Trwa walka o powrót do rodziny. Pomagamy Joannie!
Piszę te słowa ze szpitala, póki jeszcze mogę. Boję się, że moje serce tego nie wytrzyma, że przestanie bić, choć ja tak bardzo chcę przecież żyć. Moja walka zaczęła się w 2010 roku. To wtedy przeszłam operację na otwartym sercu tzw. miectomie głęboką. Niestety, operacja nie pomogła na długo, ale dzięki niej mam wspaniałą córeczkę, która ma 5 lat i muszę dla niej żyć! Od 2017 roku zaczęły się pojawiać u mnie migotania przedsionków, a trzy lata później było już bardzo źle. Przeszłam około 30 kardiowersji elektrycznych, czyli zabiegów medycznych, których celem jest przywrócenie prawidłowego rytmu serca. W kwietniu 2021 roku doszło do nagłego zatrzymania krążenia, po którym zapadłam w śpiączkę, byłam w stanie krytycznym. Lekarze dniami i nocami walczyli o moje życie. Jestem już na skraju wyczerpania. Co chwilę ląduję w szpitalu, we wrześniu 2021 r. ablacja łącza przedsionkowo-komorowego, za serce pracuje już tylko kardiowerter, czyli wszczepiony defibrylator. Teraz doszła jeszcze kolejna pompa wspomagania serca przy oddychaniu, mam nadzieję, że nie zakończy się tak, jak ostatnio - silnym obrzękiem płuc i ponownym zatrzymaniem krążenia. Ja muszę żyć, muszę przetrwać. Dla mojej córeczki, dla rodziny, muszę być silna, jednak sama nie mam już skąd czerpać tych sił. Obecnie jedynym ratunkiem dla mnie jest przeszczep serca. Koszty związane z leczeniem, dzięki któremu mogę go doczekać, są ogromne. To dlatego jestem tutaj i proszę, pomóż mi walczyć o moje serce! Joanna