Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Eryk Osiecki
Eryk Osiecki , 10 lat

Nic nie boli bardziej niż patrzenie na cierpienie dziecka... Pomóż w walce o synka!

9 lat. Wydawać by się mogło, że to wcale nie tak długo. Krótka chwila, która mija właściwie w mgnieniu oka. Dla mojego dziecka to całe życie. Trudna droga pełna cierpienia, wyrzeczeń i barier, które zdają się nie kończyć. Eryk był spełnieniem mojego marzenia. Maleńkie dziecko, które przyszło na świat zapowiadało ogromne wyzwania. Beztroską i rodzicielstwem bez obaw cieszyliśmy się niecałe półtora roku. Później los zaczął stawiać przed nami kolejne trudności, którym do dziś staramy się stawiać czoła. Tego dnia nie zapomnę nigdy - mój malutki synek bezbronny w obliczu choroby, która zaatakowała nagle i niespodziewanie. Stan pogarszający się z godziny na godzinę… Decyzja o operacji. Niepewność, strach, przerażenie - wszystkie te emocje tworzyły mieszankę, która mimo upływu lat wciąż powoduje niepewność i stres. Przez chwilę myślałam, że to koniec świata, że przydarzyło nam się wszystko, co najgorsze. Każda matka, która to przeżyła, która prowadziła swoje dziecko na blok operacyjny z nadzieją, że wszystko będzie dobrze, a nasz koszmar się skończy.  Niestety, moje nadzieje okazały się złudne. Strach o życie i przyszłość Eryka od tego momentu na dobre zagościły w mojej codzienności. To coś, na co nie da się przygotować. To moment, w którym wszystko, co było istotne przestaje mieć znaczenie, a lista priorytetów dramatycznie się kurczy. Zostaje tylko walka o to, co najważniejsze.  Teraz zmagamy się z całym spektrum dolegliwości wynikających z powikłań i kolejnych chorób, na które zapadł mój synek… Porażenie czterokończynowe, epilepsja, cukrzyca - to tylko część ze zbyt długiej listy. Każda z nich wpływa na to, że Eryk mimo ogromnego zaangażowania i woli walki nie może ruszyć do przodu. Leki, które przyjmuje to ogromne obciążenie dla wątroby, a każde z nich wiąże się z kolejnymi skutkami ubocznymi.  Dzień za dniem toczymy nierówną walkę.  Eryk ma już 9 lat. Nie chodzi, nie mówi, jego stan określa się jako opóźniony. Jedynym lekarstwem na większość dolegliwości jest rehabilitacja - tylko intensywne i regularne ćwiczenia mogą pomóc mojemu synkowi pozostać w stanie stabilnym, pomimo ogromu zagrożeń. Niestety, zajęcia to koszty. Zbyt duże, byśmy pokryli je samodzielnie. Kilkadziesiąt tysięcy złotych to zabezpieczenie na jakiś czas. Świadomość, że od tego zależy nasza przyszłość jest przerażająca. W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak proszenie o pomoc! Tylko dzięki Waszemu wsparciu mogę zapewnić mojemu dziecku to, co najlepsze.  Dla mojego dziecka życie toczy się z dala od beztroski, uśmiechów i zabawy. Ramiona mamy są bezpiecznym przystankiem tylko na chwilę. Później choroba wyrywa mojego synka do codziennych obowiązków, do ciężkiej pracy, od której zależy zdrowie i przyszłość. Powiedziałam sobie, że się nie poddam, że zrobię wszystko, by jego życie było zwyczajnie lepsze. Sama nie mam szans, ale jeśli ty pomożesz, możemy wszystko! 

19 264,00 zł ( 36,51% )
Brakuje: 33 492,00 zł
Jaś Turczyn
Jaś Turczyn , 9 lat

Stan Jasia gwałtownie się pogorszył❗️Zagrożenie życia, konieczna pilna operacja!

Stan zdrowia Jasia dramatycznie się pogorszył! Dotychczas prosiliśmy o pomoc, by zapewnić mu godne życie bez bólu. Teraz błagamy o ratunek, bo życie Jasia jest zagrożone! Czekamy na kosztorys operacji w Paley Institute, jednak już teraz prosimy Was o pomoc! Mamy tylko pół roku na przeprowadzenie operacji - tak ocenili lekarze. Jednak czas jest na wagę życia… Historia Jasia właściwie od pierwszych chwil jego istnienia jest tragiczna. Mój synek miał brata bliźniaka, który zmarł jeszcze w moim brzuchu… Przez miesiąc nosiłam pod sercem martwe dziecko, a Jasiowi wtedy dzień za dniem umierał mózg… Nie wiedziałam o tym, bo do ostatniej chwili słyszałam, że wszystko z dziećmi jest dobrze. Dziś Antoś nie żyje, a Jaś jest w coraz gorszym stanie! Nie wyobrażam sobie tego, że mogłabym stracić drugiego synka… Jesteśmy zrozpaczeni i błagamy o pomoc! Jaś ma zdiagnozowane mózgowe czterokończynowe porażenie. Teraz jego stan diametralnie uległ pogorszeniu! Zwiększyła się ilość ataków padaczkowych. Każdy atak może doprowadzić do zatrzymania akcji serca! Synek gorzej widzi i co najgorsze biodra uległy podwichnięciu, są na granicy zwichnięcia, a to wiąże się z kosztowną operacją w kwocie ok 400 000 zł wraz z rehabilitacją... Czekamy na przesłanie kosztorysu przez Instytut Paleya.  Jeśli nie wykonamy operacji w ciągu pół roku, będzie postępowała deformacja kręgosłupa powodująca ucisk na narządy wewnętrzne, które mogą odmówić posłuszeństwa, a to może doprowadzić do śmierci dziecka... Życie Jasia jest zagrożone!  Sprawa karna toczy się już 4 lata, a nie zostały postawione jeszcze zarzuty wobec osób, przez które jedno z moich dzieci nie żyje, a drugie jest ciężko chore... Nie wiemy, ile to jeszcze potrwa, czy kiedykolwiek wywalczymy odszkodowanie. Nie mamy żadnej pomocy, a potrzebne jest jak najszybsze ukaranie winnych oraz zdobycie środków na leczenie naszego synka!  Jesteśmy bezsilni… Błagamy o pomoc... Teraz walczymy już nie tylko o zdrowie i sprawność, ale też o życie Jasia... Sami nie damy rady. Kochamy synka najbardziej na świecie i nie wyobrażamy sobie życia bez niego. Prosimy, pomóż Jasiowi, który wycierpiał już zbyt wiele... Zrozpaczeni rodzice Media o sprawie Jasia: tvn24.pl - Antoś zmarł w łonie matki, Jaś nigdy nie będzie samodzielny. Lekarki po sześciu latach usłyszały zarzuty

75 750,00 zł ( 22,85% )
Brakuje: 255 740,00 zł
Mirosław Matuszek
Mirosław Matuszek , 65 lat

Odzyskać dawnego tatę - walczymy o Mirka!

Serce taty na chwile się zatrzymało, a potem już nic nie było tak, jak jeszcze chwilę wcześniej... Kochany mąż i ojciec 2 córek, kocha zwierzęta i obcowanie z naturą, nigdy nikomu nie odmawiał pomocy, a teraz sam jej potrzebuje. Dlatego dziś prosimy o pomoc dla taty. Tak bardzo chcemy go odzyskać... W styczniu tego roku jego serce nagle przestało bić. W wyniku niedotlenienia mózg został uszkodzony. Świat, który znał, zawalił się jak domek z kart. Śpiączka, miesiąc na OIOM-ie nie zwiastowały niczego dobrego. Każdego dnia byłyśmy przy nim, by walczyć o to, co jeszcze nam pozostało. Robiłyśmy, co w naszej mocy, by odzyskać tatę, masując, ćwicząc, czytając mu, mówiąc do niego i puszczając muzykę.  W końcu przyszedł ten dzień, tata się wybudził! Założono mu PEGa i rurkę tracheostomijną. Nieszczęśliwie wypadek zbiegł się z czasem kwarantanny, przez to nie było szansy na skorzystanie z rehabilitacji oferowanej przez NFZ. Jedynym wyjściem z sytuacji, które dawało tacie szansę na powrót do zdrowia, był prywatny ośrodek.  Leczenie jest bardzo kosztowne, ale tata robi postępy i bardzo ciężko pracuje, żeby wrócić do domu jak najbardziej sprawnym. Bardzo tęskni za bliskimi i znajomymi... Tata jest bardzo rodzinną, miłą, ciepłą i towarzyską osobą. Nigdy nikomu nie odmawiał pomocy i zawsze służył radą, pewnie dlatego jest tak lubiany i wszędzie było go pełno. Całe życie pomagał innym ludziom. Jest emerytowanym policjantem, prawie 30 lat pracował jako technik kryminalistyki. Często pracował po 14 godzin, poświęcając nie tylko swój czas, który mógł spędzić z rodziną, ale także swoje zdrowie.  Teraz sam potrzebuje wsparcia i pomocy, ponieważ leczenie i środki rehabilitacyjne to ogromne koszty. Tata Mirek i nasza cała rodzina jest i będzie wdzięczna za każdą pomoc i dobre słowo.  Prosimy, pomóż nam odzyskać dawnego tatę! Córki Mirka

41 686,00 zł ( 60,83% )
Brakuje: 26 837,00 zł
Jan Iwański
Jan Iwański , 24 lata

Moja skóra mnie niszczy, a ja błagam o ratunek!

Już 6 lat choruje na atopowe zapalenie skóry.  Od czasu usłyszenia diagnozy sięgałem wielokrotnie po pomoc u dermatologów, niestety leczenie miejscowe za pomocą maści sterydowych czy kremów nie dawało efektów. Choroba postępowała, a stan mojej skóry coraz bardziej się pogarszał.  Z roku na rok było coraz gorzej, aż choroba zajęła całe moje ciało... Skóra łuszczyła się i pękała. Świąd skóry był na tyle nasilony, że miałem trudności ze spaniem. W 2016 roku podjąłem próbę naświetlania całej skóry lampami UVB, które chwilowo dawały miejscową poprawę. Niestety jej stan nie wrócił do normalności. Zacząłem się bać, że to nie minie już nigdy, nigdy nie poczuję się dobrze, choroba zniszczy to, o czym tak bardzo marzyłem - spokojne, zdrowe życie. Kolejną próbą leczenia była cyklosporyna, preparat działający immunosupresyjnie. Byłem bardzo zadowolony z efektów terapii, ponieważ praktycznie z dnia na dzień ustąpiły wszelkie objawy skórne. Odbywałem comiesięczne kontrolne badania krwi pod kątem objawów niepożądanych na lek. Niestety lek ten nie można stosować przez bardzo długi okres czasu. Po odstawieniu cyklosporyny choroba wróciła ze zdwojoną siłą... Stan zapalny całej skóry był tak nasilony, że miałem problemy z poruszaniem się. Nie wstawałem z łóżka, aby zmniejszyć nasilenie bólu. Tamte dni były niczym koszmar senny, który chciałem jak najszybciej przerwać... Nie widziałem nadziei na normalne życie. Z tego powodu musiałem zrezygnować z trenowania piłki nożnej, którą kocham i trenuje ją od 10. roku życia. Przestałem pływać, ponieważ pobyt w basenie bardzo podrażniał moją skórę. Z powodu tragicznego stanu mojej skóry w 2019 roku dermatolog zdecydował się na ponowne włączenie cyklosporyny. Niestety, przestałem na ten lek odpowiadać. Zacząłem mieć najczarniejsze myśli, myśli, że już nigdy nie zatrzymam choroby... Zdecydowałem zgłosić się na badania kliniczne z najnowszymi preparatami i lekiem biologicznym. W badaniach klinicznych często można trafić na grupę placebo, ja jednak zaobserwowałem, że któryś z 2 aktywnych leków zaczął działać. Zobaczyłem wtedy światełko w tunelu. W końcu moje życie zaczęło się zmieniać!  Pomyślałem, że rozwiązaniem problemu może być lek biologiczny, który początkowo mogłem brać w badaniu klinicznym. Jest to lek, który jest refundowany w wielu krajach, ale nadal nie w Polsce... To moja ostatnia szansa, o którą proszę z całego serca, o szansę na normalne życie! Jan

53 625,00 zł ( 68,59% )
Brakuje: 24 552,00 zł
Jarosław Załęcki
Jarosław Załęcki , 53 lata

Jarek niemal zginął pod samym domem... Podziel się sercem i pomóż mu wrócić do zdrowia!

3 marca tego roku to miał być dzień, jak każdy inny i niczym szczególnym miał się nie wyróżniać. Stało się jednak inaczej, a to, co go tak bardzo zmieniło to wypadek Jarka... 20 metrów od domu, idąc chodnikiem, został potrącony przez samochód. Było po godzinie 23, a Jarek właściwie wchodził już na podwórko. Ja już spałam, a przez to, że sypialnia znajduje się po drugiej stronie, nie zdawałam sobie sprawy, że tuż obok mąż rozpaczliwie walczy o życie. O wszystkim dopiero poinformowali mnie ludzie z miasta kilka godzin później. Kiedy rozpędzone, ważące kilkaset kilogramów auto wjeżdża w człowieka, jego szanse na przeżycie są niewielkie. Jarek z ciężkimi obrażeniami trafił na oddział intensywnej terapii, gdzie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Lekarze każdego dnia toczyli bitwę o jego życie i jakimś cudem udało się tę walkę wygrać. Nie wiem, co byśmy zrobili, gdyby go nagle z dnia na dzień zabrakło.  Jarek zawsze kochał piłkę nożną, przez długie lata był zawodnikiem w klubie, a ponad połowę swojego życia pełnił służbę, jako strażak. Jest wspaniałym mężem i ojcem dwóch dorastających córek. Zawsze gotowy do pomocy, zawsze nastawiony na drugiego człowieka dziś sam potrzebuje tej pomocy. Wypadek spowodował ogromne obrażenia wewnętrzne. Połamane żebra, krwiak w głowie. Dopiero na początku czerwca mąż zaczął mówić pierwsze słowa, porusza się jedynie za pomocą balkoniku. Jestem bardzo wdzięczna, że wciąż jest z nami (lekarze mówią wręcz o cudzie), ale żeby mógł wrócić do dawnej formy, będzie mu potrzebna intensywna i kosztowna rehabilitacja. Nie ma innej drogi. Utracone umiejętności trzeba nabywać od nowa. Każda godzina pracy ze specjalistami będzie na wagę złota. Jarek na pewno się nie podda. Przecież ma dla kogo żyć i wracać do zdrowia. Wiemy, jaki jest i za to go kochamy, dlatego musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby mu w tym pomóc. Kwestii finansowych nie jesteśmy jednak w stanie przeskoczyć, co przybija najbardziej. Zwracamy się więc do Państwa o pomoc i wsparcie. To smutne i przykre, ale same nie damy rady… Emilia - żona Jarka

15 263,00 zł ( 16,83% )
Brakuje: 75 375,00 zł
Julia Donańska
Julia Donańska , 22 lata

Straszne cierpienie, które trzeba powstrzymać za wszelką cenę! Rodzina Julki błaga o pomoc...

To wołanie o pomoc zrozpaczonej matki dwóch córek: jednej bardzo chorej, drugiej zdrowej, ale także cierpiącej. Choroba Julii to choroba całej rodziny… Odbiera siły, wyciska łzy bezradności, zadaje ból… Dziś pomóc Julii może już tylko przeszczep komórek. To jedyna nadzieja, że napady ustaną, a agresję zastąpi spokój. Potrzebna pomoc, by wyzwolić dziewczynkę i jej rodzinę ze szponów choroby! Beata, mama: Julia urodziła się zdrowa. Dopiero gdy miała rok, zauważyliśmy, że coś jest nie tak. Najpierw opóźnienie rozwoju, potem ataki padaczki. Pierwszy, jak miała dwa latka... Wyładowania w główce zabierały coraz więcej. Dziś Julka ma 17 lat, a umysł 2-letniego dziecka.  Naszą codzienność przeszywa nieustanny lęk o to kiedy i z jaką siłą przyjdzie kolejny atak padaczki, co tym razem odbierze, jakie będą jego konsekwencje... Julka choruje na jej lekooporną odmianę, a napady powodują ogromne spustoszenie w jej mózgu. Przez zespół Lenoxa-Gastauta Julka nie mówi, jednak nie to jest najgorsze… Julka cierpi, to cierpienie wyraża przez agresję i autoagresję. Krzywdzi siebie, czasami jest agresywna w stosunku do swojej młodszej siostry… Nie zdaje sobie z tego sprawy, nie robi tego specjalnie. To takie straszne patrząc każdego dnia, jak ukochane dziecko robi sobie krzywdę… Julka jest już duża, robimy co w naszej mocy, jednak czasami nie udaje nam się jej powstrzymać.  Przeraźliwy krzyk, wołanie o pomoc… Rzucamy wtedy wszystko i biegniemy do Julki. Nie jesteśmy jej jednak w stanie pomóc, wyleczyć, zatrzymać tej okrutnej choroby… W przypadku naszej córeczki nie jest możliwe całkowite wyleczenie, a jedynie zmniejszenie liczby i siły napadów. To i tak byłoby dla nas ogromne szczęście, choć częściowo ujarzmić chorobę, zabrać choć część tego bólu, który przeżywa każdego dnia... Gdy pojawia się nadzieja na lepsze życie, chcemy o nie zawalczyć. Córka przy każdym napadzie traci kontrolę nad swoim ciałem, wpada w mrok nieświadomości, okalecza się… Różne terapie i rehabilitacja niewiele pomagają. Jednak teraz pojawiła się nadzieja - terapia komórkami macierzystymi! To może pomóc wyeliminować agresję u Julii, lepiej sobie z nią radzić, zmniejszyć liczbę i intensywność ataków padaczki, które niszczą mózg Julii!  Nasza młodsza córeczka Nikola bardzo kocha siostrę, rozumie, że Julia jest bardzo chora. Jednak widzimy, jak cierpi… Jest świadkiem tego, jak Julka w ataku wyrywa sobie włosy, gryzie ręce, rozdrapuje rany, przeraźliwie krzyczy… Przez nieustanny krzyk trudno jej się skupić na nauce, choć jest bardzo dzielna i zdolna. Okiełznanie choroby będzie więc błogosławieństwem dla nich obu… Dziś nasza rodzina bardzo cierpi, a ja nie wiem, co zrobić, jak pomóc Julii. Wierzymy, że przeszczep komórek macierzystych okaże się ratunkiem, pozwoli opanować napady, sprawi, że córka będzie się lepiej rozwijała. Niestety, nie stać nas, by zapłacić gigantyczną kwotę za terapię, która w Polsce nadal nie jest refundowana! Z całego serca prosimy o pomoc, bo to nasza ostatnia nadzieja…  ➡️ Licytuj i pomóż Julce!

101 534,00 zł ( 48,81% )
Brakuje: 106 466,00 zł
Tymoteusz Russel
Tymoteusz Russel , 5 lat

Walka o lepsze jutro – Wspieramy Tymka❗️

Nasz najdroższy skarb Tymek urodził się z asymetrią ułożeniową. Skutkiem są zaburzenia rozwoju, nieprawidłowości w budowie kości lub choroby genetyczne. Asymetria powinna zanikać samoczynnie, jednak w przypadku Tymka tak się nie stało… Dlatego odkąd miał 3 miesiące jest pod opieką neurologa, a kiedy skończył 6 miesięcy, rozpoczęliśmy rehabilitację. Od początku było bardzo ciężko. Maleńki Tymek bał się i wciąż boi, nowych otoczeń i obcych ludzi. Nie chciał współpracować na rehabilitacjach, krzyczał i płakał, a mi pękało serce. Dlatego zdecydowaliśmy się skupić na rehabilitacji domowej, a specjalistyczną ograniczyć. Kiedy Tymek skończył 3 lata, na kontroli lekarskiej dowiedzieliśmy się, że z jego zdrowiem wszystko w porządku. Ale wciąż nie mówił. Sporadycznie wołał „mama”, „tata”... Wciąż ma problemy rozwojowe, afazję, pojawiła się autoagresja i problemy ze wzrokiem.  Nie przestajemy o niego walczyć! Oprócz ćwiczeń w domu raz w tygodniu mamy rehabilitację wspomagającą rozwój i staramy się o zajęcia z terapii SI. Czekamy również na wyniki konsultacji okulistycznej. W międzyczasie szukam dodatkowej pracy, możliwości i innych sposobów, by pomóc Tymkowi. Robimy, co możemy, ale z każdym dniem przepełnia mnie strach, że to wciąż za mało… Tymek codziennie cierpi z powodu swojej choroby. Nie komunikuje potrzeb, nie powie, co mu dolega i złości się, kiedy inne dzieci go nie rozumieją. Są dni, w których synek nie chce w ogóle współpracować. Wtedy w najgorszym wypadku przepada nam dzień rehabilitacji… Moje serce krwawi, kiedy widzę, jak wielką trudność sprawia naszemu Tymkowi zwykła codzienność. Zrobilibyśmy wszystko, by zapewnić mu jak najlepszą przyszłość, ale czekając na diagnozy możemy jedynie przygotować się na to co nadejdzie. Koszty leczenia, rehabilitacji, terapii… Już teraz wiemy, że będą ogromne. Dlatego tak bardzo potrzebujemy wsparcia i pomocy ludzi dobrego serca. Bez Was szczęśliwa przyszłość Tymka pozostanie w strefie marzeń… Małgorzata, mama

2 613 zł
Kacper Kwapisz
Kacper Kwapisz , 12 lat

Przypadkowe zdarzenie doprowadziło do niepełnosprawności! Uratuj przyszłość Kacperka!

Kacperek urodził się jako zdrowy chłopiec. Byłam taka szczęśliwa! Nic nie wskazywało na to, że tak szybko i nagle nasze życie może się zmienić... Doszło do wypadku! Przypadkowe zdarzenie sprawiło, że dziś Kacper jest niepełnosprawny. Sytuacja była tak nieprawdopodobna... mogła zdarzyć się dosłownie każdemu! Niestety padło na moje dziecko. Na mojego ukochanego synka. Kacper w okresie niemowlęcym zakrztusił się pokarmem. Ta z pozoru niegroźna sytuacja doprowadziła do stałej niepełnosprawności. W konsekwencji doszło niedotlenienie mózgu. Do 4. roku życia Kacperek nie mówił. Latami szukaliśmy odpowiedzi na pytanie, co tak naprawdę dolega naszemu dziecku. Dopiero szczegółowe badania potwierdziły afazję. Mimo trudności Kacperek chodzi do szkoły, jednak ma duże problemy w nauce. Jego pamięć jest krótkotrwała. Ma problemy z liczeniem i czytaniem, a jego dojrzałość emocjonalna jest mocno obniżona. Kacperek jest pod opieką neurologa, logopedy, psychologa, okulisty i pedagoga. Kiedy inne dzieci idą po szkole do domu, my jedziemy na rehabilitację lub do lekarza. Synek, zamiast bawić się z innymi dziećmi, spędza popołudnia w specjalistów i na sali do ćwiczeń. Niestety większość terapii nie jest refundowana. Wiąże się to z ogromnymi kosztami. Jedynie dzięki intensywnej rehabilitacji Kacperek, mam nadzieję, w przyszłości będzie mógł w miarę normalnie funkcjonować. Dlatego z całego serca proszę o pomoc. Nie pozwól, by przypadkowa sytuacja odebrała mojemu dziecku szansę na normalne życie... Jesteś naszą nadzieją na lepsze jutro. Kasia, mama

320 zł
Julia Seliga
Julia Seliga , 9 lat

Potworna droga po lepsze jutro!

Od samego początku życie Julki nie należało do łatwych. Córka urodziła się z ciężką zamartwicą. Dostała tylko 2 punkty w skali Apgar. Zdiagnozowano u niej encefalopatię niedotleniowo - niedokrwienną oraz obustronne zmiany w płatach ciemieniowych i potylicznych. Od lutego 2021 roku Julcia choruje na padaczkę ogniskową (objawową). Niestety na obecną chwilę nie udało się jeszcze znaleźć leku. Choroba ta bardzo utrudnia funkcjonowanie córki. Nie może uczestniczyć w wielu zajęciach ze względu na codzienne niekontrolowane napady (przewracanie się). Dlatego jest to dla nas obecnie największy priorytet! Szukamy wciąż nowych możliwości i nie poddajemy się. Znaleźliśmy turnus rehabilitacyjny dla dzieci z opóźnieniem psychoruchowym i padaczką. Turnus taki jest bardzo kosztowny i potrzebujemy wsparcia, aby Julka mogła uczestniczyć w takim turnusie.     Oprócz tego Julcia jest uśmiechnięta i kochającą swoich rodziców dziewczynką. Natomiast potrzebuje stałej rehabilitacji i leczenia, aby żyć i funkcjonować jak jej zdrowi rówieśnicy. Apelujemy o pomoc dla Julki poprzez podarowanie 1 % z podatku oraz darowizn. Dziękujemy!

3 877,00 zł ( 42,87% )
Brakuje: 5 166,00 zł