Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Józef Sikora
Józef Sikora , 56 years old

Leczenie onkologiczne po przeszczepie! Wesprzyj Józefa!

W 2019 roku przeszczepiono mi nerkę. Zachorowałem na cukrzycę. Choć mój stan zdrowia dawał się we znaki, jakoś sobie radziłem. We wrześniu 2021 zdiagnozowano u mnie raka prostaty z przerzutami do żeber... Diagnoza była prawdziwym ciosem. Mam dopiero 54 lata, ale choroby osłabiły moje ciało i organizm w niewyobrażalnym stopniu. Najbardziej przejąłem się tym, że jeśli mnie zabraknie, kto zaopiekuję się mamą?  Przeszczep wyklucza mnie z typowego leczenia onkologicznego. Guzy na żebrach są naświetlane, zaś w maju czeka mnie operacja prostaty. Jedyną szansą na terapie farmakologiczne, która powstrzyma rozprzestrzenianie się raka jest nierefundowane leczenie. To jednak jest poza moim zasięgiem. Kwoty leków opiewają na kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Do tego niezbędne suplementy i witaminy. Choroba wykluczyła mnie z rynku pracy, a renta nie starcza nawet na podstawowe potrzeby życiowe. Paradoksalnie przeszczep uratował mi życie, a teraz stanowi największą barierę w walce o nie. Nie mam szans na inną terapię. A muszę żyć i walczyć, by dbać o chorą mamę. Józef

16 021 zł
Wiktoria Koper
Wiktoria Koper , 21 years old

Dopiero zaczynam dorosłe życie. Nie pozwolę, by choroba mi je odebrała!

Mam na imię Wiktoria. Mam 19 lat i jestem w klasie maturalnej. Na co dzień jestem uśmiechniętą nastolatką. Niestety od urodzenia choruję na nieuleczalną i niezwykle rzadką chorobę genetyczną – Zespół Ehlersa – Danlosa. Choroba ta przyciąga inne diagnozy, jest nieprzewidywalna w swoim przebiegu. Schorzenie  powoduje wiotkość stawową, przeprosty i zwichnięcia rzepek. Ostatnio uległam urazowi zwichnięcia rzepki, co spowodowało dużą niestabilność kolana, a co za tym idzie, ogromny ból. Jestem jeszcze młoda, dopiero zaczynam dorosłe życie. Pragnę marzyć, planować, realizować się. Przeraża mnie, że pewnego dnia choroba może odebrać mi szansę na normalne życie. Potrzebuję pilnej operacji. Niestety koszty zarówno leczenia, jak i rehabilitacji znacznie przekraczają moje możliwości finansowe. Dlatego proszę Was o pomoc… Dziś moim największym marzeniem jest sprawność i życie bez ciężaru nieustępującego bólu. Proszę, pomóż mi.  Wiktoria Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

16 011,00 zł ( 50.16% )
Still needed: 15 904,00 zł
Jaś Maciejewski
14 days left
Jaś Maciejewski , 11 years old

Skutki skrajnego wcześniactwa odebrały Jasiowi już zbyt wiele... POMÓŻ❗️

Nasz synek Jasiu nie jest taki jak jego rówieśnicy. Nigdy nie przyniesie medalu za wygrane zawody sportowe, nie powie, że nas kocha, ani nie poda przysłowiowej szklanki z wodą, gdy będziemy starsi. Jest za to wyjątkowo silny, bo codziennie na swoich barkach nosi trudności, których nie udźwignąłby nie jeden dorosły… Jasiu jest wcześniakiem, urodzonym w 24. tygodniu ciąży. Gdy przyszedł na świat był taki maleńki! Ważył zaledwie 700 gram. Wygrał walkę o to, co najcenniejsze, czyli życie. Jednak ze skutkami skrajnego wcześniactwa będzie się mierzył już zawsze. Nasz syn ma zdiagnozowane czterokończynowe porażenie mózgowe, nie widzi, nie siedzi, nie chodzi, ma obniżone napięcie mięśniowe.  Wymaga naszej całodobowej opieki.  Syn wymaga także stałego wsparcia wielu specjalistów oraz regularnych wizyt u fizjoterapeuty. W celu ułatwienia transportu na ćwiczenia rehabilitacyjne niezbędny jest nam samochód przystosowany do przewozu osób niepełnosprawnych. Dodatkowo bardzo chcielibyśmy kupić Jasiowi specjalistyczny sprzęt rehabilitacyjny zarówno do domu jak i na prywatne zajęcia z fizjoterapeutą. Niestety to wszystko wymaga od nas ogromnych środków, które przewyższają nasze możliwości. Dlatego z całego serca prosimy o pomoc. Każda złotówka to cegiełka, dzięki której uda nam się zbudować lepszą przyszłość dla naszego dziecka. Pomożesz? Rodzice Jasia

15 999 zł
Dariusz Kaszuba
2 days left
Dariusz Kaszuba , 34 years old

Przeżyłem, ale skutki wypadku są tragiczne❗️Pomóż mi wyjść na prostą...

W jednej sekundzie moje życie zmieniło się na zawsze. Mogłem wyjechać chwilę później lub wcześniej. Mogłem w ogóle nigdzie nie wyjeżdżać. Mogłem tego dnia cofnąć się po coś, zapomnieć, odwrócić bieg zdarzeń. Dzisiaj jestem w tym miejscu i walczę o swoją przyszłość... Na nią mogę mieć wpływ!  25 sierpnia moje życie zmieniło się na zawsze… Miałem wypadek motocyklowy, w wyniku którego doznałem bardzo obszernych obrażeń lewej strony ciała.  Mam uszkodzony splot ramienny, połamaną łopatkę i obojczyk, oderwane korzenie z rdzenia kręgowo — szyjnego. W wyniku tych obrażeń moja lewa ręka jest niewładna i bardzo boli. Ból jest nie do zniesienia w szczególności nocą. Doznałem również uszkodzenia śledziony z płynem w jamie otrzewnej oraz połamania kilku kręgów. Moja lewa noga również uległa licznym obrażeniom. Mam zmiażdżone podudzie, kość udowa w wyniku licznych złamań została prawie cała usunięta. Lewe kolano zostało doszczętnie zmiażdżone, potrzebny jest przeszczep. Niestety dawca się jeszcze nie znalazł. Żyję i jest to cud, skutków wypadku było tak wiele! Od trzech miesięcy jestem osobą leżącą, nadal przebywam w szpitalu w Lublinie. Przeszedłem już szereg operacji i czekają mnie koleje. 5 dni byłem w śpiączce. Do dnia wypadku byłem osobą energiczną, bardzo lubiłem chodzić na siłownię. Moją ogromną pasją były motocykle. A dziś jestem przykuty do łóżka… Bardzo proszę o wsparcie finansowe na dalsze leczenie oraz rozpoczęcie potrzebnej mi rehabilitacji, na którą w danym momencie mnie nie stać. Będę niezmierne wdzięczny za każdą pomoc.  Dariusz

15 997,00 zł ( 30.07% )
Still needed: 37 195,00 zł
Monika Pawlikowska
Monika Pawlikowska , 31 years old

Pomóż mi zostać mamą, pozwól żyć bez ciągłego bólu...

Z endometriozą i adenomiozą zmagam się już od kilkunastu lat. Objawy pojawiły się wraz z pierwszą miesiączką. Później każdy okres wiązał się z bólem aż po omdlenia, zimnymi potami i niemożnością normalnego funkcjonowania. Chodziłam od jednego gabinetu ginekologicznego, do drugiego, szukając przyczyny wszystkich dolegliwości. Za każdym razem słyszałam jednak, że “okres ma boleć” albo “jedną boli, drugą nie, proszę się tak nie użalać”, “taka jest pani natura, wszystko jest w porządku”.  Nie zliczę, ile razy trafiałam na SOR. W szpitalu zwykle podejrzewano wyrostek robaczkowy lub zapalenie jelit. Dawano mi jedynie zastrzyk, a następnie wypis. Z czasem objawy zaczęły się nasilać, a ból stawał się nie do wytrzymania. Gdy będąc już dorosłą osobą, po raz kolejny spóźniłam się do pracy z powodu omdlenia i silnych krwawień pozamiesiączkowych, wiedziałam już, że jest coraz gorzej i nie można z tym zwlekać, że muszę walczyć o pomoc, aby stan mojego zdrowia nie pogorszył się jeszcze bardziej. Postanowiłam poszukać lekarza, który specjalizuje się w leczeniu endometriozy. Pomyślałam, że nawet, jeśli podejrzenia się nie potwierdzą i to nie jest ta choroba, to może przynajmniej nikt nie zbagatelizuje moich objawów. Udało się, lekarz był prawie pewnien diagnozy, ale skierował mnie jeszcze kontrolnie na rezonans. Czytając opis badania całkowicie się załamałam, wiedziałam, że jest źle, nie wiedziałam tylko do jakiego stopnia. Niestety, ten sam lekarz, mimo zdiagnozowania choroby, nie był w stanie mi pomóc w leczeniu. Szukałam więc dalej i trafiłam z polecenia do doktora Rubisza. Był zaskoczony, że zjawiłam się już z wykonanym rezonansem. Okazało się, że jest dużo gorzej, niż myślałam, nawet po zdiagnozowaniu przez poprzedniego lekarza. Zrosty i zmiany są wyczuwalne dłonią i widoczne już na USG, czego nie widział żaden poprzedni lekarz przez kilkanaście lat! Endometrioza zaatakowała między innymi macicę, pęcherz, odbytnicę, pochwę, wykryto również adenomiozę rozproszoną. Jajniki są przyrośnięte do macicy, macica zaś do kości krzyżowej i jest praktycznie unieruchomiona. Zlecone zostało laparoskopowe usunięcie głębokich zmian. Operacja musi być wykonana jak najszybciej, a jej koszt to 45 tys. złotych… Termin wyznaczono na luty 2023 roku. Zostało naprawdę niewiele czasu... To dla mnie jedyny ratunek, ponieważ leki, które przyjmuję nie zatrzymują rozrostu choroby, a jedynie go spowalniają!  Każdego dnia odczuwam ogromny, dyskwalifikujący mnie z normalnego funkcjonowania ból, a silne środki przepisywane na receptę nie są w stanie go uśmierzyć. Z racji tak wysokich kosztów operacji i późniejszego leczenia, jestem zmuszona prosić Was o pomoc. Sama nie uzbieram tak ogromnej kwoty na operację, a jest to jedyna nadzieja na dalsze życie bez bólu i możliwość zajścia w ciążę. Marzę o tym, aby zostać mamą, ale choroba na ten moment mi to uniemożliwia. Wiem, że jest ogrom ludzi z wielkimi sercami i liczę, że uda mi się zebrać potrzebną kwotę! Dzięki Wam mogę otrzymać szansę na lepsze życie i zostanie mamą… Proszę, pomóżcie! Monika

15 975,00 zł ( 33.36% )
Still needed: 31 898,00 zł
Marcel Dybek
2 days left
Marcel Dybek , 17 years old

Wypadek, śpiączka, a teraz walka o sprawność! Błagam, pomóż Marcelowi!

Mój syn Marcel ma jeszcze szansę na sprawną przyszłość. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której spędzi resztę życia na wózku… Jeden pechowy dzień nie może przekreślić tych wszystkich dobrych momentów, które są dopiero przed nim. Jest na to zdecydowanie za młody!  Wakacje – beztroski czas, o którym marzy każde dziecko, na które czeka i odlicza dni. W życiu mojego syna jedna chwila doprowadziła do tragedii, z której konsekwencjami walczymy do teraz.  4 sierpnia, pamiętny dzień. Marcel jechał na rowerze, przechodził przez ulicę, kiedy został potrącony przez samochód.  W trybie natychmiastowym trafił do szpitala, gdzie lekarze ratowali jego zdrowie i życie. Przez trzy tygodnie przebywał w śpiączce. To były najdłuższe dni w moim życiu. Podłączony do aparatur, z rurką tracheotomijna dzięki której mógł oddychać. Dni oczekiwania na dobrą wiadomość, na moment, kiedy Marcel otworzy oczy… Dopiero za czwartym razem udało się go wybudzić. A po ponad miesięcznym pobycie w szpitalu udało się wrócić do domu!  Skutkiem wypadku jest podkurcz mięśni, całkowicie wygięta stopa, a także brak możliwości samodzielnego poruszania się. Dziś Marcel przemieszcza się na wózku. Lekarza dają duże szanse na to, że stanie na własnych nogach. To trzyma go przy życiu. daje ogromną nadzieję i wolę walki. Jestem bardzo dumna i poruszona, że mój syn jest tak silny i dojrzały.  Marcel powinien jak najszybciej rozpocząć rehabilitację. Był nawet w refundowanej placówce, jednak nie spełniała ona warunków sanitarnych, a sprawa została zgłoszona do sanepidu.  Marcel musi być rehabilitowany! Jest jeszcze taki młody, ma szansę odzyskać sprawność, jednak uciekający czas jest naszym wrogiem. Prosimy o pomoc, o wsparcie, które może dać mu szanse na samodzielność... Justyna, mama

15 967 zł
Antoś Krupiński
Antoś Krupiński , 4 years old

Ten koszmar mógł spotkać każdego! Ratuj Antosia!

Antoś był przy mnie, bawił się. Spokojnie szykowałam obiad zerkając na niego kontrolnie. Był miesiąc do jego roczku, a on już samodzielnie chodził co sprawiało zarówno jemu jak i nam mnóstwo radości. Widziałam, że wstał i szedł w moją stronę, gdy nagle upadł i cały zesztywniał… Natychmiast rzuciłam się w jego stronę. Jego maleńka buzia zaczęła robić się czerwona, a ja w panice zaczęłam go ratować. Każde uderzenie w plecki dawało mu możliwość zaczerpnięcia powietrza. Sąsiadka wezwała pogotowie, które szybko nadjechało.  Doszło do zatrzymania akcji serca. Ratownicy robili wszystko, by go ocalić. To był straszny widok – gdy musieli go intubować, podawać adrenalinę. Minuty płynęły, nie wierzyłam w to co się dzieje. Ułamki sekund, które przerodziły się w prawdziwy dramat. Prawdziwy koszmar, który może spotkać każdego rodzica, w każdym momencie. Przyczyną tego wypadku najprawdopodobniej było zadławienie śliną. Lekarze wprowadzili Antosia w śpiączkę fizjologiczną. Z niecierpliwością, codziennie czuwałam przy jego łóżeczku. Czekałam na dzień, gdy w końcu otworzy oczka. Minęły dwa tygodnie, gdy się wybudził... Łzom nie było końca, gdy zobaczyłam, że nie rusza rączkami i nóżkami. Gdy brałam go na ręce nie był w stanie utrzymać główki. Nie wodził za nami wzrokiem. Byłam przerażona, załamana, cały świat nam się zawalił. Po niespełna dwóch miesiącach wróciliśmy do domu, lecz nasza codzienność wygląda zupełnie inaczej. Antoś nie chodzi, nie siedzi… Dzięki rehabilitacji w szpitalu zaczął kontrolować główkę i samodzielnie ją trzymać. Nie jest w stanie samodzielnie się obrócić czy podnieść. Nie raczkuje. Jest bardzo słabiutki, zdany na nas. Serce mi dosłownie pęka, a widok gdy się przebudził i nie mógł się poruszyć jest najgorszym wspomnieniem. Wystarczyła chwila, by ze zdrowego i prawidłowo rozwijającego się malca stał się dzieckiem leżącym. Lekarze mówią, że tylko rehabilitacja jest w stanie z powrotem postawić go na nóżki. Ćwiczymy sami w domu, ale bez profesjonalnego wsparcia nie damy rady. Wydarzenia tamtego dnia wciąż są bardzo żywe. Minie pewnie dużo czasu, nim nieustannie towarzyszący lęk o Antka minie. Zrobiłabym wszystko, by do tej sytuacji nigdy nie dopuścić. Ale zrobiłam też wszystko, by ratować mojego synka. Koszmar każdego rodzica stał się rzeczywistością – teraz walczymy o możliwą, lepszą przyszłość dla synka. Edyta i Patryk – rodzice Antosia

15 957 zł
Jacek Dąbrowski
Jacek Dąbrowski , 41 years old

Help for Jacek!

My name’s Jacek and I always try to be cheerful and optimistic. I try but it’s not easy because my illness has been with me since I was born. Numerous operations, years spent in bed, suffering which is hard to describe - these are my struggles in short. It’s all fault of my congenital defect of my legs. I was born with it. Without an operation I’ll be forced to end on a wheelchair. Please help me to escape from it. Unfortunately, my current state is bad - the surgery I had (done by Ilizarow’s method) didn’t give an expected effect. Moreover, my bones have become weakened thus I broke my thigh twice. One of my legs was badly set and now it’s shorter and anastomosed with sheeting and screws. Mistakes made by doctors have led me to the state which I’m currently in. I can barely walk and I’m afraid that one day I may simply not be able to get up from my bed. I urgently need an operation because all weight of my body is on one leg. My other leg is hurt too and also needs a surgery. My spine is getting weaker and weaker. I don’t like complaining but my pain is sometimes unbearable. I used to have a job, plans and dreams. Now I can’t work anymore. Like everybody I also have my dreams - my hobby is electronic music and being a DJ is my passion. Passion which I really love. I can feel I could do really a lot on this ground but I can’t because I’m having more and more problems with standing. Medicine has gone far since my last surgeries and now there’s a new intramedullary method through electromagnetic rods which are steered electromagnetically. This method will help me save my fitness and release me from pain! There’s a chance for me to fight for my health and future. This chance involves surgeries done by the mentioned method. Unfortunately, the price is exorbitant - more than 300 thousand Polish zloty! I’m 37 years old and still a lot of things to do. I know that if my condition sits me down on a wheelchair most of them will be impossible. Without an operation it will be getting worse and worse. I’m scared because I don’t know how I’ll manage in the future. Please help me. I’m asking for a chance to live without a disability. I trust that collecting this sum of money is possible with your help!

15 925,00 zł ( 5.07% )
Still needed: 297 931,00 zł
Franciszek Brambor
Franciszek Brambor , 6 years old

Lista diagnoz nie ma końca... Daj Frankowi szansę na zdrowie!

Jestem mamą 4,5-letniego Franusia. Mimo bardzo młodego wieku, na podstawie medycznej historii synka, moglibyśmy napisać obszerną książkę... Od jego pierwszego dnia zaczęły sypać się diagnozy, które wydają się nie mieć końca. Urodził się jako wcześniak. W wyniku komplikacji okołoporodowych doszło u niego do zatrzymania akcji serca... Jednak mały bohater nie poddał się i podjął walkę, którą toczy do dziś... Gdy miał 2 miesiące przeszedł pierwszą operację kraniostenozy, czyli zbyt wcześnie zrośniętych szwów czaszki. Jednocześnie zdiagnozowano u Frania niewydolność nerek. Z miesiąca na miesiąc jego wyniki się pogarszały… Na początku października 2018 roku trafił do szpitala. Doszło do ostrej niewydolności i oddechowej miał bardzo wysokie ciśnienie i kolejne zatrzymanie pracy serca. Po długich tygodniach pobytu na OIOM pod respiratorem zapadła decyzja o tracheotomii od której na szczęście na koniec marca 2018 roku udało się odejść. Po kilku miesiącach,  po kolejnej niewydolności oddechowej, musiały rozpocząć się codzienne dializy otrzewnowe, bez których Franka mogłoby już po prostu nie być. Po ponad półtora roku codziennych dializ, życia z maszyną która ratowała życie Frania, doczekaliśmy się telefonu z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, że jest nerka dla Franusia. Operacja kraniotomii, przeszczep nerek, dializy to tylko urywek z naszej historii. Gdy już mieliśmy nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku, nasz świat kolejny raz się zawalił. W grudniu zeszłego roku Franuś stracił całkowicie wzrok, nikt nie wie dlaczego...  Synek częściej przebywa w szpitalnym łóżku, niż w swoim własnym łóżeczku w domu... Ja z kolei robię wszystko, by odwrócić ten okrutny los! Już teraz wiemy, że mutacja zespołu genetycznego, z którym zmaga się synek, to jedyna taka na świecie. Ma ją tylko Franek!  Franek jest niezwykle waleczny. Pomimo wszystkiego, co przeszedł, zaczął mówić, chodzić, a jego codzienność zaczęła przypominać dzieciństwo zdrowych dzieci. I wtedy kolejny szpital i ogromny regres... Dziś Franio nie ma nawet siły, by samodzielnie odwrócić się na drugi bok! Lekarze podejrzewają, że doszło do niedotlenienia mózgu. Franek najbardziej ze wszystkiego potrzebuje dziś intensywnej rehabilitacji i terapii! Niezbędny będzie zakup kosztownego sprzętu rehabilitacyjnego, by zapewnić mu jak najlepsze wsparcie. A mi już brakuje na wszystko środków...  Chcę ratować syna. Muszę, to mój obowiązek! Błagam, wesprzyj naszą walkę. Jestem pewna, że z odpowiednią pomocą Franio wywalczy sprawność i zdrowie. Dzięki Tobie będzie to możliwe! Monika, mama ➤ Franka można także wspierać poprzez LICYTACJE na Facebook'u

15 925 zł