Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tomasz Wroński
Tomasz Wroński , 25 lat

Młode życie zniszczył wypadek... Pomóż nam uratować Tomka!

Tomasz ma 21 lat... Niedawno miał podejść do matury z matematyki. Na egzamin nigdy nie dotarł. Wszystko zniszczył tragiczny wypadek... Nie wiadomo, co się stało. Tomka od domu dzieliło zaledwie 15 minut. Ułamek sekundy i jego życie legło w gruzach tak jak i nasze. Gdy 25 sierpnia tego roku o 1.00 w nocy zadzwonił domofon, wiedziałam, że coś się stało... Ten domofon nie działał od dwóch lat. Zadziałał akurat wtedy, gdy przyszli przyjaciele mojego syna. Przyjechali mi powiedzieć, że Tomek miał wypadek. Nogi ugięły się pode mną... Nikt nie wie, co się mogło stać. Na prostej drodze syn zjechał do rowu. Jego samochód dachował. Był uwięziony i nieprzytomny, dopiero strażacy go uwolnili. Do dziś nie jest znana przyczyna tragedii. Nie było świadków. A Tomek doznał poważnych obrażeń głowy… Zaczęła się walka o życie w szpitalu w Łodzi, gdzie go zaintubowano i wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej. Lekarze stwierdzili stłuczenie pnia mózgu... Mijają kolejne tygodnie, a stan mojego 21-letniego syna jest bardzo ciężki. Nadal jest w śpiączce – potrzebuje rehabilitacji  w specjalistycznej klinice, która go wybudzi. Gorączkuje – ale jest silny. Niestety musimy być przygotowani na wszystko, chwilowa stabilizacja przeplatana jest z nieprzewidzianymi komplikacjami. Niestety ciągłe infekcje szpitalne nie pomagają mu. Sił dodaje nam myśl, że Tomek walczy, nadal tu jest, z nami i ma szansę wrócić! Jedna chwila przekreśliła wszystko. Dziś nawet oddychanie sprawia trudność... Lekarze robią, co mogą, aby mógł oddychać samodzielnie. Tomasz jest silny i walczy – daje nam znaki, otwiera powieki, chce do nas wrócić, ale bez pomocy fachowej kliniki, rehabilitacji,  rodziny i dobrych ludzi jest to niemożliwe...  Jako matka wiem, kiedy Tomek mnie słyszy i jak reaguje. Próbuje nawiązać kontakt, ale niestety nie może. Choć ostatnio nastąpił mały postęp: Tomasz zaczął otwierać oczy i widoczne są powolne ruchy rąk. Cieszymy się z tego, łapiemy każdą iskrę nadziei, która pozwala nam wierzyć w lepsze jutro! Tomasz obecnie przebywa w klinice Budzik w Olsztynie. Ten czas jest jednak ograniczony. Po opuszczeniu kliniki będzie potrzebował specjalistycznej i niestety bardzo kosztownej rehabilitacji... To trudny czas dla całej rodziny i bliskich, dodatkowo spotęgowany przez koronawirusa  - nie możemy być z Tomkiem tak często, jak byśmy chcieli. Nie widzimy się całymi tygodniami… Każda rozłąka z bliską osobą w trudnym czasie związana jest z wielkim stresem, tęsknotą i bezsilnością – niemożność wsparcia go, chociażby przez samą obecność i trzymanie go za dłoń jest najtrudniejsza dla rodziców, rodzeństwa, bliskich… Chcemy, by ten silny młody chłopak wrócił do nas, bo nie wyobrażamy sobie życia bez Tomka. Zawsze okazywał bezinteresowną pomoc, kocha motoryzację, większość czasu spędzał przy naprawie samochodów przyprowadzonych przez znajomych i nigdy nie oczekiwał zapłaty za wykonaną pracę… Kiedy miał 15 lat odrestaurował stary motor wujka… Rozkręcił do najmniejszej śrubki i potem składał odnowione części… Miał pasje, które realizował. Motoryzacja, rolnictwo… A teraz leży, walcząc o to, by choć móc się z nami porozumieć... Kilka lat temu Tomek stracił ukochanego dziadka. Wiemy jednak, że on gdzieś tam na górze jest i czuwa nad wnukiem. Nie pozwolił mu zginąć tamtego dnia. To  jeszcze nie był czas na Tomka. On musi być z nami! Przed moim synem całe życie, to młody niezwykle pracowity i uczynny chłopiec. 21 lat to nie jest wiek, aby kończyć w ten sposób. Tomek ma szanse wrócić do normalnego życia, ale niestety potrzebuje pomocy dobrych ludzi i bardzo kosztownej rehabilitacji... Jako matka proszę Was o pomoc dla mojego ukochanego synka!

17 852 zł
Alan Sokołowski
13 dni do końca
Alan Sokołowski , 7 lat

Mięśnie, które nikną... Uratuj sprawność Alana!

Alanek ma dopiero pięć lat. Niepokojące zachowania i objawy skierowały nas ostatecznie na badania genetyczne, które wcale nie przyniosły ulgi. Mój maleńki synek mierzy się z dystrofią Duchenne'a – nieuleczalną, genetyczną i niszczą przyszłość chorobą. Alanek jeszcze porusza się o własnych siłach, jednak podczas dłuższych spacerów narzeka na silny ból – wtedy ratujemy się wózkiem. Na ten moment jedyną dostępną nam opcją spowalniającą postęp choroby jest stała i intensywna rehabilitacja. Tylko ona da mu nadzieję na jak najdłuższe zachowanie sprawności i samodzielności. Dla naszej rodziny to ogromne koszty... Jesteśmy 4-osobową rodziną, utrzymujemy się z niewielkiej pensji męża i zasiłków na dzieci. Koszty leczenia Alana znacznie przekraczają nasz domowy budżet. Bez pomocy, nie jesteśmy w stanie zapewnić naszemu dziecku niezbędnej opieki medycznej i rehabilitacji. Zbiórka to nasza szansa na ratowanie sprawności synka. Dystrofia Duchenne’a to choroba, która powoli zamyka umysł i duszę w ciele. Odbiera siły, głos, a ostatecznie oddech. Świadomość nieuleczalnej choroby to stanowczo za duży ciężar. Błagam, pomóżcie! Jedyna nadzieja w dobrych sercach ludzi. Aneta, mama Alanka

17 652 zł
Maks Foks
Maks Foks , 5 lat

By choroba Maksia nie uwięziła go na zawsze....

Maks jest 3-letnim pogodnym i radosnym chłopcem, jednak niedawno zdiagnozowano u niego autyzm dziecięcy. Nasze życie już nigdy nie będzie takie same. Czeka nas długa droga do tego, aby codzienność była w miarę  znośna...   Mój syn jest zamknięty w swoim świecie, z którego bardzo chciałabym go wyciągnąć. Niestety wiem, że nie będzie to możliwe. Maksio nie potrafi się komunikować z innymi, ponieważ nie mówi. Nie ma też potrzeby podejmowania z kimkolwiek kontaktu nawet w sposób niewerbalny.  Maksymilian jest obserwatorem zabaw innych dzieci, lecz nigdy nie uczestniczy w zabawie z innymi. Nie lubi utrzymywać z nikim kontaktu wzrokowego, często pozostaje na uboczu...  Jego przyszłość, lepsze funkcjonowanie i nadzieja jest przede wszystkim w rehabilitacji, leczeniu. Wszystkie z wymienionych działań niestety bardzo dużo kosztują... Sami nie damy rady.  Proszę, pomóż nam walczyć o lepszą przyszłość Maksia! Mama

17 458 zł
Magdalena Tyjeczko
Magdalena Tyjeczko , 32 lata

Młoda mama walczy z czasem: najpierw endometrioza, teraz stwardnienie rozsiane. Pomóż, by Magda zdążyła wychować syna!

Mam na imię Magda i jestem mamą kilkuletniego Dawida. Odbieram chorobie kolejne miesiące, by dać synowi jak najwięcej siebie. Pierwszą diagnozę dostałam w 2017 r., dokładnie w moje 25. urodziny: podejrzenie stwardnienia rozsianego (SM) oraz dyskopatia w części lędźwiowej L4/L5 i L5/S1 z torbielami. Piękny prezent, prawda? Do szpitala trafiłam przez osłabienie nóg. Przeszłam badania i rehabilitację, diagnoza potwierdziła się pół roku później. Drugi rzut SM dopadł mnie we wrześniu 2017 roku. Uszkodził mi nerw wzrokowy i łokciowy, doszły kolejne zmiany w mózgu. Do tego porażenie połowicze prawej strony z zanikiem mięśnia w nodze. W całym 2017 roku mój 2-letni syn widział mnie przez 6 miesięcy. Resztę czasu spędziłam w szpitalu. W czerwcu 2018 r. dostałam trzeci rzut choroby Nastąpił dalszy zanik mięśnia w nodze i kolejne porażenie połowicze prawej strony. Jeszcze w tym samym roku otarłam się o śmierć. Przez perforację pęcherza moczowego dostałam zapalenia otrzewnej. Zdarzyło się to zaledwie sześć dni po usunięciu nowotworu z macicy i endometriozy z blizny po cesarskim cięciu. „Obiecałam synowi, że wrócę do domu” - powiedziałam zespołowi medycznemu tuż przed narkozą. Takie operacje to loteria, ale obiecałam Dawidowi, że wrócę. Miał wtedy 3 lata. Wróciłam. I kontynuowałam walkę ze stwardnieniem... Podczas rezonansu magnetycznego głowy okazało się, że lek działa i nie ma nowych zmian w mózgu. Czyli jest nadzieja, żeby wyrwać chorobie trochę czasu! Dobrze rokują też przeszczep komórek macierzystych i rehabilitacja, która wzmacnia mięśnie - dzięki temu rzutów SM jest o wiele mniej.  Wiem, że moimi chorobami można by obdzielić kilka osób. Dzieciństwo miałam koszmarne, łącznie ze śmiercią brata, ale nie chcę się żalić. Mimo wszystko kocham swoje życie, jest ciężkie, ale je kocham. Bardzo! Chcę zostać na tym świecie jak najdłużej, chcę wychować syna. Potrzebuję na to jeszcze paru lat. I Twojej pomocy. Spędzamy z Dawidem razem mnóstwo czasu: układamy puzzle i klocki, bardzo dużo rozmawiamy, wspólnie opiekujemy się rybkami i roślinami. Chcę przytulać swojego syna, wychodzić z nim na spacery, chcę dla niego spokojnego dzieciństwa bez ciągłego zamartwiania się o mamę. Nadal czytam Dawidowi bajki do snu, choć uszkodzony nerw wzrokowy tego nie ułatwia… Ale czytam. I będę czytać, choćby alfabetem Braille’a, siedząc może na wózku inwalidzkim. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby mnie teraz zabraknąć. Jeszcze nie... Walczę o lepsze jutro dla swojej rodziny. Mam szczerą nadzieję, że pomożesz mi wygrać trochę czasu. Z góry Ci dziękuję za każde okazane wsparcie!

17 311 zł
Bogusława Niepsuj
Bogusława Niepsuj , 57 lat

Pomóż cofnąć skutki UDARU❗️Potrzebne wsparcie 🚨

Tego dnia mama zajmowała się swoimi wnukami – czuła się dobrze, nic nie zapowiadało, że wydarzy się tragedia, która na zawsze odmieni nasze życie. Mama uwielbiała spędzać czas z wnukami, bawić się z nimi, zajmować. Niestety z chwili na chwilę zaczęła zachowywać się coraz dziwniej. Jej wnusio powiedział dziadkowi, że „babcia chodzi od salonu do kuchni i nie odzywa się do mnie, chyba się obraziła”...  Tata zadzwonił do mnie i powiedział, że z mamą dzieje się coś złego. Ten telefon zapamiętam do końca życia. Kontakt z mamą stopniowo się pogarszał. Niezwłocznie zawiadomiliśmy karetkę, ale zanim zdążyła przyjechać – wiedzieliśmy już, co się dzieje. Nasza mama doznała udaru niedokrwiennego mózgu. Natychmiast została przetransportowana do szpitala, w którym spędziła dwa miesiące. Po trzech tygodniach została przeniesiona na inny oddział, ale nadal nie była na tyle świadoma, byśmy mogli zabrać ją do domu. Po pewnym czasie była już możliwość przetransportowania mamy do ośrodka rehabilitacyjnego, w którym znajduje się do dziś. Intensywnie ćwiczy, dzięki czemu nauczyła się siadać z łóżka na wózek, samodzielnie jeść i odpowiadać. Jest w stanie wymówić jedynie kilka słów, ale to i tak napawa nas ogromną nadzieją i potwierdza, że rehabilitacja przynosi efekty! Niestety mama ma jeszcze problemy z przełykaniem i wiele elementów, nad którymi musi pracować. Nie możemy pozwolić na nawet chwilowe przerwanie rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna… Nasza mama przed udarem była wspaniałą, pracowitą osobą. Kilka dni przed tym wydarzeniem była jeszcze w pracy. Nie pozwól, by utraciła swoje dotychczasowe życie, które tak kocha. My bardzo kochamy ją i zrobimy wszystko, by odzyskała sprawność i do nas wróciła. Pomożesz? Dzieci, mąż, najbliżsi Bogusi

17 235 zł
Aga Więckowska
Aga Więckowska , 28 lat

Choroba, która postępuje, ale nikt nie chce pomóc❗️Odmieńmy życie Agnieszki...

Jak grom z jasnego nieba! W wieku 21 lat otrzymałam diagnozę — stwardnienie rozsiane. Niewiele wiedząc o tej chorobie — ze szpitala wyszłam już inna... Od tamtej pory minęło 6 lat, a ja już powoli zapominam o tej radości, która towarzyszyła wchodzącej w dorosłość, pełnej planów i marzeń kobiecie. SM, bo taki skrót nosi stwardnienie rozsiane, dawało o sobie znać w okresie edukacji w liceum. Chodząc po różnych specjalistach, nie przyszło mi do głowy, aby udać się do neurologa. Mózg — to ten organ nieprawidłowo "kierował" innymi narządami aż doszłam do punktu, w którym utrudnia codzienne funkcjonowanie. Ból żołądka jakbym miała wrzody, nietrzymanie moczu, depresja, ataki lęku i panika aż po drżenie kończyn... Stwardnienie rozsiane ma niezliczoną ilość twarzy. Każdy chory to inna walka i inne dolegliwości! W mojej walce zaczęłam przegrywać. Dlatego zgłaszam się o pomoc. Brak stałej pracy, ciągłe koszta — psychoterapia, psychiatra, suplementy, leki i pampersy. Leczenie to nieodłączny element i ogromny koszt w moim życiu, a na wsparcie nie mogę liczyć od strony państwa. Choroba odbiera mi samodzielność i niezależność i środki do życia. Ze względu na kondycję oczu i dłoni właściwie zaczynam być niezdolna do pracy. Jestem tatuatorką, to moja pasja i jedyny zawód, który potrafię wykonywać. Tylko co z tego, jeśli ciało odmawia posłuszeństwa? Codziennie się boję! Boję o przyszłość, o to, czy nie czuć za mną nieprzyjemnego zapachu, o to, czy za parę chwil nie pojawi się rzut i (znowu) nie wyłączy oczu poprzez zapalenie nerwu twarzowego. Stwardnienie rozsiane jest nieprzewidywalne, nieuleczalne i jeszcze za mało nieznane. Wiem, że obecnie muszę skupić się na zdrowiu psychicznym... By dalej walczyć.  Państwo nie pomogło mi po diagnozie, a wręcz kazano czekać na kolejne rzuty by "uzupełnić dokumentację". Nie spełniałam warunków, których jest po prostu dużo, by dostać się do kolejki na program lekowy. Z kolei, jeśli będę czekała, choroba nie zrobi tego samego. SM rozwija się nieprzerwanie, z dnia na dzień. U każdego w innym tempie, w innych płaszczyznach mózgu, z innymi dolegliwościami. U mnie układ moczowy już w wieku 19 lat utrudniał życie... Jest tylko gorzej! Bałam się wszystkiego i byłam w tym sama. Wyjechałam do Anglii gdzie przyjmuję co 6-tygodni wlewy leku. Jednak i tutaj, ta choroba była niewystarczająca, by dostać status osoby niepełnosprawnej.  Skutki choroby bywają niewidoczne gołym okiem... Dlatego słyszę: "Taka młoda a windą?", "czym się tak zmęczyłaś, jeszcze rano", "nie przesadzasz czasem?". "To toaleta dla niepełnosprawnych! Czemu ją zajmujesz!"... Ludzie oceniają, nie często kpią, bo przecież nie widać. Boli to i osłabia, ale jeszcze nie tracąc wiary w ludzi — proszę o pomoc. Może ktoś z Państwa, kto poznał moją historię, zechce pomóc mi w mojej codzienności, obarczonej ciężarem choroby! Proszę... Aga

16 969 zł
Rafał Łuszkiewicz
7 dni do końca
Rafał Łuszkiewicz , 49 lat

Rafał już potrafi wstać z wózka! Dalej walczymy o jego sprawność!

Po pierwszej zbiórce i pobycie w ośrodku rehabilitacyjnym widzimy kolosalne postępy! Mąż przy pomocy drugiej osoby oraz balkonika potrafi przejść pewien dystans. Na dłuższe wyjścia jednak wciąż wymaga wózka inwalidzkiego. Dalej też utrzymuje się prawostronny niedowład, jednak poprzez regularną rehabilitację wciąż możliwa jest dalsza poprawa motoryki. Poznaj naszą historię: Gdy mój mąż pod koniec lutego stracił przytomność, czułam, jakby ziemia osunęła mi się spod nóg. Zmieniło to życie całej naszej rodziny... Rafał został przewieziony na SOR w Sieradzu, gdzie badania wykazały krwawiącego tętniaka ACoA. Mój mąż został operowany w trybie pilnym. W trakcie operacji doszło do ponownego wylewu! Po ponad pięciu godzinach operacji zaklipsowano tętniaki. Na drugi dzień dostał dwóch wtórnych udarów niedokrwiennych. Myślałam, że świat wali mi się na głowę. Wszystko to spowodowało głęboki niedowład prawostronny oraz afazję. Obecnie Rafał jest po 8-tygodniowym pobycie w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie każdego dnia walczył o powrót świadomości oraz sprawności fizycznej. Czeka nas jeszcze długa droga, ale niestety kończą się nam możliwości finansowe, dlatego jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc. Siłę i wolę walki mamy, każdego dnia nawet coraz większą. Brakuje tylko możliwości materialnych. Cały czas utrzymuje się afazja i dlatego Rafał wymaga opieki ze strony neurologopedy oraz neuropsychologa. Bardzo potrzebuje kontynuacji rehabilitacji w ośrodku, w którym przebywał dzięki pierwszej zbiórce. Lekarze dają nam nadzieję na swobodne poruszanie się przy pomocy trójnoga. Jednak bez rehabilitacji nic nie zdziałamy. Rafał jest z zawodu geodetą. Praca to wręcz jego pasja. Dzięki jego umiejętnościom i wiedzy powstało wiele domów, farm wiatrowych i fotowoltaicznych. Przez lata wygaszał spory graniczne, wielokrotnie doprowadzając skłóconych sąsiadów do zgody. Mąż prowadził jednoosobową działalność gospodarczą, więc zostaliśmy tylko i wyłącznie na mojej pensji. Jestem w trakcie załatwiania dokumentacji z orzeczeniem o niepełnosprawności i renty, jednak potrzeby nadal rosną. Nie jestem w stanie sama sprostać wydatkom. Bardzo proszę Cię o pomoc… Na utrzymaniu mamy jeszcze dwójkę dzieci, którymi również muszę się opiekować. Ewa, żona Rafała

16 846,00 zł ( 13,19% )
Brakuje: 110 814,00 zł
Beata Smyczek
12 dni do końca
Beata Smyczek , 53 lata

Kiedyś wiązałam bukiety, dzisiaj ledwo koniec z końcem... Pomóżmy Beacie wygrać z nowotworem❗️

Nowotwór złośliwy jajnika z przerzutami. Spadła na mnie ta diagnoza jak grom z jasnego nieba… Pomyślałam — mam przecież swoją kwiaciarnię, mam ponad 80-letnią mamę i poza tym jestem sama. Co teraz?  Jestem samotną kobietą. Mieszkam sama w domu na wsi. Utrzymywałam się z pracy we własnej kwiaciarni. Chociaż to nie kokosy, ale jakoś pozwalało mi to wiązać koniec z końcem… Dziś kwiaciarnia jest już zamknięta, a ja leżę w szpitalu na trzeciej chemii.  Rutynowa badania i lekkie zaniepokojenie częstymi bólami, oprowadziły mnie do takiego stanu, w bardzo szybkim tempie. Nowotwór złośliwy, jak bym dostała czymś ciężkim w głowę... - prawie zemdlałam! Moja praca wcale nie była lekka. Wstawanie o 3 nad ranem, podróż na giełdę, zakupy i noszenie ziemi. Potem obsługa klientów, wiązanie bukietów, wązanek… To było całe moje życie.  Chciałabym wrócić do normalnego życia. Tak bardzo docenia się je, gdy zaczyna wymykać się z rąk. Po chemii, która ma mi pomóc, aktualnie czuje się tak źle jak nigdy w życiu. Wszystko mnie boli, mam ogromne osłabienie, wymioty, zawroty głowy, bezsenność itp.  O pracy nie ma mowy, a jak żyć bez niej? Jedzenie nie pojawia się samo w lodówce, opał do ogrzania domu też nie… Pomaga mi mama, która ma już swój wiek. Jednak gdyby nie jej pomoc aż strach pomyśleć... Zasiłek, który otrzymuje napawa mnie jeszcze większym smutkiem. Nie wiem, czy prędzej niszczy mnie świadomość choroby, czy świadomość, że mogę stać się niesamodzielna…  Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, proszenie o pomoc znajomych, rodzinę czy obcych ludzi nie jest dla mnie komfortowe… Tylko, czy powinnam się wstydzić w momencie, gdy brakuje mi pieniędzy, by walczyć o życie?  Dopóki mam nadzieję, iskrę nadziei na pokonanie nowotworu — chcę spróbować. Nawet jeśli ktokolwiek, nawet najbliżsi myślą, że to wstyd. Ja chcę żyć…  Błagam…   Beata

16 575 zł
Lina Pietraszewska
Lina Pietraszewska , 26 lat

Ból nie pozwala mi normalnie funkcjonować❗️POMOCY❗️

Mam na imię Lina i od wielu lat zmagam się z bólem, który na przestrzeni czasu stał się nie do zniesienia. Nie jestem już w stanie normalnie funkcjonować, dlatego dziś muszę prosić o pomoc... Codziennie rano, po nieprzespanej nocy, zakładam „maskę” i próbuję przeżyć kolejny dzień. Uśmiecham się, a wewnątrz rozpadam się na kawałki. Bo odczuwam silny ból, który przypomina cięcie nożyczkami wnętrzności. Są takie dni, gdzie cierpienie sięga zenitu i po prostu już nie daję rady… Cierpię przez żylaki miednicy mniejszej i żylaki przymacicza. W listopadzie 2023 roku miałam wykonany pierwszy zabieg (embolizacja) na żylaki przymacicza. Niestety poczułam się tylko gorzej. Wtedy podejrzenie padło na macicę, wyniki wskazywały na endometriozę.  W lutym 2024 roku musiałam przejść kolejny zabieg – usunięcia całej macicy z jajowodami. Kiedy otrzymałam wyniki badań histopatologicznych byłam w ogromnym szoku! Okazało się, że to nie macica była źródłem mojego cierpienia. Po miesiącu ból znowu powrócił i był tak silny jak przed operacją. Odwiedziłam wielu specjalistów, zjeździłam całą Polskę w poszukiwaniu pomocy. Gdy ponownie wykonałam rezonans byłam przerażona! Żylaki przymacicza znów były znacznie powiększone!  Obecnie nie daję już rady nawet pobawić się z własnym dzieckiem. Ból odbiera mi resztki sił. Jestem młodą osobą, która ma plany na życie, ale zdrowie nie pozwala mi ich realizować. Moją jedyną nadzieją jest nierefundowana operacja żylaków, która niestety kosztuje majątek.  Marzę o tym, żeby w końcu żyć bez bólu, zacząć żyć normalnie. Dlatego proszę Was, pomóżcie mi w tym. Samodzielnie nie uzbieram pieniędzy na operację, dlatego błagam – wesprzyj mnie, chociaż najmniejszą kwotą… Liczy się każda złotówka! Lina

16 158,00 zł ( 75,94% )
Brakuje: 5 119,00 zł