Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Lesia Krzyżanowska
Lesia Krzyżanowska , 44 years old

Cancer is taking its toll on Lesia! Help diagnose its type!

Lesia developed pain in the left knee almost overnight, which affected her walking abilities. We decided to see an orthopedist. After seeing the X-ray result, he ordered an expensive treatment. I couldn't believe that after spending so much money on the therapy, she would still be misdiagnosed… The amount of money we spent on injections varied from 350 to 1.500 zlotys. Thankfully, our parents helped us pay for it. Just as we thought that Lesia was on the path to recovery, one day, she said she couldn't stand up due to excruciating pain in her leg… She called me from work, crying. An ambulance took her to the hospital twice. Her leg was growing bigger and bigger! Finally, one of the doctors gave us a partial diagnosis – cancer of unknown primary – probably osteosarcoma of the left tibia and lower limb. He recommended we visit a clinic in Warsaw since there was nothing else he could do… We had no choice – we had to travel 450 km from Silesia to see a professor who said that the previous treatment failed, and we had to start over... First of all, we must neutralize the cancer to prevent it from growing. In order to start the therapy and AVOID LEG AMPUTATION, Lesia must undergo a private MRI scan before December 7, since the nearest free, insurance-covered examination isn't available until July 2024...  My wife cannot sleep at night, crying from pain, and even the strongest painkillers won't help! Despite that, she's a wonderful wife and mother.  I wish I could free her from pain, but first of all – prevent her from amputation. Unfortunately, we can no longer afford the treatment or even rent! Please help us! Sławek, Lesia's husband

10 556,00 zł ( 3.98% )
Still needed: 254 338,00 zł
Bolesław Borczuch
Bolesław Borczuch , 72 years old

Marzę, żeby znowu być samodzielny! Proszę, pomóż!

Mam na imię Bolesław i jestem 71-letnim mieszkańcem gminy Kalisz Pomorski. Spędziłem w Kaliszu większość swojego życia. Tu założyłem rodzinę i wybudowałem dom. Do 65. roku życia pracowałem jako kierowca. Chętnie robiłbym to dalej, ale zaczęły pojawiać się u mnie poważne problemy ze zdrowiem… 7 lat temu uaktywniła się u mnie wada serca, pojawiło się nadciśnienie oraz cukrzyca. Rok później przeszedłem długą, poważną operację serca. Myślałem, że to koniec moich problemów, że teraz będę mógł spokojnie dochodzić do siebie i patrzeć na dorastające wnuki. Niestety, to był dopiero początek moich kłopotów… Od niefortunnego uderzenia w palec u stopy zaczęła się moja "męka". Najpierw zwyczajna opuchlizna, później schodzenie paznokcia, a następnie niegojąca się rana… Sztab chirurgów, porad, hirudoterapia, larwoterapia, komora hiperbaryczna. Z pomocą dzieci próbowałem wszystkiego, jednak nic nie szło naprzód. A wręcz przeciwnie.... Konieczna była amputacja palca, jednak nawet to nie rozwiązało problemu. Wystąpiła martwica i trzeba było amputować nogę aż do kolana! Jakby tego było mało, przez to, że próbowałem odciążać chorą nogę, uszkodzeniu uległa pięta w drugiej nodze. Ból był nie do wyobrażenia! Wizyty u specjalistów, leki, maści, opatrunki - nic nie pomogło! Konieczna była amputacja drugiej nogi! I to powyżej kolana... Kiedy dotarło do mnie, że druga noga jest jeszcze krótsza niż pierwsza, zaczęły pojawiać się coraz gorsze myśli.... Powrót do domu był trudny, niewyobrażalnie trudny. Nagle stałem się zależny od innych. To trudne dla człowieka, który pół życia pracował jako kierowca, który utrzymywał cały dom. Pomyślałem jednak, że w życiu rzeczy dzieją się niekoniecznie tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Myślę, że i tak miałem dużo szczęścia i czuwała nade mną magiczna opatrzność. Nie poddałem się i dalej nie zamierzam. Mam obecnie dwie protezy, co prawda tymczasowe, ale z entuzjazmem zabrałem je ze sobą do centrum rehabilitacji, by wreszcie nauczyć się wstawać. Marzę o zrobieniu pierwszych kroków!  Jednak moją największą barierą są moje własne schody – teraz to one spędzają mi sen z powiek. Tak bardzo bym chciał samodzielnie wydostać się z domu, zobaczyć zmiany w naszym miasteczku, odwiedzić znajomych i wypić z nimi kawę, zobaczyć na własne oczy, jak wnuczki recytują wiersz na dzień dziadka. Pojawiła się szansa zbudowania platformy, która mogłaby pomóc mi przetransportować się na dół, bez noszenia mnie i angażowania kilku osób. Jednak mnie i moim bliskim brakuje pieniędzy na realizację tego marzenia. Mimo tylu prób i ciężkich chwil nie poddam się! Wierzę, że ludzka empatia ma moc i że nam się uda! Liczę na to, że platforma może stać się nowym, innym "tirem", którym ponownie wyruszę w świat. Proszę, pomóżcie zrealizować to marzenie! Bolesław

10 555,00 zł ( 71.27% )
Still needed: 4 254,00 zł
Anna Leśniewska
Anna Leśniewska , 36 years old

Kobieta w ciele dziecka... Pomóż Ani wywalczyć sprawność❗️

Niepełnosprawność towarzyszy mi od najmłodszych lat. Jako 7,5-letnia dziewczynka zachorowałam na Młodzieńcze Idiopatyczne Zapalenie Stawów. Znalazłam się w kilku procentach osób, z którymi ta ciężka choroba obeszła się wyjątkowo okrutnie. Od postawienia w 1995 r. diagnozy, moje stawy bardzo szybko zaczęły się deformować, powodując tym samym straszny ból. Towarzyszyła temu również wysoka gorączka, którą ciężko było opanować. Moim drugim domem stał się szpital, gdzie próbowano dopasować leczenie powstrzymujące tak agresywny przebieg MIZS. Niestety bezskutecznie... Nie dość, że nie było poprawy, to mój stan coraz bardziej się pogarszał... Skutki uboczne przyjmowanych leków tylko to potęgowały. Zanim weszłam w 12. rok życia, przeszłam zapalenie mięśnia sercowego, kompresyjne złamanie kręgosłupa, ponadto wykryto u mnie zaćmę posterydową, osteoporozę i zahamowanie wzrostu fizycznego.  Właśnie dlatego wizualnie wyglądam na 7-letnią dziewczynkę, mimo iż niespełna 2 miesiące temu skończyłam 36 lat. Jakby tego było mało, w 2006 roku zwyrodnienia bioder tak bardzo się pogłębiły, że straciłam ich całkowitą ruchomość. Tym samym jako 18-letnia dziewczyna zostałam całkowicie przykuta do wózka inwalidzkiego. Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia, że będzie to moja jedyna możliwość poruszania się na kolejne 18 lat. Oczywiście walczyłam o to, żeby znaleźć doktora, który będzie w stanie mi pomóc stanąć na nogi. Niestety, wysoka aktywność choroby, utrzymujące się złe wyniki badań, zły stan kości spowodowany osteoporozą skutecznie zniechęcały ortopedów do podjęcia się operacji moich bioder. Mimo mnóstwa przeszkód nie poddałam się! Po długich i żmudnych poszukiwaniach wreszcie znalazłam specjalistę, który zgodził się podjąć ryzyka wymiany moich zniszczonych bioder. 12 września 2023 r. to dzień, w którym trafiłam na stół operacyjny. Lekarze wykonali całkowitą alloplastykę mojego prawego biodra Ale po 6 dniach okazało się, że nastąpiła migracja trzpienia endoprotezy poza kość udową. Konieczna więc była rewizja i przymocowanie implantu na klej cementowy. Na szczęście tym razem obyło się bez komplikacji pooperacyjnych i po 2 tygodniach mogłam opuścić szpital. Jednak udana operacja to tylko połowa sukcesu. Bez intensywnej, dostosowanej do moich potrzeb rehabilitacji nie zrobię postępów w nauce chodzenia. Pokonuję codziennie łącznie 100 km, aby pod okiem najlepszych fizjoterapeutów dochodzić do sprawności. Są to oczywiście usługi prywatne, ponieważ terapia, którą proponuje NFZ, nie trafia w moje potrzeby. A ja nie mogę sobie pozwolić na to, aby to wszystko, o co walczyłam, poszło na marne! Pragnę w końcu wstać z wózka i być bardziej samodzielna, aby odciążyć moich rodziców. Przez te 18 lat byli moimi rękami i nogami, nosili mnie i poświecili mnóstwo środków finansowych, aby zapewnić mi najlepszą opiekę medyczną. Teraz są na emeryturze i dodatkowo sami zmagają się z problemami zdrowotnymi. Dlatego muszę wziąć sprawy w swoje ręce i stanąć na nogi. 13 maja chcę się poddać zabiegowi całkowitej endoprotezoplastyki lewego biodra. Boję się jednak, że nie starczy mi pieniędzy na kontynuację rehabilitacji, a wtedy szansa zostanie bezpowrotnie stracona... Tak samo jak poprzednim razem, Wasze wsparcie to dla mnie to jedyny ratunek, aby znowu poczuć to szczęście, które odczuwałam jako mała, chodząca na własnych nogach dziewczynka. Jeszcze raz bardzo proszę Was o pomoc w spełnieniu tego marzenia. Ania ➡️ S.O.S dla ANI ♿‼️ Pomaganie przez licytowanie 💕💕

10 547,00 zł ( 19.82% )
Still needed: 42 645,00 zł
Adam Antoszków
Adam Antoszków , 40 years old

By lata walki o sprawność nie przekreśliły pieniądze. Pomóżmy Adamowi!

Już 37 lat, bo od urodzenia, towarzyszy mi mózgowe porażenie dziecięce. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze walczyłem o swoją samodzielność. Moja niepełnosprawność nie przeszkodziła mi w spełnianiu marzeń i pasji, w podróżowaniu, czy w aktywnym życiu. Nie chcę, by przez słabnące ciało, wszystko to, co osiągnąłem legło w gruzach. Systematyczna rehabilitacja to moja jedyna nadzieja. Mózgowe porażenie dziecięce jest jedną z najczęściej występujących chorób przewlekłych o podłożu neurologicznym. Pomimo że jestem osobą dość samodzielną, wiele czynności z życia codziennego sprawia mi trudność. Porażenie lewostronne daje o sobie znać każdego dnia. Niedowład i jedna krótsza noga powodują, że prawa strona ciała jest bardziej obciążona i narażona na uszkodzenia. Mimo to nie poddaję się. Osiągnięcie pewnych umiejętności jest cenniejsze i przynosi więcej zadowolenia, niż to ma miejsce w przypadku osób zdrowych. Dla mnie zdobyciem szczytu jest samodzielne wejście po schodach, czy dłuższy spacer z przyjaciółmi. Wiem, że wkładam ogromny wysiłek w każdą czynność, jaką wykonuję.  Mieszkam sam, z czego jestem bardzo dumny. W trudniejszych czynnościach, jak robienie większych zakupów lub załatwienie spraw urzędowych, pomaga mi asystent osoby niepełnosprawnej. Na co dzień pracuję w Domu Pomocy Społecznej w Knurowie. Ta praca jest jak spełnienie marzeń. Chęć realizacji moich planów i marzeń jest silniejsza niż strach, że coś może się nie udać. Chcę w pełni uczestniczyć w życiu społecznym i zawodowym. Chcę żyć tak, aby moja niepełnosprawność mnie nie definiowała. Renta niestety nie wystarcza na pokrycie wszystkich kosztów prywatnej rehabilitacji. Po latach z chorobą wiem, że turnusy wyjazdowe przynoszą najlepsze efekty. By taki wyjazd się udał, potrzebuję Twojej pomocy!  Wiele razy przekonałem się, że ludzie mają dobre serca i potrafią bezinteresownie pomagać.  Z góry dziękuję za okazane wsparcie! Adam 

10 547 zł
Zuzia Rydlińska
8 days left
Zuzia Rydlińska , 3 years old

1200 gram cudu... Walczymy o lepszy los Zuzi!

Zuzia urodziła się nagle i niespodziewanie w 29 tygodniu ciąży i mimo swojego krótkiego życia, ma już za sobą trudną historię. W dniu narodzin ważyła zaledwie 1205 gram. Błyskawicznie trafiła na OIOM. Lekarze nie dawali córeczce żadnych szans… Polecili nam ochrzcić Zuzię i się pożegnać. Ale ona się nie poddała! Było i jest jednak bardzo ciężko… Naszej maleńkiej pękło płucko. Miała odmę. Nie oddychała w ani 1% sama – tlen przed dłuższy czas dostarczała jej maszyna. Została reanimowana i cudem z tego wyszła. Żółtaczka. Wodogłowie. Odbarczanie płynu kręgowo-rdzeniowego w mózgu. Bezdechy… To tylko kilka z całej listy dolegliwości, z których wiele wciąż zagraża życiu! Zuzia przeżyła wylew 2 i 4 stopnia – a tylko 20% wcześniaków przeżywa wylew 4 stopnia. Uszkodziły one 1/3 mózgu naszej Zuzi, którego nic już nie naprawi, nic już tego nie odwróci… Krew zalała komorę mózgu odpowiadającą za ruch. Przed nami bardzo długa i kosztowna droga. Będziemy walczyć, by Zuzia mogła kiedyś chodzić. Miało jej tu nie być, a jest z nami i dzielnie walczy o lepsze jutro! Lekarze jednak nie pozostawili nam złudzeń - córeczka będzie dzieckiem wymagającym szczególnej opieki. Tylko od tego, ile czasu i pracy włożymy w rehabilitację, będzie zależał jej przyszłość i samodzielność w przyszłości.  Musimy uratować tę część mózgu, która nie została uszkodzona wylewami. Musimy pracować nad tym, aby ocalała część główki przejęła jak najwięcej tego, co zależało od tej zniszczonej. Każdego dnia będziemy musieli w 100% poświęcać siebie dla niej, ćwiczyć z nią, rehabilitować i traktować "wyjątkowo". Na co zbieramy? Na lepsze życie naszej Zuzi. Na rehabilitacje, specjalistów, badania, leki i sprzęt, który pomoże w codziennym pracowaniu z nią. Każdego dnia będziemy musieli poświęcić siebie dla naszej córeczki, nasz czas będzie przeznaczony na walkę o sprawność, o każdą umiejętność, która pozwoli jej być, choć częściowo sprawnym człowiekiem. Wiemy, że koszty związane z tą walką będę ogromne, dlatego już teraz prosimy Was o wsparcie! Rodzice Zuzi

10 535 zł
Karolinka Niemiec
Karolinka Niemiec , 3 years old

Rehabilitacja jedynym ratunkiem dla Karolinki!

Karolinka ma dopiero 2 latka, a już jest po szeregu rehabilitacji, które są niezbędne dla jej sprawności. Córeczka nie może poruszać się jak każde zdrowe dziecko, nie może biegać, skakać, a które dziecko nie marzy, aby wejść na trampolinę lub pobiec za bańką mydlaną? 30 listopada 2022 roku u Karolinki zdiagnozowano włókniaka niekostniejącego lewej nóżki.  Jest to zmiana o charakterze niezłośliwego nowotworu, która spowodowała u córeczki ubytek kości wynoszący aż 25 procent. Jeśli dojdzie do większego ubytku, córeczka może nawet stracić nóżkę!  Serce nam pęka, gdy widzimy jak nasza córeczka płacze podczas rehabilitacji i prosi, abyśmy ją stamtąd zabrali. Czujemy się wtedy bezsilni. Niestety, dalsze ćwiczenia pod okiem specjalistów to jedyna szansa na walkę o sprawność i samodzielność naszej córeczki.  Nie wiemy jak długo będzie trwała rehabilitacja Karolinki, ale już teraz jej koszty przerastają nasze możliwości. Bez wsparcia nasza córeczka straci szansę na normalne dzieciństwo. Nie możemy do tego dopuścić, dlatego całym sercem prosimy Was o pomoc! Rodzice Licytacje dla Karolinki

10 516,00 zł ( 24.71% )
Still needed: 32 038,00 zł
Patryk Klej
Patryk Klej , 16 years old

Guz mózgu niemal zabił Patryka! Ratuj jego przyszłość!

Marzę o beztroskim czasie dla mojego dziecka i całej mojej rodziny. Marzę, by wszystkie choroby odpuściły, choć na chwilę. Marzę, by Patryk był w stanie stabilnie stanąć na dwóch nogach. Niestety, już teraz wiem, że bez kosztownego leczenia i specjalistycznej rehabilitacji te marzenia nigdy się nie spełnią...  Wszystko zaczęło w 2019 roku. Wtedy dowiedziałam się, że mój synek ma guza móżdżku – Medulloblastoma Classic typ G IV. Momentu, w którym usłyszałam, że w głowie Patryka urósł śmiertelnie niebezpieczny guz, nie wyrzucę z głowy już nigdy. Pamiętam kolor ścian, pamiętam pogodę za oknem i pamiętam, jak przerażona nie potrafiłam zaczerpnąć powietrza... To był najgorszy moment mojego życia...  Konieczne było szybkie przeprowadzenie operacji usunięcia guza. Niestety, mózg to wyjątkowo niewdzięczne pole walki z nowotworem. Lekarze poinformowali nas, że operacja będzie niosła za sobą duże ryzyko i możliwość pojawienia się groźnych powikłań. Jednak wiedzieliśmy, że zabieg jest jedyną szansą na uratowanie życia naszego dziecka...  Operacja się udała, jednak zaraz po niej otrzymaliśmy kolejny cios. Zdiagnozowano u syna pooperacyjne porażenie czterokończynowe, ataksję! Rozpoczęliśmy kolejną walkę. Tym razem o sprawność. Patryk miał 11 lat i wszystkiego musiał uczyć się od nowa – chodzenia, mówienia, funkcjonowania!  Oprócz ciężkiej rehabilitacji, musiał przyjmować leczenie wspomagające – chemioterapię oraz radioterapię. Dodatkowo, za chwilę konieczna była reoperacja z powodu podejrzenia wznowy guza...  I znów setki pytań bez odpowiedzi: dlaczego nasz synek? Dlaczego my? Codziennie patrzyłam na zmizerniałą buzię naszego synka, bojąc się, że widzę ją po raz ostatni… Jednocześnie kurczowo trzymałam się nadziei, że to nie może się tak skończyć. Patryk dzielnie walczył. Z końcem 2020 roku zakończył leczenie, ale ten koszmar do dziś nie daje nam o sobie zapomnieć. Skutki choroby nie odstępują naszego synka na krok. Niedowład, ataksja, oczopląs, wada wzroku i słuchu. Patryk ma zanik i znaczne osłabienie mięśni kończyn i tułowia. Jego chód jest chwiejny, a przy chodzeniu wymaga pomocy osoby dorosłej...  Obecnie syn potrzebuje regularnej rehabilitacji i leczenia! To jedyna szansa, aby mógł powrócić do normalnego życia i cieszyć się beztroskim dzieciństwem. Niestety, wydatki mnożą się każdego dnia... Nie stać nas na pokrycie tak wielkich kosztów! Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o pomoc...  Rodzice 

10 511 zł
Franciszek Siomkajło
Franciszek Siomkajło , 62 years old

Trudna walka o sprawność... Tylko razem możemy pomóc!

Franciszek jest dla nas bardzo ważny. To brat, wujek, ważny członek naszej rodziny. Wszyscy razem mieszkamy i nawzajem opiekujemy się sobą. Bez nas, w ogóle by sobie nie poradził… Udar mózgu zmienił wszystko. Doszło do niego 7 lat temu, a jego dotkliwe konsekwencje niestety nadal są obecne. Wystąpił prawostronny paraliż i afazja. Ciało, a zwłaszcza prawa ręka i noga, z dnia na dzień odmówiły mu posłuszeństwa… Jego sprawność jest bardzo ograniczona, a komunikacja z nim znacząco utrudniona. Franciszek nie mówi, czasem tylko powtórzy usłyszane jedno słowo, na domiar tego niewyraźnie. Musimy się domyślać czego w danej chwili potrzebuje, czy chce mu się pić, jeść, czy dzieje się zupełnie coś innego.  Lekarze są zgodni w tej kwestii – potrzebna jest bardzo intensywna rehabilitacja. Tylko wtedy zwiększą się szanse Franciszka na poprawienie jego sprawności i samodzielności! Obecnie porusza się na wózku inwalidzkim. Tylko przy pomocy drugiej osoby potrafi przejść na własnych nogach bardzo krótki kawałek.  Nie czekamy na cud. Być może nigdy już nie będzie tak jak dawniej. Zależy nam, aby nasz brat i wujek chociaż sam mógł pójść do łazienki i zrobić samodzielnie kilka kroków.  Nasze nadzieje pokładamy w rehabilitacji. To jego jedyna deska ratunku. Jesteśmy rodziną. Chcemy i będziemy się wspierać, ale nie wszystko jest w naszym zasięgu. Dlatego prosimy Was, ludzi o dobrych sercach o pomoc. Będziemy wdzięczni za każdą, choćby najmniejszą pomoc! Rodzina Franciszka

10 510,00 zł ( 54.88% )
Still needed: 8 639,00 zł
Wiktor Nowak
Wiktor Nowak , 11 years old

By sen stał się jawą! Pomóż Wiktorowi zrobić pierwszy krok!

Synek urodził się z przepukliną oponowo-rdzeniową, która sprawiła, że do tej pory nie jest w stanie chodzić samodzielnie. Zaraz po narodzinach poddany został operacji wady dysraficznej i wstawiono mu zastawkę komorowo-otrzewnową. Pomimo intensywnego leczenia i rehabilitacji wciąż skazany jest na wózek inwalidzki... Nie może żyć jak zdrowy 9-latek, korzystać w pełni z dzieciństwa, grać w piłkę na szkolnym boisku. Mimo to swoim uśmiechem i radością mogłyby zarazić niejednego człowieka.  Wiktorek musi być cały czas rehabilitowany, jeździ na wózku, ale tak naprawdę ma wielkie marzenie. Pragnie w końcu samodzielnie chodzić! Jest na to szansa, którą możemy zrealizować tylko razem. Pomóż spełnić sen Wiktorka! Martyna, mama Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

10 505,00 zł ( 49.37% )
Still needed: 10 773,00 zł