Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mateusz Strzemecki
Mateusz Strzemecki , 10 lat

Walka o sprawność Mateusza nadal trwa! Potrzebna pilna pomoc!

Pierwsze miesiące nie zapowiadały tak wielkich problemów, z jakimi musi się zmagać nasz ukochany synek. Po porodzie Mateuszek otrzymał magiczne 10 punktów w skali Apgar i był najpiękniejszym stworzeniem na świecie. Dopiero po pół roku lekarz pediatra zauważył wzmożone napięcie mięśniowe i zalecił rehabilitację. Ćwiczyliśmy z nim niemal każdego dnia, aż do momentu, kiedy inny specjalista — neurolog powiedział, że rehabilitacja nie jest konieczna, a dziecko poradzi sobie samo… To był błąd… Mateusz bardzo długo nie zaczynał chodzić, a migająca do tej pory lampka ostrzegawcza zaczęła się palić pełnym blaskiem. Znowu wizyty, konsultacje, wędrówki od drzwi do drzwi, aż w końcu zapadł  wyrok… Diagnoza nie pozostawia wątpliwości — dziecięce porażenie mózgowe. Choroba, której nie da się wyleczyć. Uciążliwości, zostają z człowiekiem do samego końca… Można jedynie ciężką pracą zmniejszać ich skutki. Zbyt duże napięcie mięśniowe powodowało, że nóżki Mateuszka nie chciały go słuchać, a w nocy często bolały. Synek przeszedł nie jedną operację, lecz nadal potrzebuje kolejnej… Jego kończyna skręca się do środka podczas chodzenia. Widoczna jest wyraźna supinacja stępu i przywiedzenie przodostopia. Ostatnio operowana była prawa noga, obecnie podobny zabieg musi być wykonany na nogę lewą. Przed naszym dzieckiem kolejne chwile cierpienia, spędzone w zimnych murach szpitala. Niestety ta operacja jest bardzo kosztowna, a my nie jesteśmy w stanie jej pokryć samodzielnie. Dlatego z całego serca ponownie prosimy o pomoc. Już niejednokrotnie udowodniliście nam, że nie jesteśmy sami w tej trudnej walce. Prosimy – nie zostawiajcie nas! Rodzice Mateusza

2 106,00 zł ( 21,06% )
Brakuje: 7 894,00 zł
Maciej Jankiewicz
Maciej Jankiewicz , 16 lat

Maciej przeżył wylew w tak młodym wieku... Pomóżmy mu w powrocie do zdrowia!

Maciek to nasz jedyny, ukochany syn. Do połowy sierpnia, jak każdy nastolatek, cieszył się codziennością – szkołą, spotkaniami z przyjaciółmi i dziewczyną, a także czasem spędzonym z rodziną. Niestety, zdarzyła się tragedia, która zmieniła jego życie na zawsze!  Nieoczekiwanie, w nocy, Maciek poczuł się bardzo źle. Potwornie rozbolała go głowa, zaczął gorzej widzieć i wymiotować. Szybko wezwaliśmy pogotowie ratunkowe, które zabrało syna do szpitala. Badania wykazały, że Maciej dostał wylewu! Nie mogliśmy w to uwierzyć, przecież Maciek ma dopiero kilkanaście lat! Zupełnie nagle, podczas snu, zostały zalane dwie komory głowy krwią – strach pomyśleć, jak mogło się to skończyć, gdyby nie szybki przyjazd karetki!  Lekarze zadecydowali o wprowadzeniu Maćka w stan śpiączki farmakologicznej, ponieważ nie było pewne, co spowodowało tragedię. Kilkukrotnie wykonany tomograf komputerowy głowy ani nawet inwazyjne badanie przez tętnicę udową nie wskazały niestety przyczyny wystąpienia wylewu w tak młodym wieku...  Długi czas braku aktywności spowodował, że Maciek wymaga wsparcia w przywróceniu do prawidłowego funkcjonowania. Na ten moment nie mówi i jest podłączony pod aparaturę monitorującą jego stan zdrowia. Próbuje ruszać rękami i utrzymuje z nami kontakt wzrokowy. W przypadku Maćka niezwykle ważny jest czas! Chcemy, by już teraz, w szpitalu, rozpoczął rehabilitację, gdyż każdy kolejny dzień opóźni powrót do dawnej sprawności. Chcielibyśmy również zabrać Maćka do ośrodka wspomagającego osoby po udarach w powrocie do zdrowia. Mimo szczerych chęci, nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak ogromnych kosztów, gdyż jeden miesiąc pobytu kosztuje około 15 tysięcy złotych… Środki ze zbiórki potrzebne będą również na codzienne wsparcie w zakupie środków higienicznych dla Maćka, jak i na opłacenie fizjoterapeutów. Maćku, wszyscy trzymamy za Ciebie kciuki. Marzymy, abyś szybko powrócił do sprawności, nauki, rozwijania swoich pasji. Wierzymy, że ludzie dobrej woli nie przejdą obojętnie i dorzucą przysłowiowy grosik do naszej zbiórki. Z całego serca prosimy więc Was o wsparcie – razem możemy sprawić, że nasz syn wróci do zdrowia i będzie mógł cieszyć się ze swojej młodości! Rodzice

69 821,00 zł ( 65,63% )
Brakuje: 36 562,00 zł
Antoni Dzwonik
Antoni Dzwonik , 4 latka

Nie poddajemy się w walce o sprawność – Antoś potrzebuje specjalistycznego wózka!

Antoś walczy o zdrowie od samego początku! Pierwszą operację mózgu przeszedł jeszcze w życiu płodowym. Po narodzinach przeprowadzono serię kolejnych zabiegów, jednak niestety do dzisiaj synek zmaga się z mózgowym porażeniem dziecięcym oraz padaczką lekooporną! Padaczka to często cichy, ale zabójczy przeciwnik! Każdy napad cofa psychomotoryczny rozwój Antosia. Po ataku synek potrafi leżeć godzinami bez ruchu, nic go nie interesuje i nic go nie cieszy. Mimo ciągłych zmian leczenia stan Antka się nie poprawia… Dzięki poprzedniej zbiórce udało nam się zakupić koncentrator tlenu i monitor oddechu – to ogromna pomoc na co dzień! Niestety, kilka tygodni temu wystąpił tak silny napad, że Antoś trafił do szpitala i lekarze musieli wspierać go oddechowo... Po tak ciężkich przeżyciach synek przez jakiś czas nie może chodzić! Mózgowe porażenie dziecięce sprawia, że Antoś porusza się samodzielnie tylko po domu i na bardzo krótkie dystanse. Codziennie uczęszczamy na rehabilitację na drugim końcu miasta, ale niestety synek wyrósł ze swojego dotychczasowego wózka. Bez niego nie jesteśmy w stanie dotrzeć na zajęcia! Niestety, koszt wózka przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego zdecydowaliśmy się ponownie poprosić Was o pomoc! Wierzymy, że kolejny raz zjednoczymy się, by wesprzeć dalszy rozwój Antosia! Będziemy ogromnie wdzięczni! Rodzice

3 248,00 zł ( 84,8% )
Brakuje: 582,00 zł
Filip Grzybowski
Filip Grzybowski , 17 lat

Niewyobrażalna tragedia złamała życie nastoletniego Filipa❗️ RATUNKU❗️

Ten dzień zapamiętam do końca życia. 15 sierpnia czekałam na powrót syna do domu – miał być już za 2 godziny… Gdy zadzwonił telefon, byłam przekonana, że to Filip, by powiedzieć, że jest już blisko i żebym się nie martwiła. Zawsze był bardzo aktywnym i obowiązkowym chłopakiem – chodził na siłownię i uczestniczył w licznych sparingach sportowych. Niestety, po drugiej stronie słuchawki usłyszałam roztrzęsiony głos jednego z jego znajomych: Pani Iwono, mieliśmy wypadek. Filip jest w szpitalu… Moje serce zatrzymało się na moment, a w płucach nagle zabrakło powietrza. Mój jedyny syn był w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Natychmiast pojechałam do szpitala, by być przy moim dziecku. W głowie miałam tylko jedną, rozpaczliwą myśl – oby Filip wyszedł z tego cało… Nic nie jest w stanie przygotować rodzica na widok swojego dziecka bezwładnego w szpitalnym łóżku, podpiętego pod aparaturę. Filip jechał w samochodzie na miejscu pasażera i wskutek wypadku odniósł wstrząsające obrażenia. Syn przeżył, moje modlitwy nie zostały jednak wysłuchane… Nie wyszedł z tego cało – doszło do przerwania rdzenia kręgowego, Filip jest sparaliżowany czterokończynowo.  Syn od razu trafił na neurochirurgię, a 19 sierpnia przeszedł operację kręgosłupa. Przez kolejne dwa tygodnie, które zdawały się być wiecznością, przebywał na OIOMie. Dopiero 3 września wrócił na oddział neurochirurgi, na którym przebywa do dziś… Wedle specjalistów pierwszy rok od wypadku będzie absolutnie kluczowy, jeżeli chodzi o rehabilitację. Niestety, koszty z tym związane są ogromne. Wiem, że życie Filipa zmieniło się na zawsze i nic nie będzie w stanie zwrócić mu pełni zdrowia. Jako mama muszę jednak zrobić wszystko, co w mojej mocy, by pomóc mu odnaleźć się w nowej rzeczywistości – aby nie stracił siły i woli walki. Proszę, pomóżcie mi zawalczyć o jedynego syna w obliczu tak niewyobrażalnej tragedii, która złamała jego życie jeszcze przed wejściem w dorosłość…  Mama

42 623 zł
Mikołaj Cegiełkowski
Mikołaj Cegiełkowski , 12 miesięcy

Mikołaj urodził się ze zniekształconą twarzą i czaszką! Pomóż maluszkowi na drodze do zdrowia!

Mikołaj był długo wyczekiwanym i wymarzonym dzieckiem! Ciąża przebiegała prawidłowo, nie mogłam się już doczekać aż wezmę synka w ramiona! Gdy po trudnym porodzie przytuliłam Mikołaja, byłam tak szczęśliwa, że nawet nie zauważyłam, że coś jest nie tak… Po kilkunastu minutach Mikołaja zabrano i usłyszałam lekarzy mówiących o “dysmorfii”. Okazało się, że maluszek urodził się ze zniekształconą twarzą! Powoli docierały do mnie dalsze informacje – Mikuś ma niedorozwój kości nosowej, czołowej i sitowej, hiperteloryzm, czyli zbyt szeroko rozstawione oczy oraz inne zniekształcenia... Dla nas, rodziców, synek jest najpiękniejszy na świecie! Wiemy jednak, że jego wady to zagrożenie dla zdrowia i dalszego rozwoju. Malec jest pod opieką 11 poradni zdrowia i ma już orzeczenie o niepełnosprawności.  Mikołaj jest jeszcze malutki i z każdą kolejną wizytą u specjalisty dowiadujemy się o jego stanie czegoś nowego. Niedawno byliśmy na konsultacji w Olsztynie, gdzie okazało się, że synek ma w czaszce dwa niezarośnięte miejsca, które są ogromnym zagrożeniem i w najbliższym czasie będzie musiał przejść skomplikowane operacje! W przyszłości lekarze planują także plastykę i rekonstrukcję prawej powieki oraz kilka zabiegów rekonstrukcji nosa.  Mikołaj spędza swoje dzieciństwo w szpitalach i na badaniach, a my boimy się, jakie przeszkody ma jeszcze dla nas los! Na szczęście synek jest rezolutnym i pogodnym dzieckiem! Codziennie uczy się czegoś nowego i zachwyca nas swoim uśmiechem! Walczymy więc z całych sił, żeby nigdy nie stracił tej radości i staramy się zadbać o jego rozwój najlepiej, jak możemy. Niestety, koszty leczenia, prywatnej rehabilitacji i badań zaczynają nas przerastać i boimy się, że niedługo nie będziemy w stanie sobie na to pozwolić... Będziemy wdzięczni za każdą pomoc i dobre słowo! To dzięki Wam Mikuś będzie mógł rosnąć zdrowo! Z całego serca prosimy o wsparcie naszego maluszka! Rodzice Mikołaja

10 980 zł
Tomasz Szkudlarek
Pilne!
Tomasz Szkudlarek , 63 lata

Czy zdołam pokonać glejaka? Pomóż mi walczyć o życie!

Nazywam się Tomasz, mam 63 lata. Jestem szczęśliwym mężem i ojcem. Pracuję w zawodzie, który lubię, i spełniam się w życiu rodzinnym. Moje pasje to wędrówki po górach oraz jazda motocyklem. Kocham aktywność fizyczną i kontakt z naturą. Niestety, moje życie drastycznie zmieniło się pod koniec czerwca 2024 roku, gdy zdiagnozowano u mnie złośliwego glejaka IV stopnia. Wszystko zaczęło się od drobnych problemów z pamięcią, uczucia zmęczenia i zmian w mojej osobowości, które zauważyła moja rodzina. 23 czerwca wieczorem trafiłem do szpitala z bardzo silnym bólem głowy. Rezonans magnetyczny wykazał obecność guza mózgu. 24 czerwca przeszedłem pilną, wielogodzinną operację usunięcia guza z prawego płata czołowego. Guz miał ponad 6,8 cm, a jego usunięcie w całości było niemożliwe ze względu na rozmiar i umiejscowienie. Nawet częściowe usunięcie obarczone było ogromnym ryzykiem poważnych zaburzeń neurologicznych, których na szczęście udało się uniknąć. Ostateczna diagnoza to glejak wielopostaciowy IV stopnia, co było ogromnym ciosem dla mnie i mojej rodziny. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii i radioterapii, które są standardowymi metodami leczenia. Glejak to bardzo agresywny guz mózgu, który najczęściej nawraca, a jego wznowa może wystąpić w krótkim czasie oraz w miejscu trudnym do operacyjnego usunięcia. Mimo wszystko nie tracę nadziei i jestem zdeterminowany, aby walczyć. Po konsultacjach medycznych postanowiłem podjąć terapię TTFields, korzystając z urządzenia Optune, które wytwarza pola elektromagnetyczne, zakłócając wzrost nowotworu i prowadząc do śmierci komórek rakowych. To nowoczesne leczenie jest standardem w Niemczech, Szwajcarii i USA, jednak jego koszt wynosi około 130 000 zł miesięcznie, a terapia wymaga co najmniej 6 miesięcy stosowania. Planuję również kontynuować leczenie poprzez immunoterapię. Koszty leczenia są ogromne, a czas nie jest moim sprzymierzeńcem. Jestem jednak pełen determinacji, by wygrać tę walkę. Każda forma wsparcia przybliża mnie do zdrowia i daje nadzieję na przyszłość. Z całego serca dziękuję za wsparcie mojej zbiórki na leczenie onkologiczne. Wasza pomoc to dla mnie nie tylko realne wsparcie finansowe, ale przede wszystkim ogromna dawka nadziei i siły do dalszej walki. Z wyrazami wdzięczności, Tomasz z rodziną

1 099,00 zł ( 0,05% )
Brakuje: 2 126 561,00 zł
Ania Suwara
Ania Suwara , 51 lat

Obudziłam się sparaliżowana od pasa w dół! Pomóż!

Ból to cichy oprawca, który wdziera się w każdą komórkę ciała, przejmując kontrolę nad myślami i emocjami. Wykrzywia rzeczywistość. Jego każde uderzenie to pulsujące przypomnienie, że istnieje. Gdy daje o sobie znać, czas zwalnia, a sekundy rozciągają się w nieskończoność. Wtedy każda chwila jest wiecznością pełną cierpienia. Moje trwa już kilka lat... Od 2003 roku towarzyszy mi ból kręgosłupa. Przeszłam dwie operacje, ale to okropne uczucie nadal powracało. Z powodu słabego stanu kręgów trzecia byłaby dla mnie wielkim zagrożeniem, dlatego lekarz nie mógł się na nią zgodzić. Jedynym rozwiązaniem było wszczepienie stymulatora przeciwbólowego. Zgodziłam się bez wahania z nadzieją, że będę mogła normalnie żyć i pracować bez bólu. Mimo że cierpiałam, zawsze starałam się normalnie żyć. Byłam uśmiechnięta, chciałam być wsparciem dla tych, którzy tego potrzebowali. Miałam mnóstwo planów i marzeń. Niestety los miał wobec mnie inne plany – uczynił mnie osobą z niepełnosprawnością.   Podczas zabiegu wszczepiania stymulatora przeciwbólowego mój rdzeń kręgowy został uszkodzony i obudziłam się sparaliżowana od pasa w dół. Nie mogłam wykonać najprostszej czynności. Z osoby pomagającej innym ludziom, stałam się całkowicie od nich zależna. Bólu się nie pozbyłam, stymulator usunięto, a paraliż został. Moje spokojne życie w jednej sekundzie legło w gruzach... Nie mogłam się ruszyć, byłam osobą praktycznie leżącą. Trwało to pół roku. Później przez rok jeździłam na wózku. Lekarze stwierdzili, że nigdy nie będę chodzić. Załamałam się. Jednak mimo gasnącej nadziei, obiecałam sobie, że będę walczyć, póki starczy mi sił! Mam porażone obie nogi, jednak tylko jedna jest całkowicie bezwładna. Oprócz tego choruję też na bolesne reumatoidalne zapalenie stawów (RZS).  Uczestniczyłam w wielu cyklach rehabilitacji. Mimo wciąż towarzyszącego mi bólu i niedowładu, wstałam z wózka i udaje mi się powoli poruszać przy pomocy kul. Dzięki pomocy rodziny, przyjaciół, a przede wszystkim swojej determinacji, udało się uczynić już wielkie postępy. Niestety przede mną nadal daleka droga. Możliwości się praktycznie skończyły, oprócz jednej opcji, która jest dla mnie aktualnie finansowo niedostępna. Mogłabym uczestniczyć w rehabilitacji w specjalistycznej klinice we Wrocławiu. Terapia rdzenia kręgowego wpłynęłaby znacznie na poprawę chodzenia jak i ogólnego komfortu mojego życia. Niestety, moje możliwości finansowe już się skończyły. Dlatego proszę Was o pomoc. Wiedząc, ile udało mi się do tej pory wypracować, wierzę w swoje siły oraz to, że mogłabym wyciągnąć z tej terapii jak najwięcej. Dlatego proszę Was o wsparcie! Marzę, aby skorzystać z terapii, która może mi bardzo pomóc! A dzięki Wam jest to w zasięgu ręki! Ania

1 730,00 zł ( 0,46% )
Brakuje: 370 611,00 zł
Sławomir Karmowski
8 dni do końca
Sławomir Karmowski , 54 lata

Sławek otarł się o śmierć! Dziś chce jedynie przytulić swoje maleńkie wnuczęta... POMÓŻ!

Wypadłem z balkonu, remontując ukochany dom. Nie pamiętam momentu upadku. Wiem, że kiedy żona mnie znalazła, poprosiłem ją, by przerzuciła mnie na plecy. Karetka, która przyjechała, zabrała mnie do szpitala na sygnale. Dopiero wtedy zaczął się cały koszmar… Lekarze walczyli o moje życie! Mam na imię Sławek. Od urodzenia mieszkałem w mieście, ale moim odwiecznym marzeniem był domek na wsi. Jakiś czas temu przeprowadziliśmy się tam z moją ukochaną żoną. Wkładamy w jego remont całe serce. Zawodowo pracuje jako kierowca tira, a prywatnie jestem dziadkiem dla dwojga cudownych wnucząt. Jedno z nich urodziło się zaledwie dwa tygodnie temu, a ja ubolewam, że nie mogę być w tych dniach u boku rodziny. Wszystko przez tragiczny wypadek… Podczas remontu wypadłem z balkonu z wysokości trzech metrów. W wyniku upadku doznałem złamania kręgosłupa w ośmiu miejscach oraz ciężkiego urazu klatki piersiowej. Dodatkowo złamany mostek i seryjne złamanie żeber z przemieszczeniami. Mam połamane wszystkie kości odpowiadające za podtrzymanie klatki piersiowej. Uniemożliwia mi to swobodne oddychanie, poruszanie się, a także bycie samodzielnym. W tych wszystkich nieszczęściach wystąpiła także odma płucna. Po wypadku przeszedłem ciężką operację z implantami, co uratowało mi rdzeń kręgowy i płuca. Niestety, to nie wystarczy. Aby wrócić do normalnego życia, muszę odbyć wielomiesięczną rehabilitację. Teraz zostałem odesłany do domu, aby nabrać sił i się zregenerować. Z powodu niestabilnej klatki piersiowej nie mogę wykonywać sporej ilości czynności. W tych zmaganiach towarzyszy mi żona, która pomaga mi się pionizować. Od wypadku towarzyszy mi ogromny ból gojących się ran i złamań. To trudne do wytrzymania, ale muszę mieć siłę i walczyć dla siebie i moich bliskich. W dalszej perspektywie chciałbym się rehabilitować, ale jednocześnie zabezpieczyć rodzinę przed dodatkowymi kosztami leczenia. Chciałbym wziąć na ręce moje malutkie, dwutygodniowe wnuczę i pokazać mu piękny świat. Teraz to niemożliwe. Proszę o wsparcie w tym trudnym czasie. Sławek

13 243,00 zł ( 13,73% )
Brakuje: 83 140,00 zł
Zofia Gańko
Pilne!
6 dni do końca
Zofia Gańko , 62 lata

Chcę żyć, lecz nowotwór wyniszcza mój organizm❗️RATUNKU❗️

W grudniu 2023 roku mój cały świat nagle legł w gruzach. Jak grom z jasnego nieba spadła na mnie druzgocąca diagnoza – złośliwy NOWOTWÓR piersi! Z dnia na dzień musiałam rozpocząć walkę o życie i zdrowie! W najgorszych koszmarach nawet mi się nie śniło, że będę przechodzić przez piekło nowotworu… Cały czas miałam nadzieję, że to wszystko jest pomyłką. Niestety, wynik biopsji nie pozostawiał złudzeń. Mój organizm pustoszył rak! Przeszłam wiele badań, konsultowałam się też z różnymi lekarzami. Na początku marca 2024 roku rozpoczęłam chemioterapię, która póki co nie przynosi znacznej poprawy mojego stanu… Jednak lekarze na ten moment nie są w stanie stwierdzić, czy możliwa będzie operacja usunięcia raka. Pozostaje mi więc dalej przyjmować chemioterapię. Dopóki mogę, muszę walczyć o moje zdrowie! Pomimo tej strasznej choroby chcę żyć! Niestety, codzienność staje się coraz trudniejsza – moja niska emerytura nie pozwala mi na dostęp do najlepszych specjalistów i leczenia… Walka z rakiem jest wyczerpująca i na domiar złego bardzo kosztowna. Nie mogę jednak pozwolić na to, by przeszkodą były pieniądze! Wierzę, że mogę wygrać z nowotworem, jednak potrzebuję Waszego wsparcia. Będę wdzięczna za każdą okazaną mi pomoc! Zofia

4 066,00 zł ( 19,1% )
Brakuje: 17 211,00 zł