Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Julia Brożyńska
Julia Brożyńska , 19 lat

Julka może zatrzymać padaczkę tylko z Twoją pomocą! Ratuj!

Tak trudno było mi uwierzyć w to, że to może być prawda. Julka była nastolatką, kiedy okazało się, że choruje na padaczkę. Początki jej leczenia były istnym koszmarem. Córka brała 20 różnych leków, które nie były w stanie zatrzymać napadów... Dopiero niedawno, gdy trafiliśmy do lekarki z Centrum Zdrowia Matki Polki z Łodzi, Julka otrzymała lek, po którym ataki ustały, a córka poczuła się naprawdę dobrze. Niestety jest jedna przeszkoda, której nie jesteśmy w stanie przeskoczyć – cena... Lek jest dostępny tylko w Niemczech. Miesięczny koszt leczenia wynosi 6 000 złotych, a roczny ponad 70 000 złotych! Nie mam takich ogromnych pieniędzy, dlatego bardzo proszę, pomóż!  Joanna, mama Julii Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

5 802,00 zł ( 7,57% )
Brakuje: 70 794,00 zł
Alan Kędzia
Alan Kędzia , 6 lat

Nie pozwolę, by choroba zabrała moje jedyne dziecko! Błagam o pomoc!

Nie ma słów, które opiszą, co czuje matka, która trzyma na rękach swoje malutkie umierające dziecko! To już ponad cztery lata, jak codziennie walczę o życie i zdrowie synka... Jeszcze raz potrzebuję wsparcia. Proszę, nie przechodź koło nas obojętnie, pomóż nam! Stanę na głowie, by go ocalić... Alanek jest całym moim życiem, bez niego mój świat nie będzie istnieć. Gdy synek przyszedł na świat, byliśmy z mężem naprawdę szczęśliwi. Wierzyliśmy, że mamy zdrowe dziecko. Alanek dostał 10 punktów w skali Apgar, ważył prawie 4,5 kilograma. Tak miało się zacząć nasze piękne życie razem. Myśleliśmy, że nikt nam tego szczęścia nie odbierze. Niestety myliliśmy się... Brutalnie odebrała je nam choroba. Gdy Alan miał 3 tygodnie, trafiliśmy do szpitala z zapaleniem płuc. Z synkiem był coraz gorzej, chwilami w ogóle nie kontaktował... Wyniki krwi pokazały, że ma bardzo poważną bakterię we krwi Staphylococcus aureus oraz obniżone napięcie mięśniowe. Zaczęliśmy rehabilitację. Wierzyłam, że najgorsze mamy już za sobą. Niestety... Trafiliśmy do szpitala, w którym przeżyliśmy najgorsze chwile życia. Stan Alanka pogorszył się na tyle, że nie był w stanie samodzielnie oddychać. W ostatnim momencie dobiegłam do pokoju pielęgniarek, krzycząc o pomoc. Tam, podpięty pod tlenem, przespał resztę nocy... Rano chciałam mu dać mleko, jednak Alanek zaczął znów tracić oddech. Tlen już nie pomógł... Alanek został zaintubowany i przewieziony na Oddział Intensywnej Terapii. Umierał... Lekarze zdecydowali o założeniu tracheotomii i PEG-a. Modliłam się, aby synek przeżył każdą  kolejną godzinę... I tak przez trzy miesiące. Dopiero wtedy zostaliśmy wypisani do domu. Alanek trafił pod opiekę hospicjum domowego. Diagnoza rozsypała moje serce na kawałki... U synka zdiagnozowano miopatię wrodzoną ze zmianą w genie ACTA1. Jest to bardzo rzadka i ciężka postać choroby, objawiająca się wiotkością mięśni. Niestety nie ma na nią lekarstwa... Naszą jedyną deską ratunku jest intensywna rehabilitacja, tylko ona może w jakimś stopniu spowolnić chorobę.  Leczenie synka to proces długi i ciągły. Alanek cały czas wymaga kosztownych sprzętów Intensywnej rehabilitacji oraz wizyt u specjalistów - chodzi do neurologa, kardiologa, gastrologa, logopedy, laryngologa oraz fizjoterapeuty. Jest pod opieką hospicjum dla dzieci, dzięki któremu mamy sprzęty potrzebne do życia Alanka. Są chwilę gorsze, ale też wspaniałe, dla których mamy siłę na walkę z chorobą... Moim największym marzeniem jest zobaczyć, jak syn chodzi, jednak wiem, że jest to bardzo trudny i ciężki cel.  Alan robi jednak duże postępy - od niedawna zaczął trzymać głowę, co bardzo nas to cieszy, bo może patrzeć na świat z innej perspektywy. Na ten dzień czekałam kilka lat. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała błagać nieznajomych o wsparcie, ale dla synka zrobię wszystko. Bardzo proszę o pomoc, aby Alan mógł być z nami... Aldona, mama Alanka 

13 034 zł
Karol Lewandowski
Karol Lewandowski , 22 lata

Tragiczny wypadek nie może zniszczyć życia Karola! Pomóż!

Wypadek drogowy zatrważająco zmienił moje życie. 13 czerwca osunęła mi się ziemia pod nogami. Wypadek, w którym uczestniczyłem, był tragiczny w skutkach. W szpitalu okazało się, że doznałem poważnego urazu głowy. 3 tygodnie spędziłem w śpiączce, z której na szczęście się wybudziłem. Niestety cierpię na niedowład prawej strony ciała, jestem karmiony przez rurkę, na nowo będzie musiał uczyć się jeść i pić... Nie mówię, ale wszystko rozumiem. Jest to stan, który nie przyśnił mi się w najgorszych koszmarach. Przed wypadkiem czerpałem ogromną radość z zajmowania się gospodarstwem. Kocham zwierzęta. Mam nawet własne kozy, którymi się opiekowałem. Dodatkowo jeździłem też do schroniska pomagać skrzywdzonym i bezdomnym zwierzakom. Dziś to ja potrzebuję pomocy, choć nie jest łatwo o nią prosić. Tylko  intensywna i niestety kosztowna rehabilitacja pozwoli mi wrócić do dawnego życia. Chcę znów pomagać, oddawać się pasjom i po prostu szczęśliwie żyć. Twoja pomoc ma ogromne znaczenie. Dzięki Tobie mam szanse spełnić marzenie o sprawności, o normalnym, zdrowym życiu. Nie dam rady bez Ciebie... Dziękuję,  Karol

5 634,00 zł ( 3,64% )
Brakuje: 148 930,00 zł
Agnieszka Rosińska-Szulc
Pilne!
Agnieszka Rosińska-Szulc , 46 lat

Moja nadzieja jest w Was kochani! Muszę żyć dla dzieci i męża. Pomóżcie.

Mam 43 lata. Jestem mamą 18-letniego chłopca Dawida i 6-letniej dziewczynki Julii. Do tej pory mogłam siebie opisać jako szyję, głowę i główny sternik całego organizmu jakim jest moja rodzina. Pracuję zawodowo, a po pracy zajmuję się dziećmi. Córka bardzo lubi pływać, syn gra w piłkę. Często jeździmy razem na treningi, czy spędzamy czas aktywnie.Uwielbiam też czytać-szczególnie kryminały polskich autorów. Jakieś 7 miesięcy temu miałam złamane żebra, złamanie 5 żeber lewej strony ciała nastąpiło bez żadnej mojej ingerencji, wypadku czy działania osób trzecich. Lekarz ortopeda skierował mnie na badania w kierunku ostoporeozy. Wynik był na granicy normy, ale nie był zły, więc poradzono mi za rok powtórzyć badanie. Brałam leki przeciwbólowe i funkcjonowałam w miarę normalnie. Ponad miesiąc temu, przy wstawaniu z łóżka pojawił się u mnie ból barku. Prawa ręka stała się praktycznie bezwładna, ból promieniował w kierunku obojczyka. Ponownie udałam się do lekarza. Internista, który zlecił mi RTG zaniepokoił się moim stanem. Badania pokazały, że moje kości przypominają ser szwajcarski. Od czerwca chodzę na różne badania, czekam i diagnozuję się. Praktycznie codziennie jestem w szpitalu, badając się, zapisując na kolejne badania ... Ostatnie wyniki biopsji szpiku oraz badania krwi stawiają diagnozę szpiczak mnogi. Nowotwór złośliwy. Nie poddaję się, zawsze byłam typem niepokornym i walecznym, teraz walka toczy się o mnie, moje dzieci i ich przyszłość. Zaczynam od radioterapii, kolejny krok to chemioterapia (im szybciej tym lepiej i znowu czekam) i przeszczep. Czas i szybkość rozpoczęcia leczenia to główne elementy powodzenia. Bardzo proszę o wsparcie mnie w tej walce. Poza leczeniem w Szpitalu w Łodzi, staram się o sprowadzenie leku nierefundowanego, który Szpital może dla mnie sprowadzić i podawać mi – wówczas leczenie jest dużo bardziej skuteczne. Co da się przyśpieszyć, robię prywatnie. Wiem, że nie mogę czekać. Na to potrzebne są jednak fundusze. Będę wdzięczna za Państwa wsparcie oraz okazane serce. Bardzo wierzę w to, że wygram tę wojnę i sama będę mogła pomóc- na pewno to zrobię! Agnieszka ➡️ Śledź walkę Agnieszki na Facebooku – Stop szpiczak - droga do zdrowia *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

110 825,00 zł ( 37,2% )
Brakuje: 187 047,00 zł
Laura Szcześniak
Laura Szcześniak , 5 lat

Padaczka niszczy życie dziecka! Pomóż!

Baliśmy się tego, że konsekwencje wcześniactwa nasza córeczka może odczuwać przez całe życie... Laura urodziła się w 30 tygodniu ciąży. Już w 8 dobie życia przeszła poważną operację przewodu pokarmowego. Od początku towarzyszy nam strach, którego nie jesteśmy w stanie się pozbyć. Przed pierwszymi urodzinkami córeczka miała drgawki, które z czasem okazały się drgawkami padaczkowymi. Mimo leczenia, w którym pokładaliśmy wielkie nadzieje, stan Laury nie poprawiał się... Dziś nasza córeczka jest dzieckiem niepełnosprawnym, które przebywa w Klinice Budzik. Przed nami długie lata ciężkiej i kosztownej rehabilitacji, dlatego zdecydowaliśmy się prosić o pomoc. Każda złotówka pozwoli nam walczyć o nasze dziecko! Renata i Cezary, rodzice

14 096 zł
Julia Ochterska
Julia Ochterska , 7 lat

❗️Wyrwana z rąk śmierci, walczy o każdy dzień - pomóż Julce wygrać z nieludzkim bólem!

Nasze córeczki urodziły się miesiąc przed czasem. Julcia praktycznie nie żyła. Przyszła na świat w ciężkiej zamartwicy i nie oddychała. Lekarze cudem przywrócili jej bicie serca... Po 5 dniach otrzymaliśmy telefon, aby przyjechać i się z nią pożegnać. Nasze serca pękły... Tak zaczęła się nasza walka, która trwa do dziś... Walka o to każdy dzień życia maleństwa wyrwanego z rąk śmierci. Julcia nie siedzi samodzielnie, nie czworakuje, ani nie chodzi... Do tego doszły nam problemy z biodrami. Operacja musi odbyć się jak najszybciej! Inaczej Julcia skazana będzie na ciągłe cierpienie... Nie mogę już dłużej patrzeć na jej ból! Pomocy... Siostra bliźniaczka Julci, Polcia, urodziła się zdrowa. Julka nie miała tyle szczęścia... Myślałam, że umrze. Jej stan był tragiczny. Małe, bezbronne życie wisiało na włosku i w każdej chwili miało się skończyć. Przez kilka kolejnych tygodni balansowaliśmy z naszą córeczką na granicy, za którą czeka śmierć. Lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie. Po 50 dobach wyszliśmy ze szpitala prosto do hospicjum Gajusz. Lekarze określili jej stan jako paliatywny, hospicyjny. My się jednak nie poddawaliśmy. Skutki zamartwicy i niedotlenienia sprawiły, że Julka będzie do końca życia niepełnosprawna. Z każdym miesiącem dystans między dziewczynkami niestety się powiększa. Pola jest świetną terapeutką dla swojej o minutę starszej siostry i świata poza nią nie widzi. Wspólnymi zabawami motywuje Julkę do podejmowania wysiłku i jak najlepszego rozwoju. Niestety to jednak za mało... Chore ciało Julki jest jej najgorszym wrogiem... Córeczka ma Mózgowe Porażenie Dziecięce, sama nie siedzi, nie porusza się na czworakach, nie chodzi... Pola tymczasem skacze i biega, przemierzając świat na własnych nóżkach. Julcia jest zależna od naszej pomocy i wymaga specjalistycznej opieki... Do wszystkich dolegliwości córeczki doszły problemy z biodrami. Niestety podwichnięte biodra sprawiają Julci straszny ból! Operacja musi się odbyć jak najszybciej, by nie narażać Julci na dłuższe cierpienie... Bez niej nie ma szans, by Julcia zrobiła jakiekolwiek postępy. Po operacji konieczna będzie systematyczna rehabilitacja, którą zapewni nam instytut doktora Paley'a, w którym to Julcia ma przejść operację.  Niestety koszt operacji jest ogromny. Do tego dochodzi jeszcze koszt pobytu na miejscu w Warszawie. Na szczęście dzięki Wam już raz przekonaliśmy się, że dla ludzi o wielkich sercach nie ma rzeczy niemożliwych! Pierwsza zbiórka dla Julci zakończyła się sukcesem. Dziś bardzo wierzymy w to, że i tym razem pasek na zbiórce naszej córeczki zazieleni się dobrocią. Bardzo prosimy o pomoc, aby zaoszczędzić bólu naszemu maleństwu... Rodzice Julii 

25 030,00 zł ( 14,27% )
Brakuje: 150 355,00 zł
Marcel Kubicki
Marcel Kubicki , 2 latka

Życie Marcelka dopiero się zaczęło! Pomóż mu przetrwać najtrudniejsze momenty!

Nigdy nie pomyślałam, że znajdę się po tej stronie zbiórki. Zawsze byłam po drugiej. Czytałam apele, płakałam i wspierałam na tyle, na ile mogłam. Dzisiaj muszę prosić Was o pomoc w walce o zdrowie mojego dziecka.  Marcelek przeszedł pierwszą operację jeszcze przed narodzinami. To był 25. tydzień ciąży, kiedy przeprowadzono fetoskopową operację rozszczepu kręgosłupa. Jego stan był określany jako ciężki. Zaraz po przyjściu na świat, w 32 tygodniu ciąży, zdiagnozowano u synka wadę serduszka, anemię oraz rozszczep podniebienia. Wciąż przebywamy w szpitalu, ponieważ synek jeszcze nie radzi sobie z samodzielnym oddychaniem. Każdego dnia jeździmy do synka i stale konsultujemy się z lekarzami. Gdy będziemy mogli zabrać Marcela ze szpitala – razem z nim otrzymamy masę recept i skierowań do specjalistów. Już dziś wiemy, że czas oczekiwania to długie, długie miesiące, więc większość będziemy musieli zrealizować prywatnie. Jesteśmy przerażeni, ponieważ koszta rosną z tygodnia na tydzień i zwyczajnie nas przerastają.  Marcelek nie ma nawet trzech miesięcy. Przed nami długie miesiące, a może nawet lata, które pochłoną niezbędne wsparcie. Każda pomoc, wpłata i udostępnienie zbiórki Marcelka to nadzieja dla nas, że nie zabraknie nam sił, by codziennie stawiać czoła nowym wyzwaniom. Rodzice Marcelka

12 842 zł
Kamil Kobyłecki
Kamil Kobyłecki , 18 lat

Gdy serce nie ma już sił... Kamil nadal potrzebuje Twojej pomocy!

Kiedy w ciąży dowiedziałam się, że będę miała syna, bardzo martwiłam się o jego serduszko. Wady serca zdarzały się w rodzinie jego taty i to właśnie w męskiej linii. W drugiej dobie życia Kamila okazało się, że „klątwa” dosięgnęła i jego…  Spełniły się moje najgorsze obawy, Kamil urodził się z połówką serca oraz wieloma innymi schorzeniami. Od tego momentu nasze życie to szpitale i przychodnie. Oprócz kardiologa syn pozostaje pod wielospecjalistyczną opieką m in. neurologiczną, ortopedyczną, okulistyczną, rehabilitacyjną. Dodatkowo pojawiły się także problemy z wątrobą. Ze względu na to, że Kamil już zawsze będzie pod stałą opieką wielu specjalistów, muszę znów poprosić o pomoc.  Moim celem jest zebranie środków na leczenie oraz rehabilitację – w tym turnus rehabilitacyjny. Wiem, że walka o jego zdrowie nigdy się nie skończy. Że wada serca odcisnęła na jego organizmie piętno nie do usunięcia. Mimo to wierzę, że ma szansę na normalne życie, które tak bardzo pragnę mu zapewnić. Z Twoją pomocą będzie to choć trochę łatwiejsze. Agnieszka, mama Kamila

10 952,00 zł ( 47,88% )
Brakuje: 11 921,00 zł
Konrad Sawicki
Konrad Sawicki , 17 lat

Podarujmy Konradowi nadzieję na lepsze jutro!

„Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem…” Konrad od zawsze był ciekawy świata, wesoły i kochający… Choroba zamieniła jego życie w koszmarną tułaczkę po gabinetach lekarskich, pozbawiła go kontaktów z rówieśnikami i zabrała mu dzieciństwo. Mimo starań i walki o zdrowie syna ciągle odbijaliśmy się od drzwi niechęci, którą okazywali nam lekarze. Co dolega Konradowi, podejrzewaliśmy od bardzo dawna, ale zbywani nieustannie, bez diagnozy nie mogliśmy nic… Wreszcie na naszej drodze pojawili się ludzie, którym drugi człowiek nie jest obojętny i znalazł się lekarz, który zechciał chcieć. Diagnoza — rzadkie schorzenie — PANDAS Autoimmunologiczne Zapalenie Mózgu zaburzające funkcjonowanie neurologiczne, powodujące chroniczne bóle głowy, mięśni, przewlekłe tiki, stany drgawkowe i napadowość rujnującą życie naszego syna każdego dnia. Brzmi przerażająco? To nasza codzienność tak długo, że już nie pamiętamy jak było kiedy byliśmy zdrowi, bo razem z Konradem choruje cała rodzina. Tak bardzo pragniemy żeby był zdrowy, taki sam jak rówieśnicy, znów roześmiany i pełen nadziei. Diagnoza otwiera zamknięte dotąd drzwi do leczenia naszego jedynego dziecka. Powinniśmy skakać z radości, że wreszcie wiemy, że nigdy się nie poddaliśmy, że teraz będzie już tylko lepiej, ale cień na tej radości kładzie koszt leczenia i terapii dla Konrada. Leczenie immunoglobuliną ludzką, które oferuje Centrum Medyczne w Gdańsku to koszt ok 1 000 000 złotych. Jak powiedzieć dziecku, że nie możemy mu pomóc? Nie wystarczy nam życia żeby uzbierać taką kwotę, choć oboje pracujemy. Prosimy o wsparcie naszej walki o zdrowie Konrada, bo choć przez lata zawodzili nas ludzie w białych fartuchach, nadal wierzymy w ludzi – po prostu. Prosimy o pomoc w podarowaniu Konradowi zdrowia i przywrócenie wiary w to, że człowiek może wszystko! Aleksandra i Tomasz, rodzice

19 221 zł