Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jaś Klicki
Jaś Klicki , 5 years old

By przyszłość Janka malowała się w lepszych kolorach! Pomóż nam, proszę!

Jaś ma już ponad 3-latka, ale jego rozwój psychoruchowy pozostawia wiele do życzenia. Niestety wiele etapów, które powinniśmy mieć już za sobą, nadal nie pojawiły się nawet w zasięgu ręki... Rozwój Jasia ma zupełnie indywidualne tempo, a my robimy wszystko, by na każdym etapie być jego wsparciem...  Janek nie potrafi chodzić, mówić ani raczkować. Od miesiąca dopiero siedzi wcześniej posadzony na krzesełko. Sam jeszcze nie umie siadać. Jedyną formą przemieszczania się jest pełzanie (i to również od niedawna). Ma zaburzenia sensoryczne, przez co bardzo jest wrażliwy na dźwięk i dotyk. Nie bierze nic do swoich rączek. Jest nerwowym dzieckiem, często się wygina do tyłu i gryzie w swoją rękę nie radząc sobie z emocjami i tym, co dzieje się na około... Do 3 roku życia miał poważne problemy z jedzeniem i piciem. Na tę chwilę radzi sobie coraz lepiej z gryzieniem twardych posiłków, co jest dla nas krokiem milowym. Robi co jakiś czas małe postępy, z których cieszymy się jak z ogromnych sukcesów. Na każdy nawet najmniejszy postęp czekamy zawsze z utęsknieniem.  W badaniach genetycznych u Jasia wyszły dwie mutacje genów, lecz na tę chwilę jest zbyt mało takich przypadków na świecie, żeby stwierdzić czy rzeczywiście mają znaczący wpływ. Rezonans magnetyczny głowy jest w porządku, robione było dwa razy EEG i również wyszło dobrze. Nie mamy żadnej diagnozy na tę chwilę, ale też nie możemy stać w miejscu i czekać.  Przed nami jeszcze długa droga w poszukiwaniu źródła choroby naszego dziecka. Przed nami jeszcze dłuższa droga leczenia i pomocy mu w codziennych czynnościach.  Chcemy móc powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko. Będziemy bardzo wdzięczni za każdą, nawet najmniejsza pomoc! rodzice Janka

2 530 zł
Anna Dyla
Anna Dyla , 50 years old

Nowotwór nie chce odpuścić! Wspólnie uratujmy zdrowie Anny!

Życie bywa niezwykle przewrotne. Kiedy wydaje Ci się, że wszystko jest w porządku, że codzienność układa się w spójną, szczęśliwą całość, przychodzi ten  jeden moment, który burzy wszystko. Niestety taki moment zatrząsł również moim życiem.  Nowotwór to mój silny przeciwnik, z którym próbuję wygrać już od kilku lat. Są dni lepsze i gorsze, jednak nadal nie udało mi się wyjść na prowadzenie. W 2019 roku zachorowałam na raka szyjki macicy. Przeszłam złożone leczenie chemioterapią, radioterapią i brachyterapią. Mój organizm jest niezwykle osłabiony, a moje kości stały się kruche i łamliwe... W 2021 roku złamałam miednicę, co jeszcze bardziej osłabiło moje ciało. A to jeszcze nie koniec leczenia...  Kolejny rok, kolejne złe informacje.  W bieżącym roku w marcu, po badaniach kontrolnych TK i rezonansie magnetycznym lekarze stwierdzili, że pojawił się naciek na kościach. Pojawiły się przerzuty... Teraz czeka mnie powtórne leczenie, kolejne miesiące przepełnione bólem, odbierającym mi szansę na normalne funkcjonowanie. Niestety, mój przeciwnik jest bezwzględny i trudny. Już teraz dotychczasowe leczenie pochłonęło wszystkie moje oszczędności. Wiem, że przede mną jeszcze długa i kosztowna droga do zdrowia – leczenie, badania, leki i rehabilitacja.  Mimo wszystko nie planuję się poddać! Jestem silna, wierzę, że pokonam raka! Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc i wsparcie – w tym przypadku finansowe. Nie marzę o niczym innym, jak o powrocie do normalności, zdrowia i sprawności...  Każda złotówka jest dla mnie najcenniejsza – jest na wagę życia! Anna

2 529 zł
Mariusz Kaczorowski
Mariusz Kaczorowski , 47 years old

Życie Mariusza w sidłach strasznej diagnozy... Pomocy!

Problemy z moim zdrowiem zaczęły się w 2005 roku. Poczułem wtedy osłabienie siły mięśniowej w lewej nodze. Pierwszy rzut choroby miał miejsce rok później. Wtedy też usłyszałem diagnozę, która zmieniła w moim życiu dosłownie wszystko…  Z czasem mój stan jedynie się pogarszał. Miałem kolejne ataki choroby, przez które nie mogłem normalnie funkcjonować i sprawnie się poruszać. Niedowład cały czas się pogłębiał. Zrozumiałem, że to nie błahostka, a poważna choroba, która każdego dnia odbiera mi coraz więcej i z którą będę się zmagał do końca życia. Nie istnieje lek, który byłby w stanie całkowicie mnie wyleczyć, dlatego jedyną szansą na walkę o sprawność jest systematyczna rehabilitacja. Dzięki niej mogę ćwiczyć mięśnie i walczyć o spowolnienie postępów choroby.  Nie sądziłem, że kiedykolwiek znajdę się w takiej sytuacji, ale teraz nie mam innego wyjścia niż zwrócić się do Was z prośbą o pomoc. Koszty regularnych ćwiczeń pod okiem specjalistów są ogromne. Samodzielnie nie dam rady ich pokryć, a nie mogę stracić szansy na jak największą sprawność. Bardzo proszę o pomoc!  Mariusz

2 527 zł
Rafał Szwiec
Rafał Szwiec , 5 years old

Nie pozwól, by autyzm odebrał synkowi dzieciństwo! Pomóż!

Autyzm to cichy świat, gdzie każde spojrzenie oraz gest niosą za sobą głębię niewypowiedzianych słów. To codzienna walka osób o zrozumienie i drobne kroki w stronę bliskości, której tak bardzo pragniemy. Dla osób z autyzmem nasz świat jest pełen chaosu. A my, bliscy, próbujemy im pomóc go uporządkować. Marzę, by kiedyś usłyszeć "kocham Cię" z ust naszego syna, choć wiemy, że to pragnienie może pozostać niespełnione. Jestem mamą wspaniałego 5-letniego chłopca, zmagającego się z autyzmem. Chciałabym poznać myśli i świat mojego Rafałka oraz usłyszeć z jego ust proste słowo „mamo”. Na razie jednak nie jest to możliwe... Mój syn nie mówi. Każdy dzień to mnie i Rafała nowe wyzwanie, pełne trudnych chwil i cichych modlitw o lepsze jutro. Moje serce pęka, widząc, jak trudno jest mu komunikować się z otoczeniem, jak jego oczy mówią więcej niż jakiekolwiek słowa, które mógłby wypowiedzieć. Marzę o tym, aby mój synek mógł w pełni cieszyć się dzieciństwem, nawiązywać relacje, śmiać się i bawić, jak inne dzieci. Wiemy, że droga przed nami jest długa, ale nie tracimy nadziei. Wierzę, że specjalistyczne terapie, rehabilitacja i leczenie Rafałka mogą otworzyć drzwi do świata, który teraz wydaje się dla niego zamknięty. Niestety, koszty z tym związane są ogromne i przekraczają nasze możliwości finansowe. Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. Każde wsparcie to dla nas wielka nadzieja na to, że mój synek będzie kiedyś w stanie powiedzieć pierwsze słowa, nawiązać kontakt wzrokowy, poczuć, że jest rozumiany oraz kochany przez otaczający go świat. Wasza pomoc może odmienić jego życie. Zwracam się do Was z pokorą i prośbą o wsparcie naszej walki o lepsze życie dla mojego synka. Wierzę, że dzięki Wam możemy osiągnąć to, co teraz wydaje się niemożliwe. Dziękuję za każde wsparcie, każdą dobrą myśl oraz ciepłe słowo. Mama Rafałka

2 527 zł
Monika Wielgórska
Monika Wielgórska , 41 years old

Mam w domu trójkę dzieci - nie mogę ich zostawić❗️

Mam na imię Monika i mam dopiero 40 lat. W 2019 roku usłyszałam diagnozę, która wstrząsnęła całym moim życiem... Wywróciła do góry nogami plany, marzenia i dodała do codzienności strach o siebie i bliskich, szczególnie o dzieci... Nie mogę ich zostawić! Zachorowałam na raka trzustki-gruczlakorak. Guz od początku był nieoperacyjny, były liczne nacieki na główne naczynia. Przez rok przyjmowałam chemioterapię, która nie jest najprzyjemniejszym wspomnieniem...  W kwietniu 2021 roku miałam już operację usunięcia guza-Pankreatoduodenektomia z rekonstrukcją układu pokarmowego. W październiku 2021 r. pojawiły się przerzuty do węzłów chłonnych... Zastosowano radioterapię, która na szczęście pomogła. Nie miałam jednak zbyt dużo czasu na odpoczynek... W kwietniu 2022 r. rak znowu dał o sobie znać, tym razem pojawił się w węzłach chłonnych nadobojcza lewego oraz węzłów chłonnych pozaotrzewnowych. We wrześniu miałam podawaną kolejną chemię. W listopadzie miałam też radioterapię i tak w kółko...  Na razie, chemia działa — w badaniu TK nie ma nowych ognisk a te, co były nie urosły. Jestem w trakcie oczekiwania na wynik badań genetycznych. Pani onkolog poinformowała mnie, że jeżeli ta chemia przestanie działać, to zaprzestaną ją podawać. Co za tym idzie? Zostanę bez leczenia bezpłatnego. Stanu zdrowia i kierunku leczenia, przerzutów nowotworu nie można przewidzieć! Jedna diagnoza oznacza konieczność kontrolowania swojego stanu zdrowia nawet w czasie regresji.  Zaczęłam szukać pomocy i znalazłam światełko w tunelu... Znalazłam w Niemczech w Hejdelbergu profesora, który specjalizuje się nie tylko w leczeniu nieoperacyjnym raka trzustki, ale ma on u siebie doskonałych onkologów, którzy walczą skutecznie z przerzutami. Oczywiście wszystko jest nierefundowane i są to zapewne spore kwoty. Jestem mama trójki dzieci. Mąż pracuje na etacie, a ja mam zbyt niską rentę, by móc walczyć o zrealizowaniu mojej szansy na życie...   Proszę, podziel się ze mną nadzieją. Mam dla kogo żyć! Monika

2 526 zł
Jacek Wawrzyniak
Jacek Wawrzyniak , 25 years old

Każdy mój oddech uzależniony jest od maszyny. Pomóż mi!

Żyłem przekonany, że będąc młodym mężczyzną w sile wieku, nic nie jest w stanie mnie zatrzymać w dążeniu do swoich celów. Dwudziestoparolatek ma przed sobą wizję przyszłości i wielkie plany. Nikt wtedy nie myśli, że cokolwiek może je pokrzyżować. W moim przypadku było to zdrowie... W 2019 roku moje życie zmieniło się nieodwracalnie. Zdiagnozowano u mnie bardzo rzadką chorobę, histiocytozę z komórek Langerhansa w postaci płucnej. Początki zmagań z nią były trudne. Obiecałem sobie, że będę walczył o zdrowie, dopóki wystarczy mi sił. Dzięki wsparciu lekarzy i bliskich udało się przeprowadzić transplantację obu płuc. Niestety, mimo początkowego sukcesu, choroba wróciła. Od kilku miesięcy moje życie toczy się wokół maszyny tlenowej, która podtrzymuje moje funkcje życiowe. Całą dobę spędzam podłączony do tlenu, co uniemożliwia mi prowadzenie normalnego życia. Jedynym ratunkiem jest kolejny przeszczep, ale to proces długotrwały i skomplikowany. Moim największym marzeniem jest móc jeszcze raz wyjść na świeże powietrze, zobaczyć słońce i poczuć wiatr na twarzy. Niestety, bez przenośnego koncentratora tlenu, nie jest to możliwe. Koszt tego urządzenia przekracza moje możliwości finansowe – utrzymuję się jedynie z renty, która nie wystarcza na pokrycie takich wydatków. Wasze wsparcie pozwoli mi znów cieszyć się chwilami spędzonymi na zewnątrz wśród bliskich. Dziękuję za każdą formę pomocy, za każdy gest dobrej woli. Wierzę, że dzięki Wam, będę mógł znów poczuć, jak to jest żyć pełnią życia, choćby przez chwilę.  Jacek

2 523,00 zł ( 29.64% )
Still needed: 5 988,00 zł
Kornel Dmitruk
Kornel Dmitruk , 4 years old

Okrutny los, który odbiera nadzieję

Wciąż nie opuszcza nas nadzieja, że nasz synek będzie sprawnym i samodzielnym chłopcem. Da radę postawić pierwsze kroczki, będzie mógł wraz z kolegami biegać i cieszyć się zdrowym dzieciństwem. Niestety, brutalny los sprawił, że urodził się z wrodzoną wadą stóp końsko-szpotawych z dodatkowymi trzema paluszkami. Od pierwszego miesiąca życia syn był konsultowany przez lekarzy w różnych miastach Polski. Przez 4 miesiące, co tydzień miał zakładany na nóżkę gips w celu jej naprostowania. To jednak nie przyniosło oczekiwanego rezultatu... Konieczna jest operacja, a tak naprawdę wiele operacji. Najprawdopodobniej pierwszą z nich będzie usunięcie dodatkowych palców. Konieczna będzie też kosztowna rehabilitacja, a także zakup specjalistycznego sprzętu medycznego. Już dziś wiemy, że koszty związane z leczeniem synka będą ogromne, dlatego prosimy, pomóż!  Rodzice

2 518 zł
Beata Król
2 days left
Beata Król , 46 years old

Beata potrzebuje Twojej pomocy bardziej niż wcześniej! POMÓŻ!

Codziennie stawiam czoła wyzwaniom związanym z postępującą, nieuleczalną chorobą. Każdy dzień przynosi coraz większą słabość i trudności w poruszaniu się… Wiem, że nigdy nie będę już w pełni sprawna, ale mam nadzieję, że moje życie może być choć trochę lepsze… Dystrofia zabija mnie powoli. To okrutna, nieuleczalna choroba, która konsekwentnie, krok po kroku, odbiera mi resztki sprawności i samodzielności. Pierwsze objawy tego strasznego schorzenia pojawiły się, kiedy miałam 13 lat. Zaczęłam chodzić na palcach i okropnie bolały mnie mięśnie. Nie miałam wtedy pojęcia, jak bezwzględny prezent od losu otrzymałam w genach! Po ośmiu latach walki z chorobą usiadłam na wózku inwalidzkim, z którego już nigdy nie wstanę. Obecnie nie potrafię nawet podnieść samodzielnie ręki, czy przewrócić się na drugi bok. We wszystkich, nawet najmniejszych czynnościach, musi mi pomagać mąż, który sam jest osobą niepełnosprawną. Z tygodnia na tydzień jestem coraz słabsza. Jedyne, co mi pozostało sprawne, to dłonie i głowa… Mojej choroby nie da się ani uleczyć, ani zatrzymać. Rozwój dystrofii mięśniowej można co najwyżej próbować spowolnić przez intensywną rehabilitację. Próbuję to robić, lecz niestety przysługuje mi zaledwie 80 godzin ćwiczeń rocznie! Jest to stanowczo za mało! Aby funkcjonować, potrzebuję minimum 4-5 godzin terapii tygodniowo. Czuję dużą ulgę w bólu po rehabilitacji i dlatego tak bardzo cieszę się na każde spotkanie. Niestety prywatna rehabilitacja, z której muszę korzystać, dużo mnie kosztuje. Do tego dochodzi kolejny problem, jakim jest zakup nowego wózka. Bez niego nie mogę opuścić czterech ścian mieszkania… Jest mi niezmiernie ciężko prosić o pomoc, ale w mojej sytuacji nic innego mi już nie pozostało. Tak jak każdy chciałabym jak najdłużej żyć i cieszyć się sprawnością, ale sama nie jestem w stanie opłacić kosztownej rehabilitacji, ani zakupić potrzebnego sprzętu. Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Już nie raz udowodniliście mi, że mogę na Was liczyć. Czy i tym razem będzie podobnie? Beata

2 517,00 zł ( 4.75% )
Still needed: 50 462,00 zł
Wiktor Samsel
Urgent!
Wiktor Samsel , 13 months old

❗️Nie pozwól, aby nowotwór zabrał nam synka❗️

Nasz synek urodził się niespodziewanie w 36. tygodniu ciąży. Już wcześniej wiedzieliśmy, że nasz chłopczyk przyjdzie na świat z wadą serca i nerek… Nie przypuszczaliśmy jednak, że sytuacja będzie tak tragiczna! Po urodzeniu Wiktorek trafił do szpitala w Warszawie, gdzie spędził pierwszy miesiąc swojego życia. To tam lekarze zdiagnozowali u naszego synka Zespół Simpson-Golabi-Behmel! Niestety to nie był koniec złych wiadomości. Gdy Wiktor miał zaledwie 3 miesiące lekarze wykryli u niego nowotwór złośliwy nerki. Jest to obustronny guz Wilmsa! Świat wtedy stanął w miejscu, a nas zalała fala rozpaczy! Stanęliśmy przed największym wyzwaniem w naszym życiu, jakim jest uratowanie życia naszego dziecka! Obecnie Wiktorek przebywa na oddziale onkologii, gdzie jest poddawany chemioterapii. Boimy się, jak wielki wpływ może mieć ona na organizm synka, ale nie ma innego sposobu leczenia… Przepełnia nas strach i niemoc. Jedyne co możemy zrobić, to czekać na efekty leczenia i opłacać kolejne wystawiane rachunki. Synek musi przyjmować specjalistyczne mleko oraz mnóstwo leków. Potrzebna jest też rehabilitacja, która wzmocni jego osłabione ciało.  Jeszcze nie tak dawno cieszyliśmy się z narodzin synka. W naszych głowach zaczęliśmy układać scenariusze spokojnych i rodzinnych dni. Teraz nasze wyobrażenia runęły jak domek z kart! Pozostał tylko lęk o przyszłość i trud codzienności – w domu na swojego braciszka czeka starsza siostra, która bardzo przeżywa częste rozłąki ze swoją mamą... Wierzymy jednak, że jeszcze kiedyś odzyskamy rodzinny spokój i wszyscy razem spędzimy popołudnie przy wspólnym stole. To się jednak nie stanie, jeżeli zabraknie środków na leczenie. Każda wpłata jest dla nas realną szansą, o którą dzisiaj prosimy... Rodzice Wiktorka

2 516 zł