Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wojciech Biewald
Wojciech Biewald , 4 years old

Mój synek cierpi z powodu tak wielu schorzeń. Proszę, pomóż Wojtusiowi!

Jestem tatą 3,5-rocznego Wojtusia. Mój synek przyszedł na świat zdecydowanie za szybko. Moja partnerka dostała zakażenia, przez co nasz chłopczyk urodził się już w 24 tygodniu ciąży i ważył zaledwie 700 gram! To cud, że udało mu się przeżyć… Tak bardzo cieszę się, że jest z nami! Niestety, Wojtuś po urodzeniu miał duże problemy oddechowe. Jego płuca nie były jeszcze w pełni ukształtowane… Nie chciał się też zamknąć przewód Botalla, jest to pozostałość krążenia płodowego. Konieczna była operacja. Po jej wykonaniu u syna doszło do wstrząsu septycznego! Na szczęście, nie skończyło się to tragicznie. Gdy wydawało się, że będzie lepiej, u synka wystąpiła cytomegalia, czyli choroba wirusowa… Doszło też do zablokowania żyły dolnej, przez co nerki Wojtusia nie rozwinęły się prawidłowo – do dzisiaj są mniejsze i gorzej funkcjonują. Tyle trudnych doświadczeń mojego chłopca… Obecnie Wojtek mierzy się wieloma problemami. Nie mówi i nie chce jeść. Wszystkie posiłki muszą być podawane mu w formie papki i wymagają dużo wysiłku osoby go karmiącej, żeby w ogóle coś zjadł. Dzieje się tak prawdopodobnie z powodu problemów z sensoryką syna.  Mój kochany Wojtuś ma też problem z oczami, cierpi na retinopatię - w związku z tym schorzeniem przeszedł operację laserową oczu. Ma też problemy z wysokim ciśnieniem i prawidłowym działaniem nerek.  Synek jest pod opieką wielu specjalistów i jest rehabilitowany. Odwiedzamy między innymi nefrologa i logopedę. Potrzebna jest też dalsza diagnostyka. Pomimo tych wszystkich problemów, Wojtek jest bardzo ciekawy świata. Widać po nim, że wszystko rozumie, ale niestety nie może nic powiedzieć. Jest wesoły i uśmiechnięty. Synek uczęszcza do przedszkola, ale niestety dość rzadko. Co chwile łapie infekcje, przez które musi zostawać w domu. Szkoda, bo tak bardzo lubi inne dzieci! Jest nam trudno. Ciężko pracuję, żeby zapewnić synowi wszystko, czego potrzebuje. Mama Wojtusia niedługo będzie musiała zrezygnować z pracy, ponieważ synek potrzebuje opieki od rana do wieczora. Zajmuje się nim też babcia. Bardzo proszę o wsparcie, aby móc zapewnić synowi jak najlepsze leczenie. Wiem, że przy odpowiednim wsparciu jesteśmy w stanie dać mu jak największą samodzielność. Robert, tata

5 743,00 zł ( 29.99% )
Still needed: 13 406,00 zł
Katarzyna Wojciechowska
Katarzyna Wojciechowska , 51 years old

Amputacja, intensywne leczenie, cierpienie i ból... Pomóż Kasi wydostać się z tego koszmaru❗️

Choroba jest bezlitosna. Z każdym dnie próbuje odebrać mi radość, sprawność i szansę na szczęśliwą przyszłość. Nie mogę się poddać, nie mogę dać jej wygrać. Z Waszą pomocą jest nadzieja… Proszę o wsparcie, jesteście moim ratunkiem… Od 1984 roku choruję na cukrzycę, retinopatię proliferacyjną, neuropatię oraz stopę cukrzycową. Obecnie przebywam w szpitalu, w celu oczyszczenia żył miażdżycowych i przygotowania do AMPUTACJI najprawdopodobniej CAŁEJ STOPY! Moje szczęśliwe życie i przyszłość stoją pod znakiem zapytania. Zakup insuliny jest dla mnie nie lada wyzwaniem, nie stać mnie również na wykupienie pełnej listy leków do leczenia stopy cukrzycowej, korzystam z najtańszych zamienników. Bardzo potrzebuję pomocy. Wymagam intensywnej rehabilitacji, leczenia i zakupu kosztownych butów ortopedycznych. Proszę, nie odwracaj wzroku. Jestem w niewiarygodnie trudnej sytuacji finansowej. Twoja pomoc jest moim jedynym ratunkiem. Kasia

5 730 zł
Max Antoniak
Max Antoniak , 2 years old

POMOCY! Zawalcz ze mną o przyszłość mojego synka!

Napady padaczki, opóźnienie w rozwoju ruchowym i wielka niewiadoma, co przyniesie jutro. Tak od niemal samego początku wygląda życie mojego ukochanego synka. Pamiętam dokładnie dzień, w którym otrzymałam wyniki badań i stanęłam twarzą w twarz z tym wyjątkowo trudnym przeciwnikiem... Byłam przerażona! Od samego początku lekarze skupiali się jedynie na zahamowaniu napadów padaczkowych, które uporczywie towarzyszyły mojemu dziecku. Wiedziałam, że muszę zadbać o przyszłość syna – zebrać potrzebne środki na rehabilitację i diagnostykę. Zmierzyć się z rzuconymi przez okrutny los trudnościami. Dzięki determinacji udało mi się – Max przeszedł badania genetyczne. Diagnoza pojawiła się, gdy syn miał zaledwie 6 miesięcy okazało się, że przyczyną wszystkich problemów syna jest Zespół Westa! Wcześniej słyszałam od lekarzy, że Max będzie wyłącznie dzieckiem leżącym, że nie postawi samodzielnie pierwszych kroków, że muszę zaakceptować go takim, jakim jest. Ja jednak walczyłam o syna z wszystkich sił i dziś wiem, że dzięki intensywnej rehabilitacji moje dziecko jest w stanie osiągnąć niesamowite efekty. Max jest bardzo wesołym i otwartym chłopcem. Wiem, że pomoc specjalistyczna pomoże mu pokonać trudności, na jakie natrafił w swoim życiu. Niestety środki finansowe szybko się skończyły a pomoc terapeutów jest w dalszym ciągu potrzebna. Nie jestem w stanie pokryć kosztów terapii. Dlatego muszę prosić o wsparcie! Pomóż mi zawalczyć o przyszłość mojego synka! Justyna, mama 

5 730 zł
Arkadiusz Woźniak
Arkadiusz Woźniak , 54 years old

Cała rodzina czeka na samodzielny krok Arka. Proszę, pomóż nam!

Planując wspólną przyszłość z Arkiem, nie spodziewałam się, że dotknie nas aż taka niesprawiedliwość losu. Marzyliśmy o kochającej rodzinie, wspólnych wakacjach i spokojnym życiu. Niestety plany zmieniły się w mgnieniu oka, a nasz dom zaczął wyglądać jak szpital…  Spotkałam Arka w najtrudniejszym momencie mojego życia. Stał się moją opoką i największym wsparciem, pomagał przy dzieciach… Po prostu zawsze był. Miałam wrażenie, że po wszystkich życiowych traumach w końcu znalazłam odpowiednią dla siebie osobę.  Niestety sytuacja całej mojej rodziny jest bardzo trudna. Moment, w którym usłyszałam o chorobie mojego synka, był ciosem prosto w serce. Mózgowe porażenie dziecięce i w konsekwencji bardzo dużo operacji, bólu i łez. Do tego nieustanne problemy z zachowaniem starszej córki ogromnie mnie dołowały. Gdy poznałam Arka poczułam, że u jego boku jestem w stanie znieść wszystko. Doczekaliśmy się także wspólnego dziecka. Synek jest naszą wielką miłością. Właśnie wtedy przyszedł kolejny cios, po którym jeszcze trudniej było mi się podnieść. Arek - moje wsparcie, miłość, człowiek, przy którym byłam silna, musiał przejść operację. Tętniak i krwiak mózgu zaatakowały z podwójną siłą. Wiedziałam, że nasze życie nie będzie wyglądało tak, jak marzyliśmy, jak planowaliśmy… Dlaczego ta niesprawiedliwość dotyka znowu moją rodzinę? Skutkiem operacji jest paraliż lewostronny. Arek walczy ciężko każdego dnia, by stanąć na nogi. W tym momencie stawia swoje pierwsze kroki przy pomocy balkonika i porusza się w ortezie. Niestety jego organizm jest bardzo słaby, wręcz wykończony, a lewa ręka cały czas odmawia posłuszeństwa.  Zostałam z tym wszystkim sama. Najgorsza jest jednak świadomość, że problemy mnie przerastają i za chwilę sobie z nimi nie poradzę. Zajmuję się dziećmi, ukochanym i jego 90-letnią mamą. Mam już po prostu dość. Staram się nie poddawać, bo wiem, że jeśli to zrobię, runie nie tylko mój świat, ale też całej mojej rodziny. Wiem, że nie będzie tak jak dawniej, ale każda, choć najdrobniejsza pomoc, wsparcie i dobre słowo są teraz na wagę złota. Dlatego muszę postawić Arka na nogi. Czekam na niego nie tylko ja, ale także cała nasza rodzina... Proszę, pomóż! Paulina     

5 717,00 zł ( 37.26% )
Still needed: 9 624,00 zł
Bartłomiej Dobiecki
Bartłomiej Dobiecki , 33 years old

Choroba zmieniła wszystko! Pomóż Bartkowi!

Dzięki Waszej pomocy Bartek skorzystał i nadal korzysta z rehabilitacji, która przynosi efekty, ale sporo kosztuje. Został zakwalifikowany do operacji prawej dłoni. Po takim zabiegu będzie potrzebował jeszcze więcej ćwiczeń niż obecnie. Rehabilitacja jest dla niego nie tylko ważnym elementem leczenia, ale także nadzieją na poprawę jakości życia oraz siłą do dalszego funkcjonowania. Niestety nie jesteśmy w stanie sami pokryć kosztów takich zabiegów, dlatego liczymy na Waszą pomoc. Poznaj naszą historię: Patrzę na Bartłomieja i widzę kogoś obcego. Twarz wygląda podobnie, ale brakuje na niej uśmiechu. Pusty wzrok, w którym brakuje przekory i iskierek radości. Czasem, gdy przyjrzeć się dokładniej, można dostrzec niewypowiedziane wołanie o pomoc.  Pierwsze problemy zdrowotne pojawiły się około 2019 roku. Objawy bardzo dawały się we znaki, ale wierzyłam, że to chwilowe. Mojego brata próbowano leczyć psychiatrycznie, ale terapia okazała się nieskuteczna i, jak się później okazało, zupełnie zbędna, bo nie pomagała nam leczyć tego, co stanowiło największe zagrożenie. Niestety, to co miało być tylko przejściowym kryzysem, okazało się dla nas początkiem dramatu. Nikt z nas w najgorszych przypuszczeniach nie spodziewał się, że wydarzy się coś takiego…  Stan wciąż się pogarszał, a lekarze bezradnie rozkładali ręce. Problemy z przełykaniem, trudności z mówieniem, niemożliwość skupienia uwagi na dłuższą chwilę – to wszystko zdawało się postępować zbyt szybko. Dodatkowo, w momencie odstawienia leków pojawiły się kolejne objawy, które naprowadziły specjalistów na kolejny trop.  Przeniesienie na oddział neurologiczny pozwoliły nam poznać przeciwnika, a to okazało przełomem w naszych poszukiwaniach. U Bartka stwierdzono rzadkie schorzenie genetyczne – chorobę Wilsona, która polega na zaburzeniu metabolizmu miedzi w organizmie. Gdy komórki wątroby tracą zdolność gromadzenia miedzi, ta uwalniana jest do układu krążenia, co skutkuje uszkodzeniem układu nerwowego i nerek.  Przez dolegliwości Bartek całkowicie stracił możliwość samodzielnego funkcjonowania! To porażające, że sprawny, młody człowiek nagle nie jest w stanie wykonać podstawowych czynności. Znaleźliśmy się w bardzo trudnym momencie, bo Bartek wymaga nieustannego wsparcia oraz regularnej i intensywnej rehabilitacji, która wymaga ogromnych nakładów finansowych. Miesiąc pobytu w specjalistycznym ośrodku, gdzie Bartek będzie mógł skorzystać z opieki to koszt w granicach kilkunastu bądź nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Kwota, której nie jesteśmy w stanie zdobyć tak szybko…  Potrzebujemy wsparcia i pomocy! Potrzebujemy dobrych ludzi, którzy pomogą nam odnaleźć przyjazne środowisko, w którym Bartek będzie mógł wracać do zdrowia.  Kiedy przypominam sobie nasze niedawne, rozmowy w oczach pojawiają się łzy. Choroba zabiera Bartka bezwzględnie i bezlitośnie, kawałek po kawałku. A ja wiem, że on bardzo chce żyć! Nigdy się nie poddawał, a teraz kiedy zabrakło mu sił, potrzebna jest pomocna dłoń! Mnóstwo rąk, które wyrwą Bartka z pułapki potwornej choroby. Proszę, nie zostawiaj nas teraz! Martyna, siostra Bartka

5 713 zł
Abdullah Yelemes
3 days left
Abdullah Yelemes , 5 years old

Mój syn jest za mały, by umrzeć! Uratuj go z pułapki białaczki!

Zaczęło się od zwykłego przeziębienia. Był marzec, dzień wcześniej zdobywaliśmy kałuże, świetnie się bawiąc, dając synkowi wolność i radość. Nie byliśmy zdziwieni, gdy następnego dnia pojawiło się lekkie przeziębienie... Nie skończyło się jednak na zwykłych objawach. Synek zaczął mieć problemy z chodzeniem. Natychmiast zwróciliśmy się do lekarzy. Badania krwi wykazały, że Adbullah ma białaczkę... Nie byłem w stanie w to uwierzyć. Powtórzyliśmy badania jednocześnie w 4 różnych laboratoriach. Z żoną tak bardzo chcieliśmy usłyszeć, że wyniki poprzednich badań to jakiś błąd lekarski... Niestety, nie mieliśmy szczęścia-diagnoza się potwierdziła. Musieliśmy przyznać: nasz trzyletni syn ma białaczkę. A my musimy mu pomóc. Po konsultacji ze znajomymi, którym udało się wygrać z rakiem, zapadła decyzja o nieleczeniu synka w naszej Ojczyźnie, w Kazachstanie, tylko wyjechać na leczenie do Turcji. Zostawiłem pracę, zebrałem wszystkie oszczędności i poleciałem z synem do poleconej przez znajomych kliniki.  Obecnie Abdullach jest w trakcie drugiej chemioterapii. Cierpliwie znosi leczenie. Nieraz próbuje biegać i skakać, jak wypada zwykłemu 3-latkowi, zapominając, że jest chory. Wyniki badań są wzorcowe, i lekarze dają nam duże szanse na wyzdrowienie - pod warunkiem, że będziemy kontynuować leczenie. Nie mogę pracować, ponieważ cały czas znajduję się z synem w szpitalu. Moja żona opiekuje się pozostałą trójką dzieci, najmłodszy syn zaledwie skończył 5 miesięcy. Abdullach strasznie tęskni za rodzeństwem, i bardzo się cieszy, kiedy go odwiedzają. Udało nam się sfinansować dwa kursy chemioterapii, a dzięki pomocy najbliższych zebraliśmy środki na trzeci kurs. Ale czeka na nas jeszcze czwarty. Syn ma ogromne szanse na wyzdrowienie, ale potrzebujemy pomocy.  Błagamy o wsparcie, które pomoże nam uratować nasze ukochane dziecko! Tata

5 710,00 zł ( 7.79% )
Still needed: 67 535,00 zł
Julia Brożyńska
6 days left
Julia Brożyńska , 18 years old

Julka może zatrzymać padaczkę tylko z Twoją pomocą! Ratuj!

Tak trudno było mi uwierzyć w to, że to może być prawda. Julka była nastolatką, kiedy okazało się, że choruje na padaczkę. Początki jej leczenia były istnym koszmarem. Córka brała 20 różnych leków, które nie były w stanie zatrzymać napadów... Dopiero niedawno, gdy trafiliśmy do lekarki z Centrum Zdrowia Matki Polki z Łodzi, Julka otrzymała lek, po którym ataki ustały, a córka poczuła się naprawdę dobrze. Niestety jest jedna przeszkoda, której nie jesteśmy w stanie przeskoczyć – cena... Lek jest dostępny tylko w Niemczech. Miesięczny koszt leczenia wynosi 6 000 złotych, a roczny ponad 70 000 złotych! Nie mam takich ogromnych pieniędzy, dlatego bardzo proszę, pomóż!  Joanna, mama Julii Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

5 702,00 zł ( 7.44% )
Still needed: 70 894,00 zł
Mikołaj Konsek
Mikołaj Konsek , 17 months old

Mikołaj od swoich pierwszych chwil walczy❗️Potrzebna pomoc 🚨

Nasz synek Mikołaj od swoich pierwszych chwil walczy o zdrowie i sprawność.  Wszystko, co niezbędne do jego prawidłowego funkcjonowania, generuje ogromne koszty! Potrzebujemy pomocy... Urodził się z niemal całkowicie zarośniętymi nozdrzami, przez co nie mógł normalnie oddychać i pić. Mimo dobrego odruchu ssania jego problemy oddechowe zmusiły lekarzy do założenia sondy, przez którą podawano pokarm. Niestety ze względu na bardzo wąskie przewody nosowe, sonda musiała być zakładana przez usta. Miki ciągle ją sobie wyrywał, co bardzo komplikowało sytuację.  Nosek wymagał szybkiej interwencji, by Mikołaj mógł zacząć oddychać bez tlenu i inkubatora oraz pić z butelki. Po bardzo długim oczekiwaniu, jeden z lekarzy laryngologów podjął się operacji. Mikuś został przetransportowany samolotem medycznym do poznańskiego szpitala już w trzecim tygodniu życia. Ciężko było patrzeć na syna w takim stanie. Leżał w inkubatorze pod aparaturą, na morfinie. Nie pozwalali nam go nawet dotykać. W ciągu tych dwóch miesięcy spędzonych w szpitalach mieliśmy go na rękach może cztery razy… To łamało nasze serca. Kiedy jego stan się ustabilizował, został ponownie przetransportowany samolotem do Zabrza. Niestety zaczął mieć problemy z niedokrwistością. Kilkakrotnie wyciągano go i z powrotem wkładano do inkubatora. Długim ssakiem medycznym odsysano nadmiar wydzieliny z noska. Wciąż karmiono go sondą. W tym czasie zrobiono mu również rezonans głowy, by wykluczyć nieprawidłowości w mózgu. Czekanie na wynik było katorgą — mogło się okazać, że synek ma śmiertelną wadę wrodzoną… Na szczęście wyniki były negatywne. Stwierdzono jednak ciało modzelowate, które w części czołowej jest zwężone (to część mózgu odpowiedzialna za komunikację między półkulami). Nie wiadomo jak to wpłynie na rozwój naszego synka… Po czasie Mikołaj w końcu mógł wyjść do domu… Odwiedzamy całą masę specjalistów. Jeździmy do fizjoterapeuty, neurologa, neurologopedy, ortodonty, audiologa i okulisty, ciągle badamy go pod kątem anemii. Zrobiliśmy też badania genetyczne. Okazało się, że Mikołaj ma uszkodzony gen. Wykazuje objawy zespołu Cullera – Jonesa. Nie raczkuje, nie siedzi, ma trudności w karmieniu, nie rozwija się prawidłowo — nie bawi się, nie gaworzy, ma trudności z koncentracją, jest nadpobudliwy.  Synek wymaga wieloletniej terapii ruchowej oraz intelektualnej, które niestety wiążą się z wysokimi kosztami. Bardzo prosimy o pomoc. Pomóż zapewnić Mikołajowi odpowiedni rozwój! Twoje wsparcie da mu szansę na lepszą przyszłość... Rodzice

5 700 zł
Kuba Gatowski
Kuba Gatowski , 8 years old

Moja miłość nie wystarczy, aby pomóc mojemu dziecku. Proszę o wsparcie...

To nie tak miało być. Cieszyłam się z narodzin synka i nie mogłam doczekać się na ten cudowny dzień, kiedy pierwszy raz wezmę go w ramiona. Kubusia przytulam codziennie już od siedmiu lat i kocham go całym sercem… Przyszło mu się mierzyć jednak z wieloma problemami zdrowotnymi. U synka zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce, zanik nerwu wzrokowego, padaczkę i wodogłowie pokrwotoczne.  Dalej ciężko mi uwierzyć jak wiele kłód los zrzucił mu pod nogi. Mój synek ma opóźniony rozwój psychoruchowy oraz obustronne porażenie połowiczne. Lekarze określają moje dziecko, jako bardzo słabo widzące, co napawa mnie dodatkowym przerażeniem! Bitwa o zdrowie i sprawność Kubusia jest trudna, ale nie zamierzam się poddać! Robię co mogę, aby zapewnić mu jak najlepszą opiekę medyczną oraz dostęp do stałej i regularnej rehabilitacji. To jednak nie wystarcza i muszę poprosić o Twoją pomoc. Już dzisiaj jestem wdzięczna za każdy bezinteresowny gest płynący z dobrego serca! Kamila, mama

5 696,00 zł ( 13.38% )
Still needed: 36 858,00 zł