Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Monika Wiśniewska
Monika Wiśniewska , 42 lata

Nowotwór kolejny raz brutalnie atakuje Monikę. Potrzebne wsparcie!

Nawrót choroby brzmi jak przeklęty wyrok. Gdy już masz nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że jesteś zdrowa i będziesz żyć – znowu stajesz w szpitalnym korytarzu, trzymając diagnozę w dłoniach, a łzy spływają po policzkach. Czy to się kiedyś skończy? Nie proszę o nic innego… Chcę być po prostu zdrową i silną mamą dla mojego synka!  W 2004 roku spadło na mnie ogromne brzemię, z którym usilnie walczę do dziś. Wykryto u mnie guza mózgu – oponiaka atypowego. Szybka diagnostyka i reakcja lekarzy spowodowały, że guz został usunięty w całości. Miałam wrażenie, że w tak krótki czasie narodziłam się na nowo. Sielanka nie trwała jednak długo…  3 lata później usłyszałam tą samą przerażającą diagnozę... Guz znów się pojawił, odrósł, a walkę trzeba zacząć od nowa. Wiedziałam już, co mnie czeka. Pomimo wielu obaw wierzyłam, że znów uda mi się pokonać nowotwór. Przeszłam kolejną operację i radioterapię. Udało się. Wróciłam do domu, żyłam!  To nie był łatwy czas, ale czułam ogromną wdzięczność za życie. Wiedziałam, że dzięki temu będę mogła spełnić moje największe marzenie, jakim było bycie mamą. Niestety, zamiast w radości oczekiwać narodzin dziecka, mój dramat powrócił. Kolejny raz poczułam się jak w horrorze… Moje życie jest permanentnie wystawione na próbę. Przy którejś z wielu tomografii okazało się, że zło uderzyło z podwójną mocą. Obecnie guz umiejscowił się w okolicach lewego oczodołu, wzdłuż nerwu wzrokowego. Grozi mi utrata oka. Co gorsza, lekarze znaleźli kolejną zmianę, tym razem w nosie. Po przeprowadzonej biopsji wynik histopatologii wskazuje na złośliwego raka skóry – czerniaka.  W moim organizmie tyka wiele bomb. Pisząc to, patrzę na mojego synka i bardzo się boję. On mnie potrzebuje. Jest moim całym światem, a ja jego. Nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy nie być razem, choć na chwilę, a co dopiero na zawsze!  Czekają mnie kolejne dwie operacje. Strach to mój nieodzowny życiowy towarzysz. Z powodu choroby, leczę się psychiatrycznie na depresję od około 6 lat. Brakuje mi już sił do walki, ale mam dla kogo żyć. Mam malutkiego Antosia, którego kocham nad życie! Nie wiem, co mnie czeka jutro. To wielki znak zapytania. Staram się żyć każdą chwilą, ocierać łzy i nie pokazywać przerażenia. Mimo to szczerze wierzę, że Twoja pomoc jest w stanie uratować mi życie! Każda złotówka da mi siłę do dalszej walki i pozwoli wytrwać w tym naprawdę ciężkim czasie!  Monika

1 938 zł
Olek Olaczek
Olek Olaczek , 5 lat

By nie patrzeć dłużej na cierpienie...

W nic tak bardzo nie wierzymy, jak w to, że Olusiowi można pomóc, że nasz synek ma szansę na zdrowy i prawidłowy rozwój. Oluś już niedługo skończy 4 latka, niestety nie był to czas beztroski, jaki nam się marzył. Od 25. doby życia synek zmaga się z padaczką lekooporną. Do tej pory zdarzają się dni, gdzie liczba napadów przekracza sto. Mimo wielu wariantów leczenia nie udało się nam ich zmniejszyć. Trudno nam patrzeć na cierpienie Olusia, na sen, który niemal nieustannie przerywa padaczka. Dodatkowo synek zmaga się z obniżonym napięciem mięśniowym.  Większość swojego krótkiego życia spędził w szpitalu, jednak gdy już udało nam się go opuścić, robiliśmy co w naszej mocy, by poprawić kondycję synka. Prywatna rehabilitacja w domu przynosiła efekty. Niestety, kolejne pobyty w szpitalu uniemożliwiły jej kontynuację, przez co Olek jest znacznie opóźniony psychoruchowo. Nasz synek nadal nie trzyma samodzielnie główki, nie siedzi i nie chodzi. Jednak przyrzekliśmy sobie, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by Oluś wrócił do zdrowia. Nadzieją dla nas i szansą dla synka jest terapia komórkami macierzystymi, która w połączeniu z intensywną rehabilitacją może być przełomem w jego leczeniu.  Niestety koszty z nim związane zaczynają nas przerastać, dlatego prosimy, pomóż... Ewelina i Piotr, rodzice Olusia ➡️ Olusia możesz wesprzeć również przez licytacje!

4 147 zł
Ala Golic
Ala Golic , 11 lat

By cierpienie i choroba nie były na zawsze... Pomocy!

Alicja ma dopiero kilka lat, a jej dokumentacja medyczna to kilka grubych tomów. Za każdym z nich stoi walka - lekarzy i naszej małej bohaterki. Dziś ruszamy do kolejnej, która jest dla nas jedyną nadzieją na to, że choroba nie będzie miała ostatniego słowa. To nie było spokojne, pełne radości oczekiwanie na przyjście maluszka na świat. Każdy dzień wiązał się ze strachem, a tak często powtarzane “proszę się nie stresować”, przynosiło zawsze efekt odwrotny do oczekiwanego. Niemalże na początku ciąży, po badaniach usłyszałam od lekarzy, że podejrzewają chorobę. Początkowo miał być to Zespół Downa, który po kolejnej konsultacji wykluczono. Niestety, ta diagnoza została zastąpiona inną - lekarze dostrzegli problemy z rączką, ale nie byli w stanie określić, co właściwie jest nie tak. Pozostawało czekać na pierwsze spotkanie, które miało odkryć, z czym się mierzymy.  Jej przyjściu na świat towarzyszyło mnóstwo skrajnych emocji - radość mieszała się z lękiem, ekscytacja z pełnym napięcia oczekiwaniem na informacje od lekarzy. Niestety, przekazane fakty niewiele miały wspólnego z dobrymi. Nasza córeczka została zdiagnozowana, a badania pokazały szereg wad, z którymi musieliśmy się zmierzyć. Pierwsza myśl to strach i niepewność. Plan leczenia był potwornie długi. Lekarze niczego nie byli pewni, a my musieliśmy im zaufać, bo wszystko, co związane z procedurami medycznymi było dla nas zupełną nowością…  Minęło mnóstwo czasu, niestety, strach o naszą córeczkę wcale nie jest mniejszy. Marzymy tylko o tym, by w przyszłości już jako większa dziewczynka czy dorosła kobieta mogła radzić sobie samodzielnie nie trafiając co rusz na bariery.  Wiedzieliśmy, że wada Alicji będzie budziła ciekawość, będzie tematem pytań, szczególnie w środowisku dzieci - właśnie dlatego od początku przygotowywaliśmy córeczkę na to, że zostanie poddana operacji, która sprawi, że rączka będzie sprawna, a wtedy już nic nie stanie na przeszkodzie do spełnienia marzeń, które na ten moment zakładają, że zostanie weterynarzem. Przygotowanie Alicji to tylko jeden krok, bo zdajemy sobie sprawę, że najpierw to my rodzice, musimy pokonać kolejną trudną drogę. Wszystko przez to, że leczenie Alicji będzie kosztować prawie pół miliona złotych! Ogromna kwota za sprawność i samodzielność naszej córeczki. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że ta suma brzmi przerażająco. Niestety, świadomość, że Alicja już zawsze będzie się musiała borykać z wadą jest dla nas znacznie gorsza. Musimy prosić o wsparcie, ratunek i pomoc dla naszej córeczki! Od tego zależy jej przyszłość…  Nie możemy pozwolić, by obietnica operacji była zapewnieniem bez pokrycia. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której zawiedziemy nasze dziecko! Ona wierzy w to, że jej los nie jest przesądzony. Przeszła tak długą drogę, starała się być dzielna w sytuacjach, w których my zdawaliśmy się poddawać. Los nie był dla niej łaskawy, ale my za wszelką cenę chcemy wynagrodzić jej trudności. Najlepszy prezent, jaki możemy jej dać to… sprawność. Dla nas to walka o wszystko.  Strach o zdrowie Ali będzie nam towarzyszył już zawsze, ale wierzymy, że każdy mały krok ma ogromne znaczenie dla jej przyszłości. Teraz potrzebujemy jednego z najważniejszych – milowego, który będzie dla naszej córki całkiem nowym startem. Alicja nigdy nie zmarnuje szansy, którą otrzyma. Nasza córeczka, jak nikt inny, potrafi docenić zdrowie albo chociaż jego namiastkę. ➡️ Licytuj, wystawiaj przedmioty i pomagaj Ali!

92 736,00 zł ( 31,17% )
Brakuje: 204 734,00 zł
Fabian Nowicki
Fabian Nowicki , 5 lat

Chcemy, by nasz synek był zdrowy i sprawny! Pomocy!

Nigdy nie myśleliśmy, że przyszłość naszego dziecka będzie zagrożona. Niestety, zaburzenia, z którymi walczymy, często nie dają nam spać. Lęk o syna nie opuszcza nas nawet na krok. Już w ciąży zauważono szereg nieprawidłowości. Główka Fabiana była zbyt mała. Lekarze potwierdzili diagnozę zaraz po urodzeniu. Synek cierpi na małogłowie. Ma również mocną wadę wzroku. Na nasze nieszczęście, to tylko wierzchołek góry lodowej licznych trudności. Niedawno u Fabianka zdiagnozowano autyzm oraz niepełnosprawność intelektualną w stopniu lekkim. Synek ma problem ze zrozumieniem zasad otaczającego go świata, co przekłada się na częste wybuchy emocji. Dodatkowo, ma trudność z łapaniem kontaktu wzrokowego oraz z zaburzeniami mowy. Nie komunikuje potrzeb fizjologicznych. Ma też wybiórczość pokarmową. Fabian posługuje się jedynie prostymi, pojedynczymi słowami. Wszystkiego musimy się domyślać. To bardzo trudne. Synek nie bawi się zabawkami zgodnie z ich przeznaczeniem. Kiedy dajemy mu samochodzik czy hulajnogę, jego zabawa polega na kręceniu ich kółek. Choć czasem próbuje nawiązać kontakt z rówieśnikami, zazwyczaj woli spędzać czas w samotności. Bardzo martwimy się o synka. Chcemy, by był zdrowy i szczęśliwy. Jedyne, co stoi nam na przeszkodzie, to czas oraz pieniądze. Fabiś musi uczęszczać na specjalistyczne terapie. Bez nich sobie nie poradzi. Dodatkowym kosztem jest dalsza diagnostyka oraz leczenie. Niestety, ich ceny są ogromne. Jeśli zechcecie nam pomóc w walce o syna, będziemy niezwykle wdzięczni. Bardzo go kochamy i martwimy się o jego przyszłość. Wsparcie jest teraz na wagę złota. Z góry bardzo dziękujemy! Rodzice

1 364 zł
Igor Olejnik
Igor Olejnik , 15 lat

OSTATNI MOMENT❗️Nie pozwól, by szansa na leczenie przepadła bezpowrotnie... Razem dla Igora❗️

Igor od zawsze był niższy od rówieśników. Zaniepokojeni rozwojem syna już parę lat temu zaczęliśmy szukać przyczyny u lekarzy, jednak za każdym razem słyszeliśmy, że z czasem wzrost „ruszy” jak u reszty nastolatków. Niestety, tak się nigdy nie stało...! Dopiero parę tygodni temu dowiedzieliśmy się, że za niskim wzrostem Igora stoją poważne diagnozy – karłowatość i niedoczynność przysadki. Co gorsza, kości naszego syna starzeją się szybciej, niż wskazuje na to jego wiek, przez co jego leczenia nie obejmuje już refundacja! Wieści o chorobie syna oraz tym, że na terapię hormonem wzrostu w ramach NFZ jest już za późno – spadły na nas właściwie jedna po drugiej… Dziś nasz syn ma zaledwie 150 cm i bez leczenia już nie urośnie! Jedyną szansą jest podawanie hormonu wzrostu prywatnie. Lekarze ocenili, że to już OSTATNI MOMENT, by terapia przyniosła efekty i dała naszemu synowi szansę na „normalny” wzrost. Wiedzieliśmy, że nie mamy ani chwili do stracenia. Natychmiast rozpoczęliśmy podanie leku. Niestety, fiolka hormonu wzrostu to koszt aż 3500 zł. Wystarcza ona na zaledwie 25 dni, a przed naszym dzieckiem co najmniej 12 miesięcy leczenia!  Mimo najlepszych chęci nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego samodzielnie – jesteśmy rodziną wielodzietną, mamy czworo dzieci. Najmłodsza córeczka ma zaledwie 2 miesiące… Nie możemy jednak dopuścić, by ostatnia szansa na zdrową i szczęśliwą przyszłość Igora przepadła bezpowrotnie.  Dodatkowo okazało się, że 8-letni brat Igora również wymaga terapii hormonem wzrostu. Ze względu na to, że jest znacznie młodszy, kwalifikuje się jednak do refundowanego leczenia… Walczmy więc tylko o Igora. Nie chcemy, by patrzył do góry na młodsze rodzeństwo – zastanawiając się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby on dostał taką samą szansę… Wszyscy wiemy, jak ważne są zdrowe kości i prawidłowy wzrost. Jako rodzice zdajemy sobie także sprawę, że syn nigdy nie będzie jednym z najwyższych mężczyzn, jednak dzięki leczeniu ma szansę rozwijać się i czuć normalnie. Nie możemy znieść myśli, że Igor będzie szedł przez życie nieodwracalnie okaleczony przez chorobę, wiedząc, że mogliśmy coś zrobić! Prosimy, pomóżcie nam zawalczyć o jego zdrowie i przyszłość!  Rodzice Igora

9 535,00 zł ( 17,07% )
Brakuje: 46 317,00 zł
Tomasz Podlecki
Tomasz Podlecki , 47 lat

Bezpowrotnie tracę wzrok! Proszę, pomóż mi...

Mam 45 lat i od ponad roku tracę wzrok. Z dnia na dzień zacząłem gorzej widzieć. Po wizycie u okulisty otrzymałem skierowanie do szpitala. Zdiagnozowano u mnie zanik nerwu wzrokowego i grozi mi całkowita utrata wzroku… Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek będę musiał prosić o wsparcie i pomoc finansową. Niestety życie pisze swoje scenariusze... Wiem jednak, że istnieje lek, który może zatrzymać postępy choroby, ale w Polsce nie jest on dostępny... Lek ten mogę sprowadzić z Niemiec. Jednak koszt jednego opakowania, to aż około 25 tysięcy złotych. Lekarz zalecił, że moje leczenie powinno trwać minimum przez 12 miesięcy. Rocznie jest to wydatek 300 tysięcy złotych! Są to ogromne pieniądze, których po prostu nie mam... Tak bardzo chcę móc nadal podziwiać świat i widzieć całe jego piękno. Dlatego proszę wszystkich ludzi o dobrych sercach, pomóżcie mi zawalczyć o to, co ważne – wzrok. Tomasz Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

2 756,00 zł ( 0,86% )
Brakuje: 316 393,00 zł
Małgosia Stępień
Małgosia Stępień , 6 lat

Uchroń Małgosię od dzieciństwa uzależnionego od igieł i bólu!

Nasza córka ma 4-latka. Jeszcze chwilę temu jej codzienność była wypełniona śmiechem, radością i zabawą. Obserwowanie jak się rozwija, rośnie i uczy nowych rzeczy, napawa nas dumą i ogromnym szczęściem. Niestety ten szczęśliwy obrazek drastycznie przerwała nam jej choroba. Małgosia zaczęła źle się czuć. Dużo piła, spała, z jej buzi zniknął ten przepiękny uśmiech. Na początku myśleliśmy, że to chwilowa choroba, przeziębienie, które szybko minie. Jednak, gdy poczuliśmy z jej ust specyficzny zapach acetonu, już wiedzieliśmy, że nie jest to zwykła choroba... Natychmiast zabraliśmy córkę do szpitala, gdzie niemal od razu postawiono diagnozę. U córki rozpoznano kwasicę ketonową, będącą przyczyną cukrzycy typu I. Nagle beztroskie dzieciństwo zmieniło się w codzienność uzależnioną od igieł i stałej kontroli cukru we krwi.  Początki były bardzo trudne, Małgosia dużo płakała, a widok igły od razu wzbudzał w niej strach. Teraz na szczęście jest już lepiej... Chcielibyśmy uzbierać środki na pompę insulinową, która pozwoli córce na powrót do szczęśliwego dzieciństwa. Pragniemy, by znów uśmiech nie schodził z jej twarzy! Justyna i Łukasz, rodzice

1 925 zł
Dariusz Szczęsny
Dariusz Szczęsny , 55 lat

Choroba, która odbiera sprawność, pamięć, mowę... Pomocy!

Od początku mojej choroby mija już prawie sześć lat. Choć minęło tyle czasu, wciąż dokładnie nie wiem, co dokładnie jest jej przyczyną. Lekarze robią co mogą, lecz zaburzenia mowy, chodu i pamięci postępują… Nie ma chyba badań, których bym nie robił. Od specjalistycznych badań neurologicznych, genetycznych, szukania przyczyny w boreliozie, nowotworów, chorób krążenia i stwardnienia rozsianego. Ostateczna diagnoza to właściwie nazwa zmian zachodzących ośrodkowym układzie nerwowym: wieloogniskowe zmiany demielinizacyjne o nieznanej etiologii, z podejrzeniem zespołu móżdżkowego. Na własną ręką próbuję opłacać rehabilitację i potrzebne leki, lecz koszta są zbyt duże w stosunku do moich potrzeb.  Choroba powoli ogranicza mnie, coraz mocniej dając się we znaki. Byłem nauczycielem, pracowałem z młodzieżą przez wiele lat. Dzisiaj nie jestem w stanie dłużej wykonywać swojego zawodu. Jest to niezwykle trudne, ponieważ objawy choroby budzą podejrzenia i pokątne śmiechy, jakobym był pod wpływem alkoholu. Jest to strasznie przykre, zwłaszcza że jestem absolutnie bezradny… Ostatnie lata bardzo mocno odbiły się na moim życiu zawodowym i rodzinnym. Jest po prostu ciężko i gdyby nie wsparcie najbliższych, zupełnie nie dałbym rady. Dzisiaj jestem w takim momencie, w którym wiem, że bez wsparcia finansowego nie dam rady.  Trzymam się nadziei z całych sił. Być może padnie diagnoza przyczyny mojej choroby, a na nią lek. Lek, który zatrzyma postęp choroby lub zupełnie ją pokona. Muszę w to wierzyć. Dariusz

16 060 zł
Maria Kaźmierczuk
Maria Kaźmierczuk , 72 lata

Uratować mamę – to moje największe zadanie! Proszę, pomóż!

Choć jestem dorosła – przy mamie zawsze czuję się bezpiecznie. To ona bez słowa potrafi poznać mój humor, wysłuchać i zawsze kieruje się moim dobrem. To o nią tak bardzo się boję, boję się choroby, która chce mi ją zabrać. W styczniu 2016 roku u mamy zdiagnozowano nowotwór złośliwy jajnika. Trochę skarżyła się na ból brzucha, lecz gdy trafiła do lekarza było już za późno. Pamiętam dzień operacji, który jednoczenie powodował lęk, ale i nadzieję. Potem było leczenie chemioterapią i radioterapią – tak bardzo obciążające dla organizmu.  Wszyscy myśleliśmy, że to koniec zagrożenia, że rak odpuścił. Niestety, w 2017 roku badania kontrolne potwierdziły nawrót. Wrócił strach, szpitale i nadzieja, że tym razem się uda. Mama bardzo dzielnie znosiła wszystkie skutki leczenia. Wiem, że cierpiała, ale ona ze spokojem przyjmowała wszystko według zaleceń lekarzy.  W 2019 roku mama przyjęła ostatnią chemioterapię, która nie przyniosła zamierzonych efektów. Nowotwór atakuje inne narządy, ale to nie jest powód, by się poddawać! Choć refundowane leczenie już nie działa, są inne sposoby, które mogą ocalić jej życie. Widzę, że mama tak bardzo chce żyć, być przy moim tacie, z wnukami… Skoro ona się nie poddaje, ja tym bardziej nie mogę! Lekarz prowadzący zaproponował mamie nierefundowany lek. Na początek potrzebne będą trzy podania. Bardzo wierzę w to, że lek zadziała, a terapia będzie kontynuowana. Dziś proszę Cię tylko o jedno, pomóż mi ratować życie mojej mamy - najważniejszej kobiety w moim życiu.  Nieważne ile mamy lat – zawsze jesteśmy dziećmi swoich rodziców. Koleje życia są wszystkim znane, lecz zrobię wszystko, by mama mogła cieszyć się życiem a my jej obecnością jak najdłużej. Jeśli jest nadzieja – trzeba o nią walczyć! Ania, córka Marii

24 818,00 zł ( 68,38% )
Brakuje: 11 471,00 zł