Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Paulina Telega
Paulina Telega , 25 lat

Paulina wypadła z 6 piętra❗️ Pomóż jej wrócić do sprawności!

Jest środa, dzień nieróżniący wydawałoby się od setek innych zwykłych dni, aż do tamtej chwili. Dramatycznej chwili... Paulina na skutek wypadku spadła z wysokości 6 piętra. Szpital, śpiączka, walka i strach... Tamta środa zmieniła nasze życie i choć chciałabym cofnąć czas, nie da się. Dzisiaj proszę o pomoc dla mojej córki, bo tylko jak najszybciej rozpoczęta rehabilitacja da jej szanse na powrót do zdrowia! Paulina ma 22 lata. To młoda, zdolna, ambitna dziewczyna kochająca życie, najsilniejsza wojowniczka, jaką znam, dziewczyna o wielkim sercu, która zawsze chętnie pomagała innym w potrzebie, a teraz sama potrzebuje wsparcia i wiary. To mentalne i emocjonalne zapewniamy jej na co dzień, jako najbliżsi – rodzina i przyjaciele. Paulina ma szczęście, bo otaczają ją cudowni ludzie. Potrzebuje jednak wsparcia, by móc do nas wrócić... Zaraz po wypadku moja córka przeszła kilka skomplikowanych operacji ratujących życie. Wtedy jej znajomi oddali aż 50 litrów krwi, by pomóc Paulinie i innym walczącym o zdrowie i życie.  Paulina doznała wielonarządowych urazów i wielu złamań. Lekarze nie dawali jej właściwie szans na przeżycie. Jednak ona tak bardzo chciała żyć! Zadziwiła wszystkich, przetrwała, wybudziła się ze śpiączki! Dziś po kilku tygodniach od wypadku Paulina jest już w pełni świadoma, reaguje na bodźce, uśmiecha się, pokazuje nam, że chce walczyć o swoje życie! I tutaj w tej historii pojawiasz się Ty. Jeśli dotarłeś, aż do tej części już wiem, że nie obojętne jest dla Ciebie, co stanie się dalej. Paulina potrzebuje wsparcia w intensywnej i jak najszybszej rehabilitacji, aby odzyskała pełną sprawność, ale koszty rehabilitacji są bardzo wysokie. Otrzymaliśmy kosztorys na 25-dniowy turnus intensywnej rehabilitacji w ośrodku Votum, który daje mojej córce szansę na powrót do sprawności. Jednak to dopiero początek walki, a koszty na pewno znacznie wzrosną w kolejnych miesiącach... Wiem, że wielki wojownik widoczny w oczach Pauliny na co dzień, od kiedy się przebudziła, cały czas tam jest! W każdym uśmiechu pokazuje nam, że chce walczyć, choć jeszcze nie może mówić. Jednak w imieniu Paulinki, jej przyjaciół i swoim, jako mamy, z całego serca zwracam się do Ciebie z prośbą o pomoc i najmniejszą nawet wpłatę. Za wszystko z całego serca dziękujemy.  Bożena, mama Pauliny

26 261,00 zł ( 40,48% )
Brakuje: 38 607,00 zł
Małgorzata Kolczyńska
Małgorzata Kolczyńska , 51 lat

“Gosiu, proszę, wróć do nas!”

Choć od tego strasznego dnia minęły już trzy lata, wciąż dokładnie pamiętam co się działo. Gosia, moja żona została w domu, gdy ja wyjechałem na giełdę. Przed godziną 10:00 zdążyliśmy porozmawiać przez telefon. Gdybym wiedział, że to jest ostatnia rozmowa, jaką odbędę z Gosią, powiedziałbym jak bardzo ją kocham, jak cudowną jest kobietą i że zawsze przy niej będę. Nie minęło pół godziny, gdy zadzwonił sąsiad i powiedział, że żonę zabrała karetka na sygnale… W szpitalu stwierdzono ostrą zatorowość płucną z zatrzymaniem akcji serca, czego skutkiem było niedotlenienie mózgu. Z relacji sąsiadów wiem, że Gosia zdążyła zadzwonić po pomoc nim straciła przytomność. Natychmiast pojechałem do szpitala, a głowa mi pękała od różnych myśli. Nie mogłem zrozumieć jak do tego doszło. Małgosia zawsze była energiczna, aktywna, zorganizowana. Na nic nie chorowała, nie miała skończonych czterdziestu pięciu lat. Kilka miesięcy przed tym feralnym dniem, żona skręciła kostkę. Oczywiście bardzo ją bolało, a noga była mocno opuchnięta. Nie bagatelizowaliśmy problemu – szukaliśmy pomocy, lecz uspokajano nas, że wszystko w porządku i z czasem noga przestanie boleć. Czy to była przyczyna naszej tragedii? Po badaniach w szpitalu powiedziano mi, iż przyczyną był toczeń rumieniowaty. Choć żadna diagnoza nie zmieni tego co się wydarzyło, pozostaje mi walczyć o ukochaną żonę.  Małgosia przez prawie pięć miesięcy przebywała na OIOMie. Nigdy nie wróciła do domu. Podczas jej nieobecności zmarła moja teściowa, którą Gosia się opiekowała. Teściowa była już w podeszłym wieku, a chorób, które ją dręczyły było multum. Żona nie ma chyba świadomości, że jej mama odeszła...  Małgosia wymaga stałej rehabilitacji i specjalistycznej opieki. Codziennie jestem u niej i dbam najlepiej jak potrafię. W czasie największych restrykcji pandemicznych nie mogłem zobaczyć żony przez dziewięć miesięcy! Praca fizjoterapeutów została znacznie ograniczona, co poskutkowało zwiększonymi przykurczami i pogorszeniem pracy narządów wewnętrznych. Choć życie toczy się dalej, ja wciąż nie tracę nadziei. Pod koniec sierpnia chciałbym zabrać Gosię na trzymiesięczny turnus rehabilitacyjny. Szacowane koszty to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pomimo największych starań, sam nie jestem w stanie opłacić turnusu. W tym miejscu zwracam się z ogromną prośbą o wsparcie. Gdy odwiedzam żonę, wiem, że mnie słyszy, że czuje dotyk i ból, wodzi wzrokiem, a dłonie wykonują niewielkie ruchy. Cały czas jest w niej życie, o które mogę walczyć. Bez waszej pomocy nie odzyskamy Małgosi! Mariusz, mąż Małgosi

18 077,00 zł ( 19,26% )
Brakuje: 75 753,00 zł
Oliver Ciesielski
Oliver Ciesielski , 8 lat

Zawalcz o lepszą przyszłość małego chłopca! Pomóż Oliverowi!

Mój synek jest dla mnie najważniejszy. Od czasu diagnozy codziennie boję się o jego samodzielną przyszłość. Jego zdrowie, szczęście i sprawność to moje trzy największe marzenia. Niestety, bez Twojej pomocy żadne z nich się nie spełni… Pierwsze miesiące życia Olisia wyglądały dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam. Synek był zdrowy i rozwijał się książkowo. Każda nowa umiejętność przychodziła mu z taką łatwością, że gdy tylko spostrzegłam, że mój synek zaczyna je tracić, zaczęłam się bardzo niepokoić… Oliver miał dopiero półtora roczku, kiedy przestał reagować na imię i komunikować się w sposób dla mnie zrozumiały. Gdy miał ponad dwa latka usłyszałam diagnozę – autyzm wczesnodziecięcy. Na początku mój świat się zawalił. Nie otrzymałam pomocy takiej, jakiej oczekiwałam, więc sama zaczęłam jej szukać. Zapisałam synka do przedszkola terapeutycznego. Chodziłam na kontrole do neurologa, psychologa, laryngologa, poradni genetycznej i wielu innych wyspecjalizowanych lekarzy. Taka walka trwa do dziś. Największym problemem jest komunikacja oraz słaba koordynacja ruchowa. Oliver wymaga częstych spotkań ze specjalistami oraz wyjazdów na turnusy, które pochłaniają ogromne pieniądze.  Boję się, że nie będę w stanie pomóc mojemu dziecku. Bardzo go kocham i chcę dla niego jak najlepiej. Jeśli jesteś w stanie nam pomóc, będę bardzo wdzięczna. Każda złotówka ma wielką moc! Kamila – mama Olivera

765,00 zł ( 10,27% )
Brakuje: 6 682,00 zł
Bartek Zawadzki
Bartek Zawadzki , 9 lat

Krok po kroku w stronę lepszego jutra... Wspieramy Bartka❗️

U mojego Bartusia w wieku 3,5 roku zdiagnozowano autyzm – całkowite zaburzenie rozwoju. W tej chwili dzięki terapii i rehabilitacji wciąż walczy o sprawność i samodzielność, ale ta walka to ciągle powracające, ogromne koszty, na które w pewnym momencie zaczyna brakować środków. Diagnoza autyzmu ukazuje również cały szereg chorób, które trzeba leczyć. Jeśli zrezygnujemy z badań i terapii, odbiorę mojemu dziecku szanse na zdrowie i lepsze życie. W chwili obecnej medycyna daje ogromne nadzieje na złagodzenie tego zaburzenia, jednak jest to leczenie kosztowne i długotrwałe. Każdego dnia zmagam się z problemami finansowymi i brakiem funduszy na dalsze leczenie i rehabilitację.  Dzięki Waszej pomocy syn coraz więcej mówi, jednak ma ogromne zaburzenia integracji sensorycznej, problemy z jelitami oraz zaburzenia neurologiczne. Co gorsza, w lutym 2024 roku Bartek w stanie padaczkowym zagrażającym życiu trafił do ICZMP w Łodzi, gdzie przeszedł szereg badań. Lekarze zdiagnozowali padaczkę uogólnioną z napadami toniczno klonicznymi. Syn miał kilka napadów trwających kilka godzin. Saturacja spadała do 70, tętno wzrosło do 200 uderzeń na minutę i tak bardzo baliśmy się o niedotlenienie mózgu i nieodwracalne zmiany neurologiczne… Dlatego potrzebny jest synowi koncentrator tlenu do użytku w domu oraz urządzenie do pomiaru saturacji. Ale to nie wszystko. Materiały do terapii w domu, terapie, treningi umiejętności społecznych, sesje hiperbaryczne, leki i suplementy, preparaty… Do tego stałe wizyty u neurologa, psychiatry i badania kontrolne. Już myśląc o tym, czuję fizyczne przytłoczenie.  Nie wiem, co przyniesie los, ale będę walczyć o sprawność i zdrowie syna. Dziękujemy za wsparcie i dobre serce. Mama Karolina i Bartuś

1 242 zł
Szymon Szumiał
Szymon Szumiał , 7 lat

Z niecierpliwością czekamy na pierwsze słowa synka! Szymek ma 6 lat, jednak nadal nie mówi...

Szymon urodził się z wadą genetyczną – ubytkiem krótkiego ramienia chromosomu 18. Sprawiło to, że rozwój ruchowy oraz intelektualny naszego dziecka jest wolniejszy… Mimo że ma już 6 lat, nadal nie mówi i ma problemy z przyjmowaniem stałych pokarmów. Szymek jest też ciągle pieluchowany. Niestety do tego wszystkiego dochodzi ptoza lewego oka, która wymaga zabiegu operacyjnego… Przeprowadzona diagnostyka potwierdziła niepełnosprawność intelektualną w stopniu umiarkowanym. Dodatkowego stresu dostarcza nam ułożenie jego serduszka po prawej stronie! Na szczęście operacja nie jest wymagana, ale Szymek i tak musi być pod opieką kardiologa.  Nie ma innego rozwiązania, jak zapewnienie synkowi stałej opieki medycznej oraz kontynuacja rehabilitacji, terapii sensorycznej i logopedycznej. Rozwój Szymonka musimy wspierać niemal w każdym aspekcie! Każdego dnia mocno wierzymy, że nasz synek zacznie w końcu mówić. Tak bardzo chcielibyśmy z nim porozmawiać i usłyszeć jak zwraca się do nas „mamusiu i tatusiu”. To piękne marzenia, które dodają nam motywacji! Szymon jest bardzo pogodnym chłopcem i lubi towarzystwo innych dzieci. Uwielbia bawić się autami, układać klocki i tańczyć. Jego uśmiech sprawia, że i my się uśmiechamy!  Chcielibyśmy, aby nasze dziecko było szczęśliwe i zdrowe. Dzisiaj najbardziej potrzebuje większej liczby zajęć stymulujących jego rozwój i mowę. Mamy w sobie nadzieję, ale też obawę, ponieważ nie jesteśmy w stanie opłacić tylu form specjalistycznej pomocy…  Będziemy więc wdzięczni, jeżeli postanowisz wesprzeć naszego syna! Za każdą formę pomocy, dziękujemy! Rodzice Szymonka 

4 136 zł
Beata Cuper
Beata Cuper , 53 lata

Przypadek i rutynowa kontrola uratowały moje życie... POMOCY❗️

Moja walka z chorobą rozpoczęła się przypadkiem. Można śmiało stwierdzić, że ten przypadek i rutynowa kontrola uratowały moje życie… Udałam się do lekarza w celu wykonania standardowych badań. Lekarz stwierdził, że w moim brzuchu jest „bałagan” i zalecił konkretne działanie. Jak się później okazało – wtedy rozpoczęłam walkę ze śmiertelną chorobą.  Wykryto torbiele na jajnikach, które musiały zostać usunięte operacyjnie. Niestety w trakcie zabiegu okazało się, że ich „wnętrze” było pełne guzów. Operację przeprowadzono poprzez otwarcie jamy brzucha – trwała 4 godziny. Usunięto macicę, jajniki, sieć większą, wyrostek robaczkowy, guzy z odbytnicy, esicy i zatoki Douglasa.  Badanie, które później przeprowadzono, wykazało, że choruję na RAKA ŚLUZOWEGO WYROSTKA ROBACZKOWEGO. Wszystkie zmiany, które znajdowały się w moim brzuchu, były jego konsekwencją. Stwierdzono wtórny ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR jajnika. Świat się zatrzymał. Po pierwszej operacji musiałam przejść kolejną, ze względu na komplikacje. Dopiero po zagojeniu wszystkich ran, będę mogła rozpocząć leczenie onkologiczne. Niestety choruję na bardzo rzadką odmianę nowotworu, przez co leczenie może nie przynieść oczekiwanych efektów. Znaleźliśmy terapię HIPEC, która jest skuteczna, ale wymaga bardzo drogich badań genetycznych i kosztownego zabiegu. Nie stać nas na to leczenie. Nie jest to typowa chemioterapia podawana dożylnie. Nowotwór, który mnie zaatakował, przybiera postać śluzu, dlatego podczas badań jest niewykrywalny. Terapia, której chce się podjąć, polega na wpompowaniu leku do jamy brzusznej, co może przynieść zniewalające efekty i pomóc pokonać tego potwora… Mam 53 lata, czuję się młoda i pełna radości. Mam wspaniałe dzieci, kochającego męża… Pragnę dalej korzystać z życia, cieszyć się czasem spędzonym z rodziną i najbliższymi. Nie mogę pozwolić, by pokonała mnie ta straszna choroba. To nie czas, by umierać… Proszę o pomoc. Twoje wsparcie może być moim ratunkiem! Beata

8 242 zł
Antoś Glasmann
Antoś Glasmann , 18 miesięcy

Antoś przyszedł na świat z wadą wrodzoną stópek... Podaruj mu szansę na sprawność!

O tym, że Antoś urodzi się z chorymi nóżkami, dowiedzieliśmy się już w 2. trymestrze ciąży. Ostateczne potwierdzenie diagnozy przyszło tuż po porodzie. To właśnie wtedy mieliśmy już pewność, że o sprawność synka będziemy musieli zawalczyć… Przez pierwsze 3 miesiące po urodzeniu Antek musiał mieć założony gips na nóżkach. Niezbędne okazało się także podcięcie ścięgien. Mimo tego, że wiele dzieci potrzebuje powtarzania zabiegu, mamy głęboką nadzieję, że u Antka nie będzie takiej potrzeby. Aktualnie nasz syn jest leczony za pomocą metody Mitchella (Ponsetiego). Polega ona na zakładaniu na nogi specjalnych szyn, które pomagają w korekcji wady.  Choroba nóżek sprawia, że rozwój ruchowy Antosia jest utrudniony. Wierzymy jednak, że dzięki odpowiedniej opiece, jesteśmy w stanie dać mu szansę na sprawność.  Antoś potrzebuje regularnych wizyt u ortopedy oraz zakupu specjalistycznego obuwia. Niestety, buty muszą być wymieniane przynajmniej dwa razy do roku, a każda para to koszt ok. 1100 zł.  Prosimy o pomoc dla naszego synka. Wspólnie możemy podarować mu szansę na zdrowie i lepszą przyszłość.  Rodzice Antosia  

1 125 zł
Sylwester Barcicki
Sylwester Barcicki , 70 lat

Kolejne choroby odbierały mi sprawność, ale wciąż się nie poddaję..

Przez tyle lat nie było mi łatwo w życiu. Kolejne diagnozy w końcu zaczęły mnie przygniatać i nie pozwoliły spojrzeć na przyszłość w jasnych barwach. Cukrzyca, nadciśnienie, ból kręgosłupa, niewydolność serca, a na końcu jeszcze udar… Straciłem zdrowie i możliwość normalnego funkcjonowania, a razem z nimi również nadzieję na jakąkolwiek poprawę. Czynności, które kiedyś wydawały mi się błahostką dziś są dla mnie nieosiągalne, zupełnie niemożliwe do wykonania. To świadomość, która przeraża mnie każdego dnia… Z powodu powikłań cukrzycowych i przebytego zakażenia straciłem nogę. W tym samym momencie moje życie właściwie się zatrzymało. Podjąłem walkę i od wielu lat staram się o jak największe postępy podczas rehabilitacji, ale wiele rzeczy wciąż mnie przerasta. Kiedy korzystam z aktualnej protezy, nie mogę jednocześnie używać rąk, ponieważ podpieram się na kulach. Coś udaje się, ale zawsze kosztem czegoś. Nie poddaję się jednak, bo wierzę, że moja praca i wysiłek, który wkładam w codzienną walkę w końcu przyniosą poprawę.  Od kiedy pamiętam starałem się być jak najbardziej samodzielny, dlatego teraz tak bardzo boli mnie myśl, że inne osoby muszą się mną opiekować i pomagać mi w prostych czynnościach. Aby móc sprawnie funkcjonować potrzebuję lepszej protezy, takiej, która zapewni mi stabilną i poprawną pozycję stojącą. Nigdy nie sądziłem, że moim największym marzeniem będzie to, by móc samodzielnie przygotować posiłek, wziąć kąpiel czy po prostu wyjść z domu, ale życie wystawiło mnie na tę potworną próbę i z całych sił staram się wszystkiemu sprostać.  Zakup specjalistycznej protezy przekracza moje możliwości finansowe i samodzielnie nie jestem w stanie uzbierać potrzebnej kwoty. Nie chcę jednak tracić szansy na samodzielność, dlatego bardzo Was proszę o pomoc. Wierzę, że dzięki wsparciu uda mi się wywalczyć lepsze jutro… Sylwester

25 421,00 zł ( 14,68% )
Brakuje: 147 707,00 zł
Hannah Ryczyńska
Hannah Ryczyńska , 9 lat

Bez rehabilitacji operacja pójdzie na marne! Pomagamy małej Hani

Operacja dała nam nadzieję na sprawność, ale wciąż możemy wszystko stracić. Przyszłość córeczki stoi pod znakiem zapytania, a kolejne postępy zależą od tego, czy uda mi się jej zapewnić najlepszą opiekę. Niestety, sama nie mam na to szans…  Doskonale pamiętam te emocje. Strach, przerażenie, niepewność. Hannah przyszła na świat kilkanaście tygodni za wcześnie. Poród w 29 tygodniu ciąży. Garść złych informacji przekazanych przez lekarzy. Najgorsza z nich: 1 punkt w skali Apgar przez niemożliwość samodzielnego oddychania. Karmiłam się nadzieją, że nabierze sił, że jej maleńkie ciało rozpocznie walkę i wkrótce będę mogła wziąć ją w ramiona i podziękować za to, że zwyciężyła.  Niepewność trwała 11 tygodni. Dokładnie tyle, ile powinnam nosić ją pod sercem. Po wielu nieprzespanych nocach, dniach płynących na czuwaniu, wreszcie otrzymałam jedną z najważniejszych informacji: stan jest stabilny, zagrożenie życia minęło. W takich momentach trudno powstrzymać emocje: szczęście mieszało się z obawą o przyszłość. Jak szybko się okazało, zniknięcie bezpośredniego zagrożenie nie spowodowało, że wszystkie problemy zniknęły. U Hannah zdiagnozowano dziecięce porażenie mózgowe. Choroba, na którą nie ma lekarstwa. Dolegliwości, które wpływają na całe życie, codzienne funkcjonowanie i sprawiają, że każdy dzień staje się ogromnym wyzwaniem.  Wcześniactwo i związane z nim choroby sprawiły, że moja córeczka nie ma szans na rozwój, taki sam jak u rówieśników. W wieku 5 lat moja córeczka wciąż raczkuje, samodzielne chodzenie pozostaje jedynie odległym marzeniem. Na własnych nóżkach jest w stanie pokonać zaledwie kilka kroków przy wsparciu specjalistycznych ortez oraz kul.  Naszą nadzieją na sprawność była operacja. Przebiegła pomyślnie, ale po jej przeprowadzeniu pojawił się duży problem: by działania lekarzy okazały się skuteczne konieczna jest rehabilitacja, co najmniej dwuletnia. Niestety, nie mamy możliwości zdobycia jej w ramach refundacji. Wsparcie i opieka specjalistów to ogromne koszty, a ja muszę mieć środki, by dać Hannah tę jedyną szansę. Bym w przyszłości mogła jej powiedzieć, że zrobiłam wszystko, by zawalczyć o jej zdrowie i częściową samodzielność.  Choroba zabrała nam wiele. Zbyt wiele. Świadomość tego, że mamy możliwość podjęcia walki jest dla mnie niezwykle budująca, ale wciąż się boję. Strach o przyszłość córeczki, o jej funkcjonowanie stał się częścią mojej codzienności. Chcę go pokonać, a ty jesteś moją jedyną nadzieją na poprawę, na to, że zamiast barier wreszcie zobaczymy możliwości.  Twoje najmniejsze wsparcie to dla mojego dziecka ogromna szansa! Proszę, nie przechodź obok mojej prośby obojętnie… Życie w cieniu choroby jest niezwykle trudne i wymagające. Szczególnie, kiedy musisz powtarzać własnemu dziecku “nie możesz”. Z pułapki ograniczeń jest jednak wyjście… By do niego trafić, potrzebujemy twojej pomocy!

11 255,00 zł ( 38,33% )
Brakuje: 18 107,00 zł