Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Bartosz Życiński
Bartosz Życiński , 30 years old

Kilka koszmarnych sekund nie może przekreślić sprawności Bartka! Pomóżmy!

Bartek od zawsze interesował się motoryzacją. Nie sądziliśmy jednak, że jego pasja szybko zmieni się w walkę o życie… 11 maja 2023 roku mój partner wracał do domu po nocnej zmianie w pracy. Na drodze doszło do fatalnego w skutkach wypadku. Bartek doznał licznych urazów, w tym: złamania prawej kości udowej i kości bliższego podudzia prawego, złamania guzka mniejszego prawej kości ramiennej, złamań twarzoczaszki i uszkodzenia aksonalnego mózgu. Przeszedł kilka zabiegów ortopedyczno-chirurgicznych, jednak, by wrócić do zdrowia i (mamy nadzieję) pełnej sprawności, potrzebuje długiej, specjalistycznej i bardzo kosztownej rehabilitacji.  Wspólnie z Bartkiem wychowujemy nasze wspaniałe dzieci: 4-letnią Blankę i 7-letniego Kacpra. Oddalibyśmy wszystko, by Bartek znów był z nami, by znów było jak dawniej. Te kilka bolesnych sekund odbiło piętno na naszym życiu, ale nie poddamy się. Będziemy walczyć do skutku.  Niestety całkowite koszty rehabilitacji przekraczają możliwości finansowe naszej rodziny. Bartek jest osobą bardzo pracowitą. Rzadko odmawia pomocy. Teraz my robimy wszystko, by go wesprzeć. Wiemy, że mamy obok wspaniałych rodziców. Wspólnie działamy, aby jak najszybciej postawić Bartka na nogi.  Na dzień dzisiejszy nie jesteśmy w stanie dokładnie przewidzieć, ile potrwa rehabilitacja Bartka i jakie będą jej koszty, ale za każdą złotówkę będziemy niezmiernie wdzięczni. Malwina, partnerka Bartka

18 625,00 zł ( 29.17% )
Still needed: 45 205,00 zł
Marysia Falenta, Magdalena i Aleksander Karolkiewicz
Marysia Falenta, Magdalena i Aleksander Karolkiewicz , 44 years old

Mama trójki chorych dzieci kontra nowotwór! POMÓŻ MAGDZIE!

Jestem samotnie wychowującą mamą. Każde z trójki moich dzieci zmaga się z trudnościami i chorobami. Ja sama walczę z nowotworem. Codzienność nie jest dla nas najłatwiejsza, ale przecież musimy walczyć! Dlatego tu jesteśmy... Jakby w naszej codzienności było mało trudności, spadła na mnie kolejna, przerażająca diagnoza. Nowotwór okrężnicy. Staram się mimo wszystko funkcjonować tak, aby dzieciom niczego nie zabrakło.  Borykam się ze skutkami po resekcji raka trzonu macicy, dyskopatią szyjną, uszkodzeniami barku i zwyrodnieniami wielostawowymi. Bywają dni, w których trudno mi nawet wstać, a obowiązki nie wykonują się same...  Najstarsza córka ma trudności zdrowotne, z którymi poradziliśmy sobie poprzez leki i odpowiednią organizację codzienności. Ona radzi sobie z nas wszystkich najlepiej. Natomiast druga córka Marysia: walczy z chorobami układu moczowego, bardzo uciążliwym zespołem Aspergera. Zaburzeniami adaptacyjnymi, strachem i lękiem przed tym co nowe. Maria uczy się w domu, a dopiero niedawno zaczęła znów wychodzić do ludzi... Przed nią jeszcze wiele pracy!  To dopiero początek pokonywania tego, co dla niej najtrudniejsze.  Najmłodszy z dzieci, Olek ma stwierdzony autyzm. Kolejne zaburzenie, na które nie ma rozwiązania, leków, czy zabiegu, który nas uwolni. Aleksander potrzebuje stałej terapii, rehabilitacji i zajęć ze specjalistami, aby uczyć się każdego dnia funkcjonowania wśród rówieśników, samodzielności i radzenia w trudnych dla niego sytuacjach. A takimi bywa nawet zabawa z innymi, czy wykonanie polecenia.  Żyjemy bardzo skromnie, bo po odliczeniu wszelkich opłat za mieszkanie, leczenie i leki zostaje nam 400 zł na życie. To nie są pieniądze, za które kupię dla nas jedzenie, zadbam o dzieci i sprawię, że będą bezpieczne...  Koszty przedszkola terapeutycznego rosną, Marysi wizyty u specjalistów dochodzą nawet do 800 zł jednorazowo, a do tego mam w domu nastolatkę, która musi żyć i się rozwijać, która nie może brać na siebie ciężaru tej sytuacji...  Proszę Was o wsparcie! Chcę po prostu zapewnić dzieciom lepsze życie. Środki na terapie, leki i bezpieczne życie... Chciałabym zadbać też o swoje zdrowie tak, by zbyt wcześnie ich nie zostawić. Mamy tylko siebie...  Mama

18 610 zł
Ewa Szymańska
Ewa Szymańska , 54 years old

Nowotwór zaatakował nagle... Pomóż Ewie odzyskać zdrowie❗️

Do pewnego momentu prowadziłam normalne, spokojne i poukładane życie. Niestety nagle wszystko legło w gruzach… moje plany, marzenia, nadzieje. Rozpoczęła się wymagająca walka o życie z bezlitosnym przeciwnikiem… Problemy zaczęły się od zwykłej kolki. Podejrzewałam, że powodem mogą być kamienie na woreczku żółciowym, dlatego po wielu namowach – udałam się do lekarza. Tam faktycznie, stwierdzono kamienie, ale lekarza bardzo zaniepokoiły objawy, które mu wymieniałam. Był pewny, że poza kamieniami, dzieje się coś jeszcze. Niedługo później padła diagnoza, przerażająca, straszna diagnoza, która odmieniła moje życie. Od 2022 roku choruję na NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY JELITA GRUBEGO! Jestem po 24. wlewach chemioterapii, którą kontynuuję do dziś, równolegle z immunoterapią. Walka z nowotworem nie jest łatwa, ale nie poddaję się! Jestem córką, żoną i mamą. Mam dla kogo żyć!   Wcześniej, przed tą straszną informacją, zajmowałam się moją mamą, która również chorowała onkologicznie. Gdy jej stan zdrowia się poprawiał, obie byłyśmy pewne, że nowy rok przyniesie lepszy czas. Niestety, wtedy choroba dopadła mnie. Pomimo dobrego samopoczucia, koszty, które muszę pokryć, są ogromne. Muszę opłacić leczenie onkologiczne, badania, wizyty kontrolne, dojazdy, suplementy, rehabilitację, dietę. Choroba spadła na mnie nagle, nie byłam przygotowana na tak ogromne wydatki. Jestem zmuszona poprosić o pomoc. Przechodzę bardzo trudny czas, ale to, że mam przy sobie najbliższych – dodaje mi skrzydeł! Czy Wy również dołączycie? Wasz mały gest może odmienić moje życie… Za każde dobre słowo i pomoc serdecznie dziękuję! Ewa

18 593,00 zł ( 58.25% )
Still needed: 13 322,00 zł
Karol Stróżyk
6 days left
Karol Stróżyk , 54 years old

Życie, które zmieniło się w koszmar... Pomóż uratować przyszłość Karola!

Ten moment, w którym Twoje życie zmienia się w piekło - tego nie da się wyrzucić z głowy ani zapomnieć. Strach od tamtej pory towarzyszy Ci już zawsze. Strach o coś najcenniejszego, o coś czego nie da się w żaden sposób zastąpić - o zdrowie.  Pod koniec kwietnia tego roku doznałem udaru mózgu, a po dwóch dniach pobytu w klinice stwierdzono u mnie również wylew krwi do mózgu. Musiałem stoczyć walkę o swoje życie, a na tym wciąż nie kończy się moja dramatyczna historia. W czerwcu zdiagnozowano u mnie kolejny wylew przez co musiałem wrócić z ośrodka rehabilitacyjnego z powrotem do kliniki, na oddział neurologiczny.  Po drugim wylewie niczego nie byłem już pewien. Bałem się, że, gdy będę próbował stanąć na nogi, znów przydarzy się coś strasznego. Nie zliczę ile razy zadawałem sobie to pytanie - dlaczego spotkało mnie coś tak potwornego? Na takie pytania nie ma jednak odpowiedzi. Zostajemy sami z koszmarem, który nam się przydarzył i próbujemy odnaleźć w sobie siły, by mimo wszystko się nie poddać, by stawić czoła przeciwnościom, które narzuciło nam życie. Wiemy bowiem, że tylko tak możemy sobie otworzyć drzwi do lepszego jutra.  Komplikacje zdrowotne zostawiły po sobie ślad w postaci lewostronnego niedowładu. Walczę każdego dnia o odzyskanie jak największej sprawności. Obecnie znajduję się w Domu Seniora, w Niemczech - gdzie wcześniej pracowałem. Po tym jak moje zdrowie nagle odmówiło posłuszeństwa zostałem bez niczego - bez możliwości zarobku, bez ubezpieczenia. Moja sytuacja finansowa jest naprawdę kiepska, ale nie zamierzam się poddawać, zwłaszcza teraz, gdy lekarze powiedzieli, że jest duża szansa na poprawę i powrót do normalności. Z całego serca proszę Was o wsparcie, które mi to umożliwi!  Karol

18 536,00 zł ( 14.15% )
Still needed: 112 443,00 zł
Katarzyna Jackowska-Potok
Katarzyna Jackowska-Potok , 56 years old

Życie warte miliony! Ratuj!

W lutym 2018 zauważyłam powiększony węzeł chłonny. Diagnoza - chłoniak, zapadła dość szybko. Niestety, mimo że jak później się okazało, jest to typ chłoniaka indolentnego (zazwyczaj rozwijającego się pomału), w moim przypadku okazał się bardzo szybko postępujący... Rosnące i rozprzestrzeniające się guzy i nacieki zaczęły naciskać na nerwy, żyły i tętnicę w pachwinie, powodując duże puchnięcie i ból nogi. Pojawiły się straszne bóle kręgosłupa, krzyża i brzucha. Po trzech tygodniach trudno mi było stać i chodzić, bóle w nocy i pozycje, jakie mogłam przyjmować, aby ból był jak najmniejszy, uniemożliwiały mi spanie. Po pobraniu węzła do badania pojawiła się zatorowość płucna…  Ponieważ rozwój nowotworu zagrażał mojemu życiu, w końcu marca rozpoczęto przyśpieszoną kurację chemioterapii, zakończonej sukcesem - reemisja. Wielka radość! Okazało się jednak, że jest to typ chłoniaka, z bardzo dużym prawdopodobieństwem nawrotów. Przez 2 lata otrzymywałam podtrzymująca immunoterapię. Ze względu na obniżoną odporność spowodowaną chemioterapią, musiałam radzić sobie z odosobnieniem szczególnie w czasie wzmożonej aktywności COVIDu.  Starałam się nie myśleć o możliwej "wznowie" i podchodzić do tego optymistycznie. Niestety na początku września 2022 okazało się, że chłoniak powrócił. Dowiedziałam się, że ten typ chłoniaka może przekształcać się w inne postacie. Po przebytej zatorowości płucnej i neuropatii, która wystąpiła u mnie w wyniku przyjmowania chemioterapii, mogę mieć ograniczone możliwości leczenia. Leczenie podstawowe w ramach NFZ polega na przyjmowaniu wyniszczającej chemioterapii. Zaczęliśmy dowiadywać się, jakie terapie stosowane są w UE i Stanach Zjednoczonych i co możliwe jest w Polsce. Po wielu konsultacjach dowiedzieliśmy się, że najlepsze efekty z szansą na wyleczenie daje w moim przypadku metoda CAR-T. Niestety w Polsce nie jest refundowana w tym typie chłoniaka. Pobrane ode mnie limfocyty do CAR-T zostały zamrożone, ponieważ kolejne metody terapii mogą uniemożliwić pobranie takiego materiału w przyszłości. Jeden z hematologów poradził, aby otworzyć zbiórkę i zacząć zbierać środki na CAR-T, ponieważ uzbieranie takiej kwoty w krótkim czasie, który jest bardzo ważny (metoda daje najlepsze efekty, kiedy zaawansowanie choroby jest jak najmniejsze), może być niemożliwe. Ta kwota to w tym momencie ok. 2 mln zł. W tej chwili biorę udział w próbie klinicznej w moim szpitalu. Tego typu terapie poza próbami klinicznymi dostępne są w ośrodkach prywatnych i trzeba za nie płacić. Zakwalifikowałam się do grupy ze starszą metodą leczenia, ale o mniejszej od chemioterapii toksyczności. Jednak długotrwałe przyjmowanie tych leków jest również obarczone wielkim ryzykiem i jeszcze nie wiem, jak zadziałają w moim przypadku. Podchodzę do tego optymistycznie i mam nadzieję, że tak jak poprzednio uzyskam pełną reemisję.  Mój kochany mąż postanowił rozpocząć zbiórkę na CAR-T w fundacji. Ponieważ nie byłam pewna czy 54-letniej kobiecie się to należy, powiedział mi, że każdy ma prawo walczyć o swoje życie i prosić o pomoc…  Rok po moim pierwszym leczeniu zakończonym sukcesem, sam przeszedł, a właściwie przeszliśmy razem jego chorobę - raka nerki, byłam przy nim, walczyłam razem z nim i wszystko zakończyło się sukcesem. Jesteśmy zespołem, który nigdy się nie poddaje. Wspieramy się, bo wiemy jakie to ważne.  Mam wspaniałą córkę, która również bardzo się o mnie martwi i mnie wspiera. Chcę uczestniczyć w jej życiu, być jej podporą i patrzeć jak niedługo będzie sobie radzić w dorosłym życiu.  Mam dla kogo żyć! Chciałabym wyjść z domu i w zdrowiu uczestniczyć w normalnym życiu, pracować, spotykać się z przyjaciółmi…  Jeśli jakimś cudem okaże się, że metoda CAR-T zostanie wpisana na listę refundowanych terapii przez NFZ, przekażemy całość uzbierane kwoty innym potrzebującym.  Z całego serca proszę o pomoc i wierzę, że będę zdrowa, a dzięki Twojej dobroci uda nam się uzbierać tę kwotę! Katarzyna

18 528 zł
Paulinka Zamielska
Paulinka Zamielska , 2 years old

Ile razy można wymknąć się śmierci? Pomóż Paulince ❗️

Byliśmy ogromnie szczęśliwi, gdy dowiedzieliśmy się, że do dwójki naszych synów wreszcie dołączy wyczekana córeczka. Już podczas ciąży szczęście zaczęło powoli zmieniać się w niepokój. Po przyjściu Paulinki na świat poczuliśmy się, jakby spadły na nas wszystkie kataklizmy świata.  U córki zdiagnozowano zespół Costello, czyli niezwykle rzadki i niebezpieczny zespół wad wrodzonych o podłożu genetycznym. Co to znaczy dla Paulinki i naszej rodziny? Bardzo długo nie potrafiliśmy wypowiedzieć tych słów na głos…  Chore serduszko, dysmorfie twarzy, niepełnosprawność intelektualna, niskorosłość, opóźnienie rozwoju psychoruchowego, problemy z odżywianiem i refluks. Duże ryzyko pojawienia się złośliwych NOWOTWORÓW! Odebrano jej wszelkie szanse na normalne życie…  Paulinka urodziła się z powikłanej ciąży. Od razu po porodzie musiała zostać zaintubowana. To były dla nas chwile prawdziwej grozy, choć dziś myślimy, że wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, czym jest strach… W szpitalu lekarze wykryli przerost prawej komory serca, hepatomegalię, czyli powiększoną wątrobę i rozszczep podniebienia miękkiego. Po 3 tygodniach rozpoczęliśmy proces diagnostyczny. Odpowiedź, która zaprowadziła nas do samej otchłani rozpaczy, usłyszeliśmy w 5. miesiącu życia córeczki. Piekło rozpętało się jednak jeszcze przed otrzymaniem wyników… Paulince od początku towarzyszyła niewydolność oddechowa, która w pewnym momencie przerodziła się w ZAGROŻENIE ŻYCIA! W maju 2022 roku trafiliśmy na OIOM. Połykaliśmy własne łzy, siedząc na szpitalnym korytarzu, podczas gdy zespół lekarzy ratował nasze dziecko. Niemal straciliśmy Paulinkę… By ratować jej życie, lekarze w ostrym trybie przeprowadzili zabieg TRACHEOTOMII.  Nasza mała córeczka na stole operacyjnym. Duszny, letni dzień, choć i bez tego trudno było nam oddychać. Nagle alarm: pojawiły się powikłania i KREW zalała płuca Paulinki. PRZEŻYŁA.  Rurka tracheotomijna tkwi w jej krtani do dziś… Zespół Costello zdiagnozowano dotychczas w naszym kraju jedynie u kilku osób. Jednak przebieg choroby zawsze wygląda tak samo. Pewne jest, że los nie oszczędzi Pauliny i wszystkie objawy, prędzej czy później, nadejdą. Jednym z nich jest kardiomiopatia przerostowa – najczęstsza przyczyna nagłych zgonów kardiologicznych, którą Paulinka dostała w prezencie na swoje pierwsze urodzinki. By zmniejszyć tętno i ulżyć serduszku, córka na stałe przyjmuje lekarstwa. Teraz wystarczą te tanie, ale ostatnia deska ratunku będzie poza naszym zasięgiem finansowym… Silny refluks i trudności w przyjmowaniu pokarmów to przyczyny, dla których Paulina jest odżywiana dojelitowo. Próbujemy podawać jej specjalne pokarmy, ale najczęściej kończy się to wymiotami. To, co dla innych dzieci nie jest wyzwaniem, dla naszej córki wydaje się być niemożliwe do osiągnięcia...  To nie jest rodzicielstwo, które znaliśmy, ani na które czekaliśmy… Jedno z nas musiało zrezygnować z pracy, bo Paulinka wymaga całodobowej opieki. Naszą codzienność wypełniają: intensywna rehabilitacja, obsługa PEG i tracheostomii, dbanie o każdy szczegół, regularne badania i rezonanse, by na czas wykryć nowotwór, narkozy, pobyty w szpitalu, których córeczka panicznie się boi. Nie narzekamy. Śmierć czyha na naszą córkę z każdej strony! Musimy być silni! By dalej walczyć o rozwój naszej dziewczynki i trzymać ją przy życiu, potrzebujemy Waszego wsparcia. Paulina potrzebuje interdyscyplinarnej opieki, wysokospecjalistycznej diety i sprzętów rehabilitacyjnych, dzięki którym będziemy mogli kontynuować pracę nad jej postępami w domu. Nigdy nie byliśmy jeszcze na turnusie rehabilitacyjnym... Boleśnie przekonaliśmy się, jak ciężko jest być rodzicami chorego dziecka… Chcemy zrobić wszystko, by Paulince żyło się jak najlepiej. Dlatego porzucamy wstyd, obawy i zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Wiemy, że los znowu może wystawić życie córki na próbę i musimy być gotowi na każdą ewentualność. Jesteście naszą nadzieją! Rodzice ➡️ FB Paulinki

18 520,00 zł ( 17.4% )
Still needed: 87 863,00 zł
Jakub Ćwiękała
Urgent!
Jakub Ćwiękała , 6 years old

Mamy czas do 10 czerwca❗️ Kubuś może wyglądać normalnie!

Historia Kubusia wzruszała do łez: Był maleńki, bezbronny i bardzo skrzywdzony, przez nieznaną siłę, która odebrała mu normalny wygląd. Połowa twarzy Kubusia była zdeformowana, bez oka, bez uszka, z dziwnym otworem w miejscu, gdzie powinny być ustka… Od 12 tygodnia kazali nam się do tego przygotowywać, ale chyba nie odrobiliśmy lekcji. Nasz pierwszy synek, szczęście, które przychodzi na świat, by być kochane przez najbliższych, nie wiedząc, że różni się czymś od innych dzieci. Pokochaliśmy go takiego, jakiego dostaliśmy na ręce, zupełnie bezbronnego, delikatnego. Gdy szok minął, pojawiła się wielka miłość. Ta miłość trwa do dzisiaj i nie jest jej potrzebne żadne oczko ani uszko, ale wiemy, że musimy myśleć o nim. Nasz Kubuś, poza tym, co widać na zdjęciu, jest zdrowym, pragnącym się rozwijać dzieckiem, które dzisiaj nie jest świadome swojego piętna, ale wkrótce jego wygląd stanie się jego przekleństwem. Mało tego – pusty oczodół bez gałki ocznej stanowi ogromne zagrożenie dla zdrowia, a nawet dla życia Kubusia. Kiedy u dziecka brakuje gałki ocznej, a czaszka rośnie i się rozwija, istnieje niebezpieczeństwo, że rozwijające się w niewłaściwy sposób kości czaszki uszkodzą mózg i doprowadzi nawet do śmierci. Ucho, a właściwie małżowina uszna to już tylko problem estetyczny, którym lekarze chcą się zająć w momencie, kiedy Kubuś skończy 14 lat. Z oczkiem nie możemy tyle czekać – pierwszy ekspander już jest w oczodole, a na następne nas nie stać. Po urodzeniu zawalił nam się świat – teraz chcemy zbudować go na nowo. Kiedy po 3 tygodniach wypuszczano nas do domu, Kubuś nie był zdolny, by przystawić go do piersi, a nawet do butelki. Rozszczep wargi i podniebienia był tak duży, że jedynym wyjściem była sonda. I tak wróciliśmy do domu z rurką, którą przez pół roku podawaliśmy naszemu synkowi pokarm. Kiedy przyszedł dzień operacji wargi i podniebienia, bardzo się baliśmy. Z jednej strony wiedzieliśmy, że zabieg zmieni jego życie na lepsze, ale z drugiej strony przerażała nas myśl, że będą operowali nasze bezbronne maleństwo... To, czego dokonali lekarze, jest nie od opisania słowami. Nie dość, że oddali nam synka, który wyglądem coraz bardziej przypominał inne dzieci, to jeszcze mógł samodzielnie pić z butelki… Z oczkiem nie będzie już tak łatwo. Oczodół trzeba protezować. Kubuś rośnie, więc protezy trzeba będzie systematycznie wymieniać. Teraz już znamy koszty całego przedsięwzięcia. Kwota jest ogromna i nie mamy innego wyjścia. Musimy zrobić wszystko, by wyeliminować wszystkie złe skutki kalectwa. Najpiękniejsze są chwile, kiedy mamy go w domu, kiedy możemy na niego patrzeć, cieszy się, jak samodzielnie zamyka buzie. W tej chwili, kiedy buzia jest już wygojona, Kubuś nie czuje bólu i cieszy się każdym dniem. Rozwija się, rośnie, uczy się nowych rzeczy, nie wie, że różni się od zdrowych dzieci. My wiemy, jak może się skończyć każde zaniedbanie. Jeśli główka się deformuje i zacznie uciskać mózg, nie będzie już odwrotu, dlatego prosimy Was o pomoc. Kubuś to nasze pierwsze i jedyne dziecko, nie wyobrażamy sobie tego, że moglibyśmy go stracić. Potrzebujemy Waszej pomocy, by w dalszym ciągu protezować oczko Kubusia i uratować jego życie. Im nasz synek jest starszy, tym zabiegi muszą odbywać się częściej, a każdy z nich to ogromna kwota pieniędzy... Za każdą pomoc będziemy wdzięczni, bo każda najmniejsza wpłata, to cegiełka dołożona do normalnej przyszłości chłopca, którego kochamy. Rodzice

18 500,00 zł ( 35.85% )
Still needed: 33 096,00 zł
Jadwiga Baran
Jadwiga Baran , 94 years old

By jeszcze zdążyć poczuć, co to życie bez bólu...

Mam na imię Jadwiga. Dla przyjaciół i rodziny Wisia. Mam 92 lata i jestem emerytowaną nauczycielką języka francuskiego i rosyjskiego, byłą wychowawczynią i szkolnym pedagogiem w podstawówce, która całe życie pomagała innym ludziom. Prowadziłam w ramach wolontariatu zajęcia teatralne dla najmłodszych, zawsze wspomagałam najuboższych. Zwracam się po raz pierwszy w życiu o pomoc do ludzi obcych, poza własną rodziną, gdyż nie jestem w stanie samodzielnie funkcjonować...  Mój organizm nie jest już sprawny ruchowo. Aktualnie korzystam z wózka inwalidzkiego, doraźnie z kul i balkoniku rehabilitacyjnego. Nie mogę samodzielnie pójść do sklepu, aby zrobić zakupy, nie mogę udać się na własnych siłach do kościoła, czy odwiedzić rodziny. Mam również problem z przygotowaniem posiłków oraz praniem... Niezbędna jest mi również pomoc w myciu się, dbaniu o higienę osobistą, ubieraniu oraz dawkowaniu leków. Czyli właściwie we wszystkim… Jedyne, co obecnie robię, to leżę i siedzę, co jest bardzo bolesne, gdyż do tej pory starałam się być niezależna, mimo wieku… Wszelkie dolegliwości z prawej strony organizmu przeszły na lewą i dochodzi do dalszych uszkodzeń barku, biodra jak i kolana również po lewej stronie ciała. W ciągu ostatnich miesięcy pomimo stałej opieki lekarskiej mój stan zdrowia uległ pogorszeniu.  Operacja w moim przypadku jest zbyt ryzykowna ze względu na stan moich żył, choroby serca oraz stan kręgosłupa. Codziennie mimo usilnych starań wstaję cała obolała. Ból nie pozwala mi racjonalnie myśleć, funkcjonować. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że jest możliwe życie w takim cierpieniu… Nie mogę się pogodzić, że nie jestem w stanie podnieść kubka z piciem, czy założyć samodzielnie swetra. Decyzją z dnia 10 maja 2004 r. uzyskałam orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, a 02.03.2023 r. o znacznym. Nie starałam się wcześniej o zmianę orzecznictwa, gdyż żyłam nadzieją, że„dam radę” i „mi przejdzie”, co trwało 19 lat.  Niestety choroba pomimo prób leczenia pogłębiła się… Dolega mi między innymi: pierwotna, obustronna gonartoza, koksartroza, pierwotna choroba zwyrodnieniowa innych stawów, osteoporoza ze złamaniem patologiczny, zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa, zaawansowana artroza biodra prawego i obu stawów kolanowych, zwyrodnienia wielostawowe, choroby krążków międzykręgowych lędźwiowych i innych z uszkodzeniem korzeni nerwów rdzeniowych, hyperlidemia mieszana, następstwa załamania kręgosłupa trzonu L5, złamanie żebra IV po lewej stronie, obrzęki łydek po staniu, spłycenie lordozy lędźwiowej, zwyrodnienie kręgosłupa z uciskiem na nerwy rdzeniowe, dwufotonowa absorpcjometria, ossica z brakiem poprawy.  Od każdego lekarza, u którego byłam uzyskałam informację, że ze względu na niemożliwość przeprowadzenia operacji nikt jest w stanie mi pomóc. Diagnozy były straszne, skazywały mnie na życie w ciągłym cierpieniu, każdego dnia… Godzina po godzinie, minuta po minucie aż do momentu gdy stanę się przysłowiową roślinką, która nie będzie w stanie nic robić.  Zawsze starałam się uśmiechać i przezwyciężać przeciwnościom losu, dlatego nie chcę się z tym pogodzić. Modliłam się jak i modlę wciąż do Boga o wyratowanie. Gdy prawie odebrano mi nadzieję, pojawił się w moim życiu dr n. med. Adam R. Kwieciński z OXETIC Medical System, który jest twórcą Zintegrowanego Systemu Diagnostyki i Terapii Biologicznych, kierownikiem Beskidzkiego Centrum Diagnostyki Obrazowej, przewodniczącym Światowego Zjednoczenia Lekarzy Polskich oraz prekursorem termografii medycznej, który przywrócił mi chęć życia i jako pierwszy dał szansę na polepszenie losu oraz zminimalizowanie dolegliwości. Jako pierwszy na świecie opracował innowacyjny skład preparatu kolagenowego o podwyższonej wchłanialności. Drugim na świecie miejscem oraz ośrodkiem medycznym leczącym podobne choroby jest Austria, a dokładnie klinika prof. Josefa Schmida. Koszty są tam jednak nieporównywalne wyższe od polskich. Mam szansę zmniejszyć ból i odzyskać większą sprawność ruchową. Leczenie musi być wspomagane również między innymi przez pomoc rehabilitacyjną i specjalistyczną opiekę pielęgniarską przez okres leczenia. Nigdy nie korzystałam z czyjejkolwiek pomocy oprócz rodziny.  Niestety, abym mogła żyć i spędzić resztę czasu, jaki mi pozostał w sposób godny, w mniejszym bólu, bez codziennego myślenia o cierpieniu, niezbędne jest leczenie. Terapia jest jednak bardzo droga i nawet przy wspierających mnie najbliższych nie jestem w stanie jej opłacić. Marzę, aby budzić się każdego ranka i nie myśleć o chronicznych dolegliwościach. Chciałabym mieć choć jeden dzień bez męki. Wcześniej przez długie lata to ja udzielałam ratunku, teraz jednak zwracam się o wsparcie. Proszę o pomoc i szansę na życie! Wisia

18 494,00 zł ( 8.69% )
Still needed: 194 272,00 zł
Brodowska
Brodowska , 39 years old

Mój zegar tyka... Pomóż mi zatrzymać chorobę❗️

Zaczęło się od drgania ciała. Z czasem było coraz gorzej, aż w końcu dwa lata temu zdiagnozowano u mnie pląsawicę Huntingtona. Definicja mówi, że to neurodegradacyjne schorzenie objawiające się niekontrolowanymi ruchami ciała oraz stopniowym pogarszaniem się moich możliwości umysłowych. Wygląda to tak, że mam problemy z równowagą, często potykam się i przewracam. Już nawet nie mogę jeździć nigdzie autobusem, ponieważ nagle mogę się przewrócić. Czasem zaczynam mimowolnie machać rękami, mam problemy z pamięcią, skupieniem… Gdyby nie wsparcie chłopaka, nie poradziłabym sobie. Na szczęście mam też w pracy asystentkę, która również okazuje mi ogromne wsparcie i często towarzyszy mi w licznych wyjazdach na kontrole i badania lekarskie. Choroba sprawia, że potrzebuję coraz więcej sprzętów rehabilitacyjnych, a także sprzętów w domu, choćby poręcze łazienkowe. Do tego wizyty u lekarza, rehabilitacja powstrzymująca rozwój choroby oraz potencjalna operacja wszczepienia neurostymulatora.  Wciąż czekam na konsultacje w tej sprawie, ale już teraz widzę, że koszty będą tylko rosły. Dlatego bardzo proszę o choć najmniejsze wsparcie, które pomoże mi przygotować się na to co nadejdzie. Każda wpłata ma znaczenie i jest dla mnie realną pomocą w radzeniu sobie z chorobą. Już teraz z całego serca dziękuję. Żaneta

18 400 zł