Powinna zacząć terapię integracji sensorycznej, a potem kolejne terapie, które będą wspierać jej rozwój. Póki co rozwija się trochę wolniej niż dzieci w jej wieku, ale mamy nadzieję, że przy naszej ciężkiej pracy w warunkach domowych oraz efektywnej rehabilitacji pod okiem fizjoterapeuty dogoni rówieśników.  Przed nami najtrudniejsze lata — jej choroba będzie ukazywała nam się z każdym miesiącem. Chcemy zrobić wszystko, by Zoja była silniejsza. By w przyszłości radziła sobie sama. Chcemy zbierać fundusze, które ułatwią nam tę walkę, żebyśmy nie musieli czekać miesiącami na lekarzy, mogli się intensywniej rehabilitować i zrobić wszystko, by jej życie było jak najmniej uciążliwe, pomimo choroby. Z góry dziękujemy za każde okazane serce!  Rodzice

15 738,00 zł ( 61,64% )
Brakuje: 9 794,00 zł
Kaja Malaczyńska
Kaja Malaczyńska , 21 miesięcy

Kaja nie rozwija się tak, jak inne dzieci... Pomóż w walce o zdrowie i lepsze jutro❗️

Rok temu byliśmy najszczęśliwszą rodziną pod słońcem. Urodziła się nasza druga wymarzona córeczka i nic nie zapowiadało takiego trzęsienia ziemi... Kaja jest naszą małą, bezbronną Kruszynką. Ani ona, ani my nie chcieliśmy zostać wojownikami, ale nikt nie pytał nas o zdanie. Życie napisało dla nas inny scenariusz.  Kaja jest dzieckiem leżącym, niepotrafiącym samodzielnie zmienić pozycji… Kilka ostatnich miesięcy to nieustanne szukanie diagnozy, morze łez, bólu, nadziei, lęku, miłości i tony innych emocji. Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się niedługo po urodzeniu. Kaja nie rozwijała się tak, jak inne dzieci. Natychmiast rozpoczęliśmy poszukiwania pomocy dla naszej córeczki. Na pierwszej wizycie kontrolnej pani neurolog zrobiła USG przezciemiączkowe. Powiedziała, że wszystko jest w porządku, trzeba tylko ćwiczyć, bo bywają takie "leniwe" dzieci. Lepszej diagnozy nie mogliśmy usłyszeć, więc szczęśliwi intensywnie wspieraliśmy rozwój Kai.  Niestety, po miesiącu nie nastąpiła żadna poprawa, więc udaliśmy się do innego neurologa, który również stwierdził, że nie widzi u Kai żadnej poważnej choroby. Dla pewności jednak zlecił wszystkie kontrolne badania na oddziale neurologii. Do szpitala jechaliśmy z wielką nadzieją – myśleliśmy, że to musi się udać. Wierzyliśmy, że lekarze postawią jednoznaczną diagnozę, rozpoczną leczenie i ten koszmar już za chwilę się skończy.  Wszystkie wyniki, które dostaliśmy, wykluczyły choroby, pod kątem których badano nasze dziecko. Rezonans magnetyczny nie wykazał żadnych nieprawidłowości. I znowu to dziwne, paradoksalnie uczucie... Dobrze, że nie wykazał – źle, że nadal nie znamy wroga. Przy wypisie lekarze zalecili dalszą intensywną rehabilitację. Pełni wiary i nadziei czekamy na jakikolwiek minimalny krok do przodu. Codziennie jeździmy na rehabilitację i ćwiczymy w domu. Czekamy na efekty, ale one nadal nie przychodzą. Mijają dni, a my powtarzamy sobie w kółko – pewnie jutro będzie lepiej, pewnie potrzebuje więcej czasu… Niestety, żadnej gwarancji co do tego nie mamy.  Pewnym jest natomiast to, że coś blokuje rozwój naszej córeczki. Kaja nie reaguje nawet na swoje imię, a my jesteśmy bezradni i nie wiemy, jak jej pomóc. Czekamy na wyniki badań genetycznych, a póki co, jedyne co możemy robić – to ćwiczyć. Poza stacjonarną rehabilitacją chcemy cztery razy w roku wyjechać na turnusy rehabilitacyjne z mikropolaryzacją. Niestety, ich koszt jest bardzo wysoki, więc musimy prosić o wsparcie przyjaciół, bliskich, a także nieznajomych. Staniemy na głowie, żeby walczyć o samodzielność Kai. Wierzymy, że z Wami niemożliwe nie istnieje.  Rodzice Kai, Sandra i Michał

15 719,00 zł ( 24,62% )
Brakuje: 48 111,00 zł
Pola Kacprowicz
Pola Kacprowicz , 10 lat

Choroba zabrała jej prawie wszystko... Nie pozwól, by odebrała również nadzieję❗️

Pola miała niecałe 6 miesięcy, gdy bardzo poważnie zachorowała. Koszmar, w którym śmierć nam ją zabiera, spędzał nam sen z powiek. Lekarzom udało się uratować jej życie, ale zdrowia już niestety nie... Pola przebyła zapalenie opon mózgowych, po którym jej stan jest bardzo ciężki. Córeczka nie siedzi, nie widzi, jest w pełni zależna od naszej pomocy i opieki. Obecnie jesteśmy w Bangkoku, gdzie córeczka miała już kiedyś przeprowadzoną terapię komórkami macierzystymi. Teraz chcemy zapewnić jej dalszą rehabilitację, terapię w komorze normobarycznej i zakupić niezbędny sprzęt rehabilitacyjny. Niestety nie obyło się bez komplikacji… 5 dni przed planowanym wylotem Pola złapała infekcję, która okazała się być na tyle poważna, że musieliśmy zostać w szpitalu w Polsce. Córeczka wymagała leczenia antybiotykiem oraz zwiększonej ilości tlenu i inhalacji ułatwiających odkrztuszanie wydzieliny. Niestety nie udało się nam wylecieć zgodnie z planem. Musieliśmy skontaktować się z kliniką i zmienić datę leczenia, ponieważ w tamtym momencie podróż byłaby dla Poli bardzo niebezpieczna. Od wielu lat jesteśmy zmuszeni podejmować ciężkie decyzje – to była jedna z nich, jednak zawsze kierujemy się dobrem Poli. Na szczęście klinika zgodziła się na przełożenie rozpoczęcia leczenia o równe 7 dni, udało się również zmienić daty lotów, ubezpieczenia i 2. kwietnia polecieliśmy do Bangkoku.  Pola codziennie dzielnie ćwiczy. Ma zapewnioną rehabilitację ruchową, zajęcia SI, terapię wzroku, sesje w komorze hiperbarycznej, stymulację mięśni i zbilansowaną dietę.  Niestety każda godzina rehabilitacji czy stymulacji powoduje litry wylanych łez... Pękają nam serca, ale wiemy, że to wszystko dla jej dobra... A co najważniejsze – widzimy efekty leczenia – Pola ma mniejsze napięcie w rączkach, a jej zawsze zaciśnięte piąstki coraz częściej się rozluźniają. Nie możemy zrezygnować z leczenia, choć wszystko, co niezbędne, do jak najlepszego funkcjonowania córeczki, generuje również ogromne koszty. Postanowiliśmy ponownie zwrócić się do Państwa z prośbą o pomoc. Wiem, że już nie raz otworzyliście dla Poli swoje wielkie serca. Liczę, że zrobicie to ponownie. Wasza pomoc jest naszą nadzieją na lepsze jutro ukochanej córeczki! Mama Poli

15 541,00 zł ( 25,31% )
Brakuje: 45 842,00 zł
Liliana Gryś
Liliana Gryś , 4 latka

Konsekwencje walki z neuroblastomą nie odpuszczają! Pomóż Lili!

Ta wiadomość zwaliła nas z nóg. Nasza córeczka jest jeszcze taka malutka... Jak to możliwe, że już teraz dopadła ją śmiertelnie niebezpieczna choroba? W lutym 2022 roku u Lili zdiagnozowano neuroblastomę. Na szczęście w czasie operacji udało się usunąć całego guza i nie doszło do przerzutów. Wierzyliśmy, że będzie tylko lepiej, niestety u córeczki pojawił się zespół opsoklonie–mioklonie. To rzadkie schorzenie neurologiczne, które dotyka tylko 2–3% dzieci zmagających się z neuroblastomą. Opóźnienie mowy i rozwoju ruchowego, obniżenie zdolności poznawczych, zaburzenia zachowania – to wszystko, co grozi naszej Lili.  Jeździmy z córeczką co kilka dni do szpitala na podanie sterydów. Gdy tylko te przestają działać, Lili nie jest w stanie chodzić. Córeczka potrzebuje rehabilitacji, która pozwoli jej zawalczyć o jak najlepszy rozwój mimo tak ciężkiej choroby, która ją spotkała. Będziemy ogromnie wdzięczni za każdą okazaną pomoc! Rodzice Lilianki

15 372 zł
Tymuś Matusiak
Tymuś Matusiak , 18 miesięcy

O lepsze jutro trzeba zawalczyć już dziś! Zbieramy na operację!

Jeszcze zanim Tymek przyszedł na świat, usłyszeliśmy od lekarza, że prawdopodobnie urodzi się on z ciężką wadą. Czas, który z początku był najszczęśliwszym momentem naszego życia, szybko zamienił się w dni pełne niepewności i lęku o zdrowie naszego maluszka. Choć trudno było nam się pogodzić z diagnozą, wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by zapewnić mu odpowiednią opiekę medyczną, która da nadzieję na lepszą przyszłość. Tymuś urodził się z dwustronnym rozszczepem warg wyrostka zębodołowego i podniebienia. Jest to jedna z najczęstszych i najcięższych wad rozwojowych w obrębie głowy. Jej leczenie jest wieloetapowe i długotrwałe. Synek potrzebuje wielu operacji z dziedziny chirurgii plastycznej i rekonstrukcyjnej korygujących rozległą wadę. Tymek od samego początku jest pod stałą opieką pediatry, neonatologa i neurologopedy. Teraz wyruszamy w dalszą drogę wieloetapowych operacji, które nie są refundowane. Choć jesteśmy na samym początku, już teraz wiemy, że leczenie pochłonie duże sumy pieniędzy, których może nam zabraknąć. Dziś jesteśmy już w domu. Uczymy się, jak opiekować się naszym synkiem. Próbujemy odnaleźć się w tej nowej i trudnej rzeczywistości. Czekamy na konsultację ze specjalistą, który zaplanuje dalsze leczenie. Nie chcemy, aby nasz synek odbiegał wyglądem od innych dzieci. Nie chcemy, by był wytykany przez nie palcem. Chcemy pokazać mu, że pomimo trudności, jakie spotkały go już na samym początku, może mieć naprawdę dobre i szczęśliwe życie. Z całego serca prosimy, pomóżcie nam, by to marzenie się spełniło! Paulina i Łukasz, rodzice Tymka Kwota zbiórki jest szacunkowa

14 898,00 zł ( 70,01% )
Brakuje: 6 379,00 zł
Marysia Kanarska
Marysia Kanarska , 11 lat

Koszmar, który się nie kończy... Pomóż wygrać z białaczką!

„Twoje dziecko ma nowotwór” – takie zdanie potrafi wywrócić całe życie do góry nogami... Wszystkie plany, marzenia i pragnienia odchodzą w zapomnienie. Pozostaje jedynie paraliżujący strach i lęk o życie ukochanej córeczki… Nasza Marysieńka jest tancerką, a właściwie była, bo dziś najmniejszy krok to dla niej nadludzki wysiłek... Zniknęły gęste warkocze z jej głowy, iskierki radości z oczu i psotny uśmiech z ust, tylko jedno się nie zmieniło – chęć do życia. Mimo wielkiego bólu, Marysia wciąż dzielnie walczy, jednak bez Waszej pomocy nigdy nie wygra...  Marysia ma 8 lat i zmaga się z ostrą białaczką limfoblastyczną. Nigdy nie zapomnimy dnia, kiedy usłyszeliśmy ten straszliwy wyrok... W jej obecności staraliśmy się powstrzymywać łzy, ale kiedy tylko zostaliśmy sami, nie mieliśmy już siły bronić się przed płaczem... To był najgorszy moment naszego życia.   Pochodzimy z małej miejscowości na Ukrainie. Niestety, tam nie zaoferowano nam odpowiedniego leczenia tego rodzaju nowotworu. Dlatego bez zastanowienia, zaczęliśmy szukać pomocy poza granicami kraju. Ratunek znaleźliśmy w Polsce. By pokonać chorobę, wyprzedaliśmy cały majątek i w kilka dni opuściliśmy naszą ojczyznę...  Szybko rozpoczęliśmy nowe życie na oddziale onkologii dziecięcej w Łodzi. To miejsce, gdzie człowiek uświadamia sobie, jak bardzo niebezpieczny i nieobliczalny jest nowotwór... Jednak dzięki dużemu doświadczeniu lekarzy, zaczyna również wierzyć, że jest szansa, aby go pokonać... Obecnie Marysia jest w trakcie leczenia. Przyjmuje bardzo silne dawki chemii, które niestety ciężko znosi. Przed chorobą nasza córka była aktywną i wysportowaną tancerką. Uśmiechniętą i radosną dziewczynką, która cieszyła się beztroskim dzieciństwem. Zarażała pogodą ducha i nieskończoną energią. Teraz z bladą twarzą i podkrążonymi oczami nie ma sił, by wstać z łóżka... Każdy ruch sprawia jej ból, a pokonanie krótkiego dystansu staje się dla niej wielkim wyczynem... To straszliwy widok.  Mimo wszystkich trudności staramy się zachować pozory normalnego życia. Uczyć się z nią, bawić i śmieć. Chcemy być silni i wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Niestety, to bardzo trudne...  Od kiedy Marysia zachorowała, codziennie poznajemy bezsilność – tę najgorszą, związaną z życiem własnego dziecka. Nasza walka jest trudna, bolesna i niestety bardzo kosztowna...  Przed nami wiele miesięcy, a może nawet i lat intensywnego leczenia. Koszty przerażają, jednak wiemy, że to jedyny sposób, aby uratować naszą córeczkę...  Zrobimy wszystko, by pokonać chorobę. Gdybyśmy mogli, oddalibyśmy swoje życie, aby tylko Marysia była zdrowa i nie cierpiała... Niestety jedyne, co możemy teraz zrobić, to prosić Was o wsparcie. Koszty leczenia są ogromne i znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe. Dlatego dzisiaj, pełni nadziei błagamy o pomoc! Rodzice

14 789 zł