Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Oliwia Bara
Oliwia Bara , 23 months old

Nie pozwól, aby Oliwka cierpiała jeszcze bardziej...

Początki tego koszmaru pamiętam jak przez mgłę. Ciąża przebiegała książkowo, podobnie jak dwie poprzednie. W 34. tygodniu ciąży podczas badania USG lekarz wykrył, że moje dziecko ma poszerzone komory mózgu… Poczułam jakby ktoś uderzył mnie w tył głowy. Będąc jeszcze w gabinecie mój organizm od razu wywołał odruch wymiotny… Następnie szpital, kolejni lekarze, badania i przedłużające się oczekiwanie do dnia porodu. Przeprowadzono cesarskie cięcie. W pamięci mam zimny korytarz i strużki łez płynących po moich policzkach... Już wtedy miałam świadomość, że będę mogła zobaczyć małą tylko na kilka sekund i od razu zostaniemy rozdzielone. Nie myliłam się. Najtrudniejsza była rozłąka… Na drugi dzień Oliwka z samego rana trafiła do innego szpitala na diagnostykę! Córeczka spędziła 66 dni w szpitalu! Dopiero po 2. miesiącach mogłam pierwszy raz wziąć ją na ręce! Do dziś nie mogę pogodzić się z faktem, że pierwsze, najważniejsze chwile, tygodnie spędziła sama w surowym inkubatorze! Dla takiego malucha pierwsze dni z mamą są przecież najważniejsze!  Oliwia urodziła się z ciężkimi wadami wrodzonymi. Wirus cytomegalii spowodował spustoszenie w jej główce – wodogłowie, małogłowie, uszkodzenie OUN i nerwu wzrokowego.  Główka i mózg mojej córeczki przestały rosnąć jeszcze, gdy byłam z nią w ciąży! Dlatego też jej rozwój psychoruchowy jest opóźniony… Całe szczęście stał się cud i obwód głowy rośnie, ale dwa razy wolniej niż u zdrowych dzieci. Lekarze stwierdzili także obustronny niedosłuch. Na jedno uszko niestety ogóle nie słyszy, w drugim – w stopniu umiarkowanym. Udało się i od paru dni nosi aparaty słuchowe. Oprócz tego wykryto ubytek przegrody międzyprzedsionkowej oraz wzmożone napięcie mięśniowe. Nawet zapisy EEG nie są prawidłowe… Grożą jej napady padaczkowe… Nie jest łatwo. Jak mam się cieszyć i uśmiechać, mając świadomość jak bardzo jest chora i jaka przyszłość ją czeka. Dlatego jak najszybciej muszę rozpocząć działania, aby usprawnić prawidłowy rozwój mojej malutkiej córeczki. Nie mogę dłużej czekać!  Błagam Was o wsparcie. Oliwka przeszła już tak wiele, tak wiele wycierpiała. Jeżeli jak najszybciej zapewnię jej rehabilitację, tym bardziej zwiększą się jej szanse, aby pokonać te zdrowotne przeszkody. Przed nami bardzo długa i wyboista droga. Proszę, pomóż nam ją przejść…  Ewelina, mama      

18 164 zł
Jaromir Jasiński
Jaromir Jasiński , 3 years old

Jaruś potrzebuje Twojego wsparcia! POMÓŻ!

Dzieci zdecydowanie wprowadzają wiele szczęścia do życia rodziców. Szczególnie gdy pojawiają się na świecie we dwójkę. Gdy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami bliźniaków byliśmy bardzo szczęśliwi! Niestety nagle pojawiły się komplikacje... Byliśmy na badaniu kontrolnym w 29. tygodniu ciąży, kiedy okazało się, że tętna naszych dzieci spadają. Konieczne było pilne cesarskie cięcie! Lekarze walczyli o naszych chłopców z wszystkich sił! Przez powikłanie, jakim jest zespół podkradania i niedotlenienie sytuacja jednego z naszych dzieci była cięższa... Jaruś urodził się taki malutki… Ważył zaledwie 600 gram i otrzymał tylko 1 punkt w skali Apgar. Jego stan był ciężki. W drugiej dobie życia przeszedł poważną operację z powodu perforacji jelita, która później niestety wystąpiła ponownie, wymagając kolejnego zabiegu i resekcji jelita. Synek trafił do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie cały wykwalifikowany zespół neonatologów i innych specjalistów wspierał jego malutki organizm w funkcjonowaniu. Szczególnie układu oddechowego, krążeniowego, nerek oraz tarczycy. Tak bardzo baliśmy się o nasze dziecko! Przez skrajne wcześniactwo u Jaromira wystąpiły również poważne zaburzenia wzroku, przez co syn musiał przejść laseroterapię. Niestety do dziś nasze dziecko ma ograniczone pole widzenia. Jaruś został wypisany do domu dopiero po siedmiu miesiącach. Wrócił z sondą donosową, przez którą był karmiony przez kolejnych kilka miesięcy. Na szczęście dzięki włożonej ciężkiej pracy naszej i zespołu terapeutów nauczył się przyjmować pokarm doustnie. Nasz dzielny wojownik wywalczył to co najważniejsze – życie, lecz do chwili obecnej trudny start, problemy zdrowotne i rozwojowe stanowią wyzwanie w jego codziennym funkcjonowaniu…  Pomimo swojego wieku Jaruś znacznie odbiega rozwojowo od swoich rówieśników. Syn jeszcze nie chodzi, ani nie mówi. Wymaga stałej, zaawansowanej rehabilitacji oraz wsparcia rozwoju w zakresie procesowania sensorycznego, rozumienia, adaptacji do zmian w otoczeniu, koordynacji oko-ręka i wsparcia wzroku.  Nasze dziecko jest dzielnym, małym wojownikiem, jednak potrzebuje regularnego wsparcia wielu specjalistów, aby w przyszłości miał szansę na sprawnie funkcjonowanie. Jaruś jest objęty programem wczesnego wspomagania rozwoju, który zapewnia do 8 godzin w miesiącu specjalistycznej pomocy w rozwoju psychoruchowym i społecznym. Jest to jednak niewystarczające, dlatego zalecono nam skorzystanie z odpłatnych turnusów  rehabilitacyjnych. Poza turnusami zależy nam również, aby Jaromir uczęszczał na integrację odruchów wzrokowo-słuchowych i terapię Neuro Taktylną. W celu rozwinięcia umiejętności psychospołecznych potrzebuje też kompleksowej terapii w Terapeutycznym Punkcie Przedszkolnym, który zapewni mu przygotowanie do przejścia do przedszkola integracyjnego.  Niestety to wszystko generuje olbrzymie koszty i aby zapewnić synkowi optymalne szanse na rozwój, potrzebujemy wsparcia. Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie. Pomóżcie Nam zawalczyć o przyszłość naszego synka! Rodzice Jaromira

18 131,00 zł ( 17.04% )
Still needed: 88 252,00 zł
Natalia Łojek
Urgent!
Natalia Łojek , 18 years old

Nowotwór chce zniszczyć przyszłość Natalii! Potrzebna pomoc!

Moja córka, Natalia, dopiero co stanęła u progu dorosłości. Cieszyła się życiem, świętowała wraz ze znajomymi ich wspólne wejście w pełnoletniość. W grudniu sama skończyła 18 lat. W najgorszych snach nie spodziewałam się, że lada moment choroba zawładnie jej światem… Wszystko zaczęło się od niepozornego zgrubienia na udzie. Lekarka skierowała Natalię na rtg. Obraz nie pozostawił złudzeń – na kości jest guz! Córkę odesłano do szpitala na dalszą diagnostykę. Tam wykonano badanie tomografem. Obraz sugeruje złośliwy charakter zmiany… Życie mojej córki w jeden dzień zamieniło się w koszmar. Do teraz ciężko mi uwierzyć, że spotkało to moje dziecko.  Na oddziale Natalia przeszła zabieg pod narkozą, gdzie pobrano aż 7 próbek do badania histopatologicznego. Lekarze mają wątpliwości, co dalej, dlatego konieczne jest powtórne badanie. Otrzymałyśmy skierowanie na rezonans w trybie pilnym. Niestety, ze względu na odległe terminy musiałam opłacić badanie sama. Wciąż czekamy… Brak decyzji odnośnie leczenia każdego dnia spędza mi sen z powiek. Nie wiem, co czeka Natalię. Niewykluczone, że konieczna będzie amputacja nogi. W tej chwili córka chodzi o kuli, żeby się nie obciążać. Jej poruszanie się po mieszkaniu jest znacznie utrudnione.  Niezależnie od tego, co będzie dalej, jedno jest pewne. Żeby moja córka mogła być samodzielna, konieczne jest przystosowanie naszej łazienki do jej potrzeb. Obecnie z powodu wysokiego brodzika, Natalia nie jest w stanie samodzielnie się wykąpać. Koszty wciąż rosną, a wiem, że to dopiero początek… Walka z nowotworem już teraz pochłania sporą część budżetu. Wierzę, że moja córka pokona przeciwności losu. Wierzę też, że ze wsparciem dobrych ludzi ta walka będzie łatwiejsza… Z całego serca dziękuję Wam za pomoc. Mama Natalii

18 128 zł
Tymoteusz Dobrosz
Tymoteusz Dobrosz , 2 years old

Okrutny los dopadł malutkiego Tymonka! Wesprzyj go w walce o lepsze jutro!

Kiedy Tymek pojawił się w naszym życiu, stał się dla naszej rodziny źródłem niesamowitej siły i miłości. Jego radość rozświetla każdy nasz dzień, a niezłomna determinacja, daje nadzieję w najtrudniejszych chwilach. Niestety jego piękny uśmiech skrywa wiele cierpienia… Życie naszego dziecka to ciągła walka. W trakcie ciąży nic nie wskazywało na to, że nasz synek urodzi się z problemami. Jednak od razu po porodzie dowiedzieliśmy się, że Tymek cierpi na choroby neurologiczne. I tak do dziś, każdego dnia, mierzy się z opóźnieniami psychoruchowymi... Nasz synek nie rozwija się jak jego rówieśnicy. Jest bardzo malutki i ma kłopot z przybraniem na wadze. Niedługo skończy dwa lata, a waży zaledwie osiem kilo! Dla nas jest jednak idealny. Widzimy w nim niesamowitą siłę, która pomaga mu pokonywać codzienne przeszkody rzucane przez okrutny los. W ostatnim czasie zauważyliśmy, jak stara się stawać przy meblach. Budzi to w naszych sercach ogromną dumę. Czasem nie umiemy też ukryć łez wzruszenia...  Nadal jednak jesteśmy przepełnieni strachem, ponieważ od roku czekamy na wyniki specjalistycznych badań genetycznych. To one mogą dać nam w końcu odpowiedź, co tak naprawdę jest genezą wszystkich problemów Tymka i pomogą dobrać terapię dopasowaną do jego potrzeb. Niestety czas działa na naszą niekorzyść i wiemy, że w rozwoju naszego dziecka liczy się każdy tydzień i miesiąc. Wiemy też, że potrzebne jest nasze wielkie zaangażowanie, ale jesteśmy gotowi podjąć tę walkę! Doszliśmy jednak do momentu, gdzie musimy prosić o Twoje wsparcie i serce. Lekarze doradzili nam wykonanie dalszych badań genetycznych, jednak są one niesamowicie kosztowne. Twoja hojność może mieć ogromne znaczenie dla Tymoteusza, umożliwiając mu dostęp do dalszej diagnostyki oraz specjalistycznych terapii i rehabilitacji!  Rodzice Tymka

18 125 zł
Dominik Sztejkowski
Dominik Sztejkowski , 28 years old

Samotna matka od 25 lat walczy o życie ciężko chorego Dominika. Pomocy!

Modlę się, żeby sił starczyło mi na jak najdłużej… Dominik ma 26 lat, a opieka nad nim przypomina opiekę nad małym dzieckiem. Niestety, waży tyle, co dorosły człowiek. Kilka razy dziennie muszę go cewnikować i przenosić go na rękach do wanny czy wózka, a synek jest bezwładny i ciężki... Radzę sobie jednak, jak mogę. Od 20 lat, od momentu, gdy odeszłam od męża alkoholika, jestem samotną matką. Gdy urodziłam Dominiczka, niedane było mi dane cieszyć się i pomyśleć, że oto ja, najszczęśliwsza matka, a to moje cudowne dziecko… Pierwsze słowa, które usłyszałam, brzmiały: "Pani dziecko jest bardzo chore"… Pani ordynator wkrótce zawołała mnie na rozmowę. To, co usłyszałam, zmroziło mi krew w żyłach: proszę ochrzcić dziecko jak najszybciej… Diagnoza: przepuklina oponowo-rdzeniowa, podejrzenie wodogłowia (co potwierdziło się, po dalszych badaniach), pęcherz neurogenny. Dowiedziałam się też, że moje dziecko nie będzie chodzić, a na pewno nie pożyje długo - parę dni, parę miesięcy, może parę lat, ale pełnoletności nie dożyje. Nie będę pisać o moich odczuciach, ale każdy rodzic może się domyślać, co wtedy przeżywałam… Nie mogłam się jednak załamać, Dominiś liczył na mnie, tak samo jak dwójka starszych dzieci, które czekały na mnie w domu. Nie czekał tylko mąż, który był w ciągu alkoholowym… Przed urodzeniem Domiczka też popijał, ale gdy maluch przyszedł na świat, taki chory, piciu ojca nie było już końca. Przeważnie nie pracował już, bo nie trzeźwiał… A ja, cóż, musiałam być silna, musiałam wziąć się w garść. Z powodu złego stanu zdrowia byłam wówczas na rencie, która była bardzo niska, a jeszcze doszedł synek, który wymagał stałej opieki, leczenia i rehabilitacji. Zaczęłam wędrówkę po lekarzach, bo trzeba było robić badania i wziąć się za rehabilitację. Synek mnie potrzebował. Tak minęły 4 ciężkie lata. W tym czasie synek ani jednej nocy nie przespał, ja przeważnie drzemałam w fotelu, wiedząc, że co godzinę synek będzie mnie budził. Z synkiem na rękach gotowałam, prałam, jadłam… Idąc do łazienki kładłam Dominiczka do wózka i brałam go ze sobą. W rozwoju synka najwięcej pomogła intensywna rehabilitacja w Pile. Tam mieliśmy też spotkania z panią psycholog, które powiedziała mi słowa, które dały mi do myślenia: żeby dziecko było szczęśliwe, to najpierw mama musi by szczęśliwa. Moja zasada brzmiała inaczej: jak dziecko jest szczęśliwe, to i mama jest szczęśliwa… Wzięłam jednak sobie jej słowa do serca, rozwiodłam się z mężem alkoholikiem i wyprowadziłam z dziećmi, zaczynając nowe życie… W międzyczasie byliśmy w Poznaniu na kolejnej operacji. Pamiętam jak doktor, który operował mojego synka, powiedział, że ta operacja jest jak jadący pociąg, który jedzie na Dominika i nastąpi teraz starcie, rozstrzygające, kto wygra… Dominiczek zwyciężył, taką zawsze synek ma siłę przeżycia. Radość nie trwała jednak długo. Ojciec moich dzieci, czyli mój były mąż, zmarł, skończyły się alimenty, a że nie miał wypracowanej odpowiedniej ilości lat, Dominikowi nie przysługuje renta. Zostałam z synem sama. Radzę sobie, ale tak bardzo chciałabym nie myśleć ciągle o tym, skąd wziąć pieniądze na rehabilitacje... Wiem, że Dominik nigdy nie będzie chodzić – cuda się nie zdarzają, jest bezwładny od pasa w dół, ale rehabilitacja bardzo pomogłaby w codziennym funkcjonowaniu, moim i jego. Uśmierzyłaby ból, poprawiłaby też postawę, gdyż synek ma skoliozę. Chciałabym dać mojemu synkowi wszystko, co najlepsze, ale jedyne, co mogę mu dać, to miłość i opieka… Nasz dochód to renta socjalna i świadczenie na syna, z czego większość idzie na pieluchy, cewniki i lekarstwa dla Dominika. Nie skarżę się na swój los, bo bardzo kocham mojego syna. Nie zabraknie mi miłości, brakuje mi jednak pieniędzy na rehabilitację, która bardzo by mnie odciążyła. Proszę z całego serca - pomóż mi. Józefa, mama Dominika

18 097,00 zł ( 77.32% )
Still needed: 5 308,00 zł
Marcel Gasek
Marcel Gasek , 2 years old

Marcel nie zna życia bez choroby... Daj mu szansę na sprawność i lepszą przyszłość❗️

Choć badania w trakcie ciąży nie wykazywały żadnych nieprawidłowości, nasz synek urodził się chory. Z radością oczekiwaliśmy dnia jego narodzin nieświadomi, że ten dzień rozpocznie wymagającą i trudną walkę o sprawność i zdrowie ukochanego dziecka. Marcelek przyszedł na świat w 37 tygodniu ciąży. Był niedotleniony, więc swoje pierwsze doby spędził w inkubatorze. Jeszcze przed wyjściem ze szpitala dostaliśmy informację, że Marcelek ma problemy z napięciem mięśniowym. Byliśmy pod stałą opieką neonatologiczną i neurologiczną, a kiedy skończył 6 miesięcy – zaczęliśmy rehabilitację.  Wtedy jeszcze wierzyłam, że wstępne przypuszczenia lekarzy są pomyłką, a dzięki ciężkiej pracy i rehabilitacji pozbędziemy się problemów ruchowych synka. Niestety… Gdy nasz Marcelek skończył rok, padła ostateczna diagnoza – mózgowe porażenie dziecięce. Jest nam niezwykle trudno, ale każdego dnia walczymy, by dać synkowi szansę na sprawność, samodzielną przyszłość i zaznanie beztroskiego dzieciństwa. Marcelek trzy razy w tygodniu uczęszcza na zajęcia rehabilitacyjne, w domu ćwiczymy z nim codziennie. Staramy się również na miarę naszych możliwości zabierać go na turnusy rehabilitacyjne, które przynoszą efekty. Droga do sprawności będzie bardzo długa, ale widzimy, że synek coraz więcej rozumie. Wykonuje nasze polecenia i z pokorą uczęszcza na zajęcia, mimo że nierzadko towarzyszy mu ból i strach. Niestety do tej pory synek sam nie siedzi, nie raczkuje, porusza się tylko pełzając. Jedyną szansą na poprawę jest kontynuowanie intensywnej rehabilitacji, która niestety generuje ogromne koszty. Nie byliśmy na nie przygotowani. Marcel niestety wymaga również ortez – to kolejny wydatek, któremu musimy sprostać.  Nasz synek jest bardzo pogodnym i otwartym chłopcem. Szuka kontaktu i towarzystwa innych dzieci. Martwimy się, że przez problemy zdrowotne i ograniczenia z tym związane, nie będzie mógł zaznać szczęśliwego dzieciństwa. Musimy zrobić wszystko, by dać mu szansę. Pomożecie? Wasze wsparcie może okazać się ratunkiem! Rodzice Marcela

18 071 zł
Daria Niwińska
8 days left
Daria Niwińska , 21 years old

Daria od zawsze walczy o sprawność... Dziś potrzebuje Twojej pomocy!

Moja córka Daria choruje na mózgowe porażenie dziecięce, pod bardzo rzadko występującą postacią móżdzkową. Wrodzona wiotkość spowodowała u niej mocną degradację stawów kolanowych i zniekształcenie całej prawej nogi.  Potrzebna jest operacyjna stabilizacja obu stawów kolanowych i rekonstrukcja całej prawej nogi, od uda, przez staw kolanowy, kończąc na stopie końsko-szpotawej. Po operacji Daria będzie musiała poddać się bardzo długiej i kosztownej rehabilitacji.  Niestety już dziś wiem, że nie mam wystarczających środków, by jej to zapewnić, dlatego zaczęłam działać. Głęboko wierzę w to, że moja córeczka zasługuje na lepsze życie i z Waszą pomocą będzie to możliwe.  Każda złotówka będzie dla mnie na wagę złota.  Aleksandra, mama Darii Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

18 050,00 zł ( 56.55% )
Still needed: 13 865,00 zł
Paweł Bonisławski
Paweł Bonisławski , 40 years old

W wypadku rowerowym nie stracił życia, ale stracił sprawność. Pomóż!

Paweł jeszcze do maja tego roku był aktywny i pełen życia. Wiosenna aura tylko sprzyjała planowaniu rowerowych wycieczek, które tak bardzo lubił. Niestety jedna z nich sprawiła, że jego życie legło w gruzach, omal się nie kończąc… Dziś walczymy o jego powrót, jednak koszty są gigantyczne...  Paweł miał 37 lat i mieszkał w urokliwym miasteczku na Mazurach. Uwielbiał organizować sobie rowerowe wycieczki po tamtejszych terenach. Nikt nie przypuszczał, że pewnego majowego dnia nasz syn będzie jechał na rowerze po raz ostatni. W ten ciepły dzień wyjechał i nikt nie wie, jaki był cel jego podróży – dziś on sam nic z tego dnia nie pamięta. Diagnozy lekarskie, jakie słyszeliśmy w tamtych tygodniach, były tak straszne, że bardzo chcielibyśmy o niech zapomnieć, niestety dają o sobie znać każdego dnia. Paweł podczas wypadku doznał ciężkiego urazu czaszkowo – mózgowego. Trafił na oddział ratunkowy z mocnym obrzękiem mózgu, licznymi krwiakami i złamaniami. Jego stan był na tyle krytyczny, że został zakwalifikowany do nagłego zabiegu operacyjnego, a zaraz po nim przewieziony na oddział intensywnej terapii, gdzie pozostał w stanie śpiączki przez 3 tygodnie.  Dla rodziców patrzenie na cierpienie własnego nawet dorosłego dziecka to najgorsze uczucie, którego nie jesteśmy w stanie opisać. Zawsze towarzyszy temu obezwładniające i paraliżujące poczucie bezradności... Po wybudzenie ze śpiączki Paweł trafił na oddział neurochirurgiczny, a następnie na oddział neurologiczny. W tym czasie zaczął nawiązywać z nami kontakt. Jednak liczne urazy nie pozwalały mu na nic więcej, jak krótkie i niezrozumiałe słowa. Wiedzieliśmy, że przed nami długa, ciężka i wyboista droga do sprawności. Bardzo zależało nam, aby Paweł zakwalifikował się na rehabilitację neurologiczną, która pomogłaby mu wrócić do zdrowia. Tak jednak się nie stało... Nasz syn do dziś wymaga całodobowej opieki, którą szpital nie był w stanie wtedy zapewnić. Byliśmy zmuszeni wrócić do domu i szukać dla pomocy na własną rękę.  Wiemy, że intensywna rehabilitacja neurologiczna to jedyna szansa na powrót Pawła do normalnego życia. Syn przejawia ogromne problemy z orientacją czasu i przestrzeni. Nie potrafi określić miejsc, z trudem rozpoznaje osoby. Boryka się z zaburzeniami pamięci krótkotrwałej – nie jest w stanie powiedzieć, co działo się wczoraj. Ma duży problem z nazywaniem podstawowych rzeczy, określaniem danych czynności.  Dziś rozmowa z Pawłem polega na prostym, krótkim dialogu. Syn nie rozumie złożonych komunikatów. Ponadto jego mowa jest znacznie zaburzona, niekiedy cicha i niezrozumiała. Paweł wymaga całodobowej opieki. Z silnego, aktywnego i inteligentnego mężczyzny stał się kruchym, niepełnosprawnym człowiekiem. Zawsze cenił sobie niezależność i sprawność, która tak brutalnie została mu odebrana. Ponieważ odmówiono nam rehabilitacji finansowanej przez NFZ, zmuszeni byliśmy szukać pomocy w placówkach prywatnych. Trafiliśmy na Centrum Neurorehabilitacji przy "Gołębim Dworze''. Wstępne rozmowy z tamtejszymi specjalistami, dały nam nadzieję na powrót naszego syna do zdrowia! Niestety kwota leczenia jest tak wielka, że spędza nam sen z powiek. Skończyły się już wszystkie nasze oszczędności... Oboje z mężem jesteśmy emerytami z orzeczeniami o niepełnosprawności. Jest nam bardzo ciężko odnaleźć się w zaistniałej rzeczywistości. Mimo to nie brakuje nam sił. Mamy też ogromne pokłady miłości i determinacji, przerastają nas tylko kwestie finansowe… Codziennie modlimy się o powrót naszego syna do zdrowia i wierzymy w dobre serca ludzi! Marzymy, żeby Paweł odzyskał swoje normalne życie, mógł być w pełni samodzielny i wrócić do pracy. Nie stać nas na regularną rehabilitację prywatną, są to koszty rzędu kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie. Pomóżcie nam odzyskać naszego syna! Rodzice z Rodziną

18 025 zł
Marta Klonowska
1 day left
Marta Klonowska , 36 years old

Choroba, która tak bardzo utrudnia życie...

Mam 34 lata, myślałam, że w tym wieku mało co jest mnie w stanie zaskoczyć. Dziś wiem, że bardzo się myliłam. Od kilku miesięcy wiem, że zmagam się z cukrzycą typu I. Niestety codzienność z tą chorobą jest niezwykle trudna, a koszty związane z zakupem pompy insulinowej oraz systemów monitorowania glikemii ogromne. Cukrzyca diametralnie zmieniła życie moje i mojej rodziny. Jestem mamą dwóch wspaniałych córeczek, starsza ma 5, młodsza 2 lata. Nie mogę spokojnie spełniać funkcji mamy właśnie przez cukrzycę i konieczność ciągłej, codziennej kontroli glikemii.  Zwykłe funkcjonowanie jest zaburzone z uwagi na pilnowanie się przed hipo i hiperglikemią.  Codziennie robię po kilkanaście pomiarów glukometrem, opuszki palców są obolałe, pokłute, co też wpływa na duży dyskomfort codziennego życia... Nowoczesne, drogie metody leczenia pozwolą mi znów funkcjonować w miarę bezpiecznie. Marzę o tym, by jak najdłużej być zdrową i sprawną mamą dla swoich dzieci...  Niestety w obecnej sytuacji finansowej nie mogę nawet marzyć o takiej przyszłości. Proszę, jeśli tylko możesz, pomóż...  Marta

18 021,00 zł ( 66.48% )
Still needed: 9 086,00 zł