Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Bartek Zawadzki
Bartek Zawadzki , 9 lat

Krok po kroku w stronę lepszego jutra... Wspieramy Bartka❗️

U mojego Bartusia w wieku 3,5 roku zdiagnozowano autyzm – całkowite zaburzenie rozwoju. W tej chwili dzięki terapii i rehabilitacji wciąż walczy o sprawność i samodzielność, ale ta walka to ciągle powracające, ogromne koszty, na które w pewnym momencie zaczyna brakować środków. Diagnoza autyzmu ukazuje również cały szereg chorób, które trzeba leczyć. Jeśli zrezygnujemy z badań i terapii, odbiorę mojemu dziecku szanse na zdrowie i lepsze życie. W chwili obecnej medycyna daje ogromne nadzieje na złagodzenie tego zaburzenia, jednak jest to leczenie kosztowne i długotrwałe. Każdego dnia zmagam się z problemami finansowymi i brakiem funduszy na dalsze leczenie i rehabilitację.  Dzięki Waszej pomocy syn coraz więcej mówi, jednak ma ogromne zaburzenia integracji sensorycznej, problemy z jelitami oraz zaburzenia neurologiczne. Co gorsza, w lutym 2024 roku Bartek w stanie padaczkowym zagrażającym życiu trafił do ICZMP w Łodzi, gdzie przeszedł szereg badań. Lekarze zdiagnozowali padaczkę uogólnioną z napadami toniczno klonicznymi. Syn miał kilka napadów trwających kilka godzin. Saturacja spadała do 70, tętno wzrosło do 200 uderzeń na minutę i tak bardzo baliśmy się o niedotlenienie mózgu i nieodwracalne zmiany neurologiczne… Dlatego potrzebny jest synowi koncentrator tlenu do użytku w domu oraz urządzenie do pomiaru saturacji. Ale to nie wszystko. Materiały do terapii w domu, terapie, treningi umiejętności społecznych, sesje hiperbaryczne, leki i suplementy, preparaty… Do tego stałe wizyty u neurologa, psychiatry i badania kontrolne. Już myśląc o tym, czuję fizyczne przytłoczenie.  Nie wiem, co przyniesie los, ale będę walczyć o sprawność i zdrowie syna. Dziękujemy za wsparcie i dobre serce. Mama Karolina i Bartuś

1 242 zł
Kubuś Szczepanik
Pilne!
Kubuś Szczepanik , 5 lat

Ten RAK to zabójca dzieci❗️Kubuś walczy o życie - błagamy, uratuj naszego synka...

Kubuś, nasz malutki synek, mierzy się z śmiertelną chorobą - neuroblastomą IV stopnia! To jeden z najgorszych i najbardziej agresywnych nowotworów dziecięcych, który atakuje tylko malutkie dzieci, jakby specjalnie wybierał sobie najbardziej bezbronnych... Przed nami koszmar leczenia i walki o życie, przeciwnik jest zacięty i bezlitosny. Potrzebujemy pomocy, by ratować naszego synka! Koszmar przyszedł niespodziewanie, skradał się po cichu, gdy zupełnie się tego nie spodziewaliśmy i nagle zaatakował w nasz najczulszy punkt, w nasze dziecko. Nigdy nie sądziłam, że znajdę się w tym miejscu, w którym teraz jesteśmy – na oddziale onkologii, gdzie Kubuś, podpięty do kroplówki z chemią, walczy o życie... Wszystko zaczęło się od niewinnego bólu brzucha. Jedna noc z bólem, potem druga… Po kolejnej takiej nocy zdecydowaliśmy się na prywatną wizytę u lekarza, który wykonał USG. Diagnoza była krótka i kończąca nasz cały dotychczasowy świat - “duża zmiana nowotworowa”. Informacja, która ścięła nas z nóg – guz w brzuchu naszego małego synka ma 128×118x104mm. Był wielkości dwóch dużych pomarańczy! Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy na oddział onkologii dziecięcej do szpitala w Warszawie, z nadzieją, że to jedna, wielka pomyłka... Tam wszystko działo się bardzo szybko. Kubuś miał wykonane kolejne badanie USG, tomografię komputerową, scyntografię, badanie szpiku i wiele innych. Diagnoza okazała się najgorszą z możliwych: Neuroblastoma IV stopnia z przerzutami do kości i szpiku. Jeden z najgroźniejszych nowotworów dziecięcych, bardzo agresywny, który charakteryzuje się wysoką śmiertelnością... Połowa cierpiących na niego dzieci umiera. Dodatkowo u Kubusia stwierdzono amplifikację genu n-MYC, co powoduje, że wróg, z którym się mierzymy, jest jeszcze groźniejszy... To, co się działo później, wie tylko rodzic, który przekroczył próg oddziału onkologicznego w walce o zdrowie i życie własnego dziecka. Był strach, płacz i rozpacz. Są z nami do dzisiaj. Na samą myśl o chorobie Kubusia, o tym, z czym on, taki malutki, musi się mierzyć, łzy same napływają do oczu. Jak to możliwe, że z niewinnego bólu brzucha dziecka, które dzień wcześniej śmiało się i cieszyło życiem, świętowało urodziny swojej młodszej siostrzyczki, nagle trafiamy na oddział onkologii i walczymy o życie... Nadal nie możemy uwierzyć, że nas to spotkało. Dlaczego niewinne dzieci muszą przechodzić przez takie piekło...? Choroba diametralnie zmieniła jego i naszą rzeczywistość, zmieniając śmiech w ból, dziecięcy pokój w szpitalne łóżko, podwórko w korytarz na oddziale onkologicznym. Jedna nocka w szpitalu zamieniła się w kolejne - tak od 2 marca wygląda naszą codzienność i tak to będzie wyglądać wiele miesięcy. Leczenie potrwa minimum 1,5 roku... Przez ten czas piekło przechodzimy nie tylko my, ale również Lenka – młodsza siostra Kubusia, która jeszcze nie rozumie, dlaczego w domu nagle nie ma jej ukochanego braciszka, dlaczego tak rzadko widzi mamusię, która do tej pory zawsze była obok. Guz w brzuchu Kubusia jest tak duży, że wypełnia przestrzenie między narządami, przesuwając je i uciskając... Stąd problemy z apetytem, które miał synek, a następnie bóle brzucha. Ze względu na fazę choroby oraz rozmiar zmian nasz syn musi przejść przez każdy etap leczenia – pierwszym z nich jest chemioterapia. Tylko zmniejszenie i osłabienie guza daje możliwość jego operacyjnego usunięcia i przejście na kolejne etapy – wycięcie guza, mega chemioterapię, radioterapię, autoprzeszczep szpiku, immunoterapię... Nowotwór, który zaatakował naszego Kubusia, charakteryzuje się wysokim prawdopodobieństwem nawrotu, a wtedy atakuje ze zdwojoną siłą. Przy wznowie szanse na życie maleją, dlatego nie możemy do niej dopuścić! Po zakończonym leczeniu w Polsce nadzieją na wygranie wojny i całkowity powrót do zdrowia jest nierefundowana szczepionka przeciwko neuroblastomie... Niestety podawana jest tylko w jednej klinice na świecie, w Nowym Jorku i nie jest refundowana. Zdrowie i życie naszego dziecka zostało wycenione na niewyobrażalną kwotę pieniędzy. Nigdy nie sądziliśmy, że jako rodzice będziemy musieli prosić o pieniądze, żeby ratować życie naszego synka. Teraz wiemy, że rodzic jest w stanie zrobić wszystko w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Kwota ta jest dla nas nieosiągalna. Wierzymy jednak, że wspólnie z Waszą pomocą, pomocą dobrych ludzi, uzbieramy środki na ocalenie życia naszego synka. Kubuś dzielnie znosi terapię, chociaż zmaga się nie tylko z efektami ubocznymi leczenia, ale także z tęsknotą oraz rozłąką z najbliższymi. Codziennie pyta o młodszą siostrę i dziadków, o to kiedy będzie mógł kąpać się w basenie, kiedy będzie mógł bawić się ze swoimi kuzynami i temat najważniejszy – kogo zaprosi i gdzie będzie obchodził swoje 5 urodziny. Na żadne z tych pytań nie potrafimy mu odpowiedzieć. Mamy nadzieję, że cały ten koszmar to tylko etap przejściowy, po którym wrócimy do domu i wymażemy go z pamięci. Jednak, żeby tak się stało, potrzebujemy Waszego wsparcia, sami nie damy rady. Kochamy Cię, Kubusiu... Obiecujemy, że zrobimy dla Ciebie wszystko. Błagamy Was o pomoc w walce o życie naszego synka. Rodzice Kubusia ➡️ Śledź walkę Kubusia na Facebooku - Kubuś kontra neuroblastoma

1 146 825,00 zł ( 63,41% )
Brakuje: 661 686,00 zł
Pola Kacprowicz
Pola Kacprowicz , 10 lat

Choroba zabrała jej prawie wszystko... Nie pozwól, by odebrała również nadzieję❗️

Pola miała niecałe 6 miesięcy, gdy bardzo poważnie zachorowała. Koszmar, w którym śmierć nam ją zabiera, spędzał nam sen z powiek. Lekarzom udało się uratować jej życie, ale zdrowia już niestety nie... Pola przebyła zapalenie opon mózgowych, po którym jej stan jest bardzo ciężki. Córeczka nie siedzi, nie widzi, jest w pełni zależna od naszej pomocy i opieki. Obecnie jesteśmy w Bangkoku, gdzie córeczka miała już kiedyś przeprowadzoną terapię komórkami macierzystymi. Teraz chcemy zapewnić jej dalszą rehabilitację, terapię w komorze normobarycznej i zakupić niezbędny sprzęt rehabilitacyjny. Niestety nie obyło się bez komplikacji… 5 dni przed planowanym wylotem Pola złapała infekcję, która okazała się być na tyle poważna, że musieliśmy zostać w szpitalu w Polsce. Córeczka wymagała leczenia antybiotykiem oraz zwiększonej ilości tlenu i inhalacji ułatwiających odkrztuszanie wydzieliny. Niestety nie udało się nam wylecieć zgodnie z planem. Musieliśmy skontaktować się z kliniką i zmienić datę leczenia, ponieważ w tamtym momencie podróż byłaby dla Poli bardzo niebezpieczna. Od wielu lat jesteśmy zmuszeni podejmować ciężkie decyzje – to była jedna z nich, jednak zawsze kierujemy się dobrem Poli. Na szczęście klinika zgodziła się na przełożenie rozpoczęcia leczenia o równe 7 dni, udało się również zmienić daty lotów, ubezpieczenia i 2. kwietnia polecieliśmy do Bangkoku.  Pola codziennie dzielnie ćwiczy. Ma zapewnioną rehabilitację ruchową, zajęcia SI, terapię wzroku, sesje w komorze hiperbarycznej, stymulację mięśni i zbilansowaną dietę.  Niestety każda godzina rehabilitacji czy stymulacji powoduje litry wylanych łez... Pękają nam serca, ale wiemy, że to wszystko dla jej dobra... A co najważniejsze – widzimy efekty leczenia – Pola ma mniejsze napięcie w rączkach, a jej zawsze zaciśnięte piąstki coraz częściej się rozluźniają. Nie możemy zrezygnować z leczenia, choć wszystko, co niezbędne, do jak najlepszego funkcjonowania córeczki, generuje również ogromne koszty. Postanowiliśmy ponownie zwrócić się do Państwa z prośbą o pomoc. Wiem, że już nie raz otworzyliście dla Poli swoje wielkie serca. Liczę, że zrobicie to ponownie. Wasza pomoc jest naszą nadzieją na lepsze jutro ukochanej córeczki! Mama Poli

15 541,00 zł ( 25,31% )
Brakuje: 45 842,00 zł
Włodzimierz Andrzejczak
Pilne!
Włodzimierz Andrzejczak , 68 lat

Tato❗️ Zrobimy wszystko, żeby uratować Twoje życie❗️

Ile cierpienia może znieść jeden człowiek? Ciężko nam uwierzyć, że nasz kochany tata musi ponownie przechodzić przez to piekło… Już raz zwyciężył z bezlitosnym przeciwnikiem. Dziś stajemy razem z nim do ponownej walki, gdzie stawką jest ludzkie życie… Historia choroby taty sięga 2010 roku. To wtedy zdiagnozowano nowotwór krtani. Ratujące życie leczenie przyniosło rezultaty. Tata wiele wycierpiał podczas radioterapii i chemioterapii, jednak najważniejsze, że udało mu się pozbyć tej okrutnej choroby. Przez lata tata był pod stałą kontrolą lekarską. Nic nie zwiastowało, że po tylu latach koszmar powróci… W 2021 roku pojawiło się podejrzenie nowotworu płuc. Na szczęście guz został usunięty operacyjnie, a badanie histopatologiczne nie potwierdziło naszych największych obaw. I tak żyliśmy w spokoju przez 2 kolejne lata. W 2023 roku u taty pojawiły się duszności, tak silne, że w szpitalu zdecydowano o założeniu tracheotomii. Badania nic nie wykazywały, a my nieustannie trwaliśmy w lęku… Dopiero na początku kolejnego roku pobrano wycinek do badania. W jednej chwili nasz świat się zawalił. Tatę ponownie zaatakował złośliwy nowotwór krtani! Nie da się opisać słowami tego, co czujemy. Ciężko nam pogodzić się z taką niesprawiedliwością losu… Obecnie ze względu na problemy z przełykaniem, tata żywiony jest przez gastrostomię. Jest bardzo osłabiony, przeszedł dwie hospitalizacje ze względu na zakażenia bakteryjne. Lada dzień lekarze będą decydować, co dalej. Wiemy, że tata będzie musiał po raz kolejny przejść leczenie chemioterapią. Czekamy też na kwalifikacje do immunoterapii. Operacja jest niemożliwa… Konsultujemy ten przypadek z wieloma lekarzami. Musimy mieć pewność… Ponad wszystko chcemy wspomóc wycieńczony organizm taty. Musimy wykorzystać wszystkie możliwe opcje leczenia. Jedną z nich jest terapia komórkami dendrytycznymi prowadzona w klinice w Niemczech. Aktywuje ona układ odpornościowy i umożliwia pacjentowi podjęcie walki z komórkami nowotworowymi. W połączeniu z innymi tradycyjnymi metodami daje obiecujące efekty. Wiemy, że podczas chemioterapii ogromnym wsparciem jest wzmocnienie witaminowe. Chcielibyśmy zapewnić je tacie w specjalistycznej klinice w Warszawie. Niestety, koszty tych terapii są ogromne… Nasz ukochany tata, mąż i dziadek całe życie jest pogodną osobą, która czerpie radość z życia. Pomimo trudności, nigdy się nie załamywał, a wszystkie przeszkody traktował, jak zadanie, które trzeba wykonać. Dziś to my chcemy podnieść go na duchu, pokazać, jak bardzo go kochamy. Zrobimy wszystko, żeby tata odzyskał nadzieję. Nie poddamy się i sięgniemy po każdą dostępną metodę, by uratować tak cenne dla nas życie. Rodzina Włodzimierza

13 454,00 zł ( 12,64% )
Brakuje: 92 929,00 zł
Aneta Świeca
Aneta Świeca , 48 lat

Nieszczęśliwy wypadek doprowadził do amputacji nogi! Pomocy!

W 1982 roku uległam wypadkowi, który pozbawił mnie nogi. Pomimo ciężkich chwil i trudności udało mi się przetrwać i funkcjonować dzięki protezie, którą noszę na lewej nodze. Niestety, po 15 latach użytkowania, moja obecna proteza uległa znacznemu zużyciu i potrzebuje pilnej wymiany. Koszt nowej protezy podudzia lewej nogi wyceniony przez protetyka, wynosi aż 95 900 złotych. Jest to suma, której niestety nie jestem w stanie pokryć ze względu na naszą trudną sytuację finansową. 13 lat temu mój mąż zginął w wypadku i od tamtego momentu samotnie wychowuję naszą córkę. Sprawia to, że nasza sytuacja finansowa jest niezwykle trudna, ponieważ muszę radzić sobie z ograniczonymi środkami, które otrzymujemy z renty. Pomimo tych trudności, angażuję się w wolontariat jako wychowawca na koloniach, prowadząc zajęcia sportowe dla dzieci. Jedynie dzięki protezie mogę być samodzielna, dlatego jest ona tak ważna dla mojego codziennego funkcjonowania.  Bardzo proszę o Wasze wsparcie w tej trudnej dla mnie sytuacji. Każda wpłata jest dla mnie ogromną ulgą i krokiem w stronę poprawy jakości życia – zakupu protezy. Z całego serca dziękuję za każdą okazaną pomoc. Aneta

1 035,00 zł ( 1,01% )
Brakuje: 100 987,00 zł
Monika Stolarczyk
Monika Stolarczyk , 33 lata

Walczę z chorobą, która zabiera mi sprawność. Pomóż!

Od kilku miesięcy codziennie rano zadaję sobie pytanie: czy będę w stanie sama wstać z łóżka? Czy będę w stanie coś zjeść? Czy będę w stanie samodzielnie się ubrać? Choroba zaatakowała nagle. Niemalże z dnia na dzień moje dłonie opuchły i nie byłam w stanie wykonać żadnej codziennej czynności.  Spełnił się jeden z najgorszych koszmarów, jaki mogłam sobie wyobrazić – niemożność używania rąk. Rozpoczęłam maraton po gabinetach lekarskich. Po kilku miesiącach okazało się, że choruje na nieokreślone zapalenie wielostawowe. Przede mną dalsza diagnostyka i kolejne wizyty u specjalistów. Obecnie jestem w trakcie leczenia zastrzykami i sterydem. Leki zadziałały na tyle, że znów mogę chodzić, a sprawność dłoni troszeczkę się poprawiła. Ból jest mniejszy, ale nigdy nie znika… Wyniki rezonansu są jednoznaczne – choroba zdążyła wyrządzić szkody. W lewej dłoni pojawiły się wysięki w stawach, uszkodzenie chrząstki trójkątnej. Przede mną diagnostyka stawów kolana. Niestety, choroba jest na tyle nieprzewidywalna, że nie da się jednoznacznie określić jakiego leczenia będę w najbliższej przyszłości potrzebować. Pewne jest jednak, że wymagam systematycznej rehabilitacji obu dłoni, a dokładniej nadgarstków, ponieważ stan zapalny przeniósł się symetrycznie na drugą rękę. Pierwsze dostępne terminy na NFZ są dopiero za 7 miesięcy… Pracuję nieprzerwanie od 21. roku życia. Od kilku miesięcy nie jestem w stanie normalnie funkcjonować i przebywam na zwolnieniu lekarskim. Wierzę, że rehabilitacja w połączeniu z leczeniem, które otrzymuje, pozwoli mi wrócić do pracy.  Obecnie nie stać mnie na opłacenie terapii, dlatego zwracam się do Was z ogromną próbą o wsparcie. Jest mi niezmiernie trudno zwrócić się do Was o pomoc. Błagam, pomóżcie mi opłacić rehabilitację i wrócić do normalnego życia.  Monika

1 012,00 zł ( 27,17% )
Brakuje: 2 712,00 zł
Tymoteusz Zacharski
Pilne!
Tymoteusz Zacharski , 4 latka

PILNE❗️Guz odrasta – koszmar powrócił❗️

Zwracamy się do Was z ogromną prośbą o wsparcie naszego synka ! Tymuś ma zaledwie 4-latka, a stoi już przed swoją trzecią operacją w walce z guzem. Mimo bardzo ciężkiej sytuacji, nie tracimy nadziei. Prócz resztkowego guza w rdzeniu kręgowym naszego Tymusia jest cysta która odrasta w szybkim tempie ,tym razem to lekarze w Boston Children Hospital podejmą próbę ratowania naszego synka. Niestety musimy mierzyć się, z tym że lokalizacja jest bardzo ciężka, tak bardzo się boimy… nie ma nic gorszego niż strach o życie własnego dziecka. Ten rodzaj guza to ciągła walka, życie w ciągłym stresie, pod stałą kontrolą, ciągle badania, nieplanowane operacje. Wizyty kontrolne u neurochirurgów, onkologów, okulistów, urologów, ortopedów oraz codzienna rehabilitacja która jest konieczna przy niedowładach i powikłaniach po dotychczasowych operacjach. Kluczowe są również rezonanse wykonywane na terenie USA co 3 miesiące kontrolujące stan rdzenia kręgowego. Lekarze w Polsce nie dawali nam szans, ale my nie poddajemy się i szukamy nadziei w Stanach Zjednoczonych, gdzie Tymuś jest teraz leczony. Zostawiliśmy w Polsce wszystko - nasz dom, rodzinę, pracę, życie, szkołę i przedszkole, z jedną walizką przyjechaliśmy do Stanów Zjednoczonych, by walczyć o jego życie. Koszty leczenia są ogromne, sięgają setek tysięcy dolarów i niestety nie mają końca! Każda pomoc ma dla nas ogromne znaczenie! Każda Wasza wpłata daje nam spokój ducha, pomagając zmniejszyć ogromny stres finansowy, który towarzyszy nam w obawie, że zabraknie środków na dalsze leczenie naszego Tymusia. Dzięki Waszym wpłatom będziemy mogli pokryć rosnące koszty badań, operacji i rehabilitacji, które są niezbędne, aby Tymek mógł odzyskać pełnię zdrowia i będzie mógł cieszyć się każdą chwilą swojego dzieciństwa bez bólu. Błagam, wspomóżcie nam w tej nierównej walce ! My jako rodzice możemy zrobić dużo, przemierzać cały świat w poszukiwaniu najlepszego leczenia, być, wspierać. Ale pokrycie kosztów leczenie w USA to coś, czego bez Was nie jesteśmy w stanie mu zapewnić …  Każdy dzień w życiu naszego syna to walka, która wyczerpuje nas do granic wytrzymałości. Jako rodzice, przeżywamy ciągłe zbiórki, bezkresne podróże w poszukiwaniu nadziei, nieustające pobyty w szpitalach i serię bolesnych operacji. Godziny spędzone na wyczerpującym czekaniu pod salami operacyjnymi niszczą nas od środka. Ta niewyobrażalna próba, którą przechodzimy, odbiera nam wszystkie siły. Prosimy, nie odwracajcie się od nas, teraz kiedy każda chwila i każdy grosz może zdecydować o przyszłości Tymka. Bez Waszej pomocy nasz Tymuś nie ma szans na zdrowie. Z Wami tworzymy drogę dla zdrowia naszego Tymusia! ❤️ Dziękujemy, że jesteście z nami. Tymuś , jego starszy brat i rodzice .

150 938,00 zł ( 14,84% )
Brakuje: 865 925,00 zł
Józef Pawul
Pilne!
Józef Pawul , 63 lata

Pomóż Józefowi wygrać walkę z RAKIEM❗️

Tata przed tą potworną diagnozą prowadził spokojne, poukładane życie. Nie pracował, ale zajmował się domem. Uwielbiał czas spędzony wspólnie ze swoimi wnukami, wnuczką i rodziną. Niestety zwykła wizyta stomatologiczna rozpoczęła pasmo wydarzeń, które doprowadziły nas do diagnozy… W październiku tata był u dentysty na wyrwaniu zębów. Po wizycie zauważył, że w jego jamie ustnej, pod językiem zaczynają się pojawiać niepokojące zmiany. Po niedługim czasie umówił się do laryngologa, by skontrolować sytuację. Lekarz skierował go na pobranie wycinka do badań. Jeszcze wtedy nie spodziewaliśmy się, że niedługo usłyszymy potworną diagnozę, a tata rozpocznie wymagającą walkę o życie… Wyniki badań nie pozostawiały żadnych złudzeń. Zdiagnozowano raka rogowaciejącego płaskonabłonkowego jamy ustnej. Nie mogliśmy w to uwierzyć, jednak trzeba było działać natychmiast. Tata na kwiecień ma zaplanowane badanie tomografem i operację usuwania zmian, po której czeka go intensywna rehabilitacja. Mamy ogromną nadzieję, że uda mu się pokonać chorobę... Niestety koszty, które spadły na naszą rodzinę, są bardzo wysokie! Sami nie damy rady.... Musimy zrobić wszystko, by tata wygrał. To nie czas by odchodzić, zostawiać żonę, dzieci, wnuki. Wszystko bardzo go potrzebujemy! Prosimy o pomoc! Rodzina

1 321 zł
Jagoda Pawłowska
Jagoda Pawłowska , 16 miesięcy

Walka Jagódki z SMA trwa! Wciąż potrzebna pomoc❗️

O tym, że nasza córeczka cierpi na SMA, dowiedzieliśmy się krótko po jej narodzinach. Miała zaledwie 7 dni, gdy otrzymałam telefon ze szpitala. W badaniach przesiewowych wyszło, że Jagódka ma rdzeniowy zanik mięśni typu pierwszego. To rzadka choroba genetyczna, która osłabia mięśnie i prowadzi do niepełnosprawności, a nieleczona – śmierci... Byliśmy przerażeni... Czuliśmy, że na naszą rodzinę spadł wyrok. Nadzieję dawała nam jedynie terapia genowa, polegająca na wprowadzeniu do komórek prawidłowej kopii genu, którego defekt jest przyczyną SMA. Jagódka przyjęła ją już w 19 dniu życia. Poczułam ulgę, że to już za nami... Ale strach towarzyszył mi dalej. Niestety, na ten moment u Jagódki nie widać znaczących postępów. W porównaniu do innych dzieci, które przyjęły lek w tym samym czasie, córeczka rozwija się najwolniej. Ma 8 miesięcy i wciąż wielkim wyzwaniem jest dla niej utrzymanie główki. To małe postępy, ale dla nas każdy, nawet ten najmniejszy, jest najpiękniejszy i najcenniejszy. Wiemy, że bez leczenia, nie byłoby to możliwe, a Jagódki mogłoby już z nami nie być... Córeczka pozostaje pod opieką specjalistów i korzysta z rehabilitacji. Czekamy na dzień, w którym zacznie robić coraz większe postępy. Trudno powiedzieć, kiedy to będzie. Ale głęboko w to wszyscy wierzymy. Wiemy, jak wielki dar od losu otrzymała w postaci refundowanej terapii...  Stosowanie wszelkich dostępnych form terapii wspomagającej, jak fizjoterapia, ukierunkowana rehabilitacja są dla niej jedyną szansą, a dla nas dużym wyzwaniem finansowym. Boimy się, że pieniądze staną się przeszkodą nie do pokonania, a wtedy stracimy wszystko to, co udało się nam osiągnąć do tej pory... Wiadomość o chorobie córeczki zmieniła wiele. Jagódka ma jeszcze dwóch starszych braci, którzy mają 4 i 6 lat. Nasze życie kręci się wokół przedszkola i rehabilitacji chorej córeczki. Każdy dzień jest dużym wyzwaniem, ale walczymy z całych sił, jak tylko potrafimy, bo przecież walczymy o największą ze wszystkich wartości – nasze dziecko. Nigdy nie spoczniemy, dlatego prosimy Was o wsparcie. Każda pomoc, każda złotówka znaczy dla nas naprawdę wiele. Już teraz z całego serca dziękujemy! Agnieszka i Krzysztof, rodzice Jagódki

55 149,00 zł ( 51,84% )
Brakuje: 51 234,00 zł