Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maja Adamska
Maja Adamska , 12 years old

Walczę o zdrowie dla mojej córki! Sama jednak nie dam rady... Proszę o pomoc!

Przez 6 lat wychowywałam typową, zdrową dziewczynkę. Roześmianą, gadatliwą, lekko psotną. Mimo że byłyśmy tylko we dwie, nasze życie było szczęśliwe. Niestety brutalny los postanowił nam to odebrać… W 2018 roku zdiagnozowano u Mai polineuropatię, czyli schorzenie o podłożu neurologicznym, które polega na zwyrodnieniowym zajęciu wielu nerwów obwodowych. Symptomy tej choroby zazwyczaj występują symetrycznie i najczęściej dotyczą rąk, przedramion, stóp oraz goleni. Właśnie w tych obszarach ciała następuje niedowład mięśni, który często może doprowadzić do ich całkowitego zaniku wraz ze zniesieniem odruchów głębokich!  Stan dotyczący uszkodzenia wielu nerwów czuciowych i ruchowych prowadzi do rozwoju szeregu uciążliwych dolegliwości. Te dolegliwości mogą na dłuższą metę doprowadzić do znacznego ograniczenia jakości jej życia. Dlatego też w leczeniu wykorzystuje się rehabilitację ukierunkowaną na złagodzenie występujących dolegliwości, a także poprawę komfortu w trakcie codziennego funkcjonowania.  U mojej córki choroba postępuje na tyle mocno, że oprócz ćwiczeń, dodatkowo wymaga ona zakupu ortez stabilizujących staw skokowy oraz odcinek kulszowo-goleniowy.  Codzienne rehabilitacje, ortezy, wizyty u neurologa i ortopedy to dla naszego skromnego budżetu wydatki nieosiągalne. A przecież muszę pomóc córce! Proszę, pomóż mi w tym! Nikt nie zasłużył na ból i brak sprawności. Tym bardziej bezbronne dziecko… Ewa, mama

18 223,00 zł ( 57.09% )
Still needed: 13 692,00 zł
Jurek Tanczuk
Jurek Tanczuk , 46 years old

Jedna chwila zniszczyła życie Jurka! Pomóż nam je odbudować!

Już mija trzeci miesiąc, gdy tragiczny wypadek zrujnował życie mojego brata i jego rodziny. Jurek przyjechał z do Polski, by pracować i utrzymać swoją rodzinę. Nikt nie sądził, że plany i marzenia zamienią się najgorszy koszmar… Jurek był energicznym, pomocnym i pełnym życia mężczyzną. Był budowlańcem i jedynym żywicielem rodziny. 10 września w pracy spadł z wysokości trzeciego piętra. W ciężkim stanie został zabrany do szpitala, a lekarze nie dawali szans na przeżycie. Obrzęk i krwiaki mózgu, liczne złamania czaszki, kończyn, niewydolność oddechowo-krążeniowa… Dwa tygodnie śpiączki, 5 operacji.  Dla nas to był koniec świata. Nieprzespane noce, codzienne telefony, wizyty w szpitalu i ten ból niemocy –  nie do zniesienia. Lęk, który nie odpuszczał na minutę.  Po wielu tygodniach modlitw i starań stan Jurka zaczął się poprawiać. To, co było niemożliwe, zaczyna się dziać a lekarze przecierają oczy ze zdumienia. Jurek zaczął samodzielnie oddychać. Powoli wypowiada pierwsze słowa. Dalej jest odżywiany dojelitowo, więc walczymy o to, by odzyskał te najważniejsze i najbardziej podstawowe umiejętności do egzystencji. Ponieważ Jerzy był jedynym żywicielem rodziny, nie stać nas na pokrycie kosztów dalszej i niezbędnej rehabilitacji. Kwoty dalszego leczenia przekraczają nasze dochody – sami nigdy nie damy rady opłacić potrzeb związanych z jego powrotem do zdrowia. On walczy dla nas, dla swojej rodziny i musimy odpowiedzieć tym samym.  Mógł umrzeć, a on żyje! Każda złotówka jest szansą na to, że jego stan się z czasem się polepszy. Nie możemy stracić tej możliwości – błagamy, pomóż nam! rodzina Jurka

18 216,00 zł ( 24.6% )
Still needed: 55 829,00 zł
Marcelina Tyszkiewicz
Marcelina Tyszkiewicz , 8 years old

Marcelinka kontra zespół PANS! Pomocy!

Każdego dnia oblewa mnie zimny pot strachu. Boję się, że choroba ponownie obezwładni moją córkę i przejmie nad jej małym ciałem kontrolę. I że któregoś razu nie będzie mnie obok, by ją uratować… Nasza córeczka nosi na swoich barkach ciężar zespołu PANS, czyli ostrych dziecięcych zaburzeń neuropsychiatrycznych. To straszna choroba, która z roku na rok wysysa z Marcelinki życie. Każdy atak choroby jest jak scena z horroru. Kontrolę nad Marcelinką przejmują silne emocje, często agresja. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co się zaraz wydarzy. W myślach błagamy tylko, by nie zrobiła sobie krzywdy. Szybko chowamy niebezpieczne przedmioty, próbujemy ją uspokoić. Jesteśmy przy niej. Ona próbuje się wyrwać, uciec, targają nią emocje. Po kilkudziesięciu minutach atak mija. Znów słyszymy jej płacz. Ocieramy pot z jej czoła. Przytulamy mocno. Diagnozowanie zespołu PANS, ustalenie jego przyczyn i obranie odpowiedniej ścieżki leczenia to niezwykle trudny proces. Wiele lat trwało, nim jednoznacznie stwierdzono, z czym mierzy się nasza córeczka. Z początku występowały u niej tylko drobne tiki, które po kilku tygodniach mijały. Później pojawiła się labilność emocjonalna, agresja i autoagresja. Wiedzieliśmy, że z Marcelinką dzieje się coś złego, ale kolejni specjaliści z niepewnością kierowali nas na dalsze badania. Kiedy w końcu usłyszeliśmy diagnozę, dostrzegliśmy promyk nadziei. Zaczęliśmy wierzyć, że nasza córeczka może być zdrowa! Niestety, radość nie trwała długo. Informacja o kosztach leczenia immunoglobulinami ścięła nas z nóg. W dodatku musimy czekać na wyniki kolejnych badań. Mijają kolejne tygodnie. Pojawiają się kolejne ataki… Znów patrzymy na cierpienie naszego dziecka. Pękają nam serca widząc, że dzieje się z nią coś, czego nikt do końca nie rozumie. Widzimy, że doszczętnie ją to wykańcza – zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Marcelinka potrzebuje pilnej pomocy! Leczenie immunoglobulinami może okazać się jedyną szansą na powrót do zdrowia. Niestety koszty związane z taką terapią przewyższają nasze możliwości finansowe. Nie możemy jednak pozwolić, żeby Marcelinka przegrała z chorobą! Błagamy, pomóżcie! Tylko z Waszą pomocą uda się opłacić tak kosztowne leczenie… Rodzice

18 211,00 zł ( 9.51% )
Still needed: 173 279,00 zł
Oskar Jankowski
Urgent!
Oskar Jankowski , 5 years old

POMÓŻ nam wygrać walkę o SERDUSZKO synka... RATUNKU!

Walczę, choć nie dają nadziei. Walczę, choć powtarzają, że mój syn nie przeżyje. Walczę, choć już nie raz uświadamiali mi, że on nie da rady. Walczę i nie poddam się, bo chodzi o życie mojego dziecka. W ósmym tygodniu ciąży, podczas kontroli, lekarz poinformował mnie, że mój synek najprawdopodobniej urodzi się z wadą genetyczną. Nie chciałam mu wierzyć, to był dla mnie ogromny cios. Wiedziałam, że muszę zasięgnąć opinii innego specjalisty, który do ostatnich momentów ciąży zapewniał, że Oskar rozwija się prawidłowo. Dopiero w 9. miesiącu ciąży usłyszałam tę straszną informację. Badanie wykazało małą wadę i delikatny szmer w serduszku mojego Oskarka. Lekarz jednak uspokajał, że trzeba zrobić dokładniejsze badanie i na pewno nie dzieje się nic poważnego. Nie mógł się bardziej mylić. Po 1,5 – godzinnym oczekiwaniu usłyszałam najgorszą wiadomość w moim życiu. U mojego syna zdiagnozowano przełożenie pni tętniczych — bardzo ciężką i skomplikowaną wadę serca. 80% dzieci z taką wadą umiera od razu przy porodzie. Byłam przerażona.  Po przyjściu na świat Oskar dostał 0 punktów w skali Apgar. Wszyscy bez przerwy powtarzali mi, że czeka mnie niesamowicie trudna walka o życie syna. Sugerowano nawet, żebym od razu po porodzie go ochrzciła… Nie mogłam w to wszystko uwierzyć.  W 3. dobie życia Oskar przeszedł 4 – godzinną operację zespolenia prawostronnego, jednak to był dopiero początek. Przetrwał kilka operacji cewnikowania serca, całkowitą korektę serca, miesiące spędzone w szpitalach, na OIOMie, niewyobrażalnie duże dawki leków i nieustanną walkę. W końcu, po jednej z operacji pojawiła się nadzieja. Lekarze zadecydowali o odstawieniu leków, mogliśmy wyjść do domu z nadzieją, że  najgorsze już za nami. Niestety. Niedługo po powrocie do domu, musiałam ponownie udać się z synkiem do szpitala, ze względu na wysoką gorączkę i czarną bliznę pooperacyjną. Oskar płakał całą noc, gryzł ręce z bólu, a mi nie pozostawało nic innego, jak płakać razem z nim i modlić się do Boga, by go nam nie odbierał. Rano, obudził mnie widok synka, który nie oddychał, był cały siny i zimny. Nie miałam już siły biec, po prostu szłam do pielęgniarek, bo wiedziałam, że jest już za późno. Na szczęście po 30-minutowej reanimacji, Oskara udało się uratować.  Jeździmy z nim od szpitala, do szpitala. Nikt nie chce podjąć się leczenia, wszyscy przygotowują mnie, że synek długo nie wytrzyma. Ja jednak nie mogę się poddać, muszę walczyć o moje ukochane dziecko! Na ten moment jesteśmy z Oskarem w domu, nie wychodzimy za często na dwór, żeby nie narażać synka na infekcje. Przyjmuje ogromne dawki silnych leków, a ludzie i lekarze nie dowierzają, że przy tym potrafi być wesołym, aktywnym chłopcem. Gdy na niego patrzę, to nie potrafię zrozumieć, jak tak bardzo chore dziecko może mieć tyle energii i pozytywnych emocji w sobie. Niestety, każdego dnia towarzyszy mi strach, bo w każdej chwili mogę go stracić. Najszybciej za rok możemy myśleć o kolejnej operacji korekty serca – teraz najprawdopodobniej Oskarek by jej nie przeżył.  Ja nie proszę, ja błagam. Pomóżcie uratować nasze dziecko. Ciągłe wizyty, leki i terapie pochłaniają nasz budżet. Nie ma innego wyjścia, musimy walczyć, by go nie stracić. Rodzice Oskara

18 202 zł
Julita Majkowska
10 days left
Julita Majkowska , 14 years old

Na końcu tej drogi czeka sprawność – Julita potrzebuje wsparcia❗️

Wsparcie, jakie otrzymaliśmy, pozwoliło nam kontynuować leczenie i rehabilitację Julki! Niestety, obecnie córka wchodzi w okres dojrzewania i szczególnie teraz potrzeby wzrastają! Dlatego proszę, wspierajcie nas dalej. Nasza historia: Moja córka Julitka urodziła się w ciężkiej zamartwicy urodzeniowej. Przyszła na świat dwukrotnie owinięta pępowiną, nie oddychała, jej serduszko przestawało pracować… Razem z jej sercem zamierało moje. Otrzymała jedynie 2 pkt w skali Apgar! Była reanimowana, zaintubowana i pierwsze dni życia spędziła na OIOM-ie. Dziś te przerażające chwile zlewają mi się w jedno okrutne wspomnienie. Nigdy nie zapomnę bólu i rozpaczy, które wtedy mi towarzyszyły… Żaden rodzic nie powinien przeżywać takiego dramatu. Julita wygrała walkę o życie, jednak w wyniku niedotlenienia mózgu codziennie walczy o sprawność. Córka ma dziś 13 lat. Zmaga się m.in z autyzmem i padaczką. To one najbardziej utrudniają jej codzienne funkcjonowanie i dalszy rozwój. Jedyne czego pragnę to to, aby była zdrowa i szczęśliwa. Dzięki rehabilitacji widać postępy. Każda, nawet najmniejsza poprawa jej sprawności sprawia nam obu ogromną radość i szczęście. Nie możemy ich przerwać, ponieważ wtedy wkracza ryzyko, że postępy się cofną... A dzisiaj jest jeszcze trudniej. Córeczka szybko rośnie, weszła w okres dojrzewania. To bardzo ważny moment, by kontynuować rehabilitację i nawet ją wzmocnić. Ale za tym idą koszty, które już wcześniej nas przerastały. Dlatego znów proszę o pomoc. Poprzednia zbiórka pokazała mi, że przy wsparciu Darczyńców będziemy w stanie dalej walczyć o zdrowie Julki. Potrzebujemy środków, bym mogła opłacić niezbędne turnusy rehabilitacyjne, które są największą szansą Julity na lepszy rozwój. Czasem ciężko mi powstrzymać łzy radości. Dzięki Tobie może być więcej takich chwil!  Joanna, mama

18 168,00 zł ( 72.3% )
Still needed: 6 960,00 zł
Oliwia Bara
Oliwia Bara , 23 months old

Nie pozwól, aby Oliwka cierpiała jeszcze bardziej...

Początki tego koszmaru pamiętam jak przez mgłę. Ciąża przebiegała książkowo, podobnie jak dwie poprzednie. W 34. tygodniu ciąży podczas badania USG lekarz wykrył, że moje dziecko ma poszerzone komory mózgu… Poczułam jakby ktoś uderzył mnie w tył głowy. Będąc jeszcze w gabinecie mój organizm od razu wywołał odruch wymiotny… Następnie szpital, kolejni lekarze, badania i przedłużające się oczekiwanie do dnia porodu. Przeprowadzono cesarskie cięcie. W pamięci mam zimny korytarz i strużki łez płynących po moich policzkach... Już wtedy miałam świadomość, że będę mogła zobaczyć małą tylko na kilka sekund i od razu zostaniemy rozdzielone. Nie myliłam się. Najtrudniejsza była rozłąka… Na drugi dzień Oliwka z samego rana trafiła do innego szpitala na diagnostykę! Córeczka spędziła 66 dni w szpitalu! Dopiero po 2. miesiącach mogłam pierwszy raz wziąć ją na ręce! Do dziś nie mogę pogodzić się z faktem, że pierwsze, najważniejsze chwile, tygodnie spędziła sama w surowym inkubatorze! Dla takiego malucha pierwsze dni z mamą są przecież najważniejsze!  Oliwia urodziła się z ciężkimi wadami wrodzonymi. Wirus cytomegalii spowodował spustoszenie w jej główce – wodogłowie, małogłowie, uszkodzenie OUN i nerwu wzrokowego.  Główka i mózg mojej córeczki przestały rosnąć jeszcze, gdy byłam z nią w ciąży! Dlatego też jej rozwój psychoruchowy jest opóźniony… Całe szczęście stał się cud i obwód głowy rośnie, ale dwa razy wolniej niż u zdrowych dzieci. Lekarze stwierdzili także obustronny niedosłuch. Na jedno uszko niestety ogóle nie słyszy, w drugim – w stopniu umiarkowanym. Udało się i od paru dni nosi aparaty słuchowe. Oprócz tego wykryto ubytek przegrody międzyprzedsionkowej oraz wzmożone napięcie mięśniowe. Nawet zapisy EEG nie są prawidłowe… Grożą jej napady padaczkowe… Nie jest łatwo. Jak mam się cieszyć i uśmiechać, mając świadomość jak bardzo jest chora i jaka przyszłość ją czeka. Dlatego jak najszybciej muszę rozpocząć działania, aby usprawnić prawidłowy rozwój mojej malutkiej córeczki. Nie mogę dłużej czekać!  Błagam Was o wsparcie. Oliwka przeszła już tak wiele, tak wiele wycierpiała. Jeżeli jak najszybciej zapewnię jej rehabilitację, tym bardziej zwiększą się jej szanse, aby pokonać te zdrowotne przeszkody. Przed nami bardzo długa i wyboista droga. Proszę, pomóż nam ją przejść…  Ewelina, mama      

18 164 zł
Jaromir Jasiński
Jaromir Jasiński , 3 years old

Jaruś potrzebuje Twojego wsparcia! POMÓŻ!

Dzieci zdecydowanie wprowadzają wiele szczęścia do życia rodziców. Szczególnie gdy pojawiają się na świecie we dwójkę. Gdy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami bliźniaków byliśmy bardzo szczęśliwi! Niestety nagle pojawiły się komplikacje... Byliśmy na badaniu kontrolnym w 29. tygodniu ciąży, kiedy okazało się, że tętna naszych dzieci spadają. Konieczne było pilne cesarskie cięcie! Lekarze walczyli o naszych chłopców z wszystkich sił! Przez powikłanie, jakim jest zespół podkradania i niedotlenienie sytuacja jednego z naszych dzieci była cięższa... Jaruś urodził się taki malutki… Ważył zaledwie 600 gram i otrzymał tylko 1 punkt w skali Apgar. Jego stan był ciężki. W drugiej dobie życia przeszedł poważną operację z powodu perforacji jelita, która później niestety wystąpiła ponownie, wymagając kolejnego zabiegu i resekcji jelita. Synek trafił do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie cały wykwalifikowany zespół neonatologów i innych specjalistów wspierał jego malutki organizm w funkcjonowaniu. Szczególnie układu oddechowego, krążeniowego, nerek oraz tarczycy. Tak bardzo baliśmy się o nasze dziecko! Przez skrajne wcześniactwo u Jaromira wystąpiły również poważne zaburzenia wzroku, przez co syn musiał przejść laseroterapię. Niestety do dziś nasze dziecko ma ograniczone pole widzenia. Jaruś został wypisany do domu dopiero po siedmiu miesiącach. Wrócił z sondą donosową, przez którą był karmiony przez kolejnych kilka miesięcy. Na szczęście dzięki włożonej ciężkiej pracy naszej i zespołu terapeutów nauczył się przyjmować pokarm doustnie. Nasz dzielny wojownik wywalczył to co najważniejsze – życie, lecz do chwili obecnej trudny start, problemy zdrowotne i rozwojowe stanowią wyzwanie w jego codziennym funkcjonowaniu…  Pomimo swojego wieku Jaruś znacznie odbiega rozwojowo od swoich rówieśników. Syn jeszcze nie chodzi, ani nie mówi. Wymaga stałej, zaawansowanej rehabilitacji oraz wsparcia rozwoju w zakresie procesowania sensorycznego, rozumienia, adaptacji do zmian w otoczeniu, koordynacji oko-ręka i wsparcia wzroku.  Nasze dziecko jest dzielnym, małym wojownikiem, jednak potrzebuje regularnego wsparcia wielu specjalistów, aby w przyszłości miał szansę na sprawnie funkcjonowanie. Jaruś jest objęty programem wczesnego wspomagania rozwoju, który zapewnia do 8 godzin w miesiącu specjalistycznej pomocy w rozwoju psychoruchowym i społecznym. Jest to jednak niewystarczające, dlatego zalecono nam skorzystanie z odpłatnych turnusów  rehabilitacyjnych. Poza turnusami zależy nam również, aby Jaromir uczęszczał na integrację odruchów wzrokowo-słuchowych i terapię Neuro Taktylną. W celu rozwinięcia umiejętności psychospołecznych potrzebuje też kompleksowej terapii w Terapeutycznym Punkcie Przedszkolnym, który zapewni mu przygotowanie do przejścia do przedszkola integracyjnego.  Niestety to wszystko generuje olbrzymie koszty i aby zapewnić synkowi optymalne szanse na rozwój, potrzebujemy wsparcia. Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie. Pomóżcie Nam zawalczyć o przyszłość naszego synka! Rodzice Jaromira

18 131,00 zł ( 17.04% )
Still needed: 88 252,00 zł
Natalia Łojek
Urgent!
Natalia Łojek , 18 years old

Nowotwór chce zniszczyć przyszłość Natalii! Potrzebna pomoc!

Moja córka, Natalia, dopiero co stanęła u progu dorosłości. Cieszyła się życiem, świętowała wraz ze znajomymi ich wspólne wejście w pełnoletniość. W grudniu sama skończyła 18 lat. W najgorszych snach nie spodziewałam się, że lada moment choroba zawładnie jej światem… Wszystko zaczęło się od niepozornego zgrubienia na udzie. Lekarka skierowała Natalię na rtg. Obraz nie pozostawił złudzeń – na kości jest guz! Córkę odesłano do szpitala na dalszą diagnostykę. Tam wykonano badanie tomografem. Obraz sugeruje złośliwy charakter zmiany… Życie mojej córki w jeden dzień zamieniło się w koszmar. Do teraz ciężko mi uwierzyć, że spotkało to moje dziecko.  Na oddziale Natalia przeszła zabieg pod narkozą, gdzie pobrano aż 7 próbek do badania histopatologicznego. Lekarze mają wątpliwości, co dalej, dlatego konieczne jest powtórne badanie. Otrzymałyśmy skierowanie na rezonans w trybie pilnym. Niestety, ze względu na odległe terminy musiałam opłacić badanie sama. Wciąż czekamy… Brak decyzji odnośnie leczenia każdego dnia spędza mi sen z powiek. Nie wiem, co czeka Natalię. Niewykluczone, że konieczna będzie amputacja nogi. W tej chwili córka chodzi o kuli, żeby się nie obciążać. Jej poruszanie się po mieszkaniu jest znacznie utrudnione.  Niezależnie od tego, co będzie dalej, jedno jest pewne. Żeby moja córka mogła być samodzielna, konieczne jest przystosowanie naszej łazienki do jej potrzeb. Obecnie z powodu wysokiego brodzika, Natalia nie jest w stanie samodzielnie się wykąpać. Koszty wciąż rosną, a wiem, że to dopiero początek… Walka z nowotworem już teraz pochłania sporą część budżetu. Wierzę, że moja córka pokona przeciwności losu. Wierzę też, że ze wsparciem dobrych ludzi ta walka będzie łatwiejsza… Z całego serca dziękuję Wam za pomoc. Mama Natalii

18 128 zł
Tymoteusz Dobrosz
Tymoteusz Dobrosz , 2 years old

Okrutny los dopadł malutkiego Tymonka! Wesprzyj go w walce o lepsze jutro!

Kiedy Tymek pojawił się w naszym życiu, stał się dla naszej rodziny źródłem niesamowitej siły i miłości. Jego radość rozświetla każdy nasz dzień, a niezłomna determinacja, daje nadzieję w najtrudniejszych chwilach. Niestety jego piękny uśmiech skrywa wiele cierpienia… Życie naszego dziecka to ciągła walka. W trakcie ciąży nic nie wskazywało na to, że nasz synek urodzi się z problemami. Jednak od razu po porodzie dowiedzieliśmy się, że Tymek cierpi na choroby neurologiczne. I tak do dziś, każdego dnia, mierzy się z opóźnieniami psychoruchowymi... Nasz synek nie rozwija się jak jego rówieśnicy. Jest bardzo malutki i ma kłopot z przybraniem na wadze. Niedługo skończy dwa lata, a waży zaledwie osiem kilo! Dla nas jest jednak idealny. Widzimy w nim niesamowitą siłę, która pomaga mu pokonywać codzienne przeszkody rzucane przez okrutny los. W ostatnim czasie zauważyliśmy, jak stara się stawać przy meblach. Budzi to w naszych sercach ogromną dumę. Czasem nie umiemy też ukryć łez wzruszenia...  Nadal jednak jesteśmy przepełnieni strachem, ponieważ od roku czekamy na wyniki specjalistycznych badań genetycznych. To one mogą dać nam w końcu odpowiedź, co tak naprawdę jest genezą wszystkich problemów Tymka i pomogą dobrać terapię dopasowaną do jego potrzeb. Niestety czas działa na naszą niekorzyść i wiemy, że w rozwoju naszego dziecka liczy się każdy tydzień i miesiąc. Wiemy też, że potrzebne jest nasze wielkie zaangażowanie, ale jesteśmy gotowi podjąć tę walkę! Doszliśmy jednak do momentu, gdzie musimy prosić o Twoje wsparcie i serce. Lekarze doradzili nam wykonanie dalszych badań genetycznych, jednak są one niesamowicie kosztowne. Twoja hojność może mieć ogromne znaczenie dla Tymoteusza, umożliwiając mu dostęp do dalszej diagnostyki oraz specjalistycznych terapii i rehabilitacji!  Rodzice Tymka

18 125 zł