Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Iwona Lipińska
8 dni do końca
Iwona Lipińska , 59 lat

O naszą mamę będziemy walczyć do samego końca! Prosimy, pomóż!

Ciężko nam uwierzyć w to co się stało. Ciężko oswoić się z myślą, że życie naszej ukochanej mamy już nigdy nie będzie takie samo. Nagłe zatrzymanie akcji serca i straszliwe powikłania odebrały jej dosłownie wszystko – zdrowie, sprawność, szczęście... Radosne chwile i bezpieczna codzienność minęły. Ciągle jednak wierzymy, że nie bezpowrotnie...  Nasza tragedia rozegrała się 01.06.2021 roku. Mama jak zawsze uszykowała się i wyszła do pracy. Jednak tym razem z niej nie wróciła... Podczas powrotu mamy do domu, doszło do trzykrotnego zatrzymania akcji serca. Przechodnie natychmiast rozpoczęli reanimację. Niestety, mimo to doszło do niedotlenienia mózgu. Mama w stanie ciężkim trafiła do szpitala, gdzie rozpoczęła się dramatyczna walka o jej życie, zdrowie i sprawność.  Początkowo lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie. Delikatnie zasugerowali, że to dobry moment na ostatnie pożegnanie... Nikt się tego nie spodziewał. Nie chcieliśmy w to wierzyć. To nie był odpowiedni czas – tak wiele jeszcze mieliśmy w planach... Nie mogliśmy pogodzić się z tym, że już nigdy z nią nie porozmawiamy, nigdy nie przytulimy, że już nigdy nie zobaczymy jej uśmiechu... To były najgorsze momenty naszego życia.  Jednak mimo tragicznych rokowań – mama dzielnie walczyła. Uciekła z objęć śmierci i do dziś jest z nami! To prawdziwy cud! Niestety, nasza ciężka walka wciąż trwa...  Chcąc walczyć o życie ukochanej mamy zaczęliśmy rozpaczliwie szukać pomocy. Trafiliśmy na prywatny ośrodek rehabilitacyjny, gdzie mamą mogą zająć się odpowiedni specjaliści. Terapia w tamtejszej placówce jest niesamowicie skuteczna. Koszty są jednak ogromne, a czas nie jest naszym sprzymierzeńcem... Dlatego jesteśmy tutaj i prosimy Cię o pomoc! Każda złotówka może być tą, która przywróci naszej mamie, choć część dawnych umiejętności... Błagamy Was o pomoc...  Dawid i Michalina 

2 278 zł
Emilia Sompolska
8 dni do końca
Emilia Sompolska , 40 lat

Wypadek samochodowy prawie zabrał mamę 5-letnich bliźniaków! Potrzebna pomoc!

Synkowie bardzo tęsknią za mamą. Ciągle pytają kiedy mama będzie chodziła z nimi na długie spacery, bawiła się na placu zabaw, czytała bajki na dobranoc… Kiedy przestanie płakać w poduszkę z bólu, kiedy zrobi samodzielny krok! 3 lipca – data, którą cała nasza rodzina zapamięta na lata. To wtedy zatrzymał się nasz świat. Świat naszej rodziny, męża Emilii i jej 5-letnich bliźniaków. To tego dnia Emilia przeżyła wypadek samochodowy, który doprowadził do rodzinnej tragedii.  Z rozległymi obrażeniami i w bardzo ciężkim stanie moja siostra trafiła do łódzkiego szpitala. Rozpoznano wstrząs urazowy, wstrząs krwotoczny, uszkodzenie prawego płata wątroby, złamanie prawej kości ramiennej, uszkodzenia naczyń w prawej kończynie górnej, uszkodzenie nerwów prawej kończyny górnej, stłuczenie płuc, złamanie żeber, odmę opłucnową u podstawy płuca prawego. Niekończąca się lista urazów przerażała, budziła grozę i nadal powoduje lęk, z którym tak trudno żyć.  Życie Emilki stanęło w ogromnym niebezpieczeństwie. By je uratować, konieczne było przetaczanie preparatów krwiotwórczych i przeprowadzenie czterech operacji. Lekarze robili wszystko, co w ich mocy, jednak z powodu braku możliwości operacyjnego zaopatrzenia krwawienia, w stanie krytycznym została przetransportowana do Warszawy.  Niestety, konieczne było usunięcie 75% wątroby. Pozostawiono jeden płat, który po zregenerowaniu przejął funkcje usuniętego organu. To ogromny wysiłek dla organizmu, jednak Emilia była i jest zdeterminowana – ma dla kogo walczyć!  Emilia przeszła łącznie 9 operacji, jej stan jest stabilny. Najgorszy koszmar już za nią, jednak by wrócić do sprawności, wymaga długotrwałego leczenia i rehabilitacji. Prosimy o pomoc, o każdą złotówkę, która może sprawić, że wypadek pozostanie już tylko złym wspomnieniem! To moja młodsza siostra, dlatego muszę zrobić wszystko, by jej pomóc! Ona ma dla kogo żyć, ma do kogo wracać! Anna, siostra 

40 887 zł
Zbigniew Zyga
8 dni do końca
Zbigniew Zyga , 67 lat

Podwójny udar prawie zabił Zbigniewa! Teraz walczy o sprawność – możesz mu pomóc!

Tata w młodości był zawodowym piłkarzem. Pamiętam jak zabierał mnie i mamę na zgrupowania. Patrzyłam na niego z podziwem – był silny, zdrowy, a każdy gol był wielkim przeżyciem. Dzisiaj z trudem się porusza, nie mówi, a dawne sukcesy są wspomnieniem i motywacją, by walczyć o jego zdrowie i nie odpuszczać w chwilach kryzysu. Wszystko zmieniło się, kiedy tata był w delegacji. Gdy zakończył swoją współpracę z klubem, pracował w firmie budowlanej. Czasem firma miała zlecenia wiele kilometrów od domu i wówczas tata wyjeżdżał. Tam też doszło do udaru mózgu, który zniszczył mu życie.  Z relacji współpracowników wiemy, że wszystko zaczęło się przy śniadaniu. Zaczął się gorzej czuć, pojawiły się drżenia rąk. Wezwano pogotowie – tata jeszcze o własnych siłach wszedł do karetki, mówił jak się czuje i odpowiadał na pytania ratowników.  Niestety, pomimo opieki lekarzy doszło do wtórnego udaru, a tata był w stanie krytycznym.  To były straszne dni. Byliśmy przerażeni, obawiając się najgorszego. Skutki udaru są katastrofalne. Został uszkodzony wzrok, prawa strona ciała jest sparaliżowana, przez co możliwości ruchowe taty są znacznie ograniczone. Również mowa jest niemożliwa – tata wszystko rozumie, ale powiedzenie jednego zdania jest poza jego zasięgiem. Komunikacja jest bardzo trudna, frustrująca… Świadomość utraconych umiejętności potrafi zniszczyć każdą motywację. Powrót do zdrowia i sił jest bardzo długą, żmudną i pełną przeciwności drogą. Towarzyszymy mu i wspieramy z całych sił, ale nie jesteśmy w stanie zapewnić mu wszystkiego. Bez pomocy profesjonalistów tata nie da sobie rady. Widzę różnicę, gdy pomóc probujemy my – rodzina, a powołane do tego osoby z wiedzą i doświadczeniem. Przy fizjoterapeutach tata się stara, widzi małe postępy, które poszerzają jego pole samodzielności. Potrafią go „postawić na nogi”, wychwytują najmniejszy progres. Dlatego właśnie wsparcie profesjonalistów jest tak ważne… Koszty rehabilitacji, turnusów czy potrzebnego sprzętu liczymy w dziesiątkach tysięcy. Wykracza to poza codzienne możliwości i domowy budżet. Musimy być silni dla taty, ale chwile zwątpienia i wyczerpania dopadają i nas.  Patrząc na tatę wciąż widzę mężczyznę, który mnie chronił i dbał o moje dobro. Choroba odebrała mu wiele, lecz odzyskanie zdrowia wciąż jest możliwe. Nadzieja w nim żyje i nie mogę pozwolić, by zgasła. Proszę, pomóż nam... Aneta, córka Zbyszka Grupa pomocy dla Pana Zbyszka na FB -> Klinij TUTAJ

3 567,00 zł ( 7,02% )
Brakuje: 47 178,00 zł
Tymek Stefanowicz
11 dni do końca
Tymek Stefanowicz , 14 lat

Tymek przyjmuje pokarm dożylnie! Pomóż zatrzymać chorobę!

Tymek jest wspaniałym, radosnym, bardzo inteligentnym i wrażliwym chłopcem, który mimo swojej choroby, bardzo optymistycznie podchodzi do życia. Syn od zawsze miał zaparcia i wzdęcia, ale od 2017 roku nastąpiło pogorszenie. Doszły bóle brzucha i ogromne wzdęcia – brzuch był jak bębenek. Przy ogromnym wzdęciu pojawiały się też wymioty… Badania pokazują, że jelita syna są bardzo rozdęte, jest ich dużo i są bardzo pokręcone. Stwierdzono niedokonany zwrot jelit i konieczne było założenie stomii. 17.01.2024 odbyła się pierwsza operacja syna i wyłonienie ileostomii. Pobrano wycinki z jelit i okazało się, że syn ma zaburzenia unerwienia jelita grubego i cienkiego. Jest to bardzo rzadkie schorzenie. Nie ma anatomicznej przeszkody, która blokowałaby przepływ jedzenia, jednak z powodu bardzo powolnej perystaltyki, jedzenie zatrzymuje sie w jelitach, co powoduje niedrożność.  Nerwy w jelitach nie są prawidłowo ukształtowane. Syn dostaje leki, które mają przyspieszyć pracę jelit i czekamy, aż jelito sie obkurczy i zacznie pracować. Wiemy, że zaburzenia unerwienia jelita cienkiego zdarzają się bardzo rzadko... Tego schorzenia nie da się wyleczyć. Dlatego błagamy o pomoc! Chcemy skonsultować Tymka ze specjalistami w USA, którzy chociaż w jakimś stopniu będą w stanie mu pomóc. Niestety nie stać nas na opłacenie wyjazdu i procesu leczenia… Obecnie Tymek ma żywienie pozajelitowe, które jest podawane dożylnie. Tak ma być przez następne 3 miesiące... Mamy nadzieję, że w tym czasie jelita się obkurczą, odpoczną i będą mogły podjąć pracę. Syn nadal przebywa w szpitalu. Jest słaby i bardzo schudł. W ciągu 6 tygodni przeszedł 4 poważne operacje!  Chcemy mieć pewność, że zrobiliśmy wszystko, co tylko możliwe, aby pomóc naszemu dziecku! Cena za zdrowie Tymoteusza jest wysoka, ale musimy podjąć się tego wyzwania! Prosimy o pomoc! Rodzice

85 763 zł
Barbara Marut
11 dni do końca
Barbara Marut , 64 lata

Mamę ma się tylko jedną... Proszę, pomóż uratować moją!

Ta historia zaczęła się jak wiele innych... Mama badała się regularnie, wyniki za każdym razem były prawidłowe, więc cieszyła się życiem – jeździła na swoim różowym rowerze, patrzyła na samoloty odlatujące w nieznane, dokarmiała ptaki za oknem i kochała ponad życie swoje adoptowane koty. Rok temu zaniepokoił ją ból w podbrzuszu, jednak lekarz nie widział niczego niepokojącego… “Taka pani uroda”. Na szczęście mama nie dawała za wygraną i w końcu dostała skierowanie na poszerzone badania, których wyniki przyniosły przerażającą diagnozę… Ta diagnoza zawaliła cały nasz świat – nowotwór złośliwy trzonu macicy, rak gruczołowy endometrialny G-2. W listopadzie przeprowadzono operację usunięcia macicy wraz z jajnikami i węzłami chłonnymi, następnie skierowano na radioterapię i brachyterapię.  Myślałyśmy, że nasz koszmar się skończył. Lekarze bagatelizowali problem, nie chcieli zlecić kolejnych badań, odsyłali do domu, zapewniając, że wszystko jest w porządku. Nie było.  Dzięki uporowi i ogromnej woli życia mamy 13 września 2023 został wykonany rezonans magnetyczny z kontrastem, a następnie badanie PET. Diagnoza: rak gruczołowy endometrialny G2 trzonu macicy FIGO IV we wznowie do wątroby, węzłów oraz otrzewnej. Pojawiły się też guzki w płucach i w stawie biodrowym.  Mama dostała skierowanie na chemioterapię. Po pierwszym wlewie czuła się fatalnie. Ogromne osłabienie, wymioty, zaniki pamięci, drętwienia nóg, brak apetytu. Przestała jeść, czuła ogromny ból brzucha. Po kilku dniach pobytu w szpitalu padła kolejna diagnoza – niedrożność jelit spowodowana zrostami po radioterapii. Konieczne było wyłonienie stomii z jelita cienkiego.  Ku naszej rozpaczy, po kolejnej chemioterapii czuła się jeszcze gorzej. Niestety taki stan nie kwalifikowałby jej do kolejnego wlewu, który ratuje życie. Przez cały ten czas szukałam sposobu, aby jej pomóc. Konsultowałyśmy się z lekarzami z całej Polski. W końcu mama została zakwalifikowana do zabiegów wspomagających leczenie jej typu nowotworu tak, aby dalsza chemioterapia była możliwa. Zabiegi hipertermii onkologicznej, tlenoterapia w komorze hiperbarycznej oraz wzmacniające wlewy dają szansę na kontynuowanie walki! W końcu w nasze życie powróciła nadzieja, że choroba nie jest wyrokiem, że to tylko jakiś etap, który trzeba godnie przejść. W tym momencie mama jest po trzeciej chemii, przed nią jeszcze trzy zabiegi. Dzięki leczeniu wspomagającemu mama będzie mogła je w ogóle dostać, ma siły do walki!  Niestety, leczenie nie jest refundowane przez NFZ… Jest natomiast bardzo kosztowne. Jedna seria zabiegów to koszt 1200 zł, a takich serii musi odbyć w miesiącu 8, co daje około 9600 zł na miesiąc. Dodatkowo co chwile musimy kupować leki, które również nie są refundowane oraz środki do stomii – refundowane tylko częściowo. Wspieram mamę, jak tylko potrafię, ale moim marzeniem również jest zapewnienie jej profesjonalnej opieki psychoonkologicznej. To kolejne koszty, ale wiadomo przecież, że psychika to połowa sukcesu w zdrowieniu!  Moja mama jest dla mnie najważniejsza na świecie, łączy nas wyjątkowa więź. Nie spotkałam nigdy cieplejszej, wrażliwszej czy bardziej empatycznej osoby. Chcę móc być z nią jak najdłużej, nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej zabraknąć w moim życiu. Chcę widzieć, jak wraca do zdrowia i cieszy się każdym dniem, pielęgnując swoje ukochane, przygarnięte koty… Niestety, same nie dajemy już rady. Wiem, że nie znajdę odpowiedzi na pytanie dlaczego najlepszą osobę, jaką znam, czyli moją mamę, spotkało tyle cierpienia. Wierzę jednak, że dzięki Waszej pomocy możemy  zminimalizować cierpienie i pokonać chorobę oraz że najpiękniejsza podróż cały czas przed nami! Z całego serca proszę Was o pomoc.  Córka Basi, Justyna ➡️ Licytacje dla Basi

156 401,00 zł ( 77,7% )
Brakuje: 44 871,00 zł
Arkadiusz Woźniak
11 dni do końca
Arkadiusz Woźniak , 48 lat

Wypadek zmiażdżył mi nogi – Proszę, pomóż mi wrócić do sprawności❗️

Mam 47 lat, orzeczony stopień niepełnosprawności na stałe i zasiłek, by się utrzymać. I do tej pory sobie radziłem. Ale to się zmieniło 6 września. Wtedy uległem nieszczęśliwemu wypadkowi. Samochód dosłownie zmiażdżył mi nogi… Mam za sobą dwie ciężkie operacje. Spędziłem 7 tygodniu w szpitalu, kiedy lekarze „poskładali” moje nogi. Prawa się zagoiła, mogę ją rehabilitować i próbować odzyskać sprawność. Ale kompletnie inaczej jest z lewą… Otwarte rany nie chcą się goić. Ilość płynu i bakterie uniemożliwiają to. Przez to nie mogę się poruszać, jedynie leżeć lub siedzieć, szukać transportu, który dowoziłby mnie do szpitala i polegać na rodzinie. Lekarze jeszcze będą oceniać, co się dzieje, ale na razie pozostaje mi jedno. Opatrunki i pilnowanie, by stan ran się nie pogorszył. A to ogromne koszty, bo specjalnie plastry i bandaże kosztują około 130 złotych za jeden, a starcza na góra dwa dni! Do tego dochodzi długa rehabilitacja, dzięki której wróciłbym do częściowej sprawności i nie byłbym ciężarem dla mojej 74-letniej schorowanej mamy. Bardzo proszę osoby o dobrym sercu o wsparcie i pomoc w  powrocie do możliwie największej sprawności. Moje dzieci mieszkają z ich mamą i mój wypadek uniemożliwił mi dojazdy do nich do innego miasta. Liczy się każda nawet najmniejsza kwota, za którą będę bardzo wdzięczny z całego serca do końca życia. Arkadiusz

6 383,00 zł ( 14,99% )
Brakuje: 36 171,00 zł
Klaudia Maruszewska
11 dni do końca
Klaudia Maruszewska , 16 lat

Walka z czasem trwa… NIE MOŻNA przerwać rehabilitacji!

Kochani, powracam do Was po ponad dwóch latach intensywnej pracy i ogromu łez. Moja Klaudia cały czas kontynuuje ciężką i wymagającą rehabilitację – to prawdziwa bohaterka! Pragnę podziękować za to, co robiliście dla córki! Dla tych, którzy wspierają ją od samego początku i dla tych, którzy może pierwszy raz tutaj trafili, chcę przypomnieć troszkę faktów z naszego życia. Nasza historia:  Klaudia urodziła się z niezwykle rzadkim zespołem Wolfa-Hirschhorna. Choroba ta, to ogrom wad i nieprawidłowości w rozwoju zarówno fizycznym, jak i psychicznym dziecka.  W wieku 9. miesięcy córcia przeszła operację na otwartym serduszku. Wówczas nie wiedziałam, czy moje dziecko powróci w moje ramiona i ponownie będę mogła ją utulić. Udało się! Płakałam nad jej łóżeczkiem ze szczęścia.  Korekta stóp końsko-szpotawych, gipsowanie, ortezy, a następnie specjalistyczne wkładki i obuwie: to była długa droga do pierwszych kroków Klaudynki. Radość jednak nie trwała zbyt długo… Kolejnym nagłym ciosem była padaczka, która uderzyła nagle, bez uprzedzenia. Seria napadów odebrała nam zbyt wiele, ale walczyłyśmy dalej. Leki na szczęście pomagają, a terapia logopedyczna, terapia ręki i psychologiczna przynoszą efekty. Choroba jednak nigdy nie odpuszczała. Klaudia przeszła również operację oczu z powodu dużego zeza rozbieżnego. U mojego skarba zdiagnozowano także pogłębiającą się skoliozę i kifozę. Wykryto również zagrożenie podwichnięcia lewego stawu biodrowego, a na bliższej kości strzałkowej i piszczelowej prawej wykryto zmianę w postaci nowotworu niezłośliwego (dysplazję włóknistą). Okres dojrzewania okazał się być bezlitosny, a mój świat kolejny raz runął w gruzach! Klaudia bez systematycznej rehabilitacji nie ma szans na sprawność! Rehabilitacja, noszenie gorsetu, odpowiednie wkładki specjalistyczne, to coś, co tworzy całość. Jest w tym wszystkim nadzieja i dzięki cudownym ludziom, którzy pracują z Klaudią i jej samej, ta nadzieja we mnie nie umarła.  Córka ma już skończone 15 lat, a według genetyka miała nie dożyć 2. roku życia. A jednak! Każdego dnia pokazuje, jak bardzo chce żyć i ile drzemie w niej siły!  Nie możemy teraz przerwać rehabilitacji, bo byłby to wyrok dla Klaudii. Nie możemy się poddać, gdy na końcu tej ciężkiej pracy widać sukces. Brak rehabilitacji wiąże się z inwazyjną operacją, która zawsze niesie ze sobą pewne ryzyko… Bez Waszej pomocy sama nie dam rady opłacić wszystkich zajęć, a moja córka nie osiągnie kolejnych sukcesów. Proszę o pomoc, proszę o nadzieję… Mama

25 451,00 zł ( 36,51% )
Brakuje: 44 252,00 zł
Rafał Łuszkiewicz
11 dni do końca
Rafał Łuszkiewicz , 49 lat

Rafał już potrafi wstać z wózka! Dalej walczymy o jego sprawność!

Po pierwszej zbiórce i pobycie w ośrodku rehabilitacyjnym widzimy kolosalne postępy! Mąż przy pomocy drugiej osoby oraz balkonika potrafi przejść pewien dystans. Na dłuższe wyjścia jednak wciąż wymaga wózka inwalidzkiego. Dalej też utrzymuje się prawostronny niedowład, jednak poprzez regularną rehabilitację wciąż możliwa jest dalsza poprawa motoryki. Poznaj naszą historię: Gdy mój mąż pod koniec lutego stracił przytomność, czułam, jakby ziemia osunęła mi się spod nóg. Zmieniło to życie całej naszej rodziny... Rafał został przewieziony na SOR w Sieradzu, gdzie badania wykazały krwawiącego tętniaka ACoA. Mój mąż został operowany w trybie pilnym. W trakcie operacji doszło do ponownego wylewu! Po ponad pięciu godzinach operacji zaklipsowano tętniaki. Na drugi dzień dostał dwóch wtórnych udarów niedokrwiennych. Myślałam, że świat wali mi się na głowę. Wszystko to spowodowało głęboki niedowład prawostronny oraz afazję. Obecnie Rafał jest po 8-tygodniowym pobycie w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie każdego dnia walczył o powrót świadomości oraz sprawności fizycznej. Czeka nas jeszcze długa droga, ale niestety kończą się nam możliwości finansowe, dlatego jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc. Siłę i wolę walki mamy, każdego dnia nawet coraz większą. Brakuje tylko możliwości materialnych. Cały czas utrzymuje się afazja i dlatego Rafał wymaga opieki ze strony neurologopedy oraz neuropsychologa. Bardzo potrzebuje kontynuacji rehabilitacji w ośrodku, w którym przebywał dzięki pierwszej zbiórce. Lekarze dają nam nadzieję na swobodne poruszanie się przy pomocy trójnoga. Jednak bez rehabilitacji nic nie zdziałamy. Rafał jest z zawodu geodetą. Praca to wręcz jego pasja. Dzięki jego umiejętnościom i wiedzy powstało wiele domów, farm wiatrowych i fotowoltaicznych. Przez lata wygaszał spory graniczne, wielokrotnie doprowadzając skłóconych sąsiadów do zgody. Mąż prowadził jednoosobową działalność gospodarczą, więc zostaliśmy tylko i wyłącznie na mojej pensji. Jestem w trakcie załatwiania dokumentacji z orzeczeniem o niepełnosprawności i renty, jednak potrzeby nadal rosną. Nie jestem w stanie sama sprostać wydatkom. Bardzo proszę Cię o pomoc… Na utrzymaniu mamy jeszcze dwójkę dzieci, którymi również muszę się opiekować. Ewa, żona Rafała

16 846,00 zł ( 13,19% )
Brakuje: 110 814,00 zł
Bartosz Flisiński
11 dni do końca
Bartosz Flisiński , 19 lat

Pomóżmy spełnić marzenie Bartka! Zbieramy na samochód!

Jestem Bartek i od urodzenia choruję na dystrofię mięśniową Duchenne’a. Wszyscy mówią, że jestem inteligentnym, pogodnym i aktywnym młodym człowiekiem. Mam wiele marzeń i planów, do których pomimo przeciwności staram się każdego dnia dążyć. Prawdą jest, że moja choroba stwarza wiele ograniczeń, jednak dla mnie nie są to przeszkody nie do pokonania. Dwa razy do roku uczestniczę w turnusach rehabilitacyjnych. Doskonalę umiejętność jazdy na wózku podczas zajęć w Fundacji Aktywnej Rehabilitacji. Trzy razy w tygodniu spotykam się z fizjoterapeutą w celu poprawy mojej samodzielności. Jestem uczniem III klasy liceum, w przyszłości zamierzam rozpocząć naukę na studiach.  Niestety moja szkoła oddalona jest od miejsca zamieszkania o 4 kilometry, co jest dla mnie dużym dystansem do pokonania na wózku. Zarówno budynek szkoły oraz blok, w którym mieszkam, mają złamane bariery architektoniczne. Z tego względu jestem zmuszony codziennie uczyć się stacjonarnie. Mam kochających rodziców, którzy wspierają mnie we wszystkich moich działaniach. Mój tata dodatkowo pełni rolę mojego szofera. Poprzednie auto w wyniku wypadku uległo kasacji, a kolejne kupione w pośpiechu więcej stoi u mechaników niż służy mi do transportu. Od tego roku Aktywny Samorząd wprowadził program ,,Samodzielność – Aktywność – Mobilność!”, który daje mi możliwość zakupu samochodu dostosowanego do moich potrzeb. Koszt własny, który należy wnieść to 66 tys. złotych! Na ten moment jest to dla mnie nieosiągalna kwota. W kolejnych latach mam zamiar kontynuować edukację na Uniwersytecie Łódzkim i wiem, że opuszczanie zajęć z powodu awarii samochodu będzie już dużą komplikacją. Dlatego w obecnie marzy mi się nowy BARTKOWÓZ. Będę wdzięczny każdemu, kto przybliży mnie do realizacji tego marzenia. Bartek Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową 🎥 Zobacz APEL Bartka ⬇️ Zbiórka Bartka w TVP3 Łódź  

55 166,00 zł ( 78,56% )
Brakuje: 15 047,00 zł